-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Biblioteczka
2014-11
2014-11-10
2014-11-04
Książka fajna, lekko i szybko się ją czyta. Po dwóch pierwszych tomach miałam pewne wątpliwości i bałam się, jak dalej potoczy się "trójkąt" miłosny. Moje wątpliwości jednak szybko się rozwiały. Wątek miłosny nie był już tak istotny, a nawet zupełnie mi nie przeszkadzał.
Z zapartym tchem śledziłam losy głównej bohaterki, które są bardziej dynamiczne i ciekawe od tych przedstawionych w poprzednich tomach. Miłą niespodzianką było odkrycie kim naprawdę jest główna bohaterka, chociaż pojawiło się również wiele innych pytań, na które będziemy szukać odpowiedzi w dalszej części historii.
"Zabrana o Zmierzchu" to moim zdaniem najlepszy przetłumaczony do tej pory tom "Wodospadów Cienia" i na pewno nie zawiedzie fanów autorki, a może nawet sprawi, że niektórzy przekonają się do tej powieści. Mi nie pozostaje nic innego, jak czekać na dalsze przygody Kylie.
Patiopea
http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/
Książka fajna, lekko i szybko się ją czyta. Po dwóch pierwszych tomach miałam pewne wątpliwości i bałam się, jak dalej potoczy się "trójkąt" miłosny. Moje wątpliwości jednak szybko się rozwiały. Wątek miłosny nie był już tak istotny, a nawet zupełnie mi nie przeszkadzał.
Z zapartym tchem śledziłam losy głównej bohaterki, które są bardziej dynamiczne i ciekawe od tych...
2014-10
2014-10-17
Często zastanawiamy się co będzie z naszą przyszłością, jak potoczą się nasze losy, a może nawet całej ludzkości. W pierwszej części swojej trylogii, autorka zaserwowała nam wyniszczony i niebezpieczny świat w którym każdy stara się przeżyć. Lektura pierwszej części pozostawiła po sobie niedosyt. Miałam ochotę poznać jeszcze lepiej ten świat. Nie mogłam się więc doczekać przeczytania "Dzikiego Serca", które okazało się godną kontynuacją.
Saba myślała, że kiedy odnajdzie i uratuje swojego brata, wszystko wróci do normalności. Ale normalność pozostała za nimi w tyle i już nic nigdy nie będzie takie samo. Kierując się na zachód, dziewczyna rozmyśla o tym co będzie, stara się pokonać własne demony i przynajmniej przez chwilę być dawną sobą. Wszystko to jednak zmienia się, gdy Saba dowiaduje się, że Jack wpadł w kłopoty. Tym razem jednak dziewczyna wyruszy w jeszcze niebezpieczniejszą podróż, jednak tym razem, będzie miała przy sobie wiernych przyjaciół.
Myślałam, że nic mnie już nie zaskoczy. Okazało się jednak, że nie byłam przygotowana na to, co rozegrało się na kartach powieści. Jeżeli chodzi o ilość zwrotów akcji i tok w jakim rozwijała się fabuła, trzeba przyznać, że "Dzikie Serce" okazało się naprawdę oryginalne. Chwilami bałam się, że autorka zrobi z kontynuacji "love story". Na szczęście pisarka poszła w zupełnie innym kierunku. Zaserwowała nam dużą dawkę niebezpieczeństwa, solidną garść wydarzeń i nietuzinkowych bohaterów.
Kilka wydarzeń mi się nie podobało. Autorka niebezpiecznie zmierzała również w stronę "trójkąta", ale na szczęście okazało się to tylko takim wrażeniem i z tego powodu bardzo się cieszę. Wątek miłosny został bardziej rozwinięty, a relacje emocjonalne pomiędzy bohaterami, zacieśniły się. Jest więcej postaci, większa różnorodność ich i lepiej poznajemy świat, w którym rozgrywa się ta historia.
"Dzikie Serce" jest w gruncie rzeczy dobrą kontynuacją, zaskakuje i wciąga. Podobnie, jak w pierwszym tomie, historia jest opisana dosyć specyficznie. Dialogi rozpoczynają się bez użycia myślników, do czego początkowo trzeba się przyzwyczaić. Książkę czyta się lekko, a słownictwo używane przez autorkę jest proste. Warto jeszcze wspomnieć o tym, że podczas gdy w pierwszym tomie swoich przygód, Saba była silna, zdeterminowana i rządziła sama sobą, tutaj przez pewien okres czasu pozwala rządzić sobą swojemu bratu. Jej postawa jest przez pierwszą połowę książki zupełnie odmienna od tej, którą znamy z "Krwawego Szlaku".
