-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński36
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant5
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant970
Biblioteczka
2024-04
2024-02-28
Nie spodziewałam się. Kompletnie nie podejrzewałam, że pochłonę tę powieść w dwa dni i że się tak zaangażuję. Nosz kurczątko, toż to młodzieżówka, jakieś takie fantasy z romansem czy innym dark academia w tle, za stara jestem na takie zagrywki!
Dostrzegacie wady w Fourth Wing, a mimo wszystko świetnie się przy tej książce bawiliście?
Przeczytajcie Black Bird Academy.
To jest totalnie ten sam vibe – ale mniej spicy (tylko jedna taka scena), bardziej brutalnie (kr3w, wampiry, obcinanie kończyn, bu*dele), bardziej humorystycznie (demon opętał laskę, siedzi jej w głowie i rzuca sarkastyczne uwagi na każdy temat, niczym Venom z Marvela). No ja cię kręcę, już dawno się tak nie chichrałam przy książce!
Jeżeli więc macie ochotę dać opętać się charyzmatycznemu demonowi, a potem wkroczyć do akademii szkolącej egzorcystów, by poddać się próbom i poznać tego małomównego, przystojnego trenera w długim płaszczu – chyba mam dla Was lekturę idealną :)
Więcej o książce na kanale YouTube Wybrednej Marudy. Jest tam także część ze spoilerami! Spokojnie, oznaczona ;)
Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Jaguar
Nie spodziewałam się. Kompletnie nie podejrzewałam, że pochłonę tę powieść w dwa dni i że się tak zaangażuję. Nosz kurczątko, toż to młodzieżówka, jakieś takie fantasy z romansem czy innym dark academia w tle, za stara jestem na takie zagrywki!
Dostrzegacie wady w Fourth Wing, a mimo wszystko świetnie się przy tej książce bawiliście?
Przeczytajcie Black Bird Academy.
To...
2014-03-04
„Są tacy mężczyźni, którzy pojawiają się w życiu kobiety, by je dokumentalnie spieprzyć na zawsze. W moim przypadku tę rolę odegrał Joseph Morelli – wprawdzie nie spieprzył mi życia na zawsze, ale za to kilkakrotnie.”
(Jak upolować faceta: Po pierwsze dla pieniędzy, Janet Evanovich, Fabryka Słów, str. 7)
„Numer 1”, „75 tygodni na liście bestsellerów”. Takie nagłówki sprawiają, że ma się ochotę przeczytać książkę, mimo że nie ma ona nic wspólnego z tak uwielbianą przeze mnie fantastyką. Tym bardziej, że pozycja jest niesamowicie popularna, a autorka napisała już ponad 20 tomów serii, a i pojawiła się ekranizacja, w której gra świetna aktorka z „Chirurgów”. Wiecie już, o czym mówię?
Janet Evanovich wydała serię o Stephanie Plum, łowczyni nagród, która w Polsce rozchodzi się jak ciepłe bułeczki (seria, nie Stephanie). Pierwszy tom został u nas przetłumaczony jako „Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy”. Oryginalne tytuły sprytnie zawierają w sobie numer tomu (więc kupując, nie musimy się martwić, że pomieszamy coś w kolejności) i nawiązania do przysłów, firm, itp. Pojawia się na przykład „High Five” czy „Seven up”. A co do fabuły…
„Przez chwilę zastanawiałam się, czy dziewiąta rano to nie za wcześnie na piwo. Ale przecież w Moskwie była piąta po południu. Tyle mi wystarczyło.”
(Jak upolować faceta: Po pierwsze dla pieniędzy, Janet Evanovich, Fabryka Słów, str. 21)
Na początek poznajemy dzieciństwo Stephanie Plum i jej młodość, a konkretnie jej słabość do niejakiego Joe’go Morelli. Każda wie, że to łajdak, a jednocześnie każda mu ulega. Również Stephanie, która pluje sobie w brodę, że spojrzała w jego cudne, ciemne oczy i teraz jeszcze bardziej go znienawidziła.
Teraz Stephanie ma trzydziestkę na karku, byłego męża i obiadku u rodziców w New Jersey. I straciła pracę. Może to przez to, że ma takie wredny charakter – a przynajmniej ja odniosłam takie wrażenie.
Stephanie ogólnie mało kogo lubi. Z jakim człowiekiem by się nie spotkała – swoim bratem, wujkiem czy sąsiadem, są to dla niej najgorsze pluskwy i zboczeńcy.
Aż w końcu udaje jej się znaleźć robotę. Dziwną bo dziwną, ale dobrze płatną. Jest agentem windykacyjnym. Łowcą Nagród. Jej zadaniem jest ścigać ludzi, którzy nie stawili się na swoją rozprawę sądową. Czyli np. uzbrojonych morderców. Czyli np. Joe’go Morelli’ego.
Może nie jest to typowy kryminał a’la Sherlock Holmes czy Agatha Christie. Jest trochę nieco brutalnych scen, zagadki do rozwiązania, podczas których i czytelnik może sprawdzić swoje możliwości. Dodatkowo towarzyszy nam niesamowity humor i perypetie bohaterki, , której życie prywatne wcale nie jest usłane różami.
Polecam z całego serca. Tym, którzy kochają kryminały i tym, którym wątki kryminalne w powieściach nie przeszkadzają. A już szczególnie tym, którzy cenią sobie humor i romans Bridget Jones oraz akcję i intrygi z W-11 A film mam i na pewno obejrzę, ot tak, aby porównać i znaleźć ewentualne niedoskonałości.
„Zostało mi jeszcze trochę oszczędności na czarną godzinę, które byłam zdeterminowana ocalić. Oszczędzałam na operację ortopedyczną, po tym, jak windykatorzy połamią mi nogi.”
(Jak upolować faceta: Po pierwsze dla pieniędzy, Janet Evanovich, Fabryka Słów, str. 50)
Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy
Janet Evanovich
One for the Money
Dominika Repeczko
Łowca Nagród Stephanie Plum
Tom I
Fabryka Słów
343 str.
2012
„Są tacy mężczyźni, którzy pojawiają się w życiu kobiety, by je dokumentalnie spieprzyć na zawsze. W moim przypadku tę rolę odegrał Joseph Morelli – wprawdzie nie spieprzył mi życia na zawsze, ale za to kilkakrotnie.”
(Jak upolować faceta: Po pierwsze dla pieniędzy, Janet Evanovich, Fabryka Słów, str. 7)
„Numer 1”, „75 tygodni na liście bestsellerów”. Takie nagłówki...
2017-02-14
Gwoli wyjaśnienia - musicie wiedzieć, że nigdy nie byłam fanką typowych fantasy. Tolkien czy nawet Eragon to nie moja bajka, nie przepadałam za średniowiecznymi historiami o królestwach, smokach i magach walczących z ogrami na tle problemów politycznych. I przyznam, że właśnie czegoś takiego oczekiwałam po Sandersonie. A dostałam zupełnie inny świat.
