rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

,,A potem poszli pod Kolumnę i spędzili razem jeszcze kilka milczących minut. Słuchali, jak płynie rzeka, drążąc powierzchnię Ziemi, tak jak ludzie drążą ślady w swoich sercach."

Raz na jakiś czas przytrafiają mi się książki, których w żaden sposób nie jestem w stanie pojąć, w których mogę się przejrzeć jak w lustrze, którym mogę bezgranicznie zaufać. ,,Król Węży" jest jedną z nich.

Powieść opowiada o trójce przyjaciół, na pozór zwyczajnej grupce ludzi, którzy wychowują się w zapyziałej mieścinie, pośród zupełnie przeciętnych ludzi. Wydawać by się mogło, że jedyne, co mogą w takiej sytuacji zrobić, to zaczekać na lepszy moment; wpuścić do serca światło przyszłości i nie wypuszczać dotąd, aż nadarzy się okazja, aby najzwyczajniej w świecie uciec w większe, być może lepsze życie. Tak też myślą o sobie Travis, Lydia oraz Dill; jako o przyszłych uciekinierach, którym przyszłość oferuje mnóstwo dróg. Jednakże, jak pokazuje Jeff Zentner, nie wszystko zawsze układa się tak, jak tego oczekujemy...

Ludzie, z którymi spotkacie się w tej książce są niezwykle, niespotykanie wręcz autentyczni; podczas czytania czułam się tak, jakbym rozmawiała z siedzącą obok mnie dziewczyną z sąsiedztwa, która w dodatku świetnie mnie rozumie. Autor trafił w dziesiątkę, kreując swoich bohaterów-wprost nie da się ich nie pokochać. I tak przez całe trzysta pięćdziesiąt jeden stron; przeżywasz z nimi każdą chwilę, razem płaczesz, często śmiejesz się; masz po prostu wrażenie, że tacy ludzie i ich historie mogą istnieć gdzieś tam w świecie, a ich sytuacje życiowe, tudzież problemy wcale nie odbiegają od tego, z czym my borykamy się na co dzień. Mam ogromny sentyment do Lydii, Travisa i Dilla, doprawdy nieczęsto żegnam bohaterów z tak wielkim trudem.

Jako nastolatka, mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę każdemu z moich rówieśników, głównie dlatego, że znajdujemy w niej sytuacje, problemy, przeżycia i ludzi, z którymi bardzo łatwo się utożsamić. W dodatku język, którym pisana jest lektura sprawia, że stapiamy się z każdym słowem, nie czujemy upływu czasu i stron. A przesłanie, które pozostawia po sobie ,,Król Węży" prowokuje do nowych, czasem niewygodnych rozmyślań, które dają okazję do wyciągnięcia mądrych wniosków z tego, jak chcemy żyć, jaką drogę obrać, jak przezwyciężyć strach przed ogromnym, bezlitosnym światem. O takich rzeczach nie mówi się w szkołach, nie uczą o tym w podręczniku. Jak dla mnie lektura obowiązkowa.

,,A potem poszli pod Kolumnę i spędzili razem jeszcze kilka milczących minut. Słuchali, jak płynie rzeka, drążąc powierzchnię Ziemi, tak jak ludzie drążą ślady w swoich sercach."

Raz na jakiś czas przytrafiają mi się książki, których w żaden sposób nie jestem w stanie pojąć, w których mogę się przejrzeć jak w lustrze, którym mogę bezgranicznie zaufać. ,,Król Węży"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdy tylko zauważyłam nawiązanie do ,,Jeźdzca Miedzianego" wiedziałam, że, bez względu na wszystko, muszę sięgnąć po tę książkę. Moje oczekiwania były wygórowane, nadzieje ogromne i cały czas trwałam w przekonaniu, że odnajdę w książce choć jedną cząstkę ,,Jeźdzca...", która mnie tak urzekła. Niestety, gorzko się zawiodłam, zakładając, że powieść Theresy Revay okaże się równie znakomita.
Zacznę od tego, że ,,Biała Wilczyca" jest dobrze napisana, momentami styl autorki wzbudza w czytelniku rozrzewnienie, czasem prawdziwą radość z czytania. Co nie znaczy, że przy tej lekturze można zapomnieć o całym świecie, bo, na moje nieszczęście, nie była to powieść tego typu. Największym problemem w odbiorze okazał się dla mnie nie sam sposób napisania książki, lecz treść, a przede wszystkim bohaterowie. Ich psychologia była dla mnie niepojęta; szczególnie rażący okazał się brak związku przyczynowo-skutkowego. W jednej chwili Max (główny bohater) gniewa się na ukochaną Ksenię za warunki związku, które mu narzuciła i postanawia zrezygnować z tej relacji, a przeskok czasu później (te przeskoki w książce są dość częste) stwierdza, że jest w stanie wybaczyć jej tajemnicę, którą ukrywała przed nim przez 13 lat! W dodatku nie okazuje przy tym zbyt wielu emocji, nie ma też wyrzutów w stosunku do krzywdy, którą mu wyrządzono, jest po prostu szczęśliwy, że Ksenia zgodziła się ponownie zwrócić na niego uwagę. Jego postać straciła dla mnie polot w momencie, gdy całkowicie podporządkował się Kseni i nieco zarzucił swoją pasję, przystępując do bliżej nieokreślonego ruchu oporu.
Jeśli zaś chodzi o główną bohaterkę, czyli wymienioną Ksenię to jest ona silną, niemal stalową kobietą, o przecudnej urodzie i niezłomnym charakterze. Posiada oczywiście wady, ale są one tak sprytnie maskowane przez autorkę, że dla mnie niemożliwością było utożsamić się z Ksenią. Napotkani mężczyźni nie są w stanie oderwać od niej wzroku, większość jest nią zauroczona, często podkreślają, jak bardzo wyjątkowa jest Ksenia i na jak wielkie cuda świata zasługuje. To gloryfikowanie głównych postaci niezmiernie mnie irytowało podczas czytania, w końcu wszyscy dobrze wiemy, że nie ma człowieka, który byłby jak wykuty z marmuru.
Kolejnym problemem podczas czytania okazały się dla mnie częste przeskoki w miejscach i czasie. Raz znajdujemy się w ogarniętej rewolucją Rosji, gdzie autorka poświęca przede wszystkim uwagę rodzinie Kseni i biedzie, w której żyją, a w następnej chwili przerzuca się w otchłań świata europejskich burżujów, klasy bogaczy i władców ówczesnego świata. Moim zdaniem wątek ten był poprowadzony nieudolnie, zwłaszcza, że gdzieś w połowie niemal zupełnie zaginął motyw rodziny Kseni, który bardzo mnie zainteresował. Także przedstawienie świata wojny od strony najwyżej postawionych było dla mnie niezbyt ciekawym posunięciem, głownie dlatego, że nie zgłębiamy się w żadną z rzeczywistości; jest to raczej chaotyczna mieszanina, która utrudnia przywiązanie się do bohaterów na dłużej niż jeden z kapryśnych przeskoków z jednego miejsca w drugie.
Po tak wyczerpującej krytyce pragnę dodać, że książka ma także kilka zalet, które jednak w moim odbiorze były dość nikłe, przez co nie odczuwałam przyjemności z czytania. Sądzę jednak, że ,,Biała Wilczyca" może spodobać się czytelnikom, którzy na daną chwilę nie szukają wymagającej pozycji i, którym nie przeszkadza nieco chaotyczna akcja. Tylko takim osobom jestem w stanie ją polecić.

