Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , ,

Nie zawiodłam się na panu, panie Stefanie.

Są takie lektury, które po prostu czyta się z przyjemnością. "Przedwiośnie" jest jedną z nich. Bardzo ciekawi bohaterowie, wspaniałe opisy oraz dużo dużo zaskakującej akcji. Licealiści - nie bójcie się pana Stefana. Pisze kawał naprawdę dobrych książek.

Nie zawiodłam się na panu, panie Stefanie.

Są takie lektury, które po prostu czyta się z przyjemnością. "Przedwiośnie" jest jedną z nich. Bardzo ciekawi bohaterowie, wspaniałe opisy oraz dużo dużo zaskakującej akcji. Licealiści - nie bójcie się pana Stefana. Pisze kawał naprawdę dobrych książek.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Po przeczytaniu pierwszej części "Percyego [...]" nie miałam w ogóle zamiaru zabierać się za kolejne, a już w ogóle nawet nie myślałam o sięgnięciu po jakiekolwiek dzieło pana Riordana. Pech (a może i nie pech) chciał, że mój kochany wujek na hasło "Natalia czyta" usłyszane przez telefon od mojej mamy, postanowił kupić mi zupełnie randomową książkę młodzieżową jako prezent. No i trafiło na "Apolla". I to wcale nie był zły wybór.

Zakochałam się w postaci tytułowego boga od razu. Przez pierwsze trzy rozdziały śmiałam się co chwilę, tak naprawdę każdą stronę przewijałam z uśmieszkiem na ustach, niezwykle zaabsorbowana przez to, co wymyślił sobie pan Riordan. Jeny, naprawdę nie spodziewałam się, że po moich odczuciach związanych z Percym będę w stanie mieć taką radochę z czytania jakiejkolwiek książki należącej do serii o nim. W "Apollu" niedorzeczność miesza się z powagą, fikcja z rzeczywistością, a humor i styl, w jakim powieść jest utrzymana są przyjemne i sprawiają, że historię o zrzuconym z Olimpu, bardzo pewnym siebie i idealnym w swoim mniemaniu bogu czyta się z jak największą przyjemnością.

Po tej części zdecydowałam, że jednak chyba jeszcze dam szansę Percy'emu. Ale tylko ze względu na chęć poznania drugoplanowych bohaterów. Nico i Leo - nadchodzę!

Po przeczytaniu pierwszej części "Percyego [...]" nie miałam w ogóle zamiaru zabierać się za kolejne, a już w ogóle nawet nie myślałam o sięgnięciu po jakiekolwiek dzieło pana Riordana. Pech (a może i nie pech) chciał, że mój kochany wujek na hasło "Natalia czyta" usłyszane przez telefon od mojej mamy, postanowił kupić mi zupełnie randomową książkę młodzieżową jako prezent....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , , ,

Pierwsza część była połączeniem "Rywalek", "Igrzysk Śmierci" i "Mrocznych Umysłów".
W drugiej widziałam już tylko "Igrzyska Śmierci".
Trzecia natomiast ma w sobie coś z "Gry o Tron".
Wiele motywów już było.
A jednak Victoria Aveyard wciąż umie przyciągnąć moją uwagę.

Ach, Mare... Wpakowała się w niezłe bagno, po tym, jak Król Norty ją porwał. Byłam niezwykle ciekawa, co też z nią pocznie, druga część zakończyła sie w taki sposób, że spokojnie mogłabym się spodziewać największych tortur i niewiadomo jakiej kary śmierci. Z tego założenia wyszłam, sięgając po "Królewską Klatkę" i miałam cichą nadzieję, na jakiś niespodziewany zwrot, na coś, co kompletnie odwróciłoby losy bohaterów książki.
Niestety nic takiego nie dostałam.
Ale to nic!
Trzecią część serii czytało się naprawdę bardzo dobrze, szczególnie pierwszą połowę, w której po raz pierwszy od wydarzeń z części pierwszej miałam okazję ponownie przybliżyć się do postaci Mavena - osamotnionego króla, który był dla mnie zagadką. Nie wiedziałam, jak poradzi sobie po tym, co Mare zrobiła Elarze, nie miałam pojęcia, jak się zachowa, czy okaże się przeląkniętym dzieciakiem, który bez "wsparcia" matki sobie nie poradzi, czy tez moze zaciśnie pięści i stawi czoła samotnej władzy. Na całe szczęście, nie zawiodłam się na mojej ulubionej postaci w całej serii. Tak naprawdę to właśnie kwestia Mavena napędzała tę częśc.
Fantastycznym zabiegiem z mojego punktu widzenia było rozłożenie narracji pomiędzy trzy osoby. Dzięki temu wiedziałam, co dzieje się jednocześnie w dwóch, a nawet trzech miejscach. Bardzo dobrze pani zrobiła, pani Victorio.
Niemniej jednak, obawiam sie o czwartą część. Zakończenie trzeciej w ogóle mi się nie podobało, mam wrażenie, że historia zmierza donikąd, że problem rebelii i tego, kto zasiądzie na tronie staje sie za bardzo zagmatwany i bezsensowny. O wątkach romantycznych nawet nie chce mi się wspominać. Wszystkie denerwowały mnie niesamowicie, żaden nie zaskarbił sobie mojej sympatii.
Mam wielkie oczekiwania wobec części czwartej, ale niezwykle się jej obawiam. Liczę też na lepsze zapoznanie z postacią Iris - księżniczką Lakelandii, która mnie zaciekawiła i dołączyła do grona lubianych przeze mnie postaci z powieści pani Aveyard.

