Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Nie jestem w stanie ocenić tej opowieści, bo.. to tak jakbym miała ocenić jak bardzo podoba mi się tragedia ludzka, która została tu opisana. Nie jest to ani możliwe ani odpowiednie, dlatego dodam tylko, że podziwiam autorkę za odwagę, którą ma w sobie i którą okazała dzieląc się swoją historią. Mam nadzieję, że historia Anny Zamojskiej otworzy oczy innym na to co się dzieje wokół nas.. i że "Nigdy Więcej" dotrze do wszystkich, którzy również potrzebują w życiu takiej odwagi jaką ma autorka.

Nie jestem w stanie ocenić tej opowieści, bo.. to tak jakbym miała ocenić jak bardzo podoba mi się tragedia ludzka, która została tu opisana. Nie jest to ani możliwe ani odpowiednie, dlatego dodam tylko, że podziwiam autorkę za odwagę, którą ma w sobie i którą okazała dzieląc się swoją historią. Mam nadzieję, że historia Anny Zamojskiej otworzy oczy innym na to co się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Chciałabym... oj chciałabym przeżyć taką miłość jaką przeżyli wspólnie Hope i Tru, bo takie miłość zdarza się raz w życiu.. a w niektórych przypadkach niestety nie zdarza się nigdy.

Ona, 36-letnia panna, bez ślubu, bez dzieci.. w jednym związku od 6 lat z mężczyzną, który raczej ciągle widzi w sobie młodego chłopaka, a nie już dorosłego mężczyznę.
On, przewodnik safarii z bagażem doświadczeń, ponieważ życie go nie rozpieszczało, po rozwodzie, ma jednego syna..

I połączył ich przypadek, jak to zazwyczaj w książkach tego rodzaju bywa, a już zwłaszcza u Nicholasa Sparksa. Przeżywają razem upojnych kilka dni.. i.. jak można się tego spodziewać następuje moment rozstania. Nigdy jednak o sobie nie zapominają pomimo tego, że każde z nich wraca do swojego dawnego życia..

Takich romansów jest wiele i ja również wiele przeczytałam, ale.. ta książka jakoś mnie urzekła. Od samego początku polubiłam postać Tru i po prostu.. chyba chciałabym kiedyś znaleźć takiego swojego Tru..

Książka jest lekka, przyjemna do czytania i wręcz się ją pochłania. Przeczytałam ją chyba w dwa dni, co jest moim rekordem ostatnio, bo jednak nawał obowiązków nie pozwala mi zazwyczaj przeczytać więcej niż jeden rozdział tygodniowo. Nie wiem czemu aż tak urzekła mnie historia Bratniej Duszy oraz Tru i Hope, nie wiem co jest w niej wyjątkowego, bo na pierwszy rzut oka wygląda praktycznie tak samo jak cała reszta powieści pana Sparksa, ale coś w niej jest.. że na ten moment jest to moja ulubiona powieść tego pisarza.

Polecam tą lekturę, sprawdzi się wyśmienicie na spędzenie leniwego wieczoru, pod kocykiem i z herbatą w kubku.

Chciałabym... oj chciałabym przeżyć taką miłość jaką przeżyli wspólnie Hope i Tru, bo takie miłość zdarza się raz w życiu.. a w niektórych przypadkach niestety nie zdarza się nigdy.

Ona, 36-letnia panna, bez ślubu, bez dzieci.. w jednym związku od 6 lat z mężczyzną, który raczej ciągle widzi w sobie młodego chłopaka, a nie już dorosłego mężczyznę.
On, przewodnik safarii z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Spójrz na mnie"
Kolejna pozycja Nicholasa Sparksa, która wylądowała w moich dłoniach.
Kolejny romans, który dany mi było przeczytać i kolejna historia, która w jakiś sposób zawładnęła mną na kilka dni.

Maria to prawniczka, która pomimo dobrego wykształcenia i pracy w swoim zawodzie nie jest szczęśliwa. Wmawia sobie, że powrót do rodzinnej miejscowości, pływanie na desce i oddanie się pracy jest tym czego jej potrzeba, ale sama wie, że to nieprawda. Ucieka przed przeszłością i boryka się z samotnością, aż do tego felernego dnia, gdy podczas powrotu z nieudanej randki psuje jej się samochód. To właśnie wtedy poznaje Collina. Poobijany mężczyzna od razu budzi w kobiecie strach, ale on tylko pomaga jej przy samochodzie i odjeżdża. Prosta przysługa, krótkie spotkanie, wymiana grzeczności. Później jednak okazuje się, że siostra Marii uczęszcza z nim do jednej grupy na studiach i postanawia tą dwójkę ze sobą wyswatać.
Od tego momentu zaczyna się dla Marii i Collina nowy etap w życiu.
Etap, który pełny jest uczuć, namiętności, ale i niebezpieczeństwa.

Dawno mnie tutaj nie było.
Śmiem twierdzić, że aż za dużo czasu minęło od ostatniej książki jaką dano mi było przeczytać, ale niestety życie toczy się swoim rytmem i po prostu brakuje mi czasu, by usiąść i dokończyć te wszystkie powieści, które czekają na mojej półce. To właśnie dlatego tak długo zajęło mi przeczytanie "Spójrz na mnie". Dodatkowo przyczyniło się do tego to, że początkowe rozdziały książki nie zapowiadały się interesująco.
Koniec końców stwierdzam, że historia Marii i Collina jest na swój sposób urzekająca i mile się to czytało. A ostatnie rozdziały naprawdę trzymają w napięciu i w sumie to do końca nie wiadomo kto jest podejrzanym i winnym. Czytając epilog nawet nie byłam pewna czy to wszystko skończyło się tak jak myślałam, że się skończy.

