-
Artykuły„Małe jest piękne! Siedem prac detektywa Ząbka”, czyli rozrywka dla młodszych (i starszych!)Ewa Cieślik1
-
ArtykułyKolejny nokaut w wykonaniu królowej romansu, Emily Henry!LubimyCzytać2
-
Artykuły60 lat Muminków w Polsce! Nowe wydanie „W dolinie Muminków” z okazji jubileuszuLubimyCzytać2
-
Artykuły10 milionów sprzedanych egzemplarzy Remigiusza Mroza. Rozmawiamy z najpoczytniejszym polskim autoremKonrad Wrzesiński14
Biblioteczka
2020-10-21
2021-01-08
"WSPINACZKA" - LITERACKA ODPOWIEDŹ NA "WSZYSKO ZA EVEREST"
"Wspinaczkę" trudno oceniać jak jasny gwint. Trudność rodzi porównanie do "Wszystko za Everest". A porównać trzeba, ponieważ obie pozycje są o tej samej wyprawie na Everest, nawiązują do siebie i jedna drugą oskarża.
Z jednej strony "Wspinaczka" to dla mnie świetna książka i wielka przyjemność mojego czytania (konkretna, rzeczowa, nie przegadana, łatwa w odbiorze i super ciekawa).
Z drugiej jak się porówna z nominowaną do Nagrody Pulitzera "Wszystko za Everest" Jona Krakauera, to literacko gad Krakauer pisze lepiej niż Anatolij Bukriejew. Lepiej, ponieważ niezwykle ciekawie, umie wciągać jak ruchome bagna, budować napięcie, a przede wszystkim tworzy rewelacyjne sylwetki wspinaczy.
Z trzeciej strony, jak się na spokojnie zestawi "Wspinaczkę" i "Wszystko za Everest", to nie potępiam Rosjanina, przeciwnie uważam, że Krakauer się na niego niesłusznie uparł, być może chciał za wszelką celę znaleźć kozła ofiarnego, a Anatolij Bukriejew dobrze się do tego nadawał jako introwertyk, w dodatku średnio przyjemny w obejściu. Mimo tego "Wszystko za Everest" się tak rewelacyjnie czytało...
Oceniając egoistycznie i skrajnie subiektywnie daję gadowi Krakauerowi jedną gwiazdkę więcej niż Bukriejewowi, mimo że mnie wkurza jak jasny gwint za stosunek do autora książki "Wspinaczka".
Nie wchodząc głęboko w ocenę wyprawy, której dotyczą obie ww. książki: nawet gdyby Rosjanin zawinił, czego moim zdaniem nie zrobił, to i tak nie powinno się go oceniać. Kto się pcha na wyprawę komercyjną na Everest, ten musi liczyć się ze śmiercią, nawet jakby wykupił sobie obstawę 3 przewodników i 10 Szerpów. Nawet jakby go nieśli na noszach, to i tak może dostać obrzęku mózgu i umrzeć z powodu samej wysokości, zwłaszcza jak w strefie śmierci rozpęta się burza. Jak ktoś igra z ogniem, a potem ma pretensje, że go poparzyło, to może zasadnie oskarżać tylko samego siebie. Za szukanie winnych na siłę drażni mnie Krakauer, ale nie zmienia to faktu, że jest świetnym autorem. Dlatego "Wszystko za Everest" ma 8 *, a "Wspinaczka" jedną mniej (7).
"WSPINACZKA" - LITERACKA ODPOWIEDŹ NA "WSZYSKO ZA EVEREST"
"Wspinaczkę" trudno oceniać jak jasny gwint. Trudność rodzi porównanie do "Wszystko za Everest". A porównać trzeba, ponieważ obie pozycje są o tej samej wyprawie na Everest, nawiązują do siebie i jedna drugą oskarża.
Z jednej strony "Wspinaczka" to dla mnie świetna książka i wielka przyjemność mojego czytania...
