„Książka o górach”, czyli wielkie odkrywanie. Wywiad z Robbem Maciągiem i Patriciją Bliuj-Stodulską

Anna Sierant Anna Sierant
27.05.2024

Jesteście rodzicami, którzy chcieliby zarazić swoje dzieci miłością do gór? A może wasze pociechy same już nią pałają i chcą o nich wiedzieć więcej i więcej? Jeśli na chociaż jedno z tych pytań odpowiedzieliście „tak”, nie pozostaje wam nic innego, jak sięgnąć po „Książkę o górach”. Dlaczego? Przekonacie się o tym po przeczytaniu rozmowy z jej autorem Robbem Maciągiem oraz ilustratorką Patriciją Bliuj-Stodulską. Inspirującej lektury!

„Książka o górach”, czyli wielkie odkrywanie. Wywiad z Robbem Maciągiem i Patriciją Bliuj-Stodulską Materiały Wydawnictwa Agora

[Opis: Wydawnictwo Agora] „Książka o górach” jakiej jeszcze nie było! Wciągająca a zarazem pełna praktycznych wskazówek opowieść o relacji człowieka z górami i o szukaniu własnej drogi, która wiedzie hen, wysoko.

Cześć, człowieku gór!

Nie ma znaczenia, czy jesteś dziewczyną, chłopakiem, dzieckiem czy dorosłym. Wszyscy ludzie gór są dla siebie przyjaciółmi i mówią sobie po imieniu. Czy wiesz, że jedna czwarta całego lądu na Ziemi to góry? Wyobraź sobie, że 100 tysięcy szczytów wciąż nie ma nazwy – nikt na nich nie był.

Czyżby czekały na ciebie? A może zamiast zdobywać, wolisz wędrować po graniach i dolinach lub śmigać po ośnieżonych stokach? Też wspaniale. W górach jest miejsce dla każdego.

Robb Maciąg – doświadczony podróżnik – zaprasza cię na wyprawę, podczas której dowiesz się miedzy innymi, co to jest szpej, jak wspinać się w spódnicy i czy można zjechać na nartach z ośmiotysięcznika. Poznasz też niezwykłych i barwnych ludzi, dzięki którym góry stały się nam wszystkim trochę bliższe.

Ilustratorka Patricija Bliuj-Stodulska wzniosła się na wyżyny, aby je pokazać.

Wywiad z Robbem Maciągiem i Patriciją Bliuj-Srodulską, autorem i ilustratorką „Książki o górach”

Anna Sierant: Na początku chciałabym zapytać o tytuł – genialny w swojej prostocie. Czy właśnie o to w nim chodziło, a może w czasie pracy nad książką miał pan w głowie inne pomysły na jej zatytułowanie? Dlaczego właśnie „Książka o górach”?

Robb Maciąg: Dokładnie tak właśnie było. Zastanawiałem się, jak zatytułować książkę o górach, i nagle, w zupełnie niespodziewanym miejscu i momencie, pomyślałem, że każdy, kto będzie takiej szukał, właśnie tak o nią zapyta. Dodatkowo nie jest to książka „tylko o szpeju”, „tylko o wspinaczce”, „tylko o Himalajach” itd. To książka o górach.

Czasem, gdy w mediach pojawiają się wiadomości np. o kolejnych polskich (lub niepolskich) wyczynach wspinaczy, w sieci można przeczytać komentarze: „A po co oni się tam pchają, nie lepiej siedzieć w domu?”. No właśnie: co wyróżnia człowieka gór? Co jest motorem jego działania, wspinania?

R.M.: Motywacji jest dokładnie tyle, ilu jest ludzi. Są ludzie, którzy uwielbiają górskie wędrówki i to w nich odnajdują spokój i dobrostan. Są też tacy, którzy traktują góry sportowo i wspinają się po ścianach na czas, na zawody, dla medalu i uznania. Pomiędzy nimi jest cały wachlarz motywacji, radości i sposobów, by doświadczać gór. Człowieka gór wyróżnia jednak coś zupełnie innego – nie powód, dla którego w góry idzie, ale jak je traktuje i co w nich odnajduje. To może być niemal wszystko – cisza, radość, medytacja, dopamina, czas dla siebie, czas z przyjaciółmi, brak zasięgu służbowego telefonu, koncentracja na byciu w ścianie, wyzwanie, pokonanie strachu, zachwyt krajobrazem.

Ludzie gór to jednak nie tylko ci, którzy zdobywają ośmiotysięczniki, ale i miłośnicy niższych szczytów, a nawet dolin, czy ci, którzy – z racji wieku – dopiero ruszają na swoje pierwsze górskie szlaki. W „Książce o górach” jest dla nich sporo wskazówek, ale czy warto, by o czymś pamiętali przede wszystkim, w pierwszej kolejności?

