-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-01-01
„Stoisz już na pierwszym progu, przed wejściem do niezwykłego świata albo innymi słowy: do mózgu zabójcy rządzącego się swoimi zasadami”
Akcja powieści rozpoczyna się na kilka dni przed planowanym wyjściem na przepustkę seryjnego zabójcy, przepustkę pierwszą od dwudziestu lat. W tym samym czasie w Starej Katedrze w hiszpańskim mieście Vitoria zostają odnalezione zwłoki dwojga ludzi. Zbrodnia do złudzenia przypomina te sprzed lat dwudziestu. Do rozwiązania zagadki zostaje oddelegowany inspektor Wydziału Kryminalnego profiler Unai Lopez de Ayala oraz jego koleżanka z wydziału Estibaliz Ruiz de Gauna. Para śledczych zadaje sobie pytanie czy przypadkiem jest, że zabójstwa ustały po wykryciu i skazaniu sprawcy, a teraz gdy ma on opuścić więzienie seria zabójstw została wznowiona. Ponadto zabójca poprzez media społecznościowe zaczyna kontaktować się z Unaim, a ten podejmuje decyzję o spotkaniu się ze skazanym w więzieniu...Równolegle, w retrospekcyjnych fragmentach poznajemy historię lekarza, doktora Alvaro Urbiny oraz jego pacjentki Blanci Diaz de Antonana.
Przyznam się, że obawiałam się lektury tej książki. Przede wszystkim dlatego, że od wielu miesięcy nie trafiłam na nowość z gatunku kryminał, który określiłabym mianem bardzo dobrej książki. Po drugie mam kilku pisarzy pochodzących z Hiszpanii na półce moich ulubionych i bałam się, że autorka tej powieści nie dotrzyma im kroku. Jakie było moje zdziwienie już na początku powieści, kiedy w prologu poznałam zakończenie...przynajmniej tak mi się wydawało, a mimo to historia porwała mnie tak bardzo, że nie mogłam się oderwać.
Powiedzieć, że to kryminał to za mało, tak samo jak określić tę książkę jako thriller lub powieść obyczajową. Owa książka spełnia bowiem wszystkie kryteria wyżej wymienionych gatunków. To wielowątkowa i wielowymiarowa historia. Powieść ze znakomicie wykreowanymi bohaterami, których lubimy bądź nie lubimy, ale na pewno nie pozostajemy wobec nich obojętni. Znakomite fragmenty retrospekcyjne, które mogłyby stać się kanwą niezależnej powieści. Każdy rozdział wnosi coś nowego do historii bohaterów, w każdym rozdziale czytelnik jest zaskakiwany. Wspaniały język i cudowne opisy Kraju Basków tworzą niepowtarzalny klimat tej powieści, a zakończenie...nie mogę powiedzieć. Gorąco polecam i czekam na kolejne tomy tego cyklu!
„Stoisz już na pierwszym progu, przed wejściem do niezwykłego świata albo innymi słowy: do mózgu zabójcy rządzącego się swoimi zasadami”
Akcja powieści rozpoczyna się na kilka dni przed planowanym wyjściem na przepustkę seryjnego zabójcy, przepustkę pierwszą od dwudziestu lat. W tym samym czasie w Starej Katedrze w hiszpańskim mieście Vitoria zostają odnalezione zwłoki...
„Gdyby nie on...”
Na sopockiej plaży zostają odnalezione okaleczone zwłoki młodej dziewczyny. Na miejsce zostaje wezwany prokurator Leopold Bilski. Niedługo później odkrywa związek tego zabójstwa z zabójstwem sprzed siedemnastu lat, gdzie odnaleziona ofiara była okaleczona w ten sam sposób. Matką pierwszej ofiary jest sędzia rodzinny Helena Bogucka. Okazuje się, że obie dziewczyny były do siebie bardzo podobne...
Prokurator Bilski rozpoczyna śledztwo w sprawie śmierci Martyny Kalety i pomimo sprzeciwu przełożonych, prywatne śledztwo, w sprawie śmierci Moniki Boguckiej...
Ta książka, pomimo kilku małych niedociągnięć, jest znakomicie napisana. Jej największą zaletą jest niewątpliwie nietuzinkowa fabuła i pomimo tego, że nie jest to typowy kryminał noir, jest w niej pewien pierwiastek z tego gatunku. Pewien niepokój w klimacie i smutek, który jest wszechobecny na kartach tej powieści.
Dobrze nakreślone postaci, w tym zdecydowanie wyróżniająca się wśród pozostałych postać sędzi Boguckiej. Nie wiem czy był to celowy zamysł autorki, niemniej jednak dzięki temu właśnie, książka, oprócz świetnej fabuły, niesie ze sobą głębszy przekaz.
Każdy z nas przecież zastanawiał się chociażby raz, co by było gdyby w przeszłości podjął kilka odmiennych decyzji, wybrał inną drogę, gdyby los postawił na naszej drodze innych ludzi...
Największym niedociągnięciem jest, moim zdaniem, zbyt wyraźna wskazówka w pewnym momencie fabuły odkrywająca kto jest poszukiwanym sprawcą. Taki trochę szkolny błąd, który sprawia, że zakończenia nie zaskakuje tak jak powinno. Niemniej jednak autorka do końca myli tropy i kieruje nasze podejrzenia na wiele osób. Szczegółowo także opisuje pracę patologa i prokuratora co daje wrażenie czynnego udziału w śledztwie i za to zdecydowanie duży plus.
Sięgając po tę książkę, nie spodziewałam się, że dostanę w ręce taką dobrą powieść. Myślałam, że będzie to jedna z wielu jakie ostatnio ukazują się na księgarskich półkach. A tu zaskoczenie, znakomity warsztat i świetna fabuła!