Pierwsza część była połączeniem "Rywalek", "Igrzysk Śmierci" i "Mrocznych Umysłów".
W drugiej widziałam już tylko "Igrzyska Śmierci".
Trzecia natomiast ma w sobie coś z "Gry o Tron".
Wiele motywów już było.
A jednak Victoria Aveyard wciąż umie przyciągnąć moją uwagę.

Ach, Mare... Wpakowała się w niezłe bagno, po tym, jak Król Norty ją porwał. Byłam niezwykle ciekawa, co...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Spodziewałam się wartkiej akcji, ciekawego świata, niebanalnych bohaterów i tego fantastycznego klimatu, którego uwielbiam. Mogę stwierdzić, że została spełniona połowa moich oczekiwań.

Opis z tyłu książki za wiele nie mówi. Aby dokładnie dowiedzieć się, z czym mamy do czynienia, musimy przebrnąć przez parę pierwszych rozdziałów. I te rozdziały są naprawdę bardzo dobre, czuć w nich klimat, postacie są dobrze zarysowane, ich los zaczyna nas zaciekawiać. Niestety im dalej w las tym gorzej. O ile fabuła i bohaterowie pierwszej połowy powieści mi się podobali, tak po połowie zaczęli mnie nużyć, ich zachowania były bardzo przewidywalne, a ich charaktery traciły swoją indywidualność i ciekawość. Tak naprawdę tylko jedna postać zadawalała mnie od początku do końca, tą postacią była Sylva - elfia księżniczka, ale wydaje mi się, że to odczucie nie jest obiektywne, po prostu szaleję za wszelakiego rodzaju elfami. A para nieznośnych, wrednych, rozpieszczonych i tak popularnych i powszechnych w książkach młodzieżowych postaci, tj. bliźniaków, była po prostu nie do zniesienia.
Co zasługuje na wyróżnienie w "Summonerze" to wykreowany przez autora świat. Pomysł z walczącymi między sobą rasami ludzi, krasnoludów i orków bardzo mi się spodobał, nie często mamy w końcu z takim motywem do czynienia. Idea przyzywania demonów także pozytywnie zaskoczyła, pomimo tego, że nijak nie mogłam sobie tych stworzonek wyobrazić, ich opisy wcale mi tego nie ułatwiały.
Wydarzenia i akcja posuwały się naprzód spokojnie, bez rozmachu i o ile na samym początku były ciekawe i nieprzewidywalne, tak pod koniec powieści dokładnie wiedziałam, co na kolejnych stronach się wydarzy. Miałam odczucie, jakby autor na początku rozwijał swój pomysł skrupulatnie, natomiast nad koniec jego myśli jakby już krązyły wokół drugiego tomu i jakby robił wszystko, aby pierwszy w jak najszybszy sposób zakończyć.

Spodziewałam się wartkiej akcji, ciekawego świata, niebanalnych bohaterów i tego fantastycznego klimatu, którego uwielbiam. Mogę stwierdzić, że została spełniona połowa moich oczekiwań.

Opis z tyłu książki za wiele nie mówi. Aby dokładnie dowiedzieć się, z czym mamy do czynienia, musimy przebrnąć przez parę pierwszych rozdziałów. I te rozdziały są naprawdę bardzo dobre,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Liczyłam na ciekawie opisane, nieznane mi dotychczas zasady savoir-vivre'u, a spotkałam się z tym wszystkim, co od dawna już wiedziałam, w dodatku opisanym w sposób tak "szybki", że prawie nic nie zostało mi w pamięci.

Liczyłam na ciekawie opisane, nieznane mi dotychczas zasady savoir-vivre'u, a spotkałam się z tym wszystkim, co od dawna już wiedziałam, w dodatku opisanym w sposób tak "szybki", że prawie nic nie zostało mi w pamięci.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Miało być fajnie, oczekiwałam fantastycznego, dobrze zbudowanego świata i wspaniale opisanej przyjaźni.

Ale się zawiodłam.