R.M.: Tak. Warto się dobrze przygotować. To „dobrze” zależy od pory roku, przepowiadanej pogody, wieku, kondycji i samych gór. Przygotowanie polega na dobraniu ubrania, butów, zabraniu ze sobą czegoś do jedzenia, do picia i ( to także ważne) zanotowaniu sobie numeru GOPR. Pamiętajmy jednak, że GOPR jest pogotowiem RATUNKOWYM i wzywamy je tylko na ratunek. Przemoczone buty czy zmęczenie nóg nie są powodem do tego, by od razu wzywać ratowników. Warto znać własną siłę i dobrać długość wędrówki i trudność szlaku do kondycji. Sprawdzić, kiedy jest zachód słońca, i wrócić przed nim lub świadomie zabrać czołówkę.

Na pewno osoba, która zacznie górskie wędrówki, stanie się częścią wspólnoty, o której pisze pan w książce i co zauważa też Marta Krzeptowska w swoim blurbie. Na czym ta wspólnota ludzi gór, ale też ich kodeks postępowania polega?

R.M.: By być we wspólnocie, należy przestrzegać jej zasad. W górach to dość łatwe. Wystarczy pamiętać, że góry są przede wszystkim domem dla zwierząt i roślin i to przyroda jest tu gospodarzem. Jeśli jesteśmy z wizytą u znajomych, nie będziemy im śmiecić, wchodzić na strych czy do piwnicy tylko dlatego, że jesteśmy ciekawscy, nie będziemy zagłuszać rozmów muzyką z własnego głośnika, no i przywitamy się z każdym, kogo spotkamy. Dokładnie tak samo jest w górach.

Wspomina pan, że pisanie tej książki było jak wędrówka po górach, która obfitowała w spotkania z fantastycznymi ludźmi. Z kim rozmawiał pan, tworząc „Książkę o górach”, jak przebiegał research, to „wielkie odkrywanie”?

R.M.: Pisząc tę książkę, wchodziłem w doliny, których nie znam. Nigdy nie wszedłem powyżej 6 tys. metrów, więc nie wiem dokładnie, jak wchodzi się wyżej. Nie wiem, jak to jest zjechać na nartach z K2, wejść zimą na Everest czy wspinać się w Andach w spódnicy. Ale dzięki pracy przy Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju poznałem ludzi, którzy to doskonale wiedzą i chętnie podzielili się ze mną tą wiedzą. Właśnie dzięki ich życzliwości i cierpliwości mogłem dzwonić, podpytywać i dopytywać. Niektórym z nich zadawałem pytania, na które odruchową odpowiedzią było: „Nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Daj mi chwilę. Oddzwonię”.

Wśród tych osób byli Kinga Baranowska, Monika Witkowska, Eliza Kubarska, Michał Woroch, Leszek Cichy, Bogdan Kowalski, Krzysiek Wielicki czy Marcin Jamkowski. Każda z tych osób zna góry na swój własny sposób i dla nich wszystkich znalazło się w tej książce miejsce.

Część książki stanowią „Historie ludzi gór”. A tych wśród Polek i Polaków była imponująca liczba. Czy autor książki ma wśród nich osobę, która była dla niego szczególną inspiracją? Czy może jednak trudno z tak godnego podziwu grona kogoś wyróżniać?

R.M.: Opisałem tylko kilkanaście osób i to głównie dlatego, że na więcej nie było miejsca. Ani w książce, ani w głowach małych czytelników. Większość z nich to bohaterowie mojego własnego nastolęctwa – ludzie gór, o których czytałem na przełomie szkoły podstawowej i średniej – i to głównie decydowało o wyborze.

Starałem się, by na tej liście było tyle samo kobiet i mężczyzn. Głównie dlatego, że przez wiele lat w męskim środowisku wspinaczkowym uważano, że przejścia, jakich dokonały kobiety, „musiały być łatwe”, i media nie zwracały na nie za bardzo uwagi.

Przypomnę tylko, że są rzeczy, które 40–50 lat temu robiły najwybitniejsze polskie wspinaczki i których nikt jeszcze nie powtórzył.

Choć zaznacza pan, że wspinaczom, tym osiągającym największe sukcesy, często wcale nie chodzi o bicie kolejnych rekordów, to czasem te rekordy trzeba udowodnić. A z tym jest różnie, bo może się okazać, że wcale nie weszło się na sam szczyt, choć na to wyglądało, albo zgubiło się aparat lub po prostu tego zdjęcia się nie zrobiło. Dwóm wielkim wspinaczom, razem z ilustratorką Patriciją Bliuj-Stodulską, postanowiliście państwo taką pamiątkę po kilkudziesięciu latach zafundować. Czy mógłby pan na koniec przytoczyć historię ilustracji z okładki?

R.M.: Na okładce Tenzing Norgay i Edmund Hillary stoją razem na szczycie Everestu. Gdy dokonali tego jako pierwsi ludzie, był rok 1953 i nie było technicznie możliwości, by zrobili sobie razem pamiątkowe zdjęcie (mieli ze sobą niewielki, mieszkowy aparat Kodak Retina). W dodatku Hillary w ogóle nie chciał mieć zdjęcia ze szczytu. To dlatego jedynym zdjęciem, jakie znamy, jest fotografia Norgaya trzymającego czekan. Dziennikarze często pytali, kto tak naprawdę wszedł pierwszy. Norgay zawsze powtarzał, że na szczyt weszli razem, bo byli partnerami i jeden bez drugiego nie dałby rady.

