-
Artykuły
Najlepsze książki o zdrowiu psychicznym mężczyzn, które musisz przeczytaćKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Sięgnij po najlepsze książki! Laureatki i laureaci 17. Nagrody Literackiej WarszawyLubimyCzytać2 -
Artykuły
„Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy”. Wygraj książkę i box z gadżetamiLubimyCzytać13 -
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać7
Biblioteczka
2024-04-17
2021-09-18
2021-02-19
2021-02-17
2020-11-18
2020-10-04
2020-07-05
2014-02-15
2020-03-11
2020-02-27
2015-06-14
2020-01-25
Świetne połączenie parodystycznego niekiedy kryminału z tradycyjną, rosyjską klasyką. Silne, histeryczne wręcz namiętności, masa alkoholu i wątek zbrodni- to się nie mogło nie udać. Dodatkowy plus za bardzo fajną zagrywkę umieszczenia jakby "książki w książce"- coś jak uproszczona wersja "Rękopisu znalezionego w Saragossie" (polecam, kto nie czytał).
Naprawdę ciężko się było od tej książki oderwać- jeszcze się styczeń nie skończył, a już mam mocnego pretendenta do książki roku.
I może by się czasem przydały głębsze analizy psychologiczne bohaterów, ale to takie czepialstwo dla zasady. Jak na powieść wydawaną w odcinkach, w jakimś gazetowym szmatławcu, to książka jest zdumiewająco dobra. Albo ja mam niedobór rosyjskiej klasyki ostatnio.
Świetne połączenie parodystycznego niekiedy kryminału z tradycyjną, rosyjską klasyką. Silne, histeryczne wręcz namiętności, masa alkoholu i wątek zbrodni- to się nie mogło nie udać. Dodatkowy plus za bardzo fajną zagrywkę umieszczenia jakby "książki w książce"- coś jak uproszczona wersja "Rękopisu znalezionego w Saragossie" (polecam, kto nie czytał).
Naprawdę ciężko się...
2019-09-23
Niepotrzebnie po męczarniach z "Doktorem Faustusem" dałem Mannowi drugą szansę. Wyszła z tego "książka" będąca zbitką monologów, bardzo mętnego filozofowania i niezdrowego podniecenia na temat choćby leżaka, koca, czy codziennego mierzenia temperatury.
Główny protagonista w mojej ocenie nieco bardziej zjadliwy, niż Adrian Leverkühn, ale trudno żeby było inaczej, skoro bohater "Doktora..." najlepiej by zrobił strzelając sobie w łeb na trzeciej stronie tamtego kloca.
Fabuły jako takiej nie ma, co dla niektórych może być zaskoczeniem (dla mnie nie było), ale trzeba się przygotować na uber beznadziejne zakończenie, swoją bezczelnością i "odczapizmem" będące w ścisłej czołówce literackiej "klasyki".
Chciałbym żeby mi ktoś wyjaśnił po ludzku, najlepiej prostymi słowami po polsku, jaki jest powód zachwycania się tą kobyłą, ale mam wrażenie, że się nie doczekam. Coś jak ostatnie wydarzenie którego byłem świadkiem: facet twierdził, że medytacją potrafi oddzielić się od ciała- a kto nie wierzy, albo uzna to za bełkotliwe bzdury, ten kretyn i plebs.
Tu, myślę, jest podobnie: koniunkturalnie ludzie jarają się Mannem, bo "nie wypada" inaczej. Ten sam przypadek co z "Ulissesem"- nie dam sobie wmówić, że 90% czytelników tych książek, to uduchowione istotki które z rozkoszą spijają każde bełkotliwe zdanie autorów.
Może, MOŻE "Czarodziejska góra" byłaby bardziej przyswajalna jako audiobook, ale nie ma się co nad tym dłużej zastanawiać, bo jej lektura jest jakąś formą masochizmu i dobrowolnej kary.
Niepotrzebnie po męczarniach z "Doktorem Faustusem" dałem Mannowi drugą szansę. Wyszła z tego "książka" będąca zbitką monologów, bardzo mętnego filozofowania i niezdrowego podniecenia na temat choćby leżaka, koca, czy codziennego mierzenia temperatury.
Główny protagonista w mojej ocenie nieco bardziej zjadliwy, niż Adrian Leverkühn, ale trudno żeby było inaczej, skoro...
2019-08-13
2019-02-15
2019-02-26
2019-02-24
2019-02-14
Są książki, przy których nawet nie docierasz do połowy, a już wiesz, że postawisz 10/10. Są takie, które stanowią swego rodzaju kamień milowy w twojej czytelniczej podróży i stają się wyznacznikiem w swoim gatunku. Są też takie, z którymi jest taki problem, że nie sposób opisać jak bardzo ci się podobały- brzmi banalnie, ale naprawdę ciężko znaleźć odpowiednie słowa i zwroty na opisanie emocji, jakie tobą targały. Jasne, można wymienić zalety, ale jak określić to "coś"?