Kiedy zaczęłam czytać Z mgły zrodzonego towarzyszyło mi kilka sprzecznych myśli. Znalazłam się w obcym sobie miejscu, przepełnionym hierarchią, Inkwizytorami rządzącymi i wręcz poniewierającymi skaa, wraz z grupką złodziejaszków planującą jakiś niemożliwy z pozoru skok. Z jednej strony zapowiadało się interesująco, z drugiej nie mogłam poradzić sobie z przyswojeniem wszystkich nazw i zasad panujących światem, do którego jesteśmy wrzuceni. Nie pomagała temu także duża liczba bohaterów. Okazało się jednak, że Brandon Sanderson potrafi w jakiś niewytłumaczalny sposób ułożyć nam wszystko w głowie, zasypując kolejnymi informacjami. Mimo, że nie wyjaśnia niczego wprost, nie podaje całych rozdziałów z historią krain, jesteśmy w stanie wszystko wywnioskować z dialogów. Podobnie pomiędzy rozdziałami otrzymujemy krótkie wpisy, których autora nie znamy i dopiero w połowie powieści możemy dojść do tego, kto je zapisywał. Podziwiam Brandona Sandersona za to, jak skomplikowany i oryginalny świat stworzył, za pomysł ze spalaniem w swoim organizmie różnych rodzai metali, co prowadzi nadludzkich mocy. To też ułatwia w pewnych momentach sprawę i jeśli ktoś zada sobie pytanie - dlaczego nie pokonał go swoją niesamowitą siłą?, zawsze znajdzie się odpowiedź - skończył mu się metal do spalania.
Spodobało mi się to, że w Z mgły zrodzonym pojawia się wiele bohaterów, z czego każdy z nich jest nieco inny. Bardzo polubiłam Breeza, Spooka i Elenda i żałuję, że tak rzadko mogliśmy im się przyglądać, że pojawili się jedynie na kilka stron, czy tylko po to, by powiedzieć dwa zdania w dialogach. Kolejnym plusem jest fakt, że między głównymi bohaterami nie pojawia się żaden romans, jak w większości powieści dla młodzieży. Zarówno Kelsier jak i Vin są po przejściach, jest między nimi spora różnica wieku, dzięki czemu zachowują się bardziej jak rodzeństwo lub tak, jakby łączyła ich rodzicielska więź. To wspaniały powiew świeżości, chociaż romans jako taki gdzieś też pojawić się musiał i nie do końca zachwycona jestem, jak szybko do niego doszło.
Element, który wywołał we mnie sprzeczne emocje w tej serii, to akcja. Początkowo wrzucenie mnie w wir akcji sprawiało problemy w przyswojeniu faktów, o czym wspominałam wcześniej. Z czasem pędząca akcja, ciągłe plany, bijatyki i ucieczki sprawiły, że nie miałam czasu się nudzić i pożerałam kolejne strony. Jednak pod koniec tomu stwierdziłam, że w tym wszystkim pojawia się pewna powtarzalność, że ciągle podsłuchujemy, włamujemy się, bijemy i zdrowiejemy - może w innym miejscu, może w innym składzie, ale motyw ciągle ten sam. Ta powtarzalność sprawiła, że znowu pojawiło się uczucie nudy, bo przecież wiem, że za moment ponownie wdadzą się w walkę, a opisy "skoczył, uderzył, Popchnął" wymieszają się w tekście tak, że w żaden sposób nie będę ogarniała, co się dzieje. Za to wiele wynagrodziło zakończenie, które nie dość, że wyjaśniło wreszcie wszystko, co działo się do tej pory, to jeszcze było bez wątpienia zaskakujące. Do przewrócenia ostatniej strony nie wierzyłam, że Brandon Sanderson na to się zdecydował i wierzyłam, że zaraz coś odwróci, że wszystko okaże się kolejną dobrze zaplanowaną grą. Serduszko cierpi, jednak dla odbioru książki zabieg ten był wielkim plusem.
Z mgły zrodzony okazał się miłym zaskoczeniem. Sprawił jednocześnie, że trochę zwątpiłam w moją ukochaną Leigh Bardugo, ponieważ jej Szóstka Wron, wydana niemal 10 lat po Sandersonie, jest do tej powieści wyjątkowo podobna. Wciąż jednak podoba mi się nieco bardziej, być może przez sentyment i fakt, że to najpierw z nią się zapoznałam, a może przez to, że w dziele Brandona jest jednak znacznie więcej fantasy i polityki - więc wszystko zależy od tego, czego szukamy w danej książce. Kaca książkowego nie odczuwam i piać z zachwytu nie będę, jednak z całą pewnością sięgnę po kolejne tomy, a także inne książki tego autora.
http://secret-books.blogspot.com/2017/02/pokneam-jakis-metal-z-mgy-zrodzony.html
Gwoli wyjaśnienia - musicie wiedzieć, że nigdy nie byłam fanką typowych fantasy. Tolkien czy nawet Eragon to nie moja bajka, nie przepadałam za średniowiecznymi historiami o królestwach, smokach i magach walczących z ogrami na tle problemów politycznych. I przyznam, że właśnie czegoś takiego oczekiwałam po Sandersonie. A dostałam zupełnie inny świat.
Kiedy zaczęłam...
2019-12-22
Reread 12.2022
To mój reread, i, jak dotąd, ulubiona książka Victorii Schwab. Uwielbiam te postaci, motywacje, które stoją za ich działaniami, to, jak cała fabuła jest dokładnie przemyślana. Od razu zabieram się za tom drugi.
_______
Jestem niezwykle zaintrygowana kreacją tych nieoczywistych postaci! Zakochałam się!
Reread 12.2022
To mój reread, i, jak dotąd, ulubiona książka Victorii Schwab. Uwielbiam te postaci, motywacje, które stoją za ich działaniami, to, jak cała fabuła jest dokładnie przemyślana. Od razu zabieram się za tom drugi.
_______
Jestem niezwykle zaintrygowana kreacją tych nieoczywistych postaci! Zakochałam się!
2022-07-15
Re-read, trzecie spotkanie z lekturą, chociaż pierwszy raz w formie audio. Wciąż uwielbiam, idealne dla fanów heist movie. Do tego spodobała mi się modulacja głosu lektora, nadawało to postaciom charakteru I pomagało w ich rozróżnieniu podczas dialogów
Re-read, trzecie spotkanie z lekturą, chociaż pierwszy raz w formie audio. Wciąż uwielbiam, idealne dla fanów heist movie. Do tego spodobała mi się modulacja głosu lektora, nadawało to postaciom charakteru I pomagało w ich rozróżnieniu podczas dialogów
Pokaż mimo to2012-09-01
Obowiązek albo śmierć.
„Każdy wie, że Zieloni to po prostu przezwisko Tych-Od-Myślenia. To właśnie oni nadają transmisje i klasyfikują ludzi. Oni zajmują się myśleniem, żeby zwyczajny człowiek nie musiał tego robić.”
