-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2010-01-01
Zaraz po skończeniu "Miasta Kości", zabrałam się za czytanie kolejnej części bestsellerowej serii "Darów Anioła" Cassandry Clare. Zaliczam ją do tych, po której zostaje ogromna satysfakcja, ale także niedosyt. Są bowiem książki, które potrafią spędzać sen z powiek, a "Miasto Popiołów" z pewnością do nich należy. Czy tak jak ja jesteście ciekawi jak potoczyła się zakazana miłość Clary i Jace'a? No to zaczynamy...
Tysiące lat temu, Anioł Razjel zmieszał swoją krew z krwią mężczyzn i stworzył rasę Nephilim, pół ludzi, pół aniołów. Mieszańcy człowieka i anioła przebywają wśród nas, ukryci, ale wciąż obecni, są naszą niewidzialną ochroną. Nazywają ich Nefilim, Nocnymi Łowcami. Pilnują oni praw nadanych im przez Razjela. Ich zadaniem jest chronić nasz świat przed demonami, które podróżują między światami, niszcząc wszystko na swej drodze. Do tego świata wkracza Clary, młoda dziewczyna, która dowiaduje się prawdy o swoim pochodzeniu. Aby uratować matkę, jednoczy się z Nocnymi Łowcami. Valentine po raz kolejny wciela w życie plan, który ma na celu zapewnienie mu władzy absolutnej. Z każdą godziną sprawy wyglądają coraz poważniej i nic nie wydaje się już takie jak wcześniej. Bohaterowie zostają wystawieni na poważną próbę i wszystko wskazuje na to, że wojna między nadprzyrodzonymi stworzeniami zbliża się w zawrotnym tempie.
Tak jak poprzednia część, tak i ta okazała się niebywale wciągająca. Przeczytałam ją jednym tchem. Z każdym kolejnym rozdziałem chciałam więcej i więcej. Z każdą stroną świat Nefilim intrygował mnie coraz bardziej (o ile to w ogóle możliwe). Ciekawa fabuła i szybka akcja, to tylko dwie z wielu zalet tej książki. Ani przez moment nie czułam nudy czy też monotonni. Wciąż poznawałam nowych bohaterów, którzy wdrażali aurę niezwykłości i tajemniczości. Rzadko czytam książki, które wywołują u mnie aż tyle emocji. W "Mieście Popiołów" dziej się więcej i bardziej. Cassandra Clare nie powiela schematów (choć wielu chętnie z tym polemizuje), tworzy nowy, indywidualny, wspaniały świat Nefilim, Nocnych Łowców. Autorka powołała do życia niezwykłą, niezachwianą przyjaźń, a także miłość taką, jaką czytelnicy najbardziej kochają: tajemniczą, intrygującą, ognistą, a zarazem zakazaną.
Podziwiam autorkę za sposób, w jaki wykreowała bohaterów. Są oni niezwykle wyraziści, dopracowani w każdym calu i plastyczni. Oczywiście "ponad wyżyny" wybija się Jace, ale inni nie pozostają w tyle. Autorka obdarzyła wszystkie postaci niezwykłymi osobowościami, które nie raz doprowadzały do łez albo śmiechu. Czytając utwór z łatwością mogłam przeniknąć uczucia danego bohatera (oprócz Jace'a) i je z nim/nią dzielić.
Cassandra Clare nieprzerwanie mnie zaskakuje i sprawia, że z każdą kolejną książką, zachwycam się nią coraz bardziej. "Miasta Popiołów", tak jak każdej innej książki spod pióra tejże autorki, nie jestem w stanie opisać odpowiednimi słowami. Za każdym razem, kiedy powracam do tego utworu (a robię to bardzo często), coś mnie zaskakuje i sprawia, że chcę więcej. Książka nieprzerwanie mnie zachwyca i wciąż zaczarowuje od nowa. Jestem pewna, że przypadnie do gustu wszystkim, którzy już rozpoczęli tą serię, ale także tym, którzy dopiero mają ją poznać.
Zaraz po skończeniu "Miasta Kości", zabrałam się za czytanie kolejnej części bestsellerowej serii "Darów Anioła" Cassandry Clare. Zaliczam ją do tych, po której zostaje ogromna satysfakcja, ale także niedosyt. Są bowiem książki, które potrafią spędzać sen z powiek, a "Miasto Popiołów" z pewnością do nich należy. Czy tak jak ja jesteście ciekawi jak potoczyła się zakazana...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-03-01
Do książki tej podchodziłam dość sceptycznie. Ile razy czytaliśmy o zawodach miłosnych, przyjaźni ? Byłam pewna, że "Złamane serca" będą kolejną tkliwą książką, jakiś wiele. Nie muszę chyba opisać jak miłe było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że jest wręcz odwrotnie :)
Jednego dnia trzy przyjaciółki Sydney, Reven i Kelly zostają porzucone przez swoich chłopaków i udają się do czwartej przyjaciółki, Alexii, która zawsze była singielką. Aby już nigdy nie przeżywać syndromu złamanego serca postanawiają utworzyć Kodeks, który je przed tym uchroni. Problem jest tylko jeden. Jak przestrzegać reguł, kiedy same proszą o złamanie...?
W swoim życiu każdy choć raz był zakochany i tak samo jak bohaterki naszej książki przeżywał dylematy związane z tym uczuciem. Najpierw należy się zastanowić co to jest miłość. To uczucie, bezinteresowność, więź, łącząca dwie osoby. W przypadku książki uczucie to zostało przedstawione w dość odmienny sposób, w zależności od bohaterki. Kelly, była ślepo zakochana i nie zwracała uwagi na to, że jej ukochany olewa ją, gdyż chce zrobić dobre wrażenie na rodzicach. Alexia, nigdy jeszcze tak naprawdę nie kochała. Była na początku przestraszona swoim uczuciem, ale nauczyła się, że jest ono tylko częścią niej. Reven, nabrała stosunku do siebie i chłopaków. Zaczęła patrzeć głębiej, nie tylko na ich urodę czy popularność, ale także charakter. Sydney nigdy nie pogodziła się z tym, że jej chłopak odszedł i nie mogła sobie z tym poradzić. Miała naprawdę duże problemy, których nie udało się jej przezwyciężyć. Czytelnik uczy się czegoś od każdej z tych dziewczyn, które po pewnym czasie stają się silne i niezależne. Pokazują, że wszystko wcale nie musi się kręcić wokół zachcianek chłopców.
Nie przypuszczałam, że lektura o miłości będzie w stanie wywołać we mnie takie uczucia. Nie mogłam się od niej oderwać, co było nie małym zaskoczeniem. Autorka do każdej z dziewczyn podeszła w sposób psychologiczny, skupiając się na ich charakterze i emocjach.
„Skleja serca, reperuje uczucia”
Myślę, że "Złamana serca" będą idealną lekturą dla wszystkich dziewczyn, a zwłaszcza tych, które mają problemy z chłopakami. Kodeksy, utworzony przez bohaterki, mimo iż był jedynie metaforą, zdziałał cuda. Kto wie, może po zapoznaniu się z dziełem pani Wells, nasze kłopoty przeminą ? Wystarczy spojrzeć w głąb siebie i odkryć, że jest liczy się coś więcej niż wygląd czy popularność. Utwór polecam, bo naprawdę warto, a ja tymczasem czekam na kontynuacje, która, jak mam nadzieję, ukaże się już niebawem nakładem Wydawnictwa Wilga. Jeszcze raz polecam !
Do książki tej podchodziłam dość sceptycznie. Ile razy czytaliśmy o zawodach miłosnych, przyjaźni ? Byłam pewna, że "Złamane serca" będą kolejną tkliwą książką, jakiś wiele. Nie muszę chyba opisać jak miłe było moje zaskoczenie, kiedy okazało się, że jest wręcz odwrotnie :)
Jednego dnia trzy przyjaciółki Sydney, Reven i Kelly zostają porzucone przez swoich chłopaków i...
2011-02-24
Intrygujący opis, okładka Powieść historyczna, szpiegowska. I Irlandzki autor. Wyzwanie. Takie uczucia towarzyszyły mi, od kiedy dowiedziałam się o tej książce, jednak niestety wraz z rozpoczęciem czytania, wszystko się ulotniło. Przyznam się, że to moje pierwsze zetknięcie z prozą Banville'a, jednak myślę, że równocześnie ostanie.
Trwa druga wojna światowa. W Cambridge działa siatka podwójnych agentów przekazująca strategiczne informacje KGB. Jej członkiem jest Victor Maskell, młody wielbiciel sztuki, którego uwodzi barwny świat londyńskiej bohemy. Wkrótce zaczyna współpracę z radzieckim wywiadem, jednocześnie pracując dla Brytyjczyków...
Banville oparł swoją powieść na autentycznych wydarzeniach i postaciach. Pierwowzorem Maskella jest jeden z najbardziej znanych historyków sztuki, opiekun brytyjskich zbiorów królewskich. Ta książka to mięsista powieść szpiegowska z jedną z największych afer politycznych XX wieku w tle. To także wielowątkowa, subtelna próba zrekonstruowania osobowości zdrajcy z wyższych klas, który estetykę pomylił z etyką.*
Główny bohater, Victor, jest dość specyficzną osobowością. Ożenił się z przyjaciółką swojego kolegi, w którym (z tego co zrozumiałam) się podkochiwał. Po kilku latach małżeństwa i narodzinach dzieci, które kochał zaniedbywać, zrozumiał, że kocha inaczej. Co prawda nie jest w tym nic złego, o ile nie bierze się pod uwagę jego małżeństwa, z czego Baby (żona) nie była w nim kompletnie zakochana i wyszła za niego z litości, oraz dwójki pociech.
