-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński8
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać459
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
Każda kolejna "niepotterowa" książka sprawia, że lubię pisanie Rowling coraz bardziej :) Niecierpliwie czekam na kolejne książki opowiadające o Cormoranie Strike'u.
Każda kolejna "niepotterowa" książka sprawia, że lubię pisanie Rowling coraz bardziej :) Niecierpliwie czekam na kolejne książki opowiadające o Cormoranie Strike'u.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-03-11
Nie zawsze rozumiemy postępowanie bohaterów Doctorowa (czasem najzwyczajniej w świecie odczuwamy irytację). Nie wiemy, co nimi powodowało i dokąd podjęte decyzje ich zaprowadzą. Jedni postanowili zmienić coś w swojej egzystencji, znudzeni dotychczasową sytuacją, inni przed czymś uciekają, jeszcze inni wracają, aby ich życie zatoczyło pełen krąg. A każdy z nich na swój sposób i z różnymi skutkami próbuje znaleźć odpowiedź na odwieczne pytanie o sens czegokolwiek.
Kilka tekstów rzeczywiście zapadło mi w pamięć, inne przeczytałam i nie odczułam, aby wywarły one jakiekolwiek wrażenie.
Nie zawsze rozumiemy postępowanie bohaterów Doctorowa (czasem najzwyczajniej w świecie odczuwamy irytację). Nie wiemy, co nimi powodowało i dokąd podjęte decyzje ich zaprowadzą. Jedni postanowili zmienić coś w swojej egzystencji, znudzeni dotychczasową sytuacją, inni przed czymś uciekają, jeszcze inni wracają, aby ich życie zatoczyło pełen krąg. A każdy z nich na swój...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Zakład pogrzebowy przedstawia” zawiera co najmniej kilkanaście historii, którymi Wilhelm zechciał podzielić się z czytelnikami. Jedne są krótsze, inne dłuższe. Jedne dość komiczne (historia przygotowań pogrzebu zmarłego motocyklisty, czy śmiertelny wypadek, jaki przydarzył się Świętemu Mikołajowi-striptizerowi), inne bardzo wzruszające, zwłaszcza jeśli umiera dziecko. Prawdziwy profesjonalista powinien umieć zachować kamienną twarz w każdej – nawet najbardziej absurdalnej - sytuacji, okazać szacunek zarówno żyjącym krewnym, jak i zmarłemu, który został powierzony jego opiece w tej ostatniej drodze. „Traktuj każdego zmarłego w taki sposób, jak gdyby była to twoja matka lub twój ojciec” – tak brzmi dewiza, której Peter Wilhelm trzyma się od lat.
Mimo że podejmuje temat śmierci, lektura książki „Zakład pogrzebowy przedstawia” nie wzbudza smutku i nie wprawia w grobowy nastrój. Wyjaśnia wiele rzeczy, które chcielibyśmy wiedzieć, ale boimy się lub nie mamy kogo o nie zapytać. Peter Wilhelm jest żywym dowodem na to, że przedsiębiorca pogrzebowy nie musi być pozbawionym uczuć automatem, który nie przejmuje się zmarłym, bo „trup to trup, jemu już wszystko jedno”. Chciałabym – jakkolwiek dziwnie to brzmi – aby mój pogrzeb, w baaardzo odległej przyszłości, organizował człowiek pokroju Petera Wilhelma.
