-
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2016-03-22
2016-09-27
2016-02-11
2016-07-21
Chyba powinnam zorganizować konkurs na najdziwniejszą książkę jaką mam w posiadaniu. "Oddam Ci słońce" z pewnością zajęłoby miejsce w czołówce. Ta książka jest tak pokręcona, że nie potrafię powiedzieć nawet, czy jest dobra, czy zła. Mówiąc pokręcona nie mam na myśli wyjątkowo skomplikowanej fabuły - ta jest banalnie prosta - lub arcyciekawych związków pomiędzy bohaterami. Znacie to uczucie, gdy dostaniecie ślicznie opakowany prezent, a po rozpakowaniu jesteście zawiedzieni? Podobnie jest z tą powieścią. Banalna i przewidywalna opowieść opakowana w metaforyczny, poetycki język. To właśnie takie połączenie dało sprawiło, że odebrałam tę książkę jako całkowicie pokręconą. Misterne metafory, nieoczywiste porównania, cała gama środków stylistycznych i sporo kreatywności w tworzeniu nazewnictwa... Robi wrażenie! Po kilku stronach byłam już oszołomiona stylem autorki!
Dalszy ciąg recenzji: http://morderczynimarzen.blogspot.com/2016/07/oddam-ci-sonce-jandy-nelson.html
Chyba powinnam zorganizować konkurs na najdziwniejszą książkę jaką mam w posiadaniu. "Oddam Ci słońce" z pewnością zajęłoby miejsce w czołówce. Ta książka jest tak pokręcona, że nie potrafię powiedzieć nawet, czy jest dobra, czy zła. Mówiąc pokręcona nie mam na myśli wyjątkowo skomplikowanej fabuły - ta jest banalnie prosta - lub arcyciekawych związków pomiędzy bohaterami....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-18
2016-09-06
Dawno nie czytałam tak kiepskiej książki. Gdybym prowadziła jeszcze jedną listę książek - książek, które najbardziej mnie zawiodły w całym moim półdługim życiu - to z pewnością "Wybrani" znaleźli by się w pierwszej dziesiątce. Nadal staram się zrozumieć skąd fenomen tej serii i tyle zachwytów. Wszystko, zaczynając od okładki, poprzez trójkąt miłosny, a kończąc na powolnej akcji nie zrobiło na mnie pozytywnego wrażenia. Książka zachęciła mnie brakiem wątków paranormalnych. Chciałam trochę odpocząć i wrócić do normalności po "Nevermore". "Wybrani" nazywani są dreszczowcem dla młodzieży. Co odważniejsi używają nawet określenia thriller psychologiczny.
Akcja rozkręca się przeraźliwie wolno. Dopiero w połowie książki coś zaczęło się dziać i przestałam przysypiać. Niestety i to nie uratowało reszty powieści. Wszystko (WSZYSTKO!) opisane jest w tak beznamiętny sposób, że nawet najtragiczniejsze wydarzenia mnie nie poruszyły. Autorka nie potrafiła oddać żadnej emocji, ani strachu, ani szczęścia. Każdy opis jest płytki i pozbawiony polotu. A dialogi przyprawiły mnie o gęsia skórkę. I to wcale nie z powodu zaskakujących informacji, ale z rozpaczy nad komizmem sytuacyjnym. Żart między bohaterami są zwyczajnie żenujące, a dialogi nic nie wnoszą do akcji.
Dalszy ciąg mojej recenzji:
http://morderczynimarzen.blogspot.com/2016/09/wybrani-c-j-daugherty.html
Dawno nie czytałam tak kiepskiej książki. Gdybym prowadziła jeszcze jedną listę książek - książek, które najbardziej mnie zawiodły w całym moim półdługim życiu - to z pewnością "Wybrani" znaleźli by się w pierwszej dziesiątce. Nadal staram się zrozumieć skąd fenomen tej serii i tyle zachwytów. Wszystko, zaczynając od okładki, poprzez trójkąt miłosny, a kończąc na powolnej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-21
Pozytywne zaskoczenie. Choć rozkręca się dość wolno potem nie pozwala oderwać się aż do ostatniej strony. Zaskakuje i wzrusza. A przede wszystkim daje do myślenia. Nie jest to jedna z tych powieści, której epilog zapomina się po pięciu dniach. To raczej jedna z tych pozycji, które zostają z czytelnikiem na zawsze, po to aby pojawiać się w głowie za każdym razem, gdy znów sięgniesz po opowieść, w której głównym motywem są podróże w czasie i futuryzm.
