-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać245
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2015-10-03
2020-04-19
Ciężko mi to pisać, ale jako czytelniczka po prostu wyrosłam z twórczości Wilczycy...
Kiedyś uwielbiałam powieści i eseje Virginii Woolf, i uważałam ją za jedną z pisarskich bóstw. Obecnie nadal mam sentyment do tej brytyjskiej pisarki, lubię jej niektóre książki, ale obecnie nie nazwałabym "Do latarni morskiej" arcydziełem. Po prostu już nie trafia już do mnie technika strumienia świadomości, nie trafiają do mnie te piękne, ale niekiedy puste słowa, oraz to, że to po prostu bardzo bierna historia, praktycznie bez akcji. Kiedyś zachwycałam się tym wszystkim, dziś mogę tylko napisać, że bardzo wynudziłam się przy lekturze "Do latarni morskiej". Oczywiście, jeden moment bardzo mnie zaskoczył (wiadomy), i dzięki temu zawyżam ocenę powieści.
Już tak mocno nie czuję Wilczycy, jak kiedyś. Mam wrażenie, że zmieniłam się jako czytelniczka, i oczekuję czegoś innego od literatury niż to, co daje mi Virginia Woolf.
Ciężko mi to pisać, ale jako czytelniczka po prostu wyrosłam z twórczości Wilczycy...
Kiedyś uwielbiałam powieści i eseje Virginii Woolf, i uważałam ją za jedną z pisarskich bóstw. Obecnie nadal mam sentyment do tej brytyjskiej pisarki, lubię jej niektóre książki, ale obecnie nie nazwałabym "Do latarni morskiej" arcydziełem. Po prostu już nie trafia już do mnie technika...
2021-02-13
Jedno słowo przychodzi mi do głowy po przeczytaniu "Wszystko, co lśni" - CIERPLIWOŚĆ.
Tak, autorka tej powieści wykazała się niesamowitą cierpliwością podczas tworzenia, a sam czytelnik też powinien posiadać tę cechę, jeśli chciałaby przebrnąć przez tę knigę. Ponad 900 stron. Samo patrzenie na tę książkę w mojej biblioteczce sprawiało, że byłam pod wrażeniem. Po zapoznaniu się z zawartością czuję się, niestety, lekko rozczarowana...
Chyba spodziewałam się czegoś lepszego po tych wszystkich "ochach" i "achach" w czasie, kiedy "Wszystko, co lśni" było na topie i wszędzie mogłam przeczytać o najmłodszej laureatce Bookera oraz najgrubszej książce wyróżnionej tą nagrodą. Tak naprawdę fabuła niczym specjalnym się nie wyróżnia, niestety. Może tylko tym, że akcja dzieje się w Nowej Zelandii, kraju mało znanym, i to w czasach poszukiwaczy złota, czyli XIX wiek. Reszta motywów, czyli chciwość, chęć bogacenia się, cel uświęca środki, zbrodnia i kara czy też śledztwo, to coś, co znajdziemy w wielu powieściach.
Daję ocenę dobrą głównie dlatego, że trafiłam na świetną stylizację całości na powieść z XIX wieku. Uwielbiam ten okres w literaturze, a "Wszystko, co lśni" wydaje się być napisanym właśnie jakieś 200 lat temu, a nie w 2013 roku. Bardzo podziwiam Eleanor Catton za pracę, jaką włożyła w stworzenie tego wyjątkowego klimatu, z którym spotykałam się u Tołstoja, Dostojewskiego, Dickensa czy Flauberta. Nie sądziłam, że jakiś współczesny pisarz zdoła to odtworzyć.
"Wszystko, co lśni" czyta się dla schematu powieści i stylizacji, nie dla historii. I to jest dobry test dla czytelników, którzy chcą sprawdzić, czy są cierpliwi. U mnie wyszło na tak.
Jedno słowo przychodzi mi do głowy po przeczytaniu "Wszystko, co lśni" - CIERPLIWOŚĆ.
