Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Zuza Wróbel na tropie, czyli Detektywi z domu pod dębem to początek niesamowitej serii Tomasza Duszyńskiego dla dzieci i młodzieży. Sekrety, kody i tajemnice oraz charyzmatyczna bohaterka, czegóż potrzeba więcej? Nie będę ukrywać, zakochałam się w tej książce, więc z dumą objęłam ją patronatem medialnym. Zapraszam więc Was do międzywojennej Warszawy, gdzie nic nie jest takie oczywiste, a młody czytelnik może zabawić się w prawdziwego detektywa, prowadząc śledztwo razem z Zuzą Wróbel.
„Sprytna jak Arsen Lupin, pomysłowa jak Enola Holmes, rozsądna i poukładana jak doktor Watson, taka właśnie jest Zuza Wróbel, która nie boi się niczego. Jej siłą napędową jest zagadka, a w tej szyfrów i kodów nie brakuje. Tomasz Duszyński przenosi nas do międzywojennej Warszawy, by ruszyć z czytelnikiem śladami tajemnicy. Niepokorna, nieprzewidywalna i po prostu doskonała – taka właśnie jest Zuza Wróbel na tropie”.
Kim jest Zuza Wróbel?
Nasza młoda detektywka jest niesłychanie pewna siebie, a odwaga to jej drugie imię. Gdy w tajemniczych okolicznościach zostaje porwany nauczyciel matematyki, Zuza postanawia odkryć prawdę. Kto za tym stoi? Dlaczego akurat pan profesor? A może skrywał jakieś sekrety? Dziewczynka nie może działać jednak sama, do jej misji dołączają inni, choć niekoniecznie Zuza im ufa. Wszystkie tropy prowadzą do Enigmy – niemieckiej maszyny szyfrującej. Banda młodych detektywów jeszcze nie wie, w jakie tarapaty się wpakowali. W końcu kto by pomyślał, że w zagadkę zostaną zamieszani również wybitni szyfranci i obcy wywiad. Pozostaje nam się dowiedzieć jednego: kto stoi za porwaniem nauczyciela matematyki? I co ważniejsze: skąd te wszystkie kody i zagadki?!
„Mam na imię Zuza, Zuza Wróbel i jestem detektywką. No dobrze, może formalnie jeszcze nią nie jestem, ale jestem pewna, że nią zostanę w najbliższej przyszłości. Któż inny nadawałby się do tej roli bardziej niż ja?”
Międzywojenna Warszawa: ruszcie śladami książki!
Rozpoczynając przygodę i zabawę w detektywa, nie sądziłam, że przeniosę się w czasie. Nagle zupełnie inaczej spojrzałam na swoje rodzinne strony. Czy naprawdę zamiast ronda Kercelak znajdowało się kiedyś słynne targowisko? Zapragnęłam ruszyć śladami książki od Ogrodu Saskiego, aż po Powiśle. Tomasz Duszyński stworzył niesamowity klimat. Przed moimi oczami ożyła międzywojenna Warszawa. Miałam wrażenie, że zapach prasy drukarskiej i starych gazet rozprzestrzeniał się po pokoju, jak tylko otwierałam książkę. I ach, ta gwara! Ostrzegam: Zuza Wróbel na tropie może rozbudzić apetyt waszych dzieci na wyprawę do Warszawy, aby ruszyć śladami książki. Weźcie wygodne buty, bo zapowiada się niesamowity spacer.
„Każdy, kto cię pozna, Zuzo, wie, że nie odpuszczasz”.
Enigma, kody, zagadki i szyfry!
Tego w tej historii nie brakuje. Zuza jest niesamowicie sprytna, nie boi się wyzwań. Rozwiązuje szyfry prawie że z zamkniętymi oczami. Próbowałam ją przechytrzyć, prześcignąć w rozwiązywaniu zagadek, ale gdzież mogę konkurować z ambitną panią detektyw! Dynamiczne zwroty akcji sprawiają, że niemal od pierwszych stron czytelnik wręcz MUSI poznać rozwiązanie wszystkich sekretów. Przez tę powieść się po prostu płynie. Podejrzewam, że Tomasz Duszyński rzucił na czytelnika czar. Najpierw chwyta nas za serce niesamowitym klimatem, a potem nagle znajdujemy się w doskonale utkanej zagadce, niczym pajęczej sieci. Akcja nabiera tempa, zachęca czytelnika do śledztwa razem z bandą detektywów. A gdy tylko docieramy do końca, czujemy niedosyt. A co lepsze: wiemy, że to będzie początek cudownej serii, której premiery kolejnych tomów będziemy tylko wyczekiwać z uśmiechem na ustach.
„Wydaje się, że los jest złośliwy. Jak czegoś szukasz, na przykład książki, to znajdziesz ją na końcu stosu. Jak kromka ci spadnie, to zawsze masłem do dołu…”
Jakie kryją się tu wartości?
Och, mnóstwo! Pod płaszczykiem śledztwa poznajemy definicje przyjaźni i zaufania. Widzimy, jak rozwijają się relacje między bohaterami na kartach powieści. Możemy typować, kto jest tym dobrym, a kto złym. Obserwujemy, jak długo czasami trwa nawiązanie tej nici porozumienia i zdobycie zaufania drugiej osoby. Zuza niejednokrotnie pakuje się w kłopoty, zatajając swoje śledztwo przed swoim wujkiem, komisarzem stołecznej policji. Tomasz Duszyński nie moralizuje czytelników, ale pokazuje im na różnych przykładach i scenach, jakie czekają ich konsekwencje swojego zachowania. A może nawet otrzymają pochwały?
Właśnie to kocham w takich powieściach, że są wstępem do rozmowy. Możemy wspólnie gdybać, co mogłoby się wydarzyć i analizować intencje naszych bohaterów. Czy bliżej nam do Zuzy, a może jednak jej przyjaciół? Czy mielibyśmy w sobie na tyle odwagi, aby bez pomocy bliskich próbować rozwikłać sekrety nauczyciela? Jak często obawiamy się ich reakcji? Dlaczego boimy się poprosić o pomoc?
„Co ja robiłam? Co sobie wyobrażałam? Bawiłam się w detektywkę. «Bawiłam» to dobre słowo, bo moje dokonania można było nazwać tylko dziecięcą zabawą. Podejmowałam nieodpowiednie decyzje i narażałam swoich przyjaciół i znajomych. Nie mogłam dalej tak postępować.”
Znakomita powieść detektywistyczna to wyborna mieszanka wybitnych śledczych dla czytelników powyżej dziewiątego roku życia. To idealny start przygody w zagadkach, który dla wielu może tą pierwszą książką, dzięki której pokochają czytanie. Budzi wyobraźnie, skłania do wyciągania wniosków, a przede wszystkim wciąga aż do ostatniej strony. Niesamowity klimat, odrobina matematyki, historii oraz szyfrów, magia i siła przyjaźni. Czegóż chcieć więcej?
A wiem, kolejnych tomów! Czekam na nie z utęsknieniem. Trzymam kciuki, aby i was (oraz wasze dzieci) wciągnęła ta opowieść. Z całego serca ją polecam, jestem absolutnie zakochana; bez pamięci, bezgranicznie i wcale nie enigmatycznie!