2019-04-04
PASJONUJĄCY TEMAT + DOBRY WARSZTAT AUTORÓW + RZETELNOŚĆ DZIENNIKARSKA = MOJA WIELKA PRZYJEMNOŚĆ CZYTANIA
Biografia Kukuczki stanowi moim zdaniem opis życia klinicznego przykładu uzależnienia od adrenaliny. Ludzie ginęli przy nim jak muchy, a on szedł i szedł. W końcu dostał to, do czego praktycznie rzecz biorąc ślepo dążył i co przy takim nagromadzeniu sytuacji niebezpiecznych było oczywiste i umarł gdzieś tam wśród chmur w Himalajach w bardzo zresztą dziwnych okolicznościach.
Życie Kukuczki odmalowane zostało na kartach książki bardzo ciekawie i rzetelnie. Nie jest to ani laurka ani krytyka, postać zarysowana została wieloaspektowo, kolorowo, prawdziwie. Weźmy na przykład relacje z żoną. Pokazano człowieka, którego nigdy nie było w domu, z którym nie można było nawet jeden raz wyjechać na wakacje. Ale z drugiej strony wyłania się kobieta, której to od początku pasowało i twierdzi, że była szczęśliwa. Wiedziała, że nie może stawiać sprawy na ostrzu noża, więc nie powiedziała nigdy ja albo góry, albowiem od poznania się wiedziała, że on wybrałby góry. Skoro im to pasowało to trudno, żebym ja mogła mieć do tego uwagi, no bo na jakiej niby podstawie? Z drugiej strony mamy osobę religijną, wierną, która bez jakiejkolwiek zwłoki, po wyprawach, wracała do żony, nawet kosztem gniewu współtowarzyszy podróży. Mamy też osobę, która przegrała w wyścigu zdobywania ośmiotysięczników, ponieważ chciała być przy żonie w czasie porodu. Widzimy też człowieka bezkompromisowego, wybierającego zawsze cięższe osiągnięcia, dla którego nie liczyło się to aby wejść, zaliczyć i odcinać kupony, ale żeby wejść w trudnym stylu, niezdobytą ścianą, w zimowej porze itp.
Ważne dla mnie jest to, że książka napisana jest bardzo dobrze. Trzyma w napięciu, jest ciekawa, ale ponadto stanowi też owoc rzetelnej pracy - choćby na poziomie zbierania materiałów. Autorzy dotarli do starych tekstów, pamiętników, do wielu źródeł osobowych (rodziny, przyjaciół, wrogów, rywali). Spisali się - moim zdaniem - na piątkę.
Dodatkowej wartości i smaku książce dodają fascynujące wątki PRL-owskie. Cudownie mi było czytać o powojennych wyprawach w polskie góry, realiach w ówczesnych zakładach pracy, przemycie na granicach, imprezach, dorabianiu himalaistów na pracach wysokościowych, o wyposażeniu uczestników wypraw, stosunkach w PRL-owskim świecie himalaistów itp.
Pozycja z pewnością warta przeczytania.
PASJONUJĄCY TEMAT + DOBRY WARSZTAT AUTORÓW + RZETELNOŚĆ DZIENNIKARSKA = MOJA WIELKA PRZYJEMNOŚĆ CZYTANIA
Biografia Kukuczki stanowi moim zdaniem opis życia klinicznego przykładu uzależnienia od adrenaliny. Ludzie ginęli przy nim jak muchy, a on szedł i szedł. W końcu dostał to, do czego praktycznie rzecz biorąc ślepo dążył i co przy takim nagromadzeniu sytuacji...
2014-02
Nie będę się wypowiadać na temat prawdziwości / nie prawdziwości opisanych zdarzeń ani na temat ewentualnej kradzieży pomysłu, ponieważ brak mi w tym zakresie wiedzy.
Natomiast sama książka jest bardzo dobra, trzyma w napięciu, jest arcyciekawa i czyta się ją z bardzo dużą łatwością. Nie sposób jej odłożyć, ponieważ wciąga niemiłosiernie.
