rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Adam Fowley i jego załoga podbili moje serce!

Pierwsza książkę Cary Hunter dostałam od współpracowników na urodziny. Zajrzałam wtedy z ciekawości, bo akurat nie mogłam się zdecydować, co czytać. A teraz zapragnęłam przeczytać inne książki. Tak trafiła do mnie ta książka.

"Kto chce ich śmierci?" No właśnie. Powieść zaczyna się od tragicznego pożaru w ekskluzywnej dzielnicy Londynu, w wielkim domu. Strażakom udaje się wynieść z niego dwóch chłopców. Jeden nie przeżył, drugi w stanie ciężkim jedzie do szpitala.

Tu właśnie wkracza A. Fowley i jego drużyna - Gislinhham, Quinn, Somer i Everett oraz Asante. Dawno tak nie polubiłam tyle postaci w książce. Szalenie podoba mi sie, jak autorka wykreowała każda z tych postaci. Każde z nich ma ważna pracę, obowiązki, są świetni w swoim fachu, ale przede wszystkim są też ludźmi z problemami i uczuciami. To czyni książkę ciekawa i wzmaga tylko głód następnej.
Zazwyczaj nie lubię czytać serii, ale książki Cary Hunter (oraz Mike`a Omera) wciągnęły mnie w swój swiat.

Gorąco polecam twórczość Cary Hunter - dla akcji i dla bohaterów.

Adam Fowley i jego załoga podbili moje serce!

Pierwsza książkę Cary Hunter dostałam od współpracowników na urodziny. Zajrzałam wtedy z ciekawości, bo akurat nie mogłam się zdecydować, co czytać. A teraz zapragnęłam przeczytać inne książki. Tak trafiła do mnie ta książka.

"Kto chce ich śmierci?" No właśnie. Powieść zaczyna się od tragicznego pożaru w ekskluzywnej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Podzielam opinię, że nie jest to kryminał. Raczej dramat obyczajowy, taki trzymający w napięciu. Co nie zmienia faktu, że wielbiciel kryminałów może czasem przeczytać i taką książkę. Coś w niej jest.

Podzielam opinię, że nie jest to kryminał. Raczej dramat obyczajowy, taki trzymający w napięciu. Co nie zmienia faktu, że wielbiciel kryminałów może czasem przeczytać i taką książkę. Coś w niej jest.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Lubię serię z Czarnej Owcy - "thrillery psychologiczne". I lubię twórczość S. K. tremayne'a. Z tych powodów sięgnęłam po "Asystentkę". A właściwie - z tych powodów najpierw ja zakupiłam.

Szczerze, na początku czytanie tej książki odłożyłam na później, gdyż nie jestem fanką sztucznej inteligencji w książkach.
W końcu jednak przyszedł czas na "Asystentkę".

Wiedziałam, że przez pierwsze strony trzeba będzie przebrnąć, by dostać się do środka historii, by się w nią wkręcić. Więc się wkrecilam. W historie Jo Ferguson.

Jo to dziennikarka, freelancera i rozwódka. Jak to bywa w brytyjskich kryminałach, jest kobieta w trudnym położeniu. Krucho u niej z kasą, pomieszkuje u przyjaciółki, bo na własne lokum nie ma środków. Jest też samotna, gdyż jej przyjaciele zajęci są praca. Jo towarzyszą głównie elektroniczni asystenci. I to oni zamieniają jej życie w istne piekło.

Książka rzuca nas w wir tajemnic, zaskakujących zwrotów akcji i ciekawych relacji międzyludzkich.
Ostatnio rzadko dorzucam do oceny książek opinie, ale ta mnie tak ujęła, że chciałam podzielić się wrażeniami po przeczytaniu lektury.

W momencie, gdy już się wdrożyłam w akcje, wkrecilam w życie bohaterów, poznałam ich - nie mogłam oderwać się od książki. Nic tu nie jest czarno-białe. Każdy bohater ma coś na sumieniu, każdy zmaga się z jakimiś problemami, tajemnicami. Jo, jej były maz, przyjaciółka, u której mieszka, znajomi...
W trakcie lektury razem z główna bohaterka pogrążamy się w niemal szalenstwie, w którą wpędzają Josephine elektroniczni asystenci umieszczeni w całym mieszkaniu. Opisy są niemal upiorne.

Dodatkowym atutem są opisy zaśnieżonego Londynu, zimnego i często odwiedzanego po zmierzchu. Czytając to właśnie zima, mamy wrażenie, że sami jesteśmy w stolicy Anglii.

Z czystym sumieniem polecam te książkę każdemu spragnionemu akcji czytelnikowi. To historia z duszą, pomimo obecności tak dużej ilości elektroniki i sztucznej inteligencji.

Lubię serię z Czarnej Owcy - "thrillery psychologiczne". I lubię twórczość S. K. tremayne'a. Z tych powodów sięgnęłam po "Asystentkę". A właściwie - z tych powodów najpierw ja zakupiłam.

Szczerze, na początku czytanie tej książki odłożyłam na później, gdyż nie jestem fanką sztucznej inteligencji w książkach.
W końcu jednak przyszedł czas na "Asystentkę".

Wiedziałam, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dramat z elementami kryminału - uściślając. Ze zgrabnie wykreowanymi postaciami, z pieknymi francuskimi pejzażami oraz ogromem ludzkich uczuć

Dramat z elementami kryminału - uściślając. Ze zgrabnie wykreowanymi postaciami, z pieknymi francuskimi pejzażami oraz ogromem ludzkich uczuć

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Rozpisywać się nie będę, ale powiem, że książka niezmiernie mi się podobała. Gdy kładłam się spać, lub wysiadałam z autobusu żałowałam, że muszę poczekać, aż dowiem się co dalej. Z opisu książka może nie wydawać się zajmująca i atrakcyjna, bo przecież ile jest już książek o teściowej tyranie? Ksiazka pani Hepworth ukołysała moje kubki smakowe czytelnika i umiliła czas z nią spędzony. Polecam, nie tylko dla fanów kryminałów, ponieważ książka to nie jest klasyczny kryminał.