[więcej można przeczytać tu: www.missfeather.wordpress.com]
„Zakład pogrzebowy przedstawia” zawiera co najmniej kilkanaście historii, którymi Wilhelm zechciał podzielić się z czytelnikami. Jedne są krótsze, inne dłuższe. Jedne dość komiczne (historia przygotowań pogrzebu zmarłego motocyklisty, czy śmiertelny wypadek, jaki przydarzył się Świętemu Mikołajowi-striptizerowi), inne bardzo wzruszające, zwłaszcza jeśli umiera dziecko....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-03
To niekoniecznie mój ulubiony typ literatury, ale czytało mi się przyjemnie i bez zgrzytów. Bardzo miła książka na wieczór. Jak ktoś chce historię o miłości - dostanie historię o miłości, ale bez bajkowego happy endu, bo autorka zakończenie pozostawia otwarte. Jeśli ktoś chce czegoś więcej - znajdzie tam historię o trudnym dzieciństwie i sztuce podejmowania bardzo ciężkich decyzji, które zdeterminują los nie tylko jednostki, ale również jej najbliższych. Jest miłość, są Walentynki, jest Kraków, jest dobrze :)
To niekoniecznie mój ulubiony typ literatury, ale czytało mi się przyjemnie i bez zgrzytów. Bardzo miła książka na wieczór. Jak ktoś chce historię o miłości - dostanie historię o miłości, ale bez bajkowego happy endu, bo autorka zakończenie pozostawia otwarte. Jeśli ktoś chce czegoś więcej - znajdzie tam historię o trudnym dzieciństwie i sztuce podejmowania bardzo ciężkich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-22
Trochę mylące jest hasło okładkowe, zapowiadające “jedną z najlepszych powieści w duchu Igrzysk śmierci“. Z Igrzyskami “Prochy” raczej nie mają za dużo punktów wspólnych. Wydaje mi się również, że adresat powieści jest nieco starszy (teoretycznie jest to książka kierowana do młodzieży, ja polecałabym ją trochę starszym czytelnikom). Znajdziecie tu postapokaliptyczną wizję świata, który skończyć się może z najmniej oczekiwanym momencie, grozę, przygodę i ucieczki, wątek miłosny (kiedy wiemy, że to, co czujemy, to właśnie miłość?) a nawet motyw fanatyzmu religijnego – słowem prawdziwy miszmasz. Wstrząśnięty, zmieszany i bardzo przyjemnie wchodzący.
Trochę mylące jest hasło okładkowe, zapowiadające “jedną z najlepszych powieści w duchu Igrzysk śmierci“. Z Igrzyskami “Prochy” raczej nie mają za dużo punktów wspólnych. Wydaje mi się również, że adresat powieści jest nieco starszy (teoretycznie jest to książka kierowana do młodzieży, ja polecałabym ją trochę starszym czytelnikom). Znajdziecie tu postapokaliptyczną wizję...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-09
Nie umywa się do "Aniołów i demonów". Mniej więcej od połowy lektura szła mi wolniej i ochota na doczytanie do końca gdzieś się ulotniła. Czyta się całkiem znośnie - jak już przestałam przejmować się zaginaną czasoprzestrzenią.
Nie umywa się do "Aniołów i demonów". Mniej więcej od połowy lektura szła mi wolniej i ochota na doczytanie do końca gdzieś się ulotniła. Czyta się całkiem znośnie - jak już przestałam przejmować się zaginaną czasoprzestrzenią.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-06
Książkę czyta się bardzo szybko, ale (tak, jest jakieś “ale”…) zakończenie rozczarowuje dość mocno – i to jest najsłabszy punkt “Dziedzictwa”. Pomysł z nawiedzonym krzesłem, które stworzono, aby przynosiło diabelskie szczęście aktualnemu posiadaczowi jest świetny i naprawdę przez pewien czas książka trzyma w napięciu. Jednak miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje, że historia została przedstawiona nazbyt powierzchownie i że wszystko dzieje się za szybko i kończy się zbyt absurdalnie.
Książkę czyta się bardzo szybko, ale (tak, jest jakieś “ale”…) zakończenie rozczarowuje dość mocno – i to jest najsłabszy punkt “Dziedzictwa”. Pomysł z nawiedzonym krzesłem, które stworzono, aby przynosiło diabelskie szczęście aktualnemu posiadaczowi jest świetny i naprawdę przez pewien czas książka trzyma w napięciu. Jednak miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-30
"Opowieść o 47 roninach" jest amerykańską wersją japońskiej legendy, wywodzącej się z początków XVIII wieku. Umówmy się, że różnie to bywa z jakością amerykańskich wersji. Zresztą - w większości przypadków ciężko wymyślić coś nowego, jeśli bierze się na warsztat jedną z ważniejszych historii w dziejach danej kultury. A legenda o 47 roninach stanowi jeden z filarów kultury japońskiej i słyszał o niej każdy, kto choć trochę interesuje się Krajem Kwitnącej Wiśni.
