-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1173
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać419
Biblioteczka
2016
2016-12-30
Można pomyśleć, że nie ma nic prostszego od napisania zwykłego opowiadania. Przecież nie jest to typowa powieść, gdzie przeplata się kilka wątków, fabuła nie musi być aż tak skomplikowana, a liczba bohaterów aż tak duża.
Ma być krótko, zwięźle i na temat.
To jednak nie jest takie proste jak się wydaje. Tutaj autor musi umieścić wszystko na niewielkiej ilości stron, co już stwarza dosyć poważny problem. W powieści można poszaleć jeśli chodzi o rozwój fabuły, przedstawienie problemu, charakterystykę postaci. W opowiadaniu już nie, ponieważ to wszystko musi być skrócone do minimum i w taki sposób aby zainteresować czytelnika. Właśnie dlatego niewielu z nas sięga po opowiadania. Po prostu lepiej jest wszystko pojąć i zrozumieć co miał na myśli autor czytając powieści, w których wszystko jest dosyć szczegółowo opisane i wyjaśnione.
"Bazar złych snów".
Od razu nasuwa mi się skojarzenie z typowym bazarem, na którym przekupki zachwalają swój towar przed potencjalnymi nabywcami. Na każdym kroku można natknąć się na stoisko, które oferuje nam to co sprzedawca ma najlepszego za w miarę przystępną cenę.
Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie co go w pełni usatysfakcjonuje.
Tak samo jest z "Bazarem złych snów" Stephena Kinga, który na swoim "straganie" ułożył swoje najlepsze opowiadania. Łącznie jest ich 21. Dwadzieścia jeden zupełnie różnych historii, praktycznie każde opowiadanie pisane jest innym stylem, każde z nich porusza inną problematykę, pozwalają wysnuwać różne wnioski. Z drugiej strony łączy je coś czego nie potrafię nazwać, ale sprawia to, że wszystko tworzy jedną spójną całość. Dodatkowo sam autor pomógł czytelnikowi zrozumieć jego punkt widzenia w danym opowiadaniu dzięki krótkim wstępom zamieszczonym przed każdą historią.
W moim przypadku okazało się, że nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu. Niektóre z nich czytałam tak jakby z przymusu i raczej nie zapamiętałam z nich niczego wartego uwagi. No, ale nie można wszystkim dogodzić w 100%. Ale wiecie co?
Jedno jest pewne.
Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Coś co go zainteresuje, zaciekawi, poruszy.
Można pomyśleć, że nie ma nic prostszego od napisania zwykłego opowiadania. Przecież nie jest to typowa powieść, gdzie przeplata się kilka wątków, fabuła nie musi być aż tak skomplikowana, a liczba bohaterów aż tak duża.
Ma być krótko, zwięźle i na temat.
To jednak nie jest takie proste jak się wydaje. Tutaj autor musi umieścić wszystko na niewielkiej ilości stron, co już...
2016-10
Z historią Hessy zetknęłam się na długo przed wydaniem jej w formie papierowej przez Annę Todd. Kiedyś lubiłam przeglądać swoje konto na Wattpadzie w celu znalezienia jakiegoś ciekawego opowiadania fan-fiction, które pozwoliłoby mi zatracić się na kilka godzin. Miałam dosyć kryminałów, rozlewu krwi, morderstw, czy powieści fantastycznych.
Potrzebowałam ckliwego romansu, który pozwoli mi się "wyłączyć" i w ten sposób da mi chwilę wytchnienia.
Niewątpliwie taką historią okazała się przedstawiona miłość Tessy i Hardina (w oryginalnej wersji jest nim Harry Styles, ale to chyba już wszyscy wiedzą) w serii "After". Pochłonęłam to błyskawicznie. Dosłownie siedziałam z nosem w telefonie przez cały czas. Zarywałam noce, żeby nadrobić rozdziały, a kiedy doszłam do momentu, kiedy musiałam czekać nawet tydzień na dodanie nowego rozdziału przeżywałam katusze.
Spodobała mi się historia Tess i Hardina, ale chyba zajęłoby mi za dużo miejsca rozpisywanie się dlaczego tak jest, a uważam, że przesadnie długich opinii nie czyta zbyt duża ilość osób, więc skupię się na tym co mi przeszkadzało.
Była to Tess. Ta dziewczyna drażniła mnie za każdym razem. Jak dla mnie jest to rozpieszczona dziewucha, która nie wie czego od życia chce, a jej wybujałe ego pozwala jej na igranie sercem Hardina, który żywi niezwykle głębokie uczucie do tej irytującej osóbki.
Właśnie to ukazuje Anna Todd w "Before. Chroń mnie prze tym, czego pragnę". Poznajemy tutaj Hardina, który ujawnia przed czytelnikiem swoje najgłębiej ukryte obawy, swoje złości, swoją miłość. Jak dla mnie "Before" jest lepszym sposobem na przedstawienie tego romansu, ponieważ to tutaj możemy dostrzec jak wielka zmiana nastąpiła w Hardinie po spotkaniu Tessy. To właśnie w "Before" możemy zobaczyć jak wielką potęgą jest miłość do drugiej osoby i jak może zmienić kogoś, który przez ponad 20 lat zamykał się na uczucia, odrzucał je.
W "After" denerwowała mnie Tess. W "Before" również tak jest, ale mogę przymknąć na to oko, ponieważ Hardin jako narrator całkowicie skradł moje serce.
