-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński1
-
ArtykułyLiliana Więcek: „Każdy z nas potrzebuje w swoim życiu wsparcia drugiego człowieka”BarbaraDorosz1
-
ArtykułyOto najlepsze kryminały. Znamy finalistów Nagrody Wielkiego Kalibru 2024Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel34
Biblioteczka
2021-10-18
2015-06-04
2015-06-18
Niby widziałam tę okładkę...
Niby sama czcionka już dużo mówiła...
Niby opis z tyłu mówił sam za siebie...
A ja jednak ciągle spodziewałam się tego:
"35 dziewcząt. 1 korona. Panny przyjeżdżają do zamku, aby rozkochać w sobie księcia. Każda piękniejsza i mądrzejsza od następnej. Zaczynają się intrygi. Każda z kandydatek ma dokładnie opracowany plan, jak przekonać księcia Maxona do siebie. Sabotują prace przeciwniczek. Rywalizują jak psy o kawałek szynki. Dochodzi nawet do rękoczynów. Co kolejna intryga jest gorsza. Niektóre padają z wyczerpania i same odchodzą z pałacu, inne, te bardziej spragnione korony i władzy, bądź przystojnego blondyna, zostają i czarują dalej, aż na polu bitwy nie zostanie ostatnia, najlepsza."
Yhym.
Tak.
Sama chyba będę musiała to napisać.
America Singer jest Piątką i wcale nie zamierza walczyć o rękę księcia, bo kocha kogoś innego.
Pragnę od razu powiedzieć, że wiedziałam z kim skończy Ami, zanim jeszcze kupiłam "Rywalki". W ogóle myślałam, że w powieści występuje jeden chłopak. No i cóż, za ten błąd przypłaciłam miłością do tego, którego nie znałam i znalazłam się w mniejszości fandomu, która go uwielbiała. Mówi się trudno. Żyje się dalej.
America też żyje dalej i pomimo z początku sceptycznego podejścia do Eliminacji odnajduje w nich swoje miejsce. Jest uroczo, słodko, sukienki falują, dziewczyny się śmieją, Maxon wygładza garnitur, a ja powoli odpuszczam sobie moje pierwotne wyobrażenie o "Rywalkach". O nie, do tego nie posłuchasz epickiej muzyki...
Opowieść ogółem dotyczy trójkąta miłosnego. Cała trylogia opiera się głównie na tym (poza tym mamy jeszcze wątek rebeliantów - ale nie oszukujmy się, jest on słaby i dziewczyny na pewno nie czytają tej książki dla tego wątku). America, Aspen i Maxon - w powieści o miłości przekraczającej granice, o miłości cierpliwej, trwałej, ale czasem burzliwej.
Mimo, że , jak już mówiłam, moje wyobrażenia odbiegały daleko od prawdy, pokochałam tę książkę.
Tak.
Nadal nie mogę w to uwierzyć.
Historia jest tak słodka i urocza, że nie da się w niej nie zakochać. Bohaterowie są tacy wspaniali... Ten cały zamek, te ogrody, korony, sukienki... Siedzisz w dresach w pokoju, popijając colę, ale czujesz się, jakbyś wirowała w pięknej sukni w sali balowej, w objęciach swojego faworyta z "Rywalek".
Pierwsza część trylogii jest najlepsza. Najbardziej ułożona, przemyślana, a America jest w niej boska *u* (o ile w następnych częściach można ją znienawidzić - co zrobiłam ja).
Jeżeli chcesz się poczuć jak księżniczka, sięgnij po tę książkę, wyrusz we wspaniałą podróż do malowniczej Illei, zamieszkaj w pałacu, poznaj niesamowitego księcia, spotkaj odważnego gwardzistę, i znajdź swoje szczęśliwe zakończenie!
Niby widziałam tę okładkę...
Niby sama czcionka już dużo mówiła...
Niby opis z tyłu mówił sam za siebie...
A ja jednak ciągle spodziewałam się tego:
"35 dziewcząt. 1 korona. Panny przyjeżdżają do zamku, aby rozkochać w sobie księcia. Każda piękniejsza i mądrzejsza od następnej. Zaczynają się intrygi. Każda z kandydatek ma dokładnie opracowany plan, jak przekonać księcia...
