rozwiń zwiń
Sagittaire

Profil użytkownika: Sagittaire

Dolny Śląsk Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
224
Przeczytanych
książek
246
Książek
w biblioteczce
198
Opinii
12 162
Polubień
opinii
Dolny Śląsk Kobieta
Moje opinie są skrajnie subiektywne. Oceniam przede wszystkim subiektywny wpływ książki na mnie w tym przyjemność czytania. Ocenę genialnych książek zaczynam od 8 *. Żeby dostać 9 * trzeba mnie subiektywnie bardzo poruszyć i wzbudzić przekonanie, że książka szczególnie odnosi się do mnie. 10* jest całkowicie poza zasięgiem - zarezerwowana jedynie dla dwóch książek. W ten sposób podkreślam ich wielki wpływ na mnie. *) Gorąco zapraszam do znajomych wszelkie osoby czytające książki podróżnicze, historyczne, ciekawe reportaże, religijne i inne które lubię. Nie ma lepszego sposobu na upolowanie ciekawej literatury niż gromadzenie się tutaj :)

Opinie


Na półkach: , , ,

Z PUNKTU WIDZENIA PRAKTYKUJĄCEGO KATOLIKA – MOIM ZDANIEM WARTO
1. CZEGO SIĘ SPODZIEWAĆ?
Dla tych, którzy zastanawiają się, czy sięgnąć po tę książkę powiem, że to nie jest rzecz o pedofilii w kościele, ani opis nadużyć seksualnych w tej instytucji. To jest potężne, prawie 1000 stronicowe, studium o homoseksualizmie w kościele, napisane przez ateistę i czynnego homoseksualistę. Dużą część książki stanowią rozważania teoretyczne o homoseksualizmie oraz analizy podejścia Kościoła i jego hierarchów do tego zagadnienia. O pedofilii prawie nic nie ma, natomiast niezwykle ciekawe śledztwa w zakresie czynnego homoseksualizmu wśród duchownych są jakimś dodatkiem, ale na pewno nie stanowią 100 % treści. Dlatego osoby, które szukają tylko ww. smaczków muszą wiedzieć, że będą przerzucać kartki tej potężnej cegły i ciekawe kwestie znajdą na co którejś stronie.

2. NA MARGINESIE – GRZECHY KOŚCIOŁA MOIM ZDANIEM
Przechodząc do tematu: od zawsze było tak, że w Kościele na najwyższych stanowiskach były osoby, które teoretycznie stanowiły ważne osobistości Kościoła, a w rzeczywistości były z synagogi szatana, jak to ładnie ujmuje Pismo Święte. Judasz, jeden z pierwszych księży kradł i cudzołożył, a świecki morderca, umierający z Jezusem na krzyżu został za życia kanonizowany przez samego Boga. To norma, zawsze tak było i będzie, że bycie hierarchą kościelnym nie wyklucza wylądowania w piekle, podobnie jak bycie prostytutką za życia nie wyklucza nieba. Wszyscy święci mistycy pisali o wielu duchownych w płomieniach piekielnych. Wielu księży niestety nie ma nic wspólnego z Kościołem mistycznym, a stanowią Go osoby, o których nikt w ten sposób by nie pomyślał. Takie życie: prawdziwa szlachetność często jest tam, gdzie jej nikt nie szuka, a to co na pozór święte jest w rzeczywistości samą zgnilizną i jak mówił Jezus o współczesnych mu wysokich rangą duchowych - grobami pobielanymi, pełnymi obrzydlistwa.
Wiele lat temu zdziwiłam się, gdy zetknęłam się z pewnym bardzo wysoko postawionym hierarchą kościelnym, który nie pozwolił swoim bratankom wstąpić do seminarium duchownego, twierdząc że te szlachetne osoby w stanie duchownym mogą stracić nie tylko wiarę ale i wszelkie zalety i szlachetność. Zastanawiało mnie też, że uważał on biskupów za najbardziej zdemoralizowaną część duchowieństwa. Myślałam wtedy, że może ma jakiś problem sam z sobą, dopiero po latach zaczęły mi się te rzeczy odsłaniać. Teraz, kiedy sama zobaczyłam pewne rzeczy, współczuję świętym księżom, którzy niewątpliwie w Polsce są, że muszą w swoim powołaniu taplać się w całym tym kościelnym bagnie, często bardziej zepsutym niż świat ludzi świeckich. Nie wszyscy mają niestety głębokich, żyjących Słowem Bożym przełożonych jak np. mój ulubieniec Ryś, a użeranie się z zepsutymi biskupami musi być katorgą (przychodzi na myśl biedaczek Popiełuszko, który najbardziej przeżywał jak jest traktowany przez „swoich szefów” a nie przez komunistów).
Skala grzechu w Kościele instytucjonalnym jest ogromna. Niestety wielu księży i biskupów dawno straciło wiarę, jeśli ją miało w ogóle, a poza wiarą również jakąkolwiek przyzwoitość i uczciwość. Ze względu zaś na pewne schematy, które rozwijały się przez wiele lat i duże wady w doborze i formacji duchownych pewne grzechy kościoła jako instytucji stały się wręcz systemowe i nie wiadomo jak je teraz zlikwidować: chyba tylko przez odwołanie wszystkich hierarchów i powołanie ich od nowa, ale na to nikt nie będzie miał odwagi. Nie boję się jednak o Kościół mistyczny, ten przetrwa wszystko, nie mam wątpliwości.