Książka wywarła na mnie pozytywne wrażenie. "Dzikie Serce" jest powieścią wciągającą, która pozwoliła mi na trochę czasu zapomnieć o świecie i skuć się jedynie na tym, co rozgrywało się w świecie Saby. Książka jest lekkim i miłym wytchnieniem. Pozostaje mi tylko czekać na kolejne przygody naszych bohaterów.
recenzja ze strony - http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/2014/10/dzikie-serce-moira-young.html :)
Często zastanawiamy się co będzie z naszą przyszłością, jak potoczą się nasze losy, a może nawet całej ludzkości. W pierwszej części swojej trylogii, autorka zaserwowała nam wyniszczony i niebezpieczny świat w którym każdy stara się przeżyć. Lektura pierwszej części pozostawiła po sobie niedosyt. Miałam ochotę poznać jeszcze lepiej ten świat. Nie mogłam się więc doczekać...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-30
Każdy przynajmniej przez chwilę zastanawiał się, co będzie z naszą cywilizacją i planetą, kiedy opuścimy już ten świat. Zastanawiamy się, czy istnieje życie pozaziemskie, co kryją w sobie gwiazdy, i czy gdzieś tam istnieje planeta podobna do naszej ukochanej Ziemi. Ale co by było, gdyby pewnego dnia statek obcych pojawił się w zasięgu naszego wzroku? Rick Yancey stworzył świat w którym istnienie ludzkości staje pod znakiem zapytania. Ocalali walczą z przybyszami z kosmosu, a kilka lat rozstrzygnie, jak potoczą się losy naszej rasy.
Czekają. Przyczajeni w kroku, ledwo żywi. Z każdym dniem coraz bardziej ryzykują, ale nadal mają nadzieję, że spotkają Evana Walkera. Cassie przecież obiecała, że zaczeka, a zawsze wywiązuje się z obietnic. Zombie walczy o życie, Nugget próbuje przeboleć prawdę o ojcu, a Ringer wybiera się na zwiad. Niebezpieczeństwa się mnożą, a świat w którym przyszło żyć bohaterom, cały czas zaskakuje. Nowe postacie, przygody, jeszcze większa dawka adrenaliny.
"Piątą Falę" pokochałam za jej oryginalność i pomysłowość. Książka wciągała stopniowo, a z każdą przeczytaną stroną, chciałam dowiedzieć się więcej. Z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, a chęć poznania finału, kłóciła się we mnie ze smutkiem zbliżającego się końca opowieści. Nie inaczej stało się w przypadku "Bezkresnego Morza", które okazało się jest lepszą lekturą.
Często spotykam się z tendencją spadkową poziomu serii. Tutaj było inaczej. Bohaterowie rozwinęli się, zmienili, wydorośleli. W przypadku niektórych postaci zaczyna być dostrzegalny mrok, który im towarzyszy. Pojawili się również nowi bohaterowie, a całość była przesycona dużą dawką akcji, która ani na chwilę nie zwalniała. Już nawet nie próbowałam przewidzieć, co jeszcze wymyśli autor. W niektórych momentach byłam już praktycznie pewna, co zdarzy się dalej, a jednak pisarz mnie zaskakiwał i po raz kolejny okazywało się, że nie mam racji.
Wizja przyszłości, którą zaserwował nam autor jest zarówno przerażająca, jak i oszałamiająca. Bardzo łatwo było mi ją sobie wyobrazić, co jeszcze bardziej potęgowało ten efekt. Warto zwrócić uwagę, że pierwsza część była opisywana głównie z perspektywy Cassie i jej kolegi, znanego pod przydomkiem Zombie. Z tej dwójki pozostała nam jedynie nasza bohaterka. Do opowiadania historii przyłączyli się Ringer i Pączek, a także ponownie, Evan. Cieszyło mnie, że mogłam bardziej poznać tych bohaterów, szczególnie, że byłam ciekawa ich historii. Miałam nadzieję odkryć przeszłość Ringer i dostać odpowiedzi na pytania o Pączka i bardzo cieszy mnie to, że tak się stało.
"Bezkresne Morze" to książka, przy której zapomnicie o czymkolwiek na kilka godzin. Pozostaniecie tylko Wy i świat wykreowany przez pisarza. Świat, który wciąga i nie pozwala uwolnić się od swojej magii. Książka podziałała na mnie dosłownie jak magnes, a każdą kolejną stronę czytałam z zapartym tchem. Żałuję tylko, że powieść tak szybko się skończyła.