Jest to kryminalny debiut Małgorzaty Oliwii Sobczak i, Panie i Panowie, mam przeczucie, że autorka nas jeszcze niejednym zaskoczy!
Z dziką przyjemnością czekam na drugą cześć!
Dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Pisać o takich książkach to przywilej i czysta przyjemność.
„Gdyby nie on...”
Na sopockiej plaży zostają odnalezione okaleczone zwłoki młodej dziewczyny. Na miejsce zostaje wezwany prokurator Leopold Bilski. Niedługo później odkrywa związek tego zabójstwa z zabójstwem sprzed siedemnastu lat, gdzie odnaleziona ofiara była okaleczona w ten sam sposób. Matką pierwszej ofiary jest sędzia rodzinny Helena Bogucka. Okazuje się, że obie...
39-letni Borys zupełnie przypadkiem spotyka swoją byłą niespełnioną miłość, której na imię Aneta. Borys jednak zawsze nazywał ją Nietą. Nieta prosi go by towarzyszył jej w podróży do jej rodzinnego Wolina, na pogrzeb jej ojca. Borys zgadza się. Właśnie stracił pracę, z którą z resztą nie był zbyt związany, więc nic nie szkodzi by towarzyszyć Niecie w podróży. Wspólnie spędzony czas jest okazją do poznania się na nowo, nadrobienia lat kiedy nie mieli ze sobą kontaktu. Czas na przemyślenia dla obojga, dla Borysa z poczuciem beznadziejności swojego życia i dla Niety rozpamiętującej swoją ucieczkę z domu i wieloletni brak kontaktu z rodzicami.
Niestety w podróży niechcący wplątują się w aferę kryminalną...
Teoria opanowywania trwogi to, jak czytamy w przypisie, twierdzenie, że głównym źródłem motywacji dla człowieka jest doświadczenie trwogi, które jest efektem świadomości, że umrzemy.
Książka jest podzielona jakby na dwie części. Pierwsza to właściwie wewnętrzne rozważania Borysa na temat, jego zdaniem, beznadziejnego życia. Co mi się podobało w tej części, to bardzo wyczulony u autora zmysł obserwacji ludzi i sytuacji. Momentami czułam jakbym czytała to to sama mogłabym napisać, być może dlatego, że (niestety 😉😂) jestem właściwie w tym samym wieku co główny bohater (i pewnie i autor). Wiele tu opisów i bardzo długich, złożonych zdań. Wiele także trafnych porównań i ironicznych puent. Bardzo trafiło do mnie poczucie humoru, często czarnego i sarkastycznego.
W drugiej części powieści, kiedy bohaterowie popadają w kłopoty, autor jakby zapomniał o moralnych rozterkach. Przecież w czasie zagrożenia liczy się tylko to by przeżyć. Akcja nabiera tempa, a kartki powieści przewracają się same aż do momentu kiedy Borys i Nieta docierają do miejsca przeznaczenia...Tu znowu wracają przemyślenia bohaterów, powrót do przeszłości i czas na podsumowanie. Niemniej jednak zakończenie jest zaskakujące we wszystkich aspektach.
Bardzo ciężko mi ocenić tę powieść. Pomimo to, że nie jest ona bez wad i czasami miałam ochotę zostawić ją na półce i nigdy więcej nie otworzyć, nie mogłam przestać czytać. „Teoria opanowywania trwogi” to dla mnie taka trochę książka-paradoks. Być może dlatego, że nie do końca rozumiem zamierzenia autora, a może dlatego, że właśnie tak miało być. Może ma ona wywoływać sprzeczne emocje.
Niezależnie od tego, czy jest dobra czy zła i czy mi się podoba czy nie, to książka, która na pewno „zostanie mi
w głowie”.
...No i ma świetną okładkę, to powieść kontrastów 😉
39-letni Borys zupełnie przypadkiem spotyka swoją byłą niespełnioną miłość, której na imię Aneta. Borys jednak zawsze nazywał ją Nietą. Nieta prosi go by towarzyszył jej w podróży do jej rodzinnego Wolina, na pogrzeb jej ojca. Borys zgadza się. Właśnie stracił pracę, z którą z resztą nie był zbyt związany, więc nic nie szkodzi by towarzyszyć Niecie w podróży. Wspólnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jako prezent za dobre wyniki w nauce 15-letnia Bee prosi rodziców, Bernadette i Elgina, o obiecaną nagrodę. Mają jechać w podróż na Antarktydę.
Bernadette wie, że podróż będzie dla niej kłopotliwa. Lata bezczynności zawodowej i oddanie się wychowaniu dziecka wywołały u Bernadette agorafobię i doprowadziły na skraj depresji. Chcąc jednak spełnić obietnicę zaczyna organizować wyjazd...
Historia, wydawałoby się banalna, jednak zupełnie nie schematyczna.
Jest to powieść po części epistolarna w nowoczesnym wydaniu. Tytułową bohaterkę poznajemy z korespondencji mailowej, wszelakich notatek prasowych i osobistych, dokumentów i wzmianek w prywatnej korespondencji znanych i nie znanych Bernadette ludzi.
Jako czytelnicy cały czas zadajemy sobie pytanie:
„Kim jednak była naprawdę Bernadette Fox?”
Ze strony na stronę odkrywamy to co zakryte w historii tej amerykańskiej rodziny. Aż, w końcu, Bernadette przepada i pytanie: „kim jesteś?”, zastępuje tytułowe „gdzie jesteś?”
Okazuje się, że Bee aby odnaleźć mamę musi przestudiować wszystkie zgromadzone dokumenty, przez co poznaje ją lepiej niż przez piętnaście lat jakie z nią spędziła.
