-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2016-08
Przeczytałam tę książkę w jeden dzień. Nie spodziewałam się, że może mi się spodobać. Myślałam, że będzie to kolejna opowieść o bogatych nastolatkach, którzy myślą, że mają problemy. Byłam ogromnie zaskoczona! "Byliśmy Łgarzami" przedstawia o wiele więcej. Tak, jest jedna, wielka i bogata rodzina. Tak, nie jest idealna, choć bardzo próbuje. Tak, kłótnie i spory o majątek są na porządku dziennym. Ale trójka kuzynów i jeden "obcy" nie godzą się na to. Chcą coś zmienić. Chcą działać. Idealna rodzina Sinclairów każde wakacje spędza na prywatnej wyspie. Jest to ich wakacyjna idylla. Cady, jej kuzyni, Mirren i Johnny, i Gat - obcy, który według ich dziadka nigdy nie będzie jednym z nich, nie będzie im równy, są sobie bardzo bliscy. Czwórka przyjaciół jest nierozłączna przez całe wakacje. Jednak z dala od wyspy nie utrzymują ze sobą kontaktu. Ich zawiłą relację można by było długo opisywać. Uważam jednak, że w tę historię należy wejść ślepo. Najlepiej wiedzieć tylko tyle, że w "piętnaste wakacje" coś się wydarzyło na wyspie. Opowieść śledzimy ze strony Cady, która powraca na wyspę w "siedemnaste wakacje", nie pamiętając niczego. Dziewczyna stara się odkryć prawdę o tym, co się stało dwa lata temu na wyspie i dlaczego jej rodzina tak bardzo się zmieniła. Naprawdę polecam przeczytać tę książkę, żeby samemu się dowiedzieć, jak wielką tajemnicę kryje rodzina Sinclairów z "piętnastych wakacji". Całość opinii na moim blogu : moonybookishcorner.blogspot.com
Przeczytałam tę książkę w jeden dzień. Nie spodziewałam się, że może mi się spodobać. Myślałam, że będzie to kolejna opowieść o bogatych nastolatkach, którzy myślą, że mają problemy. Byłam ogromnie zaskoczona! "Byliśmy Łgarzami" przedstawia o wiele więcej. Tak, jest jedna, wielka i bogata rodzina. Tak, nie jest idealna, choć bardzo próbuje. Tak, kłótnie i spory o majątek są...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-14
Myślę, że jest to najważniejsza książka, jaką przeczytałam w całym moim życiu.
Myślę, że jest to najważniejsza książka, jaką przeczytałam w całym moim życiu.
Pokaż mimo to2018-05-14
2018-04-18
2018-03-30
2018-02-27
2018-02-16
2017-09-07
moonybookishcorner.blogspot.com
Lula i Rory, dwójka nastolatków z małego miasta Hawthorne w Karolinie Północnej, są przyjaciółmi od lat. Obydwoje borykają się z trudną sytuacją rodzinną, co zbliża ich do siebie. Mają OBSESJĘ na punkcie Z Archiwum X - cytowanie całych odcinków przychodzi im z niezmierną łatwością. Ich losy przedstawione zostały w dwóch częściach. Pierwsza część z perspektywy Rory'ego opowiada o wszystkich wydarzeniach aż do ucieczki Luli, druga pozwala Luli wytłumaczyć się ze wszystkich swoich działań od czasu ucieczki.
Nie lubię Sci-fi i nigdy nie widziałam ani jednego odcinka Z Archiwum X. Dla fanów wcześniej wspomnianych rzeczy czytanie tej książki mogłoby być niesamowitą gratką. Jeśli chodzi o mnie, nie mogłoby mnie to mniej obchodzić. A jednak mogłabym wiecznie czytać o fascynacji i rozważaniach nad tym serialem Luli i Rory'ego. Wszystko dlatego, że autorka przedstawia to w tak przyjemnym w odbiorze sposobie pisania. Nie jest pretensjonalna. Nie próbuje popisać się wiedzą. Sprawia, że naprawdę potrafiłam utożsamić się z głównymi bohaterami jako fangirl. Mogłam poczuć połączenie z Rory'm, który podczas złych dni ogląda "Rozważną i Romantyczną", a mówiąc o swoim związku, przyznaje, że chciałby romansu niczym z książki Jane Austen. Mogłam się utożsamić z Lulą dzięki jej absolutnej miłości do Aragorna z "Władcy Pierścieni" i dzięki temu, jak woli uciekać do fikcyjnego świata niż zmierzyć się z tym realnym.