Zuza Wróbel na tropie, czyli Detektywi z domu pod dębem to początek niesamowitej serii Tomasza Duszyńskiego dla dzieci i młodzieży. Sekrety, kody i tajemnice oraz charyzmatyczna bohaterka, czegóż potrzeba więcej? Nie będę ukrywać, zakochałam się w tej książce, więc z dumą objęłam ją patronatem medialnym. Zapraszam więc Was do międzywojennej Warszawy, gdzie nic nie jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cudmistrzowie Dhonielle Clayton to pierwszy tom serii; idealny dla fanów Harry’ego Pottera. Szkoła Magii, dużo niebezpieczeństw, rodzące się przyjaźnie i to zło, które się… odradza! Na szczęście drugi tom już 15 maja, więc możecie dać się ponieść The Marvellers na cały weekend.
„- Dlaczego ktoś to zrobił?
- Bo jestem zaklinaczką. – Ella raz jeszcze przyjrzała się temu dziełu zniszczenia. Zalegał na jej sercu jak ciężkie cegły. – Zawsze myślałam, że zaklinacze i cudmistrzowie nie znają się za dobrze. Że jesteśmy tylko trochę inni”.
Arcanum: spełnienie marzeń czy początek niebezpiecznej przygody?
Ella Burand to pierwsza zaklinaczka, która trafia do szkoły Arcanum: Instytutu Przedsięwzięć Cudownych i Magicznych, gdzie cudmistrzowie praktykują swoją magię. To spełnienie marzeń czy może początek niebezpiecznej przygody?
Mury Arcanum kryją wiele tajemnic, a poznawanie magii jest niezwykle ekscytujące. Jest tylko jedno „ale”. Zaklinacze nie są szczególnie lubiani. Ich umiejętności przerażają innych. Według wielu zaklinanie to zło pewnego rodzaju „nieczysta magia”, a jedyne prawdziwe czary to te cudmistrzów. Zwrotów akcji nie zabraknie, jak i pomówień i bezpodstawnych oskarżeń. Bo jak zaufać zaklinaczce, gdy wszyscy myślą, że tej rodzaj magii jest niebezpieczny?
Jak pokazać innym, że zaklinacze nie są naprawdę źli? Elli zdobycie sympatii utrudniają pewne wydarzenia… Ucieczka znanej kryminalistki z więzienia, tajemnicze zaginięcie ulubionego nauczyciela…
I z tym wszystkim musi zmierzyć się jedenastolatka w szkole magii. To początek zacnej serii, która zabierze Was do zagadkowego świata Arcanum.
„Powinniśmy jednak zachować ostrożność, gdy używamy pojęć zła i dobra, mroku i światła. Bo stajemy się nie lepsi od fewelów”.
Cudmistrzowie mają dość duży próg wejścia. Występuje tu magia, z którą nigdy się jeszcze nie spotkałam, więc trudno było mi się wgryźć, jaki ma system i czym jest to legendarne źródło magii. Automaty, delfiki, towarzysze, starludkowe, niekonwencjonalny sposób pocztowy… Tego jest za dużo na samym początku książki, ale z czasem zaczyna się łączyć kropki. Czytelnicy, jak i sama Ella Durand, są wrzucani na głęboką wodę. Z biegiem stron i fabuły powoli odkrywane są karty, mamy ciekawą formę notatek wprowadzających w świat magii, zajęć, przewodników i raportów za wszystkie nieprawidłowości.
„Nie ma dobra i zła, Fabien. Nie ma światła i ciemności. Wszystkich nas tylko jeden straszny dzień dzieli od przemiany w najgorszy koszmar na świecie”.
Co ciekawe, książka została podzielona na kilka części, ale mamy też krótkie wstawki „zła”, które podkręcają napięcie. Dhonielle Clayton wiele domysłów zostawia czytelnikowi, pozwalając mu obudzić wyobraźnie, a co za tym idzie, zadać sobie to najważniejsze pytanie: co będzie dalej?
Akcja powieści jest naprawdę wartka. Wiele rzeczy dzieje się szybko, a to tempo nakręcają nagłe zwroty akcji. Gdy wgryziemy się w historie, Cudmistrzowie stają się nieodkładalni, bo przede wszystkim chcemy poznać prawdę o zaklinaczach i o tajemniczej uciekinierce. Zdecydowanie nie będziecie się nudzili w murach Arcanum.
Cudmistrzowie to opowieść o przyjaźni, która rodzi się na kartach powieści. Ella jest wykluczona przez szkolną społeczność, bo któż chciałby się przyjaźnić z reprezentantką złych mocy. Jednak młodzi nie mają pojęcia, że to „zło” dopiero się odrodzi i przyjdzie im się z zupełnie czymś innym zmierzyć. Ella na początku nie wie komu ufać, zupełnie jak czytelnik. To osamotnienie i bezradność mocniej nas angażuje emocjonalnie. Śledząc przygody głównej bohaterki, chcemy, aby w końcu poczuła swoją wartość i co ważniejsze: znalazła jakąś dobrą duszę.
Dhoniele Clayton wystawia ją na wiele prób, nie jest zupełnie łaskawa dla jedenastolatki, która i tak ma trudność odnaleźć się w szkole. A co jeśli dołączenie do Arcanum, było błędem? Doskonale znamy te motywy z Harry’ego Pottera. Niezwykłe dziecko, wiecznie pakujące się w kłopoty, potrzebujące bezgranicznie sojuszy. A fewele są niczym mugole. Jako fance twórczości J.K. Rowling bardzo mi się podobało, bo znowu mogłam się poczuć tak jak wtedy, gdy wyczekiwałam kolejnych tomów Pottera.
Rozpoczyna się prawdziwa historia przyjaźni, a przede wszystkim walki dobra ze złem, która trzyma czytelnika w napięciu aż do ostatniej strony.
Kto ma odwagę dołączyć do Cudmistrzów?

Cudmistrzowie Dhonielle Clayton to pierwszy tom serii; idealny dla fanów Harry’ego Pottera. Szkoła Magii, dużo niebezpieczeństw, rodzące się przyjaźnie i to zło, które się… odradza! Na szczęście drugi tom już 15 maja, więc możecie dać się ponieść The Marvellers na cały weekend.
„- Dlaczego ktoś to zrobił?
- Bo jestem zaklinaczką. – Ella raz jeszcze przyjrzała się temu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szary Płaszcz Marina Mortki to kontynuacja uwielbianej przez wielu serii z Edmundem Kociołkiem. Polska fantastyka, którą każdy fan tego gatunku powinien znać. Jeśli ktoś nie poznał jeszcze tego Mortkowego świata, lepiej niech zacznie od Nie ma tego złego. Dlaczego? Bo to niezwykły przykład przyjaźni i fantastycznej przygody. Właśnie takiej fantastyki potrzebowałam.
Dla fanów Marcina Mortki to będzie prawdziwa uczta, która rozbudzi apetyt na więcej.
Zima na dobre rozgościła się w Dolinie, ale wszyscy wiemy, że Zło czai się tuż za rogiem. Kociołek zabiera swoją drużynę do zadań specjalnych do Krzemyku. Choć ich wyprawie towarzyszy zapach grzybów i grzanego napitku, nikt nie spodziewa się, kiedy nadejdzie to Zło i co gorsza: z której strony. Komu można ufać? Jaką tajemnicę skrywa Eliah? Dlaczego inaczej spojrzycie na bałwana? Jakie sekrety skrywa ojciec Sary? Czas na trudne zadania i zaciekłe boje, bo w tej części spokoju na długo nie będzie. Intryg nie ma końca, a podejrzane typy kręcą się wokół Gryfa. Z czym przyjdzie się zmierzyć naszym bohaterom? Czy Dolinę w końcu otuli… spokój?
„Rozejrzałem się uważnie dookoła i po plecach przebiegł mi dreszcz, tym razem wywołany nie zimnem, ale czystym strachem”.
Marcin Mortka ma cudowną wyobraźnię, niski próg wejścia w uniwersum. Charakterystyczny dla autora humor sprawia, że czytelnik co chwila się uśmiecha. Gdyby Kociołek miał swój fanklub i istniał naprawdę, to wianuszek jego fanów nie miałby końca.
Szary Płaszcz to opowieść z dwóch perspektyw (Sary i Edmunda), która zabiera czytelnika na walkę ze Złem. Drużyna do Zadań Specjalnych jest nad wyraz odważna, ja takie przygody wolę jednak przeżywać z książką. Poznajemy bohaterów od zupełnie innej strony. Cudownie było spędzić więcej czasu z Sarą! Marcin Mortka odkrywa też tajne karty reszty bohaterów, ale nie powiem kogo!
Na kartach powieści czujemy oddech Zła, który cały czas próbuje sięgnąć drużynę i nie odpuszcza.
Akcja pędzi w zastraszającym tempie i jak to bywa u Mortki, czytelnik boleśnie dowiaduje się, że to już koniec tej części. Ta seria naprawdę zyskuje z każdym kolejnym tomem. Przyjaźnie, nowe i zerwane sojusze, intrygi, więcej rodzinnych historii i słów, które za szybko zostały puszczone na wiatr. I jeszcze tyle wątków do rozwinięcia! Doskonały przykład odwagi, a tej możemy się uczyć od bohaterów. Niespodzianki, tajemnice oraz cudowna przygoda.
Szary Płaszcz ma rewelacyjne nagranego audiobooka w interpretacji Filipa Kosiora.
To taka książka, która rzuci Was w wir niebezpiecznej przygody, niezapomnianych zwrotów akcji, tak doskonałe, że żadne latanie na mopie i odkurzaczu nie będzie Wam straszne. Tylko proszę mi tu nie pisać, że audiobook lub książka nie umyje za Was okien. Podczas słuchania SAMO SIĘ robi. Nawet nie wiecie kiedy!
Dołącz do Drużyny do Zadań Specjalnych, poznaj się z ekipą Kociołka.

Szary Płaszcz Marina Mortki to kontynuacja uwielbianej przez wielu serii z Edmundem Kociołkiem. Polska fantastyka, którą każdy fan tego gatunku powinien znać. Jeśli ktoś nie poznał jeszcze tego Mortkowego świata, lepiej niech zacznie od Nie ma tego złego. Dlaczego? Bo to niezwykły przykład przyjaźni i fantastycznej przygody. Właśnie takiej fantastyki potrzebowałam.
Dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Einsteinowe z Vista Point Ben Guterson to niezwykle wzruszająca powieść dla dzieci 9+. Napawa nadzieją, rozwija wyobraźnię oraz ciekawość do świata. Książka pełna tajemnic, wzruszeń, a przede wszystkim wartości, które są przekazywane pod płaszczykiem niesamowitej przygody. Einsteinowe z Vista Point jest pierwszym patronatem medialnym Z kotem czytane w tym roku.
„Może jeśli wyremontujemy wieżę – wypalił Zack – i wypowiemy zaklęcie, to wszystko będzie dobrze. Wszystko. Może będzie jak kiedyś…”.
Światła nad rzeką.
Rodzina Gutersonów mierzy się ze stratą najmłodszej latorośli. Przeprowadzają się do Vista Point, aby razem przeżyć żałobę i spróbować odnaleźć się w zupełnie innej, pustej bez dziewczynki, rzeczywistości. Vista Point to także ich zwrotny punkt. Postanawiają otworzyć pensjonat, aby stworzyć ciepłe miejsce dla przyjezdnych i mieszkańców okolicy. Tuż obok budynku znajduje się pewna tajemnicza, kamienna wieża, a w jej wnętrzu Zack znajduje medalion z zagadkową inskrypcją. Nowa znajoma, Ann, pomaga mu w rozwikłaniu sekretu przedmiotu. I co gorsza, że przypomina mu zmarłą siostrę… Jednak jak to w życiu bywa, w życiu Gutersonów pojawia się kłoda rzucona pod nogi. Nie dość, że każdy dzień bez najmłodszej latorośli jest ciężki, to jeszcze przyjdzie im się zmierzyć z poważnym problemem, który może przekreślić wszystkie ich szanse na spełnienie się marzeń.
Kamienna wieża i tajemnica.
„Dobrze nam wszystkim zrobi, jeśli zaczniemy od nowa”.
Historie poznajemy z perspektywy Zacka, który był bardzo zżyty z młodszą siostrą. Dla niego ten nowy początek oraz przeprowadzka do Vista Point są niebywale trudne. Trudno mu pogodzić sobie z rzeczywistością bez siostry, choć ma olbrzymie wsparcie rodziny. Gutersonowie to przykład niesamowitej więzi. Pokazują, jak ważne są: bliskość, rozmowa, wspólny i wartościowy czas, rozwijanie pasji, radzenie sobie ze smutkiem i stratą.
„– Co najbardziej lubię jeść? – powtórzył. – Chyba tort czekoladowy.
Mama zawsze mi taki piecze na urodziny, a tata twierdzi, że ten tort przynosi szczęście. Ale ja przypuszczam, że on zmyśla…”
Zack jest jedenastoletnim chłopcem, który bardzo się zmienia na kartach powieści. Widzimy, jak przyjaźń i wsparcie rodziny dodaje mu skrzydeł. Każda rozmowa, modlitwa, wspominanie siostry pomaga im pogodzić się ze stratą. Choć chłopiec nieustająco wierzy, że gdy tylko wróci w miejsce tragicznego wypadku, jeszcze raz będzie mógł ją zobaczyć.
To magiczna, rodzinna powieść, w której tli się realizm magiczny. Otula czytelnika ciepłem, ale nie brakuje też oceanu wzruszeń. Wielokrotnie chciałam przytulić do siebie Zacka, szepcząc, że już wszystko będzie dobrze, że nie może zapominać o nadziei.
„Dotychczas lato kojarzyło mu się zawsze z obietnicą nowych wrażeń, ale w tym roku spodziewał się dalszego ciągu szarych dni, które ciągnęły się od miesięcy. I dopiero to popołudnie dało mu cień nadziei.”
Einsteinowie z Vista Point chwytają za serce, wzruszają i zostawiają z myślą, że prędko chcecie się przytulić do kogoś bliskiego, bo ta miłość i wsparcie dodają nam skrzydeł.

