Charlie Donlea mieszka ze swoją żoną i dwójką dzieci w Chicago. Część każdego roku spędza ze swoim ojcem, łowiąc ryby na odludziu w Kanadzie, w miejscu, gdzie kończą się drogi, a do jezior można się dostać wyłącznie wodnosamolotem. Te majestatyczne podróże na łono Matki Natury posłużyły jako inspiracja dla jego debiutanckiej powieści.http://charliedonlea.com/
Na początku książka bardzo ciekawa, ale potem trochę zwalnia, na końcu znowu nabiera tempa i rekompensuje te momenty, które mogą być mniej pasjonujące. Mimo to, oceniam ją pozytywnie jako całość. Fabuła nie jest wybitna, ale dość oryginalna, a zakończenie nie jest zbyt cukierkowe. Nie ma w niej tandetnych scen miłosnych ani zbyt oczywistych zbiegów okoliczności.
Świetna historia, w której główni bohaterowie, kierowani różnymi motywami, próbują zmierzyć się z przeszłością. W ich grze wszystkie chwyty są dozwolone, a tajemnice dobrze skrywane. Kto jest kim...?
Podobała mi się zwłaszcza postać Avery - profesjonalistki dbającej o każdy szczegół, potrafiącej bezbłędnie analizować i wyciągać właściwe wnioski. Osoby, która musi wybrać, którą część swego życia poświęcić.
Co prawda niektóre wydarzenia były moim zdaniem wręcz niemożliwe, ale może w zamyśle autora było pozwolić na pasmo szczęśliwych zbiegów okoliczności.
Choć zakończenie nie było dla mnie zaskakujące (przeszło mi przez myśl, że mogłoby tak się skończyć i trafiłam 😉),zdarzenia, które rozegrały się chwilę wcześniej okazały się nieprzewidywalne.
Książkę czytało się łatwo i przyjemnie ☺️ Polecam ☺️