-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2024-02
2023-12
2023-11-27
2023-11-08
2023-11-04
2023-11-02
2023-10-30
2023-10-17
2023-10-05
2023-09-29
2023-09-17
2023
2023-08-28
2023-08-01
2023-07-11
2023-06-30
2023-06
PO CO NAM TA INTELIGENCJA?
Czy, czytając książkę Poula Andersona, doznałam olśnienia? Podchodziłam do powyższej lektury z lekką rezerwą, ale i pełna nadziei. Nie będę ukrywać, że okładka mnie nie zachwyciła, lecz kiedy do ręki biorę książkę z serii Wehikuł Czasu, zawsze liczę na coś dobrego.
Wydane w 1954 roku "Olśnienie" zdążyło się już trochę zestarzeć, jednak czyta się je zaskakująco dobrze. Oto pewnego dnia świat ludzi i zwierząt wkracza w nową erę. Okazuje się bowiem, że z dnia na dzień poziom inteligencji stworzeń ziemskich gwałtownie rośnie. Trzecia planeta od Słońca opuszcza kosmiczne pole, które spowalniało aktywność neuronową. Umysły wyzwalają się z wszelkich ograniczeń. Ale czy planeta pełna geniuszy stanie się rajem, czy też piekłem?
Siła powieści Andersona leży w fakcie, że zadaje on uniwersalne, ciągle aktualne pytania. Co czyni nas ludźmi: nasza mądrość, wrażliwość, umiejętność pokojowej koegzystencji z innymi? Jak cienka granica oddziela homo sapiens od zwierząt? Czy inteligencja idzie w parze ze szczęściem?
W serii Wehikuł Czasu wznowiono już "Kwiaty dla Algernona", stawiające podobne pytania z perspektywy indywidualnej, jednostkowej. U Andersona indywidualne doświadczenia są również ważne. Widzimy bowiem świat z perspektywy kilku, wyróżniających się na tle reszty społeczeństwa bohaterów. Najistotniejsze są jednak poczynania ludzkości jako zbiorowości, kolektywu.
"Olśnienie" niepokoi, daje do myślenia, zostawiając spore pole do przemyśleń i własnych interpretacji. To opowieść przepełniona smutkiem, niosąca jednak z sobą nikły promyk nadziei. Cieszę się, że po nią sięgnęłam i, nawet jeśli nie doznałam olśnienia, to moje szare komórki czują się w pełni usatysfakcjonowane.
PO CO NAM TA INTELIGENCJA?
Czy, czytając książkę Poula Andersona, doznałam olśnienia? Podchodziłam do powyższej lektury z lekką rezerwą, ale i pełna nadziei. Nie będę ukrywać, że okładka mnie nie zachwyciła, lecz kiedy do ręki biorę książkę z serii Wehikuł Czasu, zawsze liczę na coś dobrego.
Wydane w 1954 roku "Olśnienie" zdążyło się już trochę zestarzeć, jednak czyta się...
2023-03
CO NAS NIE ZABIJE
Niezwykle rzadko zdarzają się serie wydawnicze, które pochłaniam w całości. Wehikuł Czasu nie zachwyca mnie wprawdzie swoją szatą graficzną, ale każda wydawana przez wydawnictwo Rebis książka zasługuje na uwagę. I, wybaczcie mi taki mały "spoiler", ale pozycja, o której właśnie mam zamiar pisać, czyli "Równi bogom" Asimova plasuje się w czołówce moich ulubionych książek z tej serii.
Asimov przenosi nas do świata, w którym udało się rozwikłać męczący ludzkość od pokoleń problem: wynaleziono niewyczerpane źródło energii. To cudowne urządzenie we wprost niewiarygodny, mało inwazyjny dla środowiska naturalnego sposób czerpie energię z równoległego wszechświata. Brzmi zbyt pięknie, żeby było prawdziwe? Podobne wątpliwości ma bohater pierwszej części powieści – Pete Lamont, który dostrzega ogromne ryzyko wiszące nad naszą cywilizacją.
Pisarz w bardzo niekorzystnym świetle ukazał całe środowisko naukowe. Badaczy, którzy powinni wszak mieć na względzie dobro ludzkości, interesują jedynie nic nieznaczące spory i prywatne korzyści. W tym skorumpowanym i pozbawionym skrupułów moralnych światku głos autorytetu potrafi bardzo skutecznie uciszyć głos rozsądku. Udało się tym samym Asimovowi podjąć temat niestety nadal aktualny i uniwersalny, bez popadania w banał czy pretensjonalność.