Powieść Elany Johnson wygrałam kiedyś w konkursie. Nie byłam jednak pewna, czy kiedykolwiek ją przeczytam. Dlaczego? Bo nigdy nie przepadałam za science-fiction, przynajmniej takimi typowymi. Po przeczytaniu opisu z okładki stwierdziłam – istny Matrix! Mimo wszystko przeczytałam. I… Chyba zacznę czytać więcej SF.
„Ale w tamtym czasie wydawało mi się, że wszystko jest lepsze niż życie w Dobrych Ziemiach zgodnie z cudzą wolą.”
Główną bohaterką „Zawładniętych” jest Violet Schoenfeld, która żyje w Dobrych Ziemiach, świecie, lub części świata, całkowicie zmechanizowanej. Technika wciąż się tam rozwija, a nad ludźmi panują Ci-Od-Myślenia. Każdy człowiek musi wieczorami podłączać się do specjalnych urządzeń i słuchać transmisji, które automatycznie wszczepiają do umysłu właściwe myśli i zachowanie. Vi ma już jednak dość kontroli.
„List zawierał dwa słowa "Leć, dziecinko". Podarłam go na drobne kawałki. Leć? Ten idiota chciał, żebym latała? Z pewnością wszystko wokół będzie latać, jak go dopadnę.”
Dziewczyna jest śmiertelnie zakochana w Zennie, chłopaku, który został jest przeznaczony przez dyrektoriat. Nie może jednak usiedzieć w miejscu, chce odnaleźć osoby, które są odpowiedzialne za śmierć jej siostry i ojca. Przysparza się ku temu okazja – Violet trafia do więzienia za spacerowanie z chłopakiem po parku. Przebywa w celi z Jagiem, buntownikiem, z którym planuje ucieczkę do Wolności, do Złych Ziem. Wszystko zaczyna się jednak komplikować. Najbliżsi dla niej ludzie okazują się zdrajcami. W jej wnętrzu odzywa się miłość do nowo poznanego przestępcy. Wciąż jest zaskakiwana przez nietypowe urządzenia z przyszłości i przez jej niezauważone wcześniej tajemnicze umiejętności…
„-Jake! Wiem, że tu jesteś. Zabiję cię, jak tylko znowu się spotkamy!-Obiecałaś-jego głos dobiegł zewsząd-Chrzanić to! - wrzasnęłam, wstając. - Skoczyłam z jakiegoś cholernego budynku. Ktoś musi umrzeć.”
Narratorem całej opowieści jest główna bohaterka, szesnastoletnia Violet wychowywana przez niewdzięczną matkę. Posługuje się zwyczajnym, młodzieżowym językiem, często kieruje do czytelnika zwroty typu „Nie uwierzycie!” czy „Jak myślicie?”. Adresat zbiorowy czuje się dzięki temu częścią historii. Autorka wplotła tu wiele nazw związanych z rozwojem technologii: e-commy, mechany, technokajdanki, taca w kostce, na której pojawia się wymarzone jedzenie… Od zawsze wiedziałam, że trzeba mieć niezłą wyobraźnię, by wymyślać nazwy dla nieistniejących jeszcze urządzeń.
„- To ty zabiłeś Ty – zdołałam wydyszeć. – Nienawidzę cię. Niech cię piekło pochłonie!
Jag zaśmiał się cicho.
- Podpisuję się.”
Chciałabym więc wszem i wobec pochwalić Elanę Johnson, za to, że pozwoliła mi zanurzyć się w antyutopijnym świecie przyszłości, w niesamowicie poplątanym i zapierającym dech romansie i za to, że zaskoczyła mnie zakończeniem, którego nigdy jej nie wybaczę. Dla wszystkich fanów fantastyki, szczególnie science-fiction z wątkami romantycznymi – serdecznie polecam.
„Złe Ziemie czy nie, obiekt taki jak ten musiał mieć straż wyekwipowaną w broń najnowszej generacji i umundurowaną w różne odcienie beżu. Optyczne detektory zmian ciepła były tu nieuniknione, podobnie jak gotowość, by najpierw użyć paralizatora, a dopiero potem zadawać pytania.”
Obowiązek albo śmierć.
„Każdy wie, że Zieloni to po prostu przezwisko Tych-Od-Myślenia. To właśnie oni nadają transmisje i klasyfikują ludzi. Oni zajmują się myśleniem, żeby zwyczajny człowiek nie musiał tego robić.”
Powieść Elany Johnson wygrałam kiedyś w konkursie. Nie byłam jednak pewna, czy kiedykolwiek ją przeczytam. Dlaczego? Bo nigdy nie...
2022-05-25
Alice Oseman z przytupem weszła na salony dzięki serialowi Heartstopper, więc automatycznie ogromnym powodzeniem zaczęły cieszyć się jej kolejne powieści – w tym ta jedna, wielokrotnie nagradzana, bo z reprezentacją rzadko omawianą w literaturze młodzieżowej, czyli Loveless. To nie tylko życiowa historia o studiach i przyjaźni, ale także uświadomienie presji, z jaką mierzą się współcześnie nastolatkowie – a wszystko to z perspektywy bohaterki aromantycznej i aseksualnej.
Nie ma co ukrywać, Loveless jest powieścią, na której polską premierę czekało wiele osób. W tych czasach, gdy coraz więcej mówi się o reprezentacji LGBTQ+, każdy chce móc odnaleźć siebie w czytanej lekturze – a książka Alice Oseman wypełniała pewną dziurę, jakiej można było dopatrzeć się między zalewającymi nasz rynek historiami o osobach homoseksualnych. A poruszenie tematu aromantyczności i/lub aseksualności w popkulturze wydaje się o tyle istotne, że w przestrzeni informacji jest o nich niewiele w ogóle i wiele osób nigdy nie spotkało się z tymi pojęciami, co dopiero mówić o ich rozumieniu. Ba, często też osoby aro i ace są wykluczane przez samą społeczność osób nieheteronormatywnych, jakby brak uczucia do jakiejkolwiek płci sprawiał, że nie można identyfikować się z grupą LGBT, do której przynależność w większości opiera się właśnie na uczuciach względem konkretnej płci. W ten sposób może się wydawać, że osoby aromantyczne i aseksualne nie mogą odnaleźć się ani wśród nich, ani wśród osób hetero, są niejako odsuwane na margines – dlatego bardzo doceniam pojawienie się w omawianej dziś powieści skrótu, którego używa się dość rzadko, a w którym znajdzie się miejsce dla każdej osoby queer, LGBTIQAPD oraz wspomnienie o Skali Kinseya służącej do określenia swojej seksualności – a o tym narzędziu nie mówi się w zasadzie wcale.