Tak, autorka tej powieści wykazała się niesamowitą cierpliwością podczas tworzenia, a sam czytelnik też powinien posiadać tę cechę, jeśli chciałaby przebrnąć przez tę knigę. Ponad 900 stron. Samo patrzenie na tę książkę w mojej biblioteczce sprawiało, że byłam pod wrażeniem. Po zapoznaniu...
2021-04-22
Wiecie co? To nie jest taką straszna powieść, jak ją malują, serio. Jest to klasyka literatury, fakt, ale nie ma w niej nic takiego trudnego. Na razie jestem po lekturze dwóch tomów, i wrażenia mam bardzo dobre. Jeszcze chcę przeczytać resztę, żeby móc odnieść się do całości. Na ten moment na serio mówię, że nie warto się bać "Wojny i pokoju", nie gryzie ;-)
Wiecie co? To nie jest taką straszna powieść, jak ją malują, serio. Jest to klasyka literatury, fakt, ale nie ma w niej nic takiego trudnego. Na razie jestem po lekturze dwóch tomów, i wrażenia mam bardzo dobre. Jeszcze chcę przeczytać resztę, żeby móc odnieść się do całości. Na ten moment na serio mówię, że nie warto się bać "Wojny i pokoju", nie gryzie ;-)
Pokaż mimo to2020-05-07
2020-11-05
"Germinal" jest tak wybitny, że aż... wstrętny.
Nie wiem, co jeszcze mogę napisać o tej powieści. To, że jest jedyna w swoim rodzaju? To za mało. "Germinal" jest książką tego pokroju, której nazywanie wybitną może przyjść tak samo łatwo, jak późniejsza chwila refleksji, że tak naturalistyczne, wstrętne czasem opisy dają dużo do myślenia. Emil Zola niesamowicie oddał na papierze życie XIX-wiecznych górników, ich ciężką, wyniszczającą pracę oraz biedę, na którą byli skazani. Czasem po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co czytam - zwłaszcza, kiedy do kontrastu byli pokazywani właściciele fabryk oraz ich rodziny. Albo kiedy czytałam słowa matki o dzieciach, które mają odpracować swój dług wobec rodziców, którzy je wychowali... Sporo by się tego znalazło.
"Germinal" jest dla mnie też powieścią o próbie dokonania zmian, często na zasadzie "cel uświęca środki". O strajku, który daje nadzieje na lepsze jutro, ale marzenia szybko zostają weryfikowane przez rzeczywistość. O życiu, które tak naprawdę polega na biernym przeżyciu z dnia na dzień. O tym, co czego człowiek może być zdolny, kiedy dochodzi do granicy swojej wytrzymałości. O człowieku, który pozwolił górnikom poczuć się wartościowymi ludźmi.
Emil Zola stworzył coś bardzo smutnego, momentami przerażającego, wstrętnego (tak, śmierć sklepikarza może śnić się po nocach), ale tak genialnego do czytania, że każdy, kto raz przeczytał "Germinal", nigdy o tej książce nie zapomni.
"Germinal" jest tak wybitny, że aż... wstrętny.
Nie wiem, co jeszcze mogę napisać o tej powieści. To, że jest jedyna w swoim rodzaju? To za mało. "Germinal" jest książką tego pokroju, której nazywanie wybitną może przyjść tak samo łatwo, jak późniejsza chwila refleksji, że tak naturalistyczne, wstrętne czasem opisy dają dużo do myślenia. Emil Zola niesamowicie oddał na...
2009-08-11
Pierwszy raz zetknęłam się z tytułem w czasie czytania 'Pamiętnika księżniczki 4' i parę lat później sięgnęłam po 'Dziwne losy...'. Pamiętam, że za pierwszym razem (miałam wtedy szesnaście lat) bardzo mnie wzruszyła historia Jane, ale nie mogłam zrozumieć je postępowania. Po kilku latach, aby odświeżyć sobie lekturę, znowu sięgnęłam po 'Dziwne losy Jane Eyre' (jakoś bardziej odpowiada mi 'Jane Eyre', bo żądnych dziwnych losów tu nie ma). Już jako dwudziestolatka wszystko zrozumiałam - czemu Jane tak się zachowywała, ba, nawet popierałam jej decyzje. I w końcu doszedł do mnie prawdziwy sens powieści - feminizm.