Do tej pory nie mam pewności jakim cudem udało mi się tę książkę przeczytać. Co prawda podobała mi się sama historia oraz tematyka, jednak po zakończeniu utworu nie mogę o nim powiedzieć dokładnie nic. Dopiero po jakiejś połowie zaczyna się coś dziać, jednak trwa to jedynie stronę lub dwie. Styl pana Banville, o którym naczytałam się tyle dobrego nie jest ani zachwycający, ani nawet dobry. Co prawda, po pewnym czasie (nawet dość długim) byłam w stanie dostrzec dość specyficzny humor autora.
Podsumowując, książkę odradzam. Przechodzi się przez nią niezmiernie trudno i nieraz zasypia. Jest napisana sucho i bez entuzjazmu. Autor za wszelką cenę chciał wprowadzić coś nowego, dobrego do swojej książki, jednak jak wiadomo, pisanie utworów nie jest każdemu pisane.
*opis pochodzi ze strony wydawnictwa
Intrygujący opis, okładka Powieść historyczna, szpiegowska. I Irlandzki autor. Wyzwanie. Takie uczucia towarzyszyły mi, od kiedy dowiedziałam się o tej książce, jednak niestety wraz z rozpoczęciem czytania, wszystko się ulotniło. Przyznam się, że to moje pierwsze zetknięcie z prozą Banville'a, jednak myślę, że równocześnie ostanie.
Trwa druga wojna światowa. W Cambridge...
2011-03-19
Mając ochotę na coś lekkiego a zarazem życiowego nie znajdziemy lepszej lektury od "Dziewczyna i chłopak wszystko na opak". O utworze dowiedziałam się głównie dzięki filmowi i jak to bywa, wiedziałam, że muszę przeczytać ten utwór, który, mimo że śmieszny, nie jest kolejną głupią i pustą komedią.
Bryce i Juli znają się odkąd skończyli sześć lat. Ona, zabójczo w nim zakochana i chodząca za nim krok w krok, jest przez niego ignorowana. On, za każdym razem gdy się odwróci widzi ją, swoją prześladowczynie. Z biegiem lat ich pogląd na świat się zmienia, a także ten , na drugą osobą. Juli dochodzi do wniosku, że Bryce nie jest odpowiedni na kandydata na jej chłopaka, on, zaczyna twierdzić przeciwnie.Co z tego wyniknie ?
Książka zaczęła wywoływać u mnie wybuchy śmiechu już od pierwszej strony. Nie okazała się na szczęście kolejną pustą książką o przeżyciach miłosnych nastolatków, ale naprawdę dobrym, lekkim utworem, który czytało się z uśmiechem na twarzy i przyjemnością. Mimo, że oczywiście głównym tematem jest miłość, można dopatrzyć się w niej czegoś głębszego. Muszę przyznać, że w kilku momentach uciekła mi jakaś łezka, jednak nie przejęłam się tym zbytnio . Pokazała mi, że jedno, z pozoru błahe wydarzenie jest w stanie zmienić nasze całe życie i dała mi także jedną, ważną naukę. Zawsze należy patrzeć głębiej. Nigdy nie powinniśmy osądzać ludzi po pozorach, gdyż są one bardzo często mylne.
Perspektywa, co jest dużym plusem, przedstawiona jest z punkty widzenia Bryce i Juli. Każde wydarzenie interpretują na swój własny, odmienny sposób. Zanim jeszcze zabrałam się za czytanie nie dokładnie wiedziałam co może oznaczać tytuł, jednak teraz już wiem, że pasuje do tego utworu idealnie. Zachwyca nie tylko treść, ale i oprawa graficzna, która zachwyciła mnie kolorami i żywością :)
Moim zdaniem ta książka ma w sobie to coś, co przyciąga czytelnika i nie pozwala mu się od niej oderwać. Jest pełna uczuć, wesołości, a jednocześnie nie jest banalna. Jak dla mnie to wielki plus a zarazem powód, do jej przeczytania. Ja tymczasem mam dziwne
wrażenie, że jeszcze nie raz wrócę do "Dziewczyna i chłopak wszystko na opak".
Mając ochotę na coś lekkiego a zarazem życiowego nie znajdziemy lepszej lektury od "Dziewczyna i chłopak wszystko na opak". O utworze dowiedziałam się głównie dzięki filmowi i jak to bywa, wiedziałam, że muszę przeczytać ten utwór, który, mimo że śmieszny, nie jest kolejną głupią i pustą komedią.
Bryce i Juli znają się odkąd skończyli sześć lat. Ona, zabójczo w nim...
2011-04-16
"Osaczona" to już piąta część cyklu "Domu Nocy" P.C. i Kristin Cast. Muszę przyznać, że mimo szczerego zwątpienia w tą sagę po przeczytaniu "Wybranej" jestem szczerze zaskoczona, że "Osaczona" wypadła w moich oczach tak dobrze i z powrotem nabrałam ochoty na tę serię.
Zoey ucieka wraz z przyjaciółmi z Domu Nocy po uwolnieniu Kalony i Kruków Prześmiewców, skrywając się w tunelach razem z czerwonymi adeptami. Niestety, kapłanka zostaje ranny i bez opieki dorosłych wampirów może nie przeżyć. Wracając, nawet nie wiedzą, jak wiele się zmieniło. Kalona wraz z Neferet sterują szkołą, uczniowie zachowują się jak roboty, a nauczyciele jak bezbarwni, obojętni na wszystko obserwatorzy. Jedyny sposób na powrót do normalności to powtórne zniewolenie Kalony. Pytanie brzmi jak to zrobić? Jak na domiar złego, do Zoey niczym bumerang, powracają problemy z facetami, a do tego dołączają kłamstwa najlepszej przyjaciółki i konsekwencje posiadanie władzy nad wszystkimi żywiołami.
Jak zwykle zacznę od plusów. W rodzinnym interesie pań Cast jak zwykle dominuje pomysłowość rozwijania nieznaczących wątków do tego stopnia, że stają się jedynymi z najważniejszych oraz problemy z chłopakami głównej bohaterki. Muszę powiedzieć, że pomimo tego, że nadal nie rozumiem tego, jak Zoey może być zakochana w kilku facetach na raz, zaczynam jej współczuć. Erik zachowuje się co najmniej dziwnie, Stark w wielkim stylu wraca zza grobu i jest ewidentnie zainteresowany Zoey, Heath skojarza się po raz kolejny, a Kalona, jej największy wróg uważa ją za A-yę, dziewczynę, która uwięziła go przed wiekami pod ziemią, i która jako pierwsza pokazała mu, co oznacza prawdziwa miłość. W tym zamieszaniu, nasza bohaterka musi poradzić sobie z kontrolą nad żywiołami i przywróceniem świata do normalności.
Szczerze mówiąc na początku myślałam, czy aby na pewno autorki postąpiły słusznie obciążając tą młodą dziewczynę tak wieloma obowiązkami. Według mnie, wymyślając coraz to nowe zadanie wprost niewykonalne dla tak młodej istoty nie dodały tejże książce uroku. Co mi się nie podobało? Język, który jednak był dużo lepszy od poprzednich części, a także to, że akcja była o wiele za krótka. Zauważyłam, że pojawia się to regularnie we wszystkich książkach tych autorek.
Poza tym raczej nie mam się do czego przyczepić. Uważam, że jest to jedna z najlepszych części z cyklu "Domu Nocy" i należy po nią sięgnąć bez względu na to, czy poprzednie były rozczarowaniem . Ja od siebie nie mogę dodać już nic więcej- po prostu, polecam!
"Osaczona" to już piąta część cyklu "Domu Nocy" P.C. i Kristin Cast. Muszę przyznać, że mimo szczerego zwątpienia w tą sagę po przeczytaniu "Wybranej" jestem szczerze zaskoczona, że "Osaczona" wypadła w moich oczach tak dobrze i z powrotem nabrałam ochoty na tę serię.
Zoey ucieka wraz z przyjaciółmi z Domu Nocy po uwolnieniu Kalony i Kruków Prześmiewców, skrywając się w...
2011-04-24
"Zniewolenie" to już druga część przygód Zary i jej przyjaciół, mimo to, że nie czytałam pierwszej części, tą jestem zachwycona. Carrie Jones napisała zniewalającym i wprost magnetyzującą książkę, przed którą nie można się oprzeć.
Zara wraz z przyjaciółmi tropi piksy, które następnie zostają zamknięte w specjalnym, magicznym domu. Mimo iż nowi wciąż napływają miasteczko wróciło do normy. Niestety wkrótce okazuje się, że to była jedynie złudna cisza przed burzą. Do Bedford przybywa dwóch, kompletnie różniących się od siebie króli, którzy polują na księżniczkę... Dodatkowo Nick zostaje zabrany do Walhalii, a jedynym sposobem by go uratować jest zmienienie się Zary w królową piksów...