Z historią Hessy zetknęłam się na długo przed wydaniem jej w formie papierowej przez Annę Todd. Kiedyś lubiłam przeglądać swoje konto na Wattpadzie w celu znalezienia jakiegoś ciekawego opowiadania fan-fiction, które pozwoliłoby mi zatracić się na kilka godzin. Miałam dosyć kryminałów, rozlewu krwi, morderstw, czy powieści fantastycznych.
Potrzebowałam ckliwego romansu,...
2016-12-11
Pętle czasowe.
Osobliwe "dzieci", które tak naprawdę wiekiem zbliżają się do poczciwych stulatków.
Niesamowite, wręcz "magiczne" zdolności.
Niebezpieczeństwo, które czyha z każdej strony.
Potwory, które pragną osiągnąć coś co wiele lat temu okazało się dla nich zgubne.
Wydaje się, że wszystkie te elementy tworzą niesamowitą fabułę z wartką akcją, która trzyma czytelnika w napięciu od początku do końca.
I pewnym stopniu tak jest, ale niestety nie do końca.
Muszę przyznać, że sam pomysł na historię jest interesujący, co niewątpliwie można uznać za duży plus dla autora powieści. Niestety pan Ransom ma według mnie mały problem z zainteresowaniem czytelnika.
Albo nie.. ujmę to inaczej.
Według mnie autor "Osobliwego Domu Pani Peregrine" poświęca za dużo czasu na opisywanie niezbyt istotnych faktów dla całej fabuły, co sprawia, że całą książkę czyta się dosyć mozolnie.
Nie twierdzę jednak, że z tego powodu spisuję ją zupełnie na straty, ponieważ tak nie jest. Z przyjemnością sięgnę po następne tomy, by dowiedzieć się jak potoczyły się losy osobliwych i pani Peregrine. A ich losy są warte poświęcenia kilka popołudni z kubkiem herbaty w dłoni.
Naprawdę.
Mam tylko nadzieję, że kolejne części tej trylogii wciągną mnie trochę bardziej, bo na tą chwilę czuję nieprzyjemny niedosyt. Mogę uznać to nawet za delikatne rozczarowanie, ponieważ spodziewałam się czegoś więcej.
Pętle czasowe.
Osobliwe "dzieci", które tak naprawdę wiekiem zbliżają się do poczciwych stulatków.
Niesamowite, wręcz "magiczne" zdolności.
Niebezpieczeństwo, które czyha z każdej strony.
Potwory, które pragną osiągnąć coś co wiele lat temu okazało się dla nich zgubne.
Wydaje się, że wszystkie te elementy tworzą niesamowitą fabułę z wartką akcją, która trzyma czytelnika w...
2016-12-04
Nadszedł koniec warty.
Ostatnia sprawa, którą zajmuje się Bill Hodges.
Ostatnie działania podjęte przeciwko Brady'emu, ponieważ ten facet jakimś cudem wciąż żyje.
Nawet więcej...
Z każdą upływającą minutą coraz bardziej rośnie w siłę.
Ma nowy plan. Nową obsesję. Nową żądzę mordowania.
Jest niebezpieczny, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Ma też swój cel. Ten sam co zawsze. Tym razem jednak wszystko toczy się po jego myśli.
Cel może zostać osiągnięty.
Co, albo raczej kto jest tym celem?
Kermit William Hodges.
"Koniec warty" to ostatnia część trylogii o emerytowanym policjancie, który nie ma najmniejszego zamiaru spocząć na laurach i cieszyć się urokami spokojnej starości.
Nie żeby byłoby mu to w ogóle dane, nawet jeśli bardzo by tego chciał.
Ten facet nie ma łatwego życia. Od pamiętnego pokonania szalonego mordercy, znanego jako Pan Mercedes, upłynęło kilka lat. Wydawać się może, że Brady już do końca swoich dni zostanie "roślinką", która potrafi jedynie godzinami siedzieć na fotelu i wpatrywać się w hipnotyzujące demo gry "Wędkowanie".
Nic bardziej mylnego.
Brady ma swój plan. Plan, który z czasem staje się bardzo realny i możliwy do zrealizowania. A na świecie jest tylko jedna osoba, która może go powstrzymać. Niestety Bill Hodges ma coraz mniej czasu, jego zegar tyka. A z każdą chwilą zagrożenie ze strony Brady'ego rośnie coraz bardziej, a emerytowany policjant będzie musiał zmierzyć się z czymś, z czym nigdy wcześniej nie miał do czynienia.
A zjawiska paranormalne rządzą się swoimi prawami.
"Koniec warty" wreszcie daje czytelnikowi to czego zabrakło w poprzednim tomie. Stephen King po raz kolejny pokazuje na co go tak naprawdę stać. Praktycznie do ostatniej strony czytelnik nie wie co się stanie, a zakończenie sprawia, że może się łza zakręcić w oku.
Znakomite zakończenie przygód Billa Hodgesa.
Będę tęsknić za tym łajdakiem.
Nadszedł koniec warty.
Ostatnia sprawa, którą zajmuje się Bill Hodges.
Ostatnie działania podjęte przeciwko Brady'emu, ponieważ ten facet jakimś cudem wciąż żyje.
Nawet więcej...
Z każdą upływającą minutą coraz bardziej rośnie w siłę.
Ma nowy plan. Nową obsesję. Nową żądzę mordowania.