Recenzja ze strony:
http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/2014/09/bedziemy-walczyc-do-utraty-tchu.html
Każdy przynajmniej przez chwilę zastanawiał się, co będzie z naszą cywilizacją i planetą, kiedy opuścimy już ten świat. Zastanawiamy się, czy istnieje życie pozaziemskie, co kryją w sobie gwiazdy, i czy gdzieś tam istnieje planeta podobna do naszej ukochanej Ziemi. Ale co by było, gdyby pewnego dnia statek obcych pojawił się w zasięgu naszego wzroku? Rick Yancey stworzył...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08
2014-09
New Adult to gatunek wyjątkowy. Czytając go poznajemy problemy bohaterów, a jeżeli książka jest dobra, zaczynamy się coraz bardziej utożsamiać z postaciami, odczuwając ich strach i cierpienie, dzieląc nadzieję i emocje. Tak się stało, że w tym roku miałam już spotkanie z wieloma książkami tego gatunku i z każdą wiążę jakieś miłe wspomnienia. "Coś do Stracenia" było dla mnie lekką i niewymagającą lekturą, która pozwoliła mi się pośmiać i odpocząć. Tymczasem "Coś do Ukrycia" jest prawdziwą bombą, która nie pozwoliła mi nawet na chwilę odpoczynku, a wywróciła mój świat do góry nogami.
Max jest buntowniczką. Ukrywa się za maską nieustraszoności. Gra w zespole, pisze piosenki, jej ciało jest wytatuowane i ma beznadziejnego chłopaka, którego nie sposób przedstawić rodzicom. A kiedy wraca do doku farbuje włosy na naturalny kolor i udaje przykładną dziewczynkę. Cade natomiast stara się uleczyć złamane serce, po tym jak Bliss wybrała Garricka. Snuje się bez celu i próbuje znaleźć jakąś pracę. Pewnego dnia rodzice Max przyjeżdżają bez zapowiedzi i dziewczyna proponuje mu układ: Cade będzie udawał jej przykładnego chłopaka przed rodzicami, a ona się z nim umówi. Pod wpływem impulsu chłopak się na to zgadza.
O ile pierwsza część trylogii była delikatna i momentami przewidywalna, a także lekka i relaksująca, o tyle kontynuacja zachowuje w sobie całą kwintesencję gatunku. Historia momentami jest prawdziwa aż do bólu. Autorka wykreowała bohaterów pokrzywdzonych przez los, którzy doświadczyli już krzywdy i cierpienia, ale o ile Cade już się z tym pogodził i próbuje żyć ciesząc się z małych rzeczy, o tyle Max jest nadal uwięziona w swojej rozpaczy i próbuje zamknąć się w sterylnym świecie pozbawionym uczuć.
Uczucia bohaterów rozkwitają powoli, pojawiają się pomiędzy nimi problemy, zgrzyty. Główny wątek, wątek miłosny jest momentami nieprzewidywalny, finału można się oczywiście domyśleć, ale pomiędzy początkiem, a końcem książki dzieje się naprawdę wiele nie tylko pomiędzy naszymi bohaterami, ale również w nich samych. Plusem powieści jest również to, że nie sposób pozostać na nią obojętnym. Niezliczoną ilość razy śmiałam się, wzruszałam i jeszcze raz śmiałam się.
Jedynym takim elementem, który może czasami denerwować jest oczywiście główna bohaterka, która jak to postaci większości książek, nie raz podejmuje głupie, wręcz bezmyślne decyzje. W tym jednak wypadku autorka najpierw pokazuje nam powody, przemyślenia dziewczyny, które doprowadziły do takiej decyzji i to jest fajne, ponieważ po mimo absurdalności wyborów Max, możemy je bez problemu zrozumieć. Nie są tak oderwane od rzeczywistości, jak przemyślenia bohaterek innych powieści.
"Coś do Ukrycia" to książka, która bardzo mi się spodobała. Jest przezabawna, a zarazem z głębszą treścią. Porusza, wzrusza i wciąga, nie odpuszczając aż do samego końca. To kolejna opowieść o stracie i bólu, ale jest wyjątkowa, sprawiła, że musiałam postawić się na miejscu Max i spojrzeć na świat jej oczami, co było przeżyciem niezwykłym. Polecam tą książkę nie tylko tym, którym spodobał się pierwszy tom trylogii, ale również wszystkim innym, którzy lubią poruszające historie. Nawet tym, którzy zawiedli się na pierwszym tomie, polecam zapoznać się z drugim, bo jest naprawdę świetny i nieporównywalnie lepszy od swojej poprzedniczki. Polecam :)
http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/2014/09/przeszosc-pozostanie-przeszoscia-cos-do.html
New Adult to gatunek wyjątkowy. Czytając go poznajemy problemy bohaterów, a jeżeli książka jest dobra, zaczynamy się coraz bardziej utożsamiać z postaciami, odczuwając ich strach i cierpienie, dzieląc nadzieję i emocje. Tak się stało, że w tym roku miałam już spotkanie z wieloma książkami tego gatunku i z każdą wiążę jakieś miłe wspomnienia. "Coś do Stracenia" było dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09-13
Niewolnictwo jest tematem, który przez wiele wieków budził kontrowersje. "Posiadanie niewolników" szczególnie znane było w starej Ameryce. Nie wiem, jak Was, ale mnie temat ten zawsze przerażał. Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby ludzie byli zdolni do takiego okropieństwa, jak pozbawienie innych wolności i zmuszenie do niewolniczej pracy. Wiem jednak, że tak było, a po przeczytaniu opisu "Czarnych Skrzydeł" postanowiłam zagłębić się bardziej w tym temacie. Chciałam spróbować spojrzeć na historię z perspektywy osób stojących po różnych stronach barykady - służącej i białej pani.