Tulę więc i Was, życząc samych książkowych uniesień, bo te książkę powinniście przeczytać sami i podsunąć ją swoim dzieciom.

Einsteinowe z Vista Point Ben Guterson to niezwykle wzruszająca powieść dla dzieci 9+. Napawa nadzieją, rozwija wyobraźnię oraz ciekawość do świata. Książka pełna tajemnic, wzruszeń, a przede wszystkim wartości, które są przekazywane pod płaszczykiem niesamowitej przygody. Einsteinowe z Vista Point jest pierwszym patronatem medialnym Z kotem czytane w tym roku.
„Może jeśli...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy jeszcze jest ktoś na świecie, kto nigdy nie słyszał o serii Millenium? Stieg Larsson chwycił za gardło miliony (tak mi się wydaje!) czytelników na całym świecie, opowiadając niezwykle niebezpieczną, ale i brutalną, historię z Lisabeth Salander i Mikaelem Blomkvistą.
Krzyk Orła to siódmy tom z serii, lecz pierwszy (i nie ostatni!) napisany przez Karin Smirnoff. Autorka części Polaków powinna być już znana z sagi rodziny Kippów, ale jak poradziła sobie z krwawym kryminałem, mając tak wysoko podniesioną poprzeczkę przez Stiega Larssona i Davida Lagercrantza?
Krzyk Orła można czytać spokojnie bez znajomości poprzednich tomów, choć będę to podkreślać, dla fanów kryminałów te książki są wręcz obowiązkowe. Karin Smirnoff utkała rewelacyjną intrygę, którą jeszcze bardziej podkreśla klimat szwedzkiej miejscowości. Oprócz zbrodni na czytelnika czekają polityczne rozgrywki, pranie brudów, dramaty rodzinne i niezwykle portrety psychologiczne. Będziecie świadkami upadku ludzkości i obrzydliwego zła, które zrodziło się przed wieloma laty. Blomvista i Salander będą musieli sprostać wyzwaniu, a Karin Smirnoff niczego nie ułatwia swoim bohaterom. Tylko czy macie odwagę poznać prawdę?
Krzyk Orła jest wielowątkową powieścią, a każda z odkrytych kolejnych warstw zaskakuje. Trudno się oderwać, bo czytelnik jest złakniony prawdy. Ta jednak może okazać się druzgocąca… W północnej Szwecji trwa batalia wielkich głów o ziemie, które umożliwią im dostęp do naturalnych zasobów. Tylko w tej grze nie ma zasad, to znaczy jest jedna: albo jesteś z nami, albo przeciwko nam. Te osoby nie przebierają w środkach… Mikeal Blomkvist jedzie na ślub córki, Lisbeth musi zmierzyć się z wyzwaniem, na które nie była absolutnie gotowa. Ich drogi ponownie się skrzyżują, a wspólnym mianownikiem ponownie okaże się… zbrodnia. I może wcale nie jedna…
Chwytająca za gardło, trudna do odłożenia z rozwiniętymi wątkami obyczajowymi oraz portretami psychologicznymi. Właśnie taka jest nowa książka z serii Millenium. Czytajcie!

Czy jeszcze jest ktoś na świecie, kto nigdy nie słyszał o serii Millenium? Stieg Larsson chwycił za gardło miliony (tak mi się wydaje!) czytelników na całym świecie, opowiadając niezwykle niebezpieczną, ale i brutalną, historię z Lisabeth Salander i Mikaelem Blomkvistą.
Krzyk Orła to siódmy tom z serii, lecz pierwszy (i nie ostatni!) napisany przez Karin Smirnoff. Autorka...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powrót i pożegnanie z rodziną Gadsbych jest dla mnie niezwykle bolesne, bo uważam, że tak wartościowe książki nie powinny się kończyć. Cztery historie, cztery opowieści, kiedy to, moi Mili, zleciało? Nie chcę zdradzać za dużo fabuły, bo to IV tom, a każdy z nich jest istotny dla rozwoju bohaterów. I co ważniejsze: jest istotny dla Waszych dzieci. Książka jest przeznaczona od dziewiątego roku życia, choć będę twierdzić, że Natasha Farrant napisała o rodzinie Gadsbych dla tych, którzy zmagają się z kryzysem. Smutek gniecie ich w żołądku, presja i potrzeba bycia kochanym, zaakceptowanym. W okresie nastoletnim trudno o przyjaźnie, o znalezienie takiej bratniej duszy, która wesprze w potrzebie. Nikt z nas nie ma życia usłanego różami, a młodzież potrzebuje CZYTAĆ, że w kryzysie, w walce o swoje poczucie wartości, akceptacji w grupie, pierwszych miłościach, rozstaniach, zawodach i szukaniu własnej drogi życiowej NIE JEST SAMA. Ta książka nie zastąpi psychologa, nie zastąpi też przyjaciela, ale pokaże nam, że NIE JESTEŚMY SAMI, że WSPARCIE jest tuż obok. I ileż trzeba się natrudzić, aby po najgorszych chwilach w swoim życiu na nowo się przed kimś otworzyć i mu ZAUFAĆ. Ta książka pokazuje SIŁĘ WARTOŚCI: przyjaźni, rodziny, wsparcia, oddania, komunikacji, WARTOŚCI czasu z drugim człowiekiem. Siła WIĘZI oraz poszukiwanie WŁASNEGO JA jest poruszające, wzruszające, niezwykle potrzebne młodzieży, która w obecnych czasach czuje się zagubiona. Czy ta książka jest dla osób wysokowrażliwych? Zapewne tak, ale jako nauczycielka będę głosić: jest dla każdego ucznia, bez względu na płeć, bo pokazuje, ILE ZYSKUJEMY dzięki ciekawości do świata, zadawaniu innym pytań, rozmowy, odbudowaniu WIĘZI i walce o własne SZCZĘŚCIE.
Dla zagubionych, dla tych, którzy wciąż czują się niedoskonali, dla tych, co muszą uwierzyć w siebie, to niezwykle WAŻNA książka dla młodzieży, bo o WARTOŚCIACH należy mówić głośno.
Z dumą i oddaniem mówię: czytajcie, kupujcie dla swoich latorośli i ROZMAWIAJCIE. Bądźmy dla siebie wsparciem, bądźmy dla siebie.

Powrót i pożegnanie z rodziną Gadsbych jest dla mnie niezwykle bolesne, bo uważam, że tak wartościowe książki nie powinny się kończyć. Cztery historie, cztery opowieści, kiedy to, moi Mili, zleciało? Nie chcę zdradzać za dużo fabuły, bo to IV tom, a każdy z nich jest istotny dla rozwoju bohaterów. I co ważniejsze: jest istotny dla Waszych dzieci. Książka jest przeznaczona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Katia Anety Jadowskiej to książka z gatunku urban fantasy, która zabiera nas z powrotem do Thornu. Cmentarne love story to dobrze wyważona powieść łącząca szybsze porywy serca z makabrą zbrodni. Cmentarze, śmierć i zmarli to stałe elementy w życiu Katii. Nic dziwnego w końcu jest nekromantką. Jednak czy naprawdę da połączyć się mroczną historię z ciepłem i… romansem?
Ktoś zakłóca spokój cmentarza. Wykrada z grobów to, co należy już do Matki Ziemi. Równowaga została zakłócona. Ciała dziewczynek muszą zostać odnalezione i powrócić na swoje miejsce. Przed Katią naprawdę spore wyzwanie. Trudno przywrócić porządek, dogadać się z Boginią, a jeszcze trudniej podjąć najważniejsze życiowe decyzje… Bo czy aby na pewno powinna startować do Starszyzny Thornu? Czy aby na pewno jej serce bije szybciej na widok nieznośne uroczego przedsiębiorcy pogrzebowego?
„Nie mogła wiedzieć, że maszyna już ruszyła. Że za kilka minut, jeszcze zanim zje kolację, zacznie się jedna z najważniejszych i najdziwniejszych przygód w jej życiu. Naznaczona szaleństwem, stratą, bólem i pragnieniem zemsty.”
To naprawdę sztuka, aby mroczne śledztwo i rozwiązanie zagadki zaginięć w tak umiejętny sposób połączyć w zasadzie ciepłą opowieścią o szukaniu samej siebie oraz miłości, która w końcu ma niejedno imię. Ostrzegam, ta historia wciąga i na wszystkie świętości za szybko się kończy. Aneta Jadowska doskonale wyważyła powieść. Mroczna historia wciąga, magia otula czytelnika momentalnie, gdy tylko pierwszy raz zacznie wyobrażać sobie melodię cmentarza. Aneta Jadowska zabiera nas do świata Thornu, gdzie kto wie, co kryje się tuż po zmroku… Niebezpieczne istoty cmentarne, zdenerwowane Boginie i ktoś, kto ma czelność wykradać ciała dziewczynek. Katia została utkana z mroku oraz szybszych porywów serca, bo ciężko być ślepym na miłość, która puka do drzwi. Komu ufać? Kogo prosić o pomoc? Melodia cmentarza otula mieszkańców Thornu, nawołując o oddanie dziewczynek do ich grobów. W końcu wszyscy pragną równowagi, nawet zmarli.
„Czasami dzień jest przeklęty i nic nie może pójść dobrze, pomyślała Katia, patrząc na dzieło swoich rąk.”
Cmentarny niedosyt, no kto by pomyślał! Tęskno mi za tym szaleńczym tempem akcji, odkrywaniem prawdy, tlącą, a czasami nawet wybuchającą, magią. Za melodią cmentarza, którą każdy z nas sobie inaczej wyobraża. Nie zapominajmy o niesamowitych rysunkach Magdaleny Babińskiej, które uzupełniają i podkreślają klimat książki. Przygotujcie się na lekturę najnowszej powieści Anety Jadowskiej. Katia to naprawdę iście cmentarne love story.