2015-08-04
Przeczytałam w dwa dni. Pochłonęłam. Nadal jestem zakochana :3 Ale też sobie trochę na tej książce popsułam nerwów... Co mnie razi? Zachowanie Ameriki. Zdecydowanie wolałam ją w pierwszej części. Biedulka zachowuje się tak, jakby na świecie istniały tylko i wyłącznie jej problemy, ma w dupie innych, zapomina o wszystkim, co dla niej ważne i coraz bardziej zaczyna przypominać rozpuszczoną nastolatkę... Eh... mam nadzieję, że w ostatniej części poprawi się jej wizerunek. A reszta? Aspen - moja miłość. Maxon - mój Boże, tez go uwielbiam!!! Marlee, Carter (Aaaahhh!!! Carter!!! <3) - Kocham!!! Reszta bohaterów - okey, ale Clarkson rozpierniczył system ;-; Rebelianci atakują - super, przynajmniej coś się dzieje xd Kiera, mam nadzieję, że naprawiłaś Americę, bo jak nie... Nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po "Jedyną" <3
Przeczytałam w dwa dni. Pochłonęłam. Nadal jestem zakochana :3 Ale też sobie trochę na tej książce popsułam nerwów... Co mnie razi? Zachowanie Ameriki. Zdecydowanie wolałam ją w pierwszej części. Biedulka zachowuje się tak, jakby na świecie istniały tylko i wyłącznie jej problemy, ma w dupie innych, zapomina o wszystkim, co dla niej ważne i coraz bardziej zaczyna...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-06
Postaram się krótko.
Ot, nowelka jak nowelka. Jednak uważam, że każdy fan "Rywalek" powinien się z tymi dwiema opowieściami zapoznać.
KSIĄŻĘ
Jak to jest w opisie, pierwsza nowela ukazuje postać księcia Maxona sprzed Eliminacji. Niby nic wielkiego, ALE... Warto prześledzić początek Eliminacji z perspektywy tak idealnego chłopaka, jakim jest Maxon. Okazuje się bowiem, że nasz kochany książę wcale nie jest taki idealny. Opowieść ukazuje nam drugą twarz Maxona - chłopaka, który nie jest wcale taki pewny siebie, na jakiego wygląda. Zakłada maski, denerwuje się, gdyba, rozmyśla nad tym, co robić w niezręcznych sytuacjach, ma wiele wątpliwości. Możemy także zauważyć, jakie stosunki z rodzicami Maxon miał na początku. Mamy też przedstawioną pierwszą przyjaciółkę księcia Illei - Daphne. Cóż... O niej nie będę pisać. Ją ogarnąć trzeba samemu. Ale z drugiej strony, co by było, gdyby Maxon i Daphne...
GWARDZISTA
Druga nowelka była zdecydowanie ciekawsza (i nie mówię tego dlatego, że zdecydowanie jestem Team Aspen - wcale nie). Po prostu więcej się dzieje. Akcja zaczyna się w dniu, w którym Marlee i Carter zostają ukarani. Wreszcie wiadomo, gdzie był Aspen, kiedy się to działo. Ano był w zamku. Aspen ciągle jest w zamku, ciągle ma oczy szeroko otwarte, wiecznie jest na służbie i cały czas kocha Amerikę. Tak - większość nowelki jest poświęcona im: staraniom Aspena, który na wszystkie sposoby stara się przebywać ze swoją Mer, jego troskę o nią, jego smutek, kiedy zauważa, jak bardzo Maxon wszedł pomiędzy nich, a także jego bezgraniczną miłość. Tak.. Aspen, opanuj się... Ale właśnie o to chodziło. Nasz zielonooki gwardzista nawet w chwilach, w których groziło mu niebezpieczeństwo, ciągle myślał o swojej ukochanej Americe. Ale były jeszcze inne wątki (mniejsze, ale były xd). Mamy okazję zobaczyć, jacy są gwardziści (oddani, współczujący, odważni), możemy się też bliżej przyjrzeć postaci Króla Clarcksona (co ta typ xD), a także przyjaźni Aspena z pokojówkami Ameriki. To było... urocze. Naprawdę. Dopiero od tej nowelki polubiłam Lucy i resztę. Tak świetnie dogadują się z Aspenem... Dobra, wróćmy do wątku głównego xD Zakończenie. Zakończenie "Gwardzisty" mnie tak zasmuciło... Mamy scenę po odnalezieniu Ameriki. Skrzydło szpitalne. Śpiąca Mer. I Aspen... FEELINGS!!! Nawet, jeżeli ktoś nie lubi Aspena powinien chociaż tę ostatnią scenę poszanować. Moje serduszko płakało, a żal zielonookiego chłopaka tak się na mnie odbił, że całą resztę dnia po przeczytaniu chodziłam przygnębiona. Aspen, głupcze... Nasunęło mi się wtedy pytanie: ?Czy ona jest tego warta?" I wtedy Aspen wprost odpowiedział mi: "Jest warta wszystkiego"