Powiem wam, że warto było jednak przebrnąć przez nudniejsze fragmenty i doczytać tą pozycję do końca. Nawet jeśli to ma trwać prawie dwa miesiące, tak jak w moim przypadku.

"Spójrz na mnie"
Kolejna pozycja Nicholasa Sparksa, która wylądowała w moich dłoniach.
Kolejny romans, który dany mi było przeczytać i kolejna historia, która w jakiś sposób zawładnęła mną na kilka dni.

Maria to prawniczka, która pomimo dobrego wykształcenia i pracy w swoim zawodzie nie jest szczęśliwa. Wmawia sobie, że powrót do rodzinnej miejscowości, pływanie na desce i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mack i Nan muszą stawić czoła Wielkiemu Smutkowi, który towarzyszy im od czasu śmierci ich najmłodszej pociechy - Missy. Ta tragedia szczególnie odbija się na ojcu rodziny, który nie może sobie wybaczyć tego, że nie dopilnował córki podczas wspólnego wyjazdu, co skończyło się tak tragicznie. Obwinia o to siebie, a przede wszystkim obwinia o to Boga, bo przecież, gdyby Bóg naprawdę go kochał, to nie dopuściłby do tego, prawda?
Wydaje się, że Mack nigdy nie otrząśnie się z Wielkiego Smutku, aż do czasu, gdy w skrzynce na listy znajduje tajemniczy list, którego nadawcą jest "Tata". Jest to zaproszenie do Chaty, w której kilka lat temu została zamordowana jego mała córeczka.
Zaproszenie od samego Boga.

"Chatę" poleciła mi moja znajoma. Od razu zaznaczyła, że jest to książka wręcz przesiąknięta religią, ale stwierdziła, że nie pożałuję, bo na pewno mi się spodoba. Zazwyczaj jest tak, że książki, które mi poleca, przypadają mi do gustu, więc wzięłam "Chatę" do domu z myślą, że i w tym przypadku tak będzie.
No może i tak było, ale nie do końca.

Przeczytałam prolog i połowę pierwszego rozdziału... i utknęłam z lekturą "Chaty" na jakieś dwa miesiące. Przez ten czas przeczytałam kilka innych pozycji z mojej półki "do przeczytania", nadrobiłam oglądanie seriali, a "Chata" cały czas leżała na biurku czekając na swoją kolej. Nie mogłam się do niej przekonać. Miałam wrażenie, że jest to po prostu jedna z tych lektur, przez które nie dam rady przebrnąć i po prostu oddam ją znajomej nieprzeczytaną.
W końcu jednak przełamałam się i sięgnęłam po nią. I moja znajoma miała rację.
Nie żałuję tego, że przeczytałam tą pozycję, ale wątpię, bym miała w przyszłości taką potrzebę, by sięgnąć po nią ponownie.

Mack i Nan muszą stawić czoła Wielkiemu Smutkowi, który towarzyszy im od czasu śmierci ich najmłodszej pociechy - Missy. Ta tragedia szczególnie odbija się na ojcu rodziny, który nie może sobie wybaczyć tego, że nie dopilnował córki podczas wspólnego wyjazdu, co skończyło się tak tragicznie. Obwinia o to siebie, a przede wszystkim obwinia o to Boga, bo przecież, gdyby Bóg...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Wyobraźcie sobie, że siedzicie w restauracji i czekacie na swojego ojca, który jak zwykle się spóźnia.
Wyobraźcie sobie, że musicie znosić jego towarzystwo w rocznicę dnia, o którym najchętniej byście zapomniały, a jeszcze lepiej - wymazały ze swojego życiorysu.
Wyobraźcie sobie, że nagle przysiada się do was obcy chłopak i jak gdyby nigdy nic obejmuje was, całuje i zwraca się do was per "kotku".
Wyobraźcie sobie, że ten nieznany wam chłopak, "chłopak na niby" wywróci wasze życie do góry nogami przez następne pięć lat, a raczej przez następne pięć dni, bo postanawiacie spotykać się tylko raz w roku, tego jednego dnia.
9 listopada..

Colleen Hoover po raz kolejny skradła moje serce. Zabrała je, zrobiła z nim co chciała i oddała w stanie, w którym znajduje się zawsze po lekturze jednej z jej książek. Po raz kolejny sprawiła, że nie mogłam oderwać się od historii przez niej wykreowanej i razem z Benem i Fallon przeżywałam ich wzloty oraz upadki.
"November 9" pochłonęła mnie całkowicie. Zaczęłam czytać ją wczoraj rano, skończyłam ją w okolicach godziny pierwszej w nocy. Nawet nie myślałam o tym, by przerwać czytanie na dłużej niż kilka godzin, ponieważ wiedziałam, że muszę dowiedzieć się jak skończy się historia głównych bohaterów.

Książkę czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Jest miejsce na śmiech, na złość, na łzy. Colleen Hoover za pośrednictwem Bena i Fallon przekonuje czytelnika, że to co uważamy za nasze wady, tak naprawdę często nie mają znaczenia w oczach innych. Drobne lub większe skazy na naszym ciele nie muszą nas szpecić, wręcz przeciwnie, mogą dodać nam uroku i tylko od nas zależy czy to zaakceptujemy czy nie. Ponieważ pewność siebie i akceptacja tego jacy jesteśmy to takie +100 do atrakcyjności.
Takim miłym dodatkiem było wplecenie w fabułę postaci z innej powieści ("Ugly love"), to był naprawdę świetny pomysł, ponieważ w ten sposób przynajmniej cząstkowo możemy dowiedzieć się co dzieje się się u Tate i Milesa, a po Fallon i Benie jest to moja druga ulubiona para z twórczości pani Hoover.

Jeśli macie możliwość, to sięgnijcie po "November 9". Nie będziecie tego żałować.
Gwarantuję to wam.