Rozpisywać się nie będę, ale powiem, że książka niezmiernie mi się podobała. Gdy kładłam się spać, lub wysiadałam z autobusu żałowałam, że muszę poczekać, aż dowiem się co dalej. Z opisu książka może nie wydawać się zajmująca i atrakcyjna, bo przecież ile jest już książek o teściowej tyranie? Ksiazka pani Hepworth ukołysała moje kubki smakowe czytelnika i umiliła czas z nią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie ukrywam, że jestem wielką fanką książek kryminalnych. Nieustannie poszukuję nowych tytułów do mojej biblioteczki, a w sumie już prawie - biblioteki. "Umysł zabójcy" Mike'a Omera znalazłam w toku poszukiwań jakiś czas temu. Dwa dni temu przyszła jej kolej na przeczytanie.

Jak to bywa z nową książką, dokładnie obejrzałam okładkę z każdej strony, również informacje na "listkach" okładki. Mike Omer, dziennikarz, facet związany z branżą gier komputerowych. Autora nieustannie w jego działaniach wspiera kochana żona, która zapewne wiele sił wkłada w opiekę nad ich dziećmi, by mąż mógł rozwijać swoje pasje. A lubi między innymi tworzyć kryminały przeplatające się z humorystycznymi wstawkami, które uwielbia. Jak to wyszło?

Przyznam, że sceptycznie podchodzę do książek, które są seriami, kontynuacjami,opowieściami, które łączy ten sam bohater lub bohaterowie. Sięgając po "Umysł zabójcy" zachęcił mnie oczywiście opis.

Zoe Bentley, konsultantka FBI zajmująca się profilowaniem zabójców, absolwentka Harvardu, kobieta uwielbiająca swoją pracę. Wraz z nowym kolegą z pracy, Tatumem Gray'em, zostają wysłani do Chicago, gdzie grasuje sadystyczny morderca.

Od razu zapala się lampka, że możemy spodziewać się interesujących spieć między bohaterami, co jest zawsze atutem książki. Ponadto do tej pory uwielbiałam seriale z pschologami sądowymi i agentami FBI w roli głównej, więc do książki podeszłam pozytywnie, I pozytywnie już zostało.

Przyznam, że bardzo miło zaskoczyło mnie poczucie humoru autora. Główni bohaterowie, nie tylko, zostali wyposażeni w mniejszą lub większą dozę humoru. Są zabawne anegdotki, sytuacje, co sprawia, że książkę czyta się naprawdę lekko i z przyjemnością.

Na plus również są bohaterowie, którzy nie zanudzają, są inteligentni i każdy z nich ma jakąś przeszłość, którą stopniowo poznajemy, autor dba, by przeszłość była odpowiednio dozowana i splatała się z teraźniejszością.

To, na co jeszcze zwracam uwagę w książkach, to opisy. "Umysł zabójcy" nie ma zamiaru nas nimi zamęczać. Ogranicza się do tego, co jest potrzebne, jedynie to, co powinniśmy wiedzieć. Żadnych zbędnych ciągów wyrazów opisujących faunę, florę, architekturę itp...

Ogólnie, książka bardzo mi się spodobała. Automatycznie, kiedy skończyłam ostatnią stronę, albo nawet i wcześniej, pojawiło się u mnie pragnienie, by pojawiła się kolejna książka Mike'a Omera z kontynuacją przygód Zoe i Tatuma. Biorąc pod uwagę, co się działo na ostatniej stronie. Autor doskonale potrafi wprowadzać element zaskoczenia.

W oczekiwaniu na kolejną część, sięgam po kolejne tytuły :) Pozdrawiam.

Nie ukrywam, że jestem wielką fanką książek kryminalnych. Nieustannie poszukuję nowych tytułów do mojej biblioteczki, a w sumie już prawie - biblioteki. "Umysł zabójcy" Mike'a Omera znalazłam w toku poszukiwań jakiś czas temu. Dwa dni temu przyszła jej kolej na przeczytanie.

Jak to bywa z nową książką, dokładnie obejrzałam okładkę z każdej strony, również informacje na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czytając tę książkę miałam momentami skojarzenia z "Nawiedzony domem na wzgórzu". Ciężki, mroczny klimat. Książka nie daje efektu Wow, główna bohaterka wkurza, można dużo tajemnic odgadnąć samemu. Mimo to - dobrze się czytało.

Czytając tę książkę miałam momentami skojarzenia z "Nawiedzony domem na wzgórzu". Ciężki, mroczny klimat. Książka nie daje efektu Wow, główna bohaterka wkurza, można dużo tajemnic odgadnąć samemu. Mimo to - dobrze się czytało.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Są książki, które czytam jednym tchem. Są też tytuły, które przerywam dla innych tytułów, które nabywam w międzyczasie. "Wdowa" należy do kategorii drugiej. Było dużo szumu, kiedy książka ukazała się w księgarniach. Mroczna okładka, zachęcający opis. Jeszcze wtedy pracowałam jako księgarz i patrząc, jak współpracownicy i klienci byli zadowoleni z książki, chciałam ją kiedyś dorwać i przeczytać.

Główną bohaterką jest Jean Taylor. Gdy jej mąż ginie pod kołami autobusu, kobieta dostaje przydomek "Wdowa". Jej zmarły mąż jest bardzo znany... Prasa uparcie drukowała jego zdjęcie na pierwszych stronach opisując uparcie słowem: "morderca małej dziewczynki". Czy Jean, wierna żona, wie, czy jej mąż faktycznie dopuścił się morderstwa?

Jak dla mnie to raczej dramat niż kryminał. Z początku książkę czyta się wolno, czekamy, aż się rozkręci. Nie mogę jednak nic złego powiedzieć o stylu, w jakim jest napisana "Wdowa". Fiona Barton posiada tę "lekkość pióra". Jej bohaterowie są realni, czegoś pragną, mają swoje słabości, oszukują, kłamią, mają swoje uczucia.

Ogólnie, książka nie jest zła. Miło wypełnia coraz dłuższe już wieczory. Przy końcówce wkręciłam się mocniej, ponieważ akcja nabrała tema i po prostu do ostatnich stron chciałam się upewnić, kto, dlaczego i jak.

Daje mocne 6 za bohaterów, styl, koncówkę oraz dopracowanie merytoryczne.

Są książki, które czytam jednym tchem. Są też tytuły, które przerywam dla innych tytułów, które nabywam w międzyczasie. "Wdowa" należy do kategorii drugiej. Było dużo szumu, kiedy książka ukazała się w księgarniach. Mroczna okładka, zachęcający opis. Jeszcze wtedy pracowałam jako księgarz i patrząc, jak współpracownicy i klienci byli zadowoleni z książki, chciałam ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mocno zastanawiałam się nad oceną, ale książka mnie nie porwała, więc jest pięć gwiazdek.

