Polowanie na małego szczupaka Juhani Karila 7,9

ocenił(a) na 86 tyg. temu Jesteśmy w Laponii. Na dodatek w tej najbardziej dziewiczej i pierwotnej, bo Wschodniej. To właśnie tutaj telefony tracą zasięg, bociany startują pionowo, prąd w kablach zawraca, sołtys nosi słońce na kiju, a psy…
...mniejsza z tym! Każdy wie, co robią psy na głuchym zadupiu...
Ale skoro już nas tu licho przywiodło, pamiętajmy: w Laponii Wschodniej tracą ważność wszystkie polisy ubezpieczeniowe na zdrowie i życie. Wiadomo: dzicz, świat zabity dechami. Ani PZU, ani żadne inne firmy ubezpieczeniowe nie biorą za nas odpowiedzialności. Jesteśmy tu wyłącznie na własne ryzyko i na własny rachunek.
W „Polowaniu na małego szczupaka” świat rzeczywisty oraz lapońskie wierzenia i zabobony, mieszają się ze sobą niczym składniki na wyborną zieloną miksturę, warzoną w kociołku przez godziwą czarownicę. Chociaż czarownic akurat we Wschodniej Laponii nie ma. Są za to chyłki, wodniki, paskudy, chodzący las (ale nie taki jak u Szekspira) i inne mityczne stworzenia, których obecność Lapończycy przyjmują za fakt oczywisty. Jak to w realizmie magicznym. Mamy tu zatem ludową metafizykę, bliskość ze światem przyrody – tak roślin, jak zwierząt (zwłaszcza naprzykrzających się owadów) - oraz kobiecą perspektywę (ukazaną przez faceta).
Na wszelki wypadek od razu zaznaczę, że niektórych może nieco znużyć wstęp z opisem połowu ryb. Jednak zaraz potem „Polowanie…” nabiera rozpędu i dalej jest to istna jazda bez trzymanki. Autor zmieścił w tej opowieści piękną, chwytającą za serce i gardło, historię miłosną. Znakomita jest postać młodej policjantki, która jako osoba z zewnątrz, patrzy na Laponię i Lapończyków niejako naszymi oczami. I jest tak samo mądra jak my: nie czuje się od nich lepsza, traktuje ich z szacunkiem, niczemu się nie dziwi i nie uważa Lapończyków za zacofańców i ciemnogrodzian.
Książka bardzo oryginalna, pełna poczucia humoru, zabawnych dialogów, rewelacyjnie nakreślonych pełnokrwistych postaci, a jednocześnie refleksyjna i… (co tu ukrywać) smutna. Łączy przeciwności: realizm z fantastyką, nowoczesność z zabobonami, dobry humor ze smutkiem. Podsumowując: świetna rozrywka, pogłębiona o refleksję i zadumę. Trzeba autorowi zaznaczyć na plus także doskonały pomysł na zakończenie tej historii. To, co zaproponował, porusza i zasmuca, jednocześnie jednak działa pokrzepiająco. Majstersztyk!
Czapki z głów także przed tłumaczem! Sebastian Musielak z całą pewnością stanął przed ogromnym wyzwaniem (napisał o tym na końcu książki). W najmniejszym stopniu nie znam się na pracy tłumacza, nie mogę w sposób poważny i profesjonalny ocenić jej efektów. Ale mogę powiedzieć, że nic mi w tej opowieści nie zgrzytało, nic nie było nadęte ani fałszywe. Kupiłam tę historie od pierwszej do ostatniej strony, a to dobrze świadczy o pracy tłumacza.
I na koniec niezrównany Kamil Maria Małanicz - lektor jak ze snów. Tak rewelacyjny, że aż! Całość na osiem pięknych jasnych dużych gwiazd!