-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
2019-04-19
2024-01-29
2023-08-27
2023-03
2023-04-11
2022-09-01
2017-07-28
2021-07-09
2020-08-29
2020-04-06
2019-01-27
2018-08-19
2018-08-05
2018-06-29
2018-05-28
2018-05-24
"Delirium" to książka, która pochłonęła mnie od pierwszych stron. Sięgnęłam po nią po długim okresie nieczytania i zdążyłam już zapomnieć jak to jest pogrążyć się bez reszty w fikcyjnej rzeczywistości. Co prawda po przeczytaniu opisu z tyłu książki nie byłam do niej jakoś szczególnie zachęcona. Myślałam, że będzie to po prostu kolejny, młodzieżowy romans. I szczerze mówiąc rzeczywiście - była to książka od początku do końca o miłości. Nie odniosłam jednak wrażenia, żeby z tego powodu miała ona być bardziej banalna. Miłość to temat strasznie oklepany, przemaglowany na wszystkie możliwe sposoby w książkach, filmach i piosenkach. A określenie "romansidło" raczej nie kojarzy się z ambitną literaturą. Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie miłość nadaje sens ludzkiemu życiu, o czym możemy się przekonać czytając "Delirium". Nie chodzi tu tylko o miłość damsko-męską, ale również o miłość do dziecka, do rodziny, przyjaciół, a nawet po prostu o zwyczajną ludzką życzliwość, która też jest pewnym rodzajem miłości.
Takiej właśnie miłości, we wszystkich możliwych przejawach, brakuje w świecie stworzonym przez Lauren Oliver. Jest natomiast rzeczą wiadomą, że najlepiej dostrzegamy jak bardzo coś jest wartościowe, ważne w momencie gdy zaczyna nam tego brakować. Czytanie o świecie, w którym ludzie są kompletnie wyprani z emocji, uświadamia, że to właśnie zdolność do kochania świadczy o naszym człowieczeństwie. Bohaterowie "Delirium", którzy byli "wyleczeni" z tej zdolności przypominali mi żywe trupy. Wprawdzie żyli sobie bardzo spokojnie, bez zmartwień, bez cierpienia, beznamiętnie. Bardzo to wygodne, ale na co komu takie życie? "Życie nie jest życiem, jeśli się przez nie tylko prześlizgniesz. Wiem, że jego istota polega na tym, by znaleźć rzeczy, które mają znaczenie, i trzymać się ich, walczyć o nie i nie odpuścić.” No i to jest całe sedno. Nasza uczuciowość często powoduje że cierpimy i wówczas nierzadko żałujemy, że nie możemy tych uczuć po prostu wyłączyć. "Nie możesz być naprawdę szczęśliwa, jeżeli czasami nie bywasz nieszczęśliwa". O tym zdaniu warto sobie wtedy przypomnieć.
Szybko zniechęcam się do książki kiedy dowiaduję się, że będzie ona romansem. Nie ma to większego sensu biorąc pod uwagę fakt, że jestem niepoprawną romantyczką i uwielbiam wątki miłosne (jeśli są dobrze napisane). Dlatego od historii Leny i Alexa po prostu nie mogłam się oderwać, a gdy byłam do tego zmuszona i tak myślami ciągle siedziałam w książce i zastanawiałam się co też dalej się wydarzy. Jeśli kiedyś stworzę listę najlepszych książkowych par myślę, że ta parka tam trafi ;)
Podsumowując: "Delirium" to książka okropnie wciągająca (ostrzegam - to niebezpieczne!) z bohaterami z krwi i kości, przeznaczona głównie dla romantyczek, ale przy tym oparta na nietypowym pomyśle i zmuszająca do refleksji. Poleciłabym bardzo gorąco, gdyby nie jedno małe ale...
SPOILER
Jak dla mnie wszystko byłoby super, gdyby nie zakończenie. Kompletnie mnie zdruzgotało i zepsuło dobre wrażenie jakie pozostawiła po sobie książka. Nie akceptuję go i pomimo, że "Delirium" naprawdę bardzo mi się podobało, nie zamierzam czytać kolejnych części. Ale to tylko moja osobista opinia, może po prostu jestem nadwrażliwa ;D
"Delirium" to książka, która pochłonęła mnie od pierwszych stron. Sięgnęłam po nią po długim okresie nieczytania i zdążyłam już zapomnieć jak to jest pogrążyć się bez reszty w fikcyjnej rzeczywistości. Co prawda po przeczytaniu opisu z tyłu książki nie byłam do niej jakoś szczególnie zachęcona. Myślałam, że będzie to po prostu kolejny, młodzieżowy romans. I szczerze mówiąc...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-18
2017-06-18
2017-04-30
Bardzo ubolewam nad tym, że Jane Austen umarła tak młodo i napisała tak mało książek...Mogłabym czytać je bez przerwy i nigdy by mi się to nie znudziło. "Emma", którą teraz przeczytałam, spodobała mi się szczególnie i zapadła mi głęboko w serce. Główną bohaterkę bardzo polubiłam z jej wszystkimi wadami, a wybrańca jej serca po prostu pokochałam. Pan K. to prawdziwy dżentelmen, mężczyzna o jakim, jak sądzę, marzyłoby wiele kobiet. Można powiedzieć, że jest to postać przesadnie idealna - mnie jednak wcale to nie przeszkadza. Biorąc pod uwagę wszystkie dotychczas przeze mnie przeczytane książki Austen, "Emma" to chyba jedyna, w której miłość rozwija się z długoletniej przyjaźni. To czyni tę książkę wyjątkową i z tego powodu jest to chyba mój ulubiony Austenowy wątek miłosny :)) Także inne postaci są świetnie zarysowane, z charakterem jak to zawsze u Austen. Mamy także sieć nieporozumień, sekretów, intryg, które prowadzą do sytuacji zabawnych i tragicznych zarazem. Wszystko to jednak ostatecznie kończy się szczęśliwie dla wszystkich. Na jaw wychodzą potajemne zaręczyny, skrywane uczucia, z których istnienia niektórzy bohaterowie sami nie zdawali sobie sprawy, a także uczucia tłamszone. Wszyscy prawdziwie zakochani pobierają się i żyją długo i szczęśliwie (jak sądzę :p).