Gdy tylko zauważyłam nawiązanie do ,,Jeźdzca Miedzianego" wiedziałam, że, bez względu na wszystko, muszę sięgnąć po tę książkę. Moje oczekiwania były wygórowane, nadzieje ogromne i cały czas trwałam w przekonaniu, że odnajdę w książce choć jedną cząstkę ,,Jeźdzca...", która mnie tak urzekła. Niestety, gorzko się zawiodłam, zakładając, że powieść Theresy Revay okaże się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po ,, Porwaną Pieśniarkę " sięgałam z dość wysokimi oczekiwaniami, liczyłam, że po tak wysoko ocenionej książce powinnam spodziewać się częstych zwrotów akcji, niepowtarzalnych bohaterów oraz nieziemsko wykreowanego świata. Czy dostałam to, czego najbardziej oczekiwałam? Po wystawionej przeze mnie ocenie, nie ma już chyba nic, w tym polu, do powiedzenia ;).

Po ,, Porwaną Pieśniarkę " sięgałam z dość wysokimi oczekiwaniami, liczyłam, że po tak wysoko ocenionej książce powinnam spodziewać się częstych zwrotów akcji, niepowtarzalnych bohaterów oraz nieziemsko wykreowanego świata. Czy dostałam to, czego najbardziej oczekiwałam? Po wystawionej przeze mnie ocenie, nie ma już chyba nic, w tym polu, do powiedzenia ;).

Pokaż mimo to


Na półkach:

Colleen Hoover, pomimo dość wysokich ocen i pozytywnych recenzji wśród czytelników na całym świecie, nigdy nie należała do moich ulubionych autorek. Historie przez nią opisywane zawsze były, w mojej opinii, nieco chaotyczne, pogubione i bezrefleksyjne. Ot, dla przeczytania i zapomnienia. A to zupełnie nie zgadzało się z moją wizją postrzegania historii, które autor pragnie przekazać w swoich powieściach.

Nie inaczej stało się, gdy czytałam November 9; książkę pochłania się w bardzo krótkim czasie, czasem zdarzają się nużące fragmenty, a wątek scen erotycznych jest odrobinę niefortunnie poprowadzony. Ale zacznijmy od początku...

Historia Fallon jest zarazem historią dziewczyny, która wiele przeszła; mając szesnaście lat doznała straszliwym blizn w czasie pożaru, który pochłonął jej dom. Od tamtej pory nie może pogodzić się ze swoim ojcem, obwinia go o tragedię, a zarazem sama czuje się winna dalszych niepowodzeń życiowych. Całe jej życie odmienia się jednak, gdy spotyka Bena.

O chłopaku nie wiemy zbyt wiele, poza tym, że jakiś czas temu stracił matkę, a więc i jemu nie obce są ciężkie przeżycia w młodym wieku. Ben marzy o tym, aby być pisarzem. I pod wpływem spotkania z Fallon, przystępuje do napisania swojej pierwszej powieści.

Wydaje się, że to, co zaplanowała w swojej książce Colleen Hoover jest wystarczające, aby powieść podbiła serca nawet tych najwybredniejszych książko-maniaków. A jednak w moim przypadku nie nastąpił jakiś szczególny przełom. Powieść jest dobra, nie można odmówić jej kilku naprawdę udanych momentów ( wątek Fallon odkrywającej tajemnicę Bena, ciekawy aspekt spotkań co roku 9 listopada ) i to one sprawiły, że wahałam się przy odebraniu jeszcze jednej gwiazdki przy końcowej ocenie. Szala przechyliła się, gdy uświadomiłam sobie, że po odłożeniu książki kompletnie o niej zapomniałam, nie było we mnie żadnych przemyśleń i dalszych refleksji ( a zazwyczaj jest wręcz przeciwnie ). Zdumiało mnie to, lecz przy okazji zrozumiałam, że książka Hoover jest typowym romansidłem Young Adult i być może nie jest to gatunek dla mnie. Zarzuca więc jak na razie czytanie jej książek i przenoszę się na coś odrobinę głębszego.

November 9 polecam tym, którzy poszukują chwilowego, niezbyt wymagającego czytadła, które pozwoli im na krótki czas oderwać się od codziennych trosk.

