-
Artykuły
Siedem książek na siedem dni, czyli książki tego tygodnia pod patronatem LubimyczytaćLubimyCzytać2 -
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać468
Biblioteczka
2015-06-09
2019-10-04
2021-09-15
2019-04-30
2019-08-02
2019-08-25
Nie oczekiwałam wiele, sięgając po debiut Mary H. K. Choi, a być może zostanie on jedną z najlepszym książek jaką przeczytałam w 2019 roku! Bohaterowie tak bardzo ludzcy, realni, normalni (!), że aż namacalni. Dzięki świetnie wykreowanym głównym postaciom "Kontakt alarmowy", to jedna z tych powieści young adult, w których granica pomiędzy światem wykreowanym przez autorkę a rzeczywistością zaciera się od pierwszych stron. Czytając, czułam na policzkach słońce z Teksasu, wibracje telefonu w kieszeni Penny, przerażenie jakie ogarnia Sama na początku fabuły... Kibicowałam bohaterom z całego serca. Ostatni raz byłam tak zaangażowana w rozwój relacji pomiędzy parą postaci jakieś pięć lat temu, gdy czytałam "Hopeless", jedną z pierwszych powieści z tego nurtu, jaką czytałam.
Więcej: morderczynimarzen.blogspot.com/2019/09/kontakt-alarmowy-mary-h-k-choi.html
Nie oczekiwałam wiele, sięgając po debiut Mary H. K. Choi, a być może zostanie on jedną z najlepszym książek jaką przeczytałam w 2019 roku! Bohaterowie tak bardzo ludzcy, realni, normalni (!), że aż namacalni. Dzięki świetnie wykreowanym głównym postaciom "Kontakt alarmowy", to jedna z tych powieści young adult, w których granica pomiędzy światem wykreowanym przez autorkę a...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-05-31
Kolejna lektura, 24.07.2021: Nie jest tak wspaniała ja ją zapamiętałam, czuć jednak bardzo młodzieżowy klimat. Czyta się jednak bardzo szybko, a intryga wciąga i dostarcza rozrywki. Egzaltowany styl nieco drażni.
2013: Tytułowa Marina Blau to nastoletnia blondynka o oczach koloru burzowej chmury, właścicielka kota Kafki i tajemniczego zeszyty, w którym wciąż coś zapisu, gdy myśli, że nikt nie patrzy. Nie chodzi do szkoły, aby móc cały czas spędzać z ciężko chorym ojcem. Łamaczka chłopięcych serc.
Óskar Drai mieszka i uczy się w internacie. Każde popołudnie spędza na spacerach po ulicach Barcelony. W wyniku jednej z takich wędrówek trafia do domu Mariny,który wziął za opuszczony. Zaskoczony nagłym pojawieniem się ojca Mariny ucieka w popłochu. Dopiero po dotarciu do internatu orientuje się, że w ręce wciąż trzyma zegarek, który podniósł z podłogi starego domu.
Postanawia tam wrócić, aby odłożyć zabytkowy zegarek. Wtedy spotyka Marinę i rozpoczyna się największa przygoda ich życia. Przygoda, która zagraża życiu. Przygoda, która sprawi, że oboje poznają smak prawdziwej przyjaźni. A wszystko zaczyna się od wizyty na starym cmentarzu. Tam w każdą ostatnią niedzielę miesiąca kobieta w czerni z zasłoniętą twarzą odwiedza bezimienny grób.
"Marina" jest czwartą powieścią w dorobku autora. Jest też czwartą powieścią, z którą miałam niewątpliwą przyjemność przeczytać. Tak jak w wypadku poprzednich książek tak i tutaj styl i język autora rzuca na kolana. Każde kolejne zdanie, każdy kolejny akapit, rozdział i wątek tworzą cudowny świat pełen mroku, tajemnicy i grozy. Wystarczy zamknąć oczy, aby oczami duszy ujrzeć Barcelonę w latach 80 XX wieku.
Klimat panujący w całej powieści wprost wycieka z treści, przecieka przez palce dłoni trzymających książkę. Każda strona emanuje niezwykłym czarem i atmosferą, sprawiając, że czytelnik nie może się oderwać od lektury.
Akcja jest pełna dynamiki mimo, że mało tu dialogów, a powieść w 90% to opisy przeżyć i emocji głównych bohaterów.