"No dobrze, może i lubię uciekać w popkulturę. Wolę kibicować grupie elfów i czarodziejów ratujących Śródziemie przed siłami zła, niż oglądać na przykład Randkę w ciemno albo patrzeć, jak jakaś gospodyni domowa wstrzykuje sobie w usta tłuszcz z własnego tyłka."
Z biegiem historii odkrywamy coraz to głębsze warstwy ich przyjaźni. Jeszcze zanim możemy czytać o tej historii z perspektywy Luli, dowiadujemy się co tak naprawdę szuka w przyjaźni z Rory'm.
" - Sądziłam, że jeśli nawet nie możemy być... to przynajmniej jedziemy na tym samym wózku, Rory.
- To znaczy?
- Że oboje... jesteśmy samotni. - Jej głos był niewiele głośniejszy od szeptu. "
Lula czuła się samotna i właśnie dlatego tak bardzo trzymała się przyjaźni z Rory'm. Nawet jeśli nie mogła go mieć "tak jak chciała", jego przyjaźń była dla niej oparciem w samotności. Wszystko do czasu aż wyszło na jaw, że Rory ma romans ze swoim o wiele starszym szefem Andy'm. Lula ucieka. Rory dopiero tracąc Lulę, uświadamia sobie, jak bardzo jej potrzebuje i jak bardzo był skupiony na sobie.
"Nie mogłem - nie chciałem - uwierzyć, że Lula zniknęła, być może na zawsze. Na zawsze nie wchodziło w rachubę. Na zawsze obmywało mnie jak potężna fala, burząc moją równowagę i poczucie kierunku, pozostawiając mnie w pustce."
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się lekkiej opowieści o nastolatkach, którzy nie do końca wiedzą, czego chcą od życia. Dostałam jednak przepiękną powieść podejmującą tak wiele niezmiernie istotnych współcześnie tematów. Przeczytałam tę książkę w jeden dzień. Już od pierwszej strony poczułam, że to jest to. Styl pisania Brothers jest tak lekki i przyjemny, jednak jej historie są tak poważne i przejmujące do głębi. Dawno już nie czułam tak mocnej więzi z głównymi bohaterami.
"Dziwna i Taki jeden" jest piękną powieścią o odkrywaniu własnej tożsamości seksualnej, wzlotach i upadkach przyjaźni, problemach pierwszej miłości, która czasem może okazać się jedynie złudzeniem. Książka podejmuje również temat rodzicielstwa - pokazuje, że założenie rodziny nie jest życiowym celem każdego człowieka. A także, że nie mamy wpływu no to, z kim łączą nas więzy krwi. Z drugiej strony jednak widzimy, że ostatecznie rodzinę można wybrać i że czasem musimy coś utracić, aby zyskać o wiele więcej. Meagan Brothers w swojej książce zmierza się również z problemem alkoholizmu i z jego wyniszczającym wpływem na życie rodzinne. Ogólnie mówiąc, ta książka ma TO wszystko. Jest niesamowicie zróżnicowana i nie chodzi mi tylko o wątek LGBT (za który jestem ogromnie wdzięczna).
Ta książka dała mi wszystko to, czego mogłam oczekiwać od książki LGBTQ+. Okazała się dla mnie wspaniałym zaskoczeniem i nie mogę polecić jej Wam wystarczająco.
moonybookishcorner.blogspot.com
Lula i Rory, dwójka nastolatków z małego miasta Hawthorne w Karolinie Północnej, są przyjaciółmi od lat. Obydwoje borykają się z trudną sytuacją rodzinną, co zbliża ich do siebie. Mają OBSESJĘ na punkcie Z Archiwum X - cytowanie całych odcinków przychodzi im z niezmierną łatwością. Ich losy przedstawione zostały w dwóch częściach....
moonybookishcorner.blogspot.com
Króciutka książeczka z dość banalną okładką. Chociaż tytuł naprawdę przyciągnął moją uwagę, to reszta pozostawia wiele do życzenia. Nic dziwnego, że zwlekałam z przeczytaniem tej książki dobre parę miesięcy. Lekcja dla mnie: nigdy nie pozwól, aby zniechęcały cię pozory, bo tylko tym właśnie są: pozorami! Spodziewacie się uroczej opowieści o miłości dziewczyny do anioła? Pozwólcie, że wyprowadzę Was z błędu...
"Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największym koszmarem.
Angelfall to trzymająca w napięciu, momentami brutalna i krwawa opowieść o końcu świata. Mroczną atmosferę książki równoważą pełne humoru dialogi, a postapokaliptyczny mrok rozjaśniają promyki nieoczekiwanie rodzącego się uczucia, które może ocalić świat.
Ziemię ogarnęły ciemności. Państwa upadły, szpitale, szkoły i urzędy stoją puste, nie działają komórki. Za dnia na ulicach rządzą brutalne gangi, ale gdy zapada mrok wszyscy wracają do kryjówek, kryjąc się przed grozą Najeźdźców. Anioły. Niektóre piękne, inne jakby wyjęte z najgorszych koszmarów, a wszystkie nadludzko potężne. Przez wieki uważaliśmy je za swoich stróżów, teraz okazały się agresorami siejącymi śmierć. Dlaczego zstąpiły na ziemię? Z czyjego rozkazu? Jaki mają plan? Czy ludzie zdołają im się przeciwstawić?
Siedemnastoletnia Penryn wyrusza w desperacki pościg, żeby uratować życie młodszej siostry, która została porwana. Żeby zwiększyć swoje szanse musi zjednoczyć siły ze swoim największym wrogiem. Oboje przemierzają Kalifornię, niegdyś piękną i słoneczną, dziś kompletnie zniszczoną i wyludnioną, a wszechobecna śmierć niejednokrotnie zagląda im w oczy. Na końcu podróży, w San Francisco, każde z nich stanie przed dramatycznym wyborem.
Czy postąpią właściwie?"
*opis ze strony wydawnictwa Filia
Muszę przyznać, że powyższy opis jest chyba jednym z najlepszych, jakie czytałam w całym moim życiu. Naprawdę genialnie streszcza fabułę książki i idealnie określa jej klimat. Czuję, jakby cała moja praca została już wykonana przez ten opis - wiecie już wszystko, co powinniście wiedzieć, aby sięgnąć po tę książkę. Jednak mam parę przemyśleń, którymi chciałabym się z Wami podzielić na temat tej książki, aby zachęcić Was jeszcze bardziej do sięgnięcia po nią, bo...naprawdę warto.
"Angelfall" posiada wiele zalet, jednak największą z nich jest to, że akcja zaczyna się już na pierwszej stronie i nigdy nie zwalnia. Zostajemy wrzuceni do tego postapokaliptycznego świata, w którym na każdym kroku coś może nam zagrażać. Nuda? O nie! Nie w tej książce. Nie zaznacie ani odrobiny znużenia przy "Angelfall".
Susan Ee wykreowała świat, w którym nikt nie chciałby żyć. Całkowite bezprawie. Jedzenie ma większą wartość niż cała technologia razem wzięta. Świat naszej głównej bohaterki, Penryn, przeraził mnie do szpiku kości.
"Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak wielkim zwycięstwem jest przeżycie kolejnego dnia."
Styl pisania Ee jest wprost niesamowity. Dawno nie spotkałam się z tak dobrze skonstruowanymi dialogami. Autorka wykazuje się w nich niezwykłą błyskotliwością i humorem.
"- Jak ci na imię? - pyta przywódca. (...)- Przyjaciele nazywają mnie Gniew - odpowiada poza kolejnością Raffe. - A wrogowie mówią do mnie Błagam Miej Litość. A tobie jak na imię, wojaku?"
W pewnych momentach książka staje się naprawdę drastyczna i mrożąca krew w żyłach. Nie chcę zdradzać, co tak bardzo mnie zszokowało w tej powieści, gdyż mógłby to być spoiler, jednak to, co stało się z siostrą Penryn sprawiło, że do tej pory przechodzą mi ciarki po całym ciele. Ogólnie rzecz biorąc, praktycznie każda scena w "legowisku" aniołów była dla mnie upiorna - ogromny szacunek dla Susan!
