-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel15
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2023-06-14
2017-08-14
Choć raczej wierzę w prawdziwość relacji ludzi, które przywołuje Siedlecka, moja ocena jest negatywna. Wydaje mi się, że typ dziennikarstwa śledczego, a taki tu mamy, ujawnia stopniowo pułapki, jakie czekają na dziennikarzy i czytelników. Otóż bardzo łatwo jest odsłonić swoje niskie pobudki. Wysoką byłaby chęć ukazania prawdy, obiektywna robota itd. A niskie to oczywiście działanie w afekcie, osobista zemsta itp. Ja odbieram Siedlecką jako osobę, która bije poniżej pasa. Na okładce J. Kosiński, a tymczasem 140 stron ze 170 stronicowej całości jest o jego ojcu. W zasadzie już samo to czyni książeczkę nieco jednak szmatławą Poza tym, zarówno w książce jak i w wielu komentarzach bezskutecznie wypatruję choćby cienia świadomości (rety, a może wiedzy) o tym, czym jest literatura. Jeśli pisarze (wszyscy lub część) zobowiązali się w pewnym momencie XX wieku pisać tylko non-fiction, to będę szczerze wdzięczny za oświecenie mnie co do szczegółów tego wielkiego projektu. Bo tylko w takim przypadku większość uwag typu "przecież było inaczej" "nie ukazał prawdy", "nigdzie nie ma o wiosce"..., prostych bo prostych, ale miałaby jakiekolwiek uzasadnienie. Nie chcę mi się tykać wątków Polaków, którzy z zasady nie przyjmują krytyki swojej historii, bo wiem, że wystarczy lekko trącić, a nacjonalizm i antysemityzm jest tu jedynym tłem. Choć w przypadku Siedleckiej niby nie ma nigdzie bezpośrednich przykładów takiej postawy, a jednak takie wrażenie jest dla mnie oczywiste od pierwszej do ostatniej strony. Warto przeczytać, a potem poczytać opinię ludzi, którzy lekcję na temat "lekkiego oceniania" innych, szczególnie postawionych przez los w dramatycznych okolicznościach, mają jeszcze przed sobą.
Choć raczej wierzę w prawdziwość relacji ludzi, które przywołuje Siedlecka, moja ocena jest negatywna. Wydaje mi się, że typ dziennikarstwa śledczego, a taki tu mamy, ujawnia stopniowo pułapki, jakie czekają na dziennikarzy i czytelników. Otóż bardzo łatwo jest odsłonić swoje niskie pobudki. Wysoką byłaby chęć ukazania prawdy, obiektywna robota itd. A niskie to oczywiście...
więcej mniej Pokaż mimo toJedna z wielkich postaci XX wieku, które pozostawiły po sobie wspomnienia. Potężne rozmiary pozwalają zaliczyć książkę Russella do prawdziwych kronik ubiegłego wieku. Tym bardziej, że autor był nie tylko filozofem, ale również działaczem społecznym, akademikiem i uczestnikiem polityki. Moim zdanie zasłużenie otrzymał literackiego Nobla. Połączenie takiego intelektu z angielskim poczuciem humoru owocuje fajerwerkami. To książka, którą czytamy i co jakiś czas wołamy towarzysza lub partnera życiowego, aby razem z nami uśmiechnął się do jakiegoś fajnego cytatu. Polecam.
Jedna z wielkich postaci XX wieku, które pozostawiły po sobie wspomnienia. Potężne rozmiary pozwalają zaliczyć książkę Russella do prawdziwych kronik ubiegłego wieku. Tym bardziej, że autor był nie tylko filozofem, ale również działaczem społecznym, akademikiem i uczestnikiem polityki. Moim zdanie zasłużenie otrzymał literackiego Nobla. Połączenie takiego intelektu z...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-26
Cóż, wychodzi na to, że większość lub prawie wszystkie biografie XX-wiecznych Polaków to książki o uwikłaniu w historię. Tak też jest w przypadku biografii Słonimskiego i wychodzi jej to na zdrowie. Pod względem specjalnego stosunku do władzy (tej czy innej), religii (tej czy innej) i ideologii (tej czy innej) Antoni słonimski był postacią wyjątkową i bardzo barwną. Również kontrowersyjną. To są oczywiście argumenty na rzecz książki, ale nie jedyne. Drugi jest taki, że jej bohater miał świetne, błyskotliwe i pełne humoru pióro. Cytaty, czasem kilkuwersowe, należą do najlepszych fragmentów. Po trzecie: książka napisana jest atrakcyjnie - ciekawostkom nie ma końca.
Mimo tych wszystkich zalet pod pewnego momentu lektury dojrzewała we mnie myśl, że biografie jako gatunek są jednak... w jakiś sposób ograniczone. To znaczy, że już ze swojej natury nie zawierają pewnych wartości, których szukam w literaturze - właśnie literackich, artystycznych. Możliwe, że są to dla wielu fakty oczywiste, jednak dla mnie, w pewnej chwili sens skakania od jednej barwnej scenki i wybryku starego dowcipnisia Słonimskiego do drugiego, stanał pod znakiem zapytania. To samo czułem czytając Hena biografię Boya. Czy biografie muszą być aż tak... popularne? Czy gdzieś jest zapisane, że nie mogą stawiać absolutnie żadnych wymagań i że ich autor nie może tworzyć rzeczy wartościowej literacko? Mimo pochwał, odstawiam na dłużej biografie.
