-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński26
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać402
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2023-02-03
2022-08-23
Z „Domem nieba i oddechu” od samego początku wiąże się wiele kontrowersji. Poczynając od zaskakującego (a może i nie?) podziału przez wydawnictwo na dwie części, a kończąc na fali negatywnych opinii płynącej z niejednego bookstagrama. Wszystkie znaki na niebie zniechęcały do sięgnięcia po nią, lecz mnie to nie powstrzymało. O ile na temat podziału moje zdanie nie jest zbyt pochlebne to negatywnych recenzji nie rozumiem. Drugi tom „Księżycowego miasta” nie jest może lekturą idealną, ale na pewno nie jest też nudną czy złą. Myślę, że wręcz przeciwnie! Jest naprawdę nieprzewidywalna.
To co na początku wydaję się czystym chaosem z czasem nabiera coraz większego sensu i rozmachu. Elementy układanki stopniowo wpadają na swoje miejsce ukazując pieczołowicie przygotowane podwaliny do niesamowitego multiwersum.
Początkowe wolne tempo to świetny zabieg wprowadzający czytelnika na nowo do świata Midgardu. To moment na przypomnienie sobie wydarzeń z „Domu ziemi i krwi” oraz na głębsze poznanie zarówno starych, jak i nowych postaci. A jest co poznawać! Maas tym razem postanowiła zdecydowanie nie oszczędzać czytelnika. Stworzyła niezwykle barwną i różnorodną ekipę, a potem zrobiła z niej świetny użytek. Prowadząc od pierwszych stron wieloosobową narrację umożliwiającą ujrzenie historii z różnych perspektyw. Ma to jednak pewien minus. Bywają czasem momenty, że dopiero po kilku zdaniach czytelnik orientuje się, iż nastąpiła zmiana narracji i wydarzenia przedstawiane są z innej perspektywy. W moim odczuciu brakowało widocznego rozgraniczenia.
Największym minusem tej powieści jest kreacja niektórych bohaterów, w szczególności naszego gromowładnego anioła. Autorka w swoich książkach przyzwyczaiła nas do męskich postaci o silnych, indywidualnych charakterach. Takich, o których ciężko zapomnieć. Niestety Umbra Mortis choć jest legendą i sieje postrach samym swoim bytem to wydaje się pozbawiony tej charakterystycznej iskry bohaterów Maas. Typowy samiec alfa, który idealnie dopełnia Bryce, ale sam w sobie wypada dość blado.
Zapewne żadnego fana twórczości Sarah J. Maas nie muszę namawiać do sięgnięcia po jej najnowszą książkę. Jednak gdybym miała to zrobić powiedziałabym, że w tym gatunku nie znajdziecie drugiej tak zaskakującej, pełnej akcji i z fantastycznie wykreowanym światem pozycji. Nie zniechęcajcie się spokojnym początkiem. Dalszy ciąg wynagrodzi go Wam z nawiązką, a zakończenie sprawi, że będziecie błagać o kolejny tom.
Z „Domem nieba i oddechu” od samego początku wiąże się wiele kontrowersji. Poczynając od zaskakującego (a może i nie?) podziału przez wydawnictwo na dwie części, a kończąc na fali negatywnych opinii płynącej z niejednego bookstagrama. Wszystkie znaki na niebie zniechęcały do sięgnięcia po nią, lecz mnie to nie powstrzymało. O ile na temat podziału moje zdanie nie jest zbyt...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-23
Z „Domem nieba i oddechu” od samego początku wiąże się wiele kontrowersji. Poczynając od zaskakującego (a może i nie?) podziału przez wydawnictwo na dwie części, a kończąc na fali negatywnych opinii płynącej z niejednego bookstagrama. Wszystkie znaki na niebie zniechęcały do sięgnięcia po nią, lecz mnie to nie powstrzymało. O ile na temat podziału moje zdanie nie jest zbyt pochlebne to negatywnych recenzji nie rozumiem. Drugi tom „Księżycowego miasta” nie jest może lekturą idealną, ale na pewno nie jest też nudną czy złą. Myślę, że wręcz przeciwnie! Jest naprawdę nieprzewidywalna.