Książka nie należy do łatwych w odbiorze. Początkowo trudno odnaleźć się w natłoku notatek i maili oraz ilości osób i stopnia ich wzajemnych zależności. Autorka nie chce nam powiedzieć kim jest Bernadette, kim są jej znajomi i rodzina. Zmusza nas abyśmy sami wyciągnęli wnioski i ocenili postępowanie bohaterów. To powieść o międzyludzkich stosunkach, o miłościach, przyjaźniach i znajomościach. O tym, że nie możemy żyć i być tylko sami-sobie.
Największym atutem tej powieści jest niewątpliwie jej niecodzienna konstrukcja oraz fakt, że na z pozoru prostej historii, autorka potrafiła stworzyć wcale nie łatwą książkę.
Premiera filmu na podstawie tej książki z Cate Blanchett w roli głównej już 16 sierpnia. Bardzo jestem ciekawa jak ta historia zostanie przedstawiona na srebrnym ekranie, gdyż mam wrażenie, że jest to jedna z tych książek gdzie ilu czytelników, tyle opinii. Dlatego nie polecam, ale także nie zniechęcam. Sami musimy chcieć poznać Bernadette...
Premiera książki: 31 lipca 2019. Dziękuję wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
Jako prezent za dobre wyniki w nauce 15-letnia Bee prosi rodziców, Bernadette i Elgina, o obiecaną nagrodę. Mają jechać w podróż na Antarktydę.
Bernadette wie, że podróż będzie dla niej kłopotliwa. Lata bezczynności zawodowej i oddanie się wychowaniu dziecka wywołały u Bernadette agorafobię i doprowadziły na skraj depresji. Chcąc jednak spełnić obietnicę zaczyna...
Kontynuacja książki „Jak oni pracują”. Jak widać w Polsce mamy tak wiele ciekawych osobowości, że nazbierało się na drugi tom, a pewnie i z trzecim nie byłoby kłopotu.
Zbiór bardzo krótkich, ale rzeczowych wywiadów, dotyczących, jak w tytule, organizacji pracy osób skądinąd znanych i lubianych.
Lekturę rozpoczęłam bardzo niecodziennie, bo od spisu treści. Ponieważ w zbiorze tym są postaci, z którymi wywiady mnie osobiście najbardziej interesowały zaczęłam od tych moich „perełek”. Nie spodziewałam się, że dowiem się czegoś nowego, przecież chodzę na spotkania, oglądam i śledzę w mediach społecznościowych, a jednak mimo to lektura naprawdę dała mi dużo satysfakcji. Czasami wywiady dotykają sfer bardzo prywatnych, życia domowego, przemyśleń, o tym się raczej nie mówi na forum.
Poza tym książką trudno się znudzić. Można ją czytać od pierwszej do ostatniej strony lub (niemal) od ostatniej do pierwszej, albo zupełnie wybiórczo.
Ja przyjęłam metodę najpierw pisarze (jakby inaczej), później malarze (oczywiście) i dziennikarze i muzycy...i koniec?
Nie, jest jeszcze wiele innych ciekawych osób, którym czasami fajnie, oczywiście z wielkim wyczuciem , spojrzeć przez ramię i zobaczyć jak oni pracują.
Bardzo inspirujące.
Kontynuacja książki „Jak oni pracują”. Jak widać w Polsce mamy tak wiele ciekawych osobowości, że nazbierało się na drugi tom, a pewnie i z trzecim nie byłoby kłopotu.
Zbiór bardzo krótkich, ale rzeczowych wywiadów, dotyczących, jak w tytule, organizacji pracy osób skądinąd znanych i lubianych.
Lekturę rozpoczęłam bardzo niecodziennie, bo od spisu treści. Ponieważ w...
2019
„Czasem nie widzimy całego słowa, ale jego część, która nabiera oddzielnego znaczenia.”
Po „Ciszy białego miasta” przyszedł czas na kontynuację. Drugi tom „Rytuały wody” miał swoją premierę zaledwie kilka dni temu.
Strasznie poturbowany w pierwszym tomie, zarówno fizycznie jak i psychicznie, inspektor Unai Lopez de Ayala tutaj również nie ma lekko.
W górach zostaje odnalezione ciało kobiety. Wszystko świadczy o tym, że nie było to zwykłe zabójstwo lecz zbrodnia mająca znamiona celtyckiego obrzędu rytualnego. Okazuje się, że Unai, zwany Krakenem, znał zamordowaną kobietę. Wiele lat temu byli ze sobą bardzo blisko, ale jest to te kilka tygodni z życia, które, nie tylko Kraken, ale także grupa jego przyjaciół, najchętniej wykasowaliby z pamięci.
Fabuła niejako łączy dwie historie. Współczesną, dotyczącą toczącego się śledztwa i tę, przedstawioną w licznych retrospekcjach, opowiadającą o wakacyjnym obozie archeologicznym dla młodzieży.
Autorka trylogii już w pierwszym tomie poprzeczkę zawiesiła wysoko. Czekałam na kontynuację z niecierpliwością i na szczęście nie było to, jak się czasami zdarza, rozczarowanie.
Eva Garcia Saenz de Urturi konsekwentnie buduje fabułę w formie, do której przyzwyczaiła nas już w pierwszej części, ale tematycznie zupełnie w innym klimacie.
Znaczące wątki życia prywatnego bohaterów rozwijają się i dochodzą nowe postaci.
Cześć kryminalna zajmuje nie mniej miejsca i toczy się w swoim rytmie. Podczas czytania czuć znakomity balans pomiędzy obiema częściami, co sprawia, że historia wciąga, czyta się płynnie i nie można odłożyć książki na później.
Jest to znowu, wzorem pierwszego tomu, kryminał-powieść, ze świetną zagadką i znakomitą fabułą, którą tworzą doskonale wykreowane postaci.