Mocno zastanawiałam się nad oceną, ale książka mnie nie porwała, więc jest pięć gwiazdek.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kolejna książka, na której kupno skusił mnie ciekawy opis i zapewnienia, że powieść zapewni nam gęsią skórkę.

Młoda kobieta, Leah, przeprowadza się z przyjaciółką do Pensylwanii, by zacząć wszystko od nowa. Emmy wybrała dla nich miejsce, gdzie nie dosięgnie ich przeszłość żadnej z nich. Wszystko się komplikuje, kiedy niedaleko ich miesjca zamieszkanie zostaje napadnięta kobieta, Betthany, o napaść zostaje oskarżony trener, który pracuje z Leah w szkole, a na domiar złego - Emmy znika. Żeby atmosfera była jeszcze gęstsza - Leah, Emmy i Betthany są do siebie bardzo podobne...

Przyznam, że początek był ciężki i toporny. Czytałam po kilka stron podczas jazdy autobusem, odrywałam się, by w międzyczasie przeczytać kilka innych nowości. Aż wreszcie nowości się skonczyły, a moja chęć czytania - wręcz przeciwnie - potrzebowałam więcej. Wróciłam do "Co o mnie wiesz" i... wsiąkłam na dobre. Akcja ruszyła, główna bohaterka zaczęła działać, a autorka zaczęła nas wodzić za nos - zaczęła się prawdziwa zagwozdka.

Bardzo podobało mi się, że postacie były trójmymiarowe, z przeszłością, po której następowała zmiana. Autorka potrafiła też pokazać ich emocje, które dało się odczuć. Nie zabrakło również ciekawych opisów oraz... niespodziewanego wątku romantycznego.

Teraz będzie krócej, po prostu - warto dać tej książce szansę

Kolejna książka, na której kupno skusił mnie ciekawy opis i zapewnienia, że powieść zapewni nam gęsią skórkę.

Młoda kobieta, Leah, przeprowadza się z przyjaciółką do Pensylwanii, by zacząć wszystko od nowa. Emmy wybrała dla nich miejsce, gdzie nie dosięgnie ich przeszłość żadnej z nich. Wszystko się komplikuje, kiedy niedaleko ich miesjca zamieszkanie zostaje napadnięta...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Niezmordowanie śledzę nowości wydawnicze, zwłaszcza w kryminałach. Nierzadko kuszę się na kolejne powieści autorów książek, które już mam u siebie w pokaźnej biblioteczce. Tak było z "Widzę Cię" Lisy Jewell. Jej poprzednia powieść "Kiedy Ciebie nie ma" może i nie zatrzęsła mną w posadach, nie wciągnęła na śmierć i życie, nie została przeczytana jednym haustem, ale zostawiła po sobie miły posmak.

Lisa Jewell, brytyjska autorka jest znana jako pisarka powieści chic, dla nastolatków. Obecnie mieszka w Londynie z mężem, a w swoim dorobku ma blisko dwadzieścia powieści. Jest jedną z najbardziej popularnych pisarek w Wielkiem Brytanii.

Joey wróciła do domu, zostawiając za sobą szalone życie na Ibizie. Wraca jednak nie sama, a z mężem, którego poznała własnie na Ibizie i poślubiła niedługo później. Życie jednak nie jest dla niej tak różowe, bo nie mając wystarczającej ilości pieniędzy - młode małżeństwo zostaje zmuszone zamieszkać ze starszym bratem Joesephine, JAckiem oraz jego żoną Rebeccą. Zdaje się, że ta sytuacja szybko się nie zmieni. Joey wraca do starych nawyków, zdaje się, że życie ją przerasta. Pewnego dnia spotyka niezwykle atrakcyjnego, o połowę starszego od siebie sąsiada - dyrektora miejscowego liceum. Tom Fitzwilliam jest dla niej uosobieniem ideału, spełnieniem wszystkich oczekiwań u mężczyzny. Zauroczenie pochłania ją bez reszty, zaczyna obserwować swojego sąsiada. Zdaje się, że na osiedlu Melville nie tylko Joey obserwuje...

Joey, Jenna, Freddie - to z ich perspektywy widzimy toczące się zdarzenia. Joey to dwudziestosiedmiolatka torpedująca swoje życie. Jenna - nastolatka z głową na karku, mieszkająca z trudną matką, Freddie - wyjątkowo zdolny i inteligentny nastolatek z niecodziennym i przerażającym hobby.

Spodobał mi się sposób, w jaki autorka skomponowała opowieść. Było parę momentów, kiedy tak bardzo chciałam się dowiedzieć, co stanie się dalej, było tak blisko, a autorka... cóż, kazała mi czekać. Opłacało się. Lisa Jewell stworzyła ciekawą, niebanalną i wciągającą powieść, która potrafi trzymać w napięciu. Moim zdaniem "Widzę Cię" jest dużo lepsze od poprzedniej "Kiedy Ciebie nie ma".

Czytając "Widzę Cię" miałam odczucie, że książka bardzo przypomina mi "Trafny wybór" J.K. Rowling. Bardziej dramat niż kryminał. Wielowątkowa powieść ze zdarzeniami, które zapętlają się i nieuchronnie prowadzą do tragedii. Autorka sprezentowała nam galerię kompletnie odmiennych bohaterów, w różnym wieku, z ciekawą przeszłością i popełniających sporo błędów wynikających z ludzkich słabości. Wypisz wymaluj dramat obyczajowy.

Podsumowując, uważam, że warto sięgnąć po książkę "Widzę Cię". Tym bardziej, jeśli jest się fanem brytyjskich dramatów obyczajowych oraz, jeśli spodobał Ci się "Trafny Wybór" :)

Niezmordowanie śledzę nowości wydawnicze, zwłaszcza w kryminałach. Nierzadko kuszę się na kolejne powieści autorów książek, które już mam u siebie w pokaźnej biblioteczce. Tak było z "Widzę Cię" Lisy Jewell. Jej poprzednia powieść "Kiedy Ciebie nie ma" może i nie zatrzęsła mną w posadach, nie wciągnęła na śmierć i życie, nie została przeczytana jednym haustem, ale zostawiła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przez marzec i kwiecień poczyniłam zapasy wyszukanych wcześniej premier, których w końcu się doczekałam. Gdy zagościły na mojej półce, po kolei wyciągałam jedną i otwierałam kolejny "inny świat". Jestem już po lekturze "Naszych małych kłamstw" autorstwa Sue Watson. Książka ma sporo stron, ponad 400, ale dopiero pod koniec można stwierdzić czy to wada, czy zaleta.