To co na początku wydaję się czystym chaosem z czasem nabiera coraz większego sensu i rozmachu. Elementy układanki stopniowo wpadają na swoje miejsce ukazując pieczołowicie przygotowane podwaliny do niesamowitego multiwersum.
Początkowe wolne tempo to świetny zabieg wprowadzający czytelnika na nowo do świata Midgardu. To moment na przypomnienie sobie wydarzeń z „Domu ziemi i krwi” oraz na głębsze poznanie zarówno starych, jak i nowych postaci. A jest co poznawać! Maas tym razem postanowiła zdecydowanie nie oszczędzać czytelnika. Stworzyła niezwykle barwną i różnorodną ekipę, a potem zrobiła z niej świetny użytek. Prowadząc od pierwszych stron wieloosobową narrację umożliwiającą ujrzenie historii z różnych perspektyw. Ma to jednak pewien minus. Bywają czasem momenty, że dopiero po kilku zdaniach czytelnik orientuje się, iż nastąpiła zmiana narracji i wydarzenia przedstawiane są z innej perspektywy. W moim odczuciu brakowało widocznego rozgraniczenia.
Największym minusem tej powieści jest kreacja niektórych bohaterów, w szczególności naszego gromowładnego anioła. Autorka w swoich książkach przyzwyczaiła nas do męskich postaci o silnych, indywidualnych charakterach. Takich, o których ciężko zapomnieć. Niestety Umbra Mortis choć jest legendą i sieje postrach samym swoim bytem to wydaje się pozbawiony tej charakterystycznej iskry bohaterów Maas. Typowy samiec alfa, który idealnie dopełnia Bryce, ale sam w sobie wypada dość blado.
Zapewne żadnego fana twórczości Sarah J. Maas nie muszę namawiać do sięgnięcia po jej najnowszą książkę. Jednak gdybym miała to zrobić powiedziałabym, że w tym gatunku nie znajdziecie drugiej tak zaskakującej, pełnej akcji i z fantastycznie wykreowanym światem pozycji. Nie zniechęcajcie się spokojnym początkiem. Dalszy ciąg wynagrodzi go Wam z nawiązką, a zakończenie sprawi, że będziecie błagać o kolejny tom.
Z „Domem nieba i oddechu” od samego początku wiąże się wiele kontrowersji. Poczynając od zaskakującego (a może i nie?) podziału przez wydawnictwo na dwie części, a kończąc na fali negatywnych opinii płynącej z niejednego bookstagrama. Wszystkie znaki na niebie zniechęcały do sięgnięcia po nią, lecz mnie to nie powstrzymało. O ile na temat podziału moje zdanie nie jest zbyt...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-23
Czy istnieje na tym świecie miejsce bardziej intrygujące ludzkość niż piekło? Chyba każdy choć raz w swoim życiu zastanawiał się nad jego istnieniem i jak tam jest naprawdę. Czy naprawdę jest tam tak okropnie jak mówią? Emilia Di Carlo miała dość gdybania i straszenia ją przez wszystkich. Chciała w końcu odpowiedzi na nurtujące ją pytania, dlatego postanowiła zawrzeć układ z samym Szatanem i udać się do Piekła.
„Królestwo Nikczemnych” Kerii Maniscalco wciągnęło mnie już w pierwszym tomie. Okazało się idealnym remedium na zastój czytelniczy. Znalazłam w nim wszystko czego brakowało mi w innych rozpoczętych książkach. Była to lektura niemal idealna. Miała jednak jeden maleńki minus. Po fabule i gatunku spodziewałam się więcej wątku romantycznego. Wyczekiwałam go do samego końca. Na próżno. „Królestwo przeklętych” jednak w tym przypadku nie zawiodło.
W świecie wykreowanym przez Maniscalco nie brakuje niczego. Jest świetna, wartka akcja. Znakomite poczucie humoru, które rozbawi niejednego czytelnika. Pełna żaru i emocji relacja między głównymi bohaterami