Oprócz tego, że lektura książki jest po prostu rozrywką, to autorka porusza niezwykle ważny i jednocześnie drażliwy temat molestowania dzieci. Jak sama pisze w podziękowaniach:
„Jeśli chociaż jedna zostanie uratowana dzięki temu, że mój czytelnik nie odwróci wzroku, poczuję, że moja kariera literacka miała głęboki sens.”
Teraz czekam nie tylko na finałowy tom Trylogii białego miasta, ale na ekranizację, która do hiszpańskich kin weszła w październiku br.
Dziękuję wydawnictwu za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.
„Czasem nie widzimy całego słowa, ale jego część, która nabiera oddzielnego znaczenia.”
Po „Ciszy białego miasta” przyszedł czas na kontynuację. Drugi tom „Rytuały wody” miał swoją premierę zaledwie kilka dni temu.
Strasznie poturbowany w pierwszym tomie, zarówno fizycznie jak i psychicznie, inspektor Unai Lopez de Ayala tutaj również nie ma lekko.
W górach zostaje...
2019-12-28
„Czarna ziemia dała schronienie siłom zła. Rozpanoszyło się diabelstwo i zgroza. Cały świat leżał pod czarnym jak atrament cieniem, który pochłonął Świetego Mikołaja. Nad domem stłoczyły się chmury, osaczyły go niebezpieczne i bezlitosne, jakby ten dom został wybrany na scenerię jakiejś zbrodni i jakby teraz wybiła jej godzina.”
„Morderstwo na święta” jest drugim tomem z cyklu. Główny bohater Mordecai Tremaine, detektyw amator, były handlarz tytoniem, zostaje zaproszony do spędzenia świąt Bożego Narodzenia w posiadłości Sherbroome House. Gospodarz domu jest znany z nadwyraz uroczystego celebrowania tradycji świątecznych, a ponieważ, oprócz siostry, nie ma rodziny, zaprasza do siebie wielu przyjaciół oraz osoby poznane całkiem niedawno, nawet przypadkowo.
U Mordecai’a ciekawość zwycięża nad poczuciem niezręczności spowodowanym faktem otrzymania owego zaproszenia. Zmienia swoje plany i wyrusza do starego dworu, by spędzić te kilka dni z zupełnie sobie obcymi ludźmi...
„Atmosfera była napięta, pełna niezdrowego wyczekiwania. Nad wszystkim unosiły się fantazja i tajemnica, przemoc i śmierć. Można było odnieść wrażenie, że czas wbrew sobie i z coraz bardziej naprężoną zgrozą zmierza ku jakiejś makabrycznej kulminacji.”
Jeśli ktoś, tak jak ja, ma już za sobą lekturę wszystkich powieści Agathy królowej kryminału, bardzo polecam ten cykl.
„Morderstwo na święta” trzyma poziom pierwszego tomu pt „Morderstwo ma motyw”, a być może jest nawet od niego nieco lepsze.
Najważniejszym elementem powieści Duncan’a są postaci. Są one ważniejsze nawet niż sama zbrodnia. Charaktery zostały wykreowane z niezwykłą starannością, a fabuła obu powieści jest osadzona w konwencji zagadki zamkniętego pokoju.
Od pierwszej strony autor zostawia niby nic nie znaczące wskazówki oraz stawia pytania bez odpowiedzi, przez co zmusza czytelnika, aby ramię w ramię z głównym bohaterem podążał tropem zbrodniarza.
Wisienką na torcie zdecydowanie są niezwykle literackie i piękne opisy przyrody, dzięki którym autor buduje napięcie i niesamowity klimat powieści.
Osobiście z wielką niecierpliwością będę oczekiwać na następne tomy tego cyklu.
„Morderstwo na święta” jest najbardziej znanym tytułem autorstwa Francisa Duncan’a. Być może dlatego, że jest to łatwy prezent od Mikołaja 😉 Niemniej jednak w tym przypadku „łatwy” nie oznacza „niskich lotów”.
„- W takim razie kto?
- Pan go zabił - odparł spokojnie Mordecai Tremaine.”
„Czarna ziemia dała schronienie siłom zła. Rozpanoszyło się diabelstwo i zgroza. Cały świat leżał pod czarnym jak atrament cieniem, który pochłonął Świetego Mikołaja. Nad domem stłoczyły się chmury, osaczyły go niebezpieczne i bezlitosne, jakby ten dom został wybrany na scenerię jakiejś zbrodni i jakby teraz wybiła jej godzina.”
„Morderstwo na święta” jest drugim tomem z...
2019-12-22
2019-12-15
2019-12-07
2019-11-27
„Ten świat na każdym kroku uświadamia tylko człowiekowi jego ubóstwo, przypomina mu, czego nie ma, czego nigdy nie posiądzie i co utracił, nie zdążywszy się tym nacieszyć.”
Fabuły „Wyspy skazańców” raczej przybliżać nie trzeba. Nawet jeśli ktoś nie oglądał słynnej ekranizacji z Leonardo DiCaprio w roli głównej, to na pewno o niej słyszał.
Na wyspę, na której znajduje się szpital dla niebezpiecznych psychicznie chorych przestępców, przybywa szeryf federalny Teddy Daniels wraz ze swoim partnerem. Mają oni wyjaśnić sprawę ucieczki pacjentki ze szpitala. Następnego dnia po ich przybyciu w wyspę uderza niebezpieczny huragan, który dezorganizuje życie szpitala. Okazuje się, że życie szeryfa jest w niebezpieczeństwie, bo być może przybył na wyspę zupełnie nie przypadkowo.
Fabuła powieści obejmuje cztery dni...czyli dokładnie tyle czasu po jakim zaczynają działać neuroleptyki...