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to bezpodstawność moich obaw w stosunku do tej książki. Po opisie wywnioskowałam, że główna bohaterka, Zara, będzie dziewczyną rozchwianą nerwowo, z przestrachem oglądającą się za siebie. W końcu fobie (i to wiele) to obraz nędzy i rozpaczy. Strach przed praktycznie wszystkim. Natomiast Zaraz okazała się dziewczyną opanowaną, świadomą swoich wad i zalet. Starała się na każdym kroku pomagać ludziom, choć nie zawsze wychodziło jej to na dobre. Zaliczyłam ją do osób o silnym charakterze, z rodzaju tych, które z największą chęcią oddadzą za ciebie wiele, i gdy nawet zadzwonisz do nich o trzeciej nad ranem i powiesz, że jestem w więzieniu w Meksyku, ona odpowie :"Nie ruszaj się. Zaraz będę".
Największa zaleta opowieści? Akcja i fabuła. Autorka stworzyła wspaniały, barwny i żywy świat, w którym wiele rzeczy był możliwych. Nie było momentu, w którym bym się nudziło bądź zasypiała. Cały czas akcja gnała na przód w porażającym tempie i zwróciłam uwagę na to, że rzadko coś się powtarzało. Treść jest zawiła i zmusza do myślenia. Nie raz przy tym utworze się zaśmiałam czy uroniłam łezkę.
Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała słówka o okładce. Jak dla mnie jest zachwycająca, żywa i ma pięknie dobrane kolory. Proszę, nie patrzcie na te znalezione gdzieś w internecie, bo one nie oddają praktycznie nic, poza ogólnym zarysem. Co ciekawe, rozdziały były tytułowane nieco inaczej, co było także nie małym zaskoczeniem. Tytułami były bowiem wskazówki dotyczące piksów, ich charakteru oraz sposoby schwytania, czyli mamy plus za oryginalność. Pani Jones, gratuluję.
Wątek miłosny mnie zaskoczył. Co prawda nie czytałam pierwszej części i nie wiem jaki jest Nick, bo tu było go naprawdę mało, a na horyzoncie pojawił się Astley, król piksów. Z początku nie mogłam go rozgryźć, ale szczerze mówiąc, teraz kibicuję na niego. W książce wydarzyło się kilka scen, które w pewien sposób łączą go z Zarą,ale nie będę psuła elementu zaskoczenia, i żeby wiedzieć, co tak urzeka (bo na prawdę oczarowuje!), musicie książkę przeczytać.
Wartka akcja, wspaniali bohaterowie, intrygujące wskazówki, zastanawiające związki, niesamowite zwroty akcji, powalająca okładka. Nie ma chyba lepszej zachęty do przeczytania tej książki :) Od siebie nie mogę dodać już nic więcej, po prostu : polecam!
"Zniewolenie" to już druga część przygód Zary i jej przyjaciół, mimo to, że nie czytałam pierwszej części, tą jestem zachwycona. Carrie Jones napisała zniewalającym i wprost magnetyzującą książkę, przed którą nie można się oprzeć.
Zara wraz z przyjaciółmi tropi piksy, które następnie zostają zamknięte w specjalnym, magicznym domu. Mimo iż nowi wciąż napływają miasteczko...
2011-04-28
"Numery" to debiut literacki brytyjskiej pisarki, Rachel Ward. Przygodę swą rozpoczęła od opowiadania, które okazało się później jednym z rozdziałów utworu. Mnie osobiście książka zaintrygowała opisem, okładkę, ale także w dużym stopniu samą treścią. Poznajemy tu Jem, dziewczynę, która od śmierci matki wędruje od rodziny do rodziny. Sprawia kłopoty wychowawcze, jest zamknięta w sobie, odcina się od innych. Powodem tego nie jest, tak jak wszyscy uważają trauma po śmierci rodzica, ale jej dar. Jeśli Jem spojrzy komuś w oczy widzi jego datę śmierci. Widziała ją u swojej matki, rodziców zastępczych, opiekunów, nauczycieli...Próbuje się od tego wszystkiego odciąć zamykając się w sobie i wszystkich ignorując. Udaje jej się to dopóki nie poznaje Pająka... wtedy, jej świat przewraca się do góry nogami...
Po pierwsze plusem jest fabuła. Autorka odeszła od przetartych szlaków wampirów i wilkołaków, a skupiła się na poznawaniu przeszłości. Oprócz tego to tak naprawdę był to jedyny element fantastyczny. Wszystko inne toczyło się w realnym świecie. To wszystko strasznie mnie zafascynowało i nie pozwoliło nawet na chwilę odciągnąć się od tej lektury.
Nad książkę płakałam tak wiele razy, że przestałam nawet liczyć. Nie jest to jednak zwykły, tani wyciskać łez, a powieść z klasą. Co psuje to wrażenie ? Język. Ogólnie rzecz biorąc nie mam nic przeciwko przekleństwom w utworach, ale te były naprawdę rażące. Jednak, aby was nie zniechęcać powiem, że to jedyny minus, jaki udało mi się dojrzeć w całej książce.
„Najwyraźniej ludzie mnie nie rozumieją. Nie rozumieją, że trzeba mi trochę przestrzeni. Ciągle mi mówią, co mam robić. Uważają, że zasady i plany na przyszłość, czyste ręce i porządne maniery wszystko naprawią. Niczego nie chwytają.”
Bohaterowie, to kolejna rzecz, o której nie można tu nie wspomnieć. Zwykle, kiedy narratorem jest główna bohaterka/bohater, po pewnym czasie zaczyna mi się to wszystko wydawać monotonne, a tu - kolejne zaskoczenie. Autorka potrafiła przestawić Jem nie jako zwykłą, pełną problemów i nienawiści do świata nastolatkę/ wymalowaną dziewczynkę nie mającą swojego zdania, ale jako osobę dojrzałą jak na swój wiek, która jest o krok do przodu od rówieśników. Dziewczyna musiała o wszystko walczyć, wiedziała, że nie może sobie pozwolić na uczucia, bo znajomość daty śmierci ukochanego by ją wykończyła. W bardzo wczesnym wieku przeżyła tragedię- umarła jej matka. Później przenosiła się z domu dziecka do kolejnych rodzin.
Podsumowując, uważam, że jest to książka idealna dla nastolatków i nie tylko. Nie można do niej podejść jak do każdej innej lektury, ale z otwartym umysłem i gotowością do przemyśleń. Stawia ona przed nami wiele pytań, na które musimy odpowiedzieć sobie sami, a także sprawia, że chcemy dziękować Bogu za to, że mamy rodzinę, która nas kocha. Osobiście, zaliczam "Numery. Czas uciekać." do utworów bardziej ambitnych, z przesłaniem, obok którego nie można przejść obojętnie(no bo i jak można oderwać wzrok od tej okładki?) . Teraz ze zniecierpliwieniem czekam na moment, kiedy będę mogła zacząć czytać drugi tom tej niezwykłej serii, "Numery. Chaos".
"Numery" to debiut literacki brytyjskiej pisarki, Rachel Ward. Przygodę swą rozpoczęła od opowiadania, które okazało się później jednym z rozdziałów utworu. Mnie osobiście książka zaintrygowała opisem, okładkę, ale także w dużym stopniu samą treścią. Poznajemy tu Jem, dziewczynę, która od śmierci matki wędruje od rodziny do rodziny. Sprawia kłopoty wychowawcze, jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-07-02
Każdy człowiek zastanawiał się kiedyś nad tym, co nadejdzie. Każdy myślał o tym, jak będzie wyglądał koniec. Ostatnio miałam okazję przeczytać drugą część "Numerów" Rachel Ward. Należy powiedzieć, że okazała się równie dobra, jak pierwsza.
Głównym atutem powieści Ward jest według mnie fabuła. Autorka odeszła od wszechobecnego obecnie wzorca romans+wampir/wilkołak= sława, a wykorzystała w swojej książce coś, z czym się jeszcze nie spotkałam u innych autorów. Główny bohater "Numerów", Adam, jest synem znanej nam z poprzedniej części Jem, co być może nie jest zaskoczeniem, odziedziczył po niej widzenie numerów. Tak jak jego matka uważa to za przekleństwo. Kiedy poznaje Sare wszystko się zmienia. Odkrywa, że będą razem szli przez życie... jedyny problem to zachowanie dziewczyny, która nie wiadomo z jakiego powody boi się chłopca jak samego diabła.
Katastrofy towarzyszą nam na co dzień. W "Numerach" autorka przedstawia nam wizję tragedii, jaka nawiedzi Londyn. Nie wiadomo, czym ona jest, jednak w wyobraźni czytelnika formuje się od razu obraz końca świata. Płonące budynki, woda, która porywa wszystko, co znajdzie na swojej drodze, trzęsienia ziemi. Wszystko to, jest opisane szczegółowo, co wywołuje dreszcze.
Jak dla mnie ta część jest bardziej dopracowana jeśli chodzi o bohaterów, jednakże nie aż tak dobra jak poprzedni tom. Nie wiem z jakiego powodu, ale czegoś mi tu brakuje. Utwór zaskakuje z każdą kolejną stroną. Widać, że autorka włożyła w swoje dzieło dużo pracy, a to jest bardzo dużym plusem. W dodatku pani Ward poruszyła problemy życia codziennego, o których ostatnio słyszymy coraz więcej w mass mediach. Molestowanie. Znęcanie się. Narkomania. Prostytucja. Czytając te fragmenty nie mogłam się nadziwić okrucieństwu, jakim wykazywali się niektórzy bohaterowie. Książka uświadomiła mi, w jakim świecie muszę dorastać i nie jestem z tego dumna. Często wolałabym cofnąć się w czasie o trzy, cztery stulecia, aby móc żyć w świecie, w którym takie rzeczy były nieznane.