Wyobraźcie sobie, że siedzicie w restauracji i czekacie na swojego ojca, który jak zwykle się spóźnia.
Wyobraźcie sobie, że musicie znosić jego towarzystwo w rocznicę dnia, o którym najchętniej byście zapomniały, a jeszcze lepiej - wymazały ze swojego życiorysu.
Wyobraźcie sobie, że nagle przysiada się do was obcy chłopak i jak gdyby nigdy nic obejmuje was, całuje i zwraca...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeśli mam być z wami szczera, to nie wiem co mogłabym Wam powiedzieć o tej książce, ponieważ mam wrażenie, że cokolwiek powiem, to nie byłoby to zbyt właściwe.
Problem samobójstwa.. no nie udawajmy, że jest to prosty temat, bo tak nie jest. Nawet jeśli styl autora książki jest wbrew pozorom przyjemny i dzięki temu "Trzynaście powodów" bardzo szybko się czyta, chyba nawet bez wcześniejszego oglądania serialu, który powstał na podstawie tej książki (a tak zupełnie z innej strony.. też uważacie, że nie powinien powstawać drugi sezon tego serialu?), bo jednak serial to nie książka i zauważyłam sporo wątków, które zostały dodane w serialu.

Nie jestem pewna, czy powinnam wyrazić tutaj swoją opinię na temat bohaterów pobocznych, na temat całej historii Hannah i na temat samej głównej bohaterki, ponieważ ja mogę mieć zupełnie inne zdanie na ten temat niż Wy i nie musi się wam to podobać. Wyznam Wam jednak, że główna bohaterka - Hannah Baker, niezwykle mnie irytowała swoją osobą (nie twierdzę, że nie miała swoich problemów; nie twierdzę, że były one błahe, bo wiem, że każdy ma swoje problemy i radzi sobie z nimi na swój sposób), a zaczęło się to już podczas oglądania serialu. Lektura tej książki tego nie zmieniła.

Pomijając moją niechęć do głównej bohaterki, to całą książkę oceniam na całe sześć gwiazdek. Nie widzę sensu w wyższej ocenie, ponieważ nie jest to lektura, która wywarła na mnie jakieś wielkie wrażenie.
Nooo... to chyba byłoby na tyle.

Jeśli mam być z wami szczera, to nie wiem co mogłabym Wam powiedzieć o tej książce, ponieważ mam wrażenie, że cokolwiek powiem, to nie byłoby to zbyt właściwe.
Problem samobójstwa.. no nie udawajmy, że jest to prosty temat, bo tak nie jest. Nawet jeśli styl autora książki jest wbrew pozorom przyjemny i dzięki temu "Trzynaście powodów" bardzo szybko się czyta, chyba nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Kolejna część.
Kolejne morderstwa.
Kolejne powiązania z byłym komisarzem Forstem.

Nikt nie wie gdzie jest Wiktor Forst, nikt nie wie czym właśnie się zajmuje i jakie ma plany na najbliższą przyszłość.
Wydaje mi się, że nawet sam Forst nie jest do końca pewny co będzie robił następnego dnia. Wie gdzie jest, wie jaki ma plan, ale żyje dniem dzisiejszym, bo jutra może nie dożyć.
Tak właśnie wygląda życie, kiedy trafia się tam, gdzie właśnie jest Forst (no dobra.. zawiłe to, ale nie będę wam zdradzała szczegółów książki, przeczytacie, zobaczycie).

W międzyczasie dochodzi do kolejnych morderstw, które są bardzo przemyślane. Można powiedzieć, że znalezienie mordercy jest niemożliwe, ale takie słowo raczej nie występuje w słowniku prokurator Wandryś-Hansen, a już tym bardziej nie znajdziemy tego słowa w słowniku Wiktora Forsta.
Wszystko zaczyna się komplikować. I to bardzo..

Panie Remigiuszu, chyba nie ciągnęłabym bardziej losów Wiktora Forsta. Bo mam wrażenie, że to wszystko robione jest już na siłę. Nie twierdzę, że ta część była jakoś nadzwyczajnie "kiepska", ale do najlepszych też bym jej nie zaliczyła.
Po prostu niektóre wątki dobrze jest zakończyć tak jak się planowało (w tym przypadku jest to trzecia część - "Trawers").

No, ale cóż... skoro ma powstać następna część, to oczywiście prędzej czy później ją przeczytam. Może okaże się lepsza od "Deniwelacji".
Mam taką nadzieję.

Kolejna część.
Kolejne morderstwa.
Kolejne powiązania z byłym komisarzem Forstem.

Nikt nie wie gdzie jest Wiktor Forst, nikt nie wie czym właśnie się zajmuje i jakie ma plany na najbliższą przyszłość.
Wydaje mi się, że nawet sam Forst nie jest do końca pewny co będzie robił następnego dnia. Wie gdzie jest, wie jaki ma plan, ale żyje dniem dzisiejszym, bo jutra może nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Można pomyśleć, że szczęście opuściło komisarza Forsta na dobre. Otrzymał karę dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności, brak możliwości odwołania się od wyroku, ponieważ wszystko co możliwe zostało już wykorzystane i to bez pozytywnych dla komisarza skutków.
Nic tylko się załamać. W przypadku Wiktora Forsta oznacza to uzależnienie od heroiny.
Nudna i nieciekawa egzystencja, prawda? Pewnie te dwadzieścia pięć lat komisarz spędziłby jedynie czytając z krótkimi przerwami na danie sobie w żyłę, aż do momentu, kiedy dostaje paczkę, która dała mężczyźnie niemal stuprocentową pewność, że Szrebska jednak żyje.
Niemożliwe? A jednak...
W międzyczasie prokurator Dominika musi zmierzyć się z kolejnymi zabójstwami, które wskazują na to, że Bestia z Giewontu wróciła. I nie zamierza tak łatwo się poddać. W dodatku okazuje się, że jedyną osobą, która może go złapać jest właśnie Wiktor Forst.
A to oznacza, że polowanie na Bestię z Giewontu rozpoczyna się ponownie.