„Jedynym sposobem na przezwyciężenie strachu jest stawienie mu czoła.”
W mojej ocenie „Wyspa skazańców” jest książka genialną w swoim gatunku. Mimo to, że ekranizację widziałam dwa razy i zakończenie nie było dla mnie zaskoczeniem, czytałam z zapartym tchem. Klimat tej powieści jest niesamowity, a język, jakim jest napisana, piękny. Wspaniałe są opisy oddające zarówno duszną i niespokojną atmosferę zakładu psychiatrycznego, jak i szybko zmieniających się warunków atmosferycznych, które bezpośrednio mają wpływ na postępowanie głównego bohatera.
„Wyspa skazańców” to powieść głęboko psychologiczna i jednocześnie trzymający w napięciu, świetnie napisany thriller.
W końcu to książka o miłości, o jej niszczącym aspekcie i o ludzkich zaniedbaniach.
Uwielbiam książki, które kiedy skończę, od razu wracam do czytania prologu.
Znakomita!
„Ten świat na każdym kroku uświadamia tylko człowiekowi jego ubóstwo, przypomina mu, czego nie ma, czego nigdy nie posiądzie i co utracił, nie zdążywszy się tym nacieszyć.”
Fabuły „Wyspy skazańców” raczej przybliżać nie trzeba. Nawet jeśli ktoś nie oglądał słynnej ekranizacji z Leonardo DiCaprio w roli głównej, to na pewno o niej słyszał.
Na wyspę, na której znajduje się...
„Gry mają reguły.”
Rok 1937. Joan marzy by wyrwać się z rodzinnego domu. Ponieważ jest bardzo zdolna, wyjeżdża na studia, gdzie będzie zgłębiać nauki ścisłe. W Cambridge przypadkowo poznaje Sonię, dziewczynę, również studentkę, która pochodzi z Rosji. Przez Sonię poznaje jej brata Leo. Oboje robią na Joan niesamowite wrażenie. Ich znajomość bardzo się zacieśnia, co jak się okazuje, będzie znaczące dla Joan. Wręcz wyznaczy jej życiową drogę.
Historia jest niesamowita. Oparta na prawdziwej historii Melity Norwood, sowieckiego szpiega zdemaskowanego w 1999 roku, oraz jej agentki prowadzącej Ursuli Beurton. Być może nie byłoby w tej historii nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w 1999 roku Norwood miała 87 lat i była matką, babką, emerytką...normalną obywatelką brytyjską, żyjącą w przekonaniu, że wszystko co było, już nie wróci.
„Ukrywanie takiej tajemnicy jak ta oznacza straszną samotność.”
Książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie nie tylko dzięki tej niesamowitej historii, ale także, a może przede wszystkim, że jest ona znakomicie napisana.
Narracja jest nielinearna, jak to często bywa w tego typu powieściach, tutaj to ona nadaje rytm tej opowieści. Nie sama historia i jej zwroty, ale właśnie sposób jej opowiedzenia sprawia, że po prostu nie możemy odłożyć lektury na później.
Znakomite fragmenty retrospekcyjne zajmują większość książkowych stron, dzięki nim właśnie określimy tę lekturę jako powieść szpiegowską, ale nie można tu zapomnieć o fragmentach opisujących teraźniejszość. Część ta jest głęboko psychologiczna, to w tych fragmentach dopiero, główna bohaterka dokonuje podsumowania i oceny zarówno swoich poczynań jak i poczynań swoich przyjaciół.
Taka konstrukcja sprawia, że czytelnik zadaje sobie pytanie, czy są przypadki, w których nie warte jest sądzenie po latach? Sądzenie czyjegoś postępowania w zupełnie odmiennych okolicznościach, ze zgromadzonym przez lata doświadczeniem i wiedzą, które być może wypaczą pobudki działania ocenianej osoby.
Wniosek jest jeden. Na pewno osąd ten nie zawsze będzie sprawiedliwym. Bo to nie my musieliśmy podejmować decyzje nie wiedząc co przyniesie przyszłość...
„Lepiej grać zgodnie z zasadami.”
...Zwykle nie przepadam za okładkami filmowymi. Tutaj jednak, nawet gdyby dostępna była inna i tak wybrałabym tę. Na niej moja ulubiona Judi Dench z filmowej adaptacji...czas na seans 🤩
„Gry mają reguły.”
Rok 1937. Joan marzy by wyrwać się z rodzinnego domu. Ponieważ jest bardzo zdolna, wyjeżdża na studia, gdzie będzie zgłębiać nauki ścisłe. W Cambridge przypadkowo poznaje Sonię, dziewczynę, również studentkę, która pochodzi z Rosji. Przez Sonię poznaje jej brata Leo. Oboje robią na Joan niesamowite wrażenie. Ich znajomość bardzo się zacieśnia, co jak się...
Książka to literacki opis sześciu prawdziwych zbrodni, które na przestrzeni lat wydarzyły się w Polsce. Historie wybrane przez autorów, szerzej omawiane (pewnie - bo nie oglądałam) w programie telewizyjnym o tym samym tytule emitowanym przez Crime Investigation Polsat. Tutaj zebrane w formie opowiadań.
I tak poczynając od najlepszych w mojej ocenie:
6/6 Wojciech Chmielarz. Zdecydowanie najlepsze opowiadanie. Chociaż sama zbrodnia wydaje się banalna, to „wydaje się” jest tu najlepszym określeniem, co autor nam udowadnia. Historia zakończyła się procesem poszlakowym, który doprowadził do skazania winnych. Ciała nie odnaleziono.
Znakomite opowiadanie, jedno z lepszych jakie dane mi było przeczytać!
5/6 Igor Brejdygant.