Colleen Hoover, pomimo dość wysokich ocen i pozytywnych recenzji wśród czytelników na całym świecie, nigdy nie należała do moich ulubionych autorek. Historie przez nią opisywane zawsze były, w mojej opinii, nieco chaotyczne, pogubione i bezrefleksyjne. Ot, dla przeczytania i zapomnienia. A to zupełnie nie zgadzało się z moją wizją postrzegania historii, które autor pragnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Carla Montero to pisarka, której nie można odmówić talentu; jej powieści są inteligentne, dopracowane i poruszają ważne tematy, często za cel obierając II Wojnę Światową. Tak więc, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z dziełem
,, Zimowy wiatr na twojej twarzy " wiedziałam, że jest to książka, która całkowicie mną poruszy, pochłonie w detalicznie wykreowany świat. Moje oczekiwania zostały w pełni spełnione i ani trochę nie zawiodłam się na powieści jednej z moich ulubionych hiszpańskich autorek.
Historia zaczyna się od katastrofy samolotu, choć, właściwie to z biegiem wydarzeń można zauważyć wiele jej początków; ciągle coś się tu zmienia, bohaterowie są pełnokrwiści, a akcja wrze, jak w najlepszym thrillerze. Szczególnie ciekawy okazał się wątek usytuowany w Europie wschodniej i środkowej. Mam tu na myśli bitwy, toczące się na terytoriach Rosji, a także Warszawę i bardzo wierne, w mojej opinii, oddanie warunków panujących w tym mieście za czasów Hitlera.
Mocno rzuciło mi się w oczy rzetelne przygotowanie przez Montero tematu, nie pomylono wśród wszechobecnej zagłady Żydów także i tej ,,mniejszej" tragedii, która dotyczyła Polaków, upokorzonych mieszkańców okupowanej stolicy. Również sieć polskiego ruchu oporu została tu bardzo dokładnie opisana, autorka kilkakrotnie podkreślała, jak wielkim heroizmem odznaczał się nasz naród wobec niemieckiego terroru.
A teraz przejdę do wątku, który nieco mniej mnie zachwycił i za który odebrałam książce aż dwie gwiazdki przy końcowej ocenie. Jest to wątek głównej bohaterki, Leny, którą naprawdę trudno było mi znieść podczas czytania. Zwłaszcza peany na cześć jej nieziemskiej urody działały na mnie szczególnie irytująco. Rozumiem, że autorce zależało na wykreowaniu mitycznej postaci; piękna Hiszpanka, z charakterem, która w dodatku podjęła się pomocy drugiemu człowiekowi na wszelkie możliwe sposoby. Chwali jej się to, do połowy książki nawet ją podziwiałam. A potem okazało się, że jest zbyt idealna jak na bohaterkę takiej powieści, wokoło krew i ból, a wszyscy mężczyźni zachwycają się tym, jak błękitne oczy ma Lena. No, błagam, czy ktoś się w ogóle na to nabierze?
Ogółem powieść jednak zarysowana jest bardzo ciekawie, często wzrusza i na pewno daje do myślenia. Polecam nie tylko miłośnikom historii.

Carla Montero to pisarka, której nie można odmówić talentu; jej powieści są inteligentne, dopracowane i poruszają ważne tematy, często za cel obierając II Wojnę Światową. Tak więc, gdy po raz pierwszy zetknęłam się z dziełem
,, Zimowy wiatr na twojej twarzy " wiedziałam, że jest to książka, która całkowicie mną poruszy, pochłonie w detalicznie wykreowany świat. Moje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

,, Odrodzona '' to moje pierwsze spotkanie z C. C. Hunter, która uważana jest za bardzo pomysłową autorkę książek dla młodzieży. Być może dlatego nastawiłam się na historię z niesamowitym polotem, która na długo zawładnie moją wyobraźnią. Zamiast tego dostałam...Cóż, ,, Odrodzoną ''.
Największym minusem, który głownie przyczynił się do tak słabej oceny z mojej strony są bohaterowie. To oni bowiem zapewniają książce sukces, to na nich powinniśmy się wzorować i czerpać inspirację z ich charakterów. C. C. Hunter stworzyła stateczne, irytujące i kartonowe postacie,z którymi nijak nie mogłam się utożsamić. Della: czarująca, piękna, niemal każdy chłopak jest nią zauroczony i wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że straszna z niej wiedźma. I nie mam tu na myśli jej czarodziejskich mocy. Główna bohaterka ,, Odrodzonej '' odpycha od siebie najbliższych jak tylko może, nie szanuje poświęcenia innych i jest przekonana, że wszyscy dookoła powinni być na każde jej skinienie. W dodatku, gdy chłopak, na którego warczała przy byle okazji, całuje inną dziewczynę, ona bez zastanowienia rzuca się na Chase'a i robi to samo, bo przecież ,, poczuje się dzięki temu lepiej ''. Scena ta jest według mnie dowodem kompletnej głupoty Delli, która przy okazji ośmiesza inne nastolatki jej pokroju. Jeśli zaś chodzi o Chase'a to wątek z nim jest dla mnie całkowicie niezrozumiały i niedopracowany.
Kolejną bohaterką, z którą wiązałam pewne nadzieje jest Holiday. Przyszła matka, niezwykle łagodna i przenikliwa-wydawać by się mogło, że choćby ta postać wzbudzi sympatię w czytelniku. Stało się jednak inaczej. W każdym rozdziale, kiedy tylko autorka decydowała się wkleić do niego wspomnianą Holiday, kobieta masuje się po ciążowym brzuchu i stale go dotyka (jak gdyby Hunter starała się wpoić czytelnikowi: Ona jest w ciąży! Lepiej to zapamiętaj), co było bardzo irytujące. Po drugie bohaterka ciągle była pokazywana ,, z boku '', na drugim planie i za plecami swego dominującego męża. Był to ogromny kontrast wobec feministycznych poglądów Delli, które to z kolei w wielu miejscach stanowiły po prostu nietakt. Mam nadzieję, że w niedługim czasie uda mi się otrząsnąć ze spotkania z tak topornie skonstruowaną psychologią bohaterów.
Trzy gwiazdki postawiłam książce za fakt, iż przeczytałam ją błyskawicznie ( głównie dlatego, że kompletnie jej nie trawiłam i miałam ochotę jak najszybciej odłożyć na półkę ), ale jednak jest to pewien plus powieści. W każdym razie uważam, że jest infantylna i nic nie wnosi do życia czytelnika, toteż odradzam przeczytanie jej. Choć jest to tylko moja subiektywna opinia i być może dla wielu nastoletnich czytelników świat pełen wampirów i innych nadprzyrodzonych istot okaże się interesujący. Dla mnie to uniwersum ginęło w tle irytacji, wywołanej postępowaniem głównych postaci książki.