"Trawers" to trzecia już część, która przedstawia nam przygody komisarza Forsta. Niestety, według mnie, nie dorównuje swoim poprzedniczkom. Zabrakło mi tych nagłych zwrotów akcji, tych emocji, tego napięcia przy czytaniu.
Nie uważam, że jest to zła pozycja, bo tak nie jest, ale to nie jest to czego oczekiwałam. Trochę się zawiodłam, zwłaszcza, że dwa wątki nadal nie zostały doprowadzone do końca.
No cóż....
Ogniska zgaszone, pozostały zgliszcza, które jednak nadal mogą się tlić. Nawet jeśli tego nie widzimy.

Można pomyśleć, że szczęście opuściło komisarza Forsta na dobre. Otrzymał karę dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności, brak możliwości odwołania się od wyroku, ponieważ wszystko co możliwe zostało już wykorzystane i to bez pozytywnych dla komisarza skutków.
Nic tylko się załamać. W przypadku Wiktora Forsta oznacza to uzależnienie od heroiny.
Nudna i nieciekawa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Złodziejka książek".
...
Są książki o których pisanie przychodzi mi niezwykle prosto, lekko. W takich przypadkach zazwyczaj od razu siadam i w kilku zdaniach opisuje swoje wrażenia po przeczytanej lekturze. Czasami wychodzi mi to lepiej, czasami gorzej.
Pięć/dziesięć minut i załatwione.
Zdarza się jednak, że trafię na książkę o której nie potrafię się wypowiedzieć, by miało to jakikolwiek sens.
Jedyne co wtedy mogę powiedzieć, to "wow".
Siadam wtedy, otwieram pole do wyrażenia swojej oceny i.. zacinam się. Nie wiem jak zacząć, co napisać, na co zwrócić uwagę.
Kompletna pustka.

Dotyczy to właśnie "Złodziejki książek".
Nie mam bladego pojęcia co mogłabym wam o niej powiedzieć, a epitety typu "porywająca", "niesamowita" etc. wydają mi się oklepane.
Mogę wam tylko wyjawić, że początki z tą lekturą nie były najlepsze. Przeczytałam pierwsze dziesięć stron i odłożyłam książkę na półkę. Przez kilka dni leżała tam nietknięta, aż w końcu dwa dni temu wzięłam się za nią na poważnie. Długo czekałam, by "Złodziejka książek" trafiła w moje ręce i nie chciałam zostawić jej nieprzeczytanej.
No i.. wciągnęłam się w historię małej Liesel, małej złodziejki książek.
Wy też się wciągnięcie. Gwarantuje wam to.

"Złodziejka książek".
...
Są książki o których pisanie przychodzi mi niezwykle prosto, lekko. W takich przypadkach zazwyczaj od razu siadam i w kilku zdaniach opisuje swoje wrażenia po przeczytanej lekturze. Czasami wychodzi mi to lepiej, czasami gorzej.
Pięć/dziesięć minut i załatwione.
Zdarza się jednak, że trafię na książkę o której nie potrafię się wypowiedzieć, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mam problem.
Mam problem z tą książką.
I, można powiedzieć, że nawet spory, ponieważ nie dostałam tego, czego oczekiwałam.

Do lektury "Hobbita" zbierałam się kilka ładnych lat. Moja przyjaciółka próbowała mnie do niej jakoś zachęcić i twierdziła, że na pewno mi się spodoba, nie będę żałować etc etc.
Żałować może i nie będę, ale nie jestem pewna, czy spodobało mi się to w takim samym stopniu jak jej.

Nie jestem wielką fanką twórczości Tolkiena, ale nie oznacza to, że nie podziwiam jego talentu, pomysłowości i tak dalej. Naprawdę podziwiam to jak świetnie wykreował świat pełen hobbitów, elfów, krasnoludów, bo ja bym tego nie potrafiła zrobić. Za to ogromny plus.
Niestety historia Bilbo Bagginsa "nie porwała" mnie tak jakbym tego oczekiwała. W pewnych momentach, zaryzykuję przyznanie się do tego, nawet mnie nudziła. Nie wiem czy potrafię wytłumaczyć się przed wszystkimi fanami tej lektury, ale tak właśnie było w moim przypadku.
Spodziewałam się czegoś innego, czegoś "więcej".
I niestety tego nie dostałam.

Mam problem.
Mam problem z tą książką.
I, można powiedzieć, że nawet spory, ponieważ nie dostałam tego, czego oczekiwałam.

Do lektury "Hobbita" zbierałam się kilka ładnych lat. Moja przyjaciółka próbowała mnie do niej jakoś zachęcić i twierdziła, że na pewno mi się spodoba, nie będę żałować etc etc.
Żałować może i nie będę, ale nie jestem pewna, czy spodobało mi się to w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pożary należy gasić dopiero kiedy wybuchną.
Co w takim razie trzeba zrobić, kiedy ledwo ugaszony pożar jeszcze się tli i grozi ponownym wybuchem?

Komisarz Forst przechodzi ciężkie chwile w swoim życiu. Można z pewnością stwierdzić, że nie jest już tym samym człowiekiem po powrocie z Ukrainy, a śmierć Szrebskiej odbija się na jego samopoczuciu praktycznie 24/7. Coraz trudniej jest mu również walczyć z nałogiem, chociaż jeszcze resztkami sił daje sobie radę i zwalcza go. Przynajmniej na tą chwilę.