Niemal równie świetne. Wcześniej nic jeszcze nie czytałam tego autora. Znany mi tylko ze scenariuszy filmów, które oglądałam. Tutaj historia opowiedziana w podobnie „filmowy” sposób. Znakomicie stopniowanie napięcie, autor prowadzi do punktu kulminacyjnego nie dając oderwać się od lektury. Świetnie napisane!
4/6 Katarzyna Bonda.
Autorka w stylu, do którego nas przyzwyczaiła zarówno w „Zbrodni niedoskonałej” jak i w „Polskich morderczyniach” opisuje głośną sprawę zabójstwa maturzysty w 1997 roku. Co ciekawe, oprócz faktów autorka skupia się na uczuciach jakie targały bohaterami tego tragicznego zdarzenia. Dotyczy to zarówno ofiar jak i katów. Opowiadanie w bardzo podobnym tonie, jak historie z „Polskich morderczyń”.
3/6 Marta Guzowska.
Sprawa, której nie znałam. Historia tragiczna, udowadnia nam, że wystarczy znaleść się w nieodpowiednim czasie w nieodpowiednim miejscu. Niestety. Historia bardzo brutalna, ale autorka stara się złagodzić tę brutalność bardzo literackim podejściem do tematu. Oprócz tego mnóstwo odwołań do pracy archeologów, za co plus. Ze zdecydowanie nieciekawej sprawy, robi się ciekawa historia. A ja mam do Guzowskiej słabość.
2/6 Małgorzata i Michał Kuźmińscy.
Chyba najbardziej znana polska sprawa kryminalna. Każdy, kto trochę interesuje się taką tematyką o tej sprawie słyszał lub czytał. Może dlatego stąd moja niższa ocena. Znam tę sprawę na pamięć. Oczywiście umiejętności literackich duetowi Kuźmińskich odmówić nie można.
1/6 Katarzyna Puzyńska.
Zbrodnia z miłości - czyli „historia stara jak świat”. Sprawa niezbyt skomplikowana, aż dziw bierze, że rozwiązana dopiero po latach, w dodatku zupełnie przez przypadek. Na minus (i dlatego tak nisko oceniam) brak napięcia. Autorka, jak przystało na dobrego rzemieślnika opisuje nam historię zbrodni. Od A do Z, bez emocji - czego zabrakło w tym opowiadaniu.
Podsumowując, dostajemy świetny zbiór opowiadań opartych na prawdziwych wydarzeniach. Bardzo dobrze mi się czytało, chociaż większość spraw znałam już skądinąd wcześniej. Tutaj „podkolorowane” literacko przez poszczególnych autorów nabierają innych wartości...aż przychodzi moment, że uświadamiamy sobie, że są to opowiadania oparte na faktach.
Przerażajace.
„Wierzę, że fikcja potrafi być prawdziwsza od prawdy (...) A tekst oparty na prawdziwych wydarzeniach może być czystym kłamstwem. Tego się boję. Nie chciałbym skłamać. Ale tę historię da się opisać na wiele sposobów.”
Wojciech Chmielarz
...pewnie nie tylko tę historię.
Książka to literacki opis sześciu prawdziwych zbrodni, które na przestrzeni lat wydarzyły się w Polsce. Historie wybrane przez autorów, szerzej omawiane (pewnie - bo nie oglądałam) w programie telewizyjnym o tym samym tytule emitowanym przez Crime Investigation Polsat. Tutaj zebrane w formie opowiadań.
I tak poczynając od najlepszych w mojej ocenie:
6/6 Wojciech Chmielarz....
„Gdy obraz był skończony, stali i patrzyli na niego.
- Jest doskonały - wyszeptała Anna.
- Nie jest doskonały, nie... nic nie jest dokładnie takie, jak sobie wyobrażamy... sądzę jednak, że jest skończony.
- Jest doskonały - szepnęła ponownie.”
Han van Meegeren, a właściwie Henricus Antonius Meegeren, znany przede wszystkim jako ten, który oszukał Göringa, urodził się po to, by zostać artystą, którego prace będą wisiały w najwspanialszych salach wystawowych na świecie. Niestety urodził się posiadając serce do wielkiego malarstwa, ale w czasach, kiedy Wielcy Mistrzowie już byli wielcy. Urodzony w 1889 roku Han obserwował upadek realizmu w sztuce, odwrót Gaugina od impresjonizmu w stronę naturalizmu. Powstawały wielkie dzieła Seurat’a oraz zupełnie niedocenionego wtedy Van Gogha, który malował słynne cyprysy w zakładzie dla obłąkanych. Był to rok, w którym Matisse wstąpił do klasy malarstwa, a dziewięcioletni Picasso, namalował swoje pierwsze dzieło „Le Picador”. Był to również rok zdecydowanie niewłaściwy na narodziny genialnego malarza, którym stał się Van Meegeren. Genialnego, pod wieloma względami...
Han już od dziecka chciał malować, jednak jego ojciec zdecydowanie tłumił pasję syna, twierdząc, że nie jest to zajęcie godne mężczyzny. Chłopiec jednak nie porzucił rysowania i wszystkie swoje pieniądze wydawał na papier i ołówki. Matka bardzo go w tym wspierała rozbudzając jego wyobraźnię. Właśnie po interwencji matki ojciec Hana ostatecznie zgodził się ,aby syn wstąpił na architekturę.
W wieku lat piętnastu Meegeren spotkał na swojej drodze człowieka, który jako pierwszy dostrzegł w nim wielki talent. Korteling nauczył go wiele, ale przede wszystkim nauczył go „tajemnej wiedzy” siedemnastowiecznych mistrzów, czyli technik przygotowania farb w sposób tradycyjny. W czasach kiedy tworzył Meegeren, szczelnie zakręcona tuba z gotową farbą była już wynalazkiem opatentowanym, niemniej jednak, znając późniejsze dokonania malarza, zdajemy sobie sprawę jak bardzo ta umiejętność zaważyła na jego życiu.
