-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2021-10-18
2021-10-18
2017-08-08
2017-07-29
2017-07-01
2017-06-21
2017-06-14
Spodziewałam się wartkiej akcji, ciekawego świata, niebanalnych bohaterów i tego fantastycznego klimatu, którego uwielbiam. Mogę stwierdzić, że została spełniona połowa moich oczekiwań.
Opis z tyłu książki za wiele nie mówi. Aby dokładnie dowiedzieć się, z czym mamy do czynienia, musimy przebrnąć przez parę pierwszych rozdziałów. I te rozdziały są naprawdę bardzo dobre, czuć w nich klimat, postacie są dobrze zarysowane, ich los zaczyna nas zaciekawiać. Niestety im dalej w las tym gorzej. O ile fabuła i bohaterowie pierwszej połowy powieści mi się podobali, tak po połowie zaczęli mnie nużyć, ich zachowania były bardzo przewidywalne, a ich charaktery traciły swoją indywidualność i ciekawość. Tak naprawdę tylko jedna postać zadawalała mnie od początku do końca, tą postacią była Sylva - elfia księżniczka, ale wydaje mi się, że to odczucie nie jest obiektywne, po prostu szaleję za wszelakiego rodzaju elfami. A para nieznośnych, wrednych, rozpieszczonych i tak popularnych i powszechnych w książkach młodzieżowych postaci, tj. bliźniaków, była po prostu nie do zniesienia.
Co zasługuje na wyróżnienie w "Summonerze" to wykreowany przez autora świat. Pomysł z walczącymi między sobą rasami ludzi, krasnoludów i orków bardzo mi się spodobał, nie często mamy w końcu z takim motywem do czynienia. Idea przyzywania demonów także pozytywnie zaskoczyła, pomimo tego, że nijak nie mogłam sobie tych stworzonek wyobrazić, ich opisy wcale mi tego nie ułatwiały.
Wydarzenia i akcja posuwały się naprzód spokojnie, bez rozmachu i o ile na samym początku były ciekawe i nieprzewidywalne, tak pod koniec powieści dokładnie wiedziałam, co na kolejnych stronach się wydarzy. Miałam odczucie, jakby autor na początku rozwijał swój pomysł skrupulatnie, natomiast nad koniec jego myśli jakby już krązyły wokół drugiego tomu i jakby robił wszystko, aby pierwszy w jak najszybszy sposób zakończyć.
Spodziewałam się wartkiej akcji, ciekawego świata, niebanalnych bohaterów i tego fantastycznego klimatu, którego uwielbiam. Mogę stwierdzić, że została spełniona połowa moich oczekiwań.
Opis z tyłu książki za wiele nie mówi. Aby dokładnie dowiedzieć się, z czym mamy do czynienia, musimy przebrnąć przez parę pierwszych rozdziałów. I te rozdziały są naprawdę bardzo dobre,...
2017-02-05
Miało być fajnie, oczekiwałam fantastycznego, dobrze zbudowanego świata i wspaniale opisanej przyjaźni.
Ale się zawiodłam.
Książkę męczyłam aż dwa tygodnie, co u mnie jest wręcz rzadkością, bo zazwyczaj z 400-stronnicowymi ksiązkami radziłam sobie w tydzień. Niesamowicie męczyła mnie fabuła, która szła powoli, bardzo powoli. Wątki poboczne były nieistotne, nudne, opisy niezrozumiałe, a cały świat przedstawiony... tak naprawdę nie był nijak przedstawiony. Autorka od razu wrzuciła nas do swiata... Czaroziem(?) (Tak, tak się nazywał), nie pokwapiwszy sie nawet o ogólne wytłumaczenie jakie prawa nim rządzą, o co chodzi z tą całą magią, Więziami, niciami, studniami o tych zagadkowych Cahr Awenach i rozszczepionych nie wspominając. Miałam wrażenie, jakby Susan Dennard pisała tę książkę tylko dla siebie, bo omijała naprawdę ważne kwestie, które pomogłyby czytelnikowi odnależć sie w świecie Safi i Iseult.
No właśnie.
Safi i Iseult.
Ta pierwsza jest wspaniałą postacią, za to muszę panią Susan pochwalić. Druga natomiast strasznie irytuje.
Postacie nie są złe. Niektóre są lepsze (Audan, Merik, Safi, Vanessa, Leopold) inne gorsze (Iseult, Evrane, Kullen, Rybera), ale jest jedna cecha, które je wszystkie łączy - brak możliwości wyobrażenia ich sobie. Opisy wyglądu? Nie no, po co nam one. Wystarczy, że pobieżnie opiszemy sobie Safi, Iseult i może trochę Merika i Evrane, napomkniemy coś, że Rybera wyróżnia sie włosami, a Leopold to laluś, który dba o swój dość wyróżniający się wygląd. No dobra, pani Susanne, ale jak wygląda reszta postaci? W ogóle, w "Prawdodziejce" ze świecą szukać dobrego opisu, czy to przyrodu, czy to postaci, czy nawet mocy albo kraju. Tak naprawdę czytając, jesteśmy zgubieni w tej całej plątaninie, która zrodziła sie w głowie Autorki.