Genialna lektura na czas wyjazdu, podróży, bo absorbuje i nie nuży. Film według mnie dużo gorszy mimo świetnych aktorów i dobrych zdjęć - głównie z powodu zmian w scenariuszu w stosunku do książki, które według mnie były niekorzystne, no ale to moja subiektywna opinia.
Ciesze się jednak, że Hollywood, z tak dobrymi aktorami powstał film na temat Polaka i jego niewiarygodnych przygód. Gdyby książka nie była tak bardzo wciągająca i ciekawa to film by nie powstał.
Jedna z lepszych książek z kategorii podróżnicze, jakie czytałam.
Nie będę się wypowiadać na temat prawdziwości / nie prawdziwości opisanych zdarzeń ani na temat ewentualnej kradzieży pomysłu, ponieważ brak mi w tym zakresie wiedzy.
Natomiast sama książka jest bardzo dobra, trzyma w napięciu, jest arcyciekawa i czyta się ją z bardzo dużą łatwością. Nie sposób jej odłożyć, ponieważ wciąga niemiłosiernie.
Genialna lektura na czas wyjazdu,...
2019-03-08
Myślę, że Anna Czerwińska mogłaby udzielać korepetycji z pisania książek podróżniczych wielu współczesnym autorom. Od 50 strony "Nanga Parbat góra o złej sławie" po prostu nie mogłam odłożyć; wciągnęła mnie jak kryminał, podniosła ciśnienie, rozbudziła i pochłonęła. Nie ma tu przegadania, pustych stron. Każde zdanie ma sens. Świetne opisy przyrody, relacji międzyludzkich w połączeniu w prostym, jasnym językiem powodują, że nawet ktoś, kto nie ma pojęcia o górach jasno i wyraźnie widzi każdy szczegół wyprawy. Dawno nie czytałam osoby, która umie sprawnie opisywać świat.
Tę książkę można wykładać na kursach pisania, zestawiając ją np. z Dziennikami Kamińskiego (skądinąd fantastycznego podróżnika). W Dziennikach Kamińskiego (które ostatnio przerwałam w połowie) mamy kilkaset stron według tej samej matrycy: dziś wstałem o godzinie, zjadłem x, po drodze szczeliny, wiatr, odmroziłem policzek, zimno, w czasie przerwy rozmawialiśmy o literaturze. Sto, sto pięćdziesiąt jednobrzmiących takich stron można przeczytać, ale 200, 300 to dla mnie strata czasu. Anna Czerwińska z kolei ma jakiś zamysł na całość, poza opisem wyprawy, jest umiejętność budowania napięcia, a nawet ciekawe przerwania chronologii i zabawa z retrospekcjami. Na deser ładnie opisane stosunki międzyludzkie, poprawny, arcy-plastyczny język i masa innych atrakcji. Te dwa przykłady pokazują, że nie wystarczy wyjechać, dokonać osiągnięcia, a potem to opisać, trzeba mieć jakiś pomysł na książkę i warsztat, a Anna Czerwińska udowodniła, że ona tymi środkami biegle włada.
Dziś od rana czytam o autorce i wydaje mi się niesamowicie ciekawym człowiekiem. Anna Czerwińska z zawodu jest doktorem nauk farmaceutycznych, lecz od wielu lat nie pracuje w swoim zawodzie – porzuciła go dla gór, które są jej największą pasją. Wejściem na Everest w 2000 roku skompletowała Koronę Ziemi jako drugi Polak po Leszku Cichym. W momencie wejścia na Everest była najstarszą kobietą, która stanęła na tym szczycie.
Przeczytałam dziś kilka wywiadów z nią i we wszystkich urzeka. Mówi tak jak pisze: ciekawie, krótko i na temat ale bardzo mądrze. Jej wnioski są logiczne. Nade wszystko zaś widać z jej słów do dziś wielką pokorę i miłość do gór.