Książkę męczyłam aż dwa tygodnie, co u mnie jest wręcz rzadkością, bo zazwyczaj z 400-stronnicowymi ksiązkami radziłam sobie w tydzień. Niesamowicie męczyła mnie fabuła, która szła powoli, bardzo powoli. Wątki poboczne były nieistotne, nudne, opisy niezrozumiałe, a cały świat przedstawiony... tak naprawdę nie był nijak przedstawiony. Autorka od razu wrzuciła nas do swiata... Czaroziem(?) (Tak, tak się nazywał), nie pokwapiwszy sie nawet o ogólne wytłumaczenie jakie prawa nim rządzą, o co chodzi z tą całą magią, Więziami, niciami, studniami o tych zagadkowych Cahr Awenach i rozszczepionych nie wspominając. Miałam wrażenie, jakby Susan Dennard pisała tę książkę tylko dla siebie, bo omijała naprawdę ważne kwestie, które pomogłyby czytelnikowi odnależć sie w świecie Safi i Iseult.
No właśnie.
Safi i Iseult.
Ta pierwsza jest wspaniałą postacią, za to muszę panią Susan pochwalić. Druga natomiast strasznie irytuje.
Postacie nie są złe. Niektóre są lepsze (Audan, Merik, Safi, Vanessa, Leopold) inne gorsze (Iseult, Evrane, Kullen, Rybera), ale jest jedna cecha, które je wszystkie łączy - brak możliwości wyobrażenia ich sobie. Opisy wyglądu? Nie no, po co nam one. Wystarczy, że pobieżnie opiszemy sobie Safi, Iseult i może trochę Merika i Evrane, napomkniemy coś, że Rybera wyróżnia sie włosami, a Leopold to laluś, który dba o swój dość wyróżniający się wygląd. No dobra, pani Susanne, ale jak wygląda reszta postaci? W ogóle, w "Prawdodziejce" ze świecą szukać dobrego opisu, czy to przyrodu, czy to postaci, czy nawet mocy albo kraju. Tak naprawdę czytając, jesteśmy zgubieni w tej całej plątaninie, która zrodziła sie w głowie Autorki.
I tego nie naprawi nawet dobrze skrojony wątek miłosny i fantastyczna postać Safi.

Miało być fajnie, oczekiwałam fantastycznego, dobrze zbudowanego świata i wspaniale opisanej przyjaźni.

Ale się zawiodłam.

Książkę męczyłam aż dwa tygodnie, co u mnie jest wręcz rzadkością, bo zazwyczaj z 400-stronnicowymi ksiązkami radziłam sobie w tydzień. Niesamowicie męczyła mnie fabuła, która szła powoli, bardzo powoli. Wątki poboczne były nieistotne, nudne, opisy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niesamowicie spodobała mi się ta książka. Jestem raczej dziewczyną, która nie przepada za makijażem, a sposoby zapobiegania defektom cery podobają mi się znacznie bardziej, niż ich ukrywanie. Dlatego sięgnęłam po "Sekrety urody Koreanek" i chyba zakochałam się w tym, co opisuje autorka. Charlotte Cho nie tylko opisuje bardzo istotne dla naszego zdrowia i urody rytuały, ale też dzieli się z nami cząstką koreańskiej kultury, która zaskakuje, wciąga i sprawia, że ma się ochotę natychmiastowo spakowac walizki, pojechać na lotnisko i polecieć do Seulu, aby samemu doświadczyć tych wszystkich niesamowitych rzeczy. Cho pisze językiem niezwykle przyjemnym, co jeszcze bardziej umila lekturę tego poradnika. To nie jest kolejna książka o tym, jak należy dbać o urodę. W niej jest trochę więcej - są opowieści, własne doświadczenia, opinie innych osób związanych z daną branżą oraz wiele kulturowej wiedzy. Nigdy nie pomyslałabym, że książka o tym, jak należy dbać o swoją twarz i skórę, mogłaby mnie tak zaskoczyć i tak mi się spodobać. A to właśnie zrobiła.

Niesamowicie spodobała mi się ta książka. Jestem raczej dziewczyną, która nie przepada za makijażem, a sposoby zapobiegania defektom cery podobają mi się znacznie bardziej, niż ich ukrywanie. Dlatego sięgnęłam po "Sekrety urody Koreanek" i chyba zakochałam się w tym, co opisuje autorka. Charlotte Cho nie tylko opisuje bardzo istotne dla naszego zdrowia i urody rytuały, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Czytając, cały czas miałam wrażenie, że gdzieś już to widziałam...
Powieść Ricka Riordana po prostu była dla mnie drugim Harrym Potterem, dlatego z góry była skazana na średniawią ocenę, bo przygody młodego czarodzieja w ogole mnie nie wciągneły. Perypetie młodego herosa niestety również.

