-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2021-11-07
2021-11-10
2021-11-22
2021-11-26
2021-11-27
2021-11-28
2021-12-01
2021-12-01
2021-12-10
2021-09-15
2021-09-20
2021-09-05
2021-01-10
2021-01-10
2021-01-20
2021-01-27
Panuje opinia, że książki Stephena Kinga mają dobre początki i słabe zakończenia. Nie do końca się z tym zgodzę w jego przypadku, ale to 100% prawda w przypadku syna. Nawet jeśli opowiadanie bardzo ładnie się rozwija, ma jakiś rytm i nastrój, pod koniec Joe Hill gubi się i kończy fałszywą nutą. Autor ma problem z tym, że strasznie się wysila i napina na zaskakujące zakończenia, a wiadomo, że efekt napinania się i wysilania czasem jest niezbyt przyjemny, szczególnie dla postronnych. Czasem zakończenie nie musi być zaskakujące, a pointa nie musi wywalać z butów.
Niestety, dla mnie część dobrze zapowiadających się opowiadań została przez to spalona (Gaz do dechy, Jestes dla mnie najwazniejsza, Chryzantemamy).
Oprócz tego dwa opowiadania bardzo dobre 10/10 (Spóźnialscy i to o potworze z jeziora).
Dwa całkiem poronione eksperymenty z formą (szkoda na nie czasu i papieru).
Dwa opowiadania nudne jak flaki z olejem (Kciuki i stacja Wolverton, wypychacze miejsca).
Do tego zarówno ojciec jak i syn mają tendencje do wstawiania w tekst cytatów i urywków piosenek, które wybijają mnie z rytmu i utrudniają odbiór tekstu, nie znam się na amerykańskiej scenie muzycznej i muszę filtrować te ozdobniki, co irytuje, szczególnie w opowiadaniu "Wysoka Trawa".
Panuje opinia, że książki Stephena Kinga mają dobre początki i słabe zakończenia. Nie do końca się z tym zgodzę w jego przypadku, ale to 100% prawda w przypadku syna. Nawet jeśli opowiadanie bardzo ładnie się rozwija, ma jakiś rytm i nastrój, pod koniec Joe Hill gubi się i kończy fałszywą nutą. Autor ma problem z tym, że strasznie się wysila i napina na zaskakujące...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-01-29
2021-02-13
2021-02-07
Proszę państwa, tak wygląda książka napisana przez kogoś, kto w wiele gierek grał, kilka filmów widział, ale raczej niewiele książek czytał.
Struktura książki przypomina typową grę akcji. Akcja toczy się od bossa do bossa, każdy boss ma swój rejon i specyficzne perki i umiejętności specjalne. Gdzieś tam w tle majaczy główny boss, którego ukatrupienie jest zakończeniem akcji. Bossowie mają szczątkowe osobowości, żeby nie odwracać zbytnio uwagi od radosnej rozwałki. Ich cechy szczególne sprowadzają się głównie do estetyki, co w przypadku gry można określić jako "ciekawy dizajn postaci".
Nie rozpędzajmy się jednak. Niestety pani autorka nie radzi sobie z opisami, prowadzi akcję bardzo "filmowo" i akcyjniakowo, pędząc z rozwałkami bossów i nie oglądając się na trupy. W książce istnieje 'Stare Miasto' i 'Nowe Miasto', wiemy, że w tym pierwszym mieszka biedota a w tym drugim arystokraci. Niestety, nie dane jest nam sobie tego należycie wyobrazić, bo książka choruje na opisy bezobjawowe (oraz bezobjawowe charaktery bohaterów, bezobjawową fabułę, bezobjawowe wątki poboczne oraz przede wszystkim BEZOBJAWOWY ROZUM I GODNOŚĆ CZŁOWIEKA).
Ale najgorsze jest to, że autorka bardzo by chciała, żeby jej retelling Alicji był bardzo grim dark i edgy. Niestety, sprowadza się to do dwóch rzeczy: 1. co chwile ktoś kogoś zabija (wbijając 'ostrze' na zmianę w 'miękkie' lub 'zaskakująco twarde' ciało), normalnie trup co dwie strony, jak zabijanie mobów w gierce, jeśli już ciśniemy dalej porównania okołogiereczkowe, no ile można. Najczęściej zabijanko łączy się z numerem 2., czyli ciągłymi nawiązaniami do gwałtów. Każda kobieta, niezależnie od wieku, jest, była lub (w domyśle) będzie zgwałcona. Jeden z bossów dosłownie gwałci i zjada żywcem podczas gwałcenia. Co chwilę, ktoś komuś grozi, że go zgwałci, ktoś ubolewa, że nie może kogoś uratować przed niechybnym gwałtem, rajdy jednych złoli na drugich złoli, których celem są gwałty, kontrolowanie ulic w mieście, w celach oczywiście napastowania kobiet mieszkających na danych ulicach, grożenie gwałtem... No ludzie, to jest śmieszne. Tzn. oczywiście nie gwałt, ale sposób w jaki autorka jedzie na tym motywie i brandzluje się, że taka jest fiufiu mroczna. Tak jakby Ci straszni złoczyńcy non stop myśleli tylko jak tutaj dobrać się do kolejnej kobiety, bo najwyraźniej tylko tym się w życiu zajmują i tylko tego potrzebują. Żadnego chleba, żadnych igrzysk, tylko cimcirimci.
Oczywiście, główna bohaterka ma ciągle reminiscencje gwałtu, który ją kiedyś spotkał. A główny bohater (imperatyw narracyjny każe mu być love interest dla głównej bohaterki) patrząc na prostytutki mówi do niej: "Tak dawno nie miałem kobiety...", na co ona myśli, że jeśli szybko nie zniknie mu z oczu ten widok, to love interest ją zgwałci, a potem mu będzie przykro. I my mu mamy współczuć, bo on taki bidny, dawno nie cimcirimci, a gdyby jednak, to mu potem BEDZIE SMUTNO.
Pizgłam tą książką po tej scenie.
TO JEST ABSOLUTNE GÓWNO. Nie jestem o tej książce powiedzieć nic dobrego. Weźcie to ode mnie, ja nie mam miejsca na półkach, ja nawet nie chce pieniędzy z powrotem, niech ta książka zniknie
Proszę państwa, tak wygląda książka napisana przez kogoś, kto w wiele gierek grał, kilka filmów widział, ale raczej niewiele książek czytał.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toStruktura książki przypomina typową grę akcji. Akcja toczy się od bossa do bossa, każdy boss ma swój rejon i specyficzne perki i umiejętności specjalne. Gdzieś tam w tle majaczy główny boss, którego ukatrupienie jest zakończeniem...