Zarówno Sarah, która odgrywa rolę kobiety o wysokim statusie, jak i Szelma, będąca niewolnicą, są silnymi kobietami, które na swój sposób próbują walczyć z otaczającym je światem. Gdy jedna jest zniewolona przez prawo, druga została zamknięta w pułapce własnego umysłu.
Ich wspólna historia rozpoczyna się, kiedy w wieku jedenastu lat Sarah dostaje w prezencie Szelmę. Od tej pory dziewczyna zostaje panią, której powinno się usługiwać. Sarah zawsze była przeciwna niewolnictwu i posiadanie kogoś na własność budzi w niej obrzydzenie. A życie tych dwóch, nie będzie usłane różami.
Zacznijmy od okładki, która jest bardzo klimatyczna i cieszy oko. Kiedy przerywałam lekturę, aby chwilę pomyśleć nad opisywanymi wydarzeniami, zawsze przez jakiś czas wpatrywałam się w tą grafikę. Rzeczą, która wpłynęła na moje zdanie i sprawiła, że ostatecznie zainteresowałam się książką, jest jej opis. Bałam się sięgnąć po powieść Sue Monk Kidd, bałam się tego, że może mnie przytłoczyć. Jest to niewątpliwie trudny temat, ale z drugiej strony wydaje mi się, że trzeba sobie zdawać sprawę z istnienia tego fragmentu historii ludzkości, o którym, za pomocą przygód dwóch kobiet, opowiada autorka.
"Czarne Skrzydła" to opowieść o walce o niezależność, wolność i równouprawnienie. W tamtych czasach kobiety nie mogły się uczyć, a nie do pomyślenia było, żeby jakaś dziewczyna została prawnikiem. To świat kontrastów. Poruszyła mnie determinacja bohaterek i ich sprzeciwy. Jedna z niewolnic, po zapytaniu, czemu ukradła jedwab, powiedziała, że to dlatego, bo mogła. Taki mały, cichy sprzeciw pozwalał na zachowanie niezależności, choćby umysłowej.
"Czarne Skrzydła" to również niezwykle piękna i poruszająca historia o przyjaźni, walce o prawo do głosu i marzenia. Nie mogłam wyzwolić się z sideł zastawionych przez autorkę. Z każdą kolejną stroną łaknęłam więcej. Po prostu wiedziałam, że muszę się dowiedzieć, jak skończy się ta historia. "Czarne Skrzydła" polecam absolutnie każdemu. Myślę, że jest to temat ważny, który warto poznać i to nie tylko, dlatego, że niewolnictwo w pewnym momencie historii odegrało ważną rolę, ale również, by zrozumieć ile przyniosło cierpienia. Poza tym książka jest naprawdę niezwykła i bardzo się cieszę, że została tak doceniona, a w planach jest jeszcze ekranizacja.
http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/2014/09/walka-o-wolnosc-czarne-skrzyda-sue-monk.html
Niewolnictwo jest tematem, który przez wiele wieków budził kontrowersje. "Posiadanie niewolników" szczególnie znane było w starej Ameryce. Nie wiem, jak Was, ale mnie temat ten zawsze przerażał. Nie potrafię sobie wyobrazić, żeby ludzie byli zdolni do takiego okropieństwa, jak pozbawienie innych wolności i zmuszenie do niewolniczej pracy. Wiem jednak, że tak było, a po...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-14
Od zawsze lubię apokaliptyczne historie. Wywołują wiele emocji, wciągają i gwarantują, że to co zaraz odkryjemy, nas zaskoczy. Jeszcze nie miałam chyba okazji się na nich zawieść. Możliwe, że to dlatego, iż przeczytałam do tej pory mało takich książek. W ostatnim czasie miło zaskoczył mnie "Monument 14. Odcięci od Świata". Historia niezwykła i wciągająca tak mnie zaabsorbowała, że z utęsknieniem czekałam na kontynuację. Premiera była wczoraj, a "Niebo w Ogniu" już zdążyło podbić moje serce.