Tak jest w tym wypadku. Kompletnie nie wiem jak zebrać słowa do kupy, żeby ta opinia w miarę sensownie wyglądała i miała jakąkolwiek wartość. Więc pewnie jak zwykle wyjdzie mi niezbyt ciekawie.
Przenikanie się światów, oniryzm, są w tej książce ważne i pełnią szczególną rolę. Do tego stopnia, że gdy czytamy perypetie Atanazego Pernata i śledzimy jak rozwija się jego "śledztwo", to zapominamy, że to wszystko jest.. snem poznanego w pierwszym podrozdziale narratora. Fabuła i jej otoczka, cała ta scenografia praskich uliczek, jest do gruntu przepojona magią. Okultyzm, kabała, mistyka, żydowskie mity i legendy- to wszystko dodaje tej pozycji niebywałego uroku, tworząc coś z grubsza przypominającego bardzo mroczną i bardzo skomplikowaną baśń.
Postacie nie odbiegają jakościowo od fabuły; niezależnie od tego, czy pojawiają się często, czy mają do odegrania tylko małą rólkę. Przy wielu z nich wypada się zastanowić, kim oni są tak naprawdę, poza oficjalną otoczką- to sprawia, że przykuwają uwagę czytelnika jeszcze bardziej, zmuszają do wyławiania z tekstu fragmentów pozornie bez znaczenia, które są wodą na młyn domysłów. Czy mistrz Pernat jest tylko wycinaczem kamei? Jak wytłumaczyć te wszystkie zjawiska, których właśnie on jest świadkiem i właśnie z nim się bezpośrednio łączą?
Wątpliwości jest ogrom, potencjalnych rozwiązań równie wiele, a najlepsze jest to, że sam Atanazy równie gorąco jak czytelnik, pragnie się tego dowiedzieć. A archiwista Hillel? Często daje głównemu bohaterowi do zrozumienia, że jego wiedza o Atanazym jest naprawdę duża i nie ogranicza się do sfery widzialnej. A przecież jest jeszcze sporo innych postaci, u każdej z nich można się tego drugiego dna doszukiwać.
No dobra, mamy odfajkowaną mistykę- ale co z grozą i surrealizmem? W końcu często się mówi, że autor wzorował się na Poem, a w temacie urzędniczej groteski, był dla odmiany idolem Kafki. Rzeczywiście, styl w jakim Meyrink i Kafka opisują absurdalne sytuacje związane z biurokracją, nadając jej cechy wręcz demoniczne, jest u obu niemal identyczny- w "Golemie" widać to świetnie w trzeciej części książki.
Natomiast w temacie grozy, to (narażę się wielbicielom Poego) smutny Amerykanin może Meyrinkowi buty czyścić. Formy wyrazu są te same, nie tu nie stawia na epatowanie brutalnością, aby wywołać strach, ale coś na kształt niepokoju odczuwałem tylko przy lekturze książki Szatana z Pragi. Warto zauważyć, jak bardzo różnią się od siebie "Golem" od takiego "Szatana w Goraju" Singera- dzieli je raptem 20 lat, obie są napisane przez ludzi przesiąkniętych żydowską mistyką, u obu świat duchowy, kabała, grają ogromną rolę, obie też mają pośredni cel w wywołaniu lęku, a jednak sposób osiągnięcia tego celu, jest diametralnie różny.
Jak widać, z podanej powyżej czwórki pisarzy, dwóch zyskało międzynarodową sławę, jeden Nagrodę Nobla, a o Meyrinku właściwie zapomniano.
Zdaję sobie sprawę z tego, że sporo mi w tej książce umknęło, że jest tu ogrom aluzji, dwuznaczności, których nie da się wyłapać bez wiedzy z dziedziny kabały i żydowskich mitów, a niektóre fragment można rozumieć na kilka sposobów, co otwiera nowe tereny do interpretacji. Rzadko kiedy wracam do raz przeczytanych książek, ale "Golem" na tyle mną zawładnął, że już teraz wiem, że kiedyś do niego wrócę. Jeśli szukasz czegoś, co łączy w sobie cechy książek Singera, Kafki i Poego, to lepiej trafić nie mogłeś.
Edit: przeczytana też w 2020 roku, nadal 10/10.
Są książki, przy których nawet nie docierasz do połowy, a już wiesz, że postawisz 10/10. Są takie, które stanowią swego rodzaju kamień milowy w twojej czytelniczej podróży i stają się wyznacznikiem w swoim gatunku. Są też takie, z którymi jest taki problem, że nie sposób opisać jak bardzo ci się podobały- brzmi banalnie, ale naprawdę ciężko znaleźć odpowiednie słowa i...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to