Mimo to, polecam sięgnąć po tę książkę, ponieważ wydaje mi się, że jest tego warta, a moje odczucia są po prostu związane z brakiem sympatii do tego typu historii - takich motywów. No bo w "Percym Jacksonie" mamy naprawdę wiele plusów. Przede wszystkim bohaterowie, którzy są po prostu świetni - szczególnie Percy. Chłopak przypadł mi niesamowicie do gustu i to chyba jest jedna z nielicznych głownych postaci, których darzę sympatią. I drugi, wielki, ogromny plus to świat przedstawiony w książce. Pomysł na przedstawienie historii półbogów - herosów, pomysł na wprowadzenie świata mitologicznych wierzeń do świata rzeczywistego był naprawdę świetnym zabiegiem, i co najlepsze, czytając, cały czas czuje się ten klimat starożytnego panteonu.

Także pomimo moich osobistych wrażeń, jak najbardziej polecam sięgnięcie po "Percyego Jacksona i Bogów Olimpijskich"!

Czytając, cały czas miałam wrażenie, że gdzieś już to widziałam...
Powieść Ricka Riordana po prostu była dla mnie drugim Harrym Potterem, dlatego z góry była skazana na średniawią ocenę, bo przygody młodego czarodzieja w ogole mnie nie wciągneły. Perypetie młodego herosa niestety również.

Mimo to, polecam sięgnąć po tę książkę, ponieważ wydaje mi się, że jest tego warta,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Pomimo, że operacje, krew, okrucieństwo i brak poszanowania życia zawsze mnie odstraszały i sprawiały, że wywracało mi się w żołądku, napaliłam się na "Podzielonych" i postanowiłam, że muszę przeczytać tę książkę. I chyba dobrze na tym wyszłam.

Autor przedstawia nam historię trzech bohaterów - szesnastoletniego Connora, piętnastoletniej Risy oraz trzynastoletniego Leva - którzy, z zupełnie różnych powodów, zostają wysłani na podzielenie, czyli coś na podobę operacji, podczas której "rozbiera" się człowieka na kawałki, aby potem oddać je potrzebującym biorcom. Szlachetny cel, nieprawdaż? Problem jednak jest taki, że decyzja o podzieleniu nie należy do samych zainteresowanych. Decyzję podejmują ich rodzice lub opiekunowie w oparciu o najróżniejsze powody. I tak oto Connor po prostu sprawia za wiele problemów, Risa jest za mało utalentowana, a Lev jest dziesiątym dzieckiem w bardzo religijnej rodzinie i musi zostać złożony w czymś rodzaju ofiary. Jednak nastolatkowie nie chcą się zgodzić na taki swój los. Idea życia w kawałkach przeraża ich i napawa grozą, dlatego, gdy tylko nadarza się okazja, uciekają. I tak zaczyna się ich walka o przetrwanie.

"Podzieleni" to nie jest na pewno zwyczajna powieść dla młodzieży. Ma swój morał, wskazuje na poszanowanie ludzkiego życia i tego, ile ono jest warte. Poza akcją, która rozwija się miarowo, powoli, ale ciekawie, autor zaserwował nam też masę przemyśleń co do istoty człowieka, jego zalet i wad, jego cech i zachowań, które, jak zostało przedstawione w książce, mogą doprowadzać do czegoś tak okropnego jak dzielenie ludzi na kawałki, jak i do czegoś dobrego, jak poświęcenie dla drugiego człowieka i chęć pomocy mu. W książce spotykamy masę różnych bohaterów, z zupełnie odmiennymi charakterami, celami w życiu oraz poglądami. Większość z nich to młodzi ludzie,którzy w obliczu tragedii, jaka ma ich czekać, starają się zrozumieć mechanizmy okrutnego świata, w którym żyją. Ta mnogość różnych bohaterów podobała mi się chyba najbardziej.

"Podzieleni" przykuwają uwagę czytelnika, nie tylko okładką, ale też i treścią, która znajduje się w środku. To nie jest prosta, przyjemna opowieść dla młodzieży. To jest, może i prosta, ale skłaniająca do refleksji nad życiem, wciągająca i przede wszystkim ciekawa historia o walce o życie oraz o samej jego istocie.

Jak najbardziej polecam.

Pomimo, że operacje, krew, okrucieństwo i brak poszanowania życia zawsze mnie odstraszały i sprawiały, że wywracało mi się w żołądku, napaliłam się na "Podzielonych" i postanowiłam, że muszę przeczytać tę książkę. I chyba dobrze na tym wyszłam.

Autor przedstawia nam historię trzech bohaterów - szesnastoletniego Connora, piętnastoletniej Risy oraz trzynastoletniego Leva -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Nicholas Sparks - czyli schematyczność postaci, wydarzeń i motywów, która pomimo występowania w prawie każdej powieści tego pana, wcale nie sprawia, że historie zawarte w jego książkach są nudne i wyczerpujące swoją powtarzalnością. Tak jest między innymi tutaj.