Spotkałam się już z opiniami, że najciekawiej prezentuje się rozdział drugi, ukazujący życie mieszkańców innego wszechświata. Gdybym chciała się z tym nie zgodzić, byłoby mi wyjątkowo ciężko, ponieważ stworzone przez autora postacie obcych intrygują, fascynują i pozostają na długo w pamięci. W tamtejszym społeczeństwie jednostki (tzw. Miękcy) nie mogą funkcjonować jako integralne byty, lecz dzielą się na swoiste typy: Emocjonalnych, Racjonalnych i Rodzicieli. Kiedy dochodzi do spotkania przedstawicieli każdej z tej grupy, powstaje triada. Oczywiście główni bohaterowie, czyli Emocjonalna Dua, Racjonalny Odeen i Rodziciel Tritt, to osobniki wyjątkowe i nieco niedostosowane do standardów tamtejszego społeczeństwa, co czyni opowieść o ich przygodach jeszcze bardziej przejmującą i w gruncie rzeczy ludzką.
W trzeciej części powracamy z rejony okołoziemskie, czyli na Księżyc. Asimov przedstawia tu środowisko Lunarytów, którzy bardzo mocno podkreślają swoją odrębność od Ziemian. Portretując wzajemne animozje tych dwóch grup, pisarz wykazał się dużym dystansem i poczuciem humoru. Wypada tylko dodać, że w powieści praktycznie wszystko mu się udaje, a każda z części serwuje czytelnikowi nowe wrażenia i smaczki.
Jeśli jesteście fanami fantastyki naukowej i jeszcze nie sięgnęliście po "Równych bogom", gorąco was do tej pozycji zachęcam. Naprawdę warto!
CO NAS NIE ZABIJE
Niezwykle rzadko zdarzają się serie wydawnicze, które pochłaniam w całości. Wehikuł Czasu nie zachwyca mnie wprawdzie swoją szatą graficzną, ale każda wydawana przez wydawnictwo Rebis książka zasługuje na uwagę. I, wybaczcie mi taki mały "spoiler", ale pozycja, o której właśnie mam zamiar pisać, czyli "Równi bogom" Asimova plasuje się w czołówce moich...
2023-03-20
2023-02-24
KOBIETY, KOKAINA I PROBLEMY Z NIEISTNIENIEM
Z przykrością przyznaję, że nie czytałam nigdy żadnej z książek Arthura Conana Doyle'a. Powieściowe perypetie stworzonej przez niego ikony – Sherlocka Holmesa są mi więc raczej obce. Kojarzę je głównie z filmów, opowiadających o przygodach genialnego detektywa. Nie da się więc ukryć, że z kryminałami mi nie po drodze, jednak gdy w grę wchodzą powieści Dana Simmonsa, ciężko mi po nie nie sięgnąć.
"Piąty kier" to jedna z nowszych powieści autora "Hyperiona". Kto zna styl pisarza, ten mniej więcej wie już, czego się po nim spodziewać. Imponuje przede wszystkim świat, stworzony z ogromnym rozmachem i dbałością o szczegóły. Simmons odmalowuje realia przełomu XIX i XX wieku z precyzją niezwykle skrupulatnego realisty. mogącą przyprawić niekiedy o lekki zawrót głowy.
Lektura "Piątego kiera" stanie się okazją do spotkania z takimi znakomitościami, jak Henry James, Mark Twain czy Theodore Roosevelt. Ich interakcje z postaciami znanymi z książek pozostają intrygujące i elektryzujące. Simmons znakomicie bawi się, mieszając prawdę historyczną z literacką fikcją, nieustannie zwodząc czytelnika na manowce.
Przejdźmy jednak do początku, czyli do momentu spotkania dwójki głównych bohaterów. Dobiegający pięćdziesiątki i cierpiący z powodu depresji Henry James udaje się do Paryża, żeby skoczyć w odmęty Sekwany. Przypadkiem wpada jednak na naszego genialnego detektywa, który własną śmierć upozorował, a świat przemierza, podając się za norweskiego podróżnika Jana Sigersona. Cóż wyniknie z ich współpracy, gdy udadzą się razem do Ameryki?
Jak wspomniałam wcześniej, żałuję nieco, że nie znam lepiej przygód Sherlocka Holmesa. Jego konfrontacja z postaciami, takimi jak profesor Moriarty czy Irene Adler, okazałaby się na pewno jeszcze smakowitsza. Świat stworzony przez Simmonsa pozostaje jednak na tyle rozległy, że kreślone przez niego niuanse zadowolą również miłośników twórczości Henry'ego Jamesa czy Marka Twaina.