Główną bohaterką jest licealistka Prenna. Przybyła z przyszłości do 2010 roku. Zaczyna naukę w jednym z nowojorskich liceum. Mieszka razem z mamą, z którą ma... Cóż, marny kontakt. Czuje się obco, doskwiera jej samotność. Jej jedynym przyjacielem jest Ethan. Prenna wie, że ucieczka do 2010 roku była jedynym wyjściem. Ale wyrzuty sumienia nie pozwalają jej cieszyć się z ocalenia. Przyjaźń miedzy Prenną a Ethenem każdego dnia jest silniejsza mimo Dwunastu Zasad i zakazów panujących w wspólnocie imigrantów z przyszłości.
Dalszy ciąg: http://morderczynimarzen.blogspot.com/2016/02/tu-i-teraz-ann-brashers.html
Pozytywne zaskoczenie. Choć rozkręca się dość wolno potem nie pozwala oderwać się aż do ostatniej strony. Zaskakuje i wzrusza. A przede wszystkim daje do myślenia. Nie jest to jedna z tych powieści, której epilog zapomina się po pięciu dniach. To raczej jedna z tych pozycji, które zostają z czytelnikiem na zawsze, po to aby pojawiać się w głowie za każdym razem, gdy znów...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-07-18
Znacie "Stowarzyszenie wędrujących jeansów"? Albo "Tu i teraz" (recenzja) które pojawiło się w na polskim rynku ostatniej zimy? A czy znacie "Ostatnie lato"? Pierwszą powieść popularnej, amerykańskiej autorki skierowaną do dorosłych czytelników? Książka czekała od marca na swoje pięć minut grzecznie leżąc na biurku. Zdecydowałam sięgnąć się po nią właśnie teraz - gdy lato jest w pełni i słońce przypieka nos.
Opowieść o dwóch nierozłącznych siostrach - nieustraszonej Riley oraz nieśmiałej Alice - i ich wspólnym przyjacielu. Paul towarzyszy siostrom od wczesnych lat dziecięcych. Każde lato spędzają wspólnie na Fire Island. Poznajemy troje przyjaciół u progu lata. Dwudziestokilkuletni bohaterowie przeczuwają, że nie będzie to takie samo lato jak zawsze jednak jeszcze nie wiedzą dlaczego. To z pewnością inna opowieść, niż te które Ann Brashers tworzyła dotychczas. Słodko-gorzka opowieść o dorastaniu wbrew marzeniu i bolesnym wkraczaniu w dorosłość.
Dalszy ciąg recenzji: http://morderczynimarzen.blogspot.com/2016/07/ostatnie-lato-ann-brashers.html
Znacie "Stowarzyszenie wędrujących jeansów"? Albo "Tu i teraz" (recenzja) które pojawiło się w na polskim rynku ostatniej zimy? A czy znacie "Ostatnie lato"? Pierwszą powieść popularnej, amerykańskiej autorki skierowaną do dorosłych czytelników? Książka czekała od marca na swoje pięć minut grzecznie leżąc na biurku. Zdecydowałam sięgnąć się po nią właśnie teraz - gdy lato...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-11-10
Trochę zapomniałam o tej powieści Hoover zbyt zajęta oczekiwaniem na premierę "November 9", choć gdy przypadkiem wpadła w moje ręce postanowiłam przeczytać ją jeszcze dziś. Poza tym stare wydanie bardzo mi się nie podobało i po cichu miałam nadzieję, że uda mi się dostać tę powieść w nowym wydaniu w niskiej cenie. Ale z jednej strony trochę się obawiałam. "Ugly love" wciąż porównywano do "Maybe someday", które do gustu mi nie przypadło. Ba, rozczarowało mnie okropnie jak żadna inna powieść amerykańskiej autorki.
"Ugly love" jest trochę lepsze niż "Maybe someday". TROSZKĘ lepsze. Po pierwszym rozdziale domyśliłam się jak akcja się rozwinie w najmniejszych szczegółach i nie pomyliłam się, ani odrobinkę. Wszystko jest możliwe do przewidzenia, oczywiste i absurdalnie proste w swojej konstrukcji.