Katia Anety Jadowskiej to książka z gatunku urban fantasy, która zabiera nas z powrotem do Thornu. Cmentarne love story to dobrze wyważona powieść łącząca szybsze porywy serca z makabrą zbrodni. Cmentarze, śmierć i zmarli to stałe elementy w życiu Katii. Nic dziwnego w końcu jest nekromantką. Jednak czy naprawdę da połączyć się mroczną historię z ciepłem i… romansem?
Ktoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powrót do Gryfa Marcina Mortki to część serii Drużyny Do Zadań Specjalnych, w której powinni odnaleźć się fani powieści przygodowych. Misja specjalna, przygoda, zbieranie zespołu i akcja nabierająca niesamowitego tempa. Od niemal pierwszej strony myślałam: hej, fani Hobbita, o to książka polskiego pisarza, która pozwoli Wam ponownie poczuć ten klimat. Spokojnie, postaram się bez rzucania spojlerami. A jeśli nie znacie pióra Marcina Mortki, a jesteście fanami fantastyki, to macie sporo do nadrobienia, bo jest to fantastyka polska, którą zdecydowanie musicie poznać!
Zbieranie drużyny nie jest łatwym zadaniem. Bohaterów czeka wiele wyzwań. Elfy, gobliny i inne istoty oraz „złe” otulaja dolinę. I w tym wszystkim poczciwy Kociołek. Czy naprawdę czeka nas wojna? I co zrobić, jak członkowie drużyny są rozproszeni? Szukają dusz trolli, a przecież potrzebni są tu i teraz! Kociołek nie może tak tego zostawić. Jego myśli ciągle krążą wokół przyjaciół, a sen z powiek spędza mu sąsiedztwo plemienia goblinów. Jeśli nie wiecie, jakie są tego konsekwencje, to powiem: potworne. W końcu zachowanie tych stworów odstrasza klientele karczmy! Intrygi, kłody pod nogi, problemy oraz historie, dzięki którym poznajemy lepiej bohaterów.
Akcja pędzi w takim szaleńczym tempie, że łatwo zatracić się w wydarzeniach i narastającym chaosie. Jednak rozumiem, skąd ten zabieg. Daje to takie pole na rozwijanie historii, że starczy na kilka kolejnych tomów! Humoru u Mortki nigdy nie brakuje, a przygoda goni przygodę. Drużyny do Zadań Specjalnych nie da się nie lubić. Kibicujemy ich przez cały czas, zwłaszcza że Autor nie daje im łatwego życia i uwielbia rzucać im kłody pod nogi. W końcu nie może nikomu pozwolić na nudę: ani bohaterom, ani czytelnikowi.
Charakterystyczne postaci wybrzmiewają w głowie czytelnika. Poznajemy ich historie, dzięki czemu jeszcze bardziej się z nimi zżywamy. Te osoby, które w poprzednich tomach prosiły o więcej szczegółów i chciały poznać, co się kryje za niektórymi bohaterami, w końcu doczekały odpowiedzi na swoje pytania. Powrót do gryfa wiąże się więc i z sentymentalną momentami wyprawą, ale nie brakuje w nim tego dreszczyku emocji, otulającego zła, które czai się gdzieś za rogiem…

Powrót do Gryfa Marcina Mortki to część serii Drużyny Do Zadań Specjalnych, w której powinni odnaleźć się fani powieści przygodowych. Misja specjalna, przygoda, zbieranie zespołu i akcja nabierająca niesamowitego tempa. Od niemal pierwszej strony myślałam: hej, fani Hobbita, o to książka polskiego pisarza, która pozwoli Wam ponownie poczuć ten klimat. Spokojnie, postaram...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Miasto Tajemnic Jemma Hatt to trzecia część serii Przygodowcy. Jeśli szukacie książki, od której rozpocznie się miłość Waszego dziecka do czytania, oto podsuwam Wam pod nos gotowy pomysł na zakup. Zacznijcie od Przeklętego Zamku, ale zabezpieczcie się na kolejne tomy, żeby nie było próśb o wycieczkę do księgarni – i to natychmiast. Odkrywanie tajemnic, wielka przygoda, ekipa, która nie boi się niczego. Dla mnie ta książkowa wyprawa jest niezwykle sentymentalna, bo przypomina mi ulubioną bajkę z dzieciństwa: Scooby Doo.
„- Wiem, że wy, dzieciaki, lubicie rozwiązywać te wszystkie dziwaczne łamigłówki… ale teraz macie dowód. Czemu nie zaniesiecie tego na policję?
- Bo wtedy nie byłoby zabawy i przygody – odpowiedział Rufus i pokręcił głową.”
Miasto Tajemnic skrywa wiele sekretów – w trzeciej części wyjeżdżamy do deszczowego Londynu. Na Przygodowców czeka nie lada wyzwanie: muszą złapać członków gangu, który od lat kradnie i wywozi z kraju skarby. Mroczne podziemia Londynu, niełatwe zagadki do rozwiązania oraz nieubłaganie pędzący czas. W końcu ekipa musi zrobić wszystko, aby nie dopuścić do kolejnego wywozu brytyjskich skarbów! Rufus ma szalone pomysły, wujek Logan może czasem okazać się przydatny, a niezłego zamieszania zrobi też Barney, którego poznamy ukryte talenty.
Przygodowcy pokazują, że nie ma nic piękniejszego niż przyjaźń. Choć dzieciaki pakują się w kłopoty, wiedzą, że robią wszystko w wyższym celu. Nikt tak cudownie nie łączy kropek jak Przygodowcy. Stają się postrachem dla dorosłych, którzy mają coś na sumieniu. Ich marka oraz zacięcie detektywistyczne są coraz bardziej znane na świecie. Miasto Tajemnic nie tylko pokazuje nam, jak ważna jest przyjaźń, ale także że czasami trzeba prosić o pomoc i to żadna ujma!
Na przestrzeni kolejnych przygód obserwujemy, jak zmieniają się członkowie Przygodowców. Dojrzewają, zmieniają czasami spojrzenie na pewne sprawy, a w innych przypadkach odkrywają swoje talenty.
Chwyta mnie za serce przede wszystkim to, że w tym szaleństwie, niezwykłym tempie akcji jest metoda. A dzieciaki wchodzą w komitywę z dorosłymi, bo jeśli już im ufają, to nie boją się wyznać swoich sekretów. Łączy ich cel i troska o dziedzictwo narodowe. Wiedzą, jakie skarby skrywa historia. A co ważniejsze: ich ciekawość do świata oraz nos do tajemnic jest nie do zastąpienia. Przygodowcy uczą, bawią, ale przede wszystkim są gwarancją niesamowitej zabawy z odkrywaniem sekretów i walką dobra ze złem. Czytajcie, dajcie się porwać w tej wir akcji.

Miasto Tajemnic Jemma Hatt to trzecia część serii Przygodowcy. Jeśli szukacie książki, od której rozpocznie się miłość Waszego dziecka do czytania, oto podsuwam Wam pod nos gotowy pomysł na zakup. Zacznijcie od Przeklętego Zamku, ale zabezpieczcie się na kolejne tomy, żeby nie było próśb o wycieczkę do księgarni – i to natychmiast. Odkrywanie tajemnic, wielka przygoda,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Karen Marie Moning Bloodfever to mroczna i niebezpieczna fantastyka dla dorosłych, w której czytelnik uzależnia się od akcji. W serii Fever nigdy nie wiesz, co czai się w cieniu. Uważaj, aby nigdy nie zgasło światło podczas czytania, a wyobraźnia szaleje na najwyższych obrotach. Zacznij swoją przygodę od Darkfever (I tom), aby poznać sekrety mrocznego świata fae.
„To nasze czyny nas definiują. To, co wybieramy. To, czemu się sprzeciwiamy. To, za co jesteśmy gotowi umrzeć.”
Bloodfever – Karen Marie Moning

Dlaczego warto wybrać się do Irlandii i zapoznać się z Mac oraz Jericho Barronsem?