Sue Watson była dziennikarką, producentką od programów związanych z kreowaniu ogrodów w stacji BBC, aż w końcu zostawiła życie w telewizji żeby pisać. Zajmuje się również blogiem, w którym można zobaczyć wszystkie tytuły, jakie wyszły spod jej pióra. Blog z wyglądu słodki jak ciasteczka, ale niech Was nie zwiedzie słodki image.

Czas na lekturę...

Wiele z nas marzy o pięknym dużym domu, przystojnym mężu i cudownych dzieciach. Co jesteśmy w stanie zrobić, żeby zdobyte idealne życie zostało na zawsze?
Marianne wydaje się być nie lada szczęściarą: ma przystojnego męża chirurga, troje zdrowych dzieci i dom w najlepszej dzielnicy. Marianne nie musi pracować, zajmuje się dziećmi i domem. Do jej zajęć należy na przykład wybór koloru ścian w kuchni, pucowanie i tak czystego domu, odbieranie dziec ze szkoły, gotowanie obiadu... Mąż zarabia, a żona opiekuje się rodziną. Obrazek wydaje się sielsko idealny, wszystko na swoim miejscu, jednak ktoś pragnie to wszystko Marianne zabrać. Opętana zazdrością kobieta podejmuje walkę o swoje małżeństwo, które nie zawsze było idealne.

Muszę przyznać, że czekałam z niecierpliwością na premierę tej książki. Zachęciła mnie najpierw okładka, a później opis. Sekrety, tajemnice, zgrzyty, rysy, zazdrość... Musze przyznać, że po kilku stronach spodobało mi się to, co "upolowałam". Książkę połknęłam w jeden dzień.

"Nasze małe kłamstwa" to kolejna z popularnych ostatnio brytyjskich thrillerów. Mamy również klasyczny podział obowiązków między bohaterami. Matka - wilczyca, ojciec - żywiciel oraz dzieci - aniołki, dla których rodzice są w stanie zrobić wszystko. Z początku Marianne, czyli matka wilczyca, działała mi na nerwy. Jej ciągłe jęczenie, paranoje, brak asertywności, naiwność. Pozwalała pomiatać sobą mężowi tyranowi. Powieść nabiera tempa i również tempa nabierają zmiany w postaciach, prawie wszystkich. Podoba mi się, że bohaterowie powieści są realnie skonstruowani, targają nimi różne emocje, w ich głowach kłębią się różne uczucia, co można poczuć na stronach książki.

Co do akcji, wszystko dzieje się w swoim tempie. Nie ma momentów, w których zamiast czytać - wolę przeglądać okładkę. Może thriller psychologiczny to za dużo powiedziane, raczej dramat obyczajowy, a jeśli już, to raczej pod koniec, ale COŚ czai się na zakręcie każdego rozdziału, nie zawsze jesteśmy pewni, czy to, co się dzieje, dzieje się naprawdę. Autorka potrafi zaskoczyć czytelnika, co sprawiło, że "Nasze małe kłamstwa" jednego dnia zostały zabrane z półki książek "do przeczytania" a następnego dnia pojawiły się już na półce "przeczytane".

Atutami książki są zdecydowani wyraziści bohaterowie oraz ich przemiany, relacje między niektórymi z bohaterów oraz opisanie tła akcji tak, że z chęcią ... zamieszkałabym w domu Marianne i jej męża. Wszystko jest takie piękne, solidne, eleganckie...

Z czystym sumieniem polecam książkę, ale uprzedzam - ciężko się od niej oderwać.

Przez marzec i kwiecień poczyniłam zapasy wyszukanych wcześniej premier, których w końcu się doczekałam. Gdy zagościły na mojej półce, po kolei wyciągałam jedną i otwierałam kolejny "inny świat". Jestem już po lekturze "Naszych małych kłamstw" autorstwa Sue Watson. Książka ma sporo stron, ponad 400, ale dopiero pod koniec można stwierdzić czy to wada, czy zaleta.

Sue...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Kilka miesięcy temu przeczytałam "Uprowadzoną", spodobała mi się, więc jakiś czas temu zdecydowałam się wrócić do twórczości Charliego Donlea. "Dziewczyna z Summit Lake" skusiła mnie opisem, okładką i raczej dobrą oceną "Uprowadzonej".

Charlie Donlea skusił mnie również stylem, w jakim pisze, opisami tła akcji, przyrody. Jako zapalony wędkarz, który każdego roku spędza czas z ojcem na odludziu w Kanadzie, właśnie łowiąc ryby - potrafi malowniczo przedstawić krajobraz tak, że czytając - nie nudzę się (czytanie opisów nie jest moją ulubioną częścią historii)

Z tego, co mówi nam już okładka - mamy martwą dziewczynę. Właśnie w Summit Lake, w domku na palach niezwykle brutalnie zamordowano Bekkę Eckersley, córkę wpływowego prawnika oraz niezwykle pracowitą i ambitną osobę.
Z jej powodu do Summit Lake przybywa dziennikarka Kelsey Castle - gwiazda gazety "Events", która dostała zadanie napisać artykuł o śmierci młodej niedoszłej prawniczki.
Castle na przekór policji stanowej i braku dowodów prze naprzód. Węszy gdzie się da, szuka nawet najdrobniejszych poszlak oraz wciąga w wir śledztwa pewnego chirurga...Kelsey wierzy również, że rozwiązanie sprawy pomoże jej się uporać z własnymi demonami z przeszłości...

Jak wspominałam wcześniej - urzekły mnie opisy natury w wykonaniu pana Donlea. Ma niesamowicie lekkie pióro i potrafi oddać piękno przyrody. Właśnie to jest jedną ze składowych mojej bardzo dobrej oceny. Z przyjemnością mój wzrok prześlizgiwał się przez kolejne strony powieści.