Powieść czyta się szybko i bez większych zgrzytów, jednakże jest to lektura na jeden, góra dwa wieczory i wzbudza lekki niedosyt. Nic odkrywczego, ot, lektura na jeden-dwa wieczory:)
"Opowieść o 47 roninach" jest amerykańską wersją japońskiej legendy, wywodzącej się z początków XVIII wieku. Umówmy się, że różnie to bywa z jakością amerykańskich wersji. Zresztą - w większości przypadków ciężko wymyślić coś nowego, jeśli bierze się na warsztat jedną z ważniejszych historii w dziejach danej kultury. A legenda o 47 roninach stanowi jeden z filarów kultury...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-02
Można „Ocean na końcu drogi” czytać na rozmaite sposoby. Może to być jedynie współczesna baśń, mówiącą o sile przyjaźni. Dla niektórych może to być opowieść o czasie dojrzewania – gdy dziecko zaczyna dostrzegać coraz więcej elementów "dorosłego" świata i nie do końca umie się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Jeszcze inni mogą pokusić się o stwierdzenie, że Gaiman odziera mit dzieciństwa z cech arkadii - pokazując, że przeszłość wcale nie jest pozbawiona wad i że wcale nie jest to idylliczny „kraj lat dziecinnych”. I że nie powinniśmy tęsknić za tym, co minęło, ale wspomnieć z sentymentem i skupić się na teraźniejszości, którą przeżywamy. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Można „Ocean na końcu drogi” czytać na rozmaite sposoby. Może to być jedynie współczesna baśń, mówiącą o sile przyjaźni. Dla niektórych może to być opowieść o czasie dojrzewania – gdy dziecko zaczyna dostrzegać coraz więcej elementów "dorosłego" świata i nie do końca umie się odnaleźć w tej nowej rzeczywistości. Jeszcze inni mogą pokusić się o stwierdzenie, że Gaiman...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Lektura „Ani z Zielonego Wzgórza” daje nam możliwość oderwania się od codziennych trosk i podróży do XIX-wiecznego świata, który obserwujemy z perspektywy głównej bohaterki. Może nieco naiwny (zwłaszcza w zestawieniu ze współczesnością), wyidealizowany, pozbawiony zła, ale jest to świat widziany oczyma dziecka, które zawsze stara się dostrzegać dobre strony życia i mówi nam, że „wszystko można zacząć od nowa, jutro jest zawsze świeże i wolne od błędów”.
Młodszy czytelnik zyska towarzyszkę, która będzie dorastała wraz z nim, starszy przypomni sobie czasy, w których sam chodził po drzewach, dokuczał pierwszym szkolnym miłościom i opowiadał wieczorami straszne historyjki, po których bał się wysunąć chociażby kawałek stopy spod kołdry… (wiele razy mi się to przytrafiło!)
Powieść czytałam kilka razy, w przyszłości przeczytam co najmniej drugie tyle – i za każdym razem będą mi towarzyszyły te same odczucia, co podczas pierwszej lektury tej niezwykłej książki. Że nie wspomnę o ekranizacji z 1985 roku, którą mogę oglądać non stop :)
Polecam!
Lektura „Ani z Zielonego Wzgórza” daje nam możliwość oderwania się od codziennych trosk i podróży do XIX-wiecznego świata, który obserwujemy z perspektywy głównej bohaterki. Może nieco naiwny (zwłaszcza w zestawieniu ze współczesnością), wyidealizowany, pozbawiony zła, ale jest to świat widziany oczyma dziecka, które zawsze stara się dostrzegać dobre strony życia i mówi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-28
Jeśli nie rzucimy książki w kąt i uda nam się przebrnąć przez początkowe kilkadziesiąt (do stu) stron, nasz trud zostanie zrekompensowany po wielokroć – po dość topornym początku, akcja nabiera tempa i po pewnym czasie zapominamy, że mieliśmy jakiekolwiek problemy z wciągnięciem się w lekturę.
Dałam się porwać przygodom Niecnych Dżentelmenów i ciekawa jestem ich dalszych losów :)
Jeśli nie rzucimy książki w kąt i uda nam się przebrnąć przez początkowe kilkadziesiąt (do stu) stron, nasz trud zostanie zrekompensowany po wielokroć – po dość topornym początku, akcja nabiera tempa i po pewnym czasie zapominamy, że mieliśmy jakiekolwiek problemy z wciągnięciem się w lekturę.
Dałam się porwać przygodom Niecnych Dżentelmenów i ciekawa jestem ich dalszych...