Irlandia, świat na pograniczu światła oraz… cieni. Mac, która przyjeżdża do obcego kraju, aby odkryć, kto odpowiada za śmierć siostry. Pewien dar oraz tajemnicza księga. Świat niebezpiecznych fae, akcję, która pędzi jak szalona. I tak, teraz to powiem: Jericho Barronsa. Duża różnica wieku, sarkastycznego (i niezwykle przyciągającego przez to!!) bohatera, który skrywa sekret.

Mac stoi przed wieloma wyzwaniami, a dla czytelnika niesamowite jest obserwować, jak się rozwija i… dojrzewa. To właśnie jej oczami poznajemy świat pełen niebezpieczeństw, gdzie trzeba pilnować, aby nigdy nie zgasło światło. Jeszcze o jednym należy pamiętać.

„Był Pukiem, Bachusem i Lucyferem, namalowanym tysiącem odcieni, za które można byłoby zabić. Dosłownie.”

Drogi czytelniku: nie ufaj nikomu w Bloodfever. Nigdy nie wiesz, co czai się w cieniu.

Autorka w sposób epicki rozprawia się z klątwą drugiego tomu. A z każdą kolejną opowieścią Mac mrok bardziej otula czytelnika… Jestem ciekawa, jak wciągnie Was Irlandia, a przede wszystkim, czy uda Wam się odkryć sekrety czające się w ciemności. Bloodfever trudno odłożyć, bo akcja wciąga aż do ostatniej strony. Misternie utkana fabuła z delikatnymi wskazówkami przeplata się z całą gamą emocji. Troszczymy się o bohaterów, walczymy razem z nimi, choć jeszcze nie znamy ich wszystkich tajemnic. W dialogach aż iskrzy, a każdy, kto uwielbia cięte riposty, zakocha się w rozmowach Mac i Barronsa. Sama muszę się przyznać, że wyczekiwałam kolejnych scen. Tam chemii nie brakuje, emocje sięgają zenitu, a czytelnikowi pozostaje odliczać do premiery trzeciego tomu.
Spotkajcie się z fae w tym mrocznym świecie.

Trzymajcie się światła, nie dajcie się pożreć. Zalecam świeczkę do czytania.

„W miejscu, w którym kryją się Cienie, nie cykają nocne świerszcze, żadne źdźbło trawy się nie porusza, a konary drzew świecą nagie i białe niczym stare kości.”

Karen Marie Moning Bloodfever to mroczna i niebezpieczna fantastyka dla dorosłych, w której czytelnik uzależnia się od akcji. W serii Fever nigdy nie wiesz, co czai się w cieniu. Uważaj, aby nigdy nie zgasło światło podczas czytania, a wyobraźnia szaleje na najwyższych obrotach. Zacznij swoją przygodę od Darkfever (I tom), aby poznać sekrety mrocznego świata fae.
„To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Godzina czarów Małgorzaty Starosty to niezwykle magiczna i fascynująca opowieść. Halloween, przygoda, pilnie strzeżona tajemnica i pewna legenda... Warto zauważyć, że to debiut autorki w kategorii dziecięcej (9+), ale doskonale będą się bawić podczas czytania również dorośli.
„Miłość to najsilniejszy czas, nikt jeszcze nie znalazł na nią remedium.”
Godzina czarów to doskonała propozycja dla osób, które w szukają tego CZEGOŚ. Idealna dla książkar i czytelników żądnych przygód, odkrywania tajemnic w pewnym Hebanowym Dworku. To właśnie tam poczujecie zapach książek, a kolejne strony będą same się przewracać. Może i sama Autorka rzuciła na czytelnika urok? Czy to magia, czy po prostu doskonała książka?
Małgorzata Starosta nie przygotowała eliksiru z Godziną Czarów, a wspaniałą opowieść, którą musicie przeczytać tej jesieni! Z każdą kolejną stroną ta powieść wciąga czytelnika do świata, w którym tli się coś niezwyczajnego. Magicznego, strasznego? Na pewno ekscytującego!
Nina ma AŻ jedenaście lat, marzy o wielkich przygodach, a bez dobrej opowieści nie ma dnia. Rodzina dziedziczy po ciotce Hebanowy Dworek, który nie dość, że mieści się w małym Miasteczku, to jeszcze skrywa pilnie strzeżoną tajemnicę. Czas na odkrycie rodzinnego sekretu, bo okazuje się, że istnieje pewna brama do zaklętego świata, a w Halloweenowy wieczór zanika granica między światami żywych i zmarłych.
„Tak, bez dwóch zdań najmłodsza panna Grinn nie nadawała się do przyziemnego świata, w którym nie istniała żadna magia. I podczas gdy ona fantazjowała o krainie Fantazja, w innym świecie – o którego istnieniu dziewczynka jeszcze nie miała pojęcia – jej nowa przygoda tkała się złotymi nićmi przeznaczenia.”
Godzina czarów urzeka, wciąga, sprawia, że czytelnik pragnie poznać zagadkę, a jednocześnie czuje ten dreszczyk grozy. Cóż może skrywać Hebanowy Dworek? Małgorzata Starosta już w swojej twórczości udowodniła nam, że jest specjalistką od stopniowego odkrywania tajemnic zabytków. Aż chce się rzucić wszystko i odnaleźć Zaklęte Miasteczko! Nie będzie to jednak łatwe zadanie. Zaklęte Miasteczko może tlić się tuż za rogiem, a nawiązania do kultury są na wagę złota. To bardzo ważne dla dzieci, aby pod pozorem lekkiej, magicznej przygody poznawali wartości oraz nabywali obycia. Nie doświadczycie w Godzinie Czarów infantylizacji języka. To rewelacyjny zabieg, jak dosłownie w między wierszami poznajemy znaczenia trudnych słów. Nie wspomnę już, że w Hebanowym Dworku spełniają się marzenia wszystkich miłośników książek, bo ta biblioteka zapiera dech w piersiach. Gdyby tylko istniało zaklęcie, aby zaczarować tak swoje domowe biblioteczki… Płakałabym ze szczęścia!
„Dziewczynka skinęła głową, zrobiła to jednak bezwiednie odruchowo; intensywnie myślała o tym, co kiedyś usłyszała od księgarza: „nic się nie dzieje bez powodu, a przypadki tylko mają się nimi wydawać”.”
Twierdzę jednak, że Małgorzata Starosta rzuciła czar na czytelnika, bo rozbudza apetyt do tego stopnia, że każda recenzja musi zawierać to jedno zdanie…
STAROSTA, GDZIE JEST GODZINA CZARÓW NR 2?
Ucieknijmy razem do Zaklętego świata, niech magii nam nie zabraknie, urządźmy wspólne czytanie w Halloween, bo ja WIEM, że ta powieść sprawi, że ujrzycie magię w szarej codzienności. Czarująca, wyjątkowa, niepowtarzalna. Perfekcyjna, magiczna, doskonała, fascynująca, frapująca, fantastyczna.

Godzina czarów Małgorzaty Starosty to niezwykle magiczna i fascynująca opowieść. Halloween, przygoda, pilnie strzeżona tajemnica i pewna legenda... Warto zauważyć, że to debiut autorki w kategorii dziecięcej (9+), ale doskonale będą się bawić podczas czytania również dorośli.
„Miłość to najsilniejszy czas, nikt jeszcze nie znalazł na nią remedium.”
Godzina czarów to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

7th Heaven Anny Levi to niebezpieczna wizja przyszłości, a ja od zawsze miałam słabość do dystopii. Pamiętam, jak zaświeciły mi się, gdy usłyszałam, co przygotowuje Anna Levi. Wyobraźcie sobie świat, w którym to system rządzi. Poza megapolis nie ma życia, ekosystem upadł, a ci, co odłączą się od sieci, nie mają szans na przeżycie. Czy w takiego rodzaju książkach jest miejsce na miłość i walkę z systemem? Gdzie znajduje się granica między utopią a dystopią? Jak zdefiniować szczęście, kiedy wolność jest tylko fatamorganą? Oczami Anny Levi patrzymy na NOWY ŚWIAT, który klaruje nam niebezpieczną wizję tego, do czego zmierzamy. Czy w tej neonowej rzeczywistości jest szansa na miłość, dom i przyjaźń? Czy i może o tym decyduje system? 7th Heaven to jazda bez trzymanki,

barwione brzegi przyciągają do siebie czytelnika, ale nie ostrzegają, ile emocji kryje się w tej historii.

To nie jest tylko skok w przyszłość, to rollercoaster uczuć. Na ten świat patrzymy oczami bohaterów: Yarary i Conifera. Każde z nich inaczej podchodzi do systemu, każde z nich ma inny w tym wszystkim cel. Ale czy w tej walce jest miejsce na uczucia? Oj, jest, i zapnijcie pasy, bo Anna Levi nie bierze jeńców. Nie daje czytelnikowi wytchnienia ani na stronę. W ułamku sekundy przenosimy się do świata, w którym jesteśmy tylko obserwatorami i choć chcielibyśmy ostrzec bohaterów, nie mamy na to szans. Serce bije coraz szybciej, strony się przewracają, bo z każdym kolejnym rozdziałem stajemy się świadkami czegoś, na co i my chcielibyśmy mieć wpływ. Zaczynamy sami zadawać sobie pytanie: co moglibyśmy zrobić, żeby było lepiej? Jak sprawić, aby nasi bohaterowie nie mieli tak pod górkę?

Akcja nie zwalnia tempa, ale Anna Levi zadbała o to, aby czytelnik mógł wejść do klubu 7th Heaven, miejsca na pograniczu światów i za pomocą kodów QR zobaczyć bohaterów, miejsce akcji, poznać sekrety…
Długo nie mogłam mówić Wam o tej książce, a chciałam krzyczeć: czytajcie, kocham nad życie!

Życzę Wam wielu bezSENnych nocy z 7th Heaven, niech ta lektura Was porwie, wciągnie bez reszty, bo to historia, którą musicie poznać. Oto przed Wami patronat Z kotem czytane.