Jest niebezpieczny, bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Ma też swój cel. Ten sam co...
2016-11-18
Wystarczy jeden dzień, by życie wywróciło się do góry nogami.
Wystarczy jedna decyzja, podjęta pod wpływem impulsu, która sprawi, że nagle człowiek zacznie inaczej postrzegać swoją dotychczasową egzystencję.
Wystarczy jedna osoba, by zmienić Cię całkowicie.
Allyson przez całe swoje życia była posłuszną dziewczynką, która realizowała niespełnione marzenia swojej matki. Miała być tą idealną córeczką, która w przyszłości zrobi wielką karierę lekarską.
Do czasu...
Kto by pomyślał, że Szekspir tak może namieszać w uporządkowanym dotychczas życiu nastolatki?
Szekspir i nieziemsko przystojny Willem. Tak, zdecydowanie to oni są wszystkiemu winni.
"Ten jeden dzień" nie przypomina pozostałych powieści Gayle Forman. Nie jest to typowe romansidło, chociaż oczywiście wątek miłosny odgrywa tutaj ważną rolę. Historia Allyson pozwala spojrzeć nam na nasze własne życie, sprawia, że sami zastanawiamy się czy przypadkiem nie tkwimy w takim błędnym kole, które towarzyszyło głównej bohaterce aż do momentu poznania Willema i ich szalonej wycieczce do Paryża.
Wycieczce, która zmieniła nie tylko życie Allyson, ale również całe jej życie.
A czy Ty już wiesz jak zmienić swoje życie, by pozbyć się błędnego koła, by uciec z klatki szarej codzienności?
Wybierzesz się ze mną do Paryża? Na Ten Jeden Dzień?
Wystarczy jeden dzień, by życie wywróciło się do góry nogami.
Wystarczy jedna decyzja, podjęta pod wpływem impulsu, która sprawi, że nagle człowiek zacznie inaczej postrzegać swoją dotychczasową egzystencję.
Wystarczy jedna osoba, by zmienić Cię całkowicie.
Allyson przez całe swoje życia była posłuszną dziewczynką, która realizowała niespełnione marzenia swojej matki....
2016-11-23
Pamiętacie Lulu i Willema?
Taka dwójka, która poznała się w pociągu, wcześniej widzieli się tylko raz podczas występu chłopaka. I nagle postanowili, że wspólny wypad na jeden dzień do Paryża to wcale niegłupi pomysł.
Ten dzień zmienił bardzo dużo rzeczy: ich spojrzenie na świat, ich sposób bycia, ich relacje z bliskimi.
Jak potoczyły się losy Lulu/Allyson już wiemy. Opowiada o tym "Ten jeden dzień".
Teraz czas poznać całą historię z perspektywy Willema, ponieważ to rok z jego życia przedstawia pani Forman w "Ten jeden rok".
Gotowi dowiedzieć się o czym myśli, co robi i jak sobie radzi ze stratą Lulu ten niesamowity przystojniak?
...
...
...
...
...
No ja wam tego nie powiem. Niestety, ale musicie sami sięgnąć po "Ten jeden rok", ale spokojnie.
Czas poświęcony na tą lekturę nie będzie czasem zmarnowanym. Jestem nawet przekonana, że "Ten jeden rok" jest odrobinkę lepszy od swojej poprzedniczki. Willem jest tutaj dojrzalszy, mądrzejszy i nie tak kapryśny jak Allyson, która działała mi na nerwy.
Nie.. tutaj mamy do czynienia z dojrzałym mężczyzną, który pogubił się w swoim życiu, ciągle czegoś szuka, próbuje odnaleźć sens wszystkiego co go otacza. Próbuje znaleźć coś, co nada sens jego życiu.
Udało mu się?
Zobaczcie sami.
Pamiętacie Lulu i Willema?
Taka dwójka, która poznała się w pociągu, wcześniej widzieli się tylko raz podczas występu chłopaka. I nagle postanowili, że wspólny wypad na jeden dzień do Paryża to wcale niegłupi pomysł.
Ten dzień zmienił bardzo dużo rzeczy: ich spojrzenie na świat, ich sposób bycia, ich relacje z bliskimi.
Jak potoczyły się losy Lulu/Allyson już wiemy....
2016-11-06
Od momentu przeczytania Epilogu w "Harry Potter i Insygnia Śmierci" czułam niedosyt.
Chciałam dowiedzieć się jak potoczyły się losy Golden Trio. Marzyłam o czymś, co przybliżyło by mi dalsze życie bohaterów, których pokochałam dzięki pani Rowling. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego o ich dzieciach, kłopotach małżeńskich albo zawodowych.
Po prostu chciałam więcej. O wiele więcej.
I nagle moje prośby zostały wysłuchane, a cały świat mógł razem ze mną niecierpliwie wyczekiwać najnowszej książki, która przedstawia losy Pottera po ponad 19 latach od śmierci Voldemorta. "Harry Potter i przeklęte dziecko" pozwala mi i wszystkim miłośnikom Hogwartu spojrzenie na życie naszych ulubieńców po latach, jako małżonków, rodziców...
No i niestety nie mogę powiedzieć, żebym została usatysfakcjonowana tym, co dostałam. Nie chcę porównywać tego do dzieła J.K.Rowling, bo to nie ma najmniejszego sensu.
Co więc dostałam?