Nie gorzej autor stworzył jedno z najważniejszych - bohaterów. Kelsey - nieustraszona dziennikarka, Bekka - sumienna, pracowita i pełna życia studentka prawa, Szeryf Fergusson - szef policji w Summit Lake, który do swojej pracy podchodzi z sercem, pracowniczka kawiarni Rae - młoda kobieta, której przyjaźń jest mocna i solidna. Jest też Jack - młody student z wielkimi ideałami, ale twardo stąpający po ziemi. Oczywiście to nie wszyscy bohaterowie, ale to właśnie oni zapadli mi najbardziej w pamięć.

Co do akcji, z początku jest to historia jak wszystkie, przemieszane wątki z Bekką na czele i wątki, które opisują poczynania Kelsey Castle. Przyznam, że po jednej trzeciej lektury odłożyłam książkę na jakiś czas, ale kiedy do niej wróciłam - wiedziałam, że było warto. Akcja przyśpieszyła. Bardzo podobała m się również budowa - im dalej, im akcja się zagęszczała - rozdziały stawały się krótsze. Czytamy o Kelsey, potem czytamy o Becce i znowu to samo. Później do głosy dochodzą jeszcze na chwilę inni bohaterowie. Pod koniec mamy chmarę zdarzeń, które poprawnie wprowadzają nas w logiczne zakończenie historii.

Ogółem, według mnie książka jest lekka, ciekawa i dobrze się ją czyta. Stwierdzam, że jest lepsza od "Uprowadzonej". Zżyłam się z bohaterami, przez czas, który spędziłam z tą lekturą poczułam się trochę, jakbym była gdzieś pośród tych zdarzeń.

"Dziewczynę z Summit Lake" - polecam. Nie zauważysz, kiedy przejedziesz siedemnaście przystanków, albo kiedy na dworze zrobi się ciemno, a przecież zaczęłaś czytać koło południa. Dobrym dodatkiem jest oczywiście ciepła herbata lub kawa - według uznania. :)

Kilka miesięcy temu przeczytałam "Uprowadzoną", spodobała mi się, więc jakiś czas temu zdecydowałam się wrócić do twórczości Charliego Donlea. "Dziewczyna z Summit Lake" skusiła mnie opisem, okładką i raczej dobrą oceną "Uprowadzonej".

Charlie Donlea skusił mnie również stylem, w jakim pisze, opisami tła akcji, przyrody. Jako zapalony wędkarz, który każdego roku spędza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Od jakiegoś czasu czaiłam się na tę książkę. Spodobał mi się opis, byłam też ciekawa, jaki pomysł miała autorka na rozwinięcie tej historii. W końcu, parę dni temu, wróciłam do książek, które chcę przeczytać i tak oto w moich łapkach znalazło się "Idealne życie" Minki Kent.

Kolejny chwalony debiut. Kolejna twarz w morzu książek z gatunku thriller. Ze zdjęciu na listku książki uśmiecha się śliczna trzydziestoparoletnia blondynka, a ja myślę: "Książka może być ciekawa".

Autumn Carpenter obserwuje. Patrzy na idealną rodzinę z sąsiedztwa - McMullen'ów. Piękna żona, przystojny mąż z dużym kontem w banku, trójka ślicznych dzieci oraz ich piękny dom. Życie idealne? Dlaczego Autumn obserwuje akurat Daphne i jej rodzinę? I czy ten szczęśliwy świat kreowany na Instaface jest prawdziwy? Każdy ma jakieś trupy w swojej szafie.

Jeśli nazwałabym tę książkę nudną - skłamałabym. Autorka wykreowała ciekawy świat, interesujących bohaterów i częstuje nas dobrą akcją. Owszem, nie porywa jak sztorm na morzu, ale czytając tę książkę polubiłam bohaterów i wciągnęłam się w fabułę. Tempo powoli rozkręca się, nabiera tempa, książka czyta się sama. A potem... mieszane uczucia co do końcówki, bo po części niektórych zdarzeń możemy się domyślić.

Nie nazwałabym w sumie tego też kryminałem. Dramat pasuje lepiej. Elementy kryminału zdecydowanie za późno zostały wplecione. Autorka nie zaserwowała misternej zagadki dla wprawnych detektywów czytelników, którzy połakomili by się na jakąś mega zagwozdkę. Ot - miły pożeracz czasu z ludzkimi dramatami.

Bardzo na plus są bohaterowie. Idealna żona, u której usilnie szukamy skazy, pod skórą czujemy, że ma jakieś sekreciki. Mąż ideał - do którego nic a nic nie poczułam sympatii. Maniaczka Instaface - w jej wypowiedzi można wyczuć manię. Gdzieś tam kilka innych postaci, którzy odznaczają się, każdy jest wyraźnie zarysowaną osobowością.

Pomimo przewidywalnej często akcji - książka jest całkiem dobra. W dwa dni pochłonęłam te około 400 stron. Ot, kolejny "fenomen" porównywany do "Dziewczyny z pociągu". Książka "na czasie" o nowoczesnych ludziach. Polecam komuś, kto ma ochotę na niezbyt wymagającą książkę, dla kogoś zmęczonego po ciężkim dniu pracy, kto chce przeczytać coś przed pójściem spać. Idealna do utknięcia w korku jadąc komunikacją miejską.

Od jakiegoś czasu czaiłam się na tę książkę. Spodobał mi się opis, byłam też ciekawa, jaki pomysł miała autorka na rozwinięcie tej historii. W końcu, parę dni temu, wróciłam do książek, które chcę przeczytać i tak oto w moich łapkach znalazło się "Idealne życie" Minki Kent.

Kolejny chwalony debiut. Kolejna twarz w morzu książek z gatunku thriller. Ze zdjęciu na listku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nowości, nowości, nowości. Mając już pokaźny ich stosik, cały czas wypatruję na stronach ciekawych propozycji w zakładce "nowości". Zazwyczaj czytam moje zdobycze chronologicznie. Czasem znajduję książkę, którą chcę przeczytać w trybie "NOW". "Zamiana" Rebeki Fleet zachęciła mnie opisem. Kupiłam. Na drugi dzień - wzięłam się do czytania.

Rebecca Fleet jest debiutantką na rynku książkowym. Jej pierwszą powieść, "Zamianę" wydano w piętnastu krajach i ogłoszono bestsellerem. Cóż, brzmi znajomo - kolejny błyskotliwy thriller, brytyjska autorka, ochy i achy.
Chciałam przekonać się, jak te pochwały mają się do rzeczywistości.