7th Heaven Anny Levi to niebezpieczna wizja przyszłości, a ja od zawsze miałam słabość do dystopii. Pamiętam, jak zaświeciły mi się, gdy usłyszałam, co przygotowuje Anna Levi. Wyobraźcie sobie świat, w którym to system rządzi. Poza megapolis nie ma życia, ekosystem upadł, a ci, co odłączą się od sieci, nie mają szans na przeżycie. Czy w takiego rodzaju książkach jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka Dinozaury i wielkie ssaki Krzysztofa Poznańskiego, popularyzatora nauki i twórcy kanału Naukowo TV , nie jest nudnym atlasem, które będzie przeglądać z dzieckiem. Od strony do strony, bo ma fajne grafiki. O nie! Na to nie liczcie. Ta książka Was wciągnie, bo to niesamowity zbiór opowieści, który zabierze Was w podróż i pokaże dzieje ziemi. TE PRAWDZIWE dzieje ziemi, nie zakłamane, nie oprószone brokatem. Bez ogródek przeczytacie o zagrożeniach, wymieraniu, wielkim bum, ewolucji i tym, co być może i nas czeka.
Krzysztof Poznański sypie ciekawostkami jak asami z rękawa. To naprawdę książka dla całej rodziny. Nie ma infantylizacji języka, nie ma również skupiania się na oczywistościach. Autor kompleksowo przedstawia minione dzieje Ziemi. Mogę przypuszczać, że zaskoczy również fana dinozaurów, bo nie boi się wytykać błędów słynnym filmom. Bo co powiedzie na to, że Jurassic Park nie dział się w zasadzie w Jurze? Rozprawia się z mitami i udowadnia nam, że naprawdę żył smok wawelski! Tylko doczytajcie, co to był za smok, bo ja Wam nic nie zdradzę.
To książka popularnonaukowa, która nie skupia się na nudnym przedstawieniu dinozaurów, wszak dziejom Ziemi towarzyszyły też inne stworzenia i wielkie ssaki. Megalodon, mamuty, to pierwsze, co przychodzi na myśl „szaraczkowi”, ale Krzysztof Poznański pokaże Wam zupełnie inne cuda natury. Uważajcie! Nauka uzależnia, więc po tej książce może szybko się okazać, że chcecie wiedzieć więcej i sięgniecie po drugą część: Zanim pojawiły się dinozaury.

Książka Dinozaury i wielkie ssaki Krzysztofa Poznańskiego, popularyzatora nauki i twórcy kanału Naukowo TV , nie jest nudnym atlasem, które będzie przeglądać z dzieckiem. Od strony do strony, bo ma fajne grafiki. O nie! Na to nie liczcie. Ta książka Was wciągnie, bo to niesamowity zbiór opowieści, który zabierze Was w podróż i pokaże dzieje ziemi. TE PRAWDZIWE dzieje ziemi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Karaibska Odyseja Marcina Mortki otwiera przed nami wrota (lub szerokie wody) do niesamowitej przygody. Nie spodziewałam się tak dynamicznej i porządnej porcji fantastyki polskiej, która nie da mi ani chwili wytchnienia. Teksty bohaterów wykorzystacie w codziennym życiu, zaś samo czytanie… Przygotujcie sobie cały weekend, bo nie będziecie chcieli dawkować sobie tej powieści. Książkę bardzo trudno odłożyć na bok, zdrowy rozsądek i dobry sen przegrywa z kolejnymi zwrotami akcji. Powinno znaleźć się takie ostrzeżenie na okładce!
„Nazywam się William O’Connor i miałem w życiu dość okazji, by wyzbyć się lęku przed śmiercią”.
Ahoj, przygodo! Wszyscy na pokład, bo Karaibska Odyseja razem z Marcinem Mortką zabierają nas na szerokie wody i nie ma leniuchowania! Szorować! Sprzątać! Porządkować! Karaibska odyseja nie czeka na obiboków! Czas nas goni. Tuż za burtą klęska życiowa, uważaj! Za tobą! Lufa wrogiego okrętu! Słyszysz te krzyki? To damy z opresji, nawet jeśli na miano dam nie zasługują, to nie mów tego głośno, bo oberwiesz. Hej, orientuj się! Czy to naprawdę krokodyl? Uważaj, chyba zbiera się na sztorm, wszyscy na pokład, to nie są ćwiczenia! „Na flaki węża morskiego!” To jakaś klątwa!
„Miałem ochotę się upić. Ogromną. Na przeszkodzie stał oczywiście przeklęty zdrowy rozsądek, który od razu mi przypominał, że po czymś takim trzeba się jeszcze obudzić”.
I to nie wszystko, z czym (lub kim…) musiał zmierzyć się William O’Connor, były kapitan okrętu kaperskiego, którego życie zostało wywrócone nagle do góry nogami. Akcja rozkręca się w błyskawicznym tempie i ani na stronę nie zwalnia! Czujemy ten dreszczyk niebezpiecznej przygody.
Jeśli nie znacie jeszcze pióra Marcina Mortki, to wiele straciliście. Humor, błyskotliwe dialogi, książka dosłownie czyta się sama, możemy nawet przypuszczać, że to sam wiatr podczas sztormu (on naprawdę jest w Waszym pokoju!) przewraca kartki. Noc zarwana, zadyszka gwarantowana, bo tempo tej powieści jest bezlitosne. Mortka sprawia, że czytelnik pada na mortkę, pardon, mordkę. W Karaibskiej odysei nie ma czasu na nudę. Ledwo się zaczyna czytać, a tu słońce ponownie pojawia się na horyzoncie. Kiedy minęła ta noc?
Karaibska odyseja to przede wszystkim: zaskakujące zwroty akcji, charakterni bohaterowie, a do tego dialogi to złoto! Mortkowy humor jest niesamowity, bo śmieje się człowiek w głos, gdy czyta „na sześć tajfunów i tydzień sraczki” lub „niech mnie szczury nadgryzą i flauta wykończy”. Niezwykle klimatyczna opowieść, po której czuć wielki niedosyt. Nie chciałoby się schodzić z tego okrętu!
Po co ma się kończyć przygoda? Niech trwa, niech szumi woda!

Karaibska Odyseja Marcina Mortki otwiera przed nami wrota (lub szerokie wody) do niesamowitej przygody. Nie spodziewałam się tak dynamicznej i porządnej porcji fantastyki polskiej, która nie da mi ani chwili wytchnienia. Teksty bohaterów wykorzystacie w codziennym życiu, zaś samo czytanie… Przygotujcie sobie cały weekend, bo nie będziecie chcieli dawkować sobie tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Last violent call Chloe Gong to najnowszy patronat Z kotem czytane, który zabierze Was do wcześniej poznanego świata w Foul Lady Fortune i These Violent Delights. Te dwie nowelki: Paskudna sprawa oraz Ohydne morderstwo to tom 3.5, więc warto zacząć swoją przygodę od początku z twórczością autorki.

Chloe Gong maluje słowami klimat Szanghaju lat 20. W każdym zdaniu czuć napięcie, tę grozę, która czai się gdzieś obok. Półświatek, dwa zwaśnione rody, intrygi i zasady gangów… W twórczości Chloe Gong łączą się gatunki. Wykreowany świat w fantastyce młodzieżowej wciąga, a dreszczyku emocji i elementów zaskoczenia dodaje mafijny wątek, nawiązania do Romeo i Julia, śledztwo oraz sekret, który nie powinien ujrzeć świata dziennego. Dodajemy do tego tajemnicze morderstwa, akcję pędzącą na łeb na szyję jak w rasowym filmie sensacyjnym. Otwieramy pierwszą stronę i w ułamku sekundy stajemy się bohaterami powieści. I wiecie, co jest najgorsze? Przychodzi ten ostatni rozdział, noc się kończy, kolejne strony są niedostępne i czytelnik musi czekać na więcej. A bohaterowie powieści wciąż zostają w sercu czytelnika. Nagle pojawia się tęsknota, to oczekiwanie na kolejną książkę, która zabierze nas do Szanghaju.

„- O boże – wymamrotał chłopak, szeroko otwierając oczy. – Omal mnie pani nie zabiła!
- To nieprawda. […] Gdybym próbowała cię zabić, już byś nie żył.”


Niebezpieczna przygoda, zakazane uczucie, a w dodatku zagadka, której rozwikłanie wcale nie będzie takie łatwe… Chloe Gong sprawia, że zapominam o całym świecie, podróżuje w dalekie zakątki, ale przenoszę się także w czasie. Mogę być niepokonana, a chwilę później jako detektyw szukać prawdy. Tu nic nie jest takim, jakim się wydaje. I te iskry w dialogach!

„– Mnie strzela w kolanach, odkąd skończyłem piętnaście lat.
– To przez te wszystkie kłamstwa. Sprawiły, że się przedwcześnie postarzałeś.
– Oczywiście, święta Juliette. Skończ już z moimi dawnymi przewinami, bo zacznę wyliczać twoje.”


Nie wiem, naprawdę nie wiem, jak to się dzieje, że czytam i w ułamku sekundy świat wywraca do góry nogami. Słyszę gwar ulic Szanghaju. Mam misję i wiem, że ona jest niebezpieczna. I goni mnie czas, bo noc przecież krótka, a twórczości Chloe Gong nie da się dawkować. Biegnę, ile mam sił, znaczy się, przewracam kolejne strony i buch. Koniec.

Nowele pozwalają nam spojrzeń na znanych i lubianych bohaterów zupełnie z innej perspektywy. Paskudna sprawa oraz Ohydne morderstwo łączy detektywistyczny klimat. Na czytelnika czeka śledztwo i zagadka. Rewelacyjne jest to, że poznajemy losy dwóch par po jakimś czasie od wydarzeń, dzięki czemu możemy zobaczyć, jak rozwija się ich relacja. Ponadto czytelnik po raz kolejny odwiedza miejsca, które pokochał w poprzednich książkach Chloe. Jak rozwiną się mafijne powiązania Juliette i Romy? Co wydarzy się w Kolei Transsyberyjskiej i dlaczego Benedikt i Marshall muszą odnaleźć pewnego naukowca?