Z PUNKTU WIDZENIA PRAKTYKUJACEGO KATOLIKA:
Mimo, że jestem katolikiem praktykującym, to nie mam problemu z czytaniem książek piętnujących kościół jako instytucję, ponieważ sama wiele widziałam. Wiele razy pisałam o moich bliskich stosunkach z zakonnicami. Kiedyś jeden z moich ukochanych zakonów żeńskich miał wielki problem z księdzem, który mieszkał na ich posesji. Ksiądz był całkowicie niewierzący i bardzo grzeszny. W dodatku nienawidził sióstr, uważał je za głupie służące, a traktował tak, że w cywilnym życiu za takie zachowanie groziłoby mu kilka spraw sądowych. (Na marginesie czasem w publikacjach np. księdza prof. Oko o grzechach kościoła pojawia się wątek, że homoseksualni księża mają jakąś wściekłą nienawiść do sióstr zakonnych i coś w tym niestety jest…). Co zrobił biskup, gdy siostry poszły na skargę, bo już nie wytrzymywały udręczenia? Rozważał poważne kroki co do zakonu. Księdza nigdy nie ukarał. Po latach, po przejściu na emeryturę biskupa, jego następca dokonał zmiany proboszcza na normalnego, ale tamtego zwyrodnialca przeniósł „w nagrodę” na najlepszą parafię w mieście. W kościele instytucjonalnym nie ma ani sprawiedliwości ani normalności, nie ma uczciwości, są za to jakieś chore układy i relacje między księżmi. Życie duchowieństwa to nie jest życie anielskie, jak wielu katolików zwykło twierdzić, a zamykanie oczu i zaklinanie rzeczywistości, że jest inna niż jest to głupota. Egzystencja ta dotknięta jest wieloma patologiami, które dla normalnego człowieka są całkowicie niedopuszczalne (kradzieże, oszczerstwa, kłamstwa, agresja oraz nie radzenie sobie ze swoją seksualnością). Oczywiście znam świętych księży i jeszcze więcej naprawdę szlachetnych i świętych sióstr zakonnych, jak i wielu wspaniałych świeckich katolików i taki Kościół kocham całym sercem, ale na bazie tej miłości nie zamykam oczu, żeby nie widzieć patologii.
Patrząc z tej perspektywy to, co wynika z „Sodomy” ani nie dziwi ani nie martwi. W książce jest dużo prawdy, choć przedstawionej z zupełnie innej niż moja perspektywy i opisanej całkowicie bez zrozumienia czym jest Kościół, przez osobę, która nie czuje wiary. Jednak trudno od ateisty wymagać myślenia katolickiego – zatem to nie minus.