„Aby być wielkim, artysta musi malować nie to, co widać na powierzchni, ale to, co widzi w środku swego tematu.”
Okres studiów to dla Hana czas poznania wielkiego malarstwa. Studiował w sławnym Delf, mieście wielkiego mistrza Vermeera. Od zawsze podziwiany przez niego „Widok Delft”, miał niejako na wyciągnięcie ręki. Wolny czas spędzał ćwicząc techniki malarskie Rubensa, Rembrandta oraz uwielbianego Vermeera. Co niesamowite, robił to w czasie, kiedy Picasso malował „Panny z Awinionu”, aby obwieścić całemu światu, że wielkie malarstwo wkracza właśnie w okres zwany kubizmem.
Oprócz swoich malarskich rozrywek, Han odkrył także rozrywkowe życie, stał się nałogowym palaczem, nie stronił również od alkoholu. Po raz pierwszy się zakochał, a gdy okazało się, że owa miłość spodziewa się dziecka, poślubił ją. Niestety porzucił również studia wierząc, że jest w stanie zarobić na utrzymanie malowaniem. Jego obraz „Studium wnętrza St. Laurenskerk” zostało nagrodzone Złotym Medalem wyższej szkoły w Delft. Niestety na drodze Hana stanęła kobieta i niestety była ona żoną jednego z krytyków sztuki. Urażona duma zdradzonego męża nie pozwoliła mu, ani innym z jego środowiska nadal windować młodego Meegerena jako wielkiego malarza.
Han jednak szybko dostosował się do sytuacji. Już wcześniej sfałszował siebie samego, tworząc drugą wersję słynnego wnętrza katedry i sprzedając ją jako tę orginalną (chociaż podobno lepszą od pierwszej). Teraz wziął sobie za cel krytyków i udowodnienie im, że jest wielki i potrafi malować nie gorzej niż Wielcy Mistrzowie...
„Ostatecznie można powiedzieć, że ”Wieczerza w Emaus” van Meegerena jest w każdym calu tak dobra jak najlepszy obraz Veermera, a on sam był równie utalentowanym malarzem jak Mistrz.” - pisze o Meegerenie Moiseiwitsh.
Nie jest to moja pierwsza lektura dotycząca „duetu” Vermeer-Meegeren. Czasy, w których tworzył Vermeer nie są również moim ulubionym malarskim okresem. Zdecydowanie wolę okres, w którym tworzył Meegeren, a moimi ukochanymi mistrzami są impresjoniści. Zawsze po cichu uważałam, że „Kobieta czytająca nuty” ma wiele z owego impresjonizmu. Oczywiście nie jeśli chodzi o styl, ale o to nieuchwytne „coś” co sprawia, że malarstwo impresjonistyczne jest tak fascynujące. Podziwiając obraz nie możemy oprzeć się wrażeniu, że kobieta za chwilę odłoży kartę z nutami i z westchnieniem, trzymając się za brzuch (jest przecież w ciąży) wstanie od stołu i oddali się chwiejnym krokiem. Jest to również obraz całkowicie skopiowany z „Kobiety w niebieskim kaftanie” Vermeera, jednak tak inny w odbiorze. Moim zdaniem laika, to również najlepszy obraz Meegerena. Chociaż oczywiście wszyscy wiemy, że jego najlepszym obrazem jest „Wieczerza w Emaus”, ponieważ tak twierdzą krytycy...
Cokolwiek by o niej nie powiedzieć, historia Meegerena to historia fascynująca i co najciekawsze, zupełnie niedokończona. Co jeszcze przygotował dla nad ten genialny malarz...i nałogowy kłamca? W końcu nawet jego syn twierdził całkiem niedawno, że ojciec stworzył jeszcze kilka całkiem „autentycznych” Veermerów, które wiszą gdzieś w muzealnych salach...Czy będzie nam dane przeżyć największe zaskoczenie, albo największe rozczarowanie dotyczące świata sztuki? W końcu do dzisiaj niektórzy krytycy nie wierzą, że „Wieczerzę...” stworzył fałszerz.
„Spośród wszystkich Vermerów, które widziałem, żadnego nie da się porównać z Apostołami w Emaus, więc jeśli van Meegeren jest ich autorem, to wyrażam mu uznanie. Ten przypadek byłby wyjątkowy w historii malarstwa.”
Jean Decoen
„...jeśli...”
„Malowanie kopii nie jest dowodem artystycznego talentu. W całej swojej karierze nigdy nie namalowałem ani jednej kopii! (...) Namaluję oryginał. Nowy obraz w stylu Vermeera, który powinien być dla was wystarczającym dowodem.”
Han van Meegeren
„Gdy obraz był skończony, stali i patrzyli na niego.
- Jest doskonały - wyszeptała Anna.
- Nie jest doskonały, nie... nic nie jest dokładnie takie, jak sobie wyobrażamy... sądzę jednak, że jest skończony.
- Jest doskonały - szepnęła ponownie.”
Han van Meegeren, a właściwie Henricus Antonius Meegeren, znany przede wszystkim jako ten, który oszukał Göringa, urodził się po...
„Nim wiatr wieczorny powieje i znikną cienie”
Sime Mackezie wraz z grupą policjantów zostaje wysłany na Wyspy Magdaleny w Zatoce Świetego Wawrzyńca. Mają tam rozwiązać sprawę zabójstwa. Jedyną podejrzaną jest żona ofiary Kirsty Cowell. Ta jednak nie przyznaje się do winy uparcie twierdząc, że ktoś ich napadł. Kiedy Sime spotyka Kirsty po raz pierwszy, chcąc przeprowadzić przesłuchanie, jest przekonany, że gdzieś ją już widział...
