-
ArtykułyPlenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać2
-
ArtykułyW świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać4
-
ArtykułyZaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać2
-
ArtykułyMa 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant7
Biblioteczka
2022-09-23
2023-04-28
Chociaż miałam z nim styczność na studiach, jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do prozy ani poezji Dehnela. Aż do momentu, jak przeczytałam opis "Ale z naszymi umarłymi" i stwierdziłam, że ta książka to wszystko, czego potrzebuję.
Czy to dobra książka? Nie wiem. Czy będę ją polecać na lewo i prawo? Chyba niekoniecznie. Na pewno jednak czytając ją, bawiłam się świetnie. Tak, miejscami było nudno, a pewnym momencie satyra nie była już tylko Satyrą, a wręcz SATYRĄ, ale cudownie patrzyło się, jaką skalę absurdu Dehnel osiąga i czekało, jaką granicę przekroczy następnie.
Fabularnie może i bez fajerwerków, ale po co fajerwerki, kiedy ma się zombie Sowińskiego idącego na Moskwę i scenę z obrazem jasnogórskim z ostatniego rozdziału. I jeszcze parę innych smaczków, które z radością wyłapywałam, czy to czysto kulturowych, czy związanych z topografią Krakowa.
Nie polecam, nie odradzam. Dla mnie było wspaniale odświeżająco, wspaniale polsko i wspaniale rozrywkowo.
Chociaż miałam z nim styczność na studiach, jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do prozy ani poezji Dehnela. Aż do momentu, jak przeczytałam opis "Ale z naszymi umarłymi" i stwierdziłam, że ta książka to wszystko, czego potrzebuję.
Czy to dobra książka? Nie wiem. Czy będę ją polecać na lewo i prawo? Chyba niekoniecznie. Na pewno jednak czytając ją, bawiłam się świetnie. Tak,...
2024-01-31
Zaczynając "Śmierć Viveka", podchodziłam do tej książki trochę nieufnie, obawiając się, czy mnie za bardzo nie sponiewiera. Tymczasem okazało się, że to lektura bardzo w mojej strefie komfortu, a ponadto przywodzi mi na myśl "Dni naszego życia" Mikity Franko, mojego ulubieńca sprzed dwóch lat.
Czemu? Bo podobnie jak Franko, Emezi trzyma czytelnika przy swojej powieści, żonglując momentami pełnymi czułości i tymi łamiącymi serce, a całości stale towarzyszy atmosfera zbliżającego się nieszczęścia. Tyle, że w "Dniach..." nieszczęście nie nadeszło, a tu już się wydarzyło i poznajemy dopiero jego genezę i konsekwencje.
I jejku, o ilu rzeczach jest to książka. O odkrywaniu siebie, o życiu w Nigerii, o patriarchacie, o niefortunnym lokowaniu uczuć, o wątpliwych decyzjach. O wstydzie i strachu. O braku umiejętności porozumiewania się. O miłości matki do dziecka. O żałobie. A ta mieszanka jest tak podana, że czytałam z takim trochę zapartym tchem.
Moja sympatia do tej pozycji nie jest jednak bezwarunkowa. Przede wszystkim dobrze by jej zrobiło jakieś posłowie albo co najmniej parę przypisów, które nadałyby kontekstu temu, co czytamy. Redakcja chyba trochę przeceniła czytelników, zarówno pod względem znajomości Nigerii, jak i gotowości do googlowania różnych rzeczy w trakcie czytania. Brakowało mi tu takiego opracowania tekstu, jakie robią chociażby Tajfuny, a myślę, że wszyscy by na tym zyskali. Bo o ile powieść broni się sama, tak wskazanie czytelnikowi kierunku poszerzania wiedzy dodałoby jej do tego walorów edukacyjnych i lepiej umiejscowiło w rzeczywistości.
Mimo to "Śmierć Viveka" rozgaszcza się w moim serduszku i
życzę sobie więcej takich lektur w tym roku.
Zaczynając "Śmierć Viveka", podchodziłam do tej książki trochę nieufnie, obawiając się, czy mnie za bardzo nie sponiewiera. Tymczasem okazało się, że to lektura bardzo w mojej strefie komfortu, a ponadto przywodzi mi na myśl "Dni naszego życia" Mikity Franko, mojego ulubieńca sprzed dwóch lat.
