-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać4
-
ArtykułyWojciech Chmielarz, Marta Kisiel, Sylvia Plath i Paulo Coelho, czyli nowości tego tygodniaLubimyCzytać3
-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik20
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński6
Biblioteczka
2017-11-20
2017-09-28
Lubicie i pamiętacie serial „Z Archiwum X”? Muldera i Scully, dwójkę agentów, którzy byli ze sobą na dobre i na złe, pomimo początkowych zgrzytów, nieustraszenia dążących do rozwiązania paranormalnych zagadek? Poznajcie zatem dwójkę największych fanów tegoż serialu: Lulę i Rorego, bohaterów jedynej jak dotąd wydanej w Polsce książki, autorstwa Megan Brothers, zatytułowanej „Dziwna i taki jeden”. Ich relacja układa się idealnie, aż do pewnego wieczoru, gdy dziewczyna odkrywa, że nie wie wszystkiego o swoim najlepszym przyjacielu i pełna pretensji do całego świata, ze zdruzgotaną wiara w drugiego człowieka wyrusza na poszukiwanie matki.
Utwór jest podzielony na dwie części. W pierwszych czternastu rozdziałach autorka przestawia nam bohaterów oraz kreśli plan sytuacyjny opowieści z punktu widzenia Rorego. Jednak mimo pokazania rozterek chłopaka, jego pokręconej relacji z szefem czy matką oraz pełnych uczuć opisów prób ustalenia miejsca pobytu Luli przez kochające ją osoby, przez pierwsza część było mi niesamowicie trudno przebrnąć. Miałam wrażenie, że mimo pokręconego wnętrza postać o imieniu Rory jest zwyczajnie płaska i napisana jedynie po to, by Scully miała swojego Muldera. Miałam wrażenie, że będzie to stereotypowa opowieść o dwójce nastolatków, którzy zagubieni w swojej tożsamości, poranią się nawzajem, a potem wszystko magicznie się ułoży.
Jednakże wtedy na scenę wkracza część druga, opowiadana przez Lulę, która pokonała mój sceptycyzm. Kolejne siedemnaście rozdziałów to przeplatanie dwóch linii czasowych – teraźniejszej oraz powracającej do czasów i uzupełniającej opowiadanie Rorego. Druga część jest interesującym studium psychologicznym na temat szukania sensu, swojego miejsca w świecie, dojrzewaniu i całkiem prostych słów, w których kryje się wiele sensu, jak np. mój ulubiony cytat: „Ale jeśli jeszcze tego nie zrozumiałaś, Lulu, to zapewniam Cię, że nikt nie jest normalny. Praktycznie każdy człowiek, którego spotykasz, stara się odkryć, jak być tak zwaną normalną osobą. Jakby to był jakoś ściśle określony stan. który można osiągnąć, jak zero stopni Celsjusza. Ale każdy z nas jest tylko sobą. Dziwnym, niedoskonałym, dobrym w pewnych sprawach, kiepskim w innych. Nikt nie robi wszystkiego idealnie przez cały czas. Możesz mi zaufać. Nie ma czegoś takiego jak normalność.”. I rzeczywiście, zaznaczenia robiłam tylko w drugiej części. Ujęły mnie szczere rozmowy, delikatne sieci ludzkich relacji te tkane od nowa czy naprawiane po stokroć. Obserwowałam ze zdziwieniem jak zmienia się postać Luli z małej dziewczynki, szukającej uwagi w rozsądniejszą kobietę, biorącą życie w swoje ręce. I zderzenie się z Rorym, który również dokonał przewrotu w swoim życiu. A zakończenie? Wzruszyłam się leciutko :)
Niekoniecznie zgodzę się z określeniem książki jako dzieła spod znaku LGBT. Rzeczywiście występuję tutaj wątek homoseksualizmu – według mnie autorka poruszyła interesujący problem, gdzie odrobina sympatii jest brana za zauroczenie i świetne zdanie komentujące tę sprawę - „Lulu, istnieje taka fascynująca idea zwana przyjaźnią, która pozwala nam interesować się losem innych bez seksualnych podtekstów. Lecz książka nie jest jedynie o tym, jakie komplikacje stawia przed młodym człowiekiem związek z osobą tej samej czy przeciwnej płci. Myślę, że ta książka jest o poszukiwaniu siebie w świecie dorosłych. Nie tylko jeśli chodzi o tożsamość seksualną, ale o własne ja. O tym, że można obwiniać cały świat o sprawianie Ci bólu, zamykając oczy na to, co zależy od Ciebie, myląc to co niezmienne z tym co możesz zmienić. Że trzeba odkryć własne ja, to kim jesteś i co możesz zaoferować innym, a co możesz uzyskać od innych. O równowadze i akceptacji. Myślę, że warto przeczytać, choć wydaje mi się, że bardziej zainteresuje młodszych niż starszych czytelników.