Scenariusz, który ma swoje gorsze i lepsze fragmenty. Niestety, ale muszę przyznać, że według mnie zdecydowana większość zalicza się do tych gorszych. Sam pomysł na fabułę nie jest aż taki zły, ale mógł zostać on inaczej przedstawiony. Dialogi według mnie są wymuszone, wręcz pisane na siłę. Niektóre sceny były dla mnie zbyt absurdalne i naprawdę miałam ochotę odłożyć książkę po przeczytaniu pierwszego aktu. Dobrnęłam jednak do końca, a ostatnia scena wzbudziła we mnie raczej ulgę, że to już koniec niż satysfakcję, którą zazwyczaj czuję po przeczytaniu książki, która mnie zachwyci.
Niestety.
Od momentu przeczytania Epilogu w "Harry Potter i Insygnia Śmierci" czułam niedosyt.
Chciałam dowiedzieć się jak potoczyły się losy Golden Trio. Marzyłam o czymś, co przybliżyło by mi dalsze życie bohaterów, których pokochałam dzięki pani Rowling. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego o ich dzieciach, kłopotach małżeńskich albo zawodowych.
Po prostu chciałam więcej. O wiele...
2016-11-05
Co byście zrobili, kiedy nagle wasze życie zmieniło się o pełne sto osiemdziesiąt stopni?
Nagle okazuje się, że z pozoru niewinna wycieczka rodzinna zmieni się w prawdziwy koszmar?
Jak byście zareagowali, gdyby osoba, która powinna was wspierać całym sercem i być dla was oparciem, nagle wysadziła was przed zniszczonym budynkiem "szkoły specjalnej" i spróbowała wam wmówić, że zostawia was tu dla waszego dobra?
Nie jest to przyjemna perspektywa, prawda?
Taki los spotkał Brit, która z dnia na dzień zmuszona była zmienić swoje życie całkowicie. Musiała zostawić dosłownie wszystko, tylko po to by przenieść się do szkoły, która raczej jest mierną imitacją poprawczaka dla dziewcząt.
Wszystko w tym miejscu przemawia przeciwko mu... niewyszkolona kadra pedagogiczna, brutalne metody terapeutyczne, donosicielstwo, oszczerstwa kierowane w stronę uczennic.
Nic tylko uciekać gdzie pieprz rośnie.
Brit odnajduje jednak pokrewne sobie dusze. Znajduje swoje siostry, które tak jak ona nie godzą się z panującymi w szkole warunkami. Są gotowe zrobić wszystko by jak najszybciej się stąd wydostać. Każda z nich boryka się z innym problemem i każda próbuje pomóc swoim siostrom z całych sił.
A jak to się wszystko skończy? Czy uda im się wyjawić światu prawdę o tej okropnej placówce, w której są praktycznie uwięzione?
"Zawsze stanę przy tobie" nie jest jakąś wybitną pozycją, która porwała mnie za serce i sprawiła, że zakochałam się na nowo w twórczości autorki. Nie jest to historia, która mnie zachwyciła, ale nie mogę powiedzieć, że się zawiodłam.
Bo tak nie było.
Historia Brit i jej przyjaciółek uczy, że przyjaźń nie ocenia nas ze względu na nasz wygląd, upodobania seksualne czy inne fanaberie ludzkie. Prawdziwa przyjaźń nie zwraca uwagi na takie drobne szczegóły.
Czytelnik uczy się także jak radzić sobie ze swoimi problemami, orientuje się, że nie warto się od razu poddawać, bo zawsze znajdzie się wyjście z nawet najtrudniejszej sytuacji.
Co byście zrobili, kiedy nagle wasze życie zmieniło się o pełne sto osiemdziesiąt stopni?
Nagle okazuje się, że z pozoru niewinna wycieczka rodzinna zmieni się w prawdziwy koszmar?
Jak byście zareagowali, gdyby osoba, która powinna was wspierać całym sercem i być dla was oparciem, nagle wysadziła was przed zniszczonym budynkiem "szkoły specjalnej" i spróbowała wam wmówić,...
2016-10-31
Okeeey.
Oficjalnie zakończyłam swoją przygodę z Domem Nocy, która trwała i trwała i trwała i trwała...
(...)
i trwała i trwała...
i tak trwała przez... 12 tomów?
Chyba tak.
Zdecydowanie o te przynajmniej 9 tomów za dużo.
Nie jestem fanką aż tak rozbudowanych serii/cyklów. Po prostu uważam, że wszystko co ciągnie się dłużej niż przez 4 części jest już tworzone na siłę.
Tak samo było z serią poświęconą Zoey i jej "baraniemu stadkowi". Owszem, w każdej części znalazłam coś godnego uwagi, coś śmiesznego, rozczulającego etc. No, ale ludzie.. ile można?
Cieszę się, że moja przygoda z tą serią już się zakończyła. Nie był to stracony czas, ale im więcej tomów powstawało tym mniejszą miałam ochotę na sięganie po nie. Rozumiecie, prawda?
Teraz to już koniec.
Półka "przeczytane".
Nareszcie.
Okeeey.
Oficjalnie zakończyłam swoją przygodę z Domem Nocy, która trwała i trwała i trwała i trwała...
(...)
i trwała i trwała...
i tak trwała przez... 12 tomów?
Chyba tak.
Zdecydowanie o te przynajmniej 9 tomów za dużo.
Nie jestem fanką aż tak rozbudowanych serii/cyklów. Po prostu uważam, że wszystko co ciągnie się dłużej niż przez 4 części jest już tworzone na...