2013-11-26
“Na szczęście mleko…” to książeczka, która wywoła uśmiech na każdym obliczu! Neil Gaiman dowodzi, że meandry jego wyobraźni są absolutnie niezbadane, a Chris Riddell we wspaniały sposób wizualizuje świat wychodzący spod pióra tego pierwszego. Dzięki owej współpracy dostajemy świetnie ilustrowaną historię, której głównym bohaterem (?) jest.. karton mleka. Coś niesamowitego! :)
Dla czytelników w każdym wieku.
“Na szczęście mleko…” to książeczka, która wywoła uśmiech na każdym obliczu! Neil Gaiman dowodzi, że meandry jego wyobraźni są absolutnie niezbadane, a Chris Riddell we wspaniały sposób wizualizuje świat wychodzący spod pióra tego pierwszego. Dzięki owej współpracy dostajemy świetnie ilustrowaną historię, której głównym bohaterem (?) jest.. karton mleka. Coś niesamowitego!...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-03-30
W Mieście Aniołów dzieją się rzeczy, które potrafią wywołać gęsią skórkę. „Egzekutor” trzyma w napięciu do ostatniej strony. Ksiądz, sprzedawca samochodów, szefowa agencji nieruchomości, przestępca – dość długo nie wiemy, co łączy kolejne, pozornie niezwiązane ze sobą ofiary, wraz ze śledczymi próbujemy poznać tożsamość bezwzględnego zabójcy oraz kierujące nim motywy. Coraz większą sympatią zaczynamy też darzyć duet Hunter & Garcia, chociaż pierwsze skrzypce niewątpliwie odgrywa Hunter, posiadający niesamowity instynkt, który pozwala z natłoku poszlak znaleźć tę właściwą.
Carter zna świat, o którym pisze. Być może ludzie, na których wzorował swoich bohaterów, istnieją naprawdę. Studia, praca z przestępcami, umiejętność niezwykle sugestywnego przedstawiania miejsc i postaci sprawiają, że „Egzekutor” to nie tylko kryminał, to mroczny thriller, od którego nie można się oderwać. A gdy skończysz lekturę, a za oknem będzie już ciemno, nie zapomnij zamknąć drzwi na klucz i nie wpuszczaj obcych do domu.
[więcej: missfeather.wordpress.com/2013/04/04/chris-carter-egzekutor]
W Mieście Aniołów dzieją się rzeczy, które potrafią wywołać gęsią skórkę. „Egzekutor” trzyma w napięciu do ostatniej strony. Ksiądz, sprzedawca samochodów, szefowa agencji nieruchomości, przestępca – dość długo nie wiemy, co łączy kolejne, pozornie niezwiązane ze sobą ofiary, wraz ze śledczymi próbujemy poznać tożsamość bezwzględnego zabójcy oraz kierujące nim motywy. Coraz...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Chyba bardziej odpowiednim tytułem byłoby "Requiem dla marzeń"...
Selby nie szczędzi nam drastycznych opisów i nie daje złudzeń – jego bohaterowie skazani są na porażkę, mimo że mają dobre chęci, planują wyjść na prostą i zrealizować marzenia. Brutalna rzeczywistość Brooklynu opisana jest wulgarnym językiem, używanym w „gorszej” dzielnicy Nowego Jorku, realistyczne opisy oddają dominujące wśród mieszkańców przedmieść metropolii poczucie beznadziei. Styl pisania Selby’ego nie ułatwia trudnej i tak lektury – w „Requiem dla snu” nie ma tradycyjnego podziału tekstu, do którego przywykliśmy, wypowiedzi bohaterów zlewają się ze sobą, interpunkcja jest albo jej nie ma, rzeczywistość przenika się ze sferą marzeń i wyobrażeń postaci i czasami nie wiemy, co jest jawą, a co złudzeniem.
„Requiem dla snu” to gorzka opowieść o ludziach zagubionych, od normalnego życia uciekających za pomocą środków odurzających w urojenia, które dają im złudne i krótkotrwałe poczucie spokoju i szczęścia. Pierwsze nasuwające się słowo, jakim mogłabym określić książkę Huberta Selby’ego Jr? Mocna. I jak najbardziej warta przeczytania.
[www.missfeather.wordpress.com/2013/06/16/hubert-selby-jr-requiem-dla-snu]
Chyba bardziej odpowiednim tytułem byłoby "Requiem dla marzeń"...