'Dziwne losy Jane Eyre' zaliczam do swoich ulubionych książek - tak pięknej historii o miłości i tak wyrazistych bohaterów mogła stworzyć tylko Charlotte Bronte.
Pierwszy raz zetknęłam się z tytułem w czasie czytania 'Pamiętnika księżniczki 4' i parę lat później sięgnęłam po 'Dziwne losy...'. Pamiętam, że za pierwszym razem (miałam wtedy szesnaście lat) bardzo mnie wzruszyła historia Jane, ale nie mogłam zrozumieć je postępowania. Po kilku latach, aby odświeżyć sobie lekturę, znowu sięgnęłam po 'Dziwne losy Jane Eyre' (jakoś...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-20
Powiedzieć osobie chorej na depresję 'nie martw się, głowa do góry!' daje taki sam efekt, jak powiedzieć osobie, która tonie, że jeszcze się wydostanie z głębi wód - bardzo podobało mi się to porównanie, jakie Styron zawarł w swoim eseju na temat depresji.
Jestem tego samego zdania, co pisarz - to straszna choroba, która nie rani cię fizycznie, ale psychicznie sieje spustoszenie w człowieku. Ta niewielka książeczka zawiera w sobie tyle treści, że po jej lekturze nie można nie zastanowić się nad tym, czym naprawdę jest depresja i jakie są jej skutki. A podręcznikowe porady w stylu 'uśmiechnij się, tym pokonasz depresję' można między bajki włożyć, kiedy tylko czytelnik pozna przebieg tej choroby na przykładzie Styrona, uznanego przecież amerykańskiego pisarza, laureata wielu prestiżowych nagród, człowieka sukcesu, który omal nie popełnił samobójstwa, ponieważ nie widział innego wyjścia w pokonaniu 'burzy myśli'...
'Ciemność widoma' jest bardzo, ale to bardzo dobrą pozycją - koniecznie przeczytajcie ten esej. Jak zawsze seria 'Sfery' nie zawodzi i daje sporo do myślenia.
Powiedzieć osobie chorej na depresję 'nie martw się, głowa do góry!' daje taki sam efekt, jak powiedzieć osobie, która tonie, że jeszcze się wydostanie z głębi wód - bardzo podobało mi się to porównanie, jakie Styron zawarł w swoim eseju na temat depresji.
Jestem tego samego zdania, co pisarz - to straszna choroba, która nie rani cię fizycznie, ale psychicznie sieje...
2012-04-18
Dość długo nie chciałam wziąć do ręki którąkolwiek książkę autorstwa Virginii Woolf. Bałam się, że jestem niewystarczająco inteligentna, aby zrozumieć treść. Wiele słyszałam o twórczości tej autorki i niektórzy zniechęcali mnie do czytania. W końcu postanowiłam sama się przekonać, czy styl Virginii Woolf przypadnie mi do gustu.
W bibliotece uniwersyteckiej miałam niezapomniany widok: półeczka z powieściami angielskiej pisarki. Zdecydowana większość to nowe wydania, piękne okładki, a tylko jedna pozycja była zniszczona, szara, popisana - właśnie 'Pani Dalloway' (jestem przeciwniczką niszczenia książek, ale widać było po tym egzemplarzu, że dużą ilość czytelników z niej korzystała). Bez większego namysły wypożyczyłam niewielką objętościowo książkę.
Zawsze byłam zdania, że do niektórych pozycji trzeba zwyczajnie dorosnąć - dlatego wiele osób odrzuca świetną powieść, bo np. nie ma w niej wątku miłosnego albo nie zrozumiało przekazu. To samo tyczy się 'Pani Dalloway'. Znając samą siebie, gdybym kilka lat wcześniej sięgnęła po tę powieść, przestałabym czytać po kilkunastu stronach. Niby jest to opis jednego dnia z życia jednej z dam ówczesnego Londynu, Klaryssy Dalloway, jednak Virginia Woolf po mistrzowsku 'przeskakuje' z czasu akcji do czasu wspomnień i odczuć. Tak samo z bohaterami - po mistrzowsku wykreowane postaci oraz niesamowite opisy ich emocji (strumień świadomości, w którym nie było fałszywości i przesady). Czytając, ciągle zastanawiałam się, jak pisarka to zrobiła, że fabuła umieszczona jednego dnia rozrosła się, i w żaden sposób mnie nie znudziła (czasem w książkach omijam przydługie opisy uczuć, ale w przypadku 'Pani Dalloway' chłonęłam je).