W "Jesiennej Miłości" poznajemy losy pewnego licealisty Landona Cartera, którego życia zupełnie odmieniło się, kiedy bliżej zaznajomił się z córką pastora Jamie Sullivan - dziewczynę poukładaną tak, jak nikt inny. No i tu się wszystko zaczyna. Jest przemiana na lepsze, jest pomoc, jest dramat, jest miłość (zarówno rodzicielska jak i ta w znaczeniu romantycznym) oraz duża dawka łez (wewnętrznych - przysięgam, że nie płakałam, gdy czytałam tę książkę w autobusie, jadąc na wycieczkę szkolną). Nicholas jak zwykle zagrał sobie na uczuciach czytelnika, a głównymi emocjami, jakie w nim wyzwolił są empatia, współczucie, może nawet i litość, ale też sympatia - czyli to, co spotykamy w każdej książce Sparksa. No ale... O dziwo historia przedstawiona w "Jesiennej miłości" przemówiła do mnie bardziej, niż chociażby ta opowiedziana w "Liście w butelce". "Jesienna miłość" ma swój urok, którego nie mogę dokładnie wytłumaczyć. Jestem w stanie tylko powiedzieć, że książka warta jest polecenia. Jest idealna na jesienne, zimowe wieczory, kiedy za oknem pada deszcz lub śnieg, a ty, trzymając w dłoni kubek z kakao lub herbatą masz ochotę zatopić się w pięknej, czystej historii miłosnej z przesłaniem (KOCHAM romanse z przesłaniem!).

Nicholas Sparks - czyli schematyczność postaci, wydarzeń i motywów, która pomimo występowania w prawie każdej powieści tego pana, wcale nie sprawia, że historie zawarte w jego książkach są nudne i wyczerpujące swoją powtarzalnością. Tak jest między innymi tutaj.

W "Jesiennej Miłości" poznajemy losy pewnego licealisty Landona Cartera, którego życia zupełnie odmieniło się,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mogę tylko powiedzieć, iż nie spodziewałam się, że ta książka w ogóle mi się spodoba. Mile się zaskoczyłam :) Ciekawi bohaterowie, klimat średniowiecznej Anglii i zakończenie, którego, szczerze powiedziawszy, nawet pod uwagę nie brałam - to wszystko sprawiło, że teraz mogę stwierdzić, że "Ballada o przestępcach" jest godna polecenia.

No i na dodatek jeden z polskich autorów - coraz bardziej zaczynają mi się oni podobać :D

Mogę tylko powiedzieć, iż nie spodziewałam się, że ta książka w ogóle mi się spodoba. Mile się zaskoczyłam :) Ciekawi bohaterowie, klimat średniowiecznej Anglii i zakończenie, którego, szczerze powiedziawszy, nawet pod uwagę nie brałam - to wszystko sprawiło, że teraz mogę stwierdzić, że "Ballada o przestępcach" jest godna polecenia.

No i na dodatek jeden z polskich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

To było fantastyczne przeżycie.

Pokochałam Amy i jej historię. Historię o przyjaźni bezgranicznej, pięknej, dojrzałej. Dojrzałej, bo znosiła wszystko, dawała szczęście i nadzieję, i co najważniejsze - nie minęła. Takie opowieści tylko pokrzepiają nasze serca.

"Tajemnice Amy" to wyjątkowo ciepła, ciekawa i przyjemna powieść. Autorka idealnie oddała klimat wiktoriańskiej Anglii - zarówno jej uroki, jak też i to, co było w tej epoce... powiedzmy, że bynajmniej dziwne, ale i tak dla niej charakterystyczne. Uwielbiam epokę wiktoriańską, dlatego też ta powieść niezwykle przypadła mi do gustu. Bohaterowie byli naprawdę ciekawi, zaczynając od Amy, a na pani Riverthorpe kończąc (ta babuszka zdecydowanie była moją ulubioną postacią :D). Bardzo wciągające są wątki historii. Zarówno wątek główny, czyli poszukiwanie ukrytej przez Aurelii tajemnicy, jak i te poboczne - życie Amy, jej przyjaźń z Aurelią, stawianie czoła wyzwaniom no i oczywiście wątek związany z płcią przeciwną.

Na tę chwilę nie jestem w stanie wskazać minusów powieści. Choć na pewno takie były, trudno mi je odszukać. Z czystym sumieniem mogę polecić "Tajemnice Amy", gdyż jest to wspaniała książka, która rozgrzeje wasze serca i przeniesie was do wspaniałej epoki, w której bale i skandale przeplatają się ze zbyt wielką ilością konwensansów, wielkimi dziedzictwami, biedotą i tajemnicami.

To było fantastyczne przeżycie.