Loveless, gdybym miała oceniać ją jako książkę po prostu, nie jest idealna. Przegadana, powolna, z dość wątpliwymi zachowaniami poszczególnych bohaterów oraz zwlekająca z oczywistościami, do których czytelnik sam dawno doszedł – literacko więc, krótko mówiąc, nie porywa. Natomiast najważniejszy jest tu przekaz, tematyka i fakt, że Alice Oseman stworzyła powieść, w której pierwsze skrzypce WRESZCIE gra pomijana dotąd reprezentacja, powieść o nastoletnich problemach, o których się nie mówi, których się nie uświadamia, nie nakierowuje na właściwe tory. Co więcej, powieść nie tylko Z bohaterami konkretnej orientacji, ale O tych bohaterach, o odkrywaniu własnej seksualności, o nauce życia na nowo. To także opowieść o rówieśniczej presji, powielanej również przez media, której być nie powinno – bo nikt niczego nie musi tylko dlatego, że skończył x lat. Pomiędzy tym wszystkim znalazło się miejsce dla tematu przyjaźni i różnych sposobów jej przejawiania, dla wspomnień, poszanowania swojego ciała, problemów z samooceną wynikających z porównania, a nawet dla motywu found family, mnogości hobby i teatru szekspirowskiego.
Naprawdę wiele we mnie ta książka zmieniła. Mimo braku zaskoczeń fabularnych i w oderwaniu od tematyki seksualności, gdzieś między wierszami zaczerpnęłam z niej myśl, której zaczerpnięcie chyba było celem Alice Oseman – że nie muszę być taka, jak wszyscy. Że to, iż nie rozumiem zachowania osób X i Y, a oni nie rozumieją mojego, jest ok; nie znaczy, że ktoś jest gorszy i powinien przyciągać drugiego na swoją stronę. Bo zwyczajnie jesteśmy różni. I mimo, że w mojej recenzji znalazłoby się wiele "ale", to sama ilość znaczników, którymi podkreśliłam istotne dla mnie fragmenty, może Wam powiedzieć, jak ważna jest to dla mnie książka, jak wiele cytatów mnie ruszyło czy w jakimś stopniu zwerbalizowało moje myśli. W Loveless wiele osób znajdzie reprezentacje siebie, czy dlatego, że są asami, czy też dlatego, że się o to podejrzewają i mogą poczuć ulgę, gdy podczas lektury zakrzykną "też tak mam! nie jestem w tym sam/sama!". Ale to także, a może przede wszystkim, lektura dla tych, którzy o aromantyczności i aseksualności nie wiedzą nic i chcieliby zrozumieć, z czym to się je – bo zastraszająco często spotykałam się z opiniami, że taka orientacja nie istnieje, że tym osobom przejdzie, że w końcu się zakochają. A to tak nie działa i trzeba to zrozumieć. Chyba, że znajomemu ze śmiertelną alergią na orzechy mówicie: próbuj różnych, któreś cię nie uczulą. Któreś nie zabiją.
Pełna opinia: https://www.wybrednamaruda.pl/2022/05/loveless-alice-oseman.html
Alice Oseman z przytupem weszła na salony dzięki serialowi Heartstopper, więc automatycznie ogromnym powodzeniem zaczęły cieszyć się jej kolejne powieści – w tym ta jedna, wielokrotnie nagradzana, bo z reprezentacją rzadko omawianą w literaturze młodzieżowej, czyli Loveless. To nie tylko życiowa historia o studiach i przyjaźni, ale także uświadomienie presji, z jaką mierzą...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-03-25
Takich bohaterów nam w literaturze brakuje. Nieoczywistych, popełniających błędy, którym egoizm czy chęć władzy przysłania logiczne myślenie czerwoną mgiełką. Takich, których nie polubimy, którzy nie poświęcą się dla obcych ludzi.
Co więcej autorka cudownie przedstawiła rozwój postaci – że motyw wybrańca i ogólnie co zrobisz, to będzie git, tylko ciężka praca, wyrzeczenia, konsekwencje działań, powolne dążenie do celu, nawet i po trupach.
Mimo że ja za książkami z azjatyckim klimatem i skupiających się na wojnach nie szaleję, tu ogromnie doceniłam warsztat autorki (mimo że to jej debiut!), to, jak wiele schematów złamała i podążyła ze swoją powieścią w zupełnie innym kierunku, niż większość powieści fantasy czy dystopii.
Takich bohaterów nam w literaturze brakuje. Nieoczywistych, popełniających błędy, którym egoizm czy chęć władzy przysłania logiczne myślenie czerwoną mgiełką. Takich, których nie polubimy, którzy nie poświęcą się dla obcych ludzi.
Co więcej autorka cudownie przedstawiła rozwój postaci – że motyw wybrańca i ogólnie co zrobisz, to będzie git, tylko ciężka praca, wyrzeczenia,...
2022-03-11
Paradoksalnie to nie Addie stała się dla mnie głównym i najciekawszym punktem tej powieści, a Henry. Może to jej charakter, który do mnie nie trafił? Natomiast gdy tylko pojawił się Henry – coś poczułam. Gdy obserwowałam jego sposób myślenia, specyficzne relacje, burze w umyśle, to dopiero wtedy czyjeś losy w całej tej historii zaczęły mnie interesować.
Ogólnie mam wrażenie, że na tę książkę trzeba trafić w dobrym momencie. Gdy zaczęłam lekturę kompletnie nie mogłam się w nią wgryźć, dopiero z czasem, na wskutek różnych wydarzeń w moim życiu prywatnym, zaczęłam doceniać ten tekst, dostrzegać i rozumieć różne metafory. I pokochałam.
Myślę, że Addie sposoba się głównie osobom, które cenią sztukę, piękny język w literaturze, dark Akademia, slow life i zaglądanie w siebie. Jeśli szukacie mnóstwa akcji i dobrej zabawy, to będziecie nią zwyczajnie znudzeni.
Paradoksalnie to nie Addie stała się dla mnie głównym i najciekawszym punktem tej powieści, a Henry. Może to jej charakter, który do mnie nie trafił? Natomiast gdy tylko pojawił się Henry – coś poczułam. Gdy obserwowałam jego sposób myślenia, specyficzne relacje, burze w umyśle, to dopiero wtedy czyjeś losy w całej tej historii zaczęły mnie interesować.
Ogólnie mam...
2016-03
Zmysły to delikatna sprawa. I nie zawsze możemy nad nimi zapanować.
Niektóre marzenia nie są martwe, tylko uśpione.
Dość często w literaturze młodzieżowej spotykamy idealnego chłopaka, który dla dobra swej ukochanej postanawia ukrywać pewien fakt ze swojego życia. A potem my, zakochane w nim na zabój czytelniczki, płaczemy po nocach - bo przecież mógł się przyznać, a historia potoczyłaby się zupełnie inaczej.
Kiedy zaczynasz czytać jakąś powieść i już po pierwszym rozdziale emocje sięgają zenitu, a Ty zmuszasz się, by lada moment nie wybuchnąć głośnym, niekontrolowanym płaczem wiedz, iż wzrasta prawdopodobieństwo, że będzie jeszcze gorzej. Właśnie takie emocje towarzyszyły mi, gdy zaczęłam Wszystkimi Zmysłami Rebecci Yarros. Przed przystąpieniem do lektury oczywiście unikałam recenzji i bardziej szczegółowych opisów, nie wiedziałam więc, na co się porywam. I cieszę się, że nie znałam żadnych detali, które mogłyby mi popsuć lekturę - dlatego i ja Wam ich nie zdradzę.
