-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać4
-
ArtykułyMaria Skłodowska-Curie: kobieta, o której słyszał każdy Polak, tym razem mówi sama o sobieAnna Sierant1
-
Artykuły„Książka o górach”, czyli wielkie odkrywanie. Wywiad z Robbem Maciągiem i Patriciją Bliuj-StodulskąAnna Sierant1
-
ArtykułyTak kończy się świat, czyli książki o końcu epokiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2018-05-14
2018-03-29
2017-08-24
moonybookishcorner.blogspot.com
Muszę przyznać, że jestem zaskoczona tą książką - przyjmując ją jako egzemplarz recenzencki, nie wiedziałam o niej wiele. Spodziewałam się młodzieżówki, która liźnie odrobinę science-fiction, ale będzie ostatecznie jak wiele innych książek dla młodych czytelników. I chociaż "Ocalona" nadal pozostaje książką z działu dla młodzieży, temat podejmowany w tej książce zdecydowanie wyróżnia ją z tłumu. Pomiędzy wieloma innymi aspektami tej książki, tym tematem jest feminizm. Osobiście uważam, że potrzebujemy o wiele więcej książek young-adult, które podejmują rozważania na temat feminizmu, wplecione w fabułę książki. Dlatego debiutancka powieść Alexandry Duncan niezmiernie mnie zaciekawiła - chciałam sprawdzić, jak autorka poradzi sobie z tym tematem. A więc, czy poradziła sobie?
Główna bohaterka książki, Ava, jest córką kapitana statku kosmicznego. Jest najdziewczyną (autorka nigdy nie zgłębiła znaczenia tej pozycji, jednak można się domyślić, że w pewien sposób sprawowała pieczę nad resztą dziewczyn w jej przedziale wiekowym) oddaną prawu i porządkom, jakie panują na statku. Niczego nie kwestionuje. Akceptuje wyższość mężczyzn i swoją własną pozycję całkowicie. Wszystko to do czasu, kiedy jej ojciec postanawia, że Ava zostanie żoną. Następujący ciąg niefortunnych zdarzeń sprawia, że Ava musi uciec ze statku swojego ojca, aby ocalić swoje życie. W uciecze pomaga jej Perpetue, która kursuje między Ziemią a stacjami kosmicznymi jako kurier. Ava rozpoczyna życie na Ziemi. Perpetue otwiera jej oczy. To dzięki niej Ava nareszcie zaczyna wierzyć we własne możliwości. Ava zaczyna rozumieć, że może mieć kontrolę na własnym ciałem; że urodzenie dziecka nie jest jedynym celem jej życia.
"Wyrzucili cię - powiedziała. - Ale to nie znaczy, że jesteś bezwartościowa. Znaczy tylko, że nie dostrzegali twojej wartości."
Mimo tego, że zabrakło mi większej refleksji na temat znaczenia kobiety w społeczeństwie, to jestem całkowicie zadowolona z tego, co dostałam. Autorka we właściwy sposób ukazuje, że życie na statku, gdzie kobieta jest niczym więcej jak klaczą rozpłodową jest smutne i okrutne - nie wiele można tam doświadczyć miłości i szczęścia. Duncan również nie zawodzi w przedstawieniu przemiany wewnętrznej Avy. Dziewczyna staje się niezależną kobietą, która z własnej woli posiadła wiele przydatnych umiejętności i chociaż zabrało jej to wiele czasu, dostosowuje się do życia na Ziemi i odnajduje w nim szczęście jako wolna kobieta, posiadająca całkowitą kontrolę nad własnym ciałem. Mogę więc śmiało powiedzieć, że Alexandra Duncan poradziła sobie z tematem feminizmu i oddała mu należytą wagę.
Historia Avy jest niesamowita i warta poznania. Autorka snuje nam ją, posługując się naprawdę przyjemnym stylem pisania. Duncan wprowadza dość odmienną mowę, co wspaniale ukazuje, jak niewiele wspólnego mają mieszkańcy statku z mieszkańcami Ziemi. Czas odmierza się w obrotach, nie w latach. Ciekawy jest także sposób nadawania imion potomstwu - na Parastracie rodzice nadają dzieciom imiona, które można także odczytać wspak w wierze, że dzięki temu nigdy nie będą zagubieni (same imiona są przez to dość dziwne, jednak uważam, że jest to niesamowity koncept, który dodatkowo ukazuje mieszkańców tego statku w lekko fanatyczny sposób).