Akcja toczy się wyjątkowo powolnie, nawet dla czytelników zaznajomionych z takimi dziełami jak "Abominacja". W opowieści nie grają roli nagłe zwroty akcji, chociaż nie obędzie się bez pewnych zaskoczeń. Kluczem do rozsmakowania się w stworzonym przez Simmonsa uniwersum, pozostaje zagubienie się w świecie, który dawno odszedł już do przeszłości.
Czy warto sięgnąć po "Piątego kiera"? Moim zdaniem miłośnicy twórczości Simmonsa nie powinni się długo wahać. Powieścią tą pisarz udowadnia, że szanuje swojego czytelnika, tworząc dzieła przemyślane i spójne. Historia przygód Sherlocka Holmesa i Henry'ego Jamesa zadowoli też osoby, które lubią opasłe tomiszcza, bowiem tej opowieści nie pochłonie się w jeden wieczór i zapewne poświęcimy tej lekturze niejeden wieczór.
KOBIETY, KOKAINA I PROBLEMY Z NIEISTNIENIEM
Z przykrością przyznaję, że nie czytałam nigdy żadnej z książek Arthura Conana Doyle'a. Powieściowe perypetie stworzonej przez niego ikony – Sherlocka Holmesa są mi więc raczej obce. Kojarzę je głównie z filmów, opowiadających o przygodach genialnego detektywa. Nie da się więc ukryć, że z kryminałami mi nie po drodze, jednak gdy...
Przyznać muszę, że jest kilku pisarzy, po których pozycje sięgam zawsze, jak tylko pojawią się one w sprzedaży. Niedawno do owego zacnego grona dołączył Robert McCammon, a "Zew nocnego ptaka" i "Magiczne lata" wręcz uwielbiam. Jego powieści to dla mnie znakomita rozrywka na najwyższym poziomie. Lektury, które pozwalają oderwać się od rzeczywistości i przenieść w krainę magicznych fantazji.
"Słuchacz" przenosi nas w lata trzydzieste, do ogarniętej kryzysem Ameryki. Już na pierwszych stronach powieści autor zapoznaje nas z wyjątkowo nieciekawą dwójką: Johnem "Bielutkim" Partlowem i Ginger LaFrance. Ta dwójka doskonale odnajduje się w trudnej rzeczywistości, chwytając się rozmaitych brudnych interesów. I już od początku przeczuwamy, że nie cofną się przed niczym, żeby osiągnąć swoje niecne, zbrodnicze cele.
Po jasnej stronie mocy stoi z kolei Curtis Mayhew, dysponujący niezwykłymi, telepatycznymi mocami. Jego talent pozwala mu "słuchać" myśli osób, znajdujących się w całkowicie odległych od niego miejscach. Niestety młody, wrażliwy, ciemnoskóry chłopak musi stawić czoła licznym uprzedzeniom trawiącym amerykańskie społeczeństwo. Słoneczne południe toczy bowiem bakcyl wszechobecnego rasizmu i przemocy wobec osób o odmiennym kolorze skóry.
Równocześnie pozostaje klimat bagnistej Luizjany jednym z najmocniejszych atutów powieści. Owe wilgotne, parne przestrzenie, które tak znakomicie sportretowane zostały w serialu "True detective", u McCammona stają się sceną, na której rozrywa się dramat porwanych dzieci. I chociaż sama historia nie należy do najbardziej nietypowych, to jednak wciąga i angażuje czytelnika emocjonalnie.
"Słuchacz" jest jedną z prostszych i krótszych powieści pisarza. Nie ukrywam, że w moim osobistym rankingu wyżej stawiam inne pozycje autora "Magicznych lat". Oczywiście dla niektórych osób z pewnością owa prostota języka oraz niespieszna fabuła mogą okazać się atutem. Czytelnikom, którzy McCammona jeszcze nie znają, z pewnością polecę inne książki pisarza, ale miłośnicy jego prozy mogą po "Słuchacza" sięgnąć bez obaw.
Naturalnie pod kątem graficznym powieść prezentuje się znakomicie, ale do tego jesteśmy już przyzwyczajeni, a wydawnictwo Vesper swoich fanów nie zawodzi.
Przyznać muszę, że jest kilku pisarzy, po których pozycje sięgam zawsze, jak tylko pojawią się one w sprzedaży. Niedawno do owego zacnego grona dołączył Robert McCammon, a "Zew nocnego ptaka" i "Magiczne lata" wręcz uwielbiam. Jego powieści to dla mnie znakomita rozrywka na najwyższym poziomie. Lektury, które pozwalają oderwać się od rzeczywistości i przenieść w krainę...
więcej Pokaż mimo to