2016-10-10
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sandry Brown i na samym początku pragnę podkreślić, że zdecydowanie nie będzie ostatnie. Styl pisania pani Brown zachwycił mnie od samego początku. Wartka akcja, dobre wykreowani bohaterowie, specyficzny humor i napięcie, które utrzymuje się aż do ostatnich słów Epilogu.. to wszystko sprawiło, że zauroczyłam się "Deadline" i już nie mogę doczekać się, aż w wolnej chwili sięgnę po następne powieści autorstwa tej autorki.
Dawson jest dziennikarzem jakich mało. Jego artykuły cechuje szczerość, głębia, emocje. To wszystko sprawia, że jego prace są rozczytywane przez wszystkich. Do tego jest niezwykle przystojny i czarujący. Posiada jednak kilka wad, z którymi zmaga się już dłuższy czas. Cóż... nikt nie jest idealny.
Właśnie podczas walki z koszmarami przeszłości ulega namowom swojego ojca chrzestnego i wybiera się w podróż do miejsca, które dostarczyć ma mu materiał na nowy artykuł - temat zabójstwa popełnionego z zimną krwią. Na miejscu poznaje prześliczną Amelię, matkę dwójkę dzieci, wdowę po mężczyźnie, który został zamordowany. To wszystko jednak okazuje się być bardziej skomplikowane i zagmatwane niż wydawało się Dawsonomi na początku.
Sprawy przybierają nieoczekiwany obrót, zarówno w sprawie śledztwa jak i w życiu uczuciowym dziennikarza.
Powieść jest niezwykle dynamiczna. Autorka do samego końca nie ujawnia najważniejszych szczegółów, co powoduje, że im dalej brniemy w historię Dawsona, tym więcej spotykamy niespodzianek. Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie przewidzieć zakończenia tej historii, ponieważ Sandra Brown i tak obali wszystkie nasze spekulacje i domyślenia na temat rozwiązania.
Sprawia to, że "Deadline" pochłania się błyskawicznie.
Aż do ostatnich słów.
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Sandry Brown i na samym początku pragnę podkreślić, że zdecydowanie nie będzie ostatnie. Styl pisania pani Brown zachwycił mnie od samego początku. Wartka akcja, dobre wykreowani bohaterowie, specyficzny humor i napięcie, które utrzymuje się aż do ostatnich słów Epilogu.. to wszystko sprawiło, że zauroczyłam się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-25
W "Losing Hope" mamy okazję przeżyć jeszcze raz historię Sky i Holdera, tym razem jednak widzimy wszystko z perspektywy Deana, który zmaga się z samobójczą śmiercią ukochanej siostry oraz przez cały czas poszukuje zaginiowej przed laty Hope - nawet jeśli nie jest tego świadomy.
Nie byłam przekonana do tej pozycji, ponieważ uważam, że przedstawianie jeszcze raz tych samych wydarzeń jest trochę bezsensowne i nużące, ale muszę przyznać, że rzeczywistość okazała się lepsza niż przypuszczałam.
Poznanie wszystkiego z perspektywy Holdera okazało się przyjemnym doświadczeniem i pozwoliło mi inaczej spojrzeć na podejmowane przez niego decyzje etc. Lepiej zrozumiałam bohatera, a nawet wzruszyła mnie jego nieograniczona miłość do zmarłej siostry, z którą był ogromnie związany.
"Losing Hope" to taki przyjemny dodatek do "Hopeless". W świetny sposób ją uzupełnia.
W "Losing Hope" mamy okazję przeżyć jeszcze raz historię Sky i Holdera, tym razem jednak widzimy wszystko z perspektywy Deana, który zmaga się z samobójczą śmiercią ukochanej siostry oraz przez cały czas poszukuje zaginiowej przed laty Hope - nawet jeśli nie jest tego świadomy.
Nie byłam przekonana do tej pozycji, ponieważ uważam, że przedstawianie jeszcze raz tych samych...
2016
Dobra.. przyznaję się, że przeczytałam Hetalię. I to nie tylko tą część, ale pozostałe 5 również (jeśli jest ich więcej to sorry, ale nie interesują mnie mangi aż tak bardzo). Nie uczyniłam tego z zainteresowania mnie tego rodzaju lekturą, ponieważ nigdy do mang mnie nie ciągnęło. W sumie teraz też nie uważam tego za coś co jest wybitne, ciekawe etc etc.
Do przeczytania "Hetalii" namówiły mnie przyjaciółki, które miały tzw/ "fazę" na historię opowiadającą głównie o Włochach Północnych, który jakimś cudem stał się sojusznikiem Niemiec podczas wojny. Autor przedstawił państwa Europy (i nie tylko) jako ludzi, a każde z nich ma charakterystyczne cechy danego kraju.
Przeczytać przeczytałam. Nie znalazłam tam niczego co by mnie rozbawiło w takim stopniu jak moje przyjaciółki.
Ot, kolejna pozycja na mojej liście książek przeczytanych.
Nic szczególnego.
Dobra.. przyznaję się, że przeczytałam Hetalię. I to nie tylko tą część, ale pozostałe 5 również (jeśli jest ich więcej to sorry, ale nie interesują mnie mangi aż tak bardzo). Nie uczyniłam tego z zainteresowania mnie tego rodzaju lekturą, ponieważ nigdy do mang mnie nie ciągnęło. W sumie teraz też nie uważam tego za coś co jest wybitne, ciekawe etc etc.