Czemu? Bo podobnie jak Franko, Emezi trzyma czytelnika przy swojej powieści,...
2024-01-16
Zbiór zaskoczył mnie, bo spodziewałam się po nim więcej psychodeli i klimatu na wzór "Piercingu" Murakamiego, a tymczasem jest tu zaskakująco sporo baśniowości i refleksji. Co nie jest złe - opowiadania są oryginalne, niepokojące, jedne bardziej, drugie mniej i zgodnie z tym, co pisze autorka w posłowiu, traktują o samotności.
Moimi faworytami zdecydowanie są "Głowa" i "Cieleśnienie". Najsłabsze ogniwa trudno wskazać, całość jest bardzo równa. Może najbardziej zaskoczyła mnie obecność "Żegnaj, kochanie moje", które zdaje się odstawać tematycznie od reszty i jakość nie do końca mi tu pasuje.
Ogólnie jednak dobry, równy zbiór. Na pewno sięgnę po coś jeszcze od autorki.
Zbiór zaskoczył mnie, bo spodziewałam się po nim więcej psychodeli i klimatu na wzór "Piercingu" Murakamiego, a tymczasem jest tu zaskakująco sporo baśniowości i refleksji. Co nie jest złe - opowiadania są oryginalne, niepokojące, jedne bardziej, drugie mniej i zgodnie z tym, co pisze autorka w posłowiu, traktują o samotności.
Moimi faworytami zdecydowanie są "Głowa" i...
2022-04-19
Nie spodziewałam się po tej książce, że aż tak mnie oczaruje, a jednak. Trudno mi nawet stwierdzić, czym mnie ujęła, ale czytałam z prawdziwą przyjemnością i teraz mi przykro, że już skończyłam. A to dla mnie ważny wyznacznik.
Zaskakująco mało przeszkadzały mi liczne niedomówienia, kilka dłużyzn też nie było jakimś problemem. Bardzo spodobała mi się narracja i prowadzenie historii, i muszę przyznać, że "Klara i Słońce" to zdecydowanie mój typ sci-fi. Niby technologia, niby mało różowa przyszłość, ale z nakierowaniem na emocje i relacje międzyludzkie. Obyło się też bez topornego filozofowania na temat człowieczeństwa i moralności, co dla mnie zawsze jest na plus.
W czasie czytania miejscami towarzyszył mi niepokój, od połowy bałam się zakończenia, ale to na szczęście przyniosło ulgę. I wycisnęło parę łezek.
I były to dobre łezki.
Nie spodziewałam się po tej książce, że aż tak mnie oczaruje, a jednak. Trudno mi nawet stwierdzić, czym mnie ujęła, ale czytałam z prawdziwą przyjemnością i teraz mi przykro, że już skończyłam. A to dla mnie ważny wyznacznik.
Zaskakująco mało przeszkadzały mi liczne niedomówienia, kilka dłużyzn też nie było jakimś problemem. Bardzo spodobała mi się narracja i prowadzenie...
2023-09-15
Wspaniała rzecz. Wzięła mnie trochę z zaskoczenia i spontanicznie, ale już od pierwszych stron wiedziałam, że wszystko tu się zgadza: z jednej strony współczesna Warszawa, kłopot z mieszkaniami, kryzys twórczy, kryzys związku, picie yerby, kłótnie na Facebooku, a z drugiej Mickiewicz googlujący starą litewską muzykę, oglądający "Euforię", narzekający, że nie może pójść na "Dziady" do teatru, komentujący grę Lewandowskiego w Internecie.
A to wszystko melodyjne, wciągające, z humorem i błyskiem, dostarczające rozrywki i poczucia zrozumienia. Miód na serce milenialsowej polonistki.
Wspaniała rzecz. Wzięła mnie trochę z zaskoczenia i spontanicznie, ale już od pierwszych stron wiedziałam, że wszystko tu się zgadza: z jednej strony współczesna Warszawa, kłopot z mieszkaniami, kryzys twórczy, kryzys związku, picie yerby, kłótnie na Facebooku, a z drugiej Mickiewicz googlujący starą litewską muzykę, oglądający "Euforię", narzekający, że nie może pójść na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-19
2023-11-25
Piękne wyznania miłości, cudne zwroty do siebie, wyciskające kilka łezek zakończenie... ale raczej niewiele poza tym.