Dalszy ciąg: http://morderczynimarzen.blogspot.com/2016/11/ugly-love-colleen-hoover.html
Trochę zapomniałam o tej powieści Hoover zbyt zajęta oczekiwaniem na premierę "November 9", choć gdy przypadkiem wpadła w moje ręce postanowiłam przeczytać ją jeszcze dziś. Poza tym stare wydanie bardzo mi się nie podobało i po cichu miałam nadzieję, że uda mi się dostać tę powieść w nowym wydaniu w niskiej cenie. Ale z jednej strony trochę się obawiałam. "Ugly...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-03
2016-03-09
2016-09-19
2016-02-13
2016-02-14
2016-02-14
2016-02-14
2016-11-10
2016-12-23
Świąteczna recenzja niecodziennej książki,czyli autobiograficznej opowieści jednego z najpoczytniejszych współczesnych francuskich autorów. Niedługa historia jednej nocy i wielu dni, które po niej nastąpiły. Jednak to nie tylko relacja z wydarzeń, ale także wiele głębokich przemyśleń autora, którymi dzieli się z Czytelnikami To książka inna niż wszystkie w dorobku Schmitta a jednocześnie bardzo podobna do starszych opowiadań autora jak "Zapasy z życiem" czy "Dziecko Noego". To dobra opowieść na jedne wieczór, gdy chcemy zająć myśli ambitna, ale niedługą lekturą. Dobra, jednak nie bardzo dobra.
Nie jest to moja ulubiona książka francuskiego autora. Chyba nie umiem docenić szczerości z jaką Schmitt mówi o swojej przeszłości. Jednak ta opowieść nie porwała mnie już od samego początku, a dalej nie było wiele lepiej. Kwieciste metafory i poetycki styl jakoś zabiły piękno opowieści z Sahary i zniweczyły jej autentyzm. Choć czyta się dobrze i szybko to jakoś lektura nie sprawia za wiele radości, nie jest ona tak magiczna jak obiecuje tytuł, okładka i opis książki. A szkoda. Lubię przenosić się do filozoficzno-poetyckich światów kreowanych przez Schmitta w zimowe dni.
Więcej: http://morderczynimarzen.blogspot.com/2016/12/noc-ognia-eric-emmanuel-schmitt.html
Świąteczna recenzja niecodziennej książki,czyli autobiograficznej opowieści jednego z najpoczytniejszych współczesnych francuskich autorów. Niedługa historia jednej nocy i wielu dni, które po niej nastąpiły. Jednak to nie tylko relacja z wydarzeń, ale także wiele głębokich przemyśleń autora, którymi dzieli się z Czytelnikami To książka inna niż wszystkie w dorobku Schmitta...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-21
Niepozorna, niewielka książeczka tak dobrze skryła się pomiędzy innymi, wielobarwnymi grzbietami książek, że nie mogłam odnaleźć jej w księgarni przez dobrą chwilę. Nie zbyt rzuca się w oczy, nawet pomimo ładnej okładki. Opis był jednocześnie zachęcający i przerażający - trochę za bardzo podobny do "Pułapki uczuć", która mnie nie ujęła. Tam również główną bohaterką jest niepełnoletnia dziewczyna, która zostaje sama w dużym domu i z młodszym rodzeństwem. Jednak było coś w powieści Estelle Laure, co przyciągnęło mnie jak magnes. Cóż, mój książkowy magnes miał rację. To wspaniała i nietuzinkowa opowieść.
Główną bohaterką jest Lu - siedemnastoletnia dziewczyna. Ale jej problemem nie jest zazdrość koleżanek i wybór ubrań na sobotnią imprezę. Jej głowę zaprzątają rachunki za gaz, wodę i telefon, młodsza siostra, która nie chce jeść kanapek z tuńczykiem i rozwalona klamka w drzwiach od sypialni. A to dlatego, że Lu została sama. Nie, nie sama. Z siostrą, z Wren. Ich mama odeszła, a tata zachorował i został umieszczony w szpitalu dla psychicznie chorych. Lu nie chce przyznać się przed nikim w jakiej sytuacji się znalazła. Zbyt bardzo boi się stracić Wren. Dlatego podejmuje walkę. Z pomocą najlepszej przyjaciółki Eden i jej przystojnego brata bliźniaka Digby'ego Lu staje się matką i siostrą w jednej osobie.