Ogółem: Nowela ukazuje nam chłopaków z innych stron. Pewny siebie Maxon zamienia się w niepewnego, podenerwowanego, zdezorientowanego, pełnego obaw, ale nadal uroczego, księcia. Aspen natomiast jest jeszcze bardziej silny, bohaterski, odważny, zdeterminowany, ale mniej rozsądny (to już zaczyna zahaczać o paranoję!). Nowelę czyta się bardzo przyjemnie. Nie wnosi dużo do całej opowieści, ale na pewno pozwala na nią spojrzeć z innej strony, przemyśleć ją jeszcze raz i przekonać nas do każdego z rywali o miłość Ameriki. Polecam fanom serii :)
Postaram się krótko.
Ot, nowelka jak nowelka. Jednak uważam, że każdy fan "Rywalek" powinien się z tymi dwiema opowieściami zapoznać.
KSIĄŻĘ
Jak to jest w opisie, pierwsza nowela ukazuje postać księcia Maxona sprzed Eliminacji. Niby nic wielkiego, ALE... Warto prześledzić początek Eliminacji z perspektywy tak idealnego chłopaka, jakim jest Maxon. Okazuje się bowiem, że...
2015-08-21
2015-08-27
2015-10-07
Jeszcze nigdy - NIGDY - żadna bohaterka nie przemówiła do mnie tak jak Rubi. Jest taką osobą, której nie da się nie lubić. To tak na początek
Świat w "Mrocznych umysłach" jest tak... hmm... mroczny? xD Tak, to słowo idealnie tu pasuje. W dystopijnej Ameryce panuje choroba. Chorują na nią dzieci i nastolatkowie. Większość umiera, a ci, którzy żyją, zamykani są w "ośrodkach rehabilitacyjnych". Tak... Ośrodki rehabilitacyjne... Rubi umieszczona jest w ośrodku Thurmond i wcale nie jest taka, za jaką się podaje. Obdarzona jest tą cechą, której boją się władze. Jest Pomarańczowa, czyli kontroluje umysły. Dziewczyna podaje się jednak za Zieloną, no ale wiadomo, że kłamstwo w końcu zawsze wychodzi na jaw. Ktoś to odkrywa i tak zaczyna się nasza przygoda.
Po pierwsze: świat. Autorka wykreowała tak niesamowitą przestrzeń, że nie mogłam się z niej wydostać! To był bardzo oryginalny i ciekawy pomysł. Nie przypominam sobie, ażeby świat taki, jak w "Mrocznych umysłach" był też gdzieś indziej. Cały ten pomysł z chorobą...Ta propaganda władz... Było tu to, co zawsze sprawia, że jest mi dobrze - Ameryka kierująca się prostą drogą ku upadkowi (to dziwne, ale nie wnikajmy xD). Świat "Mrocznych Umysłów" jest boski <3
Po drugie: bohaterowie. Jak ja kocham bohaterów!!! O Rubi już mówiłam. Zdecydowanie moja ulubiona postać. Zważając na to, jak bardzo denerwują mnie zazwyczaj główni bohaterowie, aż trudno było mi uwierzyć, że tak się z nią utożsamiłam (jest do mnie bardzo podobna, nie było trudno, ale i tak - plus). Poza Rubi mamy jeszcze grono genialnie wykreowanych postaci. Liam. Mój Boże, Liam <3 Niby nie zakochałam się w nim tak, jak w innych męskich bohaterach innych książek, ale i tak uwielbiam! Pulpet. Wspaniały. Pulpet jest po prostu wspaniały. Kiedy stało się to, co się stało (ci, co czytali, wiedzą), zwyczajnie się rozpłakałam. Suzume. Jedyna dziecięca postać w całej historii przeczytanych przeze mnie książek, która mnie nie irytowała! Ani odrobinę! No, może z początku, ale potem ją po prosu pokochałam! Clancy też ma ciekawy charakter... No ale cóż... Nie ogarniam typa xD Cała reszta bohaterów także nie ustępuje tym głównym. Plus, plus, plus.