Piękne wyznania miłości, cudne zwroty do siebie, wyciskające kilka łezek zakończenie... ale raczej niewiele poza tym.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-19
Ta książka dała mi wszystko, czego od niej oczekiwałam, a nawet i więcej. Jasne, w wielu miejscach się brzydko zestarzała, jak chociażby w podejściu do choroby Shoko, ogólnie zdrowia kobiet czy w rozmowach o homoseksualności, ale wciąż jest to cudny drobiazg o emancypacji i zadbaniu o swoje szczęście, nawet na przekór oczekiwaniom bliskich i społeczeństwa.
Nie jestem pewna, czy obsypałabym ją nagrodami, ale wiem, że będę ją wspominać z uśmiechem na ustach i to mi wystarczy.
Ta książka dała mi wszystko, czego od niej oczekiwałam, a nawet i więcej. Jasne, w wielu miejscach się brzydko zestarzała, jak chociażby w podejściu do choroby Shoko, ogólnie zdrowia kobiet czy w rozmowach o homoseksualności, ale wciąż jest to cudny drobiazg o emancypacji i zadbaniu o swoje szczęście, nawet na przekór oczekiwaniom bliskich i społeczeństwa.
Nie jestem...
2023-11-17
To była miłość od pierwszej zapowiedzi, po której nastąpił okres niecierpliwego czekania, spacer do księgarni, aż w końcu... Półroczne leżakowanie na półce i fantazjowanie, aż najdzie mnie ochota i znowu będę mogła przyznać rację mojej intuicji.
Po przeczytaniu przyznaję ją... połowicznie. Bo choć przez pierwsze rozdziały byłam oczarowana "Kronikami...", tak w drugiej połowie coś siadło. Przyjęta struktura zwojów zaczęła trochę ciążyć, plot twisty pojawiały się trochę zbyt znienacka, narratorka miejscami traciła w moich oczach na wiarygodności i nie byłam pełna, co właściwie się dzieje.
Im dłużej jednak myślę o tej książce, tym więcej dobrych momentów sobie przypominam, jak chociażby rozdziały o smętnikach, uroczniakach czy glordeniach. Cały klimat ludzi żyjących obok bestii od lat. Drobne śledztwa. Relacje narratorki z kolejnymi mężczyznami. Powolne układanie puzzli jej przeszłości.
I na tej podstawie stwierdzam, że jednak mi się bardziej podobało niż mniej, i że przeczytałabym coś jeszcze od Yan Ge.
To była miłość od pierwszej zapowiedzi, po której nastąpił okres niecierpliwego czekania, spacer do księgarni, aż w końcu... Półroczne leżakowanie na półce i fantazjowanie, aż najdzie mnie ochota i znowu będę mogła przyznać rację mojej intuicji.
Po przeczytaniu przyznaję ją... połowicznie. Bo choć przez pierwsze rozdziały byłam oczarowana "Kronikami...", tak w drugiej...
2022-03-27
Dobra to książka, ojejku, bardzo dobra.
Czuję się nią absurdalnie oczarowana. Historia może i jest dość prosta, ale za to jak podana! Wystarczy tylko przedrzeć się przez początkowo nużące opisy przyrody i barierę gwary, która jest tu obecna cały czas, a odkryje się tyle rzeczy, które zadziałały! Ten klimat lapońskiej wsi gdzieś na bagnie. Ci ludzie, którzy żyją obok potworów z wierzeń i nikogo nie dziwi to, że wodnik lubi grać w karty, a w noc po nawałnicy nie wychodzi się z domu, bo demony przewalają się przez wieś. Że na kogoś rzucono klątwę. Tak tu żyjemy, tu tak jest, pani lepiej wygoni tego chyłka z samochodu, bo tapicerkę zniszczy.
Działa relacja Eliny z Sową, działają te miniopowiadania, które dostajemy w trakcie. Działają wszystkie warstwy historii. A najbardziej działa duet Janatuinen i Czarnuś - uwielbiam.
Lubię też posłowie tłumacza, które dodaje trochę kontekstu do książki. I lubię wyjaśnienie, od czego się to wszystko zaczęło. I jak pod tymi wszystkimi niesamowitościami są zwykłe, ludzkie problemy. I napięcie, z jakim czekałam na ostatnie spotkanie z wodnikiem.