Myślę, że po tę powieść Virginii Woolf mogą sięgnąć nieliczni - nie będą nią zauroczeni ci, którzy liczą na mrożące krew w żyłach wydarzenia lub nie przepadający za dogłębną analizą psychologiczną. Mnie ta książka bardzo się podobała, mimo braku kilku stron i zniszczonymi kartkami (wina czytelników). Michael Cunningham w 'Godzinach' starał się odtworzyć atmosferę towarzyszącą czytaniu książek Virginii Woolf i skorzystał właśnie z 'Pani Dalloway'. Stara ludowa prawda mówi, że oryginał zawsze będzie lepszy i w tym wypadku sprawdza się to stuprocentowo.
Dość długo nie chciałam wziąć do ręki którąkolwiek książkę autorstwa Virginii Woolf. Bałam się, że jestem niewystarczająco inteligentna, aby zrozumieć treść. Wiele słyszałam o twórczości tej autorki i niektórzy zniechęcali mnie do czytania. W końcu postanowiłam sama się przekonać, czy styl Virginii Woolf przypadnie mi do gustu.
W bibliotece uniwersyteckiej miałam...
2010-01-24
Zawsze ją chciałam przeczytać, mimo, że nie przepadałam za takim rodzajem i nie była obowiązkową pozycją u mnie w liceum (tylko ci z rozszerzonym polskim czytali). Niesamowicie wciąga, pozwala zapomnieć o świecie. Z bohaterów polubiłam Behemota i Małgorzatę, chociaż Woland też niczego sobie.
Zawsze ją chciałam przeczytać, mimo, że nie przepadałam za takim rodzajem i nie była obowiązkową pozycją u mnie w liceum (tylko ci z rozszerzonym polskim czytali). Niesamowicie wciąga, pozwala zapomnieć o świecie. Z bohaterów polubiłam Behemota i Małgorzatę, chociaż Woland też niczego sobie.
Pokaż mimo to2006-01-03
Można o 'Wściekłości i dumie' Oriany Fallaci powiedzieć wiele: że to rasistowski i islamofobiczny tekst, za bardzo subiektywny, że wiele faktów historycznych jest przemilczanych, że autorka posługuje się stereotypowymi wyobrażeniami, że skupia się tylko na swoich racjach, ignorując to, co mają do powiedzenia inni na temat islamu itd. itp. Jedno pozostało niezmienne - Oriana tym artykułem sprzed wielu już lat zmusza do dyskusji i myślenia, tak jak tego (poniekąd) chciała.
Dla mnie 'Wściekłość i duma' to tekst, o którym będę myślała bardzo, ale to bardzo długo. Zawiera w sobie - nie ukrywajmy - sporo racji, ale z całą pewnością trudno o nim się jednoznacznie wypowiedzieć. Tak mam z większością książek tej autorki - im bardziej poznaję twórczość Oriany, tym, bardziej podziwiam jej odwagę i bezpośredniość, ale zawsze ciężko mi je ocenić. Obecnie, ze względu na aktualne wydarzenia na świecie, Oriana Fallaci jest i będzie jeszcze wielokrotnie powoływana w dyskusjach. A ten tekst warto przeczytać, bez względu na to, jakie ma się poglądy.
Można o 'Wściekłości i dumie' Oriany Fallaci powiedzieć wiele: że to rasistowski i islamofobiczny tekst, za bardzo subiektywny, że wiele faktów historycznych jest przemilczanych, że autorka posługuje się stereotypowymi wyobrażeniami, że skupia się tylko na swoich racjach, ignorując to, co mają do powiedzenia inni na temat islamu itd. itp. Jedno pozostało niezmienne - Oriana...
więcej Pokaż mimo to