Książka kończy się posłowiem na temat dalszych losów członków wyprawy. Większość umarła w górach, nasza Anna Czerwińska żyje do dziś i trzyma się znakomicie. Czy to doświadczenie i rozsądek czy szczęście? Pewnie wszystko po trochu.
Książkę bardzo serdecznie polecam każdemu, nawet osobom całkowicie niezainteresowanym wspinaczką wysokogórską.
Myślę, że Anna Czerwińska mogłaby udzielać korepetycji z pisania książek podróżniczych wielu współczesnym autorom. Od 50 strony "Nanga Parbat góra o złej sławie" po prostu nie mogłam odłożyć; wciągnęła mnie jak kryminał, podniosła ciśnienie, rozbudziła i pochłonęła. Nie ma tu przegadania, pustych stron. Każde zdanie ma sens. Świetne opisy przyrody, relacji międzyludzkich w...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-26
Uzależniająca i przeczytana na raz. Po jej zakończeniu jak narkoman odłożyłam życie na bok, załatwiłam sobie błyskawicznie kolejny tom i czytałam dalej. Po prostu nie dało rady żyć bez poznania kontynuacji.
Na marginesie zakończenie "Przewieszenia" to draństwo. Nic się nie wyjaśniło, a tak zostało poprowadzone, że po prostu żyć się nie dało bez myślenia co będzie dalej. Niesamowite, jak autor wpłynął na moją psychikę. Przecież ta książka to tylko wymysł wyobraźni... To się nazywa sztuka zainteresowania czytelnika. Brawo R. Mróz!
Moim zdaniem seria z Forstem dużo lepsza od Chyłki. Bardziej dopracowana, wciągająca i zaskakująca. W Chyłkach, które czytałam, moim zdaniem, intryga była utkana kilka poziomów niżej. W dodatku pojawiały się elementy, które mnie wkurzały. Tu nic mnie praktycznie nie drażniło, natomiast prowadzenie akcji było moim zdaniem genialne.
Po ostatniej stronie uważałam "Przewieszenie" za najlepszy polski kryminał, jaki czytałam - przy czym ta uwaga była aktualna tylko jeden dzień to znaczy do .... zakończenia kolejnego tomu, ale o tym później.
Uzależniająca i przeczytana na raz. Po jej zakończeniu jak narkoman odłożyłam życie na bok, załatwiłam sobie błyskawicznie kolejny tom i czytałam dalej. Po prostu nie dało rady żyć bez poznania kontynuacji.
Na marginesie zakończenie "Przewieszenia" to draństwo. Nic się nie wyjaśniło, a tak zostało poprowadzone, że po prostu żyć się nie dało bez myślenia co będzie dalej....
2020-10-26
Myślałam, że jestem rozsądnym człowiekiem, ale to jak podziałała na mnie ta książka dowodzi czegoś innego. Pomijając inne rzeczy, odwołałam dziś korepetycje z języka tylko po to, żeby móc czytać. Normalnie jak narkoman. Nie byłam w stanie przestać. Dobrze, że się skończyło i mogę wrócić do normalnego życia.
Moim zdaniem to najlepszy polski kryminał, jaki czytałam. Prowadzenie akcji, intryga kryminalna i rozwiązanie zagadki rewelacyjne. Brawa dla autora, że do tego stopnia wciągnął mnie w świat swojej wyobraźni.
Daję 8 *, ponieważ 10 mają tylko 2 książki, a żeby dostać 9 * trzeba napisać książkę, która jest adresowana do mnie. Z żadną książek Mroza się nie utożsamiam. Do tego trochę męczył mnie dydaktyczny ton nauczyciela, który uczy dzieci, że uchodźcy są wspaniałymi, wykształconymi ludźmi, jacy nas ubogacą. Nie chodzi o to, czy zgadzam się z tym, czy nie ale o to, że forma tego moralizatorstwa nie za bardzo mi odpowiadała, tak, że w końcu przewijałam całe strony na ten temat bez czytania.