I tego nie naprawi nawet dobrze skrojony wątek miłosny i fantastyczna postać Safi.
Miało być fajnie, oczekiwałam fantastycznego, dobrze zbudowanego świata i wspaniale opisanej przyjaźni.
Ale się zawiodłam.
Książkę męczyłam aż dwa tygodnie, co u mnie jest wręcz rzadkością, bo zazwyczaj z 400-stronnicowymi ksiązkami radziłam sobie w tydzień. Niesamowicie męczyła mnie fabuła, która szła powoli, bardzo powoli. Wątki poboczne były nieistotne, nudne, opisy...
2013
2013
2012
2016-08-14
2016-07-28
2015-06-04
"Każdy może zdradzić każdego..."
Tak... Moje serce ubolewa nad zakończeniem, i może to właśnie dlatego już nie mogę się doczekać kolejnej części (wyjdzie 9 lutego 2016!!!). Ale cóż... O to autorce chodziło.
Fabuła nie jest oryginalna, to prawda. "Czerwona Królowa" to zlepek wielu powieści Young Adult/ New Adult, ale jednak ma też w sobie takie coś, co sprawia, że czytelnika może pomimo takiej fabuły wciągnąć. Przede wszystkim postacie... Eh... Mare, Maven, Cal, Kilorn, Farley, Lucas, Shade, Evangeline i ta nieobliczalna Elara... Pokochałam ich wszystkich, z miejsca. Każdy ma zupełnie inny charakter, inny cel w życiu, a także nie każdy okazuje się tym, za kogo się podaje.
Z lektury wyniosłam naprawdę bardzo wiele... W głowie ciągle siedzą mi cytaty, które chyba już na zawsze zapamiętam (i po polsku i po angielsku xD). Książka nie jest może czymś aż tak niesamowitym, aby się nad nią zachwycać nie wiadomo ile, ale z pewnością nie jest też zła, ma w sobie dużo akcji (AKCJA... Tak! Tam ani na chwilę nie można stracić czujności, bo ciągle coś się dzieje), co jest chyba największym atutem tej powieści, oczywiście pomijając bohaterów, którzy są naprawdę świetnie wykreowani. Mamy też wiele wątków, w tym też ten wszechobecny wątek miłosny, ach... xD
Ogólnie: fani Young Adult będą usatysfakcjonowani :)
"Każdy może zdradzić każdego..."
Tak... Moje serce ubolewa nad zakończeniem, i może to właśnie dlatego już nie mogę się doczekać kolejnej części (wyjdzie 9 lutego 2016!!!). Ale cóż... O to autorce chodziło.
Fabuła nie jest oryginalna, to prawda. "Czerwona Królowa" to zlepek wielu powieści Young Adult/ New Adult, ale jednak ma też w sobie takie coś, co sprawia, że...
2015-08-27
2015-11-10
2016-01-08
Dziwki, hajs, coś za murem,
wszystko dla mnie, będę królem.
Tak... Właśnie... Cała Gra o Tron. Oczywiście należy jeszcze dodać władzę, tron, rody, mord, intrygi, kazirodztwo, pijaństwo, zaczepianie głów na pal, smoki, dzikusy, wilkory, miecze i... NO cóż, to takie chyba najlepiej opisujące GOT terminy.
I dzięki temu właśnie ta powieść była tak niesamowita.
Siedem Królestw Westeros. I jeden tron. Król do dupy, władza do dupy, poszczególne rody tylko czekają, aby przejąć władzę nad całym królestwem. George R.R. Martin stworzył niesamowity świat, w którym, uwierzcie mi, nie chcielibyście żyć. Te rody, każdy inny, każdy na swój sposób charakterystyczny, ta akcja, niesamowita akcja, która powala i nie pozwala na odciągnięcie się od książki, te intrygi (CERSEI!!!), ta nieczystość xD, ta polityka i to zagrożenie, czyhające gdzieś za murem... - To wszystko to majstersztyk.
Powieść Georga R.R. Martina to taka powieść, z którą koniecznie trzeba się zapoznać. Po niej spostrzega się świat zupełnie inaczej, inne ma się też spojrzenie na fantastykę (zaraz po Grze o Tron wróciłam do moich ukochanych Zwiadowców, i kiedy Halt wraz z Crowleyem weszli do oberży, od razu pomyślałam: "Ej halo, a gdzie są dziwki?!" xD). Znów przypominamy sobie jak wiele może zrobić człowiek, do jakich okrutnych rzeczy się posunąć, aby zdobyć władzę.