Plany się zmieniają, trzeba skorygować kurs i płynąć dalej.
Wiedzcie tylko to, co wiedzieć musicie - szczęśliwa rodzina, w której imię każdego członka związane jest z innym miesiącem; jeden dzwonek, który obraca ich życie do góry nogami; niezwykle silna bohaterka, które od tego momentu będzie musiała przejąć stery życia; i chłopak, który pojawia się znikąd, chociaż nigdy nie powinien nadejść. Nie zdradzę Wam nic więcej, bo zapewne pozbawiło by to Was wielu zaskoczeń i emocji, jakie sama przeżywałam już od pierwszych stron.
By była jasność - to nie jest powieść idealna. To kolejne dość schematyczne new adult z wieloma pikantnymi scenami łóżkowymi. Można by przyczepić się, że po tym, co się stało w życiu Ember, głównej bohaterki, nie powinna ona tak szybko przechodzić do męsko-damskich spraw - a była w tym naprawdę zaskakująco odważna. Po chwili namysłu możemy jednak zrozumieć jej sposób odreagowania natłoku kłębiących się w niej emocji i gorące uczucie, które budzi się w człowieku, gdy spotka "tego właściwego". To jednocześnie niezwykle silna dziewczyna, która potrafi udźwignąć walący się na jej głowę świat - bo wali się i to z każdej strony, a każdy odbudowany fragment znowu zaczyna się kruszyć. To zgrabny mix znanych nam historii miłości młodych dorosłych, delikatnego erotyku, wielu momentów ściskających nam gardło oraz motywu, którego jednak nie mogę nazwać - bo spoilery.
Może miłości tak wyjątkowej, tak silnej nie jest pisane trwać wiecznie. Może zapałaliśmy tak silnym uczuciem do siebie, by blask naszej miłości oświetlił nam drogę, którą podążamy, ale tak silnego ognia nie da się długo utrzymać.
Czy w Was także obudzą się myśli o niesprawiedliwości świata i o tym, jakbyście sobie poradzili, gdyby i Was spotkał taki los - tego nie wiem. Ale do tego właśnie zmobilizowało mnie Wszystkimi Zmysłami. I choć zdarzały się chwile lekkiego zażenowania, a w mej głowie rozbrzmiewały krzyki skierowane do głównej bohaterki "Pomyśl o rodzinie!" wiem, że każdy z nas ma inny charakter, inny sposób radzenia sobie z problemami i co innego odczuwa w swoim wnętrzu. Ember nie jest mną, ja pewnie zachowałabym się inaczej, ale jest to bez wątpienia realne przedstawienie życia - tak bezwzględnego, tak okrutnego, tak często dobierającego nadzieję. Jeśli macie kogoś bliskiego, kogo możecie w każdej chwili stracić, sięgnijcie po tę książkę. Któryś z głównych wątków zapewne do Was przemówi.
Żałoba, ze swojej natury pozbawia nas życia, bo chcemy wrócić do zmarłych. To bardzo trudno wymyślić, co dalej robić, ale właśnie to "dalej" trzyma przy życiu nas, a nie tych, którzy od nas odeszli.
UWAGA: Książka przeznaczona jest dla osób 18+
http://secret-books.blogspot.com/2016/03/poczuj-miosc-wszystkimi-zmysami-dzieki.html
Zmysły to delikatna sprawa. I nie zawsze możemy nad nimi zapanować.
Niektóre marzenia nie są martwe, tylko uśpione.
Dość często w literaturze młodzieżowej spotykamy idealnego chłopaka, który dla dobra swej ukochanej postanawia ukrywać pewien fakt ze swojego życia. A potem my, zakochane w nim na zabój czytelniczki, płaczemy po nocach - bo przecież mógł się przyznać, a...
2021-12-26
Jestem przerażona. Przerażona tym, jak bardzo ta powieść mnie dotknęła. Przerażona tym, jak bardzo przebieg akcji tej książki, jej fabuła i zakończenie, odbiegały od tego, czego spodziewałam się na początku. Chociaż myślałam, że będzie to historia niczym "Diabeł ubiera się u Prady", wywiad z gwiazdą filmu i ikoną mody, z czasem okazało się, że, po pierwsze, to odsłonięcie kulis show biznesu, przebiegłych taktyk zyskiwania popularnosci, które, kto wie, może są używane do dzisiaj. Ale po drugie, okazało się, że to opowieść o priorytetach życia i o najróżniejszych odcieniach miłości. O tym, co dla miłości jesteśmy w stanie zrobić, ile poświęcić i jak każdy z nas inaczej takie działania może odczytać.
Czym dłużej o tej lekturze myślę, tym dłużej nie mogę wyjść z podziwu, jak wiele tematów i czułych strun zostało w niej poruszonych, jak wiele rzeczy autorka przekazała między wierszami. Nie wspominając o realizmie całości. O tym, że chcemy przeszukać internet i sprawdzić, czy niejaka Evelyn Hugo faktycznie grała w jednej z adaptacji Małych Kobietek. I czy faktycznie ta Wielka Kobieta przeżyła tak wiele.
Kończę ten rok wspaniałą przygodą. Ostatni będą pierwszymi. Mam czytelniczego ulubieńca roku 2021.
Jestem przerażona. Przerażona tym, jak bardzo ta powieść mnie dotknęła. Przerażona tym, jak bardzo przebieg akcji tej książki, jej fabuła i zakończenie, odbiegały od tego, czego spodziewałam się na początku. Chociaż myślałam, że będzie to historia niczym "Diabeł ubiera się u Prady", wywiad z gwiazdą filmu i ikoną mody, z czasem okazało się, że, po pierwsze, to odsłonięcie...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-11-19
Klątwiarze to materiał na film sensacyjny i mieszanka wybuchowa – nie boję się tego określenia. Zarówno pod względem zaskakujących zwrotów akcji jak i dzięki połączeniu wielu różnorodnych wątków fabularnych gwarantuje czytelnikowi godziny świetnej zabawy wypełnionej magią i pościgami. Holly Black sprytnie ukryła między wierszami pojedyncze tropy, odpowiednio przemilcza pewne fragmenty retrospekcji, dzięki czemu zaskakuje, gdy wszystkie puzzle wskakują na swoje miejsce. Sprawy kryminalne, przekręty godne najlepszych hochsztaplerów, oddanie narracji osobie nie do końca godnej zaufania i ukrywane przed nami tajemnice sprawiają, że angażujemy się w historię i z szybszym pulsem obserwujemy potyczki polityczne między tymi, którzy Klątwiarzy traktują jak wiedźmy do spalenia na stosie, a drugą stroną, która czary chce zalegalizować. System magiczny jest tu od podstaw wyjaśniony: otrzymujemy zarówno przykłady stosowania zaklęć, jak i kwestię genetyczne przekazywania tych umiejętności; dowiadujemy się o tzw. odrzutach, cenie, jaką muszą ponosić Klątwarze używający magii, jak i o amuletach, które przed klątwą mogą ochronić. Pod tym względem powieść ta stanowi doskonały przykład wypełnionego akcją urban fantasy i to niekoniecznie young adult – podobnie jak Szóstka Wron, która w rzeczywistości miała być przeznaczona dla starszych czytelników, a młody wiek bohaterów przyciągnął młodzież, tak i tu znajdzie się wiele krwawych scen, morderstw i zleceń, mafijnych utarczek, aspektów politycznych i psychologicznych: to z pewnością nie jest zwyczajna młodzieżówka o czarodziejach i dużej dawce paranormalnego romansu – klimatycznie znajdujemy się znacznie bliżej ostatnich części Pottera, niż pierwszych.