Tymczasem okazuje się, że Bestia z Giewontu nadal jest na wolności i nie zamierza spocząć dopóki nie osiągnie tego co sobie założyła. To za jego sprawą giną kolejni ludzie, a morderca okazuje się być jeszcze bardziej niebezpieczny niż w poprzedniej części cyklu z komisarzem Forstem. Wiktor chcąc dokonać zemsty rusza na polowanie, po to by znowu wpakować się w poważne kłopoty z prawem. Niestety dla niego, ale zdaje się, że tak łatwo się z nich nie wyplącze.

"Przewieszenie" zabrało dwie noce z mojego życia, ale nie żałuje tego wcale. Autor znowu pokazał na co go stać i zaskoczył czytelników po raz kolejny. Szybka akcja, fantastycznie zarysowani bohaterowie, tajemnica, której nie można rozwiązać i zakończenie, które zaskakuje i wbija mocno w fotel.

Sięgam po kolejną część. Praktycznie natychmiast.

Pożary należy gasić dopiero kiedy wybuchną.
Co w takim razie trzeba zrobić, kiedy ledwo ugaszony pożar jeszcze się tli i grozi ponownym wybuchem?

Komisarz Forst przechodzi ciężkie chwile w swoim życiu. Można z pewnością stwierdzić, że nie jest już tym samym człowiekiem po powrocie z Ukrainy, a śmierć Szrebskiej odbija się na jego samopoczuciu praktycznie 24/7. Coraz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przedstawiam wam Wiktora Forsta.
Komisarza, który gustuje w cynamonowych gumach do żucia oraz robieniu swojemu przełożonemu na złość. Dla urozmaicenia swojego życia nie stroni od towarzystwa pięknych kobiet, zazwyczaj ta znajomość kończy się na spotkaniach w łóżku.
Oto komisarz Forst, który nigdy nie zachowa się tak jakbyście tego po nim oczekiwali. Zawsze zrobi to czego mu zabronicie, et cetera, et cetera.

I nagle jego życie wywraca się o 180 stopni, kiedy musi się zmierzyć z niezwykle sprytnym, a przez to o wiele niebezpieczniejszym, mordercą, który z każdą chwilą igra policji na nosie coraz bardziej. W całej tej potyczce pomaga mu dziennikarka Olga Szrebska, która nie spocznie dopóki przestępca nie zostanie schwytany, a Forst nie spocznie dopóki nie dowie się całej prawdy odnośnie orientacji seksualnej ślicznej dziennikarki.

Powiem wam, że Remigiusz Mróz nie pozwoli wam się nudzić, ponieważ dzieje się.. oj dzieje się.
Nagłe zwroty akcji, dużo przemocy, niezwykle dokładne (w niektórych momentach aż za..) opisy, które sprawiły, że miałam ciarki na plecach. To wszystko przeplata się z historycznymi wstawkami, które wbrew pozorom okazały się bardzo istotne dla całego utworu.
Wszystko to zostało połączone w spójną całość i podczas czytania nie miałam wcale wrażenia, że jakaś część została bezsensownie przedstawiona (a ostatnio dość często miałam takie wrażenie podczas innych lektur).

"Ekspozycję" wręcz pochłonęłam i mam nadzieję, że następne tomy okażą się tak samo dobre jak pierwsza część tego cyklu.

Przedstawiam wam Wiktora Forsta.
Komisarza, który gustuje w cynamonowych gumach do żucia oraz robieniu swojemu przełożonemu na złość. Dla urozmaicenia swojego życia nie stroni od towarzystwa pięknych kobiet, zazwyczaj ta znajomość kończy się na spotkaniach w łóżku.
Oto komisarz Forst, który nigdy nie zachowa się tak jakbyście tego po nim oczekiwali. Zawsze zrobi to czego mu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Połączmy różne legendy o czarodziejskich istotach oraz znaną wszystkim baśń o Pięknej i Bestii.
W ten sposób otrzymamy ponad 500 stron niesamowitej opowieści o Prythianie, którym władają książęta siedmiu dworów. Poznamy losy krainy, która zmaga się z niebezpieczną plagą, która ogarnęła wszystkie dwory i nie oszczędza nikogo.
A już na pewno nie Tamlina - księcia Dworu Wiosny, który w akcie desperacji jest gotowy zrobić wszystko by uratować siebie i swoich poddanych. Oto nasza Bestia.
Przejdźmy teraz do Pięknej - poznacie Feyre. Jest to dziewczyna, która pomimo swojego młodego wieku zdążyła już poznać życie od najgorszej strony. Wie co to znaczy głód, ubóstwo, walka o przeżycie, a jej największym marzeniem jest zapewnienie lepszego bytu sobie, swojemu ojcu i swoim starszym siostrom. Nic więcej.
Wszystko się zmienia, gdy straszna bestia pojawia się u progu jej chaty i oskarża ją o zabójstwo swojego przyjaciela.

"Dwór Cierni i Róż" pochłonie was całkowicie, a po zakończeniu czytania poczujecie przyjemne uczucie niedosytu (przynajmniej ja uważam je za dosyć przyjemne). Będziecie się śmiać, szokować, nie dowierzać własnym oczom etc etc. Autorka zadziwia nas prawie przez całą lekturę, a świat który wykreowała jest godny podziwu.
Oczywiście są także i minusy, które dotyczą tej powieści. Uważam, że niektóre opisy lub wątki zostały niepotrzebnie zawarte i tylko sprawiało to, że w pewnych momentach powiewało lekko nudą. Także główna bohaterka była trochę irytująca, ale skoro ja dałam radę to przełknąć, to jestem przekonana, że wy również sobie z tym poradzicie.
Mam nadzieję, że skusicie się na tą lekturę, ponieważ jest ona idealnym sposobem na spędzenie wolnego czasu podczas wakacji (zimnych, bo zimnych, ale jednak wakacji). Nie będzie to stracony czas.
Obiecuję.

