-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel22
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel3
Biblioteczka
2016-10-30
2016-10-24
2016-10-21
2016-10-15
2016-09-30
2016-09-23
2016-09-17
2016-09-13
2016-09-02
2016-08-29
2016-08-26
"Girl online w trasie" to zdecydowanie jedna z najlepszych książkowych kontynuacji, które czytałam. Mamy okazję poznawać dalsze losy Penny, która próbuje odnaleźć samą siebie oraz staje przed życiowymi decyzjami. Razem z Noah i jego zespołem wyruszają w trasę koncertową po Europie, jednak nie wszystko układa się tak jak powinno. Związek blogerki i chłopaka z Brooklyn'u przetrwał próbę czasu i odległości jaka dzieli zakochanych, ale czy przetrwa podczas pracowitej trasy?
Po fenomenalnej "Girl online", która podbiła moje serce bardzo chętnie sięgnęłam po kontynuację. Miałam nadzieję, że książka będzie dobra, ale nie sądziłam, że okaże się tak genialna. Nie mogłam się od niej oderwać i przeczytałam ją w ciągu jednego dnia. Zoella postarała się po pozytywnym i głośnym debiucie-kontynuacja okazała się tak samo dobra jak pierwszy tom. Już nie mogę doczekać się kolejnej części oraz mam nadzieję, że autorka i tym razem nie zawiedzie swoich czytelników!
"Girl online w trasie" to zdecydowanie jedna z najlepszych książkowych kontynuacji, które czytałam. Mamy okazję poznawać dalsze losy Penny, która próbuje odnaleźć samą siebie oraz staje przed życiowymi decyzjami. Razem z Noah i jego zespołem wyruszają w trasę koncertową po Europie, jednak nie wszystko układa się tak jak powinno. Związek blogerki i chłopaka z Brooklyn'u...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-25
2016-08-24
Callie. Bezdomna, osierocona w wyniku wojny bakteriologicznej szesnastolatka z chorym braciszkiem na głowie każdego dnia walczy o przetrwanie. Nie ma rodziny, dachu nad głową, ani pieniędzy na leki czy jedzenie. Jedynym ratunkiem dla dziewczyny jest praca w Prime Destinations- banku ciał, gdzie enderzy mogą wypożyczyć ciała młodych ludzi by znów móc się zabawić. Dziewczyna chcąc ratować chorego brata sprzedaje swoje ciało, co niesie za sobą poważne konsekwencje.
"Starter" to jedno z moich większych zaskoczeń w ostatnim czasie. Książka wpadła w moje ręce przypadkowo, ale z całego serca dziękuję, że tak się stało. Autorka przeniosła mnie w świat pełen bólu i cierpienia, chęci przetrwania oraz technologii, która pozwala na wynajmowanie ciał czy przedłużanie życia. Jednym z większych atutów książki jest jej nieprzewidywalność. Choć trudno mnie zaskoczyć, ta historia była pełna zwrotów akcji, a podczas jej czytania emocje nie odstępowały mnie na krok.
Choć książka porównywana jest do "Igrzysk śmierci", nie wydaję mi się, by były to książki o tej samej treści. Faktem jest, że mamy tutaj taki sam motyw- główna bohaterka poświęca się dla młodszego rodzeństwa, buntuje się i walczy z wielką korporacją, jednak fabuła, bohaterowie, motywy, okoliczności i całe historie są całkiem inne. Nie umiem określić czy każdemu fanowi trylogii Suzanne Collins przypadnie do gustu "Starter", jednak mi osobiście książka bardzo się spodobała. Do ostatnich stron trzymała mnie w napięciu, a po jej skończeniu od razu chciałam sięgnąć po kontynuację.
Callie. Bezdomna, osierocona w wyniku wojny bakteriologicznej szesnastolatka z chorym braciszkiem na głowie każdego dnia walczy o przetrwanie. Nie ma rodziny, dachu nad głową, ani pieniędzy na leki czy jedzenie. Jedynym ratunkiem dla dziewczyny jest praca w Prime Destinations- banku ciał, gdzie enderzy mogą wypożyczyć ciała młodych ludzi by znów móc się zabawić. Dziewczyna...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Czy nie jest cudem sama przyjaźń – znalezienie drugiej osoby, która samotny świat czyni mniej samotnym?"