Po trzecie: psychologia. Czytając książkę, mogłam się poczuć jak prawdziwy psycholog. Przemyślenia Rubi, ta jej niepewnośc, ta obawa przed utratą tych, których kocha, a także jej strach przed nią samą... Coś niesamowitego. Normalnie widziałam ją, siedząca na krześle przed moim biurkiem na sesji psychologicznej xD Charakter Rubi daje tak wiele powodów do przemyśleń nad jej postacią... Naprawdę można się nieźle zabawić :D I do Rubi trzeba mieć empatię... Bez tego przebrnie się przez lekturę bez żadnych emocji..
I na koniec: DAJCIE MI DRUGĄ CZĘŚĆ!!! RUBY COŚ TY NAROBIŁA!!! Jeny, jak ja kocham tą dziewczynę!!! Ale to, co zrobiła na końcu... NIE! JA lecę zamówić "Nigdy nie śpią", a was serdecznie zachęcam do lektury. Jest zupełnie inna niż reszta powieści New/Young Adult. Ta ma w sobie coś... więcej...
Jeszcze nigdy - NIGDY - żadna bohaterka nie przemówiła do mnie tak jak Rubi. Jest taką osobą, której nie da się nie lubić. To tak na początek
Świat w "Mrocznych umysłach" jest tak... hmm... mroczny? xD Tak, to słowo idealnie tu pasuje. W dystopijnej Ameryce panuje choroba. Chorują na nią dzieci i nastolatkowie. Większość umiera, a ci, którzy żyją, zamykani są w...
2015-10-19
Nie będę się rozpisywać, ani tworzyć jakiejś obszernej recenzji.
Powiem krótko: ZDECYDOWANIE NAJLEPSZA CZĘŚĆ TRYLOGII.
Koniec. Kropka.
Nie będę się rozpisywać, ani tworzyć jakiejś obszernej recenzji.
Powiem krótko: ZDECYDOWANIE NAJLEPSZA CZĘŚĆ TRYLOGII.
Koniec. Kropka.
2015-10-16
Zawsze zastanawiałam się na czym polega fenomen "Igrzysk Śmierci"...
... no i się dowiedziałam.
Tę historię zna chyba każdy. Nawet jeżeli nie czytałeś książki, to na 99,9% oglądałeś film. Tak jak ja. Niestety, mimo, że mi się podobał, nie za bardzo ogarniałam o co w nim chodzi. NO więc postanowiłam się wziąć za książkę...
... Dopiero w październiku 2015 roku.
Wstyd.
No ale trudno.
W każdym razie już wiem, czemu "Igrzyska Śmierci" mają tylu fanów.
Niebanalna historia, świetni bohaterowie, wspaniała, cudowna i bardzo silna główna bohaterka. Problem, który nie pozwala nam trzeźwo myśleć.
Po przeczytaniu pierwszej części, bardzo długo siedziała mi ona w głowie. Kac książkowy... Niefajnie... Chociaż... Nie, było bardzo fajnie. POwieść Susan Collins ma to do siebie, że nie chce się od niej oderwać, nie chce się z niej "wyjść". Mama: - Posprzątaj pokój! - Obiad! - Kiedy w końcu odrobisz lekcje?! Ja: - Sorry, jestem w Panem!
Tak naprawdę nie wiem co napisać o tej książce. Trudno mi jest wyrazić to w słowach. Chyba się tego za bardzo nie da. TO po prostu trzeba przeżyć.