Jednak nie wszystko jest tak idealnie.
Zabrakło mi genezy życia na statku i rozwinięcia tematu Ziemi pod względem zdatności do życia tam. Chciałabym zrozumieć, dlaczego ludzie wybrali życie w kosmosie, skoro wydaje się, że z Ziemią jest wszystko w porządku.
Jeśli szukacie książki o wartkiej akcji, "Ocalona" nie jest dla was. Powieść Duncan jest historią o odkrywaniu własnej wartości i swojego przeznaczenia; jest to historia podejmująca rozważania na temat stereotypowych ról kobiety w społeczeństwie i z wyjątkiem kilku scen jest to niezmiernie spokojna książka. Często przyłapywałam się na tym, że czytam tę książkę, lecz jej słowa do mnie nie docierają. Jest to zdecydowanie za długa książka - uważam, że wszystko to mogłoby zostać opowiedziane w bardziej zwięzły sposób, sprawiając, że książka byłaby odrobinę ciekawsza.
Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek skusiłabym się na przeczytanie tej książki jeszcze raz - chociaż jest to niesamowita powieść i historia Avy całkowicie mnie urzekła, to jednak jest to dość przytłaczająca książka i momentami naprawdę nużąca. Bardzo doceniam to, jaki temat podejmuje i czekam na więcej książek podążających takim torem i chociaż "Ocalona" zapadła mi w pamięć jako bardzo dobra książka, to jednak jest to raczej powieść tego typu, którą czyta się w swoim życiu jedynie raz.
moonybookishcorner.blogspot.com
Muszę przyznać, że jestem zaskoczona tą książką - przyjmując ją jako egzemplarz recenzencki, nie wiedziałam o niej wiele. Spodziewałam się młodzieżówki, która liźnie odrobinę science-fiction, ale będzie ostatecznie jak wiele innych książek dla młodych czytelników. I chociaż "Ocalona" nadal pozostaje książką z działu dla młodzieży, temat...
"We live and breathe words"
Arcydzieło.
Nie mam nic więcej do powiedzenia.
"We live and breathe words"
Arcydzieło.
Nie mam nic więcej do powiedzenia.
Człowiek nie wie, co to prawdziwa miłość dopóki nie przeczyta tych książek. Wspaniała.
Człowiek nie wie, co to prawdziwa miłość dopóki nie przeczyta tych książek. Wspaniała.
Pokaż mimo to2016
moonybookishcorner.blogspot.com
"Jest pierwszy dzień listopada, więc dzisiaj ktoś umrze.”
Słyszałam o tej książce już od dobrych paru lat, jednak bardzo niechętnie do niej podchodziłam z powodu moich poprzednich - nieudanych - doświadczeń z Stiefvater. Jej seria "Drżenie" zdecydowanie nie należy do moich ulubionych. Nie wiem, co mnie zmusiło, żeby w końcu sięgnąć po tę książkę, ale bardzo się cieszę, że to zrobiłam.
Ciężko było mi na początku wciągnąć się w tę książkę. Spodziewałam się całkiem innej fabuły po tym tytule. Może czegoś w stylu Igrzysk śmierci lub ogólnie jakąś dystopijna powieść. To dlatego, że poszłam całkowicie na ślepo w tę książkę. Jednak nie jestem ani trochę zawiedziona kierunkiem tej opowieści. Tak szczerze, to mam już dość tego dystopijnego fenomenu i bardzo się cieszę, że już stopniowo przemija.
"Wyścig śmierci" jest opowiadany z dwóch perspektyw - Seana Kendricka i Kate "Puck" Connolly. Główni bohaterowie mieszkają na wyspie Thisby, która jest jakby wyjęta z czasu. Celtyckie legendy i obrzędy nadal są obecne w życiu jej mieszkańców.
Najważniejszą, a zarazem najniezwyklejszą częścią tej baśniowej wyspy są konie wodne.
Zawsze w okolicy listopada konie wodne zaczynają podpływać do brzegu Thisby. To nie są zwyczajne konie. Występują tylko w wodach opływających Thisby i... są ludobójcze.
Od wielu lat tradycją jest łapanie tych niesamowitych istot i organizowanie śmiertelnie niebezpiecznego wyścigu na plaży Thisby.