Do przeczytania...
Są historie, które już od pierwszych stron skradły moje serce. Niewątpliwie historia Americi, która trafia do zamku, by pomóc finansowo rodzinie i w pewnym sensie zemścić się na swoim ukochanym, jest właśnie taką historią.
Nie wiem co mnie urzekło najbardziej. Bohaterowie, fabuła, humor, atmosfera następujących po sobie wydarzeń, czy obserwowanie jak powoli bohaterowie uświadamiają sobie czym jest prawdziwa miłość, zwłaszcza jeśli walczy się o nią z ponad trzydziestką dziewcząt, które są zdeterminowane by wygrać?
Chyba wszystko po trochu sprawiło, że cała seria jest jedną z moich ulubionych.
Są historie, które już od pierwszych stron skradły moje serce. Niewątpliwie historia Americi, która trafia do zamku, by pomóc finansowo rodzinie i w pewnym sensie zemścić się na swoim ukochanym, jest właśnie taką historią.
Nie wiem co mnie urzekło najbardziej. Bohaterowie, fabuła, humor, atmosfera następujących po sobie wydarzeń, czy obserwowanie jak powoli bohaterowie...
Osobiście uważam, że jest to najnudniejsza część z całej trylogii. Trochę za dużo użalania się nad sobą jak na mój gust. Wolę jak trochę więcej się dzieje, no ale przecież wielka miłość nie przychodzi ot tak, prawda? Najpierw trzeba o nią zawalczyć, zrozumieć ukochanego, poznać się lepiej, zastanowić się czy to naprawdę osoba z którą chcę się spędzić resztę swojego życia. Właśnie to czyni z "Elity" niezwykle ważną częścią w trylogii.
Odrobinę nudna, ale niezbędna.
Osobiście uważam, że jest to najnudniejsza część z całej trylogii. Trochę za dużo użalania się nad sobą jak na mój gust. Wolę jak trochę więcej się dzieje, no ale przecież wielka miłość nie przychodzi ot tak, prawda? Najpierw trzeba o nią zawalczyć, zrozumieć ukochanego, poznać się lepiej, zastanowić się czy to naprawdę osoba z którą chcę się spędzić resztę swojego życia....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016
Cieszę się, że mogę spojrzeć jak potoczyły się losy Americi i Maxona po zakończonych Eliminacjach. To naprawdę rozczulające, że nawet po upływie lat ich miłość wcale nie osłabła, a nawet wzmocniła się.
Niestety niekoniecznie podoba mi się pomysł z Eliminacjami dla ich córki, ponieważ ona po prostu mnie denerwuje. Jak dla mnie jest zbyt rozpieszczoną księżniczką, a takie osoby raczej nie znajdują u mnie szacunku.
Uważam, że najlepszym wyjściem byłoby zakończenie tego wszystkiego w trzech pierwszych tomach, które opowiadają o Americe i Maxonie. Losy ich dzieci jakoś nie wydają mi się tak interesujące, by tworzyć o nich kolejne powieści.
Pomimo moich najszczerszych chęci, by inaczej spojrzeć na "Następczynię" nie żywię do niej takich uczuć jak do poprzednich trzech części, a moja ocena raczej uzależniona jest od obecności idealnej pary, którą pokochałam we wcześniejszych książkach niż z zainteresowania jak to dalej potoczą się losy przyszłej królowej, która tak naprawdę nie wie czego chce od życia.
Cieszę się, że mogę spojrzeć jak potoczyły się losy Americi i Maxona po zakończonych Eliminacjach. To naprawdę rozczulające, że nawet po upływie lat ich miłość wcale nie osłabła, a nawet wzmocniła się.
Niestety niekoniecznie podoba mi się pomysł z Eliminacjami dla ich córki, ponieważ ona po prostu mnie denerwuje. Jak dla mnie jest zbyt rozpieszczoną księżniczką, a takie...
2016
Idealne zakończenie idealnej trylogii, chociaż miałam ochotę udusić zarówno Ami jak i Maxona w niektórych momentach.
Uważam, że w ostatniej części zdecydowanie najwięcej się dzieje, a akcja wykracza poza eliminacje co jest dobrą odskocznią od całego konkursu, który trochę mozolnie trwał przez całość trylogii.
Wspaniałe zakończenie, nie mogło być przecież inaczej.
10/10
Idealne zakończenie idealnej trylogii, chociaż miałam ochotę udusić zarówno Ami jak i Maxona w niektórych momentach.
Uważam, że w ostatniej części zdecydowanie najwięcej się dzieje, a akcja wykracza poza eliminacje co jest dobrą odskocznią od całego konkursu, który trochę mozolnie trwał przez całość trylogii.
Wspaniałe zakończenie, nie mogło być przecież inaczej.
10/10
2016-09-20
Ostatnia część cyklu "Selekcja".
Ostatni raz mamy okazję obserwować młodziutką Eadlyn, która zmaga się z natłokiem obowiązków wynikających z objęcia korony, prowadzonych Eliminacji i niezbyt łaskawym traktowaniem jej przez własnych poddanych.