3. OCENA KSIĄŻKI
A) DUŻY PLUS ZA WIELKI WYSIŁEK NA ETAPIE GROMADZENIA DANYCH I ŚLEDZTWA DZIENNIKARSKIE
Przechodząc do oceny książki - za duży plus uważam wielki wysiłek autora, który na etapie gromadzenia danych przeprowadził porządną pracę dziennikarsko-wywiadowczą, poznał dziesiątki ludzi w wielu państwach, odbył wiele podróży, spotkań i zebrał porządny materiał. Rzadko kiedy dziennikarz wkłada aż tyle energii i zaangażowania w rozpoznawanie tematu. Za to ogromne docenienie z mojej strony. Tak się powinno drążyć temat!
B) KSIĄŻKA TO WIZJA AUTORA ATEISTY I HOMOSEKSUALISTY – ZA POGLĄDY NIE OCENIAM
Kwestia tego, że autor jest ateistą i czynnym homoseksualistą jest mi obojętna, ponieważ za poglądy autorów nie oceniam książek. Autor zresztą stawia sprawę jasno, to nie podręcznik dla katolików ale spojrzenie ze strony ateisty. Zresztą sam ksiądz Oko docenił wielokrotnie śledztwa z „Sodomy”. Myślę, że katolik może docenić tę książkę, choć musi wiedzieć, że spojrzenie będzie inne niż jego.
C) FORMA - MINUS ZA POTWORNY CHAOS I ZA TO, ŻE ROZDZIAŁY SĄ SZALENIE NIERÓWNE (NIEKTÓRE REWELACYJNE, A INNE NIE DO PRZECZYTANIA). SZKODA, ŻE JAKIŚ UPORZĄDKOWANY LITERAT NIE PRZEREDAGOWAŁ TEJ KSIĄŻKI, NIE WYCIĄŁ FRAGMENTÓW O NICZYM I NIE USUNĄŁ POTWORNEGO CHAOSU I SZALONEGO PRZESKAKIWANIA Z TEMATU NA TEMAT
duży minus za chaos i to, że rozdziały są szalenie nierówne. Na przykład: pierwszy rozdział moim zdaniem jest rewelacyjny, super ciekawy, a drugi to już katastrofa. Sama nie wiem o czym on jest (opis spotkań, z których nic nie wynika, wnioski na zasadzie ksiądz idzie z tęczową parasolką to pewnie gej, skakanie z tematu na temat co trzeci akapit itp). Sądzę, że problemem tej książki jest to, iż autor wkładając ogromny wysiłek w zbieranie danych nie umiał zrezygnować z pracochłonnych tropów, które okazały się puste. Moim zdaniem powinien tę okropnie długą książkę skrócić o połowę i zająć się tylko tropami, które doprowadziły go do ciekawych odkryć (a takich śledztw było kilka i stanowiły niezwykle ciekawe fragmenty „Sodomy”). On jednak pisał o wszystkim i czasem mamy wiele stron opisów spotkań, z których kompletnie nic nie wynika, nieciekawe rozmowy o niczym, wywody o strojach duchownych czy wyposażeniu ich gabinetów.
Infantylne są też niektóre wnioski i domysły. Dziennikarz, który wykonał TAKĄ tytaniczną pracę śledczą powinien wstydzić się pewnych dziecinnych wniosków i uogólnień, ponieważ one umniejszają jego dzieło.
Na minus też oceniam potworny chaos. W związku z ogromnym zainteresowaniem książką na świecie myślałam, że mam do czynienia ze światowej sławy dziennikarzem, który umie sprawnie posługiwać się piórem i pisać w sposób uporządkowany i klarowny. Niestety skala chaosu w niektórych rozdziałach jest kosmiczna. Czasem co akapit inny temat, a przy tym wiele wątków jest zupełnie o niczym. Wraz z liczbą stron trochę się przyzwyczaiłam do tego pisarstwa, ale na początku przeszkadzało mi to do tego stopnia, że kilka razy miałam ochotę przestać czytać, ponieważ to było potworne udręczenie. Dobrze jednak, że nie przerwałam lektury, ponieważ niektóre rozdziały np. rozdział pierwszy, część o Janie Pawle II, niektóre fragmenty o kościele na kontynentach amerykańskich, rozdział o męskich prostytutkach we Włoszech, czy niektóre fragmenty o Benedykcie moim zdaniem były niesamowicie zajmujące i stanowiły dla mnie bardzo ciekawe treści.