Grupa nastolatków, rozdzieliła się. Część wraz z Alexem i Niko wyruszyła w podróż do Denver, szukając pomocy dla reszty przyjaciół i licząc na odnalezienie lotniska. Jadą szkolnym autobusem, oglądając zniszczenie, jakie spowodowane zostały przez apokalipsę. Nie spodziewają się jednak, że na ich drodze pojawi się wiele niebezpieczeństw i przeszkód. Drugą grupę stworzył Dean wraz z osobami o grupie krwi 0. Bojąc się o niebezpieczeństwo, jakie z ich strony groziłoby reszcie, postanawiają zostać w markecie i czekać na pomoc.
Czytałam już kilka opinii o książce i widziałam, że nie którzy uważają drugi tom za równie dobry, co pierwszy. Moim zdaniem... "Niebo w Ogniu" jest zdecydowanie lepsze. O ile w przypadku pierwszej części, trochę zajęło aż wkręciłam się w akcję, zrozumienie i zaciekawienie kiełkowały we mnie powoli, o tyle, w przypadku kontynuacji, wprost nie mogłam się oderwać. "Niebo w Ogniu" przeczytałam jednym tchem i nie mogę się wprost doczekać finału trylogii!
Tym razem autorka zaserwowała naprawdę wiele zaskoczeń i zwrotów akcji. To już nie ta sama historia, w której grupa nastolatków i dzieci musi połączyć siły i dać sobie radę w walce o przetrwanie. Nie. Teraz nastąpił podział i połowa jest na zewnątrz próbując się dorwać do Denver, a reszta siedzi w markecie i próbuje uratować to, co stworzyli. Tym razem autorka postawiła na dwóch narratorów co okazało się świetne. Co chwile przenosimy się z miejsca na miejsce. Raz, aby poznać dalsze losy Deana, dwa, aby odkryć jak wygląda teraz świat za sprawą Alexa.
"Niebo w Ogniu" zaskakuje wartką i przemyślaną akcją, która będzie zaskakiwać od pierwszej do ostatniej strony. Nie ma tutaj bohaterów, idealnych dzieciaków, które zawsze uratują sytuacje. Tutaj ludzie popełniają błędy, wypominają je, starają się poprawiać. Autorka nie idealizuje tutaj postaci. Bohaterowie są prawdziwi i próbują jakoś odbudować sobie życie, w świecie, który pozbawił ich wszystkiego. Dlatego książka tak bardzo mi się podobała. I dlatego właśnie polecam ją każdemu, kto chciałby poczuć dreszczyk emocji i przeżyć niezwykłą, a zarazem niebezpieczną, przygodę z bohaterami "Nieba w Ogniu".
Recenzja - http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/2014/08/w-drodze-ku-nadziei-niebo-w-ogniu-emmy.html
Od zawsze lubię apokaliptyczne historie. Wywołują wiele emocji, wciągają i gwarantują, że to co zaraz odkryjemy, nas zaskoczy. Jeszcze nie miałam chyba okazji się na nich zawieść. Możliwe, że to dlatego, iż przeczytałam do tej pory mało takich książek. W ostatnim czasie miło zaskoczył mnie "Monument 14. Odcięci od Świata". Historia niezwykła i wciągająca tak mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08
Gdyby ktoś Was zapytał, co jest najważniejsze w życiu, odpowiedź na pewno nie byłaby łatwa. Wielu powiedziałoby, że prze rodzina, szczęści, nadzieja. Są jednak tacy ludzie, którzy nie potrafiliby żyć bez przyjaźni. Wszystkie te rzeczy są bardzo ważne, ale w tym momencie skupmy się na ostatniej. Przyjaciele nas wspierają, znają nas, jak nikt inny. Mówi się nawet, że prawdziwej przyjaźni nigdy do końca nie da się zniszczyć. "Zaczaruj mnie" skupia się właśnie na trójce przyjaciół, którzy zarobią dla siebie wszystko.
Zosia skończyła psychologię i próbuje znaleźć dla siebie miejsce w zawodzie. Niestety absolwentów tego kierunku jest coraz więcej, a miejsca pracy się nie zwalniają. Wynajmuje mieszkanie wraz z dwójką swoich przyjaciół - Kaśką i Bartkiem. Każdy z nich ma swoje wzloty i upadki, ale zawsze trzymają się razem i wspierają się w podejmowanych decyzjach. Bartek szuka szczęścia w dorywczych pracach. Kaśka spełniła swoje marzenia i jest charakteryzatorką na planie popularnego serialu. Pewnego dnia kiedy prześladował ich pech poszli do parku. To tam zaczęła się ich nowa przygoda.
Trudno jest opowiedzieć o tej książce. Początek był kiepski i zupełnie mnie nie ciągał. Śledziłam losy bohaterów, ale to nie było dla mnie nic specjalnego. Trochę zaskoczeń, odrobinka akcji, ale mimo wszystko nic specjalnego. Dopiero po ponad stu stronach historia zaczęła się rozwijać. Stawała się coraz ciekawsza i bardziej wciągająca. Nic jednak nie przebije pewnego fragmentu, który rozbawił mnie do łez. Stało się to bowiem za sprawą wydarzeń, które rozegrały się pod wpływem alkoholu. Gdy bohaterka z frustracji wypiła Metax, historia nabrała nowego życia. Ubawiłam się po pachy, kiedy wraz z Zosią odkrywałam, co takiego zrobiła w chwili niepoczytalności. To było świetne.