Myślałam, że jestem rozsądnym człowiekiem, ale to jak podziałała na mnie ta książka dowodzi czegoś innego. Pomijając inne rzeczy, odwołałam dziś korepetycje z języka tylko po to, żeby móc czytać. Normalnie jak narkoman. Nie byłam w stanie przestać. Dobrze, że się skończyło i mogę wrócić do normalnego życia.
Moim zdaniem to najlepszy polski kryminał, jaki czytałam....
2020-10-29
Moim zdaniem "Deniwelacja" jest o jeden poziom gorsza od "Przewieszenia" i 1,5 gwiazdki słabsza niż rewelacyjny "Trawers". Co prawda wciąż bardzo przyjemnie się czyta, ale za dużo tu powtórzeń i powieleń z poprzednich tomów. Za łatwo też udają się pewne rzeczy. Autor troszkę idzie na skróty i nie dopracowuje akcji tak jak w poprzednich tomach.
Na plus rozdziały z nieprzeźroczystym narratorem i retrospekcje. Z tym, że te formalne smaczki nie są jeszcze u Mroza tak dopracowane, aby uwodziły czytelnika. Wydaje mi się, że autor jest świetnym pisarzem, który umie mnie wciągać bez reszty w świat swojej wyobraźni i jest bajecznie łatwy w odbiorze, jednak, aby skonstruować rewelacyjną książkę ze smaczkami formalnymi trzeba by się bardziej postarać: zatrzymać na dłużej, bardziej przemyśleć. Jak dla mnie szczytem autora jest "Trawers". A może 3 książki Mroza w 3 dni spowodowały lekki przesyt i stąd moja niższa ocena?
Moim zdaniem "Deniwelacja" jest o jeden poziom gorsza od "Przewieszenia" i 1,5 gwiazdki słabsza niż rewelacyjny "Trawers". Co prawda wciąż bardzo przyjemnie się czyta, ale za dużo tu powtórzeń i powieleń z poprzednich tomów. Za łatwo też udają się pewne rzeczy. Autor troszkę idzie na skróty i nie dopracowuje akcji tak jak w poprzednich tomach.
Na plus rozdziały z...
Moim zdaniem jest to rewelacyjna, trzymająca w napięciu, jedna z najlepiej napisanych książek o zdobywaniu gór. Uwielbiam tę tematykę, więc czytanie stanowiło dla mnie prawdziwą ucztę.
To co wyróżnia tę pozycję spośród innych z zakresu literatury górskiej, to rewelacyjny warsztat, połączony z niebywałą umiejętnością budowania napięcia i przedstawiania sylwetek wspinaczy oraz ciekawe przedstawiona kwestia wypraw komercyjnych plus ładnie zarysowany wątek Szerpów. Do tej pory czytałam wspomnienia albo biografie profesjonalnych himalaistów, którzy mają odpowiednie umiejętności. Tu mamy wspinaczkę z punktu widzenia osób, które zapłaciły za bycie wprowadzonym przez przewodnika na Everest. Szczerze mówiąc po raz pierwszy zetknęłam się tematem wypraw komercyjnych i uważam go za niezwykle pasjonujący. Opisy związane z Sandy Pittman, milionerką, która „kupiła sobie” wejście na szczyt jak nowy dom i ciągnęła ekskluzywne jedzenie, TV itp. – bezcenne.