Pokochałam Amy i jej historię. Historię o przyjaźni bezgranicznej, pięknej, dojrzałej. Dojrzałej, bo znosiła wszystko, dawała szczęście i nadzieję, i co najważniejsze - nie minęła. Takie opowieści tylko pokrzepiają nasze serca.

"Tajemnice Amy" to wyjątkowo ciepła, ciekawa i przyjemna powieść. Autorka idealnie oddała klimat wiktoriańskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Jedyny wątek, który według mnie był godny uwagi czytelnika, to wątek Hanny i Rosalee jako matki i córki. Był ciekawie opisany, zupełnie inny niż mógłoby się spodziewać. A reszta? Cóż... Reszta mnie nudziła.

Pomijając już samych bohaterów i ich dziwactwa (a było ich sporo, naprawdę), książka była po prostu nudna. Historia nijak mnie nie wciągnęła, relacje pomiędzy postaciami denerwowały, a i także zakończenie nie powaliło.

Z drugiej strony nie spodziewałam się po tej książce wiele. Tak naprawdę była to losowa książka z biblioteki, której opisu nawet przy wypożyczaniu nie czytałam, dlatego też nie mogę nazwać teraz mojego uczucia rozczarowaniem. Ale na pewno nie będę miło wspominać przygody z tą książką.

Jedyny wątek, który według mnie był godny uwagi czytelnika, to wątek Hanny i Rosalee jako matki i córki. Był ciekawie opisany, zupełnie inny niż mógłoby się spodziewać. A reszta? Cóż... Reszta mnie nudziła.

Pomijając już samych bohaterów i ich dziwactwa (a było ich sporo, naprawdę), książka była po prostu nudna. Historia nijak mnie nie wciągnęła, relacje pomiędzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka zupełnie niewymagająca, pisana językiem bardzo prostym, skierowanym do młodszych czytelników. Mimo to, historia mi się podobała, pomimo tego, że zupełnie przypominała tę z "Mrocznych Umysłów" Alexandry Bracken (nie wiem, co było pierwsze, i która od której ściągnęła, może żadna, nie mam pojęcia, ale motyw dzieci z mocami typu telekineza czy pirokineza lub czytanie w myślach był bardzo podobny w jednej i drugiej książce).

Ogółem "Meteoryt" jest książką przeznaczoną dla młodszych odbiorców w wieku mniej więcej wczesnego gimnazjum czy późniejszej podstawówki, takie odniosłam wrażenie. I pewnie gdybym przeczytała tę powieść kilka lat wcześniej, możliwe, że bardziej by mi sie spodobała. Ale nawet pomimo tego, mile spędziłam przy niej czas.

Książka zupełnie niewymagająca, pisana językiem bardzo prostym, skierowanym do młodszych czytelników. Mimo to, historia mi się podobała, pomimo tego, że zupełnie przypominała tę z "Mrocznych Umysłów" Alexandry Bracken (nie wiem, co było pierwsze, i która od której ściągnęła, może żadna, nie mam pojęcia, ale motyw dzieci z mocami typu telekineza czy pirokineza lub czytanie w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Niebanalny pomysł - coś nowego, powiew świeżości w literaturze młodzieżowej; wspaniali bohaterowie - osobliwy, ciekawi, komiczni, ale i poważni zarazem (ja nie wiem czemu, ale Pierce uwielbiam w szczególności); styl pisania - taki przyjemny i zabawny. Te wszystkie cechy składają się na moją 7-gwiazdkową ocenę. Megan Cabot (musze niezwłocznie sięgnąć po więcej jej książek) zaprezentowała nam historię, którą każdy dobrze zna, w zupełnie innej odsłonie. Nie ograniczała się. Mury mitu zostały obalone przez jej inwencję twórczą i wielkie zasoby wyobraźni. Autorka całkowicie zdobyła moje serce pierwszą częścią trylogii i niezwykle ubolewam nad faktem, że trzecia część nie została w Polsce wydana. A wielka szkoda, bo po "Porzuconych" mogę stwierdzić, że seria na pewno warta jest uwagi.

Niebanalny pomysł - coś nowego, powiew świeżości w literaturze młodzieżowej; wspaniali bohaterowie - osobliwy, ciekawi, komiczni, ale i poważni zarazem (ja nie wiem czemu, ale Pierce uwielbiam w szczególności); styl pisania - taki przyjemny i zabawny. Te wszystkie cechy składają się na moją 7-gwiazdkową ocenę. Megan Cabot (musze niezwłocznie sięgnąć po więcej jej książek)...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Ostatnio naszła mnie ochota na poczytanie czegoś o wilkołakach i tak, na chybił trafił, znalazłam w bibliotece "Drżenie".
Historia opowiedziana jest z dwóch perspektyw: dziewczyny o imieniu Grace - która czuje niewyjaśniony pociąg do wilków, a w szczególności do jednego, złotookiego - oraz Sama - który, gdy tylko temperatura spada, staje się wilkiem, ale nawet w tej wilczej formie nie może przestać obserwować pewnej mieszkającej blisko "jego" lasu dziewczyny. Ścieżki Sama i Grace się przecinają i tak oto tworzy nam się 450-stronnicowa love story (a to dopiero początek, seria ma aż trzy tomy, choć jak dla mnie, jednotomówka nie byłaby w tym przypadku złym rozwiązaniem.

