Hurt/Comfort Weronika Łodyga 7,4
ocenił(a) na 513 tyg. temu Odkrywanie swojej orientacji seksualnej, akceptowanie jej i tego kim się jest nie należą do najłatwiejszych rzeczy. W szczególności w wieku nastoletnim, kiedy boimy się odrzucenia właśnie z takich powodów, za które nie ponosimy winy. Przysłowiowe "wyjście z szafy" może więc przysporzyć niemało problemów, a zebranie się na tak ogromny krok w życiu młodego, pragnącego akceptacji człowieka wymaga dużo odwagi. Doskonale zdaje sobie z tego główny bohater książki "Hurt/comfort" autorstwa Weroniki Łodygi.
Artur jest osiemnastoletnim, skrytym człowiekiem. Wychowuje się z tatą, z którym nie jest w stanie podjąć rozmowy. Interakcje z rodzicem od dzieciństwa sprawiają mu wiele trudności, przez co można przyjąć, że największe oparcie ma w swojej przyjaciółce Magdzie. To ona wie o nim najwięcej. Inni ludzie nie są mu potrzebni, dlatego też taktyka używania języka migowego w pierwszych kontaktach dość dobrze się sprawdza w celu uniknięcia dalszego zawiązywania znajomości. Aż Artur nie trafia na Janka, który nie zdaje się być przerażony tym specyficznym pierwszym sposobem komunikacji. Nie da się ukryć, że są oni kompletnymi przeciwieństwami, jednak jak to w życiu bywa, nawet gdy tego nie podejrzewamy, pozornie wiele może nas łączyć.
Książka jest raczej lekką młodzieżówką, opowiadającą o życiu maturzystów, którzy borykają się z różnymi młodzieńczymi problemami. Jednym z nich jest przede wszystkim orientacja seksualna i strach przed odrzuceniem ze względu na to kogo się kocha. Mam jednak parę zastrzeżeń (w sumie to całkiem sporo). Kreacja bohaterów była dość słaba. Główny bohater na początku kompletnie mi nie pasował, nie czułam z nim absolutnie żadnej więzi. Sprawiał wrażenie obrażonego na cały świat, co w połączeniu z drugim głównym bohaterem dało jeszcze gorszy efekt. Janek bowiem jest uosobieniem szczęścia. Domyślam się, że zamysł był aby stworzyć z ich duetu motyw grumpy x sunshine ale wyszło to karykaturalnie - oboje wpadali w mocne skrajności. Mam też wrażenie, że autorka trochę kierowała się stereotypami na temat konkretnych orientacji seksualnych, co niekoniecznie mi się podoba. Dopiero gdzieś bliżej końca książki lżej mi się brnęło przez relację głównych bohaterów. Nie chce jednak wszystkiego zrzucać na słabą ich kreację, więc przyczepię się do fabuły. A właściwie jej braku, bo dosłownie nic konkretnego się nie działo. Taka trochę książka o niczym. To dosłownie tytuł idealny jeżeli mamy ochotę poczytać o codziennym życiu nastolatków, którzy powoli rozwijają swoją relację. Nic więcej, a było całkiem sporo potencjału do wykorzystania. Wątki rozpoczęte nie zostawały zakończone - chociażby dużym polem do popisu mogłyby być kwestie problemów rodzinnych u obojga bohaterów, ale autorka tego nie wykorzystała. W związku z tym dostajemy dość nudną młodzieżówkę, nastawioną jedynie na rozwój wątku romantycznego, bo trochę próżno szukać tu trochę innych motywów.
Trochę mi przykro, bo pamiętam jak wiele pochwał dostawała ta książka w 2020 roku. Bardzo pozytywnie się nastawiłam, liczyłam na zwroty akcji albo chociaż po prostu rozwinięcie kwestii o których wspomniałam wyżej. No cóż, tym razem był to po prostu przeciętniak. Mam nadzieję, że druga książka autorki trochę lepiej wypadnie w moich oczach.