Nastoletnia Puck posiada okropne problemy finansowe, odkąd jej rodzice zostali zabici przez konie wodne, i jej jedynym wyjściem jest wzięcie udziału w wyścigu, w którym nagrodą jest olbrzymia suma pieniędzy, jednak nie jest to takie łatwe. Puck nie posiada konia wodnego, nie ma pieniędzy, żeby go kupić i... jest kobietą, a kobiety nie mogą brać udziału w wyścigu.
Sean pracuje dla najbogatszego człowieka na wyspie, który posiada stadninę koni i co roku wystawia Seana jako zawodnika w wyścigu. Chłopak wygrywa każdy wyścig od 4 lat.
Wszystko, czego pragnie Sean, to wolność i koń wodny Corr. Jednak Corr nie jest jego własnością. Koń należy do jego szefa i aby go kupić musi najpierw wygrać kolejny wyścig.
Obydwoje pragną wygrać - Puck, aby uratować swój rodzinny dom; Sean, aby wywalczyć swojego ukochanego konia Corra.
Jednak zwycięzca może być tylko jeden.
Wielkim plusem tej książki jest problem kobiety odnajdującej się w "męskim świecie". Według tradycji i przesądów Kate nie może wziąć udziału w wyścigu - idiotyczne zagranie mężczyzn, którzy od zarania dziejów starają się wyznaczyć kobiecie jej miejsce. Dlatego nieugiętość Kate, jej dążenie do celu i wewnętrzna siła jest godna podziwu. Puck jest zdecydowanie bohaterką o mocnym charakterze. Jest odważna, wie czego chce i nie boi się to osiągnąć.
Wspaniała rzeczą było też to, jak mogłam połączyć się uczuciowo z bohaterami tej historii. Puck kocha Thisby - ja kocham Thisby. Nie da się inaczej. Stiefvater zmanipulowała mną całkowicie. Czułam to, co czuli jej bohaterowie. Tak jakbyśmy byli jednością.
Ja nie przeczytałam tej książki. Ja ją przeżyłam.
Styl pisania autorki jest tak przepiękny, tak subtelny i magiczny. Jedynym elementem fantastycznym w tej książce są konie wodne, jednak ja czułam się przeniesiona do innego świata - strasznego świata, ale i tak takiego, w którym chciałabym być. Chcę pokochać Thisby tak jak Puck i Sean. Żadnego banału, żadnych wymuszonych dialogów, żadnego niepotrzebnego wątku. Wszystko się zgadza w tej książce. Historia dogłębnie mnie poruszyła. Kiedy Sean mówił, że nie mógłby żyć bez Corra, ja czułam, że nie będę mogła żyć, jeśli Corr nie zostanie z Seanem.
Jest to zdecydowanie jedna z najpiękniejszych książek, jakie czytałam w całym moim życiu. Tak bardzo emocjonalna i lekko baśniowa, pokazująca więzy rodzinne, a także niezwykłą przyjaźń, nie tylko międzyludzką. Świetny klimat celtyckiej kultury (bardzo lekko zarysowany, co jest zaletą, bo nie przytłacza czytelnika). Wątek miłosny był po prostu genialny, ponieważ nie przyćmiewał fabuły ani trochę. Sean i Puck czerpali z siebie nawzajem siłę i motywację do działania i to było przepiękne.
Wrócę do "Wyścigu śmierci" nie raz, tego jestem pewna. Po prostu niesamowita historia.
moonybookishcorner.blogspot.com
"Jest pierwszy dzień listopada, więc dzisiaj ktoś umrze.”
Słyszałam o tej książce już od dobrych paru lat, jednak bardzo niechętnie do niej podchodziłam z powodu moich poprzednich - nieudanych - doświadczeń z Stiefvater. Jej seria "Drżenie" zdecydowanie nie należy do moich ulubionych. Nie wiem, co mnie zmusiło, żeby w końcu sięgnąć po...
2017-01-22
moonybookishcorner.blogspot.com
Właśnie macham do Was z Księżyca...Tak, właśnie tam wysłała mnie ta książka. Jeśli ktokolwiek uważa, że "Dwór róż i cierni" było genialną książką...Przeczytajcie "Dwór mgieł i furii" i na pewno dołączycie do mnie tutaj w Kosmosie. Czy mogłabym prosić o lepszy sequel? Czy mogłabym prosić o więcej emocji i przeżyć? Czy mogłabym prosić o więcej łez? Ta książka dała mi to wszystko nawet w nadmiarze. Nie wiem, czy jestem w stanie jakkolwiek ułożyć moje myśli. Sarah J. Maas, wygrywasz wszystko.