,, Odrodzona '' to moje pierwsze spotkanie z C. C. Hunter, która uważana jest za bardzo pomysłową autorkę książek dla młodzieży. Być może dlatego nastawiłam się na historię z niesamowitym polotem, która na długo zawładnie moją wyobraźnią. Zamiast tego dostałam...Cóż, ,, Odrodzoną ''.
Największym minusem, który głownie przyczynił się do tak słabej oceny z mojej strony są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zawsze jest ciężko, powiedziała, kiedy człowiek chce czegoś, czego nie może mieć.

Historia zaczyna się w intrygujący, emocjonalny sposób. Chłopiec, który skradł światło słoneczne, a potem stał się bezdusznym mężczyzną sukcesu, którego głównym zajęciem jest ,, uganianie się za spódniczkami ''. Czy to już wszystko? Czy tak właśnie autor chciał ukształtować Dorrigo Evansa? Odpowiedź nasuwa się sama: to dopiero szczyt, czytelniku, maleńki szczyt góry lodowej, po której stoczysz się i rozbijesz o skutą lodem ziemię.

Całość opiewa... No właśnie, co takiego? Otóż nie da się wyraźnie powiedzieć: przeczytałem tu to i to, a potem zamknąłem książkę i pomyślałem o tamtym, jeszcze bardziej odległym. Bowiem jest to historia trudna, ze wszech miar ciężka, wykolejona i druzgocząca... A wszystko to zbiega się w linii losu głównego bohatera.

Dorrigo Evans jest chłopcem, który wychowywał się trudnych warunkach, na własnej skórze poznając cierpki oddech wojny. A potem wyjechał i ukumulował swą pasję do medycyny w studiach i
kształceniu, które zaowocowało doskonałą praktyką chirurgiczną. Nieubłaganie nadszedł rok, w którym wysłano go na wojnę. I wtedy trafił to obozu jenieckiego, gdzie żołnierzy wykorzystywaneo przy budowie kolei śmierci. Dorrigo Evans staje się swego rodzaju przywódcą i za wszelką cenę stara się utrzymać jeńców obozowych przy życiu. Zmagania tych ludzi, choroby i nieludzka przemoc, które ich dotknęły wyciskają łzy z oczu i nie dają o sobie zapomnieć. Oto czytelnik zaczyna swą wędrówkę po szczycie góry lodowej.

Dodam jeszcze tylko, że dalej jest miłość, która była wcześniej i nieszczęście, a także dobro wypaczone w najbardziej ludzki sposób. Ścieżki Północy to zdecydowanie jedna z najpiękniejszych powieści, jakie kiedykolwiek czytałam. Gorąco polecam.

Zawsze jest ciężko, powiedziała, kiedy człowiek chce czegoś, czego nie może mieć.

Historia zaczyna się w intrygujący, emocjonalny sposób. Chłopiec, który skradł światło słoneczne, a potem stał się bezdusznym mężczyzną sukcesu, którego głównym zajęciem jest ,, uganianie się za spódniczkami ''. Czy to już wszystko? Czy tak właśnie autor chciał ukształtować Dorrigo Evansa?...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

,, Królowie przeklęci " to powieść, którą zachwala sam mistrz fantasy George R. R. Martin, a więc nie można obok niej przejść obojętnie. Sięgając po nią spodziewałam się wartkiej akcji, niepokoju i, oczywiście, intryg. Wszystko to zostało mi podane na nieco innej tacy niż u Martina.
Maurice Druon posługuje się trudnym stylem literackim, co czyni książkę nieco ciężką w odbiorze. To jednak nie jest przeszkodą w śledzeniu z zapartym tchem losów bohaterów, z których każdy wyróżnia się na swój sposób. Nie są oni jednak tak ,,prawdziwi", pełni werwy, jak to było w cyklu ,, Pieśń lodu i ognia", więc nie czytałam tkwiąc w ciągłej obawie, że któryś z nich polegnie na polu literackiej walki.

Po połowie książka zaczęła mi się dłużyć. Czytałam, przewracając kartki, ponieważ książka straciła swoje atuty z poprzednich części. Dotrwałam do końca w nadziei, że następna część okaże się lepsza. Nie jest to jednak klimat, w którym jakoś szczególnie się lubuję. Polecam tym, którzy nie boją się sporej dawki prozy historycznej, zaprawionej długimi opisami rodem z powieści H. Sienkiewicza.