Kolejnym, wielkim plusem jest akcja. Wszystko toczy się bardzo szybko, co sprawia, że nie da się oderwać od utworu. Barwne opisy, cała paleta uczuć bohaterów, szybkie tempo wydarzeń- to wszystko powoduje, że braknie mi słów. Mimo iż utwór skończyłam czytać jakiś tydzień temu nadal w mojej głowie pełno jest obrazów z "Numerów", a szczególnie scen z zakończenia, które jest niezwykle obiecujące i pomimo tego, że odpowiada na wiele pytań, jakie zadaliśmy sobie podczas lektury, w żadnym stopniu nie nasyca naszej chęci do czytania dalej, dalej i dalej.
Utwór jest naprawdę wart uwagi. Zmusza do refleksji nad przyszłością oraz teraźniejszością. Myślę, że tym, którzy przeczytają popłyną łzy całymi strumieniami, jak to było w moim przypadku. Pomysł kontynuacji był doskonały i z niecierpliwością czekam na moment, w którym będę mogła wziąć do rąk trzecią część "Numerów". Rachel Ward ukazała prawdziwą klasę, utrzymując książkę na tym samym poziomie, co poprzedni tom. "Numery.Chaos" to utwór niebanalny, pomysłowy oraz interesujący. Nie pozostaje mi nic innego niż polecić tą publikacje.
Każdy człowiek zastanawiał się kiedyś nad tym, co nadejdzie. Każdy myślał o tym, jak będzie wyglądał koniec. Ostatnio miałam okazję przeczytać drugą część "Numerów" Rachel Ward. Należy powiedzieć, że okazała się równie dobra, jak pierwsza.
Głównym atutem powieści Ward jest według mnie fabuła. Autorka odeszła od wszechobecnego obecnie wzorca romans+wampir/wilkołak= sława, a...
2011-07-21
Od dłuższego już czasu Rick Riordan kojarzy się większości czytelników ze wspaniałą literaturą młodzieżową wymieszaną w dużej mierze z mitologią. Po zakończeniu serii o Percym Jacksonie autor ponownie wraca do Obozu Herosów, po raz kolejny błyszcząc swoją pomysłowością, niesamowitą fabułą oraz ciekawe stworzonymi bohaterami. Mimo iż byłam pewna, że styl pana Riordana niczym mnie nie zaskoczy- myliłam się. Z każdą kolejną stroną byłam coraz bardziej zaskoczona oraz miałam ochotę na więcej, i więcej.
Jason Grace budzi się w autobusie szkolnym nie mając pojęcia gdzie jest, ani, co gorsza, kim jest. Nie poznaje swojej dziewczyny - Piper, oraz wiernego przyjaciela - Leo. Dodatkowo zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ich nauczyciel okazuje się satyrem, a oni sami dziećmi greckich bogów - Zeusa, Afrodyty i Hefajstosa. Dowiedziawszy się o tym nastolatkowie muszą przemierzyć pół Ameryki w celu wypełnienia przepowiedni, która ma uratować świat od wojny, która na zawsze może zmienić losy świata...
Pierwszą rzeczą, która mi się spodobała to fenomenalny podział narracji na trzy osoby :Jasona, Piper i Leo. Dzięki temu mogliśmy przeanalizować każdą sytuację z różnego punkty widzenia. Jason, Piper i Leo - to osoby, z którymi przeżyjesz tę niesamowitą przygodę od początku do końca. Każda z nich ma swoją własną historię, która niejednokrotnie zaskakuje i doprowadza do łez.
"Jason przyglądał się posągowi, szukając jakiegokolwiek podobieństwa do Pana Nieba. Czarne włosy? Nie. Ponura mina? No, może. Broda? Na pewno nie. W tej szacie i sandałach Zeus wyglądał jak rozgniewany hipis."*
Historia, jaką stworzył pan Riordan cały czas trzyma czytelnika w napięciu i zmusza go do analizowania faktów, które pozwolą odkryć wstrząsające tajemnice i sekrety, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Powieść napisana jest z rozmachem oraz genialnym pomysłem. Przeplatanie powieści młodzieżowej z mitologią grecką i, co jest nowością, rzymską sprawia, że od utworu wprost nie można się odciągnąć! Wszystkie elementy są idealnie dopracowane, a akcja gna w tak zastraszającym tempie, że czytelnikowi zdaje się, że wyrazy same wyślizgują się z książki wprost do wyobraźni odbiorcy.
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o wspaniałych bohaterach, którzy pod każdym względem są starannie wykreowani. Mają osobowość i żyją własnym życiem. Z każdym z nich wiąże się dramatyczna historia, każdy ma traumatyczne przeżycia i przyciąga jak magnes. Dodatkowo zachwyca przyjaźń, jaka tworzy się między Jasonem, Piper a Leo. Niesamowicie ubarwia ona książkę dodając całą gamę uczuć. Nie idzie nie zgodzić się tu ze słowami, które wypowiedział Jim Morrison, a mianowicie: "Przyjaciel to ktoś, kto daje Ci totalną swobodę bycia sobą".** Każdy z trójki tych wiernych towarzyszy akceptował drugiego nie bacząc na jego wady, a tolerując je i tym samym zacieśniać więź, która między nimi powstała.
"- Gaja? - Leo pokręcił głową. - Czy to nie Matka Przyroda? Ona podobno ma kwiaty we włosach, ptaszki wokół niej śpiewają, a sarenki i króliki rąbią jej pranie.
- Mylisz ją z Królową Śnieżką - powiedziała Piper."***
Dawka humory, jaką uraczył nas pan Riordan jest wprost powalająca. Czytając większość utwory, a zwłaszcza wszystkie fragmenty, w których bohaterem był Hedge, uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Podsumowując, uważam, że jest to wspaniała lektura niezależnie od wieku czy upodobań, gdyż każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Co przemawia za utworem? Niezwykłe sytuacje, zapadający w pamięć bohaterowie oraz zaskakujące zakończenie, które sprawiło, że już nie mogę się doczekać kolejnej części, która zapewne zostanie wydana w Polsce za kilka miesięcy. Mi nie pozostaje już nic innego, jak bez wahania polecić "Zagubionego herosa" wszystkim, gdyż na pewno się nie zawiedziecie!
* cytat pochodzi z książki
** Jim Morrison
*** cytat pochodzi z książki
Od dłuższego już czasu Rick Riordan kojarzy się większości czytelników ze wspaniałą literaturą młodzieżową wymieszaną w dużej mierze z mitologią. Po zakończeniu serii o Percym Jacksonie autor ponownie wraca do Obozu Herosów, po raz kolejny błyszcząc swoją pomysłowością, niesamowitą fabułą oraz ciekawe stworzonymi bohaterami. Mimo iż byłam pewna, że styl pana Riordana niczym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-11-23
Czytelniku, chciałbyś odkryć coś nowego, niezwykłego, pasjonującego? Chciałabym Ci pokazać coś, co zaspokoi Twoje żądze nie tylko te czytelnicze, ale też potrzebę poznania przeszłości. Znasz to uczucie? Powieści historyczne to nie nudne, długie utwory, przy których zasypia się po dwóch stronach. To książki z duszą, które pomagają nam dojrzeć to, czego zazwyczaj nie widzimy na lekcjach historii. Dzięki nim poznajemy przeszłość taką, jaką widziało ją społeczeństwo. Utworem niezwykłym, o którym należy tu powiedzieć jest powieść historyczno-obyczajowa autorstwa Sandry Gulland, mianowicie "Józefina i Napoleon" To już druga część znakomitej trylogii, którą mam zamiar w najbliższym czasie poznać od początku, do końca.
Autorka przenosi nas do Francji na przełomie XVIII i XIX wieku, kraju wciąż niespokojnego po Terrorze, dręczonego niestabilną gospodarką, chwiejącego się na granicy upadku. Jedyną osobą, która może podnieść państwo jest Napoleon Bonaparte, mąż Józefiny Bonaparte, która jest naszą przewodniczką po swoim niezwykłym życiu, z niezwykłym człowiekiem. Opowiada ona swoje losy od zostanie małżonką przyszłego cesarza, aż do zamieszkania w pałacu, należącym wcześniej do rodziny królewskiej.
Utwór spisany jest w formie pamiętnika Józefiny, w którym dzieli się z nami swoimi sekretami, marzeniami, pragnieniami. Jak napisała sama autorka, w powieści przedstawione są cztery najbardziej kontrowersyjne lata z życia żony generała, podczas których dzieje się naprawdę wiele. Gulland starała się ukazać nam wierne realia ówczesnej zdradzieckiej Francji i prawa, którymi się rządziła. Prawa, które skazywały niewinnych ludzi na śmierć, a zdrajców wynosiły do władzy.
Utwór jest napisany z rozmachem, czytając go nie ma nawet chwili na zaczerpnięcie oddechu. Dzięki szczegółowym opisom przeżyć możemy spędzać dnie razem z Józefiną, pracować z nią w ogrodzie, bawić z dziećmi, przeżywać rozterki sercowe. Styl, jakim dysponuje Róża jest tak lekki, że powieść czyta się z najgłębszą rozkoszą.