Peter May przyzwyczaił już mnie, że kiedy sięgam po jego książkę to wiem co dostanę. Że nie będzie to tylko kryminał, ale także kawał świetnie opisanej historii. Z resztą, już obserwowanie autora w mediach społecznościowych, to jak prowadzi prace przygotowawcze do kolejnych książek, samo w sobie jest fascynujące. Jednocześnie potrafi to wszystko przenieść na papier językiem tak pięknym i plastycznym, że jego historie całkowicie pochłaniają czytelnika.
„Wyspa powrotów”, w moim odczuciu, jest jednak książką słabszą niż najwyżej (do tej pory) oceniane przeze mnie „Jezioro tajemnic”. Niemniej jednak u Maya trudno mówić o słabszych książkach. Ocena tamtej jest tylko wyższa ze względu na ciekawszą w finałowej części trylogii z Lewis sprawę kryminalną. Literacko „Wyspa powrotów” jest na tym samym, bardzo wysokim poziomie.
Przyzwyczajona, że w każdej ze swych książek autor przemyca nam w literackiej fikcji opisy wydarzeń autentycznych, zatopiłam się w lekturze „Wyspy powrotów”. Tym razem czytelnikowi została przybliżona historia rugów Pogórza Szkockiego, trwającego blisko dziesięć lat „głodu ziemniaczanego” oraz kwarantanny na Rzece Świętego Wawrzyńca, która odbywała się w niezmienionej postaci aż do 1937 roku.
Tę książkę autor dedykuje pamięci wszystkich Szkotów, zarówno tym, którzy zmarli na Grosse Ile podczas kwarantanny, jak i tym, którym szczęśliwie udało się rozpocząć w Kanadzie nowe życie.
Jeśli macie ochotę na klimatyczną powieść, kawałek historii i prawdziwie literacką ucztę osnutą na kanwie kryminału polecam Petera Maya.
„Nim wiatr wieczorny powieje i znikną cienie”
Sime Mackezie wraz z grupą policjantów zostaje wysłany na Wyspy Magdaleny w Zatoce Świetego Wawrzyńca. Mają tam rozwiązać sprawę zabójstwa. Jedyną podejrzaną jest żona ofiary Kirsty Cowell. Ta jednak nie przyznaje się do winy uparcie twierdząc, że ktoś ich napadł. Kiedy Sime spotyka Kirsty po raz pierwszy, chcąc przeprowadzić...
"Kapitalizm jest napędzany interesem własnym, chciwością."
"Chciwość" to już czwarta powieść tego autora wydana w Polsce. Tym razem Elsberg opisuje nam swoją wizję następstw następnego krachu gospodarczo-ekonomicznego. Znacznie straszliwszego niż ten znany nam sprzed kilkunastu lat.
W Berlinie ma odbyć się szczyt ekonomiczny, gdzie noblista w tej dziedzinie ma wygłosić wykład o teorii, która prawdopodobnie mogłaby godzić w istniejący porządek świata. Twierdzenie to zastosowane w praktyce mogłoby doprowadzić do tego, że wszelkie dostępne dobra, byłyby ogólnie dostępnymi.
Naukowiec wraz ze swoim asystentem giną w wypadku samochodowym w drodze na wykład.
Jest tylko jeden świadek tego wypadku. Staje się bardzo niewygodny dla osób, którzy niekoniecznie chcieliby aby teorie Thompsona ujrzały światło dzienne...
"Ludzie sądzą, że obserwują fakty i na ich podstawie wyrabiają sobie jakiś pogląd. Tymczasem najczęściej działają odwrotnie: wyszukują informacje, które potwierdzają ich opinię."
Elsberg przedstawia nam swój scenariusz w sposób bardzo przystępny, możemy się z nim zgadzać bądź nie, ale przecież to nie jest pozycja naukowa tylko powieść. Powieść napisana bardzo przystępnym językiem, nawet dla takich laików w dziedzinie ekonomii jak ja.
Wydaje mi się, że nie o to jednak chodziło autorowi byśmy polemizowali z jego teoriami. Raczej o to, żebyśmy zadali sobie podczas lektury kilka pytań, nad którymi raczej rzadko zastanawiamy się w codziennym życiu.
Czy życie ludzkie jest policzalne?
Czy możemy je przedstawić za pomocą teorii ekonomicznej?
Czy uczucia można zobrazować matematycznym wzorem?
...I czy aby na pewno rządzą nami przypadki?
Fabuła jest bardzo płynna, historia wciąga, dzięki czemu książkę czyta się błyskawicznie. Była to dla mnie pierwsza książka tego autora, a co za tym idzie niemałe zaskoczenie, że thriller można napisać na kanwie takiej historii.
Bardzo to było miłe doświadczenie.
Polecam wszystkim, którzy znudzeni wszelkimi "oklepanymi" tematami i historiami, które aż roją się w tym gatunku, poszukują czegoś nowego i świeżego.
Bo to nie jest sztampowe!
"Większość ludzi nie ma prawie nic, a nieliczni niemal wszystko. Tak było i jest w większości społeczeństw."
"Kapitalizm jest napędzany interesem własnym, chciwością."
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Chciwość" to już czwarta powieść tego autora wydana w Polsce. Tym razem Elsberg opisuje nam swoją wizję następstw następnego krachu gospodarczo-ekonomicznego. Znacznie straszliwszego niż ten znany nam sprzed kilkunastu lat.
W Berlinie ma odbyć się szczyt ekonomiczny, gdzie noblista w tej dziedzinie ma wygłosić...