,, Królowie przeklęci " to powieść, którą zachwala sam mistrz fantasy George R. R. Martin, a więc nie można obok niej przejść obojętnie. Sięgając po nią spodziewałam się wartkiej akcji, niepokoju i, oczywiście, intryg. Wszystko to zostało mi podane na nieco innej tacy niż u Martina.
Maurice Druon posługuje się trudnym stylem literackim, co czyni książkę nieco ciężką w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jestem świeżo po skończeniu książki, tak więc targa mną gama emocji z nią związanych. Na początek powiem jasno i wyraźnie: to jedna z najcudowniejszych, najbardziej poruszających powieści, jakie kiedykolwiek czytałam. A dodam nieskromnie, że było ich wiele.
Przedstawiona historia jest niezwykle ciekawa; wątek dwóch sióstr, różnych, jak żywioły, z których każda musi wykopać niewyczerpane źródło siły w swej kobiecej duszy. Ich zmagania z szalejącą wojną, własnymi niedomagającymi ludzkimi charakterami zostały przedstawione w mistrzowski sposób, a emocje, które temu towarzyszą rozstrajają czytelnika na milion sposobów. Osobiście byłam rozdarta pomiędzy dwoma siostrami, nie potrafiłam stwierdzić, której z nich mam w sobie więcej. A Francja upadała, wówczas pisarka osiągnęła niesamowite stadium swego talentu: rzeczywiście byłam tam, u boku Isabelle, Vienne, płakałam razem z nimi i cierpiałam. A istotnie był to ogrom bólu, tak że kilka razy wynurzałam się z powieści, aby zaczerpnąć oddechu i powtarzałam sobie, że żyję w dobrym świecie, że wojna tak naprawdę wydarzyła się wiele lat temu. Polecam całym sercem.

Jestem świeżo po skończeniu książki, tak więc targa mną gama emocji z nią związanych. Na początek powiem jasno i wyraźnie: to jedna z najcudowniejszych, najbardziej poruszających powieści, jakie kiedykolwiek czytałam. A dodam nieskromnie, że było ich wiele.
Przedstawiona historia jest niezwykle ciekawa; wątek dwóch sióstr, różnych, jak żywioły, z których każda musi wykopać...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Małe życie. Powieść, której tytuł obił się o uszy tysiąca reklamodawców, a także czytelników, jako ,, wyjątkowa i z najwyższej półki". Z tej opasłej księgi uczyniono dzieło na skalę światową i ważną pozycję obecnych czasów. Czy słusznie? Moim zdaniem absolutnie nie.Tę szkaradną opinię postaram się uzasadnić argumentami.
Po pierwsze: NUDA. Z trudem przewracałam kartki, a na myśl, ile ich jeszcze przede mną dostawałam bolączki. Autorka mówi i mówi, a ja irytuję się jak nigdy całkowicie pogubina w tym mocno nużącym świecie. Oby nigdy więcej tak przegadanej książki w mojej biblioteczce.
Następny punkt to bohaterowie. Pozbawieni emocji, niezbyt realistyczni i ckliwi, jak opera mydlana- oto moje odczucia z nimi związane. Co ciekawe po skończeniu ,,Małego życia" ( uff) od razu sięgnęłam po inną książkę i naraz rzuciła mi się na serce żywiołowość, barwa postaci innych niż w powieści Yanagihary.
Kolejnym punktem jest świat pozbawiony kobiet, to jest dynamizmu. Wszyscy mężczyźni w książce, a praktycznie z nich samych się ona składa , są homoseksualistami ( oprócz jednego wyjątku), co jest niezmiernie denerwujące. Jakże nudny, pozbawiony barw jest świat bez płci pięknej ( uroczyście obiecuję rzadziej narzekać na bohaterki młodzieżówek). Męczyłam się z nią, a po skończeniu czuję się wolna, jak ptak. Ściśle rzecz biorąc: nie polecam.

Małe życie. Powieść, której tytuł obił się o uszy tysiąca reklamodawców, a także czytelników, jako ,, wyjątkowa i z najwyższej półki". Z tej opasłej księgi uczyniono dzieło na skalę światową i ważną pozycję obecnych czasów. Czy słusznie? Moim zdaniem absolutnie nie.Tę szkaradną opinię postaram się uzasadnić argumentami.
Po pierwsze: NUDA. Z trudem przewracałam kartki, a na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

1.- dosłownie płynęłam po niej wiosłując wyobraźnią i tonąc w odmętach zdarzeń. Niesamowita płynność historii.

2- Cudowni bohaterowie. Cóż za wyrazistość, wrażliwość. Niezwykle realistyczni, jak gdyby stali tuż obok mnie złożeni z litet i słów.

3.- Narracja pierwszoosobowa, czas przeszły. Idealne posunięcie w tej opowieści.

4. Inspiracja, jaką ze sobą niesie. Daje do myślenia, jak niewiele książek.

5. To zdecydowanie najbardziej przerażająca dystopia z jaką miałam styczność. Aż mnie ciarki przechodzą.

6. Nie płakałam, nie wybuchałam gniewem. Zamiast tego pękło mi serce.

7. Pięknie skonstruowany i jakże wyważony język. Każde słowo jest, jak rażący kwiat dla oczu.

8. Ten punkt kieruję dla każdego, kto jeszcze nie sięgną po ,, Balladę Lili K." Jest to pozycja obowiązkowa.

9. Nadal ją czuję, choć przeczytałam ją tak szybko. Brakowało mi książek z rodzaju ,, zostanę z Tobą na zawsze, aby cię łamać i budować." Dziękuję.

10. Ponieważ zmieniła moje życie.

1.- dosłownie płynęłam po niej wiosłując wyobraźnią i tonąc w odmętach zdarzeń. Niesamowita płynność historii.

2- Cudowni bohaterowie. Cóż za wyrazistość, wrażliwość. Niezwykle realistyczni, jak gdyby stali tuż obok mnie złożeni z litet i słów.

3.- Narracja pierwszoosobowa, czas przeszły. Idealne posunięcie w tej opowieści.

4. Inspiracja, jaką ze sobą niesie. Daje do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na początek pragnę zaznaczyć, iż niniejszym opinię pisze doświadczona w tym gatunku czternastolatka. A moje zdanie brzmi: jest dobrze, ale potencjał wskazuje, że mogłoby być lepiej.