Bardzo ubolewam nad tym, że Jane Austen umarła tak młodo i napisała tak mało książek...Mogłabym czytać je bez przerwy i nigdy by mi się to nie znudziło. "Emma", którą teraz przeczytałam, spodobała mi się szczególnie i zapadła mi głęboko w serce. Główną bohaterkę bardzo polubiłam z jej wszystkimi wadami, a wybrańca jej serca po prostu pokochałam. Pan K. to prawdziwy...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-22
Niezwykle zabawna, urocza i przyjemna książka przedstawiająca studenckie życie. Pokazuje zwariowane życie studentów, problemy z jakimi się borykają, a także takie uczucia takie jak miłość i przyjaźń, które pomagają w przetrwaniu trudnych chwil. Problemy ukazane w książce są często spotykane, bardzo życiowe. Np. zaborczy rodzice, którzy chcą podejmować decyzje za własne dzieci i nie znoszą sprzeciwu. Rodzice, którzy koniecznie chcą, żeby ich dziecko było geniuszem i święcie wierzą w to, że tak rzeczywiście jest. Dziewczyna, która ubiera się dosyć wyzywająco tapeciaro-tipsiara chodząca na solarium przez wszystkich postrzegana jako głupia, choć w rzeczywistości jest całkiem inteligentna...Można by tak wyliczać i wyliczać...Bardzo podoba mi się ta życiowość w "Cierpkości wiśni". A najbardziej podobała mi się akcja z wiecznie coś naprawiającym Irkiem... :p
Niezwykle zabawna, urocza i przyjemna książka przedstawiająca studenckie życie. Pokazuje zwariowane życie studentów, problemy z jakimi się borykają, a także takie uczucia takie jak miłość i przyjaźń, które pomagają w przetrwaniu trudnych chwil. Problemy ukazane w książce są często spotykane, bardzo życiowe. Np. zaborczy rodzice, którzy chcą podejmować decyzje za własne...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jestem na tę książkę WKURZONA. I na autorkę. Bo chociaż początkowo byłam dosyć sceptycznie nastawiona, kiedy zobaczyłam, że cała książka jest w formie listów, maili, wiadomości czatowych itp, to naprawdę bardzo, bardzo się wciągnęłam i zżyłam z bohaterami. Z tego powodu po prostu nie mogłam zdzierżyć tego jak Rosie i Alex nie mogli się zejść i marnowali sobie życie, chociaż mieli miłość na wyciągnięcie ręki. No dobrze może i mogli się realizować w pracy, czy wychowując dzieci. Ale jak dla mnie i tak zmarnowali sobie całe życie. I no dobrze, rozumiem, że takie było założenie tej książki. Ale gdyby. Oni. Zeszli się. W wieku TRZYDZIESTU lat, to moim zdaniem i tak książka ta byłaby wystarczająco zagmatwana, a bohaterowie zmarnowaliby wystarczająco dużo czasu. Ale PIĘĆDZIESIĄT?! To już jest przesada moim zdaniem. A życie zmarnowane prawie tak jakby się nigdy nie zeszli. Przez jakieś ostanie 200 stron coraz mniej czerpałam przyjemności z czytania i tylko pędziłam do zakończenia czekając na to aż bohaterowie wreszcie się zejdą i mając nadzieję, że nastąpi to przed 40-stką. A 50-tki nawet się nie spodziewałam...Nawet szczególnie się nie cieszyłam kiedy wreszcie w wieku tych 50 lat się niby dogadali. Moim zdaniem autorka niepotrzebnie przeciągnęła tę książkę, tak jak mówię, co najmniej o jakieś 200 stron. Nie wiem dlaczego, chyba po to, żeby poznęcać się nad bohaterami i nad czytelnikiem. Rozumiem, że w życiu też czasami wszystko wychodzi na opak i nie zawsze kończy się happy endem. Ale to jest książka. I ja sięgnęłam po nią, żeby miło spędzić czas. A nie dostać załamania nerwowego (a tego właśnie dostałam). Wcześniej widziałam film, i moim zdaniem skończył się on 100 razy lepiej niż książka. Chociaż niektóre rzeczy pozmieniali na gorsze, no i nie było to w formie wiadomości (co w książce okazało się dużą zaletą), to jednak ze względu na zakończenie chyba wolę wersję filmową.
Jestem na tę książkę WKURZONA. I na autorkę. Bo chociaż początkowo byłam dosyć sceptycznie nastawiona, kiedy zobaczyłam, że cała książka jest w formie listów, maili, wiadomości czatowych itp, to naprawdę bardzo, bardzo się wciągnęłam i zżyłam z bohaterami. Z tego powodu po prostu nie mogłam zdzierżyć tego jak Rosie i Alex nie mogli się zejść i marnowali sobie życie, chociaż...
więcej Pokaż mimo to