Lubicie i pamiętacie serial „Z Archiwum X”? Muldera i Scully, dwójkę agentów, którzy byli ze sobą na dobre i na złe, pomimo początkowych zgrzytów, nieustraszenia dążących do rozwiązania paranormalnych zagadek? Poznajcie zatem dwójkę największych fanów tegoż serialu: Lulę i Rorego, bohaterów jedynej jak dotąd wydanej w Polsce książki, autorstwa Megan Brothers, zatytułowanej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-09-07
CO MOŻE PÓJŚĆ NIE TAK W DRODZE NA STUDIA?
14 września. Za dwa tygodnie startuje rok akademicki. Ważna data zarówno dla tych, którzy progi uczelni przekroczą po raz pierwszy, jak i dla tych, którzy witać się będą z nią z większą lub mniejszą przyjemnością. Niektórzy będą musieli zawalczyć o swoje marzenia, tak jak chce uczynić to główna bohaterka powieści Martyny Raduchowskiej, Ida Brzezińska.
Kimże jest ta szacowna osoba? Przedstawiam Wam jedyną dziedziczkę szanowanego rodu czarodziejów - niezbędne minimum, która nie posiada za grosz talentu magicznego, co wynagradza w trójnasób talentem do pakowania się w kłopoty, opętaną pragnieniem zostania psychologiem. Jednakże Pech postanawia wtrącić swoje trzy grosze i w efekcie dziewczyna ląduje w nawiedzonym akademiku, rozmawia ze zmarłymi, a zamiast telefonu używa lustra, odkrywając przy okazji, że jest medium, co jak możecie przypuszczać wybitnie się jej nie podoba. A to dopiero początek przygód panny Brzezińskiej. Potem jest tylko ciekawiej, straszniej, śmieszniej, na scenę wchodzą duchy, demony, lalkarki, nekromanci, służby porządkowe świata czarodziejów, a wszystko to łączone ze studiami. Uh, nigdy nie narzekaj, że masz ciężko ucząc się całek^^ Przynajmniej nie musisz jako Szamanka wystawać w białej sukni nad rzeką xD
Książka jest szalona i wciągająca. Pisana prostym językiem, lecz akcja jest bardzo kapryśna - na jednej stronie potrafi dziać się milion rzeczy, a później przez kilka kartek panuje dosłownie śmiertelny spokój. Dzięki temu zabiegowi czytelnik nie ma pojęcia czego się spodziewać i pochłania książkę w mgnieniu oka. Wydarzenia nie wiedzą czego chcą, zmieniają zdanie i strzelają focha w połowie książki, by później zgubić się lub wybuchnąć w najmniej spodziewanym momencie.. Hm, brzmi jak coś, co się potrafi dziać w głowie i duszy 19-letniej dziewczyny, której życie właśnie wywróciło się do góry nogami, a Pech ma w nosie jej zdanie? Według mnie pasuje idealnie - w jej wieku też miałam wrażenie, że wszystko jest przeciwko mnie, popełniałam głupstwa, nie wierząc w siebie i próbowałam sobie poukładać świat wojując z nim fochem i ciętym językiem. Jednocześnie w książce nie brakuje docinków, gagów, dziwnych zbiegów okoliczności i tworzenia żartów sytuacyjnych. Obserwowanie upierdliwości bohaterów, którzy bardzo chcieli udowodnić swoją rację, powodowała u czytelnika wesołe prychnięcia i nadawała autentyczności relacjom międzyludzkim. A wątek nadprzyrodzony? Został tak umiejętnie wpleciony, że przyjęłam go za zupełnie naturalny i teraz z dreszczykiem będę przyglądać się parkom we Wrocławiu, zastanawiając się, pod którym drzewem, błąkają się zagubione dusze i czy Ida zdążyła już z nimi porozmawiać?
Podsumowując to bardzo leciutka książka, odpoczynek dla zmęczonego po całym dniu mózgu. Wybuchowa mieszanka dowcipu i sarkazmu, lekko zaprawiona grozą, z dobrym zakończeniem po którym albo machasz głową nad głupotą bohaterki albo gratulujesz jej odwagi i mocno ściskasz kciuki, by dotrzymała swojej obietnicy. To kiedy "Demon luster" w odświeżonej wersji? :D Nie, wcale nie zakochałam się w okładce^^
Za przekazanie recenzenckiego egzemplarza, serdecznie dziękuję Uroboros <3 <3 <3
CO MOŻE PÓJŚĆ NIE TAK W DRODZE NA STUDIA?
14 września. Za dwa tygodnie startuje rok akademicki. Ważna data zarówno dla tych, którzy progi uczelni przekroczą po raz pierwszy, jak i dla tych, którzy witać się będą z nią z większą lub mniejszą przyjemnością. Niektórzy będą musieli zawalczyć o swoje marzenia, tak jak chce uczynić to główna bohaterka powieści Martyny...
2017-04-09
2017-04-04
2017-04-04
2017-03
2017-02-08
2017-03-02
2017-02-06
2017-02-16
2017-01-16
2017-01-26
2017-01-03
Moją pierwszą książką w 2017 roku była "Szkoł latania", którą otrzymałam dzięki autorce 💜❤💙 Myślałam, że to będzie prosta disneyowska opowieść o dziewczynie, która pokonuje swoją nadwagę i spotyka wymarzonego księcia, a tu niespodzianka! Mimo początkowej słodkości, nasza bohaterka jest bardziej płochliwa niż Kopciuszek, bardziej uparta niż Merida i w niektórych sytuacjach waleczna jak Mulan :) Ale miałam ochotę nią czasem potrząsnąć, dobrze, że miała przy sobie Zuzę xD Maks - pisze cudnie, e-maile są pełne uczuć, ale co tak naprawdę się dzieje w jego życiu? Pani Sylwio, jak ja mam teraz ufać Karolinom?! I kimże jest Franciszka! Pierwsza część pozostawia więcej pytań niż odpowiedzi, a jedyną pewną rzeczą są imiona bohaterów ;) Nie pozostaje mi nic innego jak szukać drugiej części i cieszyć się, że trzecia wychodzi na dniach :)
Moją pierwszą książką w 2017 roku była "Szkoł latania", którą otrzymałam dzięki autorce 💜❤💙 Myślałam, że to będzie prosta disneyowska opowieść o dziewczynie, która pokonuje swoją nadwagę i spotyka wymarzonego księcia, a tu niespodzianka! Mimo początkowej słodkości, nasza bohaterka jest bardziej płochliwa niż Kopciuszek, bardziej uparta niż Merida i w niektórych sytuacjach...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-08-20
2017-08-19
2017-04-25
Miałam przyjemność i zaszczyt sięgnąć po przedpremierowy egzemplarz za co serdecznie dziękuję wydawnictwu i chcę Wam powiedzieć, że... OMG CO TO BYŁO!!!
UWAGA!!! OSTRZEGAM!!! PRZED SIĘGNIĘCIEM PO „IMPERIUM BURZ” STANOWCZO NALEŻY ZAPOZNAĆ SIĘ Z NOWELKAMI, W PRZECIWNYM RAZIE KILKA WĄTKÓW BĘDZIE DLA WAS BEZSENSOWNYCH!!!
„Imperium burz” jest moim szóstym spotkaniem z niepokorną kobietą zwaną tak wieloma imionami, że sama w nich się gubię – Celaena (za każdym razem robię tu błąd xD), Aelin, Ogniste serce, Królowa suka, Zabójczyni itp. Itd., stworzonej przez docenianą na całym świecie 31-letnią mieszkankę Pensylwanii Sarah J. Maas.
Tym razem Aelin stara się, aby sprawiedliwość zapanowała nie tylko w jej ukochanym mieście, ale by cały świat zrzucił okowy ciemności i mógł ogrzać się w blasku płomieni mieszkających w jej sercu. Jej przeciwnikiem jest nie tylko Maeve, Królowa Fae, której nastąpiła na odcisk podczas swej wizyty w Doranelle ale i Erawan – Król Valgów, który odzyskał moc po długiej drzemce, którą zgotowali mu Elena i Gavin.
Po przeczytaniu „Królowej Cieni” zadawałam sobie mnóstwo pytań. Kogo Ognista Królowa ujrzy przy swoim boku, a kto stanie przeciwko niej? Czy uda się jej ocalić najdroższych jej sercu przyjaciół i czy dane jej będzie cieszyć się szczęściem z ukochanym Rowanem? Jak przebiegnie podróż niepozornej dziewczynki z chromą nogą i jak bardzo w historii namieszają wiedźmy? Czy Dorian będzie miał do odegrania jakąś rolę? I gdzie w tym wszystkim będzie miejsce dla zmiennokształtnej Lysandry i wojowników Fae?
I na ponad ośmiuset stronach Sarah nie dosyć, że odpowiedziała na wszystkie moje pytania, to jeszcze sprawiała mi istny rollercoaster wrażeń. Na przemian śmiałam się i płakałam, wstrzymywałam oddech i próbowałam zrozumieć intrygi Aelin, której każde, nawet najmniejsze działanie okazywało się drogą prowadzącą do celu. Jej potknięcia zdawały się sprowadzać zagładę na cały świat, a interwencje bogów nie zawsze kończyły się dobrze. Powracają echa przeszłości, kilka, wydawałoby się mało istotnych wydarzeń, nabiera sensu, a wskazówki stają się co raz wyraźniejsze. Pozostali bohaterowie wale nie zostają z tyłu! Każda ich historia, każdy punkt widzenia są pełne życia, niesamowitych zwrotów akcji oraz plastyczności i dynamiki. Sprawiają, że podczas czytania nie czuje się upływającego czasu lecz żegluje się z bohaterami przez ocean, puszczę czy powietrze... I te naturalnie prowadzone wątki romantyczne - czuć romantyzm, więź, troskę, cierpienie i przywiązanie – rzadko spotykam się z tak plastycznie opisanymi uczuciami i relacjami <3
Widać jak historia jak i sama bohaterka niesamowicie ewoluowała od pierwszego tomu. Aelin odkrywa swą moc, zarówno jej oczyszczającą jak i niszczącą stronę. Królowa zaczyna zauważać jak podejmowane przez nią decyzje wpływają na innych, a ogromny ciężar odpowiedzialności ciągle spoczywa na jej barkach. Powieść jest jak pulsująca, wielokolorowa nić tkająca drogę do nieuchronnego końca i wielkiego rozstrzygnięcia, gdy nagle nożyce przeznaczenia dłoniami autorki przecinają oczywistości, a cała akcja wywraca się do góry nogami. I po zakończeniu zwyczajnie nie wiesz co ze sobą zrobić…. Nie wiesz czy w Twoich uczuciach przeważą podziw, radość, nadzieja, smutek, żal czy podekscytowanie. Chcesz jak najszybciej uchwycić zerwane końce, dowiedzieć się jak dalej posplatają się losy bohaterów, których nawet nie podejrzewałeś o pewne tajemnice, a premiera kolejnego tomu dotyczącego Rowaelin to perspektywa co najmniej roku…
Myślałam, że po „Królowej cieni” niewiele mnie zaskoczy. Jakże głęboko się myliłam… Każda kolejna historia stawia poprzeczkę co raz wyżej! „Imperium burz” wręcz kipi szczegółami, tajemnicami, magią, akcją, targa czytelnikiem i nie pozostawia go w spokoju nawet na moment, na koniec zostawiając go oniemiałego i błagającego Sarah o dalszy ciąg. Jestem pewna, że dwa kolejne tomy uraczą nas jeszcze większa dozą doznań, a cały cykl będzie długo zaczytywany przez kolejne pokolenia odbiorców. Niech seria „Szklany tron” rozpali serca! Ogniste Serce świeć nam jak najdłużej!
Miałam przyjemność i zaszczyt sięgnąć po przedpremierowy egzemplarz za co serdecznie dziękuję wydawnictwu i chcę Wam powiedzieć, że... OMG CO TO BYŁO!!!
UWAGA!!! OSTRZEGAM!!! PRZED SIĘGNIĘCIEM PO „IMPERIUM BURZ” STANOWCZO NALEŻY ZAPOZNAĆ SIĘ Z NOWELKAMI, W PRZECIWNYM RAZIE KILKA WĄTKÓW BĘDZIE DLA WAS BEZSENSOWNYCH!!!
„Imperium burz” jest moim szóstym spotkaniem z...
Jak zareagowalibyście, gdyby ktoś zaproponował Wam książkę YA napisaną przez Panią oficer marynarki wojennej, specjalistkę od broni rakietowej? W dodatku historia ma zachwycić czytelników serii „Selekcja”, znanej jako „Rywalki”. Stawiając te dwa fakty obok siebie, stwierdziłam, że Erin Beaty zaserwuje z lekka odgrzanego kotleta, lecz raz kozie śmierć. Od czasu do czasu lubię sięgnąć po Kopciuszkowe historie, opowiadające jak dziewczyna z niższych warstw społecznych odnajduje tego jedynego, od razu odnajduje się w obcym środowisku, podbijając serca wszystkich dokoła, a po pokonaniu paru przeszkód wszyscy bawią się na weselu rzeczonej pary. Ach, cudowna lektura na zimne, jesienne wieczory.