Pełna opinia: https://www.wybrednamaruda.pl/2021/11/3-tomy-od-holly-black-w-jednej-cegle.html
Klątwiarze to materiał na film sensacyjny i mieszanka wybuchowa – nie boję się tego określenia. Zarówno pod względem zaskakujących zwrotów akcji jak i dzięki połączeniu wielu różnorodnych wątków fabularnych gwarantuje czytelnikowi godziny świetnej zabawy wypełnionej magią i pościgami. Holly Black sprytnie ukryła między wierszami pojedyncze tropy, odpowiednio przemilcza...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-04-13
Zmysłowa Gra
Where Demons Fear to Tread
Stephanie Chong
Agnieszka Rewilak
Wydawnictwo Otwarte
384 str.
2012
Miłość to droga, którą nie chadzają demony
„Od chwili, gdy złapał dziewczynę za ramię, czas się zatrzymał. Wszelkie dźwięki ustały. W tej ciszy było słychać szelest piór rozkładanych skrzydeł. Julian doznał natychmiastowego olśnienia. Dziewczyna była aniołem.”
DEMON I ANIOŁ
Co by się stało, gdyby w jednym świecie, świecie śmiertelników, spotkali się przepiękna kobieta anioł i przystojny mężczyzna demon? Wojny, walki, zabójstwa, ofiary… I oczywiście miłość. Tak w skrócie można opisać powieść Stephanie Chong pt. „Zmysłowa gra”.
WEJŚCIE SMOKA-DEMONA
Na początek historii zawitamy do Las Vegas – poznajemy tam Lucianę i Corbina. Oboje są wysokiej rangi demonami. Mają pewne plany co do innych istot sobie podobnych, lecz nie będzie nam dane dowiedzieć się czegokolwiek więcej.
Chwilę potem przenosimy się do Los Angeles, gdzie poznajemy Juliana Aschera, arcydemona, właściciela popularnych klubów nocnych. Pewnego dnia spotyka on anioła stróża – Serenę St. Clair. W następnej chwili patrzymy już na świat z jej punktu widzenia. Racja, trochę to zagmatwane, dlatego też, po przeczytaniu pierwszego rozdziału, jie byłam szczególnie przekonana do tej powieści.
HISTORIA DWÓCH STWORZEŃ
Julian urodził się w XVIII w. Jego życie całkowicie zmieniło się po tzw. „śmiertelnej gorączce”, czyli tyfusie, który zabrał mu najbliższych. Sam umarł w wieku 32 lat. Trafił do piekieł, gdzie zauważono jego potencjał. Został zesłany na Ziemię, gdzie, jako arcydemon, miał zostać strażnikiem bramy, Jednak co dalej? Szczególnie teraz, gdy poznał piękną anielicę?
Serena zginęła ratując życie innymi. Została aniołem stróżem. Jak poradzi sobie, gdy po piętach depcze jest diabeł? Czy wykona misję, której szczegółów nikt nie chce jej zdradzić?
SERENA. JULIAN. SERENA. JULIAN.
Chociaż narracja w całym utworze jest trzecioosobowa, często skupia się tylko na jednym z bohaterów – opisuje jego zachowanie i myśli, a innych pomija, po to tylko, by za chwilę streścić myśli tej drugiej osoby. Trzeba przyznać, że to ciekawy sposób opowiedzenia historii. I byłoby fajnie, jednak stanowczo zbyt często pojawiały się imiona bohaterów. I to nie jest byle jakie stwierdzenie. Średnio w co czwartym zdaniu pojawia się „Julian” lub „Serena”. Wierzcie mi. Liczyłam.
ZNANY MOTYW
Mimo że nie miałam jeszcze okazji przeczytać książki, w której romans toczyłby się między demonem a aniołem, to „Zmysłową grę” porównać można do większości paranormali. Zakazana miłość pięknej i bestii. Mi osobiście, czytając, przypominała się seria Kerrelyn Sparks o wampirach.
+18
Opowieść poleciłabym raczej dorosłym czytelnikom. Nie ma tego wiele, ale jakieś trzy razy natraficie na scenę erotyczną. Można ją oczywiście pominąć i nie wpłynie to na fabułę. Ogólnie jest to romansidło, w które wpleciono kilka postaci nie z tego świata.
DEMONICZNE ROMANSIDŁO
Podsumowując wszystkie minusy i (większość) plusów, książka jest naprawdę dobra. Chociaż początkowo mi się dłużyła, to potem przeszłam przez lekturę jak burza. Polecam fankom wzruszających romansów z nutką fantastyki.
„Każda dusza ma wolną wolę. Każda dusza może sama dokonywać wyborów. W obecnym kształcie materialistycznego świata każdy wybór niesie za sobą konsekwencje.”
Zmysłowa Gra
Where Demons Fear to Tread
Stephanie Chong
Agnieszka Rewilak
Wydawnictwo Otwarte
384 str.
2012
Miłość to droga, którą nie chadzają demony
„Od chwili, gdy złapał dziewczynę za ramię, czas się zatrzymał. Wszelkie dźwięki ustały. W tej ciszy było słychać szelest piór rozkładanych skrzydeł. Julian doznał natychmiastowego olśnienia. Dziewczyna była...
2021-10-07
Uwielbiam motyw z Dnia Świstaka, a tu właśnie ta tematyka w młodzieżowym ujęciu. Jestem bardzo, bardzo zadowolona z lektury i chciałabym, by więcej osób po nią sięgnęło. Jest mi strasznie przykro, kiedy na naprawdę ciekawe tytuły nie ma takiego hype'u, jak na niektóre średniaczki
Uwielbiam motyw z Dnia Świstaka, a tu właśnie ta tematyka w młodzieżowym ujęciu. Jestem bardzo, bardzo zadowolona z lektury i chciałabym, by więcej osób po nią sięgnęło. Jest mi strasznie przykro, kiedy na naprawdę ciekawe tytuły nie ma takiego hype'u, jak na niektóre średniaczki
Pokaż mimo to2021-08-10
Co to kuwa było?!
Dopiero po zakończeniu lektury ta książka robi wrażenie. Dopiero, gdy już wiesz co i jak, przypominają Ci się poszczególne fragmenty i cytaty i cała historia nabiera nowego sensu. To taka opowieść, o której lepiej jest nic nie wiedzieć i mimo że wydaje się nam totalnie przewidywalna, to po ostatnich stronach czujemy, że był to niezwykły przypadek, a dla autorki niezwykle ciężka praca: by wszystko dopiąć na ostatni guzik, by podrzucać nam tropy wtedy, gdy to najbardziej potrzebne, by nie mówić wszystkiego wprost, a pozwolić działać naszej pamięci i umiejętności łączenia faktów.