Książka miło mnie zaskoczyła. Jak autorka już się rozkręciła, historia stała się dużo ciekawsza, a przede wszystkim nabrała charakteru i poczucia humoru. Nieraz jeszcze śmiałam się z dokonań bohaterki, żałowałam nad jej pechem, ale przede wszystkim, spodobało mi się zakończenie, które w moim odczuciu nie było ckliwe, a jednak samo w sobie miało wiele uroku. Poza tym fajnie rozwinął się wątek miłosny, który przynosił wiele emocji.
Jedynym co mi trochę zawadza, jest naiwność głównej bohaterki. Dziewczyna najpierw robi, potem myśli. Gdyby była bardziej zdecydowana, albo po prostu zachowywała się tak jak w scenie, kiedy się upiła, byłoby znaczenie ciekawiej.
Z książką spędziłam miłe chwile. Nie spodziewałam się w niej takiej dawki humoru, który sprawił, że powieść ma w sobie pewien urok. Czytało mi się ją lekko i pewnie jeszcze kiedyś do niej wrócę, aby ponownie pośmiać się z przygód bohaterów, które niekiedy są zabawne. "Zaczaruj Mnie" to książka dobra na lato. Można się przy niej odprężyć i pośmiać, a zarazem jest lekka i mało wymagająca.
http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/2014/08/bo-prawdziwa-przyjazn-przetrwa-zaczaruj.html
Gdyby ktoś Was zapytał, co jest najważniejsze w życiu, odpowiedź na pewno nie byłaby łatwa. Wielu powiedziałoby, że prze rodzina, szczęści, nadzieja. Są jednak tacy ludzie, którzy nie potrafiliby żyć bez przyjaźni. Wszystkie te rzeczy są bardzo ważne, ale w tym momencie skupmy się na ostatniej. Przyjaciele nas wspierają, znają nas, jak nikt inny. Mówi się nawet, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08
2014-08
2014-07
Kilka miesięcy temu miałam okazję poznać "Poza Czasem" Alexandry Monir. Teraz, patrząc na swoje biurko, widzę "Władcy Czasu". Nie mogłam się doczekać kontynuacji przygód Michele i z nieskrywaną ciekawością zabrałam się za czytanie powieści. Zastanawiam się tylko, jak w takiej cieniutkiej książeczce, autorka dała radę umieścić tyle wydarzeń.
Michele doznaje szoku, gdy w drzwiach klasy zauważa Philipa. Nie wierzy w szczęście, jakie ją spotkało. Ale on jej nie poznaje. Nie pamięta tych wszystkich chwil, kiedy byli razem, wspomnień, których wydawać by się mogło, nie da się zapomnieć. Ale na Manhattanie pojawia się również osoba, która zechce zabić naszą bohaterkę. Michele będzie musiała dowiedzieć się wszystkiego co tylko się da, by pokonać swoją prababkę i uratować życie. Ale czym jest Stowarzyszenie Czasu i jaką odgrywa tutaj rolę?
Podczas czytania pierwszej części serii, miałam kilka zastrzeżeń. Kończąc swoją przygodę z kontynuacją, nie potrafię powiedzieć o niej złego słowa. "Władcy Czasu" wydają mi się lekturą nieporównywalnie lepszą. Nie chodzi tylko o samą oryginalność i zawirowania czasu, które wypadły autorce naprawdę super. Trochę łatwo było się pogubić, co się kiedy wydarzyło, to taki drobny minus.
Bohaterka wydawała mi się być bardziej dojrzała. Nie sprawia już wrażenia tego zagubionego dziecka, którym była w pierwszej części. Akcja już od pierwszych stron nabiera tempa. Bliżej poznajemy historię rodziny Windsor, ale także zapoznajemy się z ojcem naszej bohaterki. Bardzo podobało mi się, że w końcu mogliśmy dowiedzieć się, jak to wszystko się zaczęło.
Podobno jest to ostatnia część przygód bohaterów. Pozostaje jednak wiele pytań bez odpowiedzi, a ja chętnie dowiedziałabym się jeszcze czegoś innego. Mam takie poczucie, jakby w pewnym momencie miało się coś jeszcze wydarzyć. Niby te najważniejsze wydarzenia zostały rozwiązane, a jednak jestem ciekawa czy na przykład bohaterce uda się do końca opanować umiejętność przemieszczania się w czasie, czy jeszcze kiedykolwiek spotka swojego tatę? Niewątpliwie pozostaje tutaj niedosyt.