Penryn jest wspaniałą główną bohaterką. Genialnie radzi sobie ze swoją niepełnosprawną siostrą i chorą psychicznie matką. Świat wokół niej się wali, ale ona nigdy się nie ugnie. Dziewczyna ma dopiero siedemnaście lat, jednak jej umysł i serce jest niezwykle dojrzałe, jak na tak młody wiek. Uwierzcie mi, że nie jest w niczym podobna do Belli Swan ze "Zmierzchu". Niestety przerażająca liczba autorów wzoruje swoje postaci na Belli, jednak Susan Ee jest zbyt oryginalna, by zrobić coś takiego.
"Wszystkie uczucia wpycham do sejfu i zatrzaskuję za nimi grube, trzymetrowe drzwi - na wypadek, gdyby któremuś zachciało się wydostać."
Tak, pojawia się tutaj wątek miłosny. Nie, nie jest tak, jak myślicie. Wątek romantyczny nie przyćmiewa akcji. Jeśli ktoś boi się sięgnąć po tę książkę, bo myśli, że będzie to totalne romansidło? Oj nie. Akcja, akcja, akcja. Cały czas się coś dzieje. Będziecie żałować, jeśli nie dacie szansy tej książce. Nie ma żadnego instalove. Główni bohaterowie, Penryn i Raffe, mają co innego do roboty niż zakochiwanie się w sobie. I chcę wspomnieć tylko jedną rzecz: Raffe, anioł, jest agnostykiem...Czy to nie jest najlepszy pomysł na świecie?!
"Od początku wiedziałem, że lojalność cie zgubi. Nie przyszło mi tylko do głowy, że będzie to lojalność wobec mnie."
Przeczytałam tę książkę w jeden dzień. Nie było dla mnie innego wyjścia. Historia wciągnęła mnie od pierwszej strony i nie puściła aż do ostatniego zdania. "Angelfall" po prostu uzależnia.
Zakończenie pozostawia w tobie tylko chęć na więcej. Ja zdecydowanie nie mogę się doczekać, żeby sięgnąć po kolejną część.
Jeśli ktoś jest zmęczony bohaterami bez życia, schematyczną fabułą, brakiem akcji i słabym klimatem książki - przeczytajcie "Angelfall". Ta książka da Wam dokładnie taki powiew świeżości, jaki potrzebujecie.
moonybookishcorner.blogspot.com
Króciutka książeczka z dość banalną okładką. Chociaż tytuł naprawdę przyciągnął moją uwagę, to reszta pozostawia wiele do życzenia. Nic dziwnego, że zwlekałam z przeczytaniem tej książki dobre parę miesięcy. Lekcja dla mnie: nigdy nie pozwól, aby zniechęcały cię pozory, bo tylko tym właśnie są: pozorami! Spodziewacie się uroczej opowieści o...
moonybookishcorner.blogspot.com
Słyszałam o tej książce już wiele, ale jakoś nigdy nie natknęłam się na nią ani w księgarniach ani w bibliotekach. Jednak pewnego magicznego dnia ta oto książka pojawiła mi się w proponowanych do przeczytania ebookach...No i przepadłam. Czytałam tę książkę cały Boży dzień, nie mogłam się od niej oderwać i skończyłam ją tego samego dnia. Ta historia całkowicie mną zawładnęła. "Uprowadzona" Lucy Christopher nie jest zwykłą książką. Nie jest to tylko ogromnie ciekawa historia z genialnie zarysowanymi postaciami i krajobrazem. Ta książka miesza w głowie. Człowiek nagle łapie się na wierzeniu w większe dobro i mniejsze zło - a przez całe życie wyrzekałam się, że takie coś jak "większe dobro" istnieje. Christopher w swojej powieści ukazuje nam całkowicie inny obraz porwania - piękny i gorszący jednocześnie.
"Zobaczyłeś mnie, zanim ja zauważyłam ciebie."
Główna bohaterka, Gemma, zostaje porwana z lotniska w Bangkoku - przystojny mężczyzna zagaduje ją, stawia kawę, odurza narkotykami i porywa do samego środka Australii. Gemma jest przerażona, jednak jej porywacz może nie być takim zagrożeniem, jakiego się spodziewa. Jednoczesne próby ucieczki przeplatają się z próbą zrozumienia, dlaczego Tyler porwał właśnie ją, i stawieniu czoła trudom życia na pustkowiu.