Ostatni raz możemy przyjrzeć się idealnemu małżeństwu Maxona i Americi, w których zakochałam się na zabój podczas lektury "Rywalek". Ten wątek oraz fakt, że nienawidzę zostawiać niedokończonych historii spowodowały, że sięgnęłam po "Koronę". Inaczej pewnie bym tego nie uczyniła, ponieważ sama historia księżniczki Eadlyn nie porwała mnie, nie oczarowała, a nawet znużyła. Głównej bohaterki nie lubię od samego początku. Uważam ją za rozpuszczoną małolatę, która myśli tylko i wyłącznie o swoich czterech literach. Fakt... w "Koronie" jej charakter został odrobinę utemperowany, a pani Cass ukazała nam więcej jej zalet, uczyniła z niej wręcz córkę idealną, która przejmuje władzę nad państwem wcześniej, by jej rodzice mogli nacieszyć się sobą nawzajem (przysięgam wam, że jeśli kiedykolwiek w przyszłości jakiś zagraniczny książę ogłosi Eliminacje na swoją żonę, to możecie się spodziewać, że będę pierwsza na liście kandydatek, chcę takiego Maxona dla siebie *.*). Drobna zmiana w zachowaniu młodej królowej nie zmieniła jednak mojego stosunku wobec niej. Ja po prostu nie trawię tej dziewuchy i nie zmienię o niej swojego zdania. Wybaczcie.
Uważam, że "Korona" mogłaby być ciut lepiej napisana. Historia tutaj przedstawiona nie jest jakoś specjalnie ciekawa, nic specjalnego się nie dzieje. Mam wrażenie nawet, że została pisana na siłę, ale co ja tam wiem? Jestem tylko czytelniczką. Nie mnie wymyślać jak inaczej mogłaby się ta historia potoczyć, ponieważ nie ja jestem jej autorką. Jedyne co mi pozostało to możliwość ponarzekania na to co mi się nie podoba.
Zakończenie uważam za nawet dobre, wyjaśniające wszystko, kończące cały cykl, ale nie chwytające za serce. Przynajmniej ja mam takie odczucia.
Pomimo mojej niechęci do głównej bohaterki i lekkim rozczarowaniem całą historią jej dotyczącą nie żałuję przeczytania "Korony" jak i wcześniejszej części. Przynajmniej utwierdził się we mnie pogląd, że idealne małżeństwa oraz wielka miłość mają szansę istnieć naprawdę (tak.. znowu zachwycam się małżeństwem Americi i Maxona).
I to tyle jeśli chodzi o mnie i o moje wyrażone bez ładu i składu zdanie o "Koronie".
Ostatnia część cyklu "Selekcja".
Ostatni raz mamy okazję obserwować młodziutką Eadlyn, która zmaga się z natłokiem obowiązków wynikających z objęcia korony, prowadzonych Eliminacji i niezbyt łaskawym traktowaniem jej przez własnych poddanych.
Ostatni raz możemy przyjrzeć się idealnemu małżeństwu Maxona i Americi, w których zakochałam się na zabój podczas lektury...
2016-09-18
Długo zbierałam się, aby przeczytać "Lot nad kukułczym gniazdem". Nie wiem czym spowodowane było to ciągłe odkładanie tej lektury na później, ponieważ okazało się, że ta pozycja jest niezwykła i ujęła mnie całkowicie.
Szpitale psychiatryczne wszystkim kojarzą się z sterylnie białymi korytarzami, po których błąkają się chorzy pacjenci. Jedni są bardziej obłąkani, inni mniej. Wszyscy jednak muszą słuchać się poleceń lekarzy, pielęgniarek. Wszyscy łykają jakieś proszki niewiadomego pochodzenia, chodzą na terapie grupowe oraz indywidualne. Ponadto mają w miarę przytulne pokoje z łóżkami i stolikiem nocnym, ciepłe posiłki, czyste łazienki.
Takie warunki okazały się idealne dla McMurphy'ego, który udaje chorego psychicznie po to by swój wyrok odsiedzieć właśnie w jednym ze szpitali psychiatrycznych. Trafia jednak do zupełnie innej rzeczywistości.
Wielka Oddziałowa rządzi swoim oddziałem za pomocą terroru, zastraszania. Wszyscy są jej podwładni. Nikt nie chce się jej sprzeciwić, bo może się to skończyć w dosyć nieprzyjemny sposób.. elektrowstrząsy albo lobotomia.
Wielka Oddziałowa z powodzeniem sprawuje swój reżim do momentu pojawienia się McMurphy'ego, który wywraca jej oraz pacjentów życie do góry nogami. Pomaga chorym towarzyszom walczyć o swoje prawa, podbudowuje ich. Sam jednak nie kończy najlepiej, ponieważ okazuje się, że Wielka Oddziałowa zawsze wygrywa. Zwłaszcza, jeśli to do niej należy decyzja jak długo awanturniczy pacjent będzie przebywał na jej oddziale.
Ken Kensey stworzył dzieło niesamowite i wyjątkowe pod każdym względem. Autor zmusza czytelnika do głębokich refleksji i przemyśleń na temat ludzkiej egzystencji. Ukazuje nienawiść człowieka do bliźniego, pokazuje okrutne metody traktowania pacjentów przez mściwy personel, który doprowadza do jeszcze większego zagubienia "chorych".
Kensey przedstawia walkę pacjentów z Oddziałową. Jest to walka o ich wolność, coś o co warto walczyć, a o czym mieszkańcy szpitala zupełnie zapomnieli.
"Lot nad kukułczym gniazdem" to literatura wysokich lotów. Jest to książka, którą warto przeczytać, ponieważ nie pożałujecie nawet minuty przeznaczonej na jej lekturę. Polecam.