Książka chyba nie ma jako takiego morału i powinnam ją zaliczyć do wręcz głupich... Ale nie mogę. Nie mogę, bo: akcja, bohaterowie i intrygi - to... ja tego nie mogę opisać, tego trzeba doświadczyć samemu! Także nawet jeżeli przeraża Cię ilość stron, jeżeli uważasz, ze nie kręcą Cię takie bajeczki, jeśli omijasz tę książkę szerokim łukiem, bo wydaje Ci się głupia i zbyt okrutna, to zmień zdanie! Przeczytaj choć pierwszą część, albo chociażby pierwsze dziesięć rozdziałów, a gwarantuję, że jak się już zaplączesz, to się nie odplączesz.
!!! Najpierw najlepiej przeczytaj książkę, dopiero potem zacznij serial i to najlepiej po przeczytaniu pierwszych dwóch albo trzech części"
Dziwki, hajs, coś za murem,
wszystko dla mnie, będę królem.
Tak... Właśnie... Cała Gra o Tron. Oczywiście należy jeszcze dodać władzę, tron, rody, mord, intrygi, kazirodztwo, pijaństwo, zaczepianie głów na pal, smoki, dzikusy, wilkory, miecze i... NO cóż, to takie chyba najlepiej opisujące GOT terminy.
I dzięki temu właśnie ta powieść była tak niesamowita.
Siedem...
2016-01-23
2016-02-02
To było zadziwiająco... słabe.
Tak.
Właśnie.
Nie zmienię zdania.
Cały urok "Zwiadowców" gdzieś uleciał. Przez całą lekturę miałam wrażenie, jakby pisana ona była na siłę (no bo pewnie była, co nie, Flanagan?). Zniknęła gdzieś magia, która towarzyszyła mi podczas czytania innych tomów serii (tych głównych), akcja była pisana tak, jakby autor męczył się z opisywanymi zdarzeniami. W ogóle miałam wrażenie, że czytam książkę innego autora, niż tego, który napisał tak genialną serię, jak "Zwiadowcy". A może pora wyjść ze świata Willa i Halta, co, panie Flanagan?
Obawiam się, że raczej nie sięgnę po następny tom z "Wczesnych lat". Po prostu nie chcę po raz kolejny zawieść się na jednym z moich ulubionych autorów.
Wybacz, John.
Uwielbiam cię.
Ale chyba pora skończyć z Araluenem, bo po prostu się w tym świecie zagubiłeś i najzwyczajniej wypaliłeś.
To było zadziwiająco... słabe.
Tak.
Właśnie.
Nie zmienię zdania.
Cały urok "Zwiadowców" gdzieś uleciał. Przez całą lekturę miałam wrażenie, jakby pisana ona była na siłę (no bo pewnie była, co nie, Flanagan?). Zniknęła gdzieś magia, która towarzyszyła mi podczas czytania innych tomów serii (tych głównych), akcja była pisana tak, jakby autor męczył się z opisywanymi...
2016-03-16
Po przeczytaniu pierwszej części "Percyego [...]" nie miałam w ogóle zamiaru zabierać się za kolejne, a już w ogóle nawet nie myślałam o sięgnięciu po jakiekolwiek dzieło pana Riordana. Pech (a może i nie pech) chciał, że mój kochany wujek na hasło "Natalia czyta" usłyszane przez telefon od mojej mamy, postanowił kupić mi zupełnie randomową książkę młodzieżową jako prezent. No i trafiło na "Apolla". I to wcale nie był zły wybór.
Zakochałam się w postaci tytułowego boga od razu. Przez pierwsze trzy rozdziały śmiałam się co chwilę, tak naprawdę każdą stronę przewijałam z uśmieszkiem na ustach, niezwykle zaabsorbowana przez to, co wymyślił sobie pan Riordan. Jeny, naprawdę nie spodziewałam się, że po moich odczuciach związanych z Percym będę w stanie mieć taką radochę z czytania jakiejkolwiek książki należącej do serii o nim. W "Apollu" niedorzeczność miesza się z powagą, fikcja z rzeczywistością, a humor i styl, w jakim powieść jest utrzymana są przyjemne i sprawiają, że historię o zrzuconym z Olimpu, bardzo pewnym siebie i idealnym w swoim mniemaniu bogu czyta się z jak największą przyjemnością.
Po tej części zdecydowałam, że jednak chyba jeszcze dam szansę Percy'emu. Ale tylko ze względu na chęć poznania drugoplanowych bohaterów. Nico i Leo - nadchodzę!
Po przeczytaniu pierwszej części "Percyego [...]" nie miałam w ogóle zamiaru zabierać się za kolejne, a już w ogóle nawet nie myślałam o sięgnięciu po jakiekolwiek dzieło pana Riordana. Pech (a może i nie pech) chciał, że mój kochany wujek na hasło "Natalia czyta" usłyszane przez telefon od mojej mamy, postanowił kupić mi zupełnie randomową książkę młodzieżową jako prezent....
więcej Pokaż mimo to