Wielkich emocji Wam życzę i zatracenia się w świecie Chloe Gong. Zatraćcie się w tej historii, rozpocznijcie przygodę od These Violent Delights. Bo naprawdę tylko tam… sekretny Szanghaj skrywa w sobie nieoczekiwane tajemnice…

„– Czy ktoś ci już mówił – zaczął Roma, otwierając drzwi frontowe – że rzucasz pogróżkami jak dziedziczka gangu?
– Nigdy w życiu – odparła natychmiast Juliette.”

Last violent call Chloe Gong to najnowszy patronat Z kotem czytane, który zabierze Was do wcześniej poznanego świata w Foul Lady Fortune i These Violent Delights. Te dwie nowelki: Paskudna sprawa oraz Ohydne morderstwo to tom 3.5, więc warto zacząć swoją przygodę od początku z twórczością autorki.

Chloe Gong maluje słowami klimat Szanghaju lat 20. W każdym zdaniu czuć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rytuały są owiane zagadką, tajemnicą, a czasem przemykają niezauważone w naszej szarej rzeczywistości. Dimitris Xygalatas odkrywa przed nami mechanizmy, które rozbudzą naszą ciekawość i zachęcą do poznawania więcej rytuałów.
Początkowo myślałam sobie: o, poczytam o czymś EGZOTYCZNYM. Rytuały PRZECIEŻ w Polsce nie występują, zawsze kojarzyły mi się z plemionami, tańcem, aby sprowadzić deszcz. A tu… Słyszeliście, że jak ubijamy białka, można mikserem kręcić tylko zgodnie z ruchami wskazówek zegara? Inaczej nie wyjdzie. A najpierw pasta na szczoteczkę do zębów czy woda? Co pierwsze ląduje w miseczce: mleko czy płatki?
Przerwanie naszych rytualnych czynności skutkuje pewnym dyskomfortem. W końcu, dlaczego piana z białek ma nie wyjść, bo raz mikserem zakręcimy w przeciwnym kierunku? Rytuały często kojarzą nam się też z nerwicami, a czasem „zaklęciami”, aby odczarować złą passę. Obserwowaliście kiedyś słynnego tenisistę Nadala podczas meczu? Jak nie, to polecam.
Ileż ja się z książki Dimitrisa Xygalatasa dowiedziałam ciekawych rzeczy! Nigdy nie słyszałam o ukąszeniach przez jadowite węże podczas obrządku religijnego. Nie spodziewałam się, że słonie czuwają przy zmarłych bliskich i często wracają do kości, aby oddać im należytą część. Zagadką były dla mnie powtarzające się czynności podczas stresu. Czy ktoś z Was spał kiedyś na podręcznikach, aby wiedza „wleciała” do głowy? A to też możemy nazwać rytuałem! Bo dlaczego coś robimy? Bo sądzimy, że przyniesie pozytywny efekt!
Popularnonaukowe książki często są kojarzone z nudą, ale seria Zrozum w tak lekki i interesujący sposób uczy — a czasem i bawi — że to szok! Można sobie dawkować ciekawostki, aby w pełni zrozumieć psychologię oraz mechanizmy rządzące rytualnym światem. Zaczniecie zauważać mechanizmy wspólne dla ludzi i zwierząt. Jestem pewna, że większość z opisanych rytuałów Was zaskoczą! Szykujcie sobie bardzo dużo znaczników, aby zaznaczać co interesujące fragmenty. Cieszę się, że autor tyle poświęcił stresowi i ogólnemu dobrostanowi, bo nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile z codziennych czynności mogę nazwać rytuałem. Pielęgnacja, poranki… Powtarzające się schematy dają nam poczucie kontroli nad życiem, panowania wręcz nad otaczającym nas chaosem. Nad wieloma rzeczami się w ogóle nie zastanawiałam, automatycznie ginęły mi w szarej codzienności, ale Dimitris Xygalatas otwiera nam oczy. Poznajemy siebie, poznajemy świat. Szalenie rozbudziło to moją ciekawość, że zaczęłam szukać kolejnych informacji. Rytuał ma wiele znaczeń i choć nie możemy jasno określić jego celu, zawsze zakładamy, że nam w czymś pomoże. Pozostaje tylko pytanie, do czego potrzebujemy rytuałów?
Odpowiecie sobie sami po lekturze!

Rytuały są owiane zagadką, tajemnicą, a czasem przemykają niezauważone w naszej szarej rzeczywistości. Dimitris Xygalatas odkrywa przed nami mechanizmy, które rozbudzą naszą ciekawość i zachęcą do poznawania więcej rytuałów.
Początkowo myślałam sobie: o, poczytam o czymś EGZOTYCZNYM. Rytuały PRZECIEŻ w Polsce nie występują, zawsze kojarzyły mi się z plemionami, tańcem, aby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Doskonała zabawa dla całej rodziny! Cudownie udźwiękowiony audiobook, który umili Wam trasę i w ułamku sekundy znajdziecie się w górach, ptfu, w Chacie pod Wierchami!
Seria Anny Sakowicz to przede wszystkim przygoda! O pewności siebie, bezpieczeństwie
w górach, mocnych i słabych stronach
z uśmiechem. Nie zabraknie momentów wzruszenia i poznania historii poszczególnych bohaterów. Niezwykle podoba mi się to, z jaką lekkością Anna Sakowicz porusza tematy trudne. Czytelnicy mogą wyciągnąć niejeden morał z tej historii. Dzieci będą cytować swoich ulubionych bohaterów, zdobędą nowych przyjaciół i śpiewać głośno jak Scul. Podoba mi się to, że jeśli chodzi o bezpieczeństwo, to nie ma kompromisów i Gambit ostro podkreśla: zadbaj o siebie w górach! Arogancja i pośpiech to zły doradca! Wnioski wyciąga się między wierszami, a to bardzo ważne w książkach dla młodszych czytelników. Wiosenny galimatias to przede wszystkim humor, przygoda, dynamiczna akcja i niezwykli bohaterowie. Polecam z całego serca!

Doskonała zabawa dla całej rodziny! Cudownie udźwiękowiony audiobook, który umili Wam trasę i w ułamku sekundy znajdziecie się w górach, ptfu, w Chacie pod Wierchami!
Seria Anny Sakowicz to przede wszystkim przygoda! O pewności siebie, bezpieczeństwie
w górach, mocnych i słabych stronach
z uśmiechem. Nie zabraknie momentów wzruszenia i poznania historii poszczególnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nora, tego nie ma w scenariuszu Annabel Monaghan to świetna słodko-gorzka komedia romantyczna na lato, która wywoła naprawdę burzę emocji! Romantyzm zawsze kojarzył mi się z przesłodzonymi i tandetnymi tekstami, ale byłam w sporym błędzie… Zapomniałam o gestach, spacerach podczas wschodu lub zachodu słońca i legendarnych motylach w brzuchu, które nie wiadomo skąd się biorą, ale zawsze pojawiają się w odpowiednich chwilach. I ta powieść taka jest: zabiera nas na najpiękniejszy wschód słońca, pokazując blaski i cienie miłości, o której nieraz każdy z nas marzył.
„- A widzisz, jednak masz duszę romantyczki!
- Tylko zawodowo. Na papierze. Tam, gdzie jest mało do stracenia.”
Któż lepiej zna się na miłości od scenarzystki romantycznych filmów? Nora została sama z dwójką dzieci, zamieniając rozpad swojego małżeństwa w najlepszy scenariusz filmowy. Jej dom staje się planem filmowym, a Leo, jeden z najbardziej rozpoznawalnych (i seksownych) aktorów, wywraca życie Nory do góry nogami. Postanawia zamieszkać na ganku na czas trwania nagrań. Siedem dni, siedem wschodów słońca i siedem dni, w których… można się zakochać. I zostać zranionym. Wiemy jedno: życie lubi pisać swoje scenariusze, więc co stanie na drodze Nory? Jednak wiemy, że nasza rzeczywistość to nie film i w szarej codzienności brakuje scenariusza. Jaka więc miłość urodzi się podczas wschodu słońca?
„- Co? Uważasz, że karmię się złudzeniami?
- Nie, moja droga. Uważam, że się zakochałaś. Jeszcze po prostu nie wiemy, jak będzie wyglądał happy end tej konkretnej historii.”
To jedna z tych powieści, w której bohaterowie w ogóle nie chcieli się mnie słuchać! A ja miałam tyle dobrych rad dla nich! Początkowo myślałam sobie, że czeka mnie słodka opowieść: ona scenarzystka filmowa, która ledwo wiąże koniec z końcem, on znany aktor filmowy. To znany motyw i niezwykle trudno jest przełamać schemat, a co za tym idzie: zaskoczyć czytelnika. Annabel Monaghan bawi się naszymi emocjami, pokazując nam miłość, która jest niezwykle autentyczna. Taką relację rzadko przyjdzie nam oglądać na wielkich ekranach, bo w Nora, tego nie ma w scenariuszu są pokazane blaski i cienie miłości. Autorka mówi wprost do czytelnika: nie ma idealnej miłości. Każdy z nas boi się zaufać drugiej osobie, a po traumatycznym rozstaniu i rozwodzie jeszcze trudniej jest się otworzyć. Nie raz i nie dwa ta historia zaskakuje czytelnika. Annabel daje pstryczka w nos, gdy myślimy, że już wszystko będzie dobrze, ostatni filmowy klaps i pojawi się napis: żyli długo i szczęśliwie. Nic bardziej mylnego, bo to w końcu życie pisze najbardziej niespodziewane scenariusze!
„W głębi serca dobrze wiem, że to nie na zawsze, ale trzymam się kurczowo tego wszystkiego jak człowiek, który nie chce się zbudzić, gdy śni się mu naprawdę fajny sen, bo wie, że w prawdziwym życiu tak nie będzie.”
I powiem Wam jedno: nie zdziwię się, jak Nora, tego nie ma w scenariuszu zostanie naprawdę zekranizowana. Podczas czytania możecie płakać, śmiać się i przeżywać te emocje razem z bohaterami. A co ważniejsze: może i Wy się zakochacie…