Wszystko rozgrywało się naprawdę szybko, dynamicznie. Jedno wydarzenie ciągnęło kolejne. Trudno powiedzieć, czy książka była przewidywalna. Było kilka takich wydarzeń, które można uznać, za pewne, ale zwykle pojawiały się w odmiennej oprawie, towarzyszyło im wiele różnych zaskoczeń. Wymagająca nie jest. To lekka książeczka, którą można czytać, żeby odpocząć od trudów dnia codziennego. Jeżeli nie szukacie nic ambitnego, to nie powinniście się zawieść. Fanów pierwszej części, kontynuacja na pewno nie rozczaruje, a może nawet miło zaskoczy. Jeżeli nie znacie jeszcze Michele i Philippa to odsyłam do pierwszego tomu.
http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/2014/08/czas-ma-wielka-moc-wadcy-czasu.html
Kilka miesięcy temu miałam okazję poznać "Poza Czasem" Alexandry Monir. Teraz, patrząc na swoje biurko, widzę "Władcy Czasu". Nie mogłam się doczekać kontynuacji przygód Michele i z nieskrywaną ciekawością zabrałam się za czytanie powieści. Zastanawiam się tylko, jak w takiej cieniutkiej książeczce, autorka dała radę umieścić tyle wydarzeń.
Michele doznaje szoku, gdy w...
2014-08-04
2014
2014
2014-07
Czasami czytamy ciągle książki z jednego gatunku i wydaje nam się, że nie zobaczymy już nic nowego, że się uodparniamy na uroki lektury. Sama wiążę wiele wspomnień z Young Adult i często wracam do powieści tego typu. Jeszcze zanim sięgnęłam po "Do wszystkich chłopców, których kochałam", wiedziałam, że książka mi się spodoba. Nie spodziewałam się jednak, że pokocham ją całym sercem.
Autorka stworzyła książkę opartą na naprawdę genialnym pomyśle. Każda dziewczyna, choć raz w życiu się zakochała. A co jakbyśmy napisały listy pożegnalne do osób w których jesteśmy zauroczone? Wszystko szczerze, to co myślimy i czujemy. Wystarczy wylać na papier, zaadresować i odłożyć do pudełka na kapelusze. Ale co jeżeli... ktoś wysłałby nasze listy?
Lara Jean jest romantyczką i żyje w świecie marzeń. Jak każda dziewczyna, zakochuje się i to nie raz. Uczucia platoniczne jej nie przeszkadzają, ale boi się bliskości. Gdyby jeden z tych chłopaków zaprosiłby ją na randkę, na pewno by stchórzyła. Już od początku książki łączyła mnie z bohaterką jakaś nić porozumienia. Jej historia bardzo mnie poruszyła, momentami nie mogłam się przestać śmiać, a na końcu chciało mi się płakać, że autorka dopiero pisze drugi tom. Perypetie miłosne Lary Jean były naprawdę fajną przygodą. Josha bardzo polubiłam, Petera wprost pokochałam, a sama chciałabym mieć taką cudowną młodszą siostrzyczkę, jaką jest Kitty.
Trudno opisać co tak naprawdę czułam podczas czytania książki. Była to naprawdę wielka dawka emocji, nie mogłam się oderwać od opowieści i stwierdzenie, że przeczytałam ją jednym tchem, idealnie to odzwierciedla. Możecie sobie pomyśleć, że Lara Jean momentami jest lekko naiwna, ale to osoba, która jest dobra, nie szaleje, nie imprezuje, nie pije, nie ma takiego poczucia, że musi należeć do paczki i właśnie to mi w niej imponuje. Bardzo ją polubiłam.
"Do wszystkich chłopców, których kochałam" to książka dla której warto zarwać noc, a tak zresztą było w moim przypadku. Kiedy już ją zaczęłam, to nie mogłam oderwać od niej wzroku nawet po skończeniu lektury! Nie mogę się doczekać kontynuacji, która zapowiada się naprawdę fenomenalnie. Książkę polecam każdemu. Jest nie tylko idealną pozycją na lato, ale także miłą i lekką powieścią, którą można czytać w każdej wolnej chwili. Dawno nie czytałam tak dobrej książki!