Bohaterowie są wyraziści, mają różne osobowości, każdy posiada "to coś". Oczywiście najlepiej zarysowaną postacią jest Madame Bonaparte. Po przeczytaniu utworu zapisała mi się ona w pamięci jako osoba współczująca, która wycierpiała naprawdę wiele i niejednokrotnie musiała walczyć o swoje prawa. To osoba silna,zdolna do największych poświęceń a zarazem wrażliwa na ludzkie cierpienie, co dało jej tytuł Anioła Miłosierdzia. Jej inteligencja, temperament, pasja oraz empatia sprawiają, że od pierwszych stron zyskuje sobie miłość i sympatię czytelnika. Dzięki niej poznajemy inne oblicze Napoleona, znanego nam jako surowego żołnierza, po części opętanego rządzą władzy.
"Józefina i Napoleon" to zapadająca w serce biografia niezwykłej kobiety, która przeżyła naprawdę wiele, i musiała walczyć o to, co się jej należy. Róża należała do jedynych z najbardziej wpływowych kobiet tamtych czasów, jednak my poznajemy ją jako kochającą matkę, starającą się zapewnić godny byt swoim dzieciom, żonę, dla której nie ma rzeczy niemożliwych, Anioła Miłosierdzia, niosącemu pomoc wszystkich, którzy o nią poproszą. Jej postać jest fascynująca i niezmiernie intrygująca. Wciąż możemy poznawać ją na nowa, jednak i tak nie uda nam się pojąć wszystkich jej zalet i wad. Styl, wspaniale wykreowani bohaterowie, wartka akcja sprawiają, że od książki nie chce się odejść, dlatego polecam ją wszystkim, którzy chcą doznać nowych wrażeń czytelniczych. Zapewniam, że się nie zawiedziecie.
Czytelniku, chciałbyś odkryć coś nowego, niezwykłego, pasjonującego? Chciałabym Ci pokazać coś, co zaspokoi Twoje żądze nie tylko te czytelnicze, ale też potrzebę poznania przeszłości. Znasz to uczucie? Powieści historyczne to nie nudne, długie utwory, przy których zasypia się po dwóch stronach. To książki z duszą, które pomagają nam dojrzeć to, czego zazwyczaj nie widzimy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-11-27
Z twórczością pani Pierce spotykam się po raz drugi. Po "Księdze Sandry" zastanawiałam się, czy kolejna część Kręgu Magii zadziwi mnie czymś nowym, niespotykanym. Po jej przeczytaniu mogę powiedzieć, że warto było czekać. Z uśmiechem na ustach przypominałam sobie losy czwórki przyjaciół, których połączyły ich niezwykłe moce.
Szkody powstałe po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Wietrzny Krąg są stale naprawiane. Jednak osłabiona świątynia skazana jest na ataki piratów. Podczas połączenia mocy między Sandrą, Tris, Briarem a Dają utworzyła się unikalną więź, łączącą ich magię i zdolności, która w przyszłości będzie miała ogromne znaczenie. Poza zwykłymi obowiązkami w Dyscyplinie i naprawianiem szkód, bohaterowie muszą ćwiczyć kontrole swoich mocy, a także odkrywają ich nowe możliwości. Dodatkowo do Dyscypliny przybywa Aymery, kuzyn Tris. Jest on dla niej symbolem rodziny, która ją porzuciła. Stara się nakłonić Tris, aby porzuciła Dyscyplinę i przyjaciół, i powróciła do rodzinnych stron. Dziewczyna jednak pragnie wraz z nimi stawić czoła nadciągającemu zagrożeniu.
Tak jak już wspomniałam na początku, książka jest miłym powrotem do przygód bohaterów. Styl Pierce zachwycił mnie od pierwszej strony. Autorka wyrobiła w sobie "to coś" czego niektórym pisarzom brak nawet po wieloletniej pracy. Dla niektórych książka być może wyda się zbyt spokojna, jak to było ze mną podczas czytania pierwszej części, jednak pozory mylą. Jest to opowieść o prawdziwej lojalności, rodzącej się przyjaźni nadziei, a także krzywdach, wyrządzonych przez zło. Jedna z wielu rzeczy, która od razu przykuwa uwagę czytelnika to z pewnością opisy. Czytając je czułam się uczestnikiem wydarzeń. Bez problemu wyobraziłam sobie wszystkich bohaterów. Akcja ani przez moment nie nudzi.
Kolejna z rzeczy, o których trzeba tu wspomnieć to sam pomysł na książkę. Od długiego już czasu rozczytuję się w fantastyce, a mimo to wciąż się zaskakuję.W żadnej innej książce nie spotkałam się z takimi mocami jakie posiadają bohaterowie utworu. Sandry tka sieci, Daja kieruje kowalstwem, obróbką metali, Tris to spec od pogody, zaś Briar posiada moc ziemi. Cztery główne postacie - cztery skrajnie różne charaktery. Sandra, Tris, Briar i Daja są niezwykle barwni, Pierce nadała im całą paletę uczuć. Podziwiam autorkę za stworzenie tych postaci, a zwłaszcza Tris, handlarki, która ma władzę nad wodą. To właśnie na niej skupiła się akcja utworu. Jest ona zagubiona po nagłych wydarzeniach i odkryciu jak wielkie są jej moce. Nowe możliwości rozpraszają ją i nie pozwalają się skupić na niczym.
Książkę polecam z całego serca. Zachwyca, uzależnia, rozkochuje. Należy po nią sięgnąć, gdyż jest w każdym calu unikatowa i niezwykła. Przedstawia nam perspektywę innego świata, do którego zapewne większość z nas chciałaby się udać. Nie nudzi, sprawia, że uśmiech sam wylewa się po twarzy. Ja natomiast ze zniecierpliwieniem czekam na kolejną część pt."Księga Daji". "Księga Tris" jest kontynuacją sukcesu Tamory Pierce. . Mam nadzieję, że tak będzie i z kolejną częścią.
Z twórczością pani Pierce spotykam się po raz drugi. Po "Księdze Sandry" zastanawiałam się, czy kolejna część Kręgu Magii zadziwi mnie czymś nowym, niespotykanym. Po jej przeczytaniu mogę powiedzieć, że warto było czekać. Z uśmiechem na ustach przypominałam sobie losy czwórki przyjaciół, których połączyły ich niezwykłe moce.
Szkody powstałe po trzęsieniu ziemi, które...
2011-01-24
Do "Tuneli" zachęciła mnie głównie okładka i opis. Panowie Gordon i Williams zostali odkryci przez Cunninghama, który ''wypatrzył'' J.K. Rowling, twórczynię Harry'ego Pottera, co tylko zaostrzyło mój apetyt na ten utwór. Intrygująca, fascynująca, ciekawa książka - z pewnością z takimi odczuciami zabierałam się za czytanie. Co z tego wyszło ? O tym za chwilę.
"Tunele" przedstawiają nam rodzinę Burrows'ów, którzy prowadzą spokojną, monotonną egzystencję. Główny bohater, Will, jest czternastoletnim chłopcem o wyjątkowym zapale - podobnie jak jego ojciec - do archeologii i wykopalisk. Ich rodzinne szczęście nie trwa jednak długo. Ojciec chłopca zagina a on sam wraz z przyjacielem Chesterem szuka rozwiązania zagadek, które po sobie zostawił.
Brawa dla autorów za pomysł. Oryginalna i zachęcająca tematyka, niestety nie do końca rozwinięta. Głównym i chyba jedynym minusem utworu jest monotonność. Niby się dużo dzieje, ale czytelnik tego nie odczuwa, dopiero kiedy zbliżamy się coraz bliżej do końca, jest coraz więcej wydarzeń, a zarazem mamy coraz większą ochotę na więcej.
"Tunele" to głównie powieść przygodowa, jednak nie tylko. Rodzina Burrows'ów została wykreowana w dość dziwny, a zarazem imponujący sposób. Will wraz z ojcem mają wielką pasję do archeologii, zawsze trzymają się razem, matka - fanka telewizji nie ma czasu na nic innego. Całe dnie i noce spędza przy swoim ulubionym wynalazku . Siostra chłopca, Rebeka, jest postacią, do której na początku poczułam żal. Całe dnie zajmuje się domem, robiąc to, co należy do obowiązków dorosłych. To ona robi zakupy, pranie, sprzątanie, rachunki. Rodzinna atmosfera jest przedstawiona w dość niepokojący sposób, i niejednokrotnie dziwiłam się, że się jeszcze nie rozbiła.
Mimo iż, tak jak napisałam jest to dość monotonny utwór, zasługuje na polecenie. Odnajdujemy w nim niespodziewane zwroty akcji oraz obiecujące zakończenie, będące wielkim zaskoczeniem. Może i jest zwykłym czytadłem, ale każdy czytelnik z pewnością znajdzie tu coś, co mu przypadnie do gustu. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak chwycenie za kolejny tom autorstwa pana Gordona i Williamsa.
Do "Tuneli" zachęciła mnie głównie okładka i opis. Panowie Gordon i Williams zostali odkryci przez Cunninghama, który ''wypatrzył'' J.K. Rowling, twórczynię Harry'ego Pottera, co tylko zaostrzyło mój apetyt na ten utwór. Intrygująca, fascynująca, ciekawa książka - z pewnością z takimi odczuciami zabierałam się za czytanie. Co z tego wyszło ? O tym za chwilę.
"Tunele"...
2011-06-28
Od niedawna zaczęłam się przekonywać do polskich autorów. Nie żeby od razu ich pokochać, jednak zaczęłam doceniać to, że nawet w Polsce są ludzie, którzy potrafią napisać coś, czego czytanie sprawia innym niezmierną przyjemność. Do takich osób zaliczam panią Zofię Staniszewską, której debiutancka powieść "Czarownica z Radosnej" wywołała u nie nieraz uśmiech i miłe uczucie w sercu.