Połączmy różne legendy o czarodziejskich istotach oraz znaną wszystkim baśń o Pięknej i Bestii.
W ten sposób otrzymamy ponad 500 stron niesamowitej opowieści o Prythianie, którym władają książęta siedmiu dworów. Poznamy losy krainy, która zmaga się z niebezpieczną plagą, która ogarnęła wszystkie dwory i nie oszczędza nikogo.
A już na pewno nie Tamlina - księcia Dworu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Życie na ziemi jest uzależnione od pracy pszczół.
Nie jest to wiadomość, która jest bardzo zaskakująca dla większości z nas, ponieważ coraz więcej osób uświadamia sobie, że bez tych maleńkich stworzonek marna byłaby nasza egzystencja.
Zastanawialiście się jednak, jak naprawdę wygląda codzienne życie pszczół w ulu? Jak prezentuje się ich praca, hierarchia rodów, podporządkowanie dobru ogółu?
Jeśli nie, to "Rój" jest w sam raz dla was, ponieważ autorka książki przedstawia to wszystko. A główną bohaterką jest pszczoła - Flora 717, która próbuje przystosować się do żelaznych zasad które panują w jej rodzinnym ulu.


Historia Flory 717, pszczoły, która poznaje tajemnice swojego ula i jednocześnie sama ma swoje sekrety, których ma zamiar strzec przed wszystkimi - nawet przed samą Matką Królową, zajęła mi bardzo dużo czasu. Głównym powodem był koniec roku i sesja, która pochłonęła większość mojego czasu w ostatnich miesiącach.
Niestety spowodowane to było też innym czynnikiem. Nie jest to powieść, która zaskoczyła mnie, zachwyciła, urzekła. W pewnych chwilach miałam ochotę skończyć czytanie i zostawić ją niedokończoną, a bardzo często musiałam walczyć ze sobą, żeby przy niej nie usnąć. Po prostu wiele fragmentów jest zbędnych.
Za dużo opisów, za mało akcji.
Tak chyba mogłabym to ująć. W wielkim skrócie.

Życie na ziemi jest uzależnione od pracy pszczół.
Nie jest to wiadomość, która jest bardzo zaskakująca dla większości z nas, ponieważ coraz więcej osób uświadamia sobie, że bez tych maleńkich stworzonek marna byłaby nasza egzystencja.
Zastanawialiście się jednak, jak naprawdę wygląda codzienne życie pszczół w ulu? Jak prezentuje się ich praca, hierarchia rodów,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Pszczoły.
Zastanawialiście się kiedyś jak bardzo ludzkie życie jest uzależnione od tych maleńkich stworzeń? Ich ciężka praca zapewnia nam wszystko czego potrzebujemy do codziennego życia. Nie wróżę nam dalekiej przyszłości, jeśli kiedykolwiek na świecie zabraknie pszczółek.
Mój sąsiad jest pszczelarzem i nie raz dane mi było słyszeć jak mówił, że gdy na świecie zginie ostatnia pszczoła to ludzkości został najwyżej rok istnienia. I to jest optymistyczne założenie.
Muszę przyznać, że całkowicie się z nim zgadzam. Ludzie niestety nie doceniają tego co robią dla nas te maleńkie owady. Jedyne co w nich widzimy to żądła, które powodują ból, kiedy wbiją się w nasze ciała. Nie zastanawiamy się co się dzieje z taką pszczółką, kiedy już nas użądli. Nie myślimy o tym, że to jest jej mechanizm obronny używany tylko w konieczności, gdy wyczuje niebezpieczeństwo.
Niestety.
Maja Lunde przedstawia czytelnikowi trzy historie, które dzieli dosyć duża przestrzeń czasowa. Mamy wydarzenia z roku 1857, z roku 2007 oraz z roku 2098. Dzieli je również spora odległość terytorialna, ponieważ wędrujemy od Anglii przez Stany Zjednoczone, aż po same Chiny. Jedyne co je łączy to te maleńkie owady.. pszczoły, które odgrywają najważniejszą rolę i wokół nich toczy się cała akcja. Autorka pokazuje jak ważne są te stworzenia w naszym życiu i przewiduje co się stanie, kiedy ich zabraknie.
"Historia pszczół" otwiera oczy na to co się wokół nas dzieje, na to co może się stać i na to jak możemy temu zapobiec.
Poruszone są też inne problemy, nie tylko te, które dotyczą pszczół, chociaż ten problem jest tutaj kluczowy.
Maja Lunde przedstawia skomplikowane relacje rodzinne, miłość rodziców do swoich dzieci oraz pokazuje jak nasze pasje wpływają na nasze życie.

Warta przeczytania. Zdecydowanie warta..

Pszczoły.
Zastanawialiście się kiedyś jak bardzo ludzkie życie jest uzależnione od tych maleńkich stworzeń? Ich ciężka praca zapewnia nam wszystko czego potrzebujemy do codziennego życia. Nie wróżę nam dalekiej przyszłości, jeśli kiedykolwiek na świecie zabraknie pszczółek.
Mój sąsiad jest pszczelarzem i nie raz dane mi było słyszeć jak mówił, że gdy na świecie zginie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Na mojej półce "Przeczytane" do tej pory widnieje tylko jedna powieść autorstwa Jane Austen i jest do "Duma i uprzedzenie". Dzięki niej nabrałam ochoty na kontynuowanie mojej przygody z twórczością angielskiej pisarki, ale byłam przekonana, że raczej nie okaże się ona lepsza od perypetii Elżbiety i pana Darcy'ego.