"Zamiana". Okładka i tytuł sugerują temat przewodni książki. Caroline i Francis to małżeństwo, które przeszło wiele przykrych zdarzeń, małżeństwo, które próbuje wyjść na prostą. Decydują się na niekonwencjonalne wakacje. Za sprawą portalu internetowego polegające na zamianie mieszkań, spędzą tydzień w obcym domu na przedmieściach. Spokojna okolica, nikt ich nie zna - idealny moment na nowy start. W ich mieszkaniu ma zamieszkać zupełnie nieznana im osoba. Nie widzą się, nie słyszą, jedyny kontakt, to teczka z informacjami i instrukcjami, która każda strona zostawia w swoim lokum. Zapowiada się ciekawie. Caroline jest nastawiona optymistycznie. do czasu, kiedy wchodzi do bezosobowego domu, który chce powiedzieć jej coś ważnego związanego z jej przeszłością...

Odnoszę wrażenie, że gatunek thrillerów psychologicznych jest ostatnio bardzo popularny, a propozycje czytelnicze w nowościach przybywa jak grzybów po deszczu. Z książkami nie jest jak z ubraniami - nie przymierzysz. Możesz bazować jedynie na opisie z tyłu i zachętach innych czytelników lub opisów innych pisarzy na okładce, do których już podchodzę raczej sceptycznie.

Wracając do "Zamiany". Nie doznałam ani olśnienia ani nie było efektu "wow" po lekturze. Po prostu przeczytana w jeden dzień. Było jednak parę pozytywnych elementów, jak nienaciągana na siłę historia, wielowymiarowość bohaterów, odpowiedni moment wyjawienia motywu zamiany lokum.

Thriller psychologiczny... Nazwałabym to raczej psychologicznym dramatem. Akcja jest szybka tak naprawdę w momentach opisywanych przez główną bohaterkę, Caroline. Fragmenty z jej przeszłości wciągnęły mnie. Jeden z opisów dotyczących sensualnych wrażeń - nawet się zgadza.

Długo zastanawiał się nad oceną, między przeciętną a dobrą. Oceniłam na korzyść książki.
Ogółem - jest to lektura "na raz". Łatwa w odbiorze i zapewnia nam raczej miłe spędzenie czasu, kolejna w nurcie: "Od czasów "dziewczyny z pociągów autorzy prześcigają się w dziwnych pomysłach, a wychodzi przerost formy nad treścią. Jeśli ktoś oczekuje od lektury, że po prostu zajmie mu jakoś czas, jeśli ktoś nudzi się na wykładach, jedzie pociągiem, siedzi dużo w autobusie w korkach - polecam.

Nowości, nowości, nowości. Mając już pokaźny ich stosik, cały czas wypatruję na stronach ciekawych propozycji w zakładce "nowości". Zazwyczaj czytam moje zdobycze chronologicznie. Czasem znajduję książkę, którą chcę przeczytać w trybie "NOW". "Zamiana" Rebeki Fleet zachęciła mnie opisem. Kupiłam. Na drugi dzień - wzięłam się do czytania.

Rebecca Fleet jest debiutantką na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W supermarkecie na półkach - czekoladowe mikołaje, trufle, laski wanilii, a w księgarniach - książki w świątecznym klimacie. Tyle, że w "Niechcianym gościu" poza gęstym śniegiem jest spora doza dreszczyku.

Po ten tytuł nie sięgnęłam przypadkiem. Już wcześniej miałam do czynienia z dwiema książkami Shari Lapeny - "Para zza ściany" oraz "Nieznajoma w domu". Spodobały mi się, dlatego bez zastanowienia wyczekiwałam premiery najnowszej książki autorki. Wystarczyło, że przeczytałam opis, a książka mnie do siebie przekonała. A potem wciągnęła i omotała na dobre.

Zaczyna się naprawdę ciekawie - uroczy i elegancki hotel gdzieś na odludziu, przedstawienie różnorodnych bohaterów oraz nagła zmiana pogody, która wszystko komplikuje. Goście hotelowi, właściciel i jego syn zostają odcięci od świata. Zero prądu, zero wifi, zero jakiegokolwiek kontaktu ze światem. I, spadające jak grom z jasnego nieba, zabójstwo jednego z gości. Atmosfera zagęszcza się równie mocno jak śnieg za oknem. Zero szans na ucieczkę, zero szans na pomoc. Tak jak i zero szans na odłożenie tej książki, dopóki jej się nie skończy.

Czytając pierwsze strony od razu mamy skojarzenie z twórczością Agathy Christie. Odludne miejsce, galeria postaci z barwną przeszłością i trup.
Przyznam, że pani Lapena udźwignęła ciężar swojego pomysłu na powieść i zgrabnie poprowadziła całą akcję, czasem wodząc nas na manowce, markując niebezpieczeństwo. Czuło się te napięcie, a przede wszystkim była ta ciekawość - kto? czemu?

Na plus są również bohaterowie - każdy z nich ma swoją przeszłość, którą niechętnie każdy z nich chciałby się podzielić. Są tak skonstruowani, że przez strony książki można wyczuć emocje bohaterów, ma się wrażenie, że jest się razem z nimi, w tym zimnym, ciemnym i niebezpiecznym hotelu.

Dodam, że zakończenie nie jest oczywiste, nie jest banalne, ale nie olśniewa nas jak cała reszta akcji, która dzieje się w powieści. Owszem, po przeczytaniu lektury czujemy się usatysfakcjonowani. W mojej biblioteczce książka od razu zawędrowała do swoich koleżanek na półce powieści przeczytanych. Mam nadzieję, że niebawem do tych trzech dzieł pani Lapeny dotrą kolejne.

Książkę jak najbardziej polecam fanom twórczości pani Christie i, oczywiście, Shari Lapeny. Tak naprawdę, książka jest dla każdego, kto szuka czegoś na wieczór, czegoś, co zajmie czas, czegoś na podróż, czegoś do czytania pod ciepłym kocem, pijąc gorącą herbatę z cytryną, podczas, gdy za oknem czai się jesienny ziąb.

W supermarkecie na półkach - czekoladowe mikołaje, trufle, laski wanilii, a w księgarniach - książki w świątecznym klimacie. Tyle, że w "Niechcianym gościu" poza gęstym śniegiem jest spora doza dreszczyku.