Utwór opowiada historię Jagody, instruktorki jazdy konnej, która mieszka wraz z dwojgiem dziec- Joaśą i Jasiem na wsi. Zofia Staniszewska, mimo iż skupia się właśnie wokół tej postaci,jej rodziny oraz przyjaciół, zagłębia się w każdego bohatera na inny sposób. Tak więc poznajemy Astronoma, Magda, Age, Lusie, Rudzielca, Starą Ryśkową i wiele innych osób, które podczas czytania do się polubić. Dodatkowo akcja w pewnym momencie przypomina, powiem to słowami jednego z bohaterów utworu, Rudzielca, dramat obyczajowy z elementami sensacyjnej komedii. Dzieje się dużo, jednak wszystko toczy się tak, jak na zwykłej, zapomnianej przez Boga, małej wsi.
Co mi się najbardziej podobało w utworze? Opowieści, które opowiadała Jagoda, oraz opisy miejsc. Czytając je, można było poczuć podmuch świeżego powietrza, promienie słońca błądzące po twarzy, czuło się wszechogarniającą zieleń i błogą radość. Teraz, wracając do baśni, każda miała w sobie przesłanie, mówiła o czym innym. O miłości, przeznaczeniu, stracie, rozczarowaniu. Mimo iż z pozoru smutne,pałały optymizmem i nadzieją,. Czytając je wracałam do czasów dzieciństwa, kiedy siadałam z mamą na trawie, a ona opowiadała mi różne historie.
Książka, z którą łatwo zapomnieć o upływie czasu. Autorka bardzo rozbudowała niektóre wątki (przede wszystkim miłosny). Widać, że sporo zainwestowała w opisy stanów emocjonalnych bohaterów, tajemnice, szczyptę kryminału. Och, niepodobne byłoby tu nie wspomnieć o atucie, jakim jest używanie przez panią Staniszewską gwary ludowej. Polecam wszystkim, którzy lubią tego typu powieści, bądź po prostu chcą się zrelaksować. Mi osobiście utwór przypomniał o tym, ile może znaczyć połączenie z natura i świeżym powietrzem, zamiast wiecznego przesiadywania przed komputerem. Idealna lektura na zimowe wieczory przy kominku, bądź upalne, letnie dni na hamaku. Polecam.
Od niedawna zaczęłam się przekonywać do polskich autorów. Nie żeby od razu ich pokochać, jednak zaczęłam doceniać to, że nawet w Polsce są ludzie, którzy potrafią napisać coś, czego czytanie sprawia innym niezmierną przyjemność. Do takich osób zaliczam panią Zofię Staniszewską, której debiutancka powieść "Czarownica z Radosnej" wywołała u nie nieraz uśmiech i miłe uczucie w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-03-29
Cassandra Clare to już od dłuższego czasu moja ulubiona pisarka. Chylę jej czoła za stworzenie Trylogii "Darów Anioła" oraz postaci takiej jak Jace, co musiało być nie lada wyzwaniem. Kiedy dowiedziałam się o "Mechanicznym aniele" szczerze zastanawiałam się, czy ją czytać. Doszłam do wniosku, że autorka nie da rady dotrzymać poziomy Darom Anioła i, jak zwykle zresztą, martwiłam się niepotrzebnie.
"Mechaniczny anioł" jest pierwszą książką z serii "Diabelskie maszyny", będącej prequelem wcześniejszej trylogii "Dary anioła".Tess dopiero co przypłynęła do Londynu do brata, jednak to nie on wita ją w porcie, a Mroczne Siostry, które zabierają ją do tajemniczego domu, w którym zostaje uwięziona. Poznaje osoby, które według niej powinny być jedynie wytworem wyobraźni i dowiaduje się, że nic nie jest takie, jakie się jej wydawało...
Cassandra Clare już od dawna zachwyca mnie stylem i sposobem pisania. Do jej książek podchodzi się z nieskrywaną przyjemnością i ochotą na więcej i więcej. Jak w każdej lekturze wychodzącej spod jej ręki obowiązkowo jest obecna wartka akcja, która miesza się z miłością między bohaterami, w tym przypadku niemal równie zawikłaną jak w Trylogii Darów Anioła.
Tessa, której przydzielono narrację, była postacią, której nie dało się nie współczuć, a jednak w niektórych momentach wydawała mi się dziecinna, jednak tłumaczyłam to sobie czasami, jakie ukazane były w "Mechanicznym aniele". Anglia za czasów wiktoriańskich naznaczona była raczej rygorystycznym podejściem do obowiązków kobiet i wpajaniem im, że jedynie wyjście za mąż za kogoś bogatego i poświęcenie mu się całkowicie jest dobre dla płci pięknej.
Postacie, które okazały się dla mnie najbardziej wyrazista? Will i Jem. Oczywiste było dla mnie, że pisarka stworzy postacie chłopców silnych, z przeszłością, a zarazem delikatnych. Will i Jem należą do tego typu. Są pełni tajemnic i niezwykłości, dzięki temu książka nabiera charakteru i jest jeszcze bardziej wartościowa. Co prawda wystąpiła jeszcze Jassemine, w której na pozór odnajdywało się jedynie próżność i głupotę, a w chwilach prawdziwego zagrożenia ukazywała, że należy do nefilim.
Coś co mnie najbardziej zaskoczyło? Krótki, jednak niezmiernie ważny epizod z aniołkiem, który był tak jakby amuletem Tessy. Co prawda wydało mi się to zbyt baśniowe i magiczne, jednak stwarzało niezwykłą atmosferę. Jestem pewna, że w kolejnych tomach, ten naszyjnik okaże się ważnym elementem.
Podsumowując, z całą pewnością jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów twórczości Cassandry Clare. Mimo, że "Mechaniczny anioł" nie zachwycił mnie tak jak Trylogia "Darów Anioła", nie mogę jej za to winić. W końcu bardzo trudno jest napisać dzieło równe poprzednim tejże autorki, oraz wykreować postacie, takie jak Jace, wyraziste, idealne pod każdym względem, a zarazem tak ludzkie i pełne uczuć. Tak więc polecam tą lekturę wszystkim, gdyż z całą pewnością nie można przejść obok niej obojętnie.
Cassandra Clare to już od dłuższego czasu moja ulubiona pisarka. Chylę jej czoła za stworzenie Trylogii "Darów Anioła" oraz postaci takiej jak Jace, co musiało być nie lada wyzwaniem. Kiedy dowiedziałam się o "Mechanicznym aniele" szczerze zastanawiałam się, czy ją czytać. Doszłam do wniosku, że autorka nie da rady dotrzymać poziomy Darom Anioła i, jak zwykle zresztą,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-12-29
"Szeptem" to debiut literacki Becci Fitzpatrick, który od razu znalazł się na liście bestsellerów "The New York Times". W bibliotekach aż roi się od wampirów i wilkołaków, ale książkę o upadłych aniołach czytam dopiero po raz drugi. Jest to stosunkowo nowy "gatunek" na rynku polskim, na którym jak wspomniałam przeważają krwiożercze bestie. I jak się przekonałam, dużo ciekawszy.
Nora Grey to zwykła uczennica, marząca o idealnej szkole. Swoje smutki i radości dzieli z przyjaciółką od serca, Vee. Uczy się wspaniale, ma dobre kontakty z matką, wspaniałą przyjaciółkę.Wszystko toczy się po jej myśli... aż do pewnego dnia. Poznaje tajemniczego i mrocznego Patcha. Od tamtej chwili jej świat zmienia się diametralnie. Ktoś ją śledzi i próbuje zabić, a ona coraz bardziej zakochuje się w Patchu. Nie wie jednak jak straszna jest jego przeszłość....
Ostatnią książkę, którą czytałam z takimi wypiekami na twarzy była chyba Trylogia "Darów Anioła" Cassandry Clare, przez którą brnęłam prawie rok temu. "Szeptem" uzależnia. Od tego utworu wprost nie można się oderwać. Cały czas się coś dzieje.Momentami zapominałam nawet, że czytałam książkę. Autorka postarała się o realistyczność i wciągnięcie czytelnika do świata Nory. "Szeptem" czyta się niezwykle przyjemnie, cały czas zmusza nas do odgadywania kolejnych wydarzeń. Podziwiam panią Fitzpatrick za jej wyobraźnie i umiejętność trzymania czytelnika w napięciu do ostatniej strony.
Najciekawszą postacią tej książki z pewnością był Patch. Mroczny, tajemniczy, arogancki, uroczy a zarazem przystojny. I jak tu się nie zakochać ? Od początku oczywiście wiadomo, że to on jest aniołem, jednak wydarzenia z nim związane mogą naprawdę zaskoczyć. Prawie do końca był owiany mgłą tajemnicy i praktycznie nic się o nim nie dowiedzieliśmy, oprócz tego, co było można wywnioskować z rozmów między nim a Norą. TU należy wspomnieć, że autorka zawarła mało informacji o aniołach. Znajduje się w niej jedynie artykuł prasowy i mała wzmianka o ich umiejętnościach.
W tym miejscu należy także wspomnieć o okładce. Bezpośrednio nawiązuje do treści i jest jak dla mnie oszałamiająca :) Przykuwa wzrok, a z własnego doświadczenia wiem, że dużo osób patrzy najpierw na szatę graficzną.