Selby nie szczędzi nam drastycznych opisów i nie daje złudzeń – jego bohaterowie skazani są na porażkę, mimo że mają dobre chęci, planują wyjść na prostą i zrealizować marzenia. Brutalna rzeczywistość Brooklynu opisana jest wulgarnym językiem, używanym w „gorszej” dzielnicy Nowego Jorku, realistyczne opisy...
2013-11-10
Mając na uwadze fakt, że jest to fikcja literacka, jedynie bazująca na autentycznych wydarzeniach, zagłębiamy się w realia XIX-wiecznej Islandii - jednego z najdzikszych i najmniej zaludnionych krajów Europy. Marzniemy wraz z bohaterami, leżąc nocą na materacach wypchanych suszonymi wodorostami, słysząc oddechy śpiących obok ludzi, czując jak wypuszczane przez nas powietrze niemal zamienia się w bryłkę lodu. I słuchamy opowieści o pożądaniu, miłości i zdradzie… (chwytliwe ostatnio tematy, prawda?)
Dodatkowym atutem powieści jest klimatyczna, oddająca nastrój okładka – stojąca na pierwszym planie kobieta spogląda wprost na obserwującego i można odnieść wrażenie, że stawia pytanie: a ty jak sie odniesiesz do opowiedzianej tu wersji wydarzeń? Jak na debiut – bardzo udana książka.
Polecam :)
Mając na uwadze fakt, że jest to fikcja literacka, jedynie bazująca na autentycznych wydarzeniach, zagłębiamy się w realia XIX-wiecznej Islandii - jednego z najdzikszych i najmniej zaludnionych krajów Europy. Marzniemy wraz z bohaterami, leżąc nocą na materacach wypchanych suszonymi wodorostami, słysząc oddechy śpiących obok ludzi, czując jak wypuszczane przez nas powietrze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
To nie jest czytadło na jeden wieczór - przynajmniej w moim przypadku.
Książka pobudza do refleksji na temat naszego trybu życia, wiecznie towarzyszącego nam pośpiechu, dziesiątek myśli przelatujących w tym samym czasie przez naszą głowę. W trakcie lektury (po raz kolejny?) przypominamy sobie, co tak naprawdę jest ważne i jak niewiele potrzeba, aby znaleźć spokój i szczęście :)
To nie jest czytadło na jeden wieczór - przynajmniej w moim przypadku.
Książka pobudza do refleksji na temat naszego trybu życia, wiecznie towarzyszącego nam pośpiechu, dziesiątek myśli przelatujących w tym samym czasie przez naszą głowę. W trakcie lektury (po raz kolejny?) przypominamy sobie, co tak naprawdę jest ważne i jak niewiele potrzeba, aby znaleźć spokój i szczęście :)
Chris McCandless był młodym człowiekiem, stojącym u progu dojrzałości, którego doganiała konieczność dokonania ważnych życiowych wyborów – taka konieczność prędzej czy później spotyka każdego z nas. Bohater książki Krakauera postanowił uciec na jakiś czas przed zobowiązaniami, zerwać ciążące mu relacje z bliskimi i ruszyć przed siebie. Niewątpliwą zaletą książki są cytaty zamieszczone na początku każdego rozdziału (niejednokrotnie są to fragmenty zaznaczone przez samego Chrisa w posiadanych przez niego woluminach), które mówią o potrzebie wyrwania się z okowów kultury i narzuconych nam konwenansów. Wypisy z dziennika Alexa dokumentują jego drogę, radości i smutki dnia codziennego, towarzyszące w trakcie wędrówki. Nasuwa się refleksja, że tak naprawdę szczęśliwy Chris był podczas dążenia do postawionego sobie celu, jego osiągnięcie zaś przywiodło go do śmierci. Na początku lipca 1992 roku postanowił wyjść z głuszy, dochodząc do wniosku, że „prawdziwe szczęście jest wtedy, gdy jest dzielone”, niestety, nie dane mu było tego doświadczyć.
Chris McCandless był młodym człowiekiem, stojącym u progu dojrzałości, którego doganiała konieczność dokonania ważnych życiowych wyborów – taka konieczność prędzej czy później spotyka każdego z nas. Bohater książki Krakauera postanowił uciec na jakiś czas przed zobowiązaniami, zerwać ciążące mu relacje z bliskimi i ruszyć przed siebie. Niewątpliwą zaletą książki są cytaty...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to