PS. I przy okazji chętnie wyciągnęłabym z książki Patera. Niektórzy szukają Patcha, Alexa z Delirium, czy Edwarda. Dla mnie idealny byłby właśnie Peter! <3
http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/2014/07/listy-ktore-nie-miay-zostac-wysane-do.html
Czasami czytamy ciągle książki z jednego gatunku i wydaje nam się, że nie zobaczymy już nic nowego, że się uodparniamy na uroki lektury. Sama wiążę wiele wspomnień z Young Adult i często wracam do powieści tego typu. Jeszcze zanim sięgnęłam po "Do wszystkich chłopców, których kochałam", wiedziałam, że książka mi się spodoba. Nie spodziewałam się jednak, że pokocham ją całym...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-19
Kryminał za kryminałem. Ostatnio mam dziwne zamiłowanie do tego gatunku. Dlaczego jednak wzięłam się za czytanie właśnie "Wołania Kukułki"? Siedziałam sobie spokojnie w kawiarni i sączyłam powoli shake'a, gdy mój wzrok padł na siedzącą nieopodal mnie panią. Kobieta siedziała sobie lekko pochylona, a w jej ręku otwarta była książka. Widać było, że lektura całkowicie ją zaabsorbowała i chyba właśnie wtedy pomyślałam sobie po raz pierwszy, że chętnie zapoznałabym się z fabułą.
Pewna modelka zginęła. Policja uważa, że to było samobójstwo, ale ze swoimi wątpliwościami nie kryje się brat zmarłej. Wynajmuje więc Cormorana, żeby zbadał sprawę, która oficjalnie została już zamknięta. Śledztwo sprawi, że na jaw wyjdzie wiele brudów, a sama zagadka nie będzie wcale taka oczywista, jak się wydaje. Detektyw zrobi jednak wszystko, by ją rozwikłać.
W pewnym momencie przestraszyłam się i to naprawdę. Nagle, jak lawina spadły na mnie opinie, żebym uważała, bo jeszcze się rozczaruję czytając książkę. I faktycznie przez pierwsze chwile bardzo się tego bałam, ale to było nieuzasadnione. Akcja rozwija się powoli, dopiero po jakimś czasie zaczynają się dziać naprawdę interesujące wydarzenia, ale jak już doszłam do tego momentu, to nie mogłam już się oderwać od lektury.
"Wołanie Kukułki" jest dla mnie takim klasycznym kryminałem, jaki zawsze sobie wyobrażałam. Jest zagadka, jest ofiara, a my powoli staramy się dociec, co tak naprawdę się wydarzyło. Kroczymy krok w krok za detektywem i staramy się wytworzyć na podstawie zeznań światków, scenę, która się rozegrała. Miałam swoje podejrzenia co do mordercy i jeżeli o to chodzi, moje spekulacje się sprawdziły, jednak nie potrafiłabym odtworzyć na podstawie tych wszystkich dowodów, kolejności zdarzeń. To właśnie kocham w kryminałach i chyba dlatego książka tak bardzo mi się spodobała.
Ostatnio miałam okazję czytać kilka książek z tego gatunku, które oceniłam bardzo wysoko, ale teraz, po przeczytaniu "Wołania Kukułki", nie wydają mi się już takie skomplikowane, jak to było jeszcze wczoraj. Gdy tak patrzę na opisywaną przeze mnie książkę, trudno jest powiedzieć, komu powinna się spodobać. Widziałam różne opinie na jej temat, a moje zdanie również nie raz zmieniało się podczas czytania lektury. Chyba po prostu trzeba ją przeczytać, żeby dowiedzieć się, czy trafia w gust. "Wołanie Kukułki" jest specyficzną, ale bardzo fajną lekturą z którą warto się zapoznać.
Kryminał za kryminałem. Ostatnio mam dziwne zamiłowanie do tego gatunku. Dlaczego jednak wzięłam się za czytanie właśnie "Wołania Kukułki"? Siedziałam sobie spokojnie w kawiarni i sączyłam powoli shake'a, gdy mój wzrok padł na siedzącą nieopodal mnie panią. Kobieta siedziała sobie lekko pochylona, a w jej ręku otwarta była książka. Widać było, że lektura całkowicie ją...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Księga Portali" jest książką wyjątkową. Autorka stworzyła nietuzinkowy świat, który rządzi się władnymi prawami, dodała wyrazistych bohaterów, nieprzewidywalne wątki i masę zwrotów akcji.
Z całości powstało niezwykłe połączenie fantasy i kryminału. To historia wyjątkowa sama w sobie. Atutem jest niewątpliwie jej długość i fakt, że jest powieścią skończoną, a więc nie musimy czekać na żadną kontynuację. Możemy sobie pozwolić na miłe i przyjemne spotkanie z dobrą literaturą. Po lekturze "Księgi Portali" wiem, że niedługo będę się musiała bliżej zapoznać z innymi powieściami spod pióra autorki :)
"Księga Portali" jest książką wyjątkową. Autorka stworzyła nietuzinkowy świat, który rządzi się władnymi prawami, dodała wyrazistych bohaterów, nieprzewidywalne wątki i masę zwrotów akcji.
więcej Pokaż mimo toZ całości powstało niezwykłe połączenie fantasy i kryminału. To historia wyjątkowa sama w sobie. Atutem jest niewątpliwie jej długość i fakt, że jest powieścią skończoną, a więc nie...