Po ten tytuł nie sięgnęłam przypadkiem. Już wcześniej miałam do czynienia z dwiema książkami Shari Lapeny - "Para zza ściany" oraz "Nieznajoma w domu". Spodobały mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Klik. Klik. Uzależniona od sprawdzania nowości książkowych w kryminałach. Patrzy - nowa książka Louise Jensen! Co z tego, że w kolejce do przeczytania ma jeszcze dziesięć innych książek. Nie! Muszę mieć "Randkę"! Ku mojemu szczęściu książka ląduje w moich łapkach na drugi dzień. W metrze, w autobusie, w tramwaju - na szczęście do pracy mam spory kawałek i mogę czytać!

To już czwarta książka w dorobku pani Jensen, a jedna z nich ("Prezent) niedługo doczeka się ekranizacji. Brytyjska autorka urzekła swoich czytelników lekkością stylu, talentem do żonglowania zdarzeniami, zaskakiwaniem nagłymi zwrotami akcji. Robi to po mistrzowsku. Bonusem są piękne graficznie okładki.

Historia zaczyna się jak typowe romansidło na wieczór z psiapsiółami - dwie przyjaciółki umawiają trzecią przyjaciółkę na randkę. Przez portal randkowy. Miło, pełno nadziei na poznanie kogoś interesującego... Odwracasz kartkę, patrzysz na kolejną stronę i ... bum! Nie możesz skończyć czytać. Aż nie dobrniesz do końca. Mogę tylko zdradzić, że randka była krwista, bo Ali, główna bohaterka, budzi się w swoim łóżku, ale nie wygląda na szczęśliwą. Kto by był, gdyby znalazł na ciele krew. I... nie potrafił rozpoznać siebie. nikogo.

Tak, książka może i jest kolejnym kryminałem w nowościach, którym się wszyscy podniecają. W sumie, to nie dziwię się im. Książka wciąga. Najlepszy był moment, kiedy już myślałam, że rozgryzłam autorkę, że wiem, co się stanie, jak to się skończy. Nawet powiedziałam mojemu facetowi (nie, nie poznaliśmy się przez portal randkowy ;) ) że chyba już wiem, co się stanie, no bo w końcu nie dziwmy się, przeczytałam już tyle kryminałów. Louise Jensen zakpiła ze mnie. A ja - uwielbiam jej książki.

Po lekturze czterech jej powieści uważam "Randkę" za najlepszą z nich. Dlaczego ją polecam? Niebanalna fabuła - jest, wkurzający bohaterowie - nie ma, zwroty akcji - są. Teraz polecam koleżankom tę książkę. I Tobie też :)

Klik. Klik. Uzależniona od sprawdzania nowości książkowych w kryminałach. Patrzy - nowa książka Louise Jensen! Co z tego, że w kolejce do przeczytania ma jeszcze dziesięć innych książek. Nie! Muszę mieć "Randkę"! Ku mojemu szczęściu książka ląduje w moich łapkach na drugi dzień. W metrze, w autobusie, w tramwaju - na szczęście do pracy mam spory kawałek i mogę czytać!

To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czym byłyby książki Stephen'a Kinga bez nadprzyrodzonych postaci i zjawisk? Nie byłyby jego książkami!

Po bardzo długiej przerwie od książek Kinga, postanowiłam sięgnąć po najnowszego "Outsidera". Przyznam, że wiele pozytywnych opinii zachęciło mnie do kupna. Wychodząc z domu do pracy spakowałam książkę w ciekawej, mrocznej okładce i udałam się do pracy. Standardowo, w autobusie, otworzyłam książkę i na nowo spróbowałam rozpalić relację z twórczością mistrza kryminałów.

Mówią, że stary, dobry King powrócił. Po kilku nieudanych tytułach - mistrz wrócił w wielkim stylu. Na korzyść pana Stephen'a przemawia ogrom tytułów, które stworzył oraz ilość egzemplarzy jego książek, jaka łącznie się sprzedała. Nie wspomnę już o licznych ekranizacjach jego książek. Generalnie, mimo niektórych nietrafionych tytułów - na stałe wpisuje się w kanon najlepszych powieści kryminalnych i horrorów.

Przejdźmy do "Outsider'a". Tym razem znajdujemy się w małym miasteczku, Flint City. King wprowadza nas w śledztwo dotyczące makabrycznej zbrodni na Franku Petersonie, chłopcu, którego życie zostało odebrane przez zwyrodniałego psychopatę. Policja szybko wpada na trop zabójcy. Pytanie, czy na pewno to jest zabójca? Ralph Anderson, detektyw prowadzący, jest absolutnie pewien swego. Doprowadza do aresztowania zwyrodnialca, którym okazuje się trener chłopców miejskiej drużyny sportowej. Dalej już następuje lawina zdarzeń.

Jest to kryminał napisany w typowy dla Kinga, akcja idzie do przodu, ale nie jest to pędzący pociąg, który zarzuca pasażerem na każdej stacji. Jak to u Kinga - są też elementy, postacie nadprzyrodzone. Małomiasteczkowa wspólnota, zjednoczenie sił przeciwko mrocznemu zabójcy.

Jak dla mnie bez fajerwerków, ale uczucie, jakie towarzyszyło mi na koniec, nie była ulga, a raczej zadowolenie, poczucie dobrze spędzonego czasu. Polubiłam niektórych bohaterów, czekałam wręcz, jakie podejmą decyzje w kolejnych zawiłościach śledztwa. Może i nie ma tu jakiejś wielkiej tajemnicy, stron trzymających w napięciu, nie ma skradania się po kątach. Jest mroczny klimat, który trzyma przy książce i nakazuje przewracać kolejne strony.

King tworzy własny, niepowtarzalny klimat. Czy to "Miasteczko Salem", czy "Cmętarz zwieżąt" albo "To" i inne... Małe miasteczka, pradawne wierzenia, uparci mieszkańcy - można poczuć się jak w domu, poczuć tę gęsią skórkę.

Plus za postacie małżeństwa Andersonów i Yune'a Sablo.

Czym byłyby książki Stephen'a Kinga bez nadprzyrodzonych postaci i zjawisk? Nie byłyby jego książkami!

Po bardzo długiej przerwie od książek Kinga, postanowiłam sięgnąć po najnowszego "Outsidera". Przyznam, że wiele pozytywnych opinii zachęciło mnie do kupna. Wychodząc z domu do pracy spakowałam książkę w ciekawej, mrocznej okładce i udałam się do pracy. Standardowo, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Ktokolwiek widział" to kolejna książka Claire Douglas. Zaraz po przeczytaniu debiutu pani Douglas, "Siostry", wpadła mi w oko własnie "Ktokolwiek widział". Od razu powędrowała do koszyka i w efekcie szybko trafiła w moje ręce. Wylądowała na niemałym stosiku książek i czekała na swoją kolejkę. Jako, że "Siostry" bardzo mi się spodobały, książka nie czekała długo na swoją kolejkę.