Dalszy ciąg recenzji: http://morderczynimarzen.blogspot.com/2016/03/na-przekor-nocy-estelle-laure.html
Niepozorna, niewielka książeczka tak dobrze skryła się pomiędzy innymi, wielobarwnymi grzbietami książek, że nie mogłam odnaleźć jej w księgarni przez dobrą chwilę. Nie zbyt rzuca się w oczy, nawet pomimo ładnej okładki. Opis był jednocześnie zachęcający i przerażający - trochę za bardzo podobny do "Pułapki uczuć", która mnie nie ujęła. Tam również główną bohaterką jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-10-30
"Cudowne tu i teraz" jest naprawdę cudowne. I nieco zaskakujące. Akcja rozkręca się już od pierwszych stron jednak przy setnej kartce człowiek orientuje się, że wszystko to co wydarzyło się do tej pory było jedynie bardzo rozbudowanym wstępem fabularnym. Główny bohater to Sutter. Nie martwi się o przyszłość, nie myśli o przeszłości. Jednak jego tu i teraz nie jest cudowne. Dzień rozpoczyna od kilku łyków whiskey, aby przetrwać. Jednocześnie ma wielkie serce. Pomaga przypadkowo spotkanym ludziom, swojemu najlepszemu przyjacielowi oraz dalszym znajomym. Dlatego, gdy spotyka Aimee i ją postanawia uratować przed nudą grzecznego życia.
Wiecie co? Naprawdę polubiłam Suttera. Choć to chłopak, który nie wyobraża sobie piątkowego wieczoru bez rauszu, kłóci się z całą rodziną to z pewnością bardzo dobrze i wiarygodnie skonstruowana postać. Solidna i przemyślana. Samotny nastolatek w wielkim mieście. To właśnie klimat nocnej włóczęgi po mieście przypomniało mi inną powieść z cyklu "Myślnik", czyli "Nick & Norach". Z kolei inteligentne rozważania (prawie)filozoficzne głównego bohatera przywołały mi na myśl "Wszystkie jasne miejsca". Sutter to postać niejednoznaczna, nie dająca się skatalogować ani do grupy czarnych, ani do białych bohaterów. Przez to jest niezwykle rzeczywisty, wiarygodni i tak łatwo go polubić.
Ciąg dalszy recenzji: http://morderczynimarzen.blogspot.com/2016/10/cudowne-tu-i-teraz-tim-tharp.html
"Cudowne tu i teraz" jest naprawdę cudowne. I nieco zaskakujące. Akcja rozkręca się już od pierwszych stron jednak przy setnej kartce człowiek orientuje się, że wszystko to co wydarzyło się do tej pory było jedynie bardzo rozbudowanym wstępem fabularnym. Główny bohater to Sutter. Nie martwi się o przyszłość, nie myśli o przeszłości. Jednak jego tu i teraz nie jest cudowne....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Finałowy tom serii "Selekcja" składającej się z trylogii o Ami oraz dylogii o Eadlyn. Z całą pewnością jest to tom, posiadający najgorszą i najbrzydszą okładkę. Z całą pewnością, choć to już piąty tom, seria nie straciła nic na uroku. Nie mam pojęcia jak Cass to robi, ale przyznaję, że kilka razy zakręciła mi się łezka woku podczas lektury. Ale "Korona" nie jest jedynie wzruszającym zakończeniem "Selekcji". Ta powieść potrafi też rozbawić i zasmucić. Dla każdego coś dobrego!
Więcej: http://morderczynimarzen.blogspot.com/2016/09/korona-kiera-cass.html
Finałowy tom serii "Selekcja" składającej się z trylogii o Ami oraz dylogii o Eadlyn. Z całą pewnością jest to tom, posiadający najgorszą i najbrzydszą okładkę. Z całą pewnością, choć to już piąty tom, seria nie straciła nic na uroku. Nie mam pojęcia jak Cass to robi, ale przyznaję, że kilka razy zakręciła mi się łezka woku podczas lektury. Ale "Korona" nie jest...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to