Jo, lubię tę książkę. Proszę czytać.
Dobra to książka, ojejku, bardzo dobra.
Czuję się nią absurdalnie oczarowana. Historia może i jest dość prosta, ale za to jak podana! Wystarczy tylko przedrzeć się przez początkowo nużące opisy przyrody i barierę gwary, która jest tu obecna cały czas, a odkryje się tyle rzeczy, które zadziałały! Ten klimat lapońskiej wsi gdzieś na bagnie. Ci ludzie, którzy żyją obok...
2022-07-12
Od momentu, gdy zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać i to prędzej niż później.
I cóż, jestem urzeczona. Czytałam ją dłużej niż planowałam, ale nie dlatego, że coś było nie tak. Wręcz przeciwnie - był w tym element delektowania się.
Czuć słońce na twarzy, czuć wilgoć od wody, czuć kurz w nosie, czuć ciepłą letnią noc w mieście. A to wszystko lekkie i przyziemne, pełne uroku. Miejscami niesamowicie uniwersalne.
Może chciałabym tu tylko więcej autorów_ek tworzących w XXI w., bo antologia skupia się jednak głównie na wieku XX, z wycieczkami do XIX, co nie jest wadą, ale pozostawia lekki niedosyt.
I chciałabym, żeby w wersji na Legimi było to opowiadanie Astrid Lindgren, którego jakimś sposobem tam nie ma i czuję się lekko oszukana.
Od momentu, gdy zobaczyłam zapowiedź tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać i to prędzej niż później.
I cóż, jestem urzeczona. Czytałam ją dłużej niż planowałam, ale nie dlatego, że coś było nie tak. Wręcz przeciwnie - był w tym element delektowania się.
Czuć słońce na twarzy, czuć wilgoć od wody, czuć kurz w nosie, czuć ciepłą letnią noc w mieście. A to...
2023-06-17
Wow. Co to była za lektura. Niewygodna, przerażająca, całkowicie wyciągająca ze strefy komfortu, skondensowana. Przez pierwszą połowę książka powoli buduje napięcie, wylewa fundamenty, by potem w jednym rozdziale puścić koniec spirali i przytrzymać czytelnika przy sobie, jednocześnie zestresowanego, niedowierzającego i coraz bardziej świadomego, że na kolejnej stronie może zdarzyć się wszystko.
Świetne portrety psychologiczne postaci. Paradoksalnie zabawne było, jak inaczej odczytywały wydarzenia, w których brały udział.
Wszystkie trigger warningi zasłużone, zostaje w głowie i po jej odłożeniu człowiek zastanawia się, co ma teraz ze sobą zrobić.
Wow. Co to była za lektura. Niewygodna, przerażająca, całkowicie wyciągająca ze strefy komfortu, skondensowana. Przez pierwszą połowę książka powoli buduje napięcie, wylewa fundamenty, by potem w jednym rozdziale puścić koniec spirali i przytrzymać czytelnika przy sobie, jednocześnie zestresowanego, niedowierzającego i coraz bardziej świadomego, że na kolejnej stronie może...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-10-16
Nie wiem, czy miałam jakieś oczekiwania względem tej książki, ale na pewno miałam dobre przeczucia. I intuicja mnie nie zawiodła.
"Almond" napisane jest językiem prostym, ale szlachetnym. Kreśli kolejne sytuacje z dystansem, ale niesie pod powierzchnią konkretny ładunek emocjonalny. Czytając, niby jest się obojętnym, jak Yunjae, a jednak czuje się buzowanie gdzieś w środku. I tragiczność historii. I obecną w niej nadzieję.
Przerażająco wciąga i można ją spokojnie pochłonąć na raz, co jest dość przykre, bo to ten typ powieści, że chciałoby się nią delektować trochę dłużej. Tymczasem leci się przez kolejne rozdziały jak w transie.
Może chciałabym, żeby zakończenie rozegrano trochę inaczej, a o Gonie powiedziano nam trochę więcej, ale nie zmienia to faktu, że "Almond" pozostanie gdzieś w moim serduszku.