Zacznę od Chloe. To równa dziewczyna; nieco niepewna siebie, bystra, z kompleksami i niespełnioną miłością pod pachą. Podobało mi się jak walczyła o siebie i brata, choć muszę przyznać, że w tym wszystkim zabrakło uczuć. No bo, przeżycia, których doświadczyła ta nastolatka z pewnością wpłynęły by na psychikę niejednego, a tu mamy zupełne nic, czyli ,,poruszam się i mówię, jak robot," a czytelnik zapomina przy tym, że ma doczynienia z żywymi istotami, a nie mechanicznymi potworami.

Następny aspekt to jej nieszczęśliwa miłość do rzekomego Bena Parisha, która wydała mi się bardzo ciekawym konceptem. Dajcie spokój, która nastolatka tego nie przeżywała? I tu pojawia się Evan Walker ( co za tandetne nazwisko), któremu z buzi pachnie czekoladą ( Serio? Czekolada? Ktoś się na to w ogóle nabrał?)Coż na mnie nie wywarł większego wrażenia, podobnie, jak jego ,, umięśniony tyłeczek", który autor, powtarzam autor tyle razy podkreślał. Jednym słowem: dziwadło.

Teraz styl pisania Yance'a. Piękne cytaty i spostrzeżenia, a wszystko przyćmione przez nastoletni język, na który autor pieczołowicie się silił ( nie wiem, czy inaczej nie umie). Jak dla mnie kolejny zmarnowany potencjał.

Na koniec wspomnę o zauważonym przeze mnie pomyśle nieszczęśliwej miłości. Pozwolę sobie na spoiler: w ostatniej scenie książki Ben całuje Chloe. Po raz kolejny powiało kinem młodzieżowym, na które pisarz wiele razy stylizował się w książce. Pomimo wszystkkch atutów powieść nie zaskoczyła mnie, a wręcz zniechęciła do siebie przez ciągłe przesłodzone sceny rodem z filmów. My, nastolatki, także potrzebujemy prawdy. A niestety Rick Yancey jej w swej powieści nie serwuje.

Na początek pragnę zaznaczyć, iż niniejszym opinię pisze doświadczona w tym gatunku czternastolatka. A moje zdanie brzmi: jest dobrze, ale potencjał wskazuje, że mogłoby być lepiej.

Zacznę od Chloe. To równa dziewczyna; nieco niepewna siebie, bystra, z kompleksami i niespełnioną miłością pod pachą. Podobało mi się jak walczyła o siebie i brata, choć muszę przyznać, że w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Właśnie skończyłam czytać ,, Idealną chemię" i czuję się, jak balon, z którego uszło powietrze. Od dłuuugiego czasu nie czułam tylu emocji i prawdziwych uczuć, co podczas tejże powieści i wiem, że nigdy o niej nie zapomnę.
A więc Brittany. Dziwczyna z północy; bogata, piękna, jednym słowem ideał. I Alex. Mroczny, nie przebierający w słowach gangster, który zrobi wszystko, aby ukryć to, kim jest naprawdę. Ale ich historia wcale nie jest taka prosta. A wszystko zaczyna się od projektu z chemi...
Powieść Simone Elkins to coś więcej niż książka. Mamy tu prawdę o życiu, o zgubie i miłości, która jest strachem i szczęściem i powinna przerażać, a wszyscy i tak po nią sięgają.
Boże, nieprędko otrząsnę się po ,, Idealnej chemi." Ale wiecie, co? Wcale tego nie pragnę. Bo książki, które uczą i wnikają w duszę nie zdarzają się często. Polecam z całego, załzawionego serca.

Właśnie skończyłam czytać ,, Idealną chemię" i czuję się, jak balon, z którego uszło powietrze. Od dłuuugiego czasu nie czułam tylu emocji i prawdziwych uczuć, co podczas tejże powieści i wiem, że nigdy o niej nie zapomnę.
A więc Brittany. Dziwczyna z północy; bogata, piękna, jednym słowem ideał. I Alex. Mroczny, nie przebierający w słowach gangster, który zrobi wszystko,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z całą pewnością ,,Trzej muszkieterowie" nie jest lekturą łatwą. Czuję się mocno wygimnastykowana intelektualnie, gdy w końcu dobrnęłam do końca tej dobrej, aczkolwiek męczącej powieści. A więc żegnam się z książką, teraz przyszła kolej na film.

Z całą pewnością ,,Trzej muszkieterowie" nie jest lekturą łatwą. Czuję się mocno wygimnastykowana intelektualnie, gdy w końcu dobrnęłam do końca tej dobrej, aczkolwiek męczącej powieści. A więc żegnam się z książką, teraz przyszła kolej na film.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznijmy od tego, iż pomysł jest naprawdę świetny. Wojna, inwazja obcego kraju z nastolatkami, ich rozłamem uczuć oraz rozterkami w tle. I tu wszystko sprowadza się do wykonania, które jest dużo, dużo gorsze.

Narrację pierwszoosobową prowadzi nastoletnia Elle,która nie wywarła na mnie największego wrażenia. Ot, zwykła dziewczyna o dziwnym usposobieniu z rozłamem w postaci wzdychania do Lee i rozważania odbicia chłopaka swej przyjaciółce, Fi. Jest przy tym dość wspaniałomyślna, aby stwierdzić, iż rozbiłaby tym samym krąg ,, super parek", w które bohaterowie się z lubością zbili.
Oczywiście miłość jest sprawą priorytetową, co tam wojna; przecież Lee na mnie patrzy, co tam konwój wojsk za rogiem, lepiej powiedz, czy mam u niego szansę. Zaiste moment, w którym bohaterki, wypełniając misję narażającą życie, rozprawiają, czy z tym a tamtym byłyby ładną parą robi piorunujące wrażenie.

Dalej przedstawię zasadniczy plus książki, jakim jest styl pisania : lekki i nie wymagający, przy którym możnaby się odprężyć, gdyby nie wyżej wymienione absurdy. Dość wysoką ocenę postawiłam za ten właśnie styl i temat, który jest niezłą inspiracją. A o potencjale nie ma, co rozprawiać, gdyż są jeszcze następne części, po które sięgne, gdy nabiorę nieco dystansu do pierwszej części.
Polecam niewytrwałym i niewymagającym. Oraz tym żądnym relaksu ;)

Zacznijmy od tego, iż pomysł jest naprawdę świetny. Wojna, inwazja obcego kraju z nastolatkami, ich rozłamem uczuć oraz rozterkami w tle. I tu wszystko sprowadza się do wykonania, które jest dużo, dużo gorsze.

Narrację pierwszoosobową prowadzi nastoletnia Elle,która nie wywarła na mnie największego wrażenia. Ot, zwykła dziewczyna o dziwnym usposobieniu z rozłamem w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oszałamiająca!
Niesamowita historia miłości, czterech pokoleń odważnych kobiet, gdzie charaktery przeplatają się z uczuciami, jak w warkoczu, gdzie miłość buduje, a następnie niszczy, tylko po to, aby dać złudną nadzieję szczęścia. Nadal jestem pod wrażeniem rozmachu i talentu z jakim Hanni Munzer stworzyła tę powieść.

Na początku powieść jest dość delikatna; łagodnie wprowadza inteligentnym językiem i realizmem zdarzeń. Elizabeth i jej losy mogą człowiekiem wstrząsnąć, ale nie wyrzucą go z fotela, gdzieś w dal historii, gdzie przez długi czas nie będzie się mógł odnaleźć. O, nie, taka karuzela rozpoczyna się w momencie kartki z napisem Maria.

Deborah ( Maria ) to Pół - żydówka, kobieta całkowicie pochłonięta cierpieniem po stracie rodziców, a jak wiemy ludzi pomiętych, wyzutych z życia łatwiej wykorzystać, co udowadnia SS Obersturmbannführer Albrecht Brunnmann, który wiąże się ze swoją pasierbicą. Oboje uwielbiają ból, który pęta ich i łączy, co chwila zadając nowe rany zaledwie osiemnastoletniej dziewczynie. Doprawdy, nie mogłam się oderwać przy czytaniu szalonych poczynań odważnej, młodej kobiety. Później pojawia się Marianne i wydarzenia znów nabierają rozpędu, ale to sami powinniście przeczytać.
Polecam całym sercem i duszą, ostrzegając, iż przy lekturze zostaną one doszczętnie zniszczone.

Oszałamiająca!
Niesamowita historia miłości, czterech pokoleń odważnych kobiet, gdzie charaktery przeplatają się z uczuciami, jak w warkoczu, gdzie miłość buduje, a następnie niszczy, tylko po to, aby dać złudną nadzieję szczęścia. Nadal jestem pod wrażeniem rozmachu i talentu z jakim Hanni Munzer stworzyła tę powieść.

Na początku powieść jest dość delikatna;...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oto kolejna część genialnego cyklu ,, Mroczne Umysły", a ja już czuję zniecierpliwienie przed sięgnięciem po następną część. Jeszcze chwila, jeden dotyk i wniknę w kolejną historię...ale najpierw muszę się podzielić wrażeniami po tej wcześniejszej.

,, Nigdy nie gasną" to książka wybitna. Stylem, dojrzałością i powagą przewyższą pierwszą część, a także możemy tu dostrzec większą dawkę akcji i suspensu, jak to w powieściach młodzieżowych bywa. A jednak nie jest to typowa młodzieżówka. Co chwilę zachwycałam się kunsztem, stylem młodziutkiej pisarki, która przewyższa nim o wiele starsze koleżanki. Już sama świadomość podszkolenia słownictwa i kunsztu pisarskiego pachnie doskonałą pozycją... Ale po kolei.

Zacznijmy od bohaterów. Przemiana, która w nich zachodzi jest widoczna, jak na dłoni; tracimy słabe, przepełnione ludzkimi emocjami postaci, które dzień w dzień staczały bitwę z samymi sobą, a zyskujemy wojowników, którym szczęśliwym trafem udało się przetrwać i których świadomość tego przepełnia niewyobrażalnym strachem. Wtedy rozpoczyna się wojna, w której nie ma wygranych. Dalej uwielbiam Ruby. To ciepła, silna bohaterka, z którą każdy z nas mógłby się przyrównać. Pozwala sobie na słabość, miłość, zachowując przy tym wolę przetrwania i tłumacząc, iż nasze wybory, które podejmujemy, aby przeżyć definiują nas samych. Co do Liama i Pulpeta to mam nadzieję, że uda im się pozostać sobą, a jeśli przyszłoby mi ich stracić... Uch! Nie znoszę w ten sposób przywiązywać się do postaci! Całą powieść jednak czekałam na tego magnetycznego szaleńca, który przyprawia o szybsze bicie serca samym aksamitnym głosem, a jest nim... Clancy! Wprost nie mogę się oderwać, kiedy o nim czytam i zgodzę się z Ruby, że ma to ,, coś ". Nie jestem w stanie wybrać komu kibicuję, jemu czy Liamowi, a wiem, że taka dartka na pewno się stoczy.

Mam nadzieję, że autorka utrzyma rezon, jak najdłużej się da! A teraz znikam z tego świata, wnikając w ,, Po zmierzchu". A wszystkim, którzy nadal się zastanawiają nad ,, Nigdy nie gasną" radzę szybko po nią sięgnąć, inaczej sama wróci niczym bumerang i nie pozwoli o sobie zapomnieć na długi czas.