Długo zbierałam się, aby przeczytać "Lot nad kukułczym gniazdem". Nie wiem czym spowodowane było to ciągłe odkładanie tej lektury na później, ponieważ okazało się, że ta pozycja jest niezwykła i ujęła mnie całkowicie.
Szpitale psychiatryczne wszystkim kojarzą się z sterylnie białymi korytarzami, po których błąkają się chorzy pacjenci. Jedni są bardziej obłąkani, inni...
2016-09-14
Francja. 1899/1900r. Czasy, kiedy światem kieruje pozycja, tytuł, bogactwo, bale, uczty, dobra zabawa.
Czasy, kiedy zamożni ludzie nie zrobią nic bez pomocy służby, są rozpieszczeni, wywyższają się ponad wszystko, kpią z osób gorszej pozycji od nich.
Czasy, kiedy służący to nikt. Nic nie znaczy, jest wykorzystywany, nie ma praktycznie żadnych praw (nawet imię może mieć zmienione, jeśli tylko jego chlebodawcy sobie tak zażyczą).
W tych właśnie czasach swój dziennik prowadzi młoda, piękna i niesamowicie pyskata służąca - Celestyna. Jest to kobieta, która już wiele razy traciła pracę przez swój niewyparzony język oraz kobieta, która w życiu chce osiągnąć to co jej pracodawcy. Chce opływać w luksusach, bawić się, nosić piękne stroje i klejnoty.
Celestyna z jednej strony jest bardzo sprytna i wykorzystuje tą cechę do zdobywania tego czego w danej chwili chce, z drugiej jednak strony jest to naiwna i głupia dziewczyna, która bardzo szybko ulega mężczyznom. Oddaje im się nader często, nawet sama o sobie mówi, że ulega, zakochuje się niesamowicie szybko.
Celestyna w swoim pamiętniku przedstawia wydarzenia z przeszłości opisując swoich byłych pracodawców, a także obserwujemy teraźniejsze bohaterce czasy, kiedy to rozpoczyna nową pracę u nowej rodziny.
Dzięki prowadzonemu dziennikowi młoda służąca odkrywa przed czytelnikiem wady społeczeństwa francuskiego (zarówno służby jak i arystokracji) dla którego liczy się tylko zdobywanie bogactwa, bale, stosunki erotyczne. Z każdym rozdziałem czytelnik przekonuje się coraz bardziej jak wielkie zakłamanie panowało we Francji ponad sto lat temu. Jak mocno zepsuty był ten kraj i jego mieszkańcy.
Do podjęcia tej lektury zaciekawił mnie opis umieszczony na okładce książki. Również tematyka wydawała mi się nader ciekawa, ponieważ losy służby w dawnych latach, przynajmniej dla mnie, wydają się interesujące.
Niestety "Dziennik panny służącej" nie wywarł na mnie jakiegoś dużego wrażenia. Często łapałam się na tym, że nie rozumiem tego co czytam, ponieważ niektóre fragmenty były po prostu zbyt nudne. Bardzo długie i żmudne opisy, jeszcze dłuższe rozdziały... sprawiło to, że chciałam przerwać lekturę w połowie i oddać ją do biblioteki. Zawzięłam się jednak i jakimś cudem dobrnęłam do końca. Zakończenie okazało się jednak również niezbyt ciekawe, a nawet nie wiele wyjaśniające.
Nie skreślam "Dziennika panny służącej". Doceniam tą pozycję, ponieważ otwiera oczy na kilka ważnych spraw, ukazuje okrutną prawdę, ale.. nie jestem nią zachwycona.
Francja. 1899/1900r. Czasy, kiedy światem kieruje pozycja, tytuł, bogactwo, bale, uczty, dobra zabawa.
Czasy, kiedy zamożni ludzie nie zrobią nic bez pomocy służby, są rozpieszczeni, wywyższają się ponad wszystko, kpią z osób gorszej pozycji od nich.
Czasy, kiedy służący to nikt. Nic nie znaczy, jest wykorzystywany, nie ma praktycznie żadnych praw (nawet imię może mieć...
Pożyczyłam ją jakiś czas temu od koleżanki i jeśli mam być szczera to w pewnym stopniu poczułam się mile zaskoczona podczas czytania.
Spodziewałam się chyba czegoś gorszego niż dostałam, a dostałam ciekawą fabułę, dobrze wykreowane postaci, oryginalny pomysł, lekkość i pewną dozę humoru.
Książka pochłonęła mnie całkowicie w przeciągu kilku dni, tak samo jak i pozostałe części. Podczas lektury często miałam ochotę potrząsnąć główną bohaterką, by w końcu się opamiętała i zauważyła to co dla mnie wydawało się oczywiste, ale na całe szczęście epilog ostatniej części całkowicie mnie usatysfakcjonował.
Godna polecenia dla osób, które chcą się odprężyć przy lekkiej historii i zupełnie oderwać się od rzeczywistości.
Pożyczyłam ją jakiś czas temu od koleżanki i jeśli mam być szczera to w pewnym stopniu poczułam się mile zaskoczona podczas czytania.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toSpodziewałam się chyba czegoś gorszego niż dostałam, a dostałam ciekawą fabułę, dobrze wykreowane postaci, oryginalny pomysł, lekkość i pewną dozę humoru.
Książka pochłonęła mnie całkowicie w przeciągu kilku dni, tak samo jak i pozostałe...