Nie wiem, czy miałam jakieś oczekiwania względem tej książki, ale na pewno miałam dobre przeczucia. I intuicja mnie nie zawiodła.
"Almond" napisane jest językiem prostym, ale szlachetnym. Kreśli kolejne sytuacje z dystansem, ale niesie pod powierzchnią konkretny ładunek emocjonalny. Czytając, niby jest się obojętnym, jak Yunjae, a jednak czuje się buzowanie gdzieś w...
2016-02
2018-11-28
2023-08-08
O, i to jest typ powieści młodzieżowej/obyczajowej, który najlepiej mi wchodzi. Z dobrym portretem psychologicznym bohaterki, toksycznym związkiem i depresją, w które wierzę, z wieloma odcieniami szarości w relacjach rodzinnych i z przyjaciółmi, z konkretnym pomysłem na strukturę.
I chociaż książka podnosi na duchu, to daleko jej do jej amerykańskich odpowiedników, gdzie w pewnym momencie trzeba podbić stawkę i nadmuchać patos, pokazać, że w kupie siła i kochajcie siebie. Tu jest kameralnie, słodko-gorzko i bliżej ziemi, ale wciąż w powietrzu wisi nadzieja.
"To ze mną jest problem" wspaniale domyka Tęczową Serię i zdecydowanie jest w trójce tych jej książek, które mi się bardziej podobały. Nie spodziewałam się, a jednak.
PS potrzebujemy więcej takich bohaterów jak Simon, pls.
O, i to jest typ powieści młodzieżowej/obyczajowej, który najlepiej mi wchodzi. Z dobrym portretem psychologicznym bohaterki, toksycznym związkiem i depresją, w które wierzę, z wieloma odcieniami szarości w relacjach rodzinnych i z przyjaciółmi, z konkretnym pomysłem na strukturę.
I chociaż książka podnosi na duchu, to daleko jej do jej amerykańskich odpowiedników, gdzie...
2019-01-18
2019-01-30
2019-04-07
Na "Maurycego" pierwszy raz natknęłam się w opracowaniu Ewy Chudoby "Literatura i homoseksualność" jakieś sześć lat temu. Wtedy dodałam tę książkę do listy do przeczytania i tak przez te lata sobie na niej przeleżała (ni to kupić, ni to wypożyczyć, no nie było jak i skąd). Czasem miałam ochotę ją usunąć, ale zawsze coś mnie powstrzymywało. I chwała temu czemuś.
Bo totalnie urzekła mnie ta książka. A nie jest to jakieś dzieło wybitne, wywrotowe, napisane tak, że kapcie spadają albo jakoś strasznie poruszające. Jest dokładnie tym, co wynika z opisu - mamy młodego homoseksualnego mężczyznę, początek XX wieku w Wielkiej Brytanii. Konflikt między swoimi uczuciami a heteronormą. Trochę buntu, trochę bólu istnienia. Dyskusje dwudziestolatków na temat hellenizmu czy różnic klasowych. Nudne spotkania towarzyskie. "Drogich sobie przyjaciół".
A do tego dużo czułości. Trochę samotności. Zapach deszczu i przytulne wnętrza. Subtelności i niedopowiedzenia, właśnie w stylu obyczajowości sprzed stu lat. Jednocześnie język nie jest jakiś kwiecisty, nie trzeba się przedzierać przez akapity opisów przyrody ani czytać pompatycznych dialogów.
Uwielbiam też zakończenie. I posłowie autora, napisane prawie 50 lat po napisaniu powieści, które mnie jednocześnie zaskoczyło swoją trzeźwością i wzruszyło, gdy poznałam spojrzenie Forstera na całą historię.
Słowem, które będzie mi się kojarzyło z tą lekturą, jest "emancypacja". Bo bardzo mi się spodobała ta emancypacja Maurycego.
Na "Maurycego" pierwszy raz natknęłam się w opracowaniu Ewy Chudoby "Literatura i homoseksualność" jakieś sześć lat temu. Wtedy dodałam tę książkę do listy do przeczytania i tak przez te lata sobie na niej przeleżała (ni to kupić, ni to wypożyczyć, no nie było jak i skąd). Czasem miałam ochotę ją usunąć, ale zawsze coś mnie powstrzymywało. I chwała temu czemuś.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toBo totalnie...