No i się myliłam.
Na tą chwilę (mówię "na tą chwilę", ponieważ mam w planach zapoznać się z resztą powieści Jane Austen, więc nie ręczę za to jak wtedy będę myśleć o "Perswazjach") uważam, że historia miłosna Anny Elliot i kapitana Wentwortha bije na głowę Elizabeth i pana Darcy'ego. Jane Austen w niesamowity sposób pokazuje jak prawdziwa miłość jest w stanie przetrwać wszystko, a już zwłaszcza zdolna jest przeczekać kilka lat, by w końcu uderzyć w kochanków ze dwojoną siłą napełniając ich uczuciem silniejszym niż przed laty.
Anna Elliot posiada urok, który sprawia, że zaliczam ją do grona bohaterek, których nie da się nie lubić. Jest postacią, której kibicowałam od samego początku i podczas lektury nie wyobrażałam sobie innego zakończenia niż to, które prezentuje autorka.
Nie chcę się zbytnio rozczulać nad tą pozycją, bo zdaje sobie sprawę, że nie byłoby to zbyt ciekawe.
Chcę tylko zaznaczyć, że Jane Austen i jej "Perswazje" wywarły na mnie ogromne wrażenie, co sprawia, że ta powieść trafia do moich ulubionych perełek..

Na mojej półce "Przeczytane" do tej pory widnieje tylko jedna powieść autorstwa Jane Austen i jest do "Duma i uprzedzenie". Dzięki niej nabrałam ochoty na kontynuowanie mojej przygody z twórczością angielskiej pisarki, ale byłam przekonana, że raczej nie okaże się ona lepsza od perypetii Elżbiety i pana Darcy'ego.



No i się myliłam.
Na tą chwilę (mówię "na tą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"W cieniu prawa" to moje pierwsze spotkanie z twórczością polskiego Króla Kryminału, jakim jest Remigiusz Mróz. Już na samym początku pragnę wyrazić mój szacunek dla autora, który pracował nad tą pozycją w trakcie pisania pracy doktorskiej z dziedziny prawa. Zdaję sobie sprawę jak trudne i czasochłonne jest to zajęcie, dlatego kłaniam się przed panem Mrozem z wyrazem uznania. Zwłaszcza, że "W cieniu prawa" bardzo przypadła mi do gustu i w pewnym stopniu zmieniła moje nastawienie do polskich autorów.

Nie jestem pewna czy ktokolwiek tutaj kojarzy moje "recenzje", ale parę razy wspominałam w nich, że polscy autorzy (zwłaszcza współcześni) nie należą do moich ulubionych pisarzy i raczej nie sięgam po naszą literaturę. Tak już mam.. mówi się trudno.
Zdarzają się jednak wyjątki (jak zawsze jeśli chodzi o mnie) i twórczość Remigiusza Mroza zdecydowanie się do nich zalicza (pominę fakt, że do tej pory przeczytałam tylko jedną jego powieść).

Erik Landecki właśnie został zatrudniony w dworku austriackiego barona. W tym samym czasie zamordowany zostaje najstarszy syn nowego szefa głównego bohatera, co wywraca życie czyścibuta do góry nogami, bo oczywiście głównym podejrzanym o morderstwo jest właśnie on. Od tej chwili wkraczamy na chwiejny grunt, ponieważ prawo XX-wieczne rządzi się według własnych reguł i nie ma szans na uratowanie Erika bez działań podjętych "w cieniu prawa".
Czytelnik ma szansę poznać jakimi zasadami kierowano się w XX wieku i jakie obyczaje wtedy panowały. Niestety nie były one jakoś pozytywnie nacechowane.

Remigiusz Mróz bardzo wyraźnie zarysował sylwetki wszystkich bohaterów i czytelnik aż do samego końca trzymany jest w niepewności co do tego jak potoczą się ich dalsze losy. Można powiedzieć, że każdy rozdział przynosi jakieś nowe rozwiązania, które finalnie łączą się w zaskakujące zakończenie, które w zupełności mnie zadowoliło.
Lektura jest przyjemna i pochłania się ją ekspresowo, ponieważ ciężko się od niej oderwać.

Pozostaje mi teraz odwiedzenie mojej ukochanej biblioteki w poszukiwaniu pozostałych powieści Remigiusza Mroza.

"W cieniu prawa" to moje pierwsze spotkanie z twórczością polskiego Króla Kryminału, jakim jest Remigiusz Mróz. Już na samym początku pragnę wyrazić mój szacunek dla autora, który pracował nad tą pozycją w trakcie pisania pracy doktorskiej z dziedziny prawa. Zdaję sobie sprawę jak trudne i czasochłonne jest to zajęcie, dlatego kłaniam się przed panem Mrozem z wyrazem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Biblioteka Dusz".
Miejsce, które znane jest jedynie z legend.
Miejsce, które uznaje się za nieistniejące w rzeczywistym świecie.
Na pewno?

"Biblioteka dusz" to ostatnia część trylogii o Jacobie Portmanie i osobliwych dzieciach, którzy starają się zrobić wszystko co w ich mocy aby uratować swoją ukochaną opiekunkę i uratować świat osobliwców przed niezrównoważonym Caulem.
Czytelnik dostaje od Ransoma Riggsa ogromną dawkę emocji, tajemnic, niebezpiecznych przygód. Nie ma mowy, żeby ktokolwiek narzekał na brak akcji, przewidywalność czy nudę podczas czytania tej pozycji. Dodatkowo zakończenie jest idealne i doskonale zamyka całą trylogię kończąc naszą przygodę z osobliwym światem.
Długo zajęło mi przeczytanie tej pozycji, ale całą winę zwalam na sesję i natłok nauki w ostatnich tygodniach, który nie pozwolił mi przysiąść i zabrać się za coś przyjemniejszego. Tylko to było powodem mojej opieszałości, ponieważ gdy już usiadłam i wczytałam się w treść lektury, to ciężko było mi się od niej oderwać. Zdecydowanie jest to pozycja obowiązkowa dla osób, które zdecydowały się rozpocząć swoją przygodę z niesamowitym światem dzieci osobliwych.

