-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-07-28
2023-12-30
2023-11-20
"Bohaterów tej książki połączyło jedno pragnienie."
Opisywane w tym reportażu przejścia dzieci głuchych w szkole przywiodły mi na myśl inny polski reportaż: 27 śmierci Toby’ego Obeda. To nie przesada! Także tam zabierano dzieci rodzicom, by - "dla ich dobra" - nauczyć je języka. Celem było przystosowanie ich do anglo-języcznej większości. To było 100 lat temu, w Kanadzie - dziś potępia się tę inicjatywę. Tu chciano przystosować głuchych do słyszącej większości. Cel ten sam, środki podobne. Bez wątpienia i tam, i tu intencje były szlachetne (tyle że to tylko perspektywa tejże większości). I w obu miejscach podobny efekt: zmarnowane lata, cierpienie dzieci, brak wyników, bo ktoś chciał dobrze, ale nie wsłuchał się w potrzeby, nie zadbał o środki i metody, a przede wszystkim o fachowy personel dydaktyczny. (...)
Cała recenzja na stronie: https://nakanapie.pl/recenzje/deaf-power-vs-czlowieczenstwo-kwestionowane-glusza
By zdać sobie sprawę, co dzieje się lub może się dziać w takich szkołach, warto obejrzeć wyjątkowy film: "Plemię".
"Bohaterów tej książki połączyło jedno pragnienie."
Opisywane w tym reportażu przejścia dzieci głuchych w szkole przywiodły mi na myśl inny polski reportaż: 27 śmierci Toby’ego Obeda. To nie przesada! Także tam zabierano dzieci rodzicom, by - "dla ich dobra" - nauczyć je języka. Celem było przystosowanie ich do anglo-języcznej większości. To było 100 lat temu, w Kanadzie -...
2023-09-06
2022-11-01
2021-11-17
Bardzo miałki pseudodziennik, bo pisany ex post, w dodatku ze z góry założoną tezą. Autor przywołuje na końcu tytuły dzienników i serwisów informacyjnych, z których rzekomo korzystał, ale przeciętny czytelnik będzie miał raczej wrażenie, że pisze raczej na podstawie dość tendencyjnie dobranych tytułów z pierwszych stron gazet lub może raczej portali internetowych. Pierwszoosobowa narracja prowadzona potocznym językiem, nieomijającym powszechnie używanych wulgaryzmów, ogląd rzeczywistości z punktu widzenia spoconego ze strachu korposzczurka, zanim cokolwiek się wydarzy (on - dziennikarz! - powtarzając kilkakrotnie, że człowiek ogarnięty paniką nie działa racjonalnie, w owczym pędzie rzuca się do sklepu by kupić papier toaletowy itp.), a zarazem ton wszechwiedzącego eksperta, który punktuje wszystkie realne i wyimaginowane potknięcia rządu w czasie pandemii... Taka perspektywa skreśla go z miejsca w moich oczach, jako człowieka, który ma cokolwiek do powiedzenia. I to wcale nie ze względu na jego nieskrywaną opcję polityczną, lecz z powodu koszmarnej wtórności (wobec mediów, a także wobec naszego własnego doświadczenia, jakie zdobyliśmy zaledwie w minionym roku!) treści i wniosków.
Nieco lepiej wypadają rozdziały, w których Michniewicz rozmawia ze znajomymi (z wszystkimi jest na ty), którzy w tekście pełnią rolę ekspertów. Szkoda, że dobrał ich wg klucza z tej samej bańki medialnej, ale to już chyba reguła w polskim dziennikarstwie? Kuriozalną regułą jest też i to, że każda z tych baniek medialnych swą (tę samą!) wiedzę o propagandzie jest w stanie zastosować tylko do adwersarza, sama posługując się identycznymi technikami i chwytami. Na szczęście niektórzy interlokutorzy Michniewicza mają nieco szersze spojrzenie na rzeczywistość i rozmowy wychodzą poza nudny temat książki, czyli jak przeżywaliśmy pandemię. Niestety tylko niektórzy. Za wartościowe uznałem wypowiedzi prof. Elżbiety Mączyńskiej z SGH o kryzysie, prof. Aleksandry Przegalińskiej o sztucznej inteligencji, prof. Macieja Sadowskiego o ekologii i dra Michała Lubiny o Chinach (uspokaja, że pandemia to nie prowokacja Chin, bo socjalistyczna struktura tego państwa nie byłaby w stanie tego zaplanować...). Wartość poznawczą posiadają jeszcze wynurzenia Kamila Dąbrowy nt. kulisów działania mediów (w mediach komercyjnych słupki to fetysz - bad news is good news) i funkcjonowania światka celebrytów. Tylko za te fragmenty daję publikacji 3 gwiazdki. Poza tym to kompletna strata czasu.
Bardzo miałki pseudodziennik, bo pisany ex post, w dodatku ze z góry założoną tezą. Autor przywołuje na końcu tytuły dzienników i serwisów informacyjnych, z których rzekomo korzystał, ale przeciętny czytelnik będzie miał raczej wrażenie, że pisze raczej na podstawie dość tendencyjnie dobranych tytułów z pierwszych stron gazet lub może raczej portali internetowych....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-11-16
2021-11-10
Znakomita zabawa a przy tym wiele się można dowiedzieć. Toż to przecież idealne połączenie w pozycji popularyzatorskiej! Nie wyobrażam sobie słuchania tej książki w formie audiobuka, mimo, że autor pisze gawędziarskim stylem. Myślę, że przy słuchaniu traci się ok. połowy treści (nie licząc obrazków)... (...)
Pełniejsza opinia na stronie: https://nakanapie.pl/ksiazka/kopernik-rewolucje/opinia/1625808
Znakomita zabawa a przy tym wiele się można dowiedzieć. Toż to przecież idealne połączenie w pozycji popularyzatorskiej! Nie wyobrażam sobie słuchania tej książki w formie audiobuka, mimo, że autor pisze gawędziarskim stylem. Myślę, że przy słuchaniu traci się ok. połowy treści (nie licząc obrazków)... (...)
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toPełniejsza opinia na stronie:...