"Między światłem a ciemnością rozgrywa się walka, w której stawką są losy całego świata. A w magicznym świecie fae przyjaciele potrafią być bardziej niebezpieczni niż wrogowie...
Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia ukochanego Tamlina. Przed nią długie i szczęśliwe życie. Sęk w tym, że Feyra nigdy nie chciała być księżniczką z bajki. Zresztą zupełnie nie nadaje się do tej roli. W snach wciąż powracają do niej wymyślne tortury Amaranthy i zbrodnia, którą popełniła, by się od nich uwolnić. Pragnący zapewnić jej bezpieczeństwo Tamlin próbuje zamknąć Feyrę w złotej klatce. W jej nowym nieśmiertelnym ciele drzemią moce, których dziewczyna nie umie opanować. W dodatku o spłatę swojego długu upomina się największy wróg Tamlina – Rhysand, Książę Dworu Nocy. Zwabioną podstępem Feyrę raz w miesiącu okrywa mrok jego niebezpiecznego królestwa. To pewne, że władca ciemności będzie chciał wykorzystać ją do swoich celów. Chyba że… to nie Rhysand jest tym, kogo Feyra powinna się obawiać. Na Dworze Wiosny również bowiem nie jest bezpiecznie, a sam Tamlin ma przed ukochaną coraz więcej tajemnic. Czy rzeczywiście tylko po to, by ją chronić? Gdy nad Prythian i krainę ludzi nadciąga widmo wojny tak groźnej jak żadna dotąd, Feyra musi zdecydować, komu może ufać. Stawką jest życie jej rodziny i losy całego świata. A w magicznym świecie fae przyjaciele potrafią być bardziej niebezpieczni niż wrogowie.
Nowa, jeszcze mroczniejsza i bardziej zmysłowa odsłona bestsellerowej serii Dwór cierni i róż! Nie zaśniesz, nim nie odkryjesz wszystkich sekretów!"
Tu muszę przyznać całkowitą rację autorowi tego opisu. Nie potrafiłam zasnąć przez tę książkę, bo tak bardzo pragnęłam dowiedzieć się wszystkiego. Ale jednocześnie czytając tę książkę, myślałam tylko o tym, jak bardzo nie chcę jej skończyć - chciałam jak najdłużej rozkoszować się jej pięknem i magią. Nie chciałam jej tak szybko skończyć, a jednak, o 5 nad ranem, spoglądając na zegarek, mówiłam sobie: "Jeszcze tylko jeden rozdział". Nie było dla mnie żadnego ratunku - ta książka chwyciła mnie mocno, wciągnęła do środka i nie wypuściła do samego jej końca.
Jestem tak ogromnie dumna z Feyry. Nie chcę zdradzać tutaj nic, bo uważam, że nawet najmniejszy spoiler mógłby odebrać Wam tą niesamowitą przyjemność, jaką jest czytanie tej książki z zapartym tchem, nie wiedząc, co się stanie. Ale musicie wiedzieć, że to, kim się staje Feyra jest wspaniałym przykładem dla każdej kobiety. Po wydarzeniach spod Góry Feyra dosłownie więdnie z dnia na dzień i nie znajduje oparcia w swoim ukochanym ani w swoich przyjaciołach. Dziewczyna wydaje się być u kresu swoich sił. Ale to nie jest jej koniec. Feyra odnajduje swoją siłę, swoje dzikie serce i chęć zmiany. Podejmuje walkę nie tylko o swoją ukochaną krainę, ale także o miłość, którą nareszcie zrozumiała. Bo - parafrazując cytat z tej książki - miłość nie jest uczuciem, które odczuwasz do pierwszej lepszej osoby, która okazała ci odrobinę życzliwości w chwili twojej najgłębszej samotności. Maas wspaniale ukazała to, że kobieta ma zawsze wybór - człowiek ma zawsze wybór.
"Nie byłam maskotką, nie byłam lalką, nie byłam zwierzęciem. Ocalałam i byłam silna. Nigdy więcej nie będę już słaba i bezradna. Nie pozwolę – nie można mnie złamać. Oswoić."
I czy możemy porozmawiać o tym, jak niesamowitym feministą jest Rhysand? Jego postępowanie i przekonania po prostu ogrzewały moje feministyczne serce.