Teraz mają na to symboliczny dowód.

Pani Patrycjo, a jak zaczęła się pani współpraca z Robbem Maciągiem przy „Książce o górach”? Jak autor i ilustratorka łączą siły przy tworzeniu książki? Najpierw była gotowa książka, a potem powstały ilustracje, czy pracowaliście państwo nad całością równolegle?

Patricija Bliuj-Stodulska: Z Robbem poznaliśmy się przy tworzeniu książki. Ilustracje tworzyłam do napisanego już w pełni tekstu. Od Robba otrzymałam mnóstwo inspiracji książkowych i filmowych, konsultowaliśmy się w kwestiach merytorycznych, ale miałam pełną swobodę w samym procesie kreacji.

To pytanie zupełnej laiczki, ale pewnie nasze czytelniczki oraz nasi czytelnicy również są ciekawi – jak pracowała pani nad ilustracjami do „Książki o górach”? Widziałam na Instagramie pani krótkie filmiki z tworzenia ilustracji kredkami (farbami?). A co się dzieje z ilustracją potem, po narysowaniu – jak wygląda jej droga do wydrukowania w książce?

P.B.S.: Miałam ogromną frajdę z tworzenia ilustracji do książki – sięgnęłam do klasycznych technik rysunkowych – akwareli, kredek olejnych, ołówka. Absolutna większość rysunku została stworzona ręcznie, bez ingerencji w komputerze. I chociaż był to ogrom pracy (każda ze 160 stron jest ilustrowana), to jestem podwójnie dumna z efektu – mam całą „książkę” oryginalnych ilustracji.

Czy tworzenie ilustracji do „Książki o górach” było większym wyzwaniem niż tworzenie ilustracji do publikacji, która przedstawia fikcyjną historię? Czym taka praca się różni? Czy musiała pani przeprowadzić research, np. sprawdzić, jak wyglądają poszczególne szczyty czy osoby?

P.B.S.: Książki non-fiction najczęściej wymagają więcej po stronie koncepcji – stworzenia bohatera, storyboardu. Tutaj na pierwszym etapie tworzenia skupiłam się na poczuciu klimatu, pasji do gór. Równocześnie szukałam odpowiednich środków wyrazu, narzędzi oraz palety barwnej. Dopiero później zaczęła się prawdziwa praca rysunkowa. Bez wskazówek Robba i wujka Google nie dałabym rady w pełni odzwierciedlić olśniewających górskich krajobrazów. Ten etap wymagał rzetelnej pracy i wykazania się warsztatem rysunkowym.

„Książka o górach” jest też „techniczna” – niektóre ilustracje przedstawiają sprzęt potrzebny wspinaczom, inne wysokość poszczególnych gór. Czy któraś z ilustracji sprawiła pani więcej trudności niż inne?

P.B.S.: Malowanie gór to była sama przyjemność! Rysunki sprzętu również nie sprawiały trudności. Dosyć żmudną pracą było narysowanie tylu portretów – przy kształcie góry można się lekko pomylić, jest to o wiele prostsze niż złapanie podobieństwa. Najbardziej czasochłonną ilustracją okazała się ta na stronie tytułowej, „Szpej”. Przejście między lodowcami po drabince wymagało pokazania głębi przepaści – wbrew pozorom zajęło mi to dużo czasu i prób.

Ludzie dzielą się na tych, którzy wolą morze, i na tych, którzy wolą góry (no i są również zwolennicy obu tych dzieł natury). A jak to jest w pani przypadku: jest pani człowiekiem gór czy jednak woli nadmorskie klimaty?

P.B.S.: Urodziłam się na Litwie, gdzie najwyższy szczyt wynosi 298,84 m n.p.m., dzieciństwo spędzałam nad Bałtykiem (mój mąż na przykład, który pochodzi z Krakowa, spędzał w górach każde wakacje – zimowe i letnie). W górach byłam tylko kilka razy, ale przez pracę nad „Książką o górach” złapałam bakcyla i z pewnością w te wakacje pojedziemy w góry!

---

Chcesz kupić tę książkę w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla niej alert LC.

Książka jest już w sprzedaży online

Artykuł sponsorowany, który powstał przy współpracy z wydawnictwem


komentarze [3]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
domekzkart  - awatar
domekzkart 30.05.2024 08:47
Czytelniczka

Oooo to zdecydowanie książka dla mnie! Ostatnio góry bardzo mnie wzywaja

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
Agafitness  - awatar
Agafitness 27.05.2024 18:04
Czytelniczka

Bardzo ciekawa propozycja i to chyba nie tylko dla miłośników gór. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam
Anna Sierant - awatar
Anna Sierant 27.05.2024 09:00
Redaktor

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam