-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2022-07-14
2022-06-13
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2022/07/ognisty-romans-czy-romantyczna.html
"Pieprz i sól" K.A. Figaro jest książką, która dość mocno różni się na tle poprzednich powieści autorki. Na czym polega ta różnica? Otóż pierwszy raz miałam okazję poznać główną bohaterkę z twórczości pisarki, która stanowiłaby tak duży kontrast względem innych damskich postaci wykreowanych przez K.A Figaro. Gaja, jak widać to już z resztą z opisu książki, jest kobietą pewną siebie, silną, która wie czego chce, i która dodatkowo nie wstydzi się swoich pragnień. Śmiało dąży do celu - czy to zawodowego czy tego "miłosnego". Zawsze urzekały mnie damskie postacie tego typu, więc nie ma się co dziwić, że Gaję polubiłam już od pierwszych stron powieści. Ucieszyło mnie, że autorka postanowiła pokazać kobietę z perspektywy osoby, która świetnie sama jest w stanie sobie poradzić w życiu, nie gra księżniczki w opałach, ale co najważniejsze, że wszystkie inne postaci z "Pieprzu i soli" nie kwestionują tego i nie uważają jej z tego względu za dziwnej (a niestety często miałam okazję spotkać już taki pogląd w książkach). Bardzo się zatem cieszę, że K.A. Figaro postanowiła zmienić coś tworzonych zazwyczaj przez siebie bohaterkach, dzięki czemu miałam okazję poznać Gaję.
Gdybym miała w dość krótki sposób przedstawić, o czym jest "Pieprz i sól", powiedziałabym, że to historia młodej kobiety, przed którą los postawił dwóch całkowicie różnych od siebie mężczyzn. Z jednej strony mamy przystojnego i charyzmatycznego młodego lekarza, który marzy o prawdziwym związku, a z drugiej intrygującego i tajemniczego właściciela popularnego klubu w Warszawie, z jakim główna bohaterka z całą pewnością mogłaby przeżyć niejedną przygodę. Od siebie od razu dodam, że choć początkowo Mikołaj (lekarz) i dla mnie wydał się czarujący, to im bardziej poznawałam jego osobę, tym większą darzyłam go niechęcią. Bardzo nie spodobała mi się jego natarczywość oraz sam charakter - nie muszę więc chyba dodawać, że zdecydowanie bardziej kibicowałam Kostkowi. Bardzo intrygowało mnie również to, że tak mało wiemy o tym drugim, bo to sprawiało, że sama niesamowicie chciałam go poznać. Relacje Gai z obydwoma mężczyznami okazało się dość mocno poplątane, jednak myślę, że to właśnie dzięki temu tak bardzo wciągnęłam się w historię zaprezentowaną w "Pieprzu i soli".
Zdecydowanie największym plusem całej powieści są bohaterowie oraz relacje pomiędzy nimi. To właśnie na tym się koncentrujemy, a reszta stanowi (jak na razie) jedynie przyjemną (choć nie zawsze) otoczkę. Podejrzewam jednak, że autorka coś dla nas szykuje w kolejnych tomach serii, czego już teraz bardzo nie mogę się doczekać! Niesamowicie ciekawi mnie to, kto chciał zaszkodzić Gai poprzez opublikowanie kompromitującego ją filmiku z Klubu Costa - mam co prawda swoje podejrzenia, jednak i tak wydaje mi się, że całość może bardzo mocno mnie zaskoczyć.
Co tu więcej mówić - K.A. Figaro po raz kolejny pokazała, że umie tworzyć bardzo wciągające historie, a w "Pieprzu i soli" udowodniła dodatkowo, że nie jest autorką schematyczną i stara się kreować całkowicie różnych bohaterów. Moim zdaniem zdecydowanie jej się to udało! "Pieprz i sól" to jedna wielka tajemnica, której fragmenty poznajemy z każdą kolejną przeczytaną stroną. Autorka nie mówi wprost, czego możemy się spodziewać, a sprawia, że czytelnik na własną rękę pragnie poznawać tajemnice bohaterów. Jeśli zatem jesteście fanami twórczości autorki jestem pewna, że "Pieprz i sól" z pewnością wam się spodoba, a jeśli jeszcze nie mieliście okazji czytać niczego spod jej pióra, historia Gai sprawdzi się idealnie na pierwszy raz!
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: https://about-katherine.blogspot.com/2022/07/ognisty-romans-czy-romantyczna.html
"Pieprz i sól" K.A. Figaro jest książką, która dość mocno różni się na tle poprzednich powieści autorki. Na czym polega ta różnica? Otóż pierwszy raz miałam okazję poznać główną bohaterkę z twórczości pisarki, która stanowiłaby tak duży kontrast względem...
2022-03-27
Z RECENZJĄ KSIĄŻKI MOŻNA ZAPOZNAĆ SIE RÓWNIEŻ NA BLOGU! - https://about-katherine.blogspot.com/2022/04/pomienne-historie-i-intrygujace.html
Mam ogromną słabość do zbiorów opowiadań, a ostatnimi czasy niesamowicie polubiłam się z krótkimi historiami z miłosnym wątkiem w tle. Po lekturze pierwszego takiego zbioru od Wydawnictwa Lipstick Books ("Gorąca gwiazdka"), który miałam okazję przeczytać nie wahałam się ani chwili, gdy tylko usłyszałam o premierze "Gorących sekretów". Ponownie mogłam się w nim zapoznać z historiami spod pióra mojej ulubionej Katarzyny Bereniki Miszczuk oraz K.A. Figaro, jak również kilku całkowicie nieznanych mi autorek. Czy jednak książka ta wciągnęła mnie w takim samym stopniu, jak miało to miejsce w przypadku świątecznych miłosnych opowiadań? Nie jestem tego aż tak pewna...
Tym razem w książce zawarto siedem opowiadań siedmiu różnych autorek, natomiast głównym ich wątkiem, zaraz obok oczywiście miłości i romansu, był sekret. I tutaj już mam jedno "ale", ponieważ odniosłam wrażenie, że nie wszystkie z opowiadań kryły w sobie ten obiecany sekret. Tak miałam chociażby w przypadku opowiadania "Tajemnicza pokusa" Agnieszki Rusin. W historii tej towarzyszymy Maciejowi oraz Dawidowi, którzy postanowili spędzić wspólnie wakacje na Krecie. W samolocie Maciej dostrzegł pewną niesamowicie piękną kobietę, od której zwyczajnie nie mógł oderwać oczu. Z czasem okazało się, że dziewczyna mieszka dokładnie w tym samym hotelu, co mężczyźni, dzięki czemu szanse Macieja na przeżycie z nią płomiennego wakacyjnego romansu znacznie urosły. Pomijając zatem to, iż nie dostrzegłam w tymże opowiadaniu raczej żadnego sekretu, tajemnicy itp., która faktycznie by mnie usatysfakcjonowała, sama historia była dla mnie raczej mdła i nijaka. Nie było w niej niczego intrygującego ani wciągającego, a dodatkowo całość była bardzo mocno przewidywalna (już po pierwszych zdaniach opowiadania można było spodziewać się tego, jak się ono zakończy). Myślę więc, że śmiało mogę powiedzieć, iż to opowiadanie okazało się być dla mnie najbardziej nudne i zwyczajnie kiepskie.
Nieco podobne zdanie mam w kwestii opowiadania "Dziewczyna ratownika" Zuzanny Arczyńskiej, choć trzeba przyznać, że wątek tajemnicy zdecydowanie się tutaj pojawił. Zabawne okazało się dla mnie być jednakże zakończenie tej historii, ponieważ w pewnym sensie zostało one wzięte dosłownie znikąd! Jestem pewna, że nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy (a już zwłaszcza sam bohater "Dziewczyny ratownika"). Choć początkowo nie do końca byłam nim zachwycona, to muszę jednak przyznać, że w całym tym opowiadaniu jest jakiś szalony sens.
W kwestii pozostałych opowiadań było już znacznie lepiej - najbardziej podobało mi się opowiadanie K.A. Figaro "Kim ty jesteś", Katarzyny Bereniki Miszczuk "Eliksir" oraz Jagny Rosolskiej "Jedwab hrabiny", choć w przypadku tego ostatniego miałam początkowo problemy, żeby przyzwyczaić się do stylu, w jakim opowiadanie zostało napisane, gdyż było to opowiadanie historyczne. Sama nie czytam książek tego typu, więc nie ukrywam, iż z takim stylem miałam troszkę pod górkę. Po opowiadaniu K.A. Figaro nie spodziewałam się natomiast TAKIEGO zakończenia! Byłam w całkowitym szoku, gdy dobrnęłam do ostatnich stron historii. Znam prawie wszystkie książki autorki i czegoś takiego w jej wykonaniu jeszcze nie czytałam. Powiem tylko, że autorka zdecydowanie powinna spróbować swoich sił z nieco mroczniejszymi romansami, podobnymi do opowiadania "Kim ty jesteś", bo taka historia spod jej pióra mogłaby się okazać na prawdę fascynująca! Zbliżając się do końca dodam jeszcze, iż ciekawe było opowiadanie od Mai Frost, które stanowiło nawiązanie do jej książek "Klub pana G." oraz "Klub pani M." - historia ta ukazuje, jak doszło do tego, iż główna bohaterka obydwóch książek stała się częścią bardzo kontrowersyjnego wyzwania. Nie powiem, ciekawie mi się to czytało, jednakże raczej niczego nowego o całej serii się nie dowiedziałam.
Jak zatem wspominałam na samym początku, moje uczucia względem "Gorących sekretów" są niesamowicie różnorodne. Kilka spośród opowiadań mi się spodobało, jednakże na moją całościową opinię zdecydowanie większy wpływ miały historie z których nie jestem zadowolona. Porównując książkę do "Gorącej gwiazdki" odnoszę wrażenie, że jednak tego tytułowego wątku, czyli sekretu, który moim zdaniem powinien stanowić kwintesencję tego zbioru opowiadań, było na prawdę mało. W "Gorącej gwiazdce" znacznie łatwiej autorkom było wpleść świąteczny motyw zaraz obok gorących romansów, tu natomiast okazało się to być znacznie trudniejsze. Szczerze mówiąc nie wiem, czy sięgnęłabym po tą pozycję ponownie i czy byłabym w stanie ją komuś polecić. Chyba jednak nie. Jednakże bardzo mocno popieram ideę tworzenia takich zbiorów opowiadań - warto jednakże nad nimi nieco bardziej popracować, żeby oprócz nazwisk znanych autorek czytelnik mógł otrzymać po prostu dobrą lekturę.
Z RECENZJĄ KSIĄŻKI MOŻNA ZAPOZNAĆ SIE RÓWNIEŻ NA BLOGU! - https://about-katherine.blogspot.com/2022/04/pomienne-historie-i-intrygujace.html
Mam ogromną słabość do zbiorów opowiadań, a ostatnimi czasy niesamowicie polubiłam się z krótkimi historiami z miłosnym wątkiem w tle. Po lekturze pierwszego takiego zbioru od Wydawnictwa Lipstick Books ("Gorąca gwiazdka"), który...
2021-11-27
RECENZJĘ ZNAJDZIESZ TEŻ NA BLOGU -> https://about-katherine.blogspot.com/2021/11/odwrocone-role-i-miosny-roller-coaster.html
"Klub Pani M." to kontynuacja, na którą czekałam, jednak zdecydowanie nie w takiej odsłownie, jaką finalnie otrzymałam. Gdyby podczas lektury "Klubu Pana G." ktoś mi powiedział, że główna bohaterka, Milena, otworzy swój własny klub dla swingersów, pomyślałabym, że chyba po prostu nie zna tej postaci! Autorka książki co do Mileny miała jednak bardzo poważne plany - czy okazały się one dobre, czy złe? Sama do końca tego nie wiem... Najpierw jednak parę słów o fabule.
Po tym, jak Gabriel okazał się dla Mileny jednym wielkim kłamstwem, a jej małżeństwo praktycznie przestało istnieć, kobieta próbuje ułożyć sobie życie całkowicie od podstaw. Jak jednak wiadomo, nieszczęścia lubią chodzić parami. Takim oto sposobem bohaterka zostaje bez pracy, a jej mama na dodatek trafia do szpitala. Z pomocą przychodzi jej jednak najlepsza przyjaciółka Agata, wraz z mężem, którzy proponują jej założenie ekskluzywnego klubu dla par lubiących od czasu do czasu poeksperymentować, w mieszkaniu, które odziedziczyli po zmarłej ciotce. Dla Mileny pomysł wydaje się wręcz szalony, ale to jedyna szansa na to, by zapewnić matce odpowiednią opiekę lekarską. Kobieta bardzo szybko odkrywa w sobie żyłkę do interesów i takim oto sposobem Klub Pani M. staje się obowiązkowym punktem spotkań dla swingersów w Polsce. Dodatkowo w jej życiu znów zaczyna pojawiać się Gabriel - pomimo tego, co mężczyzna jej zrobił, Milena nie może o nim zapomnieć. On z pewnością wcale jej tego nie ułatwia.
Nowa rola Mileny okazała się dla mnie jednym wielkim zaskoczeniem - z szarej myszki zmieniła się w pewną siebie biznesmenkę, która wie, co robić oraz czego chce. Z początku wydawało mi się to dosyć przerysowane, jednak teraz, gdy jestem już po przeczytaniu "Klubu Pani M." zaczynam się zastanawiać, czy nie była to jedynie maska, jaką postanowiła założyć bohaterka, by w końcu poczuć się komfortowo, aby poradzić sobie z przeszłością. Myśląc o tym, wszystko w fabule zaczyna mi się układać. Jeżeli zatem Maia Frost miała właśnie taki zamysł, by w swojej książce pokazać, że każdy z nas czasami zakłada maskę i przyjmuję rolę, która daje nam bezpieczeństwo, jednakże w ogóle nas nie odzwierciedla, to myślę, że jak najbardziej jej się to udało. Pomysł, aby uczynić z Mileny szefową kontrowersyjnego klubu był, moim zdaniem, dosyć szalony, ale jednocześnie odważny. Przez to, zdecydowana większość fabuły książki ma miejsce właśnie w klubie dla swingersów. Tak, jak w pierwszym tomie, razem z Mileną, mieliśmy okazję jedynie obserwować to miejsce z perspektywy "klienta", tak tutaj możemy zobaczyć, jak wszystko to wygląda od podszewki i ujrzeć w takim miejscu zwyczajny pomysł na biznes. Owszem, sceny szalonego seksu pojawiają się w bardzo licznych ilościach, ale w tej książce można dostrzec coś więcej. Spotykamy tu kobietę, która próbuje odnaleźć swoje miejsce na ziemi, poszukuje miłości i jednocześnie stara się wieść życie zwykłego człowieka. To drugie dno bardzo mnie do tej książki zachęciło, i mimo tego, że początkowo nie do końca odpowiadał mi pomysł na książkę, koniec końców myślę, że to całkiem niezła pozycja z dość sporą nutką pikanterii.
Bardzo dużym zaskoczeniem było dla mnie pojawienie się Matteo, czyli byłego kochanka Mileny, którego poznałam w opowiadaniu "Świąteczna kwarantanna" w książce "Gorąca gwiazdka". Oczywiście, wiedziałam, że bohaterka "Klubu Pana G." to ta sama dziewczyna, co w opowiadaniu, jednak w ogóle nie spodziewałam się takiego nawiązania. Żałuję jedynie, że autorka postanowiła wpleść postać Matteo dopiero przy końcu książki. Sama postać mężczyzny, jaki i romans bohaterów, został słabo wytłumaczony. Dla kogoś, kto nie czytał opowiadania, wątek ten może okazać się w ogóle nie na na miejscu i raczej niezrozumiały. Odnoszę trochę wrażenie, że autorka nie wiedziała, jak inaczej miałaby pociągnąć ten wątek, przez co potraktowała go raczej po macoszemu. Takie same odczucia mam względem postaci Gabriela. Niekiedy miałam wrażenie, że to kompletnie inny bohater, albo że zamienił się on z Mileną charakterami. W książce pojawia się od czasu do czasu, Milena jedynie sporo o nim wspomina, jednakże nie dowiadujemy się o nim niczego nowego. Choć w "Klubie Pana G." bardzo podobał mi się całokształt jego postaci, tak w "Klubie Pani M." często zwyczajnie mnie drażnił. Maya Frost zdecydowanie skoncentrowała się na głównej bohaterce oraz organizacji i działaniu prowadzonego przez nią klubu. Czy to dobrze, czy to źle - szczerze mówiąc sama nie wiem.
Podsumowując "Klub Pani M." to mocno zaskakująca kontynuacja "Klubu Pana G.". Zarówno bohaterowie, jak i fabuła, jak gdyby zamienili się swoimi miejscami, co niekiedy było dużym plusem. Ciekawym doświadczeniem okazała się dla mnie możliwość poznania działania klubu dla swingersów bardziej "od kuchni", choć zdaję sobie sprawę z tego, że z pewnością nie oddaje to rzeczywistości. Pojawiło się kilka intrygujących wątków, które nie zostały w pełni rozwinięte. Zakończenie okazało się dla mnie niezbyt wystarczające - w przypadku niektórych wątków fabuła dopiero się rozkręcała i można by z tego było jeszcze sporo ciekawej historii wyciągnąć. Mam więc ogromną nadzieję, że autorka zafunduje nam kontynuację przygód Mileny. Sama z pewnością będę na to czekać.
RECENZJĘ ZNAJDZIESZ TEŻ NA BLOGU -> https://about-katherine.blogspot.com/2021/11/odwrocone-role-i-miosny-roller-coaster.html
"Klub Pani M." to kontynuacja, na którą czekałam, jednak zdecydowanie nie w takiej odsłownie, jaką finalnie otrzymałam. Gdyby podczas lektury "Klubu Pana G." ktoś mi powiedział, że główna bohaterka, Milena, otworzy swój własny klub dla swingersów,...
2021-10-13
2021-09-24
2021-06-20
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: http://about-katherine.blogspot.com/2021/07/miosc-od-pierwszego-wejrzenia-z-wielka.html
Książka "36 minut, by cię poznać. 4 minuty, by pokochać" dość długo czekała na swoją kolej na mojej biblioteczce. Z jednej strony jej okładka niesamowicie mnie intrygowała (jest wprost świetna), z drugiej natomiast trochę bałam się tego, co mogę otrzymać zważywszy na to, że jest to hiszpańska książka. Dotychczas czytałam może 2-3 książki hiszpańskich autorów i niestety nigdy nie kończyło się to spektakularnie, także mój lęk był chyba uzasadniony. Ale dobra! Książkę już przeczytałam i mogę się o niej wypowiedzieć - czy było warto, czy dobrze zrobiłam tak długo z nią zwlekając?
Głównym bohaterem powieści jest Marcos - poznajemy go podczas imprezy jednego ze znajomych znajomego. Chłopak przeżywa swoje niedawne rozstanie z dziewczyną, w którą był bardzo zapatrzony, a która postanowiła go rzucić. Warto w tym miejscu powiedzieć, że Marcos jest 100% romantykiem i gdy już zakochuje się w jakiejś dziewczynie, robi to nieodwracalnie (albo przynajmniej do czasu, gdy to ona postanowi się z nim rozstać). Na imprezie dostrzega tańczącą dziewczynę, która według niego stanowczo wyróżnia się z tłumu. Jakie więc było jego zaskoczenie, gdy dziewczyna postanowiła do niego zagadać - w końcu on jest zwyczajnym, niczym nie wyróżniającym się nastolatkiem, a ona to prawdziwa bogini w ludzkiej skórze. Marcos i Bibiana rozmawiają ze sobą przez resztę imprezy, a chłopak już wie, że to coś więcej, niż zwyczajna pogawędka z koleżanką. Od tego momentu nie może o niej zapomnieć i bardzo stara się, aby z tego wszystkiego wynikło coś więcej. Jednakże Bibiana, z którą spotkał się następnym razem w parku, nie jest tą samą dziewczyną, jaką widział tańczącą na parkiecie - pewną siebie, radosną. Ta jest niesamowicie cicha, wystraszona i zwyczajnie słaba. Marcos wie, że skrywa ona jakąś tajemnicę, a pytanie brzmi tylko "jaką?".
Książkę czyta się niesamowicie szybko! Mogę nawet powiedzieć, że zwyczajnie się przez nią przepływa. Fakt, jest napisana nieco większą czcionką, jednakże sama historia jest tak bardzo wciągająca i płynna, że aż chce się ją czytać! Gdy tylko zapoznałam się z pierwszymi stronami "36 minut..." po prostu nie byłam w stanie wypuścić książki z rąk. Najzabawniejsze jest jednak to, że sama fabuła powieści nie jest zbyt rozległa, bo jednak większość wydarzeń odbywa się w jednym miejscu i w dość krótkim czasie. Nie mamy tutaj zbędnych opisów i niepotrzebnych wątków - wszystko jest bardzo mocno skoncentrowane. Autorowi udało się jednak przedstawić to w tak dobry sposób, że nie stanowi to żadnego problemu. Odnalezienie się w fabule czy wczucie się w nią jest czymś bardzo prostym i naturalnym. Dawno nie czytałam powieści, która reprezentowała by sobą coś takiego.
Koniecznie muszę wspomnieć też o tym, że książka jest przepełniona emocjami. Uczucia, jakie wyrażane są przez głównych bohaterów, czyli Marcosa i Bibianę są tak silne i intensywne, iż w bardzo prosty sposób można wyczuć je na każdej kartce "36 pytań...". Jak wspomniałam wcześniej Marcos jest romantykiem i to bardzo dobrze widać. Chociaż na jego temat nie dowiadujemy się zbyt dużo, to jednak autor zaprezentował tą postać w taki sposób, że doskonale można wyczuć emocje, jakie nim targają, a to pozwala na jeszcze lepsze wczucie się w tą postać. Duet Bibiana i Marcos stał się jednym z moich ulubionych i na pewno na dłużej pozostanie w mojej pamięci.
Dla mnie motyw, jaki został poruszony w książce "36 minut..." jest niezwykle ważny i za każdym razem mocno przeżywam tego typu powieści. Zdradzę tylko, iż całość dotyczy pewnych psychicznych problemów, a co za tym idzie możemy spotkać się tutaj z licznymi trudnościami, zmaganiami bohaterów, ale także postrzeganiem tego przez szerszą społeczność. Uważam, że jest to jedna z lepszych książek z motywem chorób psychicznych, które są warte uwagi. Dodatkowo wpleciony romantyczny (ale jednak nie przesadzony) wątek romantyczny jeszcze bardziej działa tutaj na plus. Bardzo obawiałam się tejże powieści, ale teraz widzę, że nie miałam do tego żadnych powodów. Autor bardzo pozytywnie mnie zaskoczył i mam szczerą nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję poznać kolejną młodzieżową powieść z pod jego pióra. Z pewnością będzie to następna niezapomniana przygoda.
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: http://about-katherine.blogspot.com/2021/07/miosc-od-pierwszego-wejrzenia-z-wielka.html
Książka "36 minut, by cię poznać. 4 minuty, by pokochać" dość długo czekała na swoją kolej na mojej biblioteczce. Z jednej strony jej okładka niesamowicie mnie intrygowała (jest wprost świetna), z drugiej natomiast trochę bałam się tego, co mogę...
2021-03-21
Nie będę ukrywać, że na "Amerykański sen" czekałam z wielkim zniecierpliwieniem. Pomimo niedociągnięć pierwszego tomu, niesamowicie wciągnęłam się w fabułę i bardzo ciekawiło mnie, jak autorka pociągnie wątek konkursu kulinarnego, do którego zgłosiła się Patrycja. Miałam nadzieję, że otrzymam świetny romans z twistem w formie ów konkursu, jednak nie do końca to dostałam. Całą historię zawartą w drugim tomie serii "Kontynenty namiętności" podzieliłabym na "przed Maxem" i "po nim". Chodzi mi o to, że w części "przed Maxem", Patrycja brała udział w konkursie kulinarnym, który w książce został prawie całkowicie pominięty. Autorka postanowiła podzielić się z nami tylko drobnymi szczegółami, które akurat mnie nie usatysfakcjonowały. Gdy z poprzedniego tomu dowiedziałam się o tym, co Patrycja będzie robić w Stanach, bardzo się ucieszyłam. Chciałam choć trochę zobaczyć, jak autorka to sobie wyobrażała... A tutaj klapa. Świetnie, że trochę więcej uwagi poświęciła ona życiu Patrycji po konkursie, jednakże to wszystko przyczyniło się do tego, że pierwszą połowę książki czytało mi się na prawdę mozolnie. Mogę nawet powiedzieć, że miejscami miałam ochotę ją odłożyć i w ogóle do niej nie wracać.
Później nastąpiła część "po nim", a raczej po przybyciu Maxa do USA. I tu w końcu zaczęło się coś dziać! Powróciła tak bardzo polubiona przeze mnie para bohaterów, o których w tej serii chciała poczytać zdecydowanie najwięcej. Dobrze, że w tej drugiej połowie książki autorka znacznie się poprawiła, bo to uratowało trochę "Amerykański sen". Dodatkowo wplotła ona również różne ciekawe wątki, które moim zdaniem idealnie wtopiły się w fabułę i nadały całości urozmaicenia. No i zakończenie! Po raz kolejny autorka sprawiła, że wprost nie mogę doczekać się kolejnego tomu serii! Bardzo ciekawi mnie, co też się w nim wydarzy!
Podsumowując zatem, tak jak było to w przypadku "Żaru Australii", i w tym tomie znalazłam sporo minusów oraz plusów. W "Amerykańskim śnie" brakowało mi nieco tego amerykańskiego klimatu, choć i tak było go moim zdaniem więcej, niż Australii w "Żarze Australii" 😁 Mimo to całość zwyczajnie mi się dłużyłai gdybym miała sięgnąć po książkę jeszcze raz, raczej bym tego nie zrobiła. Tutaj o wiele chętniej zrobiłabym re-read "Amerykańskiego snu". Mogę jednak śmiało powiedzieć, że Alexa Lavenda ma na prawdę spory potencjał! Jej styl jest niezwykle przyjemny i dobrze idzie jej kreacja bohaterów. Wie, jak przyciągnąć uwagę czytelnika zakończeniem i zachęcić go do czekania na kontynuacje. Jeśli tylko popracowałaby nad rozwojem fabuły byłoby na prawdę genialnie!
Nie będę ukrywać, że na "Amerykański sen" czekałam z wielkim zniecierpliwieniem. Pomimo niedociągnięć pierwszego tomu, niesamowicie wciągnęłam się w fabułę i bardzo ciekawiło mnie, jak autorka pociągnie wątek konkursu kulinarnego, do którego zgłosiła się Patrycja. Miałam nadzieję, że otrzymam świetny romans z twistem w formie ów konkursu, jednak nie do końca to dostałam....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-26
May'ę Frost poznałam całkiem niedawno, a to wszystko za sprawą opowiadań "Gorąca gwiazdka", które miałam okazję czytać w okresie Bożego Narodzenia. Jej opowiadanie "Świąteczna kwarantanna" bardzo mocno mi się spodobało, ale nie przypuszczałam, że już niedługo będę mogła poznać dalsze losy Mileny (głównej bohaterki opowiadania) w pełnowymiarowej książce! No nie ukrywam - bardzo się z tego ucieszyłam. W "Klubie Pana G." przenosimy się jednak dalej, do momentu, gdzie Milena jest już żoną Adama (którego była narzeczoną w opowiadaniu) i teoretycznie jej życie jest pełne miłości i radości. No właśnie - niestety nie jest tak kolorowo, jak by się mogło wydawać. Życie Mileny mocno odbiega od tego, które sobie wymarzyła jeszcze za czasów "Świątecznej kwarantanny". Kobieta wiedzie życie typowej kury domowej i myślę, że nawet śmiało można powiedzieć, że jest traktowana przez swojego męża i jego synów jak zwykła służąca. Cóż, w pewnym sensie, sama do tego dopuściła. Mimo tego nie potrafi jednak odejść od męża by na powrót stać się tą Mileną, którą tak bardzo lubiła.
Pewnego dnia, w jednej z kawiarni, poznaje Gabriela. Jak się okazuje para zna się z widzenia ze szkoły, do której chodzą synowie Adama. Mężczyzna od razu oczarowuje Milenę i ewidentnie widać, że tą dwójkę do siebie ciągnie. I mimo, że kobieta z początku bardzo starała się unikać Gabriela, podejrzenie romansu jej męża z jego wspólniczką przelewa czarę goryczy. Okej - jak na razie wydawać by się mogło, że w fabule nie ma nic oryginalnego. Jednakże wszystko zaczyna się rozkręcać, gdy Milena dowiaduje się o specjalnych upodobaniach Gabriela. Razem udają się bowiem do bardzo specyficznego klubu, który jest idealnym miejscem dla osób lubujących się w swingingu (czyli seksem z dwoma lub więcej osobami na raz). I tu się wszystko dopiero zaczyna...
Nie będę ukrywać - w swoim czytelniczym życiu przeczytałam już sporo erotyków i romansów. Poznawałam różne historie oraz opisy seksu, ale czegoś takiego, jak w "Klubie Pana G." jeszcze nie poznałam! Trochę szkoda, że pierwsze, co muszę powiedzieć o tej książce to właśnie to, ale no kurczę... Tam uprawiają seks prawie na każdej stronie! Okej, wiem, że to erotyk i na tym, między innymi, książki z tego gatunku polegają, jednakże mam wrażenie, że trochę tych scen, w stosunku do pozostałej fabuły, było za dużo. Po przeczytaniu książki pozostał mi taki lekki niedosyt, odnośnie samego życia jej bohaterów, czy zwyczajnie innych, towarzyszących wątków. Wielka szkoda, bo bardzo się wciągnęłam w to, co otrzymałam, jednakże bardzo chciałabym czegoś więcej. Same sceny erotyczne, jeśli już przy nich jestem, myślę, że były na prawdę przemyślane i dobrze przedstawione. Widać, że autorka dobrze sobie wszystko opracowała, bo całość jest bardzo spójna. Styl autorki urzekł mnie natomiast już za sprawą opowiadania "Świąteczna kwarantanna", a teraz tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że podoba mi się sposób, w jaki Maya Frost pisze i z wielką chęcią będę poznawać kolejne jej powieści! Główna bohaterka - Milena - jest dla mnie postacią niezwykle dziwną... Z jednej strony polubiłam ją za jej humor, z drugiej strony wydała mi się bardzo niepoważna. Czasem jej zachowanie, na przestrzeni całej książki, bardzo mnie denerwowało i sprawiało nawet, że czułam do niej lekką niechęć. O Gabrielu natomiast wiemy bardzo nie wiele - a w zasadzie nic. Podejrzewam, że o to właśnie autorce chodziło, żebyśmy razem z Mileną na bieżąco poznawali postać Gabriela, jednakże mi osobiście nie za bardzo to podpasowało.
Podsumowując - patrząc na całokształt książka mi się podobała. Przyjemnie mi się ją czytało, jak również dostałam to, czego oczekiwałam. Zbyt wiele jest tu jednak różnych luk, żebym mogła powiedzieć, że książka jest świetna. Pod względem technicznym jest na prawdę dobra i bardzo obiecująca, pod względem skupiania się na drobnych szczegółach, które jednak stanowią podstawę całej historii, jest dużo braków, które mi osobiście przeszkadzały. Patrząc na to wszystko książka jest dobra, a mogła by być świetna. Mimo wszystko czekam na dalsze powieści spod pióra autorki i, mam nadzieję, że będę mogła poznać dalsze losy Mileny i Gabriela.
May'ę Frost poznałam całkiem niedawno, a to wszystko za sprawą opowiadań "Gorąca gwiazdka", które miałam okazję czytać w okresie Bożego Narodzenia. Jej opowiadanie "Świąteczna kwarantanna" bardzo mocno mi się spodobało, ale nie przypuszczałam, że już niedługo będę mogła poznać dalsze losy Mileny (głównej bohaterki opowiadania) w pełnowymiarowej książce! No nie ukrywam -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-12-30
Recenzja dostępna na blogu about-katherine.blogspot.com
Święta Bożego Narodzenia i historia z nutką pikanterii - no czyż to połączenie nie brzmi idealnie? A coś takiego właśnie zaproponowało nam Wydawnictwo Lipstick Books prezentując zbiór opowiadań wielu różnych polskich autorek. Sięgając po "Gorącą gwiazdkę" (bo to właśnie o niej chciałabym wam dzisiaj opowiedzieć) możemy spodziewać się jakże klimatycznych historii z pod pióra takich świetnych pisarek romansów, jak chociażby Katarzyny Bereniki Miszczuk, K.A. Figaro, czy Alexy Lavender! Oczywiście mamy tutaj jeszcze dziewięć innych autorek, ale nie będę ukrywać, że to właśnie te nazwiska najbardziej przekonały mnie do zapoznania się z "Gorącą gwiazdką". Tak więc pojawiają się dwa najważniejsze pytania - czy było świątecznie i czy było pikantnie? Na pierwsze mogę z całą pewnością powiedzieć TAK! Na drugie.... no tu miejscami było różnie (raz bardziej hot, raz mniej), ale niech będzie, bo większość zdecydowanie sprawiła, że na moich policzkach zagościły gorące wypieki.
Jak wspomniałam, za sprawą dwunastu autorek mamy dwanaście świąteczno-erotycznych opowiadań. Większość z nich było dla mnie pierwszym spotkaniem z twórczością konkretnej pisarki i tu muszę przyznać, że udało mi się wyhaczyć kilka perełek, które bardzo zachęciły mnie do poznania kunsztu danej autorki już w pełnej okazałości! Takim przykładem może być Maya Frost i jej "Świąteczna kwarantanna" (swoją drogą opowiadanie bardzo na czasie). Bardzo spodobał mi się sposób przedstawienia historii przez autorkę, jej styl, kreowanie opisów oraz stworzeni przez nią bohaterowie. Z wielkim zapałem śledziłam ich losy i bardzo żałowałam, że "Świąteczna kwarantanna" to tylko krótkie opowiadanie, bo chciałam zdecydowanie więcej! Kolejnym przykładem może być "Odwołany lot" Jagny Rosolskiej. Niesamowicie urzekło mnie to, że autorka przeniosła nas w iście świąteczny klimat, czyli aż do Laponi! Początkowo obawiałam się, jak autorka poradzi sobie z przedstawieniem historii w tym miejscu, ale zrobiła to po mistrzowsku! Czytając dosłownie widziałam te wszystkie świąteczne dekoracje, śnieg i cały zimowy krajobraz. Sam wątek romantyczny również świetnie jej się udał, a to tylko bardziej sprawiło, że bardzo polubiłam bohaterów opowiadania.
Jeśli jeszcze jestem przy tych pozytywach, to zaskoczyły mnie również opowiadania K.A. Figaro oraz Alexy Lavender. Niesamowicie mi się one spodobały i utwierdziły w przekonaniu, że z wielką chęcią poznałabym kolejne historie z pod pióra tych dwóch autorek.
Jednakże żeby nie było tylko, że ciągle chwalę, to nie będę ukrywać, że jednym z większych zawodów było dla mnie opowiadanie "Przyprawy" Katarzyny Bereniki Miszczuk. Owszem, było tam to, co w autorce uwielbiam najbardziej, czyli nieodzowny humor, jednakże bardzo zabrakło mi tu pikanterii. Opowiadanie to całkowicie różniło się od pozostałych, bo tylko tutaj występowały postacie fantastyczne (co akurat mi kompletnie nie przeszkadzało), ale wątek romantyczny/erotyczny był dla mnie bardzo niewielki. A szkoda, bo dużo oczekiwałam po tym opowiadaniu.
Ze zbiorami opowiadań różnych autorów już tak jest - inne podobają się nam mniej, a inne wręcz zachwycają. Cieszę się, że w moim przypadku było zdecydowanie więcej tych zachwytów! Sama bardzo lubię książki w takiej formie, więc tym bardziej cieszę się, że "Gorąca gwiazdka" nie okazała się być klapą. Większości autorek udało się sprostać wyzwaniu i bardzo jestem z tego zadowolona. Jeśli więc, mimo że święta już za nami, szukacie jeszcze książek w tym bożonarodzeniowym klimacie, to myślę, że "Gorąca gwiazdka" sprawdzi się tutaj idealnie!
Recenzja dostępna na blogu about-katherine.blogspot.com
Święta Bożego Narodzenia i historia z nutką pikanterii - no czyż to połączenie nie brzmi idealnie? A coś takiego właśnie zaproponowało nam Wydawnictwo Lipstick Books prezentując zbiór opowiadań wielu różnych polskich autorek. Sięgając po "Gorącą gwiazdkę" (bo to właśnie o niej chciałabym wam dzisiaj opowiedzieć)...
2020-11-18
Czytając książkę przenosimy się do słonecznej Australii, gdzie poznajemy młodą Polkę Patrycję, która stara się wykorzystać szanse, jaką dało jej życie i na wszelkie możliwe sposoby uczy się oraz pracuje, aby osiągnąć cel, jaki sobie wybrała. Nie może jednak zabraknąć młodego, przystojnego miliardera, który przewróci życie dziewczyny do góry nogami.
Oceniając książkę tak ogólnie, śmiało mogę powiedzieć, że na prawdę dobrze mi się ja czytało. Z wielkim zapałem śledziłam losy bohaterów i z wielką niecierpliwością czekałam na wszystkie zwroty akcji. Styl autorki jest na prawdę przyjemny i bardzo zachęca do czytania. Z drugiej jednak strony kilka rzeczy mi się tu nie podobało - przede wszystkim zabrakło mi tej tytułowej Australii.
Wybierając tą książkę jednak oczekiwałam, że trochę tego klimatu australijskiego dostanę, a w książce było go na prawdę mało... Dalej, z kwestii technicznych, nie bardzo przypadło mi do gustu to, że nie było tutaj rozdziałów i na zmianę czytaliśmy o tym co myśli Max i Patrycja. Stworzył się z tego pewnego rodzaju misz masz, który niesamowicie mnie denerwował i często skutecznie utrudniał czytanie. W takim przypadku zdecydowanie wolałabym podział na rozdziały i mogłoby to wówczas być raz z perspektywy jednego a raz z drugiego bohatera.
Książka ma na prawdę spory potencjał, historia jaką wykreowała autorka jest bardzo interesująca a bohaterowie dają się lubić, jednak nie można powiedzieć, że jest ona bez wad. Mimo wszystko cieszę się, że poznałam "Żar Australii" i jestem bardzo ciekawa, co autorka zamierza pokazać nam w jej kontynuacji.
Czytając książkę przenosimy się do słonecznej Australii, gdzie poznajemy młodą Polkę Patrycję, która stara się wykorzystać szanse, jaką dało jej życie i na wszelkie możliwe sposoby uczy się oraz pracuje, aby osiągnąć cel, jaki sobie wybrała. Nie może jednak zabraknąć młodego, przystojnego miliardera, który przewróci życie dziewczyny do góry nogami.
Oceniając książkę tak...
2015-09-05
http://about-katherine.blogspot.com/2015/09/63-wiem-o-tobie-wszystko.html
Clarissa wiodła dotychczas dość spokojne życie. Nie przeszkadzało jej to jednak ani trochę - kochała swój mały własny świat, gdzie mogła spotykać się ze znajomymi oraz szyć coraz to nowsze stroje. Pragnęła odpocząć po nieudanym związku z Henrym i licznych nieudanych próbach zajścia w ciążę. Chciała dać sobie spokój z mężczyznami na jakiś czas i w końcu zatroszczyć się tylko o siebie. Pech chciał, że zaczął interesować się nią Rafe - kolega z pracy na uczelni. Najpierw stopniowo starał się zdobyć jej zaufanie, pragnął spędzać z nią czas mimo, iż Clarissa nie miała na to ochoty. Rafe nie dawał jednak za wygraną. Nic nie wskazywało jednak na to, że mężczyzna może stać się najbardziej znienawidzoną i niebezpieczną osobą w życiu kobiety. W końcu upijając ją i najprawdopodobniej dodając coś do drinka, Rafe zaciąga Clarissę do łóżka, co staje się początkiem nękania dziewczyny.
Wiem o tobie wszystko to drugi w moim życiu thriller, jaki miałam okazję poznać. Intrygujący tytuł, zapadająca w pamięć okładka i niezwykle interesujący opis sprawiły, że zapragnęłam poznać historię Clarissy. Stalking stał się poważnym problemem naszych czasów. Coraz częściej słyszy się o kobietach (głównie), które są nękane przez mężczyzn. Nie ma na to zasady - ofiarą może zostać każda z nas. Z taką właśnie sytuacją zmaga się główna bohaterka powieści Clarissa. Nie prosiła się o uwagę Rafe'a. Szczerze mówiąc nawet go nie lubiła, to on starał się nawiązać z nią kontakt. Chwila nieuwagi starczyła jednak, by kobieta wpadła w tak okropne bagno, że niemożliwe wręcz zaczęło wydawać się jej wydostanie z niego. Tworząc postać Clarissy autorka świetnie poradziła sobie z wykreowaniem postać, która musi zmagać się z takimi problemami. Zaprezentowała nam najpierw kobietę, która stara się nie przyjmować do wiadomości, że mogła stać się ofiarą stalkingu, by później przerodzić się w pełną niepokoju, przestraszoną i rozchwianą ofiarę. Clarissa nie jest jednak kobietą, która łatwo się poddaje. Przez całą powieść świetnie radziła sobie ze swoim prześladowcą znajdują coraz to nowsze sposoby na obciążenie go winą przed policją. Zdecydowanie bohaterka powieści Claire Kendal może stać się motywacją dla wielu innych kobiet, które muszą borykać się z takimi samymi problemami. Sama bardzo polubiłam Clarissę i myślę, że świetnie bym się z nią dogadała.
Podczas lektury książki nie poznajemy jednak tylko i wyłącznie historii głównej bohaterki. Razem z nią stajemy się świadkami procesu sądowego, gdzie zasiada ona na ławie przysięgłych. Dzięki sprawie Carlotty Lockyer, która stała się ofiarą gwałtu, Clarissa czerpie garść ciekawych informacji, które przydają się jej później w przygotowaniach do pójścia na policję w sprawie Rafe'a. W powieści występując więc dwa style pisarskie - po pierwsze i najważniejsze historia, którą opowiada Clarissa w swoim pamiętniku, gdzie swoje słowa kieruje do prześladowcy i który to właśnie dotyczy wszystkich jego poczynań oraz historia opowiedziana przez narratora, gdzie przedstawia nam momenty z życia bohaterki, kiedy to nie pisze pamiętnika, czyli momenty głównie momenty, w których znajduje się w sądzie. Moim zdaniem jest to niezwykle ciekawy zabieg, gdyż możemy przez to jeszcze lepiej poznać samą bohaterkę - jej życie i zachowanie, nie skupiając się tylko i wyłącznie na jej prześladowcy. Wszystko jest jednak uporządkowane w taki sposób, że czytając nie pogubimy się w fabule, co jednak często się zdarza w przypadku tego typu powieści.
Nie da się ukryć, że nie jest to powieść lekka co za tym idzie dobra dla każdego. To książka, której trzeba poświęcić trochę czasu. Czytając należy skupić się na wszystkich wątkach by nie stracić ani jednej ważnej wskazówki. Jeśli więc tak jak ja lubicie od czasu do czasu zabrać się za bardziej wymagające książki, tak pozycja jest jak najbardziej dla was. Prezentuje sobą niezwykle wciągającą historię, która może spotkać każdego. Zdecydowanie nie idzie się od niej oderwać - z każdą kolejną kartką pragniemy dowiedzieć się, co będzie dalej. Podczas lektury wciąż towarzyszy nam jedno pytanie - jak z tym wszystkim poradzi dobie Clarissa? Myślę, że Claire Kendal świetnie poradziła sobie tworząc Wiem o tobie wszystko. Dopracowała wszystko w jak najdrobniejszych szczegółach, stworzyła niezwykle interesującą historię oraz bohaterów. Bardzo spodobał mi się również jej styl pisarski, nie jest on lekki i niewinny lecz dojrzały i świetnie pasujący do zaistniałej sytuacji. Ja jak najbardziej jestem na tak i stanowczo polecam wam zapoznanie się z fabułą powieści. Cieszę się, że zdecydowałam się poznać tą pozycję, gdyż teraz z pewnością mogę powiedzieć, że ani trochę nie żałuję swojej decyzji.
http://about-katherine.blogspot.com/2015/09/63-wiem-o-tobie-wszystko.html
Clarissa wiodła dotychczas dość spokojne życie. Nie przeszkadzało jej to jednak ani trochę - kochała swój mały własny świat, gdzie mogła spotykać się ze znajomymi oraz szyć coraz to nowsze stroje. Pragnęła odpocząć po nieudanym związku z Henrym i licznych nieudanych próbach zajścia w ciążę. Chciała...
2020-10-22
To, co najbardziej urzekło mnie w tej książce, to po prostu pokazanie problemu nękania w szkołach i tego, jak obojętni potrafią być na to ludzie. To smutne, jak bardzo obraz, który w swojej książce ukazała autorka, jest prawdziwy, bo tak nie powinno być! Wzruszyła mnie historia Niny, Kacpra i Magdy, bo to właśnie oni, jako jedyni, mimo wielu przeciwności, postanowili sprzeciwić się systemowi i coś z tym w końcu zrobić.
Cieszę się także, że Martyna Senator nie wykreowała swoich bohaterów w sposób nierealistyczny i wyidealizowany. Pokazała ich jako zwykłych ludzi, zwyczajnych nastolatków, którzy się boją tego, co może ich spotkać, ale jednocześnie znajdują w sobie siłę. Dodatkowo występujący wątek miłosny, który nie jest nachalny, ale stanowi świetne uzupełnienie całej historii niesamowicie mi się spodobał i aż żałuję, że nie mogłam przebywać w towarzystwie Niny i Kacpra nieco dłużej.
Bardzo mocno urzekła mnie ta książka i cieszę się niezmiernie, że tak ważna pozycja wyszła z pod pióra polskiej autorki. Mam wielką nadzieję, że okaże się ona pomocna niejednemu czytelnikowi.
To, co najbardziej urzekło mnie w tej książce, to po prostu pokazanie problemu nękania w szkołach i tego, jak obojętni potrafią być na to ludzie. To smutne, jak bardzo obraz, który w swojej książce ukazała autorka, jest prawdziwy, bo tak nie powinno być! Wzruszyła mnie historia Niny, Kacpra i Magdy, bo to właśnie oni, jako jedyni, mimo wielu przeciwności, postanowili...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-06-02
W " Dwóch drogach" ma miejsce chyba najwięcej (jak dotąd) zwrotów akcji! Jak mówi sam tytuł główni bohaterowie całkowicie się rozdzielili i wiodą zupełnie różne życia. Cieszę się bardzo, że autorka postanowiła przedstawić historię z tej części właśnie w taki a nie inny sposób. Idealnie dzięki temu widać, jak bardzo Łucja i Dymitr oddzielili się od siebie. Czytając cały czas też bardzo intrygowało mnie, co będzie dalej z Dymitrem.
Myślę, że mogę powiedzieć, że "Dwie drogi" to chyba jeden z tomów, które najbardziej mi się spodobały. Jak to było wcześniej, dalej uważam, że nad niektórymi elementami autorka mogłaby popracować, ale trzeba przyznać, potrafi ona niesamowicie przyciągnąć uwagę swojego czytelnika oraz że udało jej się na prawdę dobrze wykreować świat ze swoich książek.
I tym razem nie obyło się bez intrygującego zakończenia, dlatego choć premiera "Dwóch dróg" jest właśnie dzisiaj, ja już odliczam dni do premiery kolejnego i ostatniego już tomu z serii. Także jak najbardziej polecam sięgnięcie po ten tom, jeśli już wcześniej poznaliście początki historii Dymitra i Łucji!
W " Dwóch drogach" ma miejsce chyba najwięcej (jak dotąd) zwrotów akcji! Jak mówi sam tytuł główni bohaterowie całkowicie się rozdzielili i wiodą zupełnie różne życia. Cieszę się bardzo, że autorka postanowiła przedstawić historię z tej części właśnie w taki a nie inny sposób. Idealnie dzięki temu widać, jak bardzo Łucja i Dymitr oddzielili się od siebie. Czytając cały czas...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-11
http://about-katherine.blogspot.com/2014/12/22-black-ice.html
Britt wraz z najlepszą przyjaciółką Korbie postanawia udać się na wakacje w góry, aby móc urządzać liczne wędrówki, do których przygotowywała się od roku. Robiła to głównie ze względu na swojego byłego chłopaka i brata Korbie - Calvina, który uwielbiał wędrówki górskie, lecz gdy dowiedziała się, że chłopak ma im towarzyszyć była wściekła. W drodze do posiadłości rodziców Korbie dziewczyny padają ofiarą okropnych warunków pogodowych, przez co zostają uwięzione w samochodzie w nieznanej im okolicy. Aby uniknąć zamarznięcia Britt decyduje, że poszukają w pobliżu jakiegoś domku, gdzie będą mogły schronić się przed zimnem i wezwać pomoc. Nie spodziewały się jednak, że dwójka nieznajomych chłopaków może przynieść za sobą aż takie wielkie kłopoty.
