"Ciemna strona..." to zbiór opowiadań, dobranych chyba z myślą o długich, zimowych wieczorach. Wątek śniegu i nadchodzących Świąt przewija się raz po raz na kartach książki. Niestety poszczególne części trzymają bardzo nierówny poziom. Znajdziemy tu kilka ciekawych historii z kryminalnym wątkiem w tle, dwa lub trzy klimatyczne mini-thrillery oraz całą serię opowiadań, które nie zapadają w pamięć ani na chwilę. W kilku przypadkach historyjki kończą się wręcz w randomowym momencie, nie dając szans na wciągnięcie się w fabułę, element zaskoczenia, czy chociażby błyskotliwy morał.
Mocny średniak dla zabicia czasu.
choć lubię komisarza Becka, to niezwykle męczyłem się przy tej książce. niestety mniej więcej od połowy serii autorzy coraz bardziej dawali upust swoim poglądom politycznym. i o ile lubię idealizm, to irytuje mnie naiwność autorów, ich tendencyjność i polityczna głupota. widać to zwłaszcza teraz, z perspektywy czasu. bo jaka była Szwecja w książkach Sjöwall i Wahlöö? była chylącym się ku upadkowi reżimem, gdzie nie szanowało się ludzi, królowała przemoc i rządzili reakcyjni kapitaliści. cały zachód był zły, za to demoludy? o panie - tu jest wolność, mleko, miód i swobody społeczne... autorzy wybaczają nawet swojej, w moim odbiorze lekko upośledzonej bohaterce zabójstwo premiera...
ideologiczny koszmarek. pierwsze książki z serii miały fajny klimat, ciekawych bohaterów i były fajną lekturą. czym dalej, tym coraz słabiej to wyglądało...
irytowało mnie to okrutnie. bo z lektury wynika, że praca policji w ówczesnej Szwecji polegała na pałowaniu hipisów, pozbawianiu ludzi prawa do demonstracji i przemocy tępych funkcjonariuszy.
nic nie tłumaczy tej naiwności, bo w latach siedemdziesiątych wiadomo było jak strasznym zbrodniarzem był Stalin czy Mao (którego portret wisi w mieszkaniu komisarza Becka...).
szkoda fatalnego końca tak zacnie rozpoczętej serii...