Co mogę od siebie polecić: przeczytać na szybko. Dzień, dwa. A wciąga, więc się da. Dzięki temu większe wrażenie wywrą na nas informacje, które mamy na świeżo w pamięci. Między którymi w trakcie lektury coś mogło nam zgrzytać lub wręcz przeciwnie, obok których przeszliśmy obojętnie czy też wzięliśmy za błąd pisarki. A to wszystko dopiero po ostatnich rozdziałach zaczyna być jasne. A potem zachęcam do refleksji nad losem takich osób jak nasi głowni bohaterowie.
Co to kuwa było?!
Dopiero po zakończeniu lektury ta książka robi wrażenie. Dopiero, gdy już wiesz co i jak, przypominają Ci się poszczególne fragmenty i cytaty i cała historia nabiera nowego sensu. To taka opowieść, o której lepiej jest nic nie wiedzieć i mimo że wydaje się nam totalnie przewidywalna, to po ostatnich stronach czujemy, że był to niezwykły przypadek, a dla...
2021-06-20
I siup, leci do ulubionych!
Jestem naprawdę bardzo, bardzo zadowolona. Podobał mi się styl autorki – niesilący się ani na literaturę piękną, ani na joł joł joł język młodzieżowy; podobała mi się tematyka i mimo że akcja nie pędzi, to wciągnęłam się jak nigdy; podobały mi się postacie – bo każdy miał swoją historię i swój inny sposób funkcjonowania czy radzenia sobie z problemami. Wiem, że Artur dla wielu osób stanowi tu niezwykle irytujący punkt opowieści, ale dla mnie to po prostu reprezentacja zwyczajnych ludzi, czego, wbrew pozorom, nie spotyka się zbyt często w młodzieżówkach. Reprezentacja osób, które nie są bohaterami poświęcającymi się dla ludzkości, a mają wady, problemy, czasem myślą egoistycznie, czasem popełniają błędy czy wpadają w panikę. I autorka pokazała, że z takimi osobami też można się związać, można je pokochać i one mogą pokochać innych. Bo nikt nie jest idealny i trzeba nauczyć się żyć wśród osób nieperfekcyjnych, które może czasem nas zirytują, może zrobią coś nie po naszej myśli – ale mają do tego pełne prawo, bo nie są Katniss czy inną Niezgodną.
I siup, leci do ulubionych!
Jestem naprawdę bardzo, bardzo zadowolona. Podobał mi się styl autorki – niesilący się ani na literaturę piękną, ani na joł joł joł język młodzieżowy; podobała mi się tematyka i mimo że akcja nie pędzi, to wciągnęłam się jak nigdy; podobały mi się postacie – bo każdy miał swoją historię i swój inny sposób funkcjonowania czy radzenia sobie z...
2021-03-15
PRZECZYTANE PO RAZ TRZECI: 03.2021
EDIT: 22.01.2019
Zaskakujące wnioski po re-read
Z tej serii zapamiętałam, że kocham Darklinga i Mikołaja, jednocześnie nienawidząc Mala.
Teraz się zastanawiam, co było ze mną nie tak. Albo jest teraz.
Po ponownym przeczytaniu pierwszego tomu stwierdzam, że Mal w zasadzie nie jest taki zły, wręcz miły chłopaczek z niego. Natomiast Darkling to straszny cham i cholerny służbista i wredny cham i cham i za cholerę nie wiem, co mi się w nim podobało. Niech se już będzie tym Zmoczem.
A Alina nadal przez 1/3 książki nie ogarnia, czy chce wrócić do swojego starego życia, czy zostać najlepszą Griszą ever forever.
Nie no, ale nadal kocham Bardugo. Nie wiem co to i dlaczego, ale jej książki zawsze pomagają mi na czytelniczego slumpa.
------------
READ 09.2015
Obawiałam się. Czekała na mnie skomplikowana kraina oparta na mieszańce różnych państw i wiedziałam, że przyswojenie tych informacji nie będzie łatwe. Ale co będzie, gdy już się oswoję?
STRACH
Zawsze, gdy rozpoczynam jakąś serię fantasy, odczuwam pewien strach. Boję się tworzonych przez autorów nowych krain, map, specyficznego nazewnictwa. W takich wypadkach problemy z zebraniem myśli, rozpoznaniem terenu i zapamiętaniem hierarchii pojawiają się zawsze. Te same obawy towarzyszyły mi, gdy sięgałam po Cień i Kość, pierwszy tom trylogii Grisza.
GRISZA
Wytłumaczmy najpierw, czym jest Grisza. A właściwie – kim? Griszowie to żołnierze, mistrzowie magii, którzy nie dość, że są piękni, to jeszcze władają nadludzkimi mocami.
Griszami takimi nie są Alina i Mal, główne postaci tej historii. Lata temu trafili na dwór księcia jako sieroty, teraz, dziesięć lat później, wędrują wraz z pułkiem przez krainę Ravka, przez Fałdę Cienia, czyli niezwykle niebezpieczny teren. Kiedy atakują ich Wilkry, okropne, latające stworzenia, Alina odkrywa w sobie nowe umiejętności magiczne…
Ciąg dalszy? Więcej? Zdjęcia? Szczegóły? Video?
http://secret-books.blogspot.com/2015/09/byo-ciezko-cien-i-kosc-leigh-bardugo.html
i
https://www.youtube.com/watch?v=BZnydhfKFaM
PRZECZYTANE PO RAZ TRZECI: 03.2021
EDIT: 22.01.2019
Zaskakujące wnioski po re-read
Z tej serii zapamiętałam, że kocham Darklinga i Mikołaja, jednocześnie nienawidząc Mala.
Teraz się zastanawiam, co było ze mną nie tak. Albo jest teraz.
Po ponownym przeczytaniu pierwszego tomu stwierdzam, że Mal w zasadzie nie jest taki zły, wręcz miły chłopaczek z niego. Natomiast Darkling...
2012-03-17
Pomiędzy
Hereafter
Tom I
Tara Hudson
Natalia Mętrak
Wydawnictwo Jaguar
404 str.
2011
Ekscytacja jest silniejsza nawet od śmierci.
„Czułam się tak, jakby moje żebra były drzwiami, w których ktoś gwałtownie przekręcił klucz. Drzwi. Moje płuca chciały się otworzyć, zaprzestać dalszej walki z naciskiem klucza. Pierwotna część mojego umysłu, ta, która była odpowiedzialna za przetrwanie, chciała oddychać. Ale ta druga, głośniejsza, walczyła z pragnieniem, by woda wpłynęła do środka.”
