Jeden z najwybitniejszych elegików rzymskich, najbardziej utalentowany poeta epoki Augusta, należący do młodszego pokolenia twórców augustowskich. Syn bogatego ekwity z Sulmony (środkowa Italia). Zrezygnował z kariery urzędniczej i poświęcił się pisarstwu. Znajomy Horacego, przyjaciel Propercjusza. Najbardziej znany z utworów o tematyce miłosnej: Ars amatoria (Sztuka kochania),Amores - Pieśni miłosne, a także poematu epickiego "Metamorfozy".
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Owidiusza. Niewielkich rozmiarów książeczka, znaleziona w antykwariacie podczas wakacyjnych podróży, dała mi naprawdę wiele. Pomijając walory estetyczne (na temat których można by napisać osobną recenzję) oraz zaspokojenie mojej miłości do mitologii, przedstawione pieśni Owidiusza otworzyły mi oczy na to, jak bardzo późniejsza literatura czerpała z kultury starożytnej. Znajdziemy tu bowiem wszelkie później przewijające się motywy literackie - nawet pierwowzór Romeo i Julii.
Prawdopodobnie sam figlarny Amor patronował twórczości poety, który już za życia przeczuwał swoje przyszłe powodzenie. "Po śmierci mi zostanie sława i zaszczyty. Czytać mnie będą zawsze, póki patrzeć będzie zwycięski Rzym ze swoich wzgórz na świat podbity". Owidiusz rzeczywiście podbił gusta czytelnicze kolejnych pokoleń, jednak nie wiedział, że schyłek jego życiowej kariery upłynie pod znakiem żalu i tęsknoty. Bo tam, gdzie piękno poetyckiej wyobraźni rozkwitło lekkimi miłosnymi pomysłami, to chmury cesarskiego gniewu Oktawiana Augusta przysłoniły zasłużony splendor. Wydaje mi się jednak, że Owidiusz do końca swego wygnańczego życia miłował nadzieję, dzięki której mógł nadal pisać i kochać.
Kpina i frywolne żarty we wdzięcznym oceanie dowcipu. To chyba trafne słowa na odmalowanie urokliwego klimatu jaki towarzyszył tomikowi poezji, którego czytanie sprawiło mi wiele przyjemności. Ars amandi w mistrzowskim wykonaniu poezji Owidiusza wykazuje cechy niebezpiecznego pożądania miłości własnej Narcyza. Sztuka kochania to złudzenie jego własnych oczu, zakochanych w kłamliwej piękności ludzkiego ciała. Miłość jako bogactwo czyniące nędzarzem wszystkich tych, którzy bez umiaru zatracają się w jej głębinach. Zginąć przez płonący we własnej duszy ogień, zniszczyć samego siebie w imię roznieconego miłosnego pożaru. To wszystko stanowi piękny cel dla mistrza poezji, lecz niszczy ludzi nieopatrznie stąpających po tych rozżarzonych węglach namiętności.
Rzymski poeta zdobył moje uznanie siłą uczucia i mocnym uściskiem efektownych chwytów retorycznych. Trzeba też przyznać, że retoryka nie zdominowała jego poezji lecz tylko ją ubarwiła. Widać wielki kunszt w konstrukcji elegii, których bohaterką jest miłość. Zaczarowany przez Kupidyna rzymski liryk, wyraźnie na swój cel wziął serce a uskrzydlająca go Wiktoria dodała sił w miłosnych podbojach. Poeta pisze: "Zatem mnie, tak jak innym, Amor kazał śmiało w bój bezkrwawy wyruszyć pod jego sztandarem". Miłość miała w osobie Owidiusza jednocześnie kochanka i żołnierza, bystrego kpiarza i dzielnego obrońcę wszelkich namiętności.
"Mars często bywa zmienny, Wenus bywa płocha: Zwyciężony powstaje, zwycięzca zaś pada". Owidiusz nie miał złudzeń co do zmienności losu i narzekał, że w czasach jemu współczesnych bardziej się ceni złoto niż wiersze. Zapewne miał rację, bo przecież poezja rzadko kiedy wygrywa z dobrami materialnymi. Wiedział też, co to znaczy cierpieć, ponieważ można pokusić się o stwierdzenie, że to właśnie miłość jest synonimem cierpienia. Jednak jeden z największych starożytnych poetów był przekonany o tym, że złoto może się okazać błyszczącą nędzą. Pomny historii Midasa, napisał nawet o tym epicki poemat. Całe szczęście, że jemu zamiast bogactwa wystarczyła sława i szacunek potomnych.