Natomiast na marginesie powiem, że jako człowiek, który kocha góry i w swoim czasie spędzał tam cały czas wolny, subiektywnie, kompletnie nie pojmuję, po co pchać się na Everest takim tłumom ludzi. Oczywiście nikogo nie oceniam i nie zabraniam. Chcą, to niech się zabijają. Nie jestem zwolennikiem ograniczeń, myślę, że każdy sam o sobie powinien decydować. Natomiast tego nie rozumiem. Dla mnie góry to przede wszystkim przyjemność, zdrowa wentylacja płuc, przyjemny wysiłek i zachwyt nad pięknem świata. Dlatego nigdy nie pociągała mnie niezdrowa wspinaczka wysokogórska w rozrzedzonym powietrzu. Tu zaś , jak ładnie napisał autor „wspinaczka na Everent polega przede wszystkim na wytrzymywaniu bólu”. Z każdą minutą spędzoną na pewnej wysokości organizm ulega wyniszczeniu, komórki nerwowe rozpadają się, krew staje się niebezpiecznie gęsta i mazista. Naczynia włosowate w siatkówce samoistnie pękają. Serca również w nocy biją jak oszalałe. Do tego dochodzi duszność i nie tylko brak możliwości odczuwania przyjemności, ale niezdolność do myślenia i postrzegania rzeczy. Jak napisał autor na pewnej wysokości nie ma ani kontemplacji piękna, ani normalnego myślenia, jest tylko ból, niepełna świadomość i parcie do przodu jak rodzaj pokuty. Krótko mówiąc, znajdując się powyżej 7,9 tys. metrów n.p.m., organizm zaczyna umierać. Tu każdy krok w dół zwiększa szansę na przeżycie, a pozostawanie w skrajnie niekorzystnych warunkach zmniejsza je z każdą sekundą. Zabija nie tylko wysokość i temperatura (średnio to -30 stopni), ale i huraganowy wiatr, który poruszać się może z prędkością 160 km/godz, który powoduje jeszcze szybsze wychłodzenie organizmu. W dodatku wyprawy komercyjne powodują, że czasem w strefie śmierci przy szczycie są kolejki, które znacznie wydłużają zejście (sławne zdjęcie Nirmala "Nims" Purja, przedstawiające tłum i kolejkę w strefie śmierci). Po co płacić 200000 zł za takie "miłe doznania"? Za cały ten ból i chorą ambicję? Trochę inaczej postrzegam profesjonalnych himalaistów, którzy takie życie sobie obrali i mają odpowiednie umiejętności, a nieco inaczej bogatych, spełnionych ludzi, którzy zostawiają w Japonii albo USA rodziny, domy, świetną pracę i giną w męczarniach albo wracają z amputowanymi kończynami czy przeszczepionym nosem, tracąc czasem możliwość dotychczasowego zarobkowania.
Jedynymi, których rozumiem w tym wysokogórskim wariactwie są szerpowie, górale himalajscy, urodzeni na wysokości 4.000 m.n.p.m., którzy mają wybór: albo żyją w nędzy albo pomagają himalaistom, czy turystom urzeczywistniać ich chore ambicje. Jeżeli człowiek stoi przed dylematem: nędza albo zapewnienie dobrego bytu rodzinie i szacunek u swoich, to wspinaczka znajduje usprawiedliwienie. Szkoda tylko, że i oni drogo płacą za marzenia ludzi z nizin, ponieważ giną jak muchy na ołtarzu cudzych, pomylonych aspiracji. Zresztą jest to moim zdaniem jakiś rodzaj ekonomicznego niewolnictwa: dźwigaj moje toboły, telewizor, jedzenie i ciągnij mnie, ryzykując życie, bo taki mam kaprys, a tylko Ty masz fizycznie możliwość bycia moim koniem pociągowym.
Reasumując książka świetna i temat mój, więc daję maksymalną ocenę 8 * (w tej kategorii moje 8 * = 10 *) i życzę sobie samej więcej tak cudownych książek. Dziękuję też moim znajomym za wiedzę o tej perełce!
Moim zdaniem jest to rewelacyjna, trzymająca w napięciu, jedna z najlepiej napisanych książek o zdobywaniu gór. Uwielbiam tę tematykę, więc czytanie stanowiło dla mnie prawdziwą ucztę.
więcej Pokaż mimo toTo co wyróżnia tę pozycję spośród innych z zakresu literatury górskiej, to rewelacyjny warsztat, połączony z niebywałą umiejętnością budowania napięcia i przedstawiania sylwetek wspinaczy...