Podsumowują, w świecie, w którym władzę przejęły wampiry, wilkołaki i czarownice "Szeptem" może być wspaniałą odskocznią . Czyta się ją z niesamowitym zainteresowaniem. Osobiście już nie mogę się doczekać premiery drugiej części przygód Nory i Patcha pt. "Crescendo", która odbędzie się 5 stycznia. Książka może być wspaniałą chwilą odpoczynku od zwykłych, codziennych zadań, tylko uwaga: ona uzależnia :) !
"Szeptem" to debiut literacki Becci Fitzpatrick, który od razu znalazł się na liście bestsellerów "The New York Times". W bibliotekach aż roi się od wampirów i wilkołaków, ale książkę o upadłych aniołach czytam dopiero po raz drugi. Jest to stosunkowo nowy "gatunek" na rynku polskim, na którym jak wspomniałam przeważają krwiożercze bestie. I jak się przekonałam, dużo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-01-06
"Crescendo" to jedna z nielicznych premier książkowych, wyczekiwanych przeze mnie z niecierpliwością w 2011 roku. Becca Fitzpatrick nieodwołanie zaskarbiła sobie moje serce, już dzięki jej poprzedniej powieści, "Szeptem". Jako, że "Crescendo" otrzymałam od Wydawnictwa Otwartego jeszcze przed premierą, byłam wprost wniebowzięta i od razu za nią chwyciłam. Należy powiedzieć, że nie zawiodłam się nawet w najmniejszym stopniu.
Książka jest kontynuacją losów Patcha i zakochanej w nim po uszy Nory. Są razem szczęśliwy, aż pewnego dnia wszystko się zmienia. Chłopak zaczyna "odwiedzać" jej najgorszego wroga - Marcie Millar, która jest z tego powodu bardzo szczęśliwa i na każdym kroku stara się o tym przypominać Norze. Na światło dzienne wychodzą zaskakujące informacje o śmierci jej ojca, a jej samej grozi niebezpieczeństwo. W dodatku nie wie, czy nadal może ufać Patchowi...
Porównując "Crescendo" z poprzednią częścią, dużo więcej się tu dzieje. Niespodziewane zwroty akcji, okryte mgłą tajemnicy to z pewnością to, czym autorka ujmuje każdego czytelnika. Najbardziej zaskakujące jest zakończenie. Już myślałam, że wszystko się ułożyło i jest OK, a tu nagły zwrot akcji, który kompletnie mnie zszokował. Jednak nie trzeba się przejmować, bo to jednocześnie zapowiedź trzeciej części przygód Nory i Patcha, na którą przyjdzie nam zapewne poczekać do następnego roku. Jestem pewna, że i tym razem pani Becca Fitzpatrick mnie nie zawiedzie. Słowa, które najlepiej charakteryzują "Crescendo"? Tajemniczość, zazdrość, miłość, namiętność, bójki, ciemne zaułki i typy spod ciemnej gwiazdy. Poznajemy kilku nowych bohaterów, którzy nie zawsze są tymi dobrymi, ale nie należy wierzyć pozorom... Dodatkowo jesteśmy świadkami wewnętrznej zmiany, jaka zachodzi w Norze pod wpływem nieoczekiwanych zdarzeń.
Autorka pisze językiem, którym zaskarbiła sobie serca fanów na całym świecie. Jest jedną z najlepszych, współczesnych pisarek literatury młodzieżowej, która nie tylko przelewa słowa na papier. W jej książkach czuć pasję i zamiłowanie do tego, co robi. Dzięki temu jej książki są takie magiczne. Utwór czyta się niesamowicie szybko, jest wciągający i tak jak poprzedni, uzależnia :)
Podsumowując, "Crescendo" jest dużo bardziej atrakcyjną lekturą niż "Szeptem". Każdemu z pewnością przypadnie do gustu. Utwór serdecznie wszystkim polecam, gdyż jest zaskakujący i czyta się go z wypiekami na twarzy. Z pewnością książka należy do tych, które na zawsze zapadają w pamięci i z przyjemnością się do nich wraca nawet po pewnym czasie. Jeśli ktoś ma ochotę na mnóstwo przygód, wartką akcję i tajemniczość wprost musi sięgnąć po ten utwór.
"Crescendo" to jedna z nielicznych premier książkowych, wyczekiwanych przeze mnie z niecierpliwością w 2011 roku. Becca Fitzpatrick nieodwołanie zaskarbiła sobie moje serce, już dzięki jej poprzedniej powieści, "Szeptem". Jako, że "Crescendo" otrzymałam od Wydawnictwa Otwartego jeszcze przed premierą, byłam wprost wniebowzięta i od razu za nią chwyciłam. Należy powiedzieć,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2011-12-01
Usiądź wygodnie i zamknij oczy. Gotowy? Zabiorę Cię w niezwykłą podróż w przeszłość. W podróż do dzieciństwa. Co widzisz? Babcią, która piecze ciasto? Dziadzia opowiadającego Ci o swoim dzieciństwie? A może rodziców, którzy czytają Ci bajki? Ach, bajki... O dzielnych rycerzach i pięknych księżniczkach, zamieszkujących wysokie wieże. Wśród setek opowieści opowiadanych mi co wieczór najlepiej zaryła mi się w pamięci jedna, szczególna. "Czerwony Kapturek". Należy pamiętać, że każda bajka, nawet na najbardziej magiczna ma w sobie ziarno prawdy. Chciałbyś je ze mną odkryć na nowo? A więc zapraszam Ci w niezwykłą podróż z "Dziewczyną w czerwonej pelerynie" Sarah Blakley-Cartwright, dzięki której na nowo odkryjesz baśń z dzieciństwa...
"Dziewczyna w czerwonej pelerynie" jest współczesną bajką dla dorosłych. Przedstawia ona losy Valerie, młodej dziewczyny zamieszkującej średniowieczną wioskę. Jak przystało na "Czerwonego Kapturka" ma ona babcię, która zamieszkuje w chatce w lesie. Wydawałoby się, że to normalna, szczęśliwa rodzina zamieszkująca prostą, niczym się nie wyróżniającą wioskę. Prawda jednak jest inna. Mieszkańcy muszą raz w miesiącu składać ofiarę Wilkowi. Do tej pory były to zwierzęta, lecz odkąd Wilk zaatakował człowieka, wszystko się zmienia. Dodatkowo walkę o Valerie toczą dwaj chłopcy: Peter i Henry. Pierwszy z nich został przed laty wygnany z wioski, natomiast drugi jest bogatym, przystojnym i dobrym synem kowala. Którego z nich wybierze Valerie? I kto skrywa się pod skórą Wilka?
"- Jakie ty masz wielkie oczy, babciu – zauważyła Valerie ze spokojem. Zobaczyła, że rysy twarzy babci wyglądają na głębsze i wyraźniejsze. Czuła się tak, jak czasem gdy zbyt szybko wypiła za dużo wody: pusta i pełna zarazem, i oszołomiona.
- Żeby cię lepiej widzieć, moja droga – odpowiedziała babcia nieco przytłumionym głosem.
Jej uszy także sterczały spod potarganych włosów, dziwnie szpiczaste.
- Jakie ty masz wielkie uszy babciu.
- Żeby cię lepiej słyszeć moja droga.
Gdy babcia wypowiadała te ostatnie słowa, nareszcie odsłoniła zęby – och, co za zęby. Wydawały się dłuższe i ostrzejsze niż zwykle.
- Jakie ty masz wielkie zęby babciu.
- Żeby cię łatwiej pożreć moja droga…
Babcia skoczyła na nią i…”
Szczerze powiedziawszy zdziwiłam się, gdy się dowiedziałam, że utwór jest napisany na podstawie scenariusza. Na szczęście nie oglądałam filmu, więc nie odcisnęło się to na mojej opinii o książce. Czyta się ją niezmiernie szybko i przyjemnie, jednak czytając "wprowadzenie" spodziewałaś się po tej lekturze czegoś więcej. Akcja jest wartka a wątek miłosny rewelacyjny. Co prawda postacie nie się zbyt dobrze wykreowane. Autorka ujednoliciła je. Każdy bohater jest wzorowany na poprzednim.
Spodziewałam się narracji pierwszoosobowej, więc niespodzianką były różne punkty widzenia. Co prawda, można było dzięki temu wgłębić się w postacie książkowe, poznać ich uczucia i ich prawdziwe "ja". Dużym plusem jest to, jak Sarah Blakley-Cartwright wodziła za nos czytelnika. Za każdym razem, gdy już byłam pewna:"Tak, to on/ona jest Wilkiem", okazywało się, że nie mam racji. Dopiero w ostatnim rozdziale, do którego podążałam z zapartym tchem, dowiadujemy się straszliwej tajemnicy prawdziwego pochodzenia Wilka.
Do tego wszystkiego pojawia nam się motyw fanatycznego ojca Salomona, wynajętego do pozbycia się Wilka. Jest on gotowy by torturować niewinnych ludzi, a nawet ich zabijać. Zależy mu na jednym - zgładzeniu Wilka.
Pomimo wszystko autorka pisze naprawdę lekkim piórem, dzięki czemu nie zanudza czytelnika. Motyw miłosny wciąga niesamowicie i cały czas towarzyszą nam emocje - a co jeśli to Peter jest Wilkiem? Czy on i Valerie będą razem? Pójdzie ona za sercem czy też rozumem? Te i wiele innych pytań przewija się przez głowę czytelnika podczas całej lektury. Muszę tu również wspomnieć o szacie graficznej, która jest niesamowita nie tylko na zewnątrz, ale także w środku. Utwór ma w sobie to coś i jest idealny dla odprężenia i powrócenia w beztroski, magiczny świat baśni...