Cóż, wychodzi na to, że większość lub prawie wszystkie biografie XX-wiecznych Polaków to książki o uwikłaniu w historię. Tak też jest w przypadku biografii Słonimskiego i wychodzi jej to na zdrowie. Pod względem specjalnego stosunku do władzy (tej czy innej), religii (tej czy innej) i ideologii (tej czy innej) Antoni słonimski był postacią wyjątkową i bardzo barwną. Również...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-02
Pierwsze wrażenie, z którym raczej już pozostanę, jest takie, że lektura jest prosta, łatwa i przyjemna. To biografia z gatunku tych, w których przeważają wspomnienia, anegdoty, a do tego ze środowiska, o którym lubi się plotkować. Taka trochę plotkarska biografia, bo przez pół książki czytałem fragmenty flirtu listownego z kochankami, a nie przypominam sobie głębszej próby zrozumienia wybitnego intelektu i twórcy, jakim był Żeleński. Nie wiem dlaczego, ale wielokrotnie podczas lektury miałem skojarzenie z serialami telewizyjnymi. Może nie jest to jakiś wielki zarzut wobec książki. Po prostu nie wyobrażam sobie, żeby nie cieszyła się ona uznaniem większości czytelników, szczególnie lubiących wspomnienia o tzw. "znanych ludziach". Poza osobą Boya i jego historii nie ma raczej u Hena nic fascynującego. Ani strona literacka biografii (nie cytatów oczywiście), ani indywidualne komentarze autora nie niosą w sobie niczego, co zapadałoby w pamięć.
To są zarzuty. Jednak sam Boy (a więc liczne, bardzo liczne cytaty) powoduje, że książka się broni. Bardzo trafnie ktoś to ujął, że Hen jednak robi dobre z bardzo dobrego, mając na myśli z pewnością porównanie jego książki ze wspomnieniami samego Boya.
Dla osób, które cierpią na tę kłopotliwą zaległość p.t. "Boy", jest jak znalazł. Szybkie nadrobienie braku, a nawet, i to już duży plus dla Hena, inspiracja do głębszego poznania pisarstwa Tadeusza Boya Żeleńskiego. Nie ulega wątpliwości, że Hen był po uszy zakochany w Boyu i po lekturze łatwo się zgodzić, że był on (Boy) wyjątkowo inteligentny, dowcipny i mądry jako człowiek, utalentowany jako pisarz. A jako myśliciel społeczny bardzo postępowy. Częściowo pod wpływem biografii pióra Hena zamierzam sięgnąć po wspomnienia Żeleńskiego i po jego tłumaczenia Rabelais'ego, książkę o Molierze i może antologię literatury francuskiej, a więc ogólna ocena książki musi być na plus.
Pierwsze wrażenie, z którym raczej już pozostanę, jest takie, że lektura jest prosta, łatwa i przyjemna. To biografia z gatunku tych, w których przeważają wspomnienia, anegdoty, a do tego ze środowiska, o którym lubi się plotkować. Taka trochę plotkarska biografia, bo przez pół książki czytałem fragmenty flirtu listownego z kochankami, a nie przypominam sobie głębszej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Trafny wybór pisarza - Tyrmand budzi skrajne emocje, jak również wiele nieporozumień wiąże się z jego twórczością i poglądami. Z tego punktu widzenia książka była dla mnie nadzieją na odpowiedź na szereg pytań i rozjaśnienie. Nadzieją spełnioną. Nie tyle dlatego, że otrzymałem definitywne odpowiedzi (co byłoby w sumie dużym zarzutem pod adresem książki i autora), ale raczej dzięki temu, że otrzymałem opinie z bardzo wielu punktów widzenia i mogę wnioski wyciągnąć sam. Brzmi jak realizacja kanonu dobrego pisarstwa non-fiction? Chyba powinno. Ja w każdym razie tak sytuuję tę książkę i w tej kategorii przyznaję dużo punktów autorowi. Dochodzę do wniosku, że w biografiach, a może konkretnie biografiach twórców polskich okresu powojennego, o niebo lepsze od opracowania autora czy to na podstawie źródeł pisanych czy to rozmów z samym bohaterem książki, jest zestawienie głosów ludzi, którzy z człowiekiem stykali się w życiu. Nie tylko przyjaciół, także współpracowników, ludzi żyjących w tym samym czasie, miejscu, czasem sceptycznie nastawionych, nieraz pod wrażeniem osobowości, innym razem przez nią dotknięci. Wtedy, jak mi się teraz wydaje, otrzymujemy najlepszy wgląd w historię twórcy i jego dzieło. A już szczególnie w przypadku reprezentantów tego czasu, tak pełnego sytuacji skomplikowanych etycznie. Dodam, że książkę czyta się (ja słuchałem) bardzo dobrze, bez znużenia, bo jest po prostu bardzo ciekawa. Galeria postaci wspominających Tyrmanda jest ogromna i sam ten fakt może być wystarczającą zachętą do lektury.
Trafny wybór pisarza - Tyrmand budzi skrajne emocje, jak również wiele nieporozumień wiąże się z jego twórczością i poglądami. Z tego punktu widzenia książka była dla mnie nadzieją na odpowiedź na szereg pytań i rozjaśnienie. Nadzieją spełnioną. Nie tyle dlatego, że otrzymałem definitywne odpowiedzi (co byłoby w sumie dużym zarzutem pod adresem książki i autora), ale raczej...
więcej Pokaż mimo to