OCENA
Przechodząc do punktacji – mam problem jak ocenić książkę tak kosmicznie nierówną, gdy były fragmenty, które przez chaos i brak treści omijałam, ponieważ całkowicie nie byłam w stanie przez nie przebrnąć, a były takie, które czytałam po dwa razy (np. rozdział pierwszy, wątek o Dziwiszu, o męskich włoskich prostytutkach, karierach duchownych z kontynentów amerykańskich itp.)?
Trudno mi ocenić, ponieważ etap zbierania materiałów zasługuje na duże docenienie, ale połowa książki jest o niczym i to opisana tak okropnie chaotycznie, że nie do przebrnięcia. Z 8 * (maximum w tej kategorii) odcinam dwie * za chaos i słabe rozdziały o niczym i do wyniku dodać jedną * za porządną pracę źródłową, czyli wychodzi 7 *. Nie żałuję lektury, choć momentami było ciężko.

Z PUNKTU WIDZENIA PRAKTYKUJĄCEGO KATOLIKA – MOIM ZDANIEM WARTO
1. CZEGO SIĘ SPODZIEWAĆ?
Dla tych, którzy zastanawiają się, czy sięgnąć po tę książkę powiem, że to nie jest rzecz o pedofilii w kościele, ani opis nadużyć seksualnych w tej instytucji. To jest potężne, prawie 1000 stronicowe, studium o homoseksualizmie w kościele, napisane przez ateistę i czynnego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wspinaczka Anatolij Bukriejew, G. Weston DeWalt
Ocena 7,5
Wspinaczka Anatolij Bukriejew,...

Na półkach: , , , , ,

"WSPINACZKA" - LITERACKA ODPOWIEDŹ NA "WSZYSKO ZA EVEREST"
"Wspinaczkę" trudno oceniać jak jasny gwint. Trudność rodzi porównanie do "Wszystko za Everest". A porównać trzeba, ponieważ obie pozycje są o tej samej wyprawie na Everest, nawiązują do siebie i jedna drugą oskarża.
Z jednej strony "Wspinaczka" to dla mnie świetna książka i wielka przyjemność mojego czytania (konkretna, rzeczowa, nie przegadana, łatwa w odbiorze i super ciekawa).
Z drugiej jak się porówna z nominowaną do Nagrody Pulitzera "Wszystko za Everest" Jona Krakauera, to literacko gad Krakauer pisze lepiej niż Anatolij Bukriejew. Lepiej, ponieważ niezwykle ciekawie, umie wciągać jak ruchome bagna, budować napięcie, a przede wszystkim tworzy rewelacyjne sylwetki wspinaczy.
Z trzeciej strony, jak się na spokojnie zestawi "Wspinaczkę" i "Wszystko za Everest", to nie potępiam Rosjanina, przeciwnie uważam, że Krakauer się na niego niesłusznie uparł, być może chciał za wszelką celę znaleźć kozła ofiarnego, a Anatolij Bukriejew dobrze się do tego nadawał jako introwertyk, w dodatku średnio przyjemny w obejściu. Mimo tego "Wszystko za Everest" się tak rewelacyjnie czytało...