Pierwsze 100 stron to było jedno wielkie WTF, ale na szczęście potem wszystko się "ogarnęło". Bohaterowie mi się podobali, zarówno Grace, jak i Sam, a i również ci poboczni zdobyli moją sympatię. Fabuła - taka sobie. Większość dotyczy głównie wątku miłosnego. Tak więc - jeżeli lubisz romanse, ale takie typowe, zwyczajne cię już nudzą, to "Drżenie" może dać ci to, czego potrzebujesz. Mnie ta książka ani nie porwała, ani nie zniechęciła do siebie. I szczerze? Chyba jednak sięgnę po kolejne opasłe tomiska tej serii.

Ostatnio naszła mnie ochota na poczytanie czegoś o wilkołakach i tak, na chybił trafił, znalazłam w bibliotece "Drżenie".
Historia opowiedziana jest z dwóch perspektyw: dziewczyny o imieniu Grace - która czuje niewyjaśniony pociąg do wilków, a w szczególności do jednego, złotookiego - oraz Sama - który, gdy tylko temperatura spada, staje się wilkiem, ale nawet w tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Po przeczytaniu opisu z tyłu książki liczyłam na niezliczoną ilość podłych, przemyślanych intryg i salonowych spisków. I mimo, że nie dostałam dokładnie tego, czego oczekiwałam, lektura bardzo mi się spodobała.

Po opisie książki nie za bardzo wiedziałam, czego mam się spodziewać. Odniosłam wrażenie, że trudno będzie mi się połapać w całej istocie świata przedstawionego, że nie nadążę za wydarzeniami, jednak te obawy były w ogóle niepotrzebne. Historia, o ile na początku nie porywa, tak im dalej w las, tym staje się coraz bardziej ciekawa. Autorka wykreowała dopracowany, ciekawy świat oraz fantastycznych bohaterów. Kestrel i Arin z początku nie zdobyli mojego serca, ale z czasem naprawdę ich polubiłam. Oboje są siebie warci - jedno sprytniejsze od drugiego, inteligentni, przebiegli, umiejący przewidzieć ruch przeciwnika. Takie postacie uwielbiam. Przez pierwsze sto stron trudno było mi się wciągnąć w historię, aczkolwiek po tych stu stronach byłam gotowa dokończyć ją w jeden wieczór (niestety mi się to nie udało, zmęczenie robi swoje). Postacie drugoplanowe nie są jakoś zbytnio ciekawe, mamy ich też dość mało, co jednak według mnie jest plusem powieści.

Podsumowując: "Pojedynek" to naprawdę ciekawa historia, oparta na jeszcze bardziej ciekawej koncepcji "przekleństwa zwycięzcy". Marie Rutkoski odnalazła swój własny, unikalny pomysł na historię i kurczowo się go trzymała, co poskutkowało niesamowicie wciągającą opowieścią o patriotyzmie, miłości, wewnętrznym konflikcie oraz odwadze i nieustępliwości.

Plus brawa dla pani Rutkoski za wykreowanie jednej z nielicznych BLONDWŁOSYCH heroin, która w niczym nie przypomina denerwujących i rozdartych bohaterek innych powieści młodzieżowych.

Po przeczytaniu opisu z tyłu książki liczyłam na niezliczoną ilość podłych, przemyślanych intryg i salonowych spisków. I mimo, że nie dostałam dokładnie tego, czego oczekiwałam, lektura bardzo mi się spodobała.

Po opisie książki nie za bardzo wiedziałam, czego mam się spodziewać. Odniosłam wrażenie, że trudno będzie mi się połapać w całej istocie świata przedstawionego, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Nie zrozumcie mnie źle, to była wspaniała historia. Trzy czwarte książki niezwykle mi się podobało, ale na końcu zabrakło mi... no właśnie, czego? Tego nie jestem pewna, ale wyraźnie wyczułam czegoś brak. I mimo tak niezwykłej historii, naprawdę czuję niedosyt. Czuję niedosyt, bo autor zaprezentował mi opowieść o dwójce wspaniałych ludzi, borykających się ze swoimi słabościami. Mogłam obserwować, jak zmienia się ich życie, jak zmieniają się oni sami na przestrzeni czterdziestu lat. Nigdy nie wiesz, co przyniesie ci życie. Pod koniec lektury jednak, opowieść ta gdzieś straciła swój urok. Nie wiem, może to tylko moje "widzimisię", ale naprawdę czegoś tu zabrakło. Mimo to, uważam książkę za wartą przeczytania i godną polecenia, szczególnie tym, którzy szukają w swoim życiu jakiegoś sensu, bądź uważają, że nie mogą już w pisanej przez siebie historii nic zmienić.