Zawsze zastanawiałam się na czym polega fenomen "Igrzysk Śmierci"...
... no i się dowiedziałam.
Tę historię zna chyba każdy. Nawet jeżeli nie czytałeś książki, to na 99,9% oglądałeś film. Tak jak ja. Niestety, mimo, że mi się podobał, nie za bardzo ogarniałam o co w nim chodzi. NO więc postanowiłam się wziąć za książkę...
... Dopiero w październiku 2015 roku.
Wstyd.
No...
2015-10-23
2015-11-17
2015-11-22
2015-11-19
2015-11-22
2015-11-25
2015-12-05
2016-03-19
O rany...
Nie wiem, jak to opisać.
To
było niesamowite niesamowite niesamowite.
Ta powieść jest tak nafaszerowana różnego rodzaju emocjami, że nie można się od niej oderwać. Pochłania - dosłownie. Dzięki nietypowemu językowi wciąga wciąga wciąga i sprawia, że wczuwasz się w historię, jak jeszcze nigdy przedtem, w żadnej innej książce. Bohaterowie - wspaniali wspaniali wspaniali. Historia - oryginalna, wciągająca, intrygująca, zapadająca w pamięć. Świat wymyślony przez autorkę - mroczny, straszny, niepokojący. Wątek miłosny - naprawdę naprawdę naprawdę interesujący, zupełnie inny niż reszta trójkątów miłosnych opisanych w książkach.
Ta historia, te uczucia, te niepokojące wydarzenia - odcisnęły na mnie piętno. Witaj, kacu książkowy, mój drogi przyjacielu. Usiądź ze mną przy herbatce i porozmawiajmy o "Dotyku Julii" - jednej z najlepszych książek młodzieżowych, jakie czytałam.
O rany...
Nie wiem, jak to opisać.
To
było niesamowite niesamowite niesamowite.
Ta powieść jest tak nafaszerowana różnego rodzaju emocjami, że nie można się od niej oderwać. Pochłania - dosłownie. Dzięki nietypowemu językowi wciąga wciąga wciąga i sprawia, że wczuwasz się w historię, jak jeszcze nigdy przedtem, w żadnej innej książce. Bohaterowie - wspaniali wspaniali...
2016-03-25
Ja wiedziałam, że to będzie gorsze od pierwszej części.
Ale i tak to pokochałam.
Każdy wie, jak zakończyła się "Czerwona Królowa". Nikt natomiast nie wiedział, co stanie się dalej. Ja także.
Czytelnicy od razu zostali rzuceni w kolejny niezwykle napięty wir wydarzeń. Już od samego początku akcja goni akcję. Nie ma tej zwyczajowej przerwy, cichego wprowadzenia do tomu, którym zazwyczaj obdarowują nas autorzy. "Szklany Miecz" zaczyna się dokładnie tam, gdzie kończy się pierwszy tom. I to jest miłe zaskoczenie. Plus.
Jeżeli zaś chodzi o całą resztę, to sama już nie wiem, jak mam się na ten temat wyrazić. Zacznę może od wspomnianej już wcześniej akcji. Poza początkiem, postępuje ona bardzo wolno, mało co się dzieje. Ale jakoś się ciągnie. Ocena neutralna.
Styl pisania pani Aveyard jest jeszcze gorszy niż w poprzednim tomie. Z całym szacunkiem, ale opisywanie niestety nie wychodzi pani za dobrze. Styl - minus.
Bohaterowie. Skoro akcja po kilku rozdziałach staje się mozolna, to trzeba coś dać za to w zamian, a podarunkiem tym jest głębsze poznanie bohaterów. Czym to poskutkowało? Nagroda dla Victorii Aveyard za stworzenie najbardziej irytującej, myślącej irracjonalnie, pozbawionej wyobraźni, samolubnej, egoistycznej, wrednej bohaterki w dziejach powieści dla młodzieży. O ile postać Mare Barrow darzyłam jako taką sympatią w pierwszej części, tak tu miałam jej po prostu dosyć. Kolejną nagrodę pani Aveyard otrzymuje za wykreowanie najbardziej idealnego bohatera fikcyjnego. Panie i panowie, nie ma możliwości, aby na świecie istnieli ludzie tak przesadnie idealni, jak Cal Calore. Jego "idealność" jest przesadzona i niesamowicie irytująca, co jednak świetnie się składa, biorąc pod uwagę relację Cala i Mare. Razem tworzą niezwykle rozkoszną parkę.