Usiądź wygodnie i zamknij oczy. Gotowy? Zabiorę Cię w niezwykłą podróż w przeszłość. W podróż do dzieciństwa. Co widzisz? Babcią, która piecze ciasto? Dziadzia opowiadającego Ci o swoim dzieciństwie? A może rodziców, którzy czytają Ci bajki? Ach, bajki... O dzielnych rycerzach i pięknych księżniczkach, zamieszkujących wysokie wieże. Wśród setek opowieści opowiadanych mi co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„(...) bardzo łatwo jest stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze.”*
Pamiętam doskonale, jak zaczęła się moja przygoda z książką. Chodziłam wtedy do 3 klasy szkoły podstawowej i razem z koleżanką po raz pierwszy wybrałyśmy się do biblioteki publicznej. Wchodząc do niewielkiego pomieszczenia wypełnionego regałami pełnymi książek zaparło mi dech. Tyle utworów w jednym pokoju, a wszystkie mogą trafić w moje ręce! Szperając między półkami, co zajęło mi nie licząc około godziny czasu, natrafiłam na półkę z utworami J.K. Rowling. Seria o Harrym Potterze już wtedy figurowała na liście bestsellerów New York Timesa. Od razu chwyciłam za pierwsze dwa tomy. Kiedy wróciłam do domu położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać... W tamtym momencie słowa "czas" i "miejsce" całkowicie straciły dla mnie znaczenie. Liczyłam się tylko ja i książka. Razem z bohaterami byłam w Hogwarcie, odwiedzałam chatkę Hagrida czy też chadzałam do Zakazanego Lasu. Od tamtej pory minęło osiem długich lat. Jestem prawie dwukrotnie starsza, a los Harrego, Hermiony i Rona już dawno został przesądzony. Mimo tego dopiero dwa lata temu przestałam czytać co wakacje na nowo serię o chłopcu, który przeżył. Od kiedy zamknęłam "Harrego Pottera i Insygnia Śmierci" byłam pewna, że już nie trafią do moich rąk utwory podobne do tych, które wyszły spod pióra pani Rowling. Jakże przewrotny jest los! Dokładnie sześć lat po mojej pierwszej wizycie w bibliotece natrafiłam w niej na "Miasto kości" Cassandry Clare. Muszę przyznać, iż nie był to wybór "prosto z serca", a raczej łyknięcie prostego chwytu marketingowego. Pierwszy tom "Darów Anioła" otworzył coś w rodzaju nowego rozdziału w moim życiu. Poczułam, jakby w mojej głowie przekręcił się kluczyk i otworzył wspaniałe, aczkolwiek dawno nie używane drzwi do mojej wyobraźni. Na nowo znalazłam się w świecie pełnym barw, w którym mogłam stać się dowolnym bohaterem bądź swobodnym obserwatorem wydarzeń. Powróciły wspomnienia, kiedy to po raz pierwszy zatopiłam się w "Harrym Potterze i Kamieniu Filozoficznym". Wszystko nabrało kolorytu, wszystko oprócz czasu, który płynął już nie moim nurtem...
„Kochać to niszczyć, a być kochanym, to zostać zniszczonym”
"Miasto kości" zawładnęło moimi myślami na dobre. Długo po zamknięciu pierwszego tomu nie mogłam opędzić się od natrętnych myśli:"co będzie dalej"?. Niemal słyszałam trybiki kręcące się jak oszalałe w mojej głowie i próbujące za wszelką cenę odnaleźć odpowiedź na to pytanie. Nie spodziewałam się, że jakakolwiek książka będzie w stanie wzbudzić we mnie takie emocje.
Główną bohaterką utworu jest Clarissa Fray, zwyczajna nastolatka. Nigdy nie poznała swojego ojca, który umarł przed jej narodzinami, ale może liczyć na wsparcie Luke'a, przyjaciela jej matki, oraz Simona, z którym zna się od dziecka. Przypadkiem w Pandemonium dziewczyna zauważa nastolatków, którzy mają przy sobie broń. Dziwniejsze jest to, że Simon, ani nikt z obecnych w klubie ich nie dostrzega. Idąc za nimi do magazynu spotyka Jace'a, Izzy oraz Aleca i poznaje świat Nocnych Łowców - wojowników stworzonych do zabijania demonów. Niedługo po tym wydarzeniu znika matka dziewczyny, a jedynymi osobami, które mogą pomóc dziewczynie w jej odnalezieniu są niebezpieczny Jace, piękna Isabell oraz skryty i wrogi Alec. Dzięki nim Clary wkracza do Świata Cieni i poznaje prawdę o sobie i swoim pochodzeniu.
„-W przyszłości, Clarisso, może byłoby rozsądnie wspomnieć, że masz już mężczyznę w swoim łóżku, żeby uniknąć takich niezręcznych sytuacji - powiedział.
-Zaprosiłaś go do łóżka? - spytał Simon, wstrząśnięty.
-Śmieszne, co? - rzucił Jace - Przecież wszyscy byśmy się nie zmieścili.
-Nie zapraszałam go do łóżka - warknęła Clary. - Po prostu się całowaliśmy.
-Tylko całowaliśmy? - Ton Jace'a był pełen udawanej urazy. - Tak szybko zapomniałaś o naszej miłości? -Jace... Urwała, dostrzegłszy złośliwy błysk w jego oczach. Nagle poczuła ciężar na żołądku. -Simon, jest już późno - powiedziała ze znużeniem. - Przykro mi, że cię obudziliśmy.
-Mnie również. - Wkroczył dumnie do sypialni i zatrzasnął za sobą drzwi.”
Od pierwszego zdania wiedziałam, że ta lektura będzie czymś innym, powiewem świeżości na opanowanym wówczas przez wampiry rynku książek. Cassandra Clare stworzyła wspaniały, niepowtarzalny świat, w którym Nocni Łowcy strzegli Porozumień i Prawa, a także karali wykroczenia wilkołaków, wampirów, fearie czy czarowników. W książce została użyta narracja trzecioosobowa, przez co poznajemy każdego bohatera na równi, zostajemy wtajemniczeni w ich uczucia. Bohaterzy są wspaniale skonstruowani, każdy ma swoją własną historię, odrębny charakter i sekret, którego nie chce ujawnić.
Akcja toczy się bardzo szybko a jednocześnie jest opisana szczegółowo. Czytanie nie nudzi, a wręcz przeciwnie, z każdą stroną chce się więcej i więcej. Poznajemy sekrety rodzinne Clary, czujemy frustrację, gniew a także miłość bohaterów. Niesamowity klimat, zaskakujące zwroty akcji i takie samo zakończenie. Autorka ma dopracowany warsztat i umie posługiwać się słowem, przez co czujemy się uczestnikami zdarzeń; razem z Clary, Jace'm i rodzeństwem Lightwoodów stawiamy czoła niebezpieczeństwu, wybieramy komu wierzyć, a kogo unikać.
Nie byłabym sobą, gdybym nie poświęciła osobnego akapitu Jace'owi. W tym chłopcu jest wszystko to, co kocham. Złośliwy, arogancki, sarkastyczny, o wysokiej samoocenie. Co prawda dla niektórych może nie brzmi to dobrze, ale kiedy przeczytacie utwór, będziecie wiedzieli co mam na myśli. W moich wyobrażeniach jest on wulkanem uczuć, które skrywa za wybudowanym przez siebie murem. Nie mogę znaleźć słów, by go opisać zgodnie z moimi odczuciami. Jak dla mnie jest on "nieidealnie idealny". Mogę jedynie wam zdradzić, że z każdym kolejnym tomem jest on coraz idealniejszy!
Zdaję sobie oczywiście sprawę z tego, że ilu jest ludzi, tyle opinii. Uważam jednak, że każdy fan fantasty bez wahania powinien sięgnąć po tę pozycję. Jeśli macie ochotę oderwać się na kilka godzin od nudnej, szarej rzeczywistości, koniecznie zastanówcie się nad nabyciem pierwszego tomu "Darów Anioła". „Miasta Kości” nie da się opisać w kilkuset wyrazach, bo to niewykonalne i obraźliwym byłoby stwierdzenie, że w istocie możliwe. Mimo że czytałam tę już kilkanaście razy to nie dopatrzyłam się w niej defektu czy skazy, a wciąż jestem zaskakiwana i mam jedynie ochotę na więcej i więcej. Ten utwór powalił mnie na kolana wszystkim, rozpoczynając od oprawy graficznej, a kończąc na spisie treści. Jedynym rozczarowaniem jakie przeżyjecie będzie to, gdy przeczytacie ostatnie i zdanie i powiedziecie:"co? koniec? przecież dopiero zacząłem/am!". Nie martwcie się, bo się nie zawiedziecie.
* wszystkie cytaty pochodzą z książki
„(...) bardzo łatwo jest stracić wszystko, co uważało się za dane na zawsze.”*
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPamiętam doskonale, jak zaczęła się moja przygoda z książką. Chodziłam wtedy do 3 klasy szkoły podstawowej i razem z koleżanką po raz pierwszy wybrałyśmy się do biblioteki publicznej. Wchodząc do niewielkiego pomieszczenia wypełnionego regałami pełnymi książek zaparło mi dech. Tyle utworów w...