Oto kolejna część genialnego cyklu ,, Mroczne Umysły", a ja już czuję zniecierpliwienie przed sięgnięciem po następną część. Jeszcze chwila, jeden dotyk i wniknę w kolejną historię...ale najpierw muszę się podzielić wrażeniami po tej wcześniejszej.

,, Nigdy nie gasną" to książka wybitna. Stylem, dojrzałością i powagą przewyższą pierwszą część, a także możemy tu dostrzec...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po pierwsze okładka. Przyciąga, magnetyzuje ze względu na ciekawe wykonanie grafiki oraz fakt, że być może przekazuje nieco z historii zamkniętej w środku. Chwila. Zamkniętej? No właśnie, czytając ,, Hopeless" czułam się tak, jak gdybym stała gdzieś obok, nie towarzyszyły mi prawie żadne emocje, poza momentem spotkania Sky i Hope, kiedy to leciutko drgnęło mi serce. A to rujnuje moje wszelkie oczekiwania...

Muszę przyznać, iż styl pisarki jest fantastyczny; lekki, płynący z prądem, a jednak nie skłonił mnie do przemyśleń ze względu na historię, która pędziła i pędziła...

Co do bohaterów to Sky wydała mi się papierowa do bólu, nie przywiązałam się do niej ani trochę, a Holder to typowy ,, zakochany, że hej" nastolatek New Adult. Cytaty, które autorka włożyła mu w usta były w moim odczuciu przesłodzone i ckliwe. Przepraszam, jeśli kogoś tym uraziłam, ale taka jest moja opinia na ten temat.

Szczerze mówiąc spodziewałam się wiele po tajemnicach ukrytych w książce, lecz większość z nich niestety udało mi się przewidzieć, przez co powieść zaczynała być monotonna. Muszę dodać, iż wątek miłości Sky i Holdera jest nazbyt schematyczny; z podobnym spotykałam się już wiele razy.

Cóż, jak widać po raz kolejny nie wolno mi typować się na wysokich opiniach, ponieważ wzmagają one moje oczekiwania, którym niektóre książki nie są w stanie sprostać.
Polecam, tym naprawdę wrażliwym, nie przyzwyczajonym do historii tego typu.

Po pierwsze okładka. Przyciąga, magnetyzuje ze względu na ciekawe wykonanie grafiki oraz fakt, że być może przekazuje nieco z historii zamkniętej w środku. Chwila. Zamkniętej? No właśnie, czytając ,, Hopeless" czułam się tak, jak gdybym stała gdzieś obok, nie towarzyszyły mi prawie żadne emocje, poza momentem spotkania Sky i Hope, kiedy to leciutko drgnęło mi serce. A to...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra powieść, choć muszę przyznać, że niektóre momenty śmiertelnie mnie nudziły. Ale myślę, że zakończenie wynagradza je z nawiązką. Polecam.

Bardzo dobra powieść, choć muszę przyznać, że niektóre momenty śmiertelnie mnie nudziły. Ale myślę, że zakończenie wynagradza je z nawiązką. Polecam.

Pokaż mimo to


Na półkach:

,, Ostatni, który umrze" jest pierwszą powieścią Tess Gerritsen, po którą sięgnęłam i która pozwoliła mi oględnie zapoznać się z ogólnym kierunkiem jej pióra. A wrażenia tuż po przeczytaniu? Cóż, nie najlepsze...
Thriller medyczny to gatunek,w którym Tess głośno okrzyknięto bezsprzeczną mistrzynią, a sama jego tematyka jest niezwykle ciekawa, stanowi ona bowiem połączenie wątków kryminalnych z relacjami patologów i lekarzy sądowych. Tutaj mamy przedstawioną historię trójki nastolatków, których łącz jedno: śmierć. Podąża za nimi nieustannie, krok w krok, najpierw uśmiercając ich rodziców, a następnie dopierając się do nich samych. Niestety podczas czytania powieści, nie udzieliła się ta atmosfera grozy, którą poczułam, czytając streszczenie na plecach książki, a Ikar, choć na początku dość tajemniczy w ostatecznym starciu stracił dla mnie wszelkie oznaki bezdusznego, mrocznego charakteru w dodatku śmieszyły mnie jego poczynania.
Ogólnie historia nie jest zła, momentami okrutnie zawiła, czasem nudnawa, a końcowe rozwiązanie jest dla mnie niezrozumiałe i niedopracowane. Mocnym minusem jest także przedstawienie bohaterów po dokonaniu przestępstw, ponieważ uniemożliwia to wyciągnięcie wniosków, snucie podejrzeń, budowanie napięcia, co niesamowicie uwielbiam w thrillerach i czego tutaj absolutnie nie znalazłam.
Styl pisarki jest dobrze skonstruowany, nie miałam trudności z ,,wgryzieniem" się w powieść, choć bynajmniej nie staje się przez to łatwiejsza i obfitsza w interesujące wątki. Co do bohaterów to podobali mi się, choć byli w miarę schematyczni, gdyby porównać ich do innych postaci goszczących w książkach tego gatunku.
Uważam, że powyższa lektura może okazać się zajmująca, a nawet świetna, ale wobec moich wyobrażeń i oczekiwań nie spełniła swego zadania, dlatego przyznałam jej ocenę dobrą. Nie sądzę, abym prędko powróciła do książek tej autorki.

,, Ostatni, który umrze" jest pierwszą powieścią Tess Gerritsen, po którą sięgnęłam i która pozwoliła mi oględnie zapoznać się z ogólnym kierunkiem jej pióra. A wrażenia tuż po przeczytaniu? Cóż, nie najlepsze...
Thriller medyczny to gatunek,w którym Tess głośno okrzyknięto bezsprzeczną mistrzynią, a sama jego tematyka jest niezwykle ciekawa, stanowi ona bowiem...

więcej Pokaż mimo to