Autorka miesza z naszym umysłem tak, jak robi to z umysłem Gemmy. Wiemy, że Tyler jest porywaczem, jest tym złym, może też jest niezbyt zrównoważony psychicznie. Ale dla mnie osobiście nie miało to żadnego znaczenia. Tak jak Gemma przeżywałam mój własny syndrom sztokholmski. Z każdą stroną coraz bardziej rozumiałam Tylera, współczułam mu, żałowałam go. Byłam całkowicie zaślepiona nim. Tyler pokazał Gemmie Australię w taki sposób, że sama czułam ogromną potrzebę, żeby kupić bilet na samolot jeszcze tego samego dnia i polecieć tam i doświadczyć to wszystko na własnej skórze. To miejsce było rajem. I tu kolejny raz ukazuje się to, jak autorka namieszała mi w głowie. To nie był raj! Gemma była tam przetrzymywana wbrew jej woli, a jednak i tak chciałam, żeby została tam na zawsze. Na zawsze!
To, co ogromnie podobało mi się w tej książce to, że Tyler nigdy nie był zagrożeniem dla Gemmy. Tak, porwał ją na jakieś pustkowie w Australii, ale nigdy nie dotknął jej w niewłaściwy sposób. Nie porwał jej dla jej ciała. Porwał ją, bo chciał ją "uratować". Chociaż może tylko tak myślał, że ją ratuje, uważam, że wykonał swoje zadanie i naprawdę ją uratował - ach, ten syndrom sztokholmski.
Gemma jest wszystkim, czego można oczekiwać od głównej bohaterki. Jest uparta, ciągle próbuje uciekać, trzyma się jak najdalej od Tylera, nie ufa mu. Ile to już takich książek było, w których główne bohaterki zakochały się w swoich porywaczach już po jednym dniu. Gemma nie jest taka. Do samego końca była rozważna i używała swojej głowy. I chociaż między głównymi bohaterami rozwija się uczucie, nie wygląda to tak, jak moglibyście się spodziewać.
"Ludzie, na których nam zależy to nie zawsze Ci, na których powinno."
Tyler jest tak wspaniałym człowiekiem. Tak, naprawdę to powiedziałam. Porywacz jest wspaniałym człowiekiem. Nie wiem, chyba jestem zakochana. Zdaję sobie sprawę ze wszystkich jego wad, z jego błędów i z niezrównoważenia psychicznego, ale kompletnie nie zwracam na to uwagi. Porywacz Gemmy kochał naturę całym swoim sercem, kochał Australię - jej czerwony piasek i jej stworzenia. Żył w zgodzie z przyrodą i nie potrafię sobie wyobrazić, jak wytrzymał tyle lat w Londynie, obserwując swoją przyszłą ofiarę. Tyler wydaje się być aspołeczny, ale równocześnie jest bardzo dobry ze słowami. Nigdy nie pomyślałabym, że będę po stronie porywacza.
"A ciężko jest kogoś nienawidzić, kiedy się go rozumie."
Ta historia wzrusza i łamie serce. Lucy Christopher ma przepiękny styl pisania. Może w niektórych momentach poczułam, że opisy są zbyt obszerne, jednak zdarzyło mi się to najwyżej dwa razy. Książka niesamowicie wciąga czytelnika i do samego końca ma się nadzieje na happy end, jednak czy go dostajemy? O tym musicie się przekonać sami.
Niczego tak nie pragnę, jak drugiej części tej książki, ale jednocześnie uważam, że to byłoby ogromne zło. Książka ta skończyła się pod pewnym względem idealnie, a pod drugim okropnie. Mam mętlik w głowie! Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku (co z tego, że rok dopiero się zaczął), a ponieważ przeczytałam to jako ebook, to mogę spokojnie stwierdzić, że jest to najlepszy ebook w całym moim życiu. Mocno polecam wszystkim!
moonybookishcorner.blogspot.com
więcej Pokaż mimo toSłyszałam o tej książce już wiele, ale jakoś nigdy nie natknęłam się na nią ani w księgarniach ani w bibliotekach. Jednak pewnego magicznego dnia ta oto książka pojawiła mi się w proponowanych do przeczytania ebookach...No i przepadłam. Czytałam tę książkę cały Boży dzień, nie mogłam się od niej oderwać i skończyłam ją tego samego dnia. Ta...