Ale… Kochani, Sage Fowler, mimo zapowiedzi, nie jest Ameriką. Jest inteligentną, zuchwałą młodą kobietą, ciekawą świata, buntującą się przeciwko postrzeganiu kobiet, jako pokornych maszyn do produkowania dziedziców, żądną wiedzy i przygód. Wbrew kowenansom wychowana przez ojca, jest żywym przykładem, że czasami system zawodzi, lecz przez to, nie mogąca znaleźć swojego miejsca w świecie, odstająca od każdej z grup społecznych. W końcu, z winy niewyparzonego języka oraz dzięki organicznej niechęci do zamążpójścia, ląduje jako stażystka u swatki Darnessy Rodelle, w najgorętszym okresie przygotowań do Concordium – uroczystych, publicznego zaręczyn reprezentantek z każdego regionu. Wydawałoby się, że nie istnieje dla niej gorsze miejsce na ziemi. Jednak podczas podróży nieustannie ćwiczy swą pamięć, zmysł obserwacji i dowiaduje się, jak małżeństwa pozwalają zachować delikatną pajęczynę równowagi w państwie. Lecz czymże byłaby wyprawa bez przygód! Autorka umiejętnie wprowadza na scenę towarzyszących pannom członków eskorty, antagonistę, który nie zawaha się dopiąć swoich celów, Kimsarów zmierzających w niewidomych celach ku wrogim ziemiom i słodkiego pazia, który podbije Wasze serca. Plus napotkacie zagadkę: kto jest kim w armii – może Wam uda się rozwiązać szybciej niż mnie
Opis na tylnej okładce zupełnie nie przygotował mnie na to co dostałam. Spodziewałam się słodkiej, cukierkowato-pudrowej opowiastki, a dostałam świetnie dopracowany utwór. Bohaterowie są z krwi i kości – zwyczajni, skrywający swoje tajemnice i rany, lecz potrafiący jednocześnie cieszyć się chwilą. Silni, lecz przeżywający wyrzuty sumienia czy ból straty lub zawiedzionego zaufania. Nawet Ci, wydawałoby się źli do szpiku kości, troszczą się o swoich pobratymców czy zachwycają się poezją. Pozostała mi w głowie jedna myśl: „Każdy gra w życiu wiele różnych ról, ale to nie znaczy, że wszystkie są kłamstwem” Nic nie jest czarno-białe, ludzie są ludźmi, z wyraźnie nakreślonym portretem psychologicznym i to niezmiernie urzekło mnie w tej opowieści. Szczególnie silna kobieca postać, która nie czeka, aż z tarapatów wyciągnie ją mężczyzna, lecz radzi sobie sama lub potrafi skutecznie dyskutować, podsuwać dobre pomysły, przynajmniej dopóki nie ucierpi jej zraniona duma. Plus mogę podpisać się pod słowami Sage: „Ponieważ wolałabym popełnić błąd, niż pozwolić innym decydować o moim losie. (…) A uwierz, jestem świetna w popełnianiu błędów.” Niewątpliwą zaleta książki jest logiczna, konkretna i spójna akcja. Nie zauważyłam zapychaczy, niewinny wydawałoby się spacer lub zatopienie się w lekturze prowadzi do spotkania lub płynnie łączy się z kolejnymi wydarzeniami. Jednocześnie autorka zastawia na nas pułapki, sprawdzając, czy dobre oceniamy bohaterów i czy uda się jej wyprowadzić Czytelnika w pole. Tak dobrze napisanej książki dla młodzieży dawno nie miałam w rękach. Wątek polityczny i romantyczny, również zostały umiejętnie wpisane w całość, komponując się z pozostałymi historiami, nie tworząc dysonansów w idealnie wyważonych proporcjach. Jedyny zarzut mam do zakończenia – mimo swej nieoczywistości, smutku wymieszanego z radością i lekkiego szoku uważam, że był lekko przesłodzony.
Podsumowując, jeżeli chcecie przeczytać świetną książkę z wątkiem historyczno-politycznym, która wciągnie Was po uszy i nie wypuści do (prawie) samego końca polecam z całego serca! Dodatkowo intensywna czerwień zdobiąca okładkę może doskonale współgrać z ozdobami świątecznymi, więc czemu by nie zaprosić jej do domu i ułożyć pod choinką? Uprzedzam tylko lojalnie, że drugi tom wychodzi w oryginale(!) dopiero w maju…
Wydawnictwo Jaguar
#pocałunekzdrajcy #erinbeaty #love #lovebooks
Jak zareagowalibyście, gdyby ktoś zaproponował Wam książkę YA napisaną przez Panią oficer marynarki wojennej, specjalistkę od broni rakietowej? W dodatku historia ma zachwycić czytelników serii „Selekcja”, znanej jako „Rywalki”. Stawiając te dwa fakty obok siebie, stwierdziłam, że Erin Beaty zaserwuje z lekka odgrzanego kotleta, lecz raz kozie śmierć. Od czasu do czasu...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to