Fabuła zapowiada się bardzo ciekawie. Z okładki dowiadujemy się, że główną bohaterką jest Frankie Howe, która dowiaduje się, że znaleziono ciało jej dawno zaginionej przyjaciółki. Kobieta, na prośbę Daniela - brata przyjaciółki - wraca do rodzinnego miasteczka, by rozwikłać zagadkę. Sam opis wciąga nas w mroczny i klaustrofobiczny klimat małego nadmorskiego miasteczka, który źle wpływa na główną bohaterkę, której rodzinna miejscowość kojarzy się niezwykle mrocznie....

Zazwyczaj mija sporo stron, zanim na dobre wsiąknę w książkę. Z tą książką "zaznajomiłam się" od razu. Zanim poznałam bardziej główną bohaterkę, zauroczył mnie klimat - mroczny, niepokojący i klaustrofobiczny. Małe miasteczko, środek zimy, silny i mroźny wiatr oraz straszące stare molo - wszystko to ze sobą współgra, tworząc scenerię do mrocznych zdarzeń.

Claire Douglas stworzyła również ciekawych bohaterów. Najwięcej mają do powiedzenia Frankie i Daniel, którzy próbują rozwikłać zagadkę śmierci bliskiej im Sophie. Między Danielem a Frankie można wyczuć napięcie, uczucia, które kłębią się i tylko czekamy, co się stanie miedzy tym dwojgiem. Są też "duchy przeszłości", które idealnie współgrają z aurą tajemniczości.

A najlepsze jest to, że nic nie jest takie, jakie się wydaje. Znowu autorka wywiodła czytelnika w pole. A czytelnik się jeszcze cieszy! Claire Douglas niewątpliwie ma talent do pisania. Potrafi skonstruować fabułę tak, że czytelnik już chce zrobić przerwę w czytaniu, ale mówi sobie "jeszcze kilka stron". I tak do końca.

Historia jest niebanalna i irytuje mnie niesprawiedliwe porównywanie książek pani Douglas do książek Pauli Hawkins. Jak widać, to, co popularne nie zawsze jest lepsze.

Ogółem, jeśli szukacie kryminału, i dramatu, w jednym - polecam "Ktokolwiek widział" ("Siostry" również). A ja, czekam na kolejną książkę Claire Douglas :)

"Ktokolwiek widział" to kolejna książka Claire Douglas. Zaraz po przeczytaniu debiutu pani Douglas, "Siostry", wpadła mi w oko własnie "Ktokolwiek widział". Od razu powędrowała do koszyka i w efekcie szybko trafiła w moje ręce. Wylądowała na niemałym stosiku książek i czekała na swoją kolejkę. Jako, że "Siostry" bardzo mi się spodobały, książka nie czekała długo na swoją...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Żona między nami Greer Hendricks, Sarah Pekkanen
Ocena 6,6
Żona między nami Greer Hendricks, Sa...

Na półkach: , ,

Schemat jak zawsze taki sam - przeglądam stronę księgarni w poszukiwaniu nowych książek do biblioteczki. Widzę ciekawą okładkę - przyglądam się bliżej, zauważam dwie autorki - ciekawe, czytam fabułę - zamawiam. Dwa dni później zaczynam czytać.

Fabuła kręci się wokół dwóch kobiet - Vanessy i Nellie. Vanessa rzuciła dla cudownego męża swoją ukochaną pracę i znajomych. Druga za chwilę wyjdzie za mąż za przystojnego mężczyznę, którego poznała podczas lotu samolotem. Jedna z nich jest tą, która rozwiodła się, a druga jest jej następczynią. Jest też Richard - wymarzony mężczyzna? Czy na pewno? Czy na pewno wszystko jest takie, jakie nam się wydaje?

"Żona między nami" jest ciekawą pozycją wśród tegorocznych nowości na rynku literackim. Napisana przez dwie autorki, z których jedna do tej pory redagowała książki. Książka została podzielona na trzy części. Podobało mi się uczucie, którego doznałam zaczynając drugą część książki. Nagle wszystko nabrało innego kształtu, inaczej spojrzałam jedną z bohaterek.

Autorki bardzo ciekawie poprowadziły historię, która na pierwszy rzut oka wydaje się klasykiem opowieści o problemach w małżeństwie. Greer i Sarah wciągają nas w mroczną historię. Po drodze, co jakiś czas serwują czytelnikowi nowe fakty z życia bohaterek, które rzucają nam nowe fakty i zmuszają do innego spojrzenia na bohaterów książki.

Poprowadzenie fabuły spodobało mi się bardzo. W pierwszej części szczególnie. Części są poprowadzone spójnie, tematycznie, każda ma jakiś cel w przekazaniu informacji czytelnikowi, każda zmierza do czegoś. Jedna płynnie przechodzi w drugą. Przeszłość miesza się z przyszłością. Wplatane wątki współgrają ze sobą.

Generalnie, motywem przewodnim książki powinno być - nic nie jest takie, jak się wydaje. Autorki potrafią zaskoczyć czytelnika. Nie uważam, żeby to był jakiś wybitny thriller z niesamowitymi zwrotami akcji, nie wprawia w osłupienie, ale książkę przeczytałam jednym tchem. Kibicowałam głównej bohaterce, by dopięła swego.

"Żona między nami" jest książką, którą połyka się na raz. Ciekawi bohaterowie, temat który już przewijał się przez thrillery, ale przedstawiony w ciekawy sposób, zakończenie lekko przewidywalne, ale wciągające czytelnika.

ogólnie - polecam :)

Schemat jak zawsze taki sam - przeglądam stronę księgarni w poszukiwaniu nowych książek do biblioteczki. Widzę ciekawą okładkę - przyglądam się bliżej, zauważam dwie autorki - ciekawe, czytam fabułę - zamawiam. Dwa dni później zaczynam czytać.

Fabuła kręci się wokół dwóch kobiet - Vanessy i Nellie. Vanessa rzuciła dla cudownego męża swoją ukochaną pracę i znajomych. Druga...

więcej Pokaż mimo to