Nora, tego nie ma w scenariuszu Annabel Monaghan to świetna słodko-gorzka komedia romantyczna na lato, która wywoła naprawdę burzę emocji! Romantyzm zawsze kojarzył mi się z przesłodzonymi i tandetnymi tekstami, ale byłam w sporym błędzie… Zapomniałam o gestach, spacerach podczas wschodu lub zachodu słońca i legendarnych motylach w brzuchu, które nie wiadomo skąd się biorą,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Anna Kasiuk w książce Eksperyment wakacje zabiera nas nad mazurskie jezioro i kokieteryjnie puszcza do czytelnika oko, przedstawiając nam historię pełną namiętności. Wakacyjne, pikantne opowieści są idealne na urlopy, bo czerwone policzki łatwo zatuszować otulającym ciała upałem. Czy Eksperyment wakacje był udany?
Historia skupia się na trzech parach, które muszą zmierzyć się ze swoimi problemami i zmorami. Wszystkie spotykają się w mazurskim ośrodku wypoczynkowym nad pięknym jeziorem. Czas na romantyczny relaks we dwie, podczas którego będą mogli zadbać o swoje małżeństwo. Goście ośrodka wypoczynkowego mają swoje problemy i demony, ale mamy wrażenie, że to para ekscentrycznych gospodarzy pomoże im je rozwiązać. W końcu tylko oni z całej ekipy cieszą się nie tylko życiem, ale i… sobą. Pikantna historia nabiera tempa, gdy każde z małżeństw musi spojrzeć prawdzie w oczy, a następnie zmierzyć się ze swoimi problemami. Kogo oczarują Mazury? Czym jest prawdziwa namiętność i czy da się ją obudzić w wieloletnim małżeństwie?
„Kiedy emocje opadły, zupełnie przestaliśmy o siebie walczyć. Wtedy w domu zapanowała całkowita cisza, słowa stały się zbędne.”
Anna Kasiuk obnaża nasze ludzkie przywary. Relacje międzyludzkie są niezwykle trudne, a nikt nie odkrył jeszcze sposobu na idealne pożycie małżeńskie. Eksperyment Wakacje to frywolne przedstawienie tego, co może siedzieć w środku każdego, kto unika komunikacji w związku i boi się mówić o tym, czego pragnie i czego potrzebuje. Narracja pierwszoosobowa nie pozwala nam na subiektywną opinię, skupiając się na odczuciach tylko jednej ze stron. Trudno było mi się zaangażować emocjonalnie i zrozumieć pobudki poszczególnych par, gdy tak często zmieniała się perspektywa opowiadanej historii. Przeplatająca się ze sobą linia fabularna wywołała sporo chaosu, jednak rozumiem, że Anna Kasiuk jak najszerzej chciała pokazać przywary długoterminowych relacji. Brak otwartości w związku, nuda i rutyna, niedbanie o własne potrzeby to tylko szczyt góry lodowej.
„Miałam mu tak wiele do powiedzenia, ale nie potrafiłam zdobyć się na wyznanie w obawie, że to niczego nie zmieni. Chwilowa zamiana otoczenia wpływa na zachowanie ludzi. Byłam przekonana, że to właśnie mazurski klimat i piękne otoczenie obudziły w moim mężu przypływ ludzkich uczuć.”
Lekkość historii prowadzi nas jak za rękę nad mazurskie jezioro, zachęca nas do wsłuchania się w szum drzew, do zwolnienia nieco tempa i odpoczynku. Pikanteria stanowi fundament tej historii. Autorka frywolnie zaznacza, że nie ma jednej drogi do osiągnięcia spełnienia: ani seksualnego, ani życiowego. Możemy marzyć w środku o wielkich rzeczach, lecz dopóki nie nabierzemy odwagi i nie powiemy tego głośno, to będą tylko nasze najbardziej skrywane pragnienia. Rozbudzanie namiętności, odkrywanie samego siebie nie jest proste. Wakacje zawsze zdejmują z człowieka maskę, pozbawiają nas wstydu i zachęcają do szaleństw. A właśnie tego w książce nie brakuje. Wielu pobudek bohaterów nie rozumiałam, nie potrafiłam znaleźć z nimi wspólnej nici porozumienia, gdy tak wiele nas dzieli. Jedno jest pewne, Eksperyment wakacje to niezwykle życiowa historia, którą mogłaby nieść się pocztą pantoflową na kawie czy przy kieliszku wina. Drogie sobie przyjaciółki snułyby opowieść pełną namiętności, aż uszy by je piekły, pozwalając obudzić się wyobraźni. Jedni by oceniali, antypatią otulając bohaterów, którzy przekraczają granice, inni zaś podziwialiby ich za odwagę. To tylko od Ciebie zależy, kim Ty będziesz dla tej historii.
„Noc to najlepszy moment na wsłuchanie się w siebie i swoje ciało. Problemy bledną, a do głosu dochodzą najskrytsze pragnienia i tęsknoty. Tylko pod osłoną nocy odważyć się przyznać do tego, czego ci brakuje, czego pragniesz.”

Anna Kasiuk w książce Eksperyment wakacje zabiera nas nad mazurskie jezioro i kokieteryjnie puszcza do czytelnika oko, przedstawiając nam historię pełną namiętności. Wakacyjne, pikantne opowieści są idealne na urlopy, bo czerwone policzki łatwo zatuszować otulającym ciała upałem. Czy Eksperyment wakacje był udany?
Historia skupia się na trzech parach, które muszą zmierzyć...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tysiąc uderzeń serca Kiery Cass to baśniowa, pełna akcji, emocji fantastyka młodzieżowa, która jest doskonałym połączeniem walki o królestwo, politycznych intryg oraz miłosnych uniesień. Bo czy miłość wystarczy, gdy dzieli ICH wszystko? Od wroga do kochanka, od kłamstwa do prawdy…
"- Powiedziałaś właśnie, że chcesz miłości, która odrzuca rozum. Jeśli moja miłość do ciebie taka nie jest, to nie wiem, czego oczekujesz."
Kiera Cass i Tysiąc uderzeń serca sprawiły, że płakałam w autobusie. Odkładałam książkę, nie zgadzając się z tym, co się dzieje, płakałam dalej i znów wracałam do tej historii. Bo Kiera Cass potrafi grać na emocjach… Nie powiem Wam, dlaczego i która scena rozwaliła mnie tak na łopatki, bo gdy tylko dojdziecie do TEGO MOMENTU, to sami zrozumiecie. Rozwój relacji i to pragnienie zrozumienia przez drugą stronę zostało opisane w taki sposób, że czytelnik czuje się rozbrojony. Jest świadkiem sytuacji, z której ciężko znaleźć rozwiązanie.
"- Wiesz, nawet w najmroczniejszych miejscach, nawet w samym środku wojny, czasami ludzie znajdują światło w innych."
Annika to księżniczka, która żyje jak w złotej klatce: niby kajdany nie zdobią jej nadgarstków, a jednak nie może decydować o samej sobie. Ze względów politycznych ojciec zmusza ją do poślubienia Nicholasa, majętnego, aczkolwiek gburowatego chłopaka. Szczęście Anniki przestaje być ważne tak samo jak i jej opinia, wolność czy szczery uśmiech… Na drugim krańcu królestwa w spartańskich warunkach żyje Lennox, wstępuje do armii, marząc o tym, aby pewnego dnia odzyskać odebraną jego ludowi niepodległość. Miłość jednak pojawia się znienacka, gdy i Annika, i Lennox, wątpią w swoje szczęście, ale chcą za wszelką cenę bronić tego, co jest dla nich najważniejsze. Miłość, rozsądek, ziemia, przyjaźń czy bliscy? Co wygra, gdy na szali pojawi się jeden możliwy wybór: życie lub śmierć.
"Przeczytałaś każdą bajkę w tej bibliotece, Anniko. Nie wiesz, jak to jest? Miłość nie wygląda - powiedział mi szeptem. - Miłość ma dźwięk. Brzmi jak tysiąc uderzeń serca, które rozlegają się jednocześnie. Jak szum wodospadu albo bezruch świata o świcie. Słyszysz ją w nocy, kołyszącą cię do snu, a pośród twoich najciemniejszych dni przebija się jak śmiech."
To jest właśnie dla mnie kwintesencja dobrej książki: taka, która zabiera nas do innego świata i sprawia, że zapominamy o własnym. Przeżywamy wszystkie chwile razem z postaciami. Są momenty, że czytelnikowi branie tchu, są też takie, że drży o los bohaterów. Kiera Cass z opowieścią o zakazanej miłości trafia prosto do serca, bo każdy z nas pragnie być kochanym. Piękna i wzruszająca fantastyka młodzieżowa, która wciągnie Was na kilka letnich wieczorów. Książkowych uniesień! Życzę Wam tylu emocji i tyle samo chwil wzruszenia, ile sama miałam podczas lektury Tysiąc uderzeń serca…

Tysiąc uderzeń serca Kiery Cass to baśniowa, pełna akcji, emocji fantastyka młodzieżowa, która jest doskonałym połączeniem walki o królestwo, politycznych intryg oraz miłosnych uniesień. Bo czy miłość wystarczy, gdy dzieli ICH wszystko? Od wroga do kochanka, od kłamstwa do prawdy…
"- Powiedziałaś właśnie, że chcesz miłości, która odrzuca rozum. Jeśli moja miłość do ciebie...

więcej Pokaż mimo to