Oceniając egoistycznie i skrajnie subiektywnie daję gadowi Krakauerowi jedną gwiazdkę więcej niż Bukriejewowi, mimo że mnie wkurza jak jasny gwint za stosunek do autora książki "Wspinaczka".
Nie wchodząc głęboko w ocenę wyprawy, której dotyczą obie ww. książki: nawet gdyby Rosjanin zawinił, czego moim zdaniem nie zrobił, to i tak nie powinno się go oceniać. Kto się pcha na wyprawę komercyjną na Everest, ten musi liczyć się ze śmiercią, nawet jakby wykupił sobie obstawę 3 przewodników i 10 Szerpów. Nawet jakby go nieśli na noszach, to i tak może dostać obrzęku mózgu i umrzeć z powodu samej wysokości, zwłaszcza jak w strefie śmierci rozpęta się burza. Jak ktoś igra z ogniem, a potem ma pretensje, że go poparzyło, to może zasadnie oskarżać tylko samego siebie. Za szukanie winnych na siłę drażni mnie Krakauer, ale nie zmienia to faktu, że jest świetnym autorem. Dlatego "Wszystko za Everest" ma 8 *, a "Wspinaczka" jedną mniej (7).

"WSPINACZKA" - LITERACKA ODPOWIEDŹ NA "WSZYSKO ZA EVEREST"
"Wspinaczkę" trudno oceniać jak jasny gwint. Trudność rodzi porównanie do "Wszystko za Everest". A porównać trzeba, ponieważ obie pozycje są o tej samej wyprawie na Everest, nawiązują do siebie i jedna drugą oskarża.
Z jednej strony "Wspinaczka" to dla mnie świetna książka i wielka przyjemność mojego czytania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Skoro to książka o powstaniu warszawskim, to na wstępie muszę podzielić się moim kontrowersyjnym poglądem i zaakcentować, że zgadzam się z gen. Andersem, który uważał wywołanie powstania nie tylko za głupotę, ale za „wyraźną zbrodnię” i „największe nieszczęście dla Polski”, za które winni powinni stanąć przed sądem. Pomijając brak szans na zwycięstwo, brak uzgodnień z aliantami i sowietami, do szału mnie doprowadza myśl, że ktoś za granicą podjął idiotyczną zupełnie decyzję, która pogrążyła setki tysięcy ludzi w piekle. Nie negując ogromnego bohaterstwa walczących Polaków i w jakiś sposób rozumiejąc ich entuzjazm, że po latach okupacji mogą walczyć w Niemcami – uważam powstanie za zbrodnię, a osoby odpowiedzialne za podjęcie decyzji o powstaniu skazałabym na 25 lat łagrów.
Wiem, że jestem z narodu, który uwielbia lecieć z butelkami na czołgi, i że to nie był pierwszy ani ostatni raz, ale ja tej głupoty nie popieram. Pomijając osoby pomordowane i zmarłych w wyniku obrażeń czy chorób, skazanie ludności cywilnej na mieszkanie tygodniami w piwnicach w brudzie, głodzie, bez wody, wśród chorób zakaźnych, udręczenie starców, chorych, kobiet ciąży, to same zniszczenia materialne miasta były zbrodnią. Takiej ruiny i katastrofy nie przeżyła żadna inna stolica europejska w XX wieku. Do tego dziesiątki kobiet gwałconych przez Ukraińców, współpracujących z Niemcami no i fakt, że w czasie powstania straciliśmy sam kwiat stołecznej młodzieży, niedoszłej elity narodu, która w jakimś samobójczym akcie poszła na zagładę. I nie wińmy tu tylko Rosjan, że czekali aż stolica się wykrwawi. Stalin był jaki był i mądrzy przywódcy powinni zdawać sobie z tego sprawę, zamiast oczekiwać, że najwyższym priorytetem Armii Czerwonej jest pomoc polskiej stolicy w odniesieniu zwycięstwa. Głupota jest zbrodnią i nie zamierzam zmieniać jej charakteru i jej upiększać pięknymi ideami.