Książka pełna niesamowitych zwrotów akcji, a ponadto cały czas trzyma w napięciu. Autorka miała niesamowity pomysł na stworzenie książki, który na długo zapada w pamięci.
Wykreowane przez nią postacie są również bardzo interesujące, a co najważniejsze oryginalne. Podczas czytania powieści poznajemy Britt, która jest narratorką powieści. Razem z nią brniemy przez to, co przytrafiło się bohaterce. Początkowo wydaje się być niewinną dziewczyną, która za główny cel postawiła sobie ponowne zdobycie swojego byłego chłopaka. Razem z rozwijającą się akcją dostrzegamy jednak, że nie jest ona do końca taką słabą osobą. Potrafi świetnie radzić sobie w sytuacjach, które dla większości z nas były by nie do rozwiązania. Moim faworytem został zdecydowanie jednak Mason - człowiek zagadka. To chyba głównie on był dla mnie wielkim zaskoczeniem w całej tej powieści.
Black Ice to zdecydowanie książka, która warta jest uwagi i z pewnością nie będziemy się przy niej nudzić. Fabuła jest niesamowita - oryginalna, trzymająca w napięciu, a także w pewnym stopniu realna, bo każdemu z nas może choć w pewnej mierze przytrafić się to, co działo się z Britt. Plusem jest też fakt, że mimo iż występuje tam wątek miłosny nie jest on dominujący i nie przytłacza całej fabuły. Na pewno nie jeden jeszcze raz sięgnę po Black Ice!
http://about-katherine.blogspot.com/2014/12/22-black-ice.html
Britt wraz z najlepszą przyjaciółką Korbie postanawia udać się na wakacje w góry, aby móc urządzać liczne wędrówki, do których przygotowywała się od roku. Robiła to głównie ze względu na swojego byłego chłopaka i brata Korbie - Calvina, który uwielbiał wędrówki górskie, lecz gdy dowiedziała się, że chłopak ma im...
Już na samym początku tej opinii musze powiedzieć, że bardzo mocno zawiodłam się na "Sercu na zakręcie". Po tym, jak zakończył się pierwszy tom serii, oczekiwałam, że autorka przygotuje w kontynuacji coś, co będzie stanowiło świetne uzupełnienie dla "Serca na walizkach", a także sprawi, że jak na szpilkach będę czekałam na kolejne kontynuacje. Oj tej książce zdecydowanie bardzo daleko do tego...
Tym razem akcja powieści rozgrywa się w Polsce, a dokładniej na terenie pensjonatu "Margaret", który należy do rodziców głównej bohaterki - Gośki. Po ciężkim rozstaniu z Raulem kobieta musi wrócić do kraju z powodu śmierci ojca i związanego z tym pogrzebu. W przypadku recenzji pierwszego tomu wspominałam, że mamy do czynienia z dwoma Gosiami - pierwsza z nich to znajdująca się pod ogromną presją męża szara mysz, która godzi się na każde zło, jakie mąż dla mniej zgotował. Druga jest pewną siebie kobietą żyjącą pełnią życia. I tak, jak w "Sercu na walizkach" przez większość czasu towarzyszyła nam ta druga wersja bohaterki, tak w tym tomie przez cały czas mamy do czynienia z Gosią w pierwszej wersji. Oj jak mnie to denerwowało! Na prawdę! Rzadko zdarza mi się, żeby bohater czy bohaterka jakiejś książki wywoływał u mnie takie emocje, a Gosi udaje się to bez żadnego problemu. Rozumiem, że jest zdołowana wszystkim tym, z czym musi się zmagać - ze śmiercią ojca, nieudanym małżeństwem i romansem - jednak to, co Gosia tu wyczynia jest dla mnie tak nieracjonalne i niezrozumiałe, że aż mi się to w głowie nie mieści.
W przypadku "Serca na zakręcie" ciekawe jest to, że trochę więcej dowiadujemy się o Michale, mężu Gosi, oraz o jej relacjach z rodzicami (czy raczej z matką). Pomijając to jednak bardzo ciężko jest mi znaleźć jakieś plusy dla tej książki. Mam wrażenie, iż ten tom został napisany przez autorkę tylko po to, żeby "zabić czas", aby mogła trochę dłużej popracować nad nowymi wątkami z życia Gosi. Cała powieść dotyczyła tak na prawdę jednego - uratowania pensjonatu "Margaret", aby matka Gośki była w stanie zaopiekować się nim na własną rękę po śmierci męża. Ciągle czytałam tylko o tym, jak to rodzice kobiety się zadłużyli, a ona była tak okropnym dzieckiem, że postanowiła porzucić rodziców i zająć się własnym życiem. Dodatkowo wszystko przeplatane było obecnością Michała, który wiecznie krytykował żonę (powiedzmy wprost - stosował przemoc psychiczną), a ta niby była na niego zła, by po chwili stwierdzić, że musi być w tym związku i nie może myśleć o Raulu... Kompletnie tego nie kupuję...
Nie będę się zbyt długo rozpisywać na temat tejże książki, ponieważ sądzę, że nie ma to najmniejszego sensu, a i sama jej fabuła w ogóle na to nie pozwala, więc powiem tylko tyle, że bardzo zawiodłam się zarówno na tej serii, jak i na autorce. Owszem, zawsze zdarzało mi się wyłapywać w jej twórczości fragmenty, które kompletnie mi nie pasowały, ale koniec końców dobrze bawiłam się czytając jej powieści. Tym razem zdecydowanie nie mogę tego powiedzieć. Tego tomu zwyczajnie mogło nie być, bo wszystko, co było w nim zawarte, można by przedstawić w kilku rozdziałach.
Książka "Serce na zakręcie" bardzo mocno mnie zawiodła - sprawiła, że poważnie zastanawiam się nad tym, czy dalej oczekiwać kolejnego tomu serii, by móc poznać losy bohaterów, a także czy w ogóle sięgać jeszcze po książki spod pióra K.A. Figaro. Myślę, że śmiało mogę powiedzieć, że powieść okazała się być dla mnie jedną wielką stratą czasu - a szkoda, bo historia Gosi i Raula mogła być na prawdę ciekawie przedstawiona.
Już na samym początku tej opinii musze powiedzieć, że bardzo mocno zawiodłam się na "Sercu na zakręcie". Po tym, jak zakończył się pierwszy tom serii, oczekiwałam, że autorka przygotuje w kontynuacji coś, co będzie stanowiło świetne uzupełnienie dla "Serca na walizkach", a także sprawi, że jak na szpilkach będę czekałam na kolejne kontynuacje. Oj tej książce zdecydowanie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to