Nie zrozumcie mnie źle, to była wspaniała historia. Trzy czwarte książki niezwykle mi się podobało, ale na końcu zabrakło mi... no właśnie, czego? Tego nie jestem pewna, ale wyraźnie wyczułam czegoś brak. I mimo tak niezwykłej historii, naprawdę czuję niedosyt. Czuję niedosyt, bo autor zaprezentował mi opowieść o dwójce wspaniałych ludzi, borykających się ze swoimi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Czyli... To już koniec?

eh...

Ta opinia na pewno nie będzie subiektywna.

Finał serii powinien być dopięty na ostatni guzik. Historia powinna się zakończyć z przytupem, wszystkie kwestie powinny zostać wyjaśnione. I z pewnością finał serii nie powinien być jednocześnie najkrótszą częścią. No więc co jest z tobą nie tak, Kiera?

Jedna z moich ulubionych autorek zafundowała nam w ostatnim tomie serii zakończenie, które miało być nieprzewidywalne, a jednak wszyscy i tak się go spodziewali. Zero elementu zaskoczenia. Motyw, dla którego główna bohaterka postąpiła tak, a nie inaczej, był zrobiony tak na siłę, że aż mi się słabo robiło. Zniknął gdzieś urok, pamiętany z "Rywalek". Nie mogę jednak powiedzieć, że nie opłacało się tego przeczytać. Przygoda z Eliminacjami, czy to Ameriki czy to Eadlyn, była naprawdę wspaniałą przygodą. I pomimo, że w całej serii moje shipy zawsze przegrywały, nie mogę przestać kochać tej serii. Nawet po takim jej zakończeniu, przez które pewnie znajdę się niedługo w psychiatryku. Nie będę się rozwodzić nad tematem bohaterów, bo zwyczajnie nie mam już na to siły (terapia coraz bliżej). JEdnak zaznaczam, iż całkowicie wybaczam autorce to, że wprowadziła mnie w taki stan. Wybaczam, chociażby dlatego, że w epilogu podsumowała całą mądrość, o której mówią jej dzieła, a której to mądrości podczas lektury nie zauważyłam. "Rywalki" i mądrość?! A jednak jakaś tam jest. Także...

Dziękuję, Kiera. Zapewniłaś mi godziny wspaniale spędzonego czasu. Dzięki tobie zyskałam jednego fikcyjnego męża, dwóch fikcyjnych kochanków i trzy shipy, które uwielbiam, mimo, że i tak jak zwykle przegrały. Dzięki tobie przez chwilę mieszkałam w zamku i czułam się jak prawdziwa księżniczka, tak, jak pewnie wiele dziewczyn, które poznały tę historię.

Czyli... To już koniec?

eh...

Ta opinia na pewno nie będzie subiektywna.

Finał serii powinien być dopięty na ostatni guzik. Historia powinna się zakończyć z przytupem, wszystkie kwestie powinny zostać wyjaśnione. I z pewnością finał serii nie powinien być jednocześnie najkrótszą częścią. No więc co jest z tobą nie tak, Kiera?

Jedna z moich ulubionych autorek zafundowała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Natalii 5" to niezwykle ciekawa i zabawna (przede wszystkim zabawna) powieść z wątkiem kryminalnym. Przeczytałam naprawdę mało kryminałów, ale dzięki takim książkom jak ta, coraz bardziej zaczynam się do nich przekonywać.

Historia jest ciekawa, bohaterowie świetnie wykreowani, każdy ma inny charakter i pewnie dlatego dochodzi między nimi do dość niecodziennych, przezabawnych sytuacji.

Na pewno największym atutem powieści jest właśnie humor. Sióstr Sucharskich nie da się nie lubić. Są prześwietne! Ich charaktery są dopracowane, a wszystkie razem tworzą niezwykłą mieszankę wybuchową, która sprawia, że trudno jest się od powieści oderwać i wrócić do normalnej, zwykłej, nudnej rzeczywistości.

Jak najbardziej polecam!

"Natalii 5" to niezwykle ciekawa i zabawna (przede wszystkim zabawna) powieść z wątkiem kryminalnym. Przeczytałam naprawdę mało kryminałów, ale dzięki takim książkom jak ta, coraz bardziej zaczynam się do nich przekonywać.

Historia jest ciekawa, bohaterowie świetnie wykreowani, każdy ma inny charakter i pewnie dlatego dochodzi między nimi do dość niecodziennych,...

więcej Pokaż mimo to