Przechodząc do książki – po pierwsze denerwuje mnie tytuł. To absolutnie nie jest o zakonnicach walczących w powstaniu warszawskim, ponieważ siostry nie były żołnierkami z bronią w ręku i ani jednej takiej historii tutaj nie znajdziemy. To jest książka o pełnej poświęcenia pracy sióstr zakonnych w czasie powstania warszawskiego na rzecz pomocy ludności cywilnej i żołnierzy, walczących na wszystkich frontach, którzy byli ranni, chorzy, albo znaleźli się w innej opłakanej sytuacji. To jest rzecz o pełnym poświecenia pomaganiu ludziom w strasznych czasach powstania. Fakt, że czasem siostry czyniły to we współpracy z polskimi władzami powstania, a część zakonnic miała z nimi ciągły kontakt. Inna sprawa, że często to co siostry czyniły było niebezpieczne i stanowiło czyny heroiczne, ale po jaką cholerę dawać książce tytuł wprowadzający w błąd? Żeby się lepiej sprzedało? Jakoś by mi wstyd było napisać książkę o czymś innym i nadać jej tytuł z księżyca, żeby tylko się sprzedało, w dodatku umieszczając na okładce dziewczynę w żołnierskim mundurze i w zakonnym welonie na głowie, co jest jakąś kosmiczną już fikcją.

Moja ocena treści?

Z jednej strony mi subiektywnie czytało się dobrze, ponieważ interesuje mnie II wojna światowa oczyma cywili i klasztory. Taki temat – dla samej treści - bym czytała z przyjemnością, nawet jakby był dużo gorzej opracowany niż tutaj. I jakby się ukazał II tom, to też bym przeczytała, bo temat ewidentnie mój.

Jasno jednak muszę napisać, że nie jest to żaden reportaż zasługujący na pochwałę. Autorka zrobiła rundę po warszawskich klasztorach, pożyczyła od sióstr, gromadzone przez nie pieczołowicie wspomnienia i opracowania, przeczytała, przepisała, posklejała to wszystko na poziomie średniej pracy magisterskiej. Bez polotu, bez pomysłu, odtwórczo. Fakt, że materiałów było mnóstwo, ponieważ autorka bez żadnej selekcji uznała, że napisze o wszystkich, a że klasztorów masa, a każde zgromadzenie miało kilka pisemnych wspomnień i czasem jakieś magisterskie prace sióstr zakonnych, czy inne opracowania, więc pisanie musiało być długie i żmudne, ale to takie – jak wspomniałam – przepisywanie książek przez autora pracy magisterskiej na 3+, może 4. Żadnego pomysłu, żadnego dziennikarskiego zacięcia. Jakbym miała porównać te wysiłki twórcze, to prędzej do średniowiecznego kopiowania ksiąg niż do rzetelnego dziennikarstwa.
Do tego marny warsztat, a końcówka pisana chyba za prędko, ponieważ zawiera masę omyłek pisarskich. Przyznam szczerze, że jako człowiek, który w swoim czasie dużo czasu spędzał z zakonnicami nasłuchałam się wielu opowieści zakonnych staruszek i były one ciekawsze niż te tutaj (np. Sług Jezusa z Warszawy).

No i ta jednostronność. Ja akurat jestem katolikiem, który od zawsze lgnął do zakonnic, jednak skoro autorka napisała o sobie na okładce, że jest dziennikarką, skoro ukończyła dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim i pracuje w różnych redakcjach pisząc teksty, to swoją osobą wywołuje temat rzetelności dziennikarskiej. Tu jej nie ma. Jest to laurka na cześć bohaterskich sióstr, przeplatana nieustannymi zachwytami i demagogią. Mi to osobiście, z uwagi na mój światopogląd, nie przeszkadza, ale skoro zawsze książki antyklerykalne oceniam m.in. pod względem ich rzetelności, to tu nie mogę tak ewidentnie jednostronną pracą się zachwycać.