Nowi bohaterowie...W drugim tomie "Dworu cierni i róż" poznajemy wiele nowych postaci, jednak chcę szczególnie wspomnieć o pewnej czwórce z nich. Mor, Amrena, Azriel i Kasjan, czyli wewnętrzny krąg Rhysanda - cała siła Dworu Nocy. Od czasów Harry'ego Pottera i Diabelskich maszyny nie czułam tak wielkiej miłości do grupy bohaterów. Chociaż nienawidzę tego określenia, to po prostu muszę go użyć - oni naprawdę są "squad goals". To jak dbają o siebie, jak się kochają i jak umarliby za siebie pozostawia mnie bez tchu. Przyjęli Feyrę w swoje szeregi bez najmniejszego sprzeciwu - wszystko w walce o ich dom.
"Za tych, którzy spoglądają w gwiazdy i marzą. Za gwiazdy, które słuchają. I marzenia, które się spełniają."
Bez zdradzania niczego - jeśli macie nadzieję na znalezienie w tej książce jakiegoś słodkiego i banalnego romansu...szukajcie dalej.
Sarah J. Maas jest jedną z tych autorek, których styl pisania jest tak uzależniający, że porzucisz wszystko, aby tylko czytać jej niesamowite historie. "Dwór mgieł i furii" jest pełny pięknych i zmysłowych momentów, poetyckich myśli i tej magicznej atmosfery, która pochłania cię bez reszty.
A zakończenie? Nikt nie mógł się tego spodziewać. Moje serce pękło, a sekundę później wróciło do swojej pierwotnej formy z wszechogarniającym pragnieniem znajomości dalszych losów Feyry. Czy ja naprawdę muszę czekać CAŁY ROK na kolejny tom? Czy naprawdę muszę przejść przez takie katusze? Jedno jest pewne - "Dwór mgieł i furii" to jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w całym moim życiu i chyba nic nie jest w stanie tego zmienić.
"Są różne rodzaje ciemności – powiedział Rhys. Nie otworzyłam oczu. – Jest ciemność, która przeraża; ciemność, która koi; ciemność, która daje odpoczynek. – Wyobraziłam sobie każdą z nich. – Jest ciemność kochanków i ciemność skrytobójców. Staje się tym, czym jej nosiciel chce, żeby się stała; czym potrzebuje, żeby się stała. Sama z siebie nie jest ani zła, ani dobra.”
"Dwór mgieł i furii" to powieść o poświęceniu, na które jesteś w stanie się zdobyć dla tych, których kochasz, o cierpieniu, które jest nieodzowną częścią życia, o głębokiej przyjaźni opartej na zaufaniu, a przede wszystkim o miłości, która zmienia się i dojrzewa i nie zawsze jest taka, jaką byśmy chcieli.
moonybookishcorner.blogspot.com
Właśnie macham do Was z Księżyca...Tak, właśnie tam wysłała mnie ta książka. Jeśli ktokolwiek uważa, że "Dwór róż i cierni" było genialną książką...Przeczytajcie "Dwór mgieł i furii" i na pewno dołączycie do mnie tutaj w Kosmosie. Czy mogłabym prosić o lepszy sequel? Czy mogłabym prosić o więcej emocji i przeżyć? Czy mogłabym prosić o...
moonybookishcorner.blogspot.com
Z pierwszej książki wiecie już, że Kelsea "widzi" różne rzeczy - głównie na tym opiera się fabuła tej części. Kelsea widzi przeszłość, czasy zaraz sprzed Przeprawy, oczami Lily. Świat za czasów Lily jest wielkim koszmarem. Kobiety nie mają żadnych praw, książki są zakazane, ludzie są zobowiązani do całkowitego podporządkowania rządowi, społeczeństwo jest podzielone na "lepsze" i "gorsze". Lily żyje w mylnym przekonaniu, że jej życie jest idealne. Jest żoną wysoko postawionego człowieka, mieszka w ogromnym i luksusowym domu i wszystko ma pod dostatkiem. Wydaje się jakby nie docierało do niej to, że jej życie jest piekłem. Lecz pewne wydarzenie otwiera jej oczy. Równolegle do opowieści Lily, w Tearlingu odbywają się przygotowania do najazdu armii z Mort. Kelsea zmierza się z trudnymi decyzjami i ciągle walczy o uznanie w oczach swoich ludzi. Młoda królowa dowiaduje się coraz więcej o swoich przodkach, odkrywa tajemnice i zaczyna rozumieć swoje państwo.