"Marina" to wspaniała lektura dla wszystkich "w miarę" dorosłych czytelników. Obawiam się, że młodsi fani powieści Zafón'a, którzy zakochali się w "Księciu Mgły" lub "Pałacu Północy" tym razem mogą nabawić się koszmarów sennych i najeść się strachu!
Dodatkowo finał powieści nie należy do stuprocentowych happy endów. To raczej pyrrusowe zwycięstwo. W efekcie ostatnie czterdzieści stron czytałam ze łzami w oczach i wypiekami na policzkach.
Podsumowując, polecam tę powieść wszystkim fanom horrorów i/lub twórczości Carlos Riuz Zafón. "Marina" sama w sobie jest gwarantem mnóstwa emocji i wrażeń oraz kilku godzin spędzonych przy doskonałej lekturze.
PO 8 LATACH "Marina" straciła wiele ze swojej magii, ale wciąż jest świetną rozrywką. Łatwą, przewidywalną i typowo młodzieżową, ale rozumiem swoje własne zachwyty sprzed blisko dekady.
Kolejna lektura, 24.07.2021: Nie jest tak wspaniała ja ją zapamiętałam, czuć jednak bardzo młodzieżowy klimat. Czyta się jednak bardzo szybko, a intryga wciąga i dostarcza rozrywki. Egzaltowany styl nieco drażni.
2013: Tytułowa Marina Blau to nastoletnia blondynka o oczach koloru burzowej chmury, właścicielka kota Kafki i tajemniczego zeszyty, w którym wciąż coś zapisu,...
2019-01-09
2020-05-15
2020-05-14
2020-05-12
2020-06-03
2017-05-15
2016-11-10
Jest coś takiego, że książki w twardej oprawie prezentują się lepiej, wyglądają szlachetniej i jakoś od razu lepiej się czyta. Zwłaszcza jak tomiszcze ma prawie pięćset stron. Taką cegłą można zabić, kosztuje więcej, ledwo do torebki wchodzi, ale od razu lepiej się czyta! A jeśli przy okazji okaże się, że zawartość prezentuje się równie szlachetnie jak twardo oprawa to nawet taka ilość stron nie stanowi wyzwania. I jakoś nosi się lżej, choć wieczorem ramię boli.
Jessie Burton przenosi Nas do Holandii złotego wieku. Wraz z młodziutką główną bohaterką stajemy pod drzwiami domu, należącego do jednego z najbardziej wpływowych obywateli Amsterdamu. Osiemnastoletnia Petronella, zwana Nellą przybyła do tego osobliwego miasta, aby zamieszkać ze swoim świeżo-poślubionym mężem, Johannesem Brandtem. Już w chwili przybycia okazuje się, że mąż nie przebywa aktualnie w mieście, a młodą kobietę wita jego oziębła siostra i służba. Cóż, nie tak miało wyglądać wymarzone wstąpienie w związek małżeński. Marin, nowa szwagierka Nelli, stara panna, o nieprzyjaznej aparycji, wydaje się być panią domu. I jakoś nie zamierza ustąpić miejsca młodej żonie brata.
Po przyjeździe Johannesa do domu sytuacja poprawia się tylko odrobinę. Mąż rzadko przebywa w domu. Nie poświęca czasu, uwagi, czy nawet spojrzenia coraz bardziej zrozpaczonej Nelli. Wszystko zmienia się w dniu, gdy amsterdamki bogacz kupuje młodej żonie domek dla lalek w formie kredensu. Osobliwy mebel jest dokładną kopią ich prawdziwego domu. I tak Nella nawiązuje kontakt z tajemniczym miniaturzystą, który zajmie się urządzeniem domku. Wkrótce do domu trafiają miniatury przedmioty i postaci, będące idealną wręcz kopią domu i domowników. Choć miniaturzysta nigdy nie był wewnątrz domostwa. Nie poznał osobiście także nikogo z członków rodziny. A kolejne elementy domku są coraz dziwniejsze...
Dalszy ciąg mojej recenzji: http://morderczynimarzen.blogspot.com/2015/07/miniaturzystka-jessie-burton.html
Jest coś takiego, że książki w twardej oprawie prezentują się lepiej, wyglądają szlachetniej i jakoś od razu lepiej się czyta. Zwłaszcza jak tomiszcze ma prawie pięćset stron. Taką cegłą można zabić, kosztuje więcej, ledwo do torebki wchodzi, ale od razu lepiej się czyta! A jeśli przy okazji okaże się, że zawartość prezentuje się równie szlachetnie jak twardo oprawa to...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to