Reasumując - jeżeli ktoś, jak ja, uwielbia temat II wojny światowej, widzianej oczyma ludności cywilnej i kocha klasztory, a oprócz tego jest katolikiem i trawi pieśni zachwytu na cześć wspaniałości w zakonach, to polecam. Jeżeli nie, to odradzam, ponieważ poza ciekawym tematem nie ma tu żadnego dobrego dziennikarstwa ani żadnego pomysłu. Mamy coś na wzór przydługiej pracy magisterskiej, której autor przepisał dziesiątki wspomnień zakonnic i powkładał pomiędzy nie swoje zachwyty na temat wspaniałości sióstr. Dziennikarze katoliccy moim zdaniem tracą pisząc takie jednostronne zachwyty na temat wspaniałości klasztorów, ponieważ tym samym ograniczają znacznie krąg odbiorców. A temat tak zajmujący, że warto, aby był poznany szerzej.

Ocenę genialnych reportaży zaczynam od 8*. Odejmuję 1,5 gwiazdki za brak zamysłu ciekawego i odtwórczość (przepisanie wspomnień) i 0,5 za niebotyczną jednostronność. Wychodzi 6 * - zatem dobra praca magisterska na ocenę dobrą (no może na 3+, ale za ilość materiałów źródłowych i ciekawy temat sądzę, że można podwyższyć ocenę do 4).

Skoro to książka o powstaniu warszawskim, to na wstępie muszę podzielić się moim kontrowersyjnym poglądem i zaakcentować, że zgadzam się z gen. Andersem, który uważał wywołanie powstania nie tylko za głupotę, ale za „wyraźną zbrodnię” i „największe nieszczęście dla Polski”, za które winni powinni stanąć przed sądem. Pomijając brak szans na zwycięstwo, brak uzgodnień z...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Sagittaire

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [5]

Sergiusz Piasecki
Ocena książek:
7,6 / 10
15 książek
2 cykle
338 fanów
Agatha Christie
Ocena książek:
7,0 / 10
174 książki
8 cykli
6153 fanów
Władysław Stanisław Reymont
Ocena książek:
6,8 / 10
63 książki
3 cykle
Pisze książki z:
206 fanów

Ulubione

Agatha Christie Mężczyzna w brązowym garniturze Zobacz więcej
Jürgen Thorwald Stulecie chirurgów Zobacz więcej
Cormac McCarthy Rącze konie Zobacz więcej
Herman Melville Moby Dick Zobacz więcej
Agatha Christie A.B.C. Zobacz więcej
Agatha Christie A.B.C. Zobacz więcej
Agatha Christie A.B.C. Zobacz więcej
Marcin Meller Między wariatami. Opowieści terenowo-przygodowe Zobacz więcej
Italo Calvino Rycerz nieistniejący Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Agatha Christie A.B.C. Zobacz więcej
Agatha Christie A.B.C. Zobacz więcej
Agatha Christie A.B.C. Zobacz więcej
Italo Calvino Rycerz nieistniejący Zobacz więcej
Italo Calvino Rycerz nieistniejący Zobacz więcej
Italo Calvino Rycerz nieistniejący Zobacz więcej
Italo Calvino Rycerz nieistniejący Zobacz więcej
Cormac McCarthy Rącze konie Zobacz więcej
James Martin SJ Siedem ostatnich słów Jezusa Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
224
książki
Średnio w roku
przeczytane
9
książek
Opinie były
pomocne
12 162
razy
W sumie
wystawione
199
ocen ze średnią 6,1

Spędzone
na czytaniu
1 219
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
8
minut
W sumie
dodane
17
cytatów
W sumie
dodane
5
książek [+ Dodaj]