OWOCE MORZA
Długo zastanawiałam się, jakie może być „Pomiędzy”. Z jednej strony romans, paranormal, wzruszająca historia zachwalana przez wszystkich, których spotkałam. Miałam też okazję dowiedzieć się, jakie były pierwotne plany na tytuł dla tej książki. Topielec. Amelia w wodorostach. Owoce morza. Jednym słowem – nie wiedziałam, czego się spodziewać po debiucie Tary Hudson. Dodatkowo zaciekawiła mnie piękna okładka z wtapiającą się w tło dziewczyną (ah, ten kochany Photoshop )
AMELIA W WODOROSTACH
Główna bohaterka, osiemnastoletnia Amelia, nie żyje. Utonęła. Nie pamięta jednak, jak to się stało. Nikt jej nie widzi ani nie słyszy, nikt nie może jej poczuć. Ona także nic nie czuje. Jest duchem. Jeżeli czytaliście „Zawsze przy mnie stój”, to wiecie, o czym mowa.
Pewnego dnia Amelia zauważa tonącego w rzece chłopca. Próbuje go uratować, jednak nadaremnie. W mrocznych głębinach chłopak umiera, przy ostatnim uderzeniu serca otwiera oczy i uśmiecha się do dziewczyny – jako duch może już ją ujrzeć. Happy end z dwoma topielcami? Nie, nie. W pewnym momencie serce chłopaka zaczyna walczyć. Ludzie stojący na brzegu wyciągają go i przywracają do życia. Jednak on, jako jedyny człowiek na ziemi, nadal widzi Amelię. Prowadzi to do gigantycznych zmian. Dzięki niemu dziewczyna odzyskuje zmysły, wspomnienia…
MYŚL JAK MEDUZA
Jedyne, co irytowało mnie w całej tej opowieści, to sposób myślenia Amelia. Za każdym razem, kiedy podejmuje jakąś decyzję, rozmyśla, dlaczego właściwie to robi. Co chwila czytamy: Nie wiem, dlaczego, ale czuję, że nie powinnam tego robić. Instynkt podpowiada mi, że nie powinnam mówić tego na głos. Te fragmenty były dla mnie całkowicie zbędne. Skoro autorka zdecydowała, że fabuła wygląda tak, a nie inaczej, to nie widzę potrzeby, by tłumaczyć się z każdego napisanego zdania.
ZMIERZCH Z TOPIELCAMI
Powieść, pomijając mały, wyżej wymieniony minusik, niezmiernie mi się spodobała. Przypadnie do gustu wszystkim fanom paranormali, jak i również tym, którzy lubią wzruszające romansidła. Przypomina znany wszystkim motyw ze Zmierzchu – człowiek z innego świata i śmiertelnik starają się, mimo wszelkim przeciwnością, być razem.
FASCYNUJĄCE. NIEZIEMSKIE. MISTYCZNE.
Temat opowieści, mimo wszystko, nie jest oklepany. Ani chwili się nie nudziłam. Opisy nie były zbyt długie, ale też nie za krótkie, w sam raz, by czytelnik mógł sobie wyobrazić całą historię. Nie spodziewałam się, że książka tak bardzo przypadnie mi do gustu. Romans, fantastyka, śmiech i łzy, prawdziwe wzruszenia, niebanalny humor – w jednym. Serdecznie polecam.
„Nagle uświadomiłam sobie, jak wyglądam: Pobladła skóra, splątane włosy i beznadziejnie niepasująca do okazji sukienka bez ramiączek, z obcisłym gorsetem i cienką spódnicą. Zupełnie jakbym wybierała się na wybory miss uniwersum umarlaków.”
Pomiędzy
Hereafter
Tom I
Tara Hudson
Natalia Mętrak
Wydawnictwo Jaguar
404 str.
2011
Ekscytacja jest silniejsza nawet od śmierci.
„Czułam się tak, jakby moje żebra były drzwiami, w których ktoś gwałtownie przekręcił klucz. Drzwi. Moje płuca chciały się otworzyć, zaprzestać dalszej walki z naciskiem klucza. Pierwotna część mojego umysłu, ta, która była odpowiedzialna za...
2020-07-21
Kiedy w Polsce zaczęło być głośno o książce Daisy Jones & The Six nie od razu poczułam magnetyczne przyciąganie do tego tytułu. Nie podejrzewałam, że zainteresuje mnie fikcyjny wywiad przeprowadzony z fikcyjnym zespołem. Ale skoro powieść była tak chwalona, postanowiłam spróbować. No i stało się. Szok i niedowierzanie. Nie mogłam się od niej oderwać. I nie zdziwię się, jeżeli ta pozycja znajdzie się w mojej topce najlepszych książek roku 2020.
Więcej
blog: https://www.wybrednamaruda.pl/2020/07/czy-chcemy-czytac-biografie-osob-ktore.html
Kiedy w Polsce zaczęło być głośno o książce Daisy Jones & The Six nie od razu poczułam magnetyczne przyciąganie do tego tytułu. Nie podejrzewałam, że zainteresuje mnie fikcyjny wywiad przeprowadzony z fikcyjnym zespołem. Ale skoro powieść była tak chwalona, postanowiłam spróbować. No i stało się. Szok i niedowierzanie. Nie mogłam się od niej oderwać. I nie zdziwię się,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Re-read po 10 latach
Ależ ja się za tą serią stęskniłam! I co ważne, wznowienie pojawiło się po 10 latach, od napisania książki minęły dodatkowe 3, a kompletnie nie mam poczucia, by historia trąciła myszką!
Uwielbiam klimat, jaki Michelle Hodkin zapewniła nam w swoim DEBIUCIE! Mrok, intryga, sceny opisywane na granicy jawy i snu, przez co nie do końca wiemy, co dzieje się naprawdę, a co jest jedynie wytworem wyobraźni bohaterki. Narratorka niegodna zaufania, która sama nie wie, co się dzieje i nie pamięta wielu wydarzeń z przeszłości, przez co czytelnik sam daje się omamić kolejnym kłamstwom – to lubię!
Mara Dyer była i jest dla mnie kwintesencją dobrego, młodzieżowego paranormal romance z nutką thrillera – gdzie duszna mgła wisi w powietrzu, gdzie nie możemy nikomu zaufać, gdzie jednych bohaterów kochamy, a innych nienawidzimy, po lekturze którego zaczynamy wzdrygać się na dźwięk skrzypiących desek i zastanawiać, czy wszystkie zbiegi okoliczności w naszym życiu faktycznie nimi były...?
Dla fanów Nocnych Godzin Marty Bijan, Margo Tarryn Fisher, Byliśmy Łgarzami E. Lockhart
Recenzja jest częścią współpracy patronackiej z Wydawnictwem Storylight
Re-read po 10 latach
więcej Pokaż mimo toAleż ja się za tą serią stęskniłam! I co ważne, wznowienie pojawiło się po 10 latach, od napisania książki minęły dodatkowe 3, a kompletnie nie mam poczucia, by historia trąciła myszką!
Uwielbiam klimat, jaki Michelle Hodkin zapewniła nam w swoim DEBIUCIE! Mrok, intryga, sceny opisywane na granicy jawy i snu, przez co nie do końca wiemy, co dzieje się...