Nie mam nic więcej do dodania.
Nawet nie wiem co mogłabym więcej dodać, bo dosyć ciężko jest mi wymienić dokładnie co urzekło mnie w tej części, a co troszeczkę mnie zirytowało. Na szczęście plusów jest więcej niż minusów w mojej ocenie, dlatego z czystym sumieniem mogę polecić "Bibliotekę dusz", a zarazem całą serię "Osobliwego domu Pani Peregrine" dla wszystkich moli książkowych.
Nie pożałujecie.

"Biblioteka Dusz".
Miejsce, które znane jest jedynie z legend.
Miejsce, które uznaje się za nieistniejące w rzeczywistym świecie.
Na pewno?

"Biblioteka dusz" to ostatnia część trylogii o Jacobie Portmanie i osobliwych dzieciach, którzy starają się zrobić wszystko co w ich mocy aby uratować swoją ukochaną opiekunkę i uratować świat osobliwców przed niezrównoważonym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Moja pierwsza książka przeczytana w nowym roku. I cieszę się, że nie była to pozycja, która w jakiś szczególny sposób mnie zawiodła, mimo iż czytałam ją bardzo powoli (wiecie, sesja i te sprawy).

"Miasto Cieni" to druga część przygód Jacoba i jego osobliwych przyjaciół, którzy wyruszają w niebezpieczną podróż, której celem jest znalezienie panny Wren. Jedynej ymbrynki, która nie dostała się jeszcze do niewoli upiorów i głucholców. Jedyna ymbrynka, która potrafi pomóc opiekunce naszych bohaterów, która nie może powrócić do swojej ludzkiej postaci.
Ta podróż jest bardzo niebezpieczna i osobliwcy są zmuszeni dużo poświęcić, aby osiągnąć swój cel. Przy okazji wychodzą na jaw dotąd ukrywane fakty o każdym z nich. Dzieciaki lepiej poznają siebie nawzajem, odkrywają swoje lęki, słabości, ale także i swoje mocne strony.
No.. nie mają lekko, ale nie ma rzeczy, których by nie zrobili by pomóc pannie Peregrine.

Jestem mile zaskoczona tą pozycją, ponieważ po przeczytaniu pierwszej części przygód Jacoba i innych osobliwych dzieci nie miałam zbyt wielkiego entuzjazmu by zabrać się za kolejne części.
Zmieniłam jednak zdanie podczas czytania i teraz z chęcią zabiorę się za trzecią część ich przygód.

Moja pierwsza książka przeczytana w nowym roku. I cieszę się, że nie była to pozycja, która w jakiś szczególny sposób mnie zawiodła, mimo iż czytałam ją bardzo powoli (wiecie, sesja i te sprawy).

"Miasto Cieni" to druga część przygód Jacoba i jego osobliwych przyjaciół, którzy wyruszają w niebezpieczną podróż, której celem jest znalezienie panny Wren. Jedynej ymbrynki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Można pomyśleć, że nie ma nic prostszego od napisania zwykłego opowiadania. Przecież nie jest to typowa powieść, gdzie przeplata się kilka wątków, fabuła nie musi być aż tak skomplikowana, a liczba bohaterów aż tak duża.
Ma być krótko, zwięźle i na temat.
To jednak nie jest takie proste jak się wydaje. Tutaj autor musi umieścić wszystko na niewielkiej ilości stron, co już stwarza dosyć poważny problem. W powieści można poszaleć jeśli chodzi o rozwój fabuły, przedstawienie problemu, charakterystykę postaci. W opowiadaniu już nie, ponieważ to wszystko musi być skrócone do minimum i w taki sposób aby zainteresować czytelnika. Właśnie dlatego niewielu z nas sięga po opowiadania. Po prostu lepiej jest wszystko pojąć i zrozumieć co miał na myśli autor czytając powieści, w których wszystko jest dosyć szczegółowo opisane i wyjaśnione.

"Bazar złych snów".
Od razu nasuwa mi się skojarzenie z typowym bazarem, na którym przekupki zachwalają swój towar przed potencjalnymi nabywcami. Na każdym kroku można natknąć się na stoisko, które oferuje nam to co sprzedawca ma najlepszego za w miarę przystępną cenę.
Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie co go w pełni usatysfakcjonuje.

Tak samo jest z "Bazarem złych snów" Stephena Kinga, który na swoim "straganie" ułożył swoje najlepsze opowiadania. Łącznie jest ich 21. Dwadzieścia jeden zupełnie różnych historii, praktycznie każde opowiadanie pisane jest innym stylem, każde z nich porusza inną problematykę, pozwalają wysnuwać różne wnioski. Z drugiej strony łączy je coś czego nie potrafię nazwać, ale sprawia to, że wszystko tworzy jedną spójną całość. Dodatkowo sam autor pomógł czytelnikowi zrozumieć jego punkt widzenia w danym opowiadaniu dzięki krótkim wstępom zamieszczonym przed każdą historią.

W moim przypadku okazało się, że nie wszystkie opowiadania przypadły mi do gustu. Niektóre z nich czytałam tak jakby z przymusu i raczej nie zapamiętałam z nich niczego wartego uwagi. No, ale nie można wszystkim dogodzić w 100%. Ale wiecie co?
Jedno jest pewne.
Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Coś co go zainteresuje, zaciekawi, poruszy.

Można pomyśleć, że nie ma nic prostszego od napisania zwykłego opowiadania. Przecież nie jest to typowa powieść, gdzie przeplata się kilka wątków, fabuła nie musi być aż tak skomplikowana, a liczba bohaterów aż tak duża.
Ma być krótko, zwięźle i na temat.
To jednak nie jest takie proste jak się wydaje. Tutaj autor musi umieścić wszystko na niewielkiej ilości stron, co już...

więcej Pokaż mimo to