Zakochałam się w bracie Mare. Shade - Victorio, dziękuję za chwile z jego postacią. "Szklany Miecz" pozwala nam lepiej poznać także Farley i Kilorna, których też pokochałam. Bohaterowy minus? Za mało Mavena i Evangeline, ale w następnej części będzie ich o wiele więcej. Bohaterowie - i plus, i minus.
Kurczę, tyle tych minusów, więc z czego wynikła tak wysoka ocena? Cóż... Po prostu kocham tę opowieść. Nie ważne, jak bardzo będzie mnie denerwowała Mare, jak wiele moich ukochanych bohaterów zabije Vicky, ja i tak będę kochać "Czerwoną Królową". Bo ten świat jest genialny. Problemy są tak pogmatwane, zdrada goni zdradę, intryga goni intrygę, a cała powieść wciąga, naprawdę wciąga.
Podsumowując: akcja miejscami nudna, ale nie słaba, bohaterowie bardziej odkryci, nawet czasami aż za bardzo, ogólna historia wprowadzająca trochę tego i owego do fabuły, ale nie na tyle dobra, żeby przebić swoją poprzedniczkę. Tyle.
Ale i tak ją kocham <3
Ja wiedziałam, że to będzie gorsze od pierwszej części.
Ale i tak to pokochałam.
Każdy wie, jak zakończyła się "Czerwona Królowa". Nikt natomiast nie wiedział, co stanie się dalej. Ja także.
Czytelnicy od razu zostali rzuceni w kolejny niezwykle napięty wir wydarzeń. Już od samego początku akcja goni akcję. Nie ma tej zwyczajowej przerwy, cichego wprowadzenia do tomu,...
2016-03-31
"Każdy może zdradzić każdego..."
Tak... Moje serce ubolewa nad zakończeniem, i może to właśnie dlatego już nie mogę się doczekać kolejnej części (wyjdzie 9 lutego 2016!!!). Ale cóż... O to autorce chodziło.
Fabuła nie jest oryginalna, to prawda. "Czerwona Królowa" to zlepek wielu powieści Young Adult/ New Adult, ale jednak ma też w sobie takie coś, co sprawia, że czytelnika może pomimo takiej fabuły wciągnąć. Przede wszystkim postacie... Eh... Mare, Maven, Cal, Kilorn, Farley, Lucas, Shade, Evangeline i ta nieobliczalna Elara... Pokochałam ich wszystkich, z miejsca. Każdy ma zupełnie inny charakter, inny cel w życiu, a także nie każdy okazuje się tym, za kogo się podaje.
Z lektury wyniosłam naprawdę bardzo wiele... W głowie ciągle siedzą mi cytaty, które chyba już na zawsze zapamiętam (i po polsku i po angielsku xD). Książka nie jest może czymś aż tak niesamowitym, aby się nad nią zachwycać nie wiadomo ile, ale z pewnością nie jest też zła, ma w sobie dużo akcji (AKCJA... Tak! Tam ani na chwilę nie można stracić czujności, bo ciągle coś się dzieje), co jest chyba największym atutem tej powieści, oczywiście pomijając bohaterów, którzy są naprawdę świetnie wykreowani. Mamy też wiele wątków, w tym też ten wszechobecny wątek miłosny, ach... xD
Ogólnie: fani Young Adult będą usatysfakcjonowani :)
"Każdy może zdradzić każdego..."
więcej Pokaż mimo toTak... Moje serce ubolewa nad zakończeniem, i może to właśnie dlatego już nie mogę się doczekać kolejnej części (wyjdzie 9 lutego 2016!!!). Ale cóż... O to autorce chodziło.
Fabuła nie jest oryginalna, to prawda. "Czerwona Królowa" to zlepek wielu powieści Young Adult/ New Adult, ale jednak ma też w sobie takie coś, co sprawia, że...