Nie zamierzam zdradzić Wam nic więcej. Historia Lily jest tak niesamowitą częścią tej książki. Z jej perspektywy dowiadujemy się więcej o Williamie Tearze, o jego powodach do przeprowadzenia Przeprawy i jak ta Przeprawa się odbyła, chociaż po tym ostatnim nadal odczuwam głód.
Erika Johansen zdecydowanie stała się jedną z moich ulubionych autorek. Napisanie tak wspaniałej książki, idealnej pod każdym względem, może świadczyć jedynie o ogromnym talencie, którego Erice nikt nie może odmówić. Styl pisania jest bez zarzutu. Tak jak wspominałam w recenzji "Królowej Tearlingu", każdy rozdział jest niezmiernie ciekawy, nawet jeśli nie dzieje się w nim zbyt wiele. Każda postać jest bardzo charakterystyczna i opowieść z perspektywy każdej z nich ma się ochotę pochłonąć tak samo szybko. Najbardziej zadziwia mnie to, że rozdziały z punktu widzenia pewnego księdza były jednymi z najbardziej ciekawych i szokujących, czego nigdy bym się nie spodziewała. Jestem przekonana, że trzecia część serii będzie jeszcze lepsza niż druga, a ponieważ druga była całkowitym mistrzostwem, ostatnia część trylogii powali mnie na kolana.
Może w pierwszym tomie nie było tego aż tak widać, ale ta trylogia jest niezmiernie zróżnicowana, co sprawiło, że stała się jedną z najlepszych, jakie czytałam w całym moim życiu. Mamy tam bohaterów o innym kolorze skóry, jak i o innej orientacji seksualnej. Autorka porusza w tej książce ciężkie tematy, takie jak przemoc domowa, gwałt, samookaleczenie i rola kobiety w społeczeństwie. Musicie przyznać, że są to problemy, z którymi borykamy się aktualnie i myślę, że bardzo ważne jest przeczytanie tej książki, choćby po to, żeby uświadomić sobie parę rzeczy.
"Inwazja na Tearling" jest także bardzo futurystyczną powieścią. Przez cały czas czytania jej miałam uczucie, że właśnie do tego zmierza nasz świat: technologia zacznie (o ile już nie zaczęła) być używana do CAŁKOWITEJ kontroli człowieka, kobiety stracą wszystkie swoje prawa i staną się tylko maszynami do rodzenia dzieci. Historia Lily genialnie przedstawia to, co MOŻE się stać naprawdę z naszym światem - nie jestem pewna, czy wtedy znajdzie się taki William Tear, który nas uratuje. Dlatego też czytanie tej książki sprawiło, że miałam ciarki na całym ciele i ze strachu przed tą technologią miałam ochotę wyrzucić swój telefon i laptop przez okno.
Książka ta wzbudza wiele emocji. Czytałam ją z wypiekami na twarzy, niedowierzaniem, a czasami nawet i z przerażeniem. Jestem w całkowitym zachwycie nad tą książką i zamierzam ją polecać każdej napotkanej mi osobie.
Nie można przyporządkować tej powieści do jednej kategorii. Z jednej strony jest to fantastyka, ale osadzona w dystopijnym świecie z ogromną dozą futuryzmu. To sprawia, że "Inwazja na Tearling" jest tak cholernie wyjątkowa, że według mnie jest obowiązkową lekturą dla wszystkich. Czytanie jej nie jest tylko przyjemnością, ale także uświadamia i otwiera oczy. Szczególnie niektórzy mogliby dzięki niej zrozumieć, jak potworny jest świat, w którym kobieta jest tylko przedmiotem. ;)
moonybookishcorner.blogspot.com
Z pierwszej książki wiecie już, że Kelsea "widzi" różne rzeczy - głównie na tym opiera się fabuła tej części. Kelsea widzi przeszłość, czasy zaraz sprzed Przeprawy, oczami Lily. Świat za czasów Lily jest wielkim koszmarem. Kobiety nie mają żadnych praw, książki są zakazane, ludzie są zobowiązani do całkowitego podporządkowania rządowi,...
Myślę, że jest to najważniejsza książka, jaką przeczytałam w całym moim życiu.
Myślę, że jest to najważniejsza książka, jaką przeczytałam w całym moim życiu.
Pokaż mimo to