Są takie książki, o których nie da się wiele pisać. Wywierają wpływ na czytelnika, zmuszają do głębokich refleksji i przemyśleń. Zostają w głowie na długo i dobre kilka dni po przeczytaniu nie da się od nich oderwać myśli. Właśnie taką książką jest "Małe życie"
Po powieść sięgnęłam głównie ze względu na miejsce akcji- od dawna chciałam przeczytać pozycję, której fabuła toczy się w Nowym Yorku. Pragnęłam przenieść się na Fifth Avenue, Brooklyn, poczuć klimat miasta czy poznać nowojorczyków. Choć książka Hany Yanagihara pozwoliła mi przeżyć niezapomniane chwile w mieszkaniu przy Lispenard Street, Greene Streed czy SoHo "Małe życie" zachwyciło mnie wspaniałą, dobrze przemyślaną fabułą, świetnym stylem pisania autorki i perfekcyjnie wykreowanymi bohaterami.
"Małe życie" to książka poświęcona losom czwórki przyjaciół- Malcolma, JB, Willema i skrytego Jude'a. Początkowo poznajemy ich jako młodych, ambitnych absolwentów szkół, którzy przyjeżdżają do Nowego Yorku licząc na szczęście i spełnienie marzeń w mieście, które nigdy nie śpi. Każdy z nich ma swoje cele, które chce osiągnąć, każdy z nich ma jakieś priorytety w życiu. Z czasem okazuje się, że dorosłość nie jest tak wspaniała, jak im się wydawało. Możemy obserwować, jak bohaterowie radzą sobie w trudnych sytuacjach, jak z czasem dorastają, zmieniają się, kłócą, godzą, widzimy jak praca i codzienne obowiązki wpływają na kontakty między nimi.
Głównym wątkiem książki jest jednak historia Jude'a- najbardziej skrytego, samotnego i cichego bohatera. Nie miał rodziców, wychowywany był w klasztorze, a potem w domu dziecka, a jednak ukończył studia i został szanowanym prawnikiem. Jak do tego doszło? Jakie tajemnice Jude kryje przed swoimi przyjaciółmi? Tego wszystkiego dowiadujemy się w trakcie czytania "Małego życia". Autorka powoli i systematycznie dostarcza nam urywki historii, która z czasem tworzy jedną, spójną całość, która uzasadnia zachowania jednego z przyjaciół.
Książka porusza tematy dotyczące codzienności, takie, z którymi spotykamy się na codzień- przyjaźń, która mimo wszelkich kłótni i sporów jest prawdziwa, w której osoby są zdolne do wszelkich poświęceń, aby zapewnić bezpieczeństwo i otoczyć innych opieką. Miłość, która tutaj ukazania jest nie pod kątem romansów, a raczej realnych relacji międzyludzkich, pokazana jako ciepła, bezwarunkowa, nieskończona. Znajdziemy też opis depresji, problemów z akceptacją samego siebie, żałobę po stracie bliskiej osoby. Momentami "Małe życie" pokazuje życie jako brutalne i okropne, tak, że czasami czytając człowiek staje się przybity. To w takich momentach książka na prawdę trafia do czytelnika.
Myślę, że każdy powinien przeczytać "Małe życie". Jest to powieść, w której każdy odnajdzie siebie, utożsami się z bohaterami i odnajdzie wiele prawd życiowych. Czytając będziecie śmiać się i płakać na przemian, będą momenty szczęśliwe, ale bedą także momenty gorsze. Mogę jednak zapewnić, że nie pożałujecie przeczytania "Małego życia"
"Czy nie jest cudem sama przyjaźń – znalezienie drugiej osoby, która samotny świat czyni mniej samotnym?"
więcej Pokaż mimo toSą takie książki, o których nie da się wiele pisać. Wywierają wpływ na czytelnika, zmuszają do głębokich refleksji i przemyśleń. Zostają w głowie na długo i dobre kilka dni po przeczytaniu nie da się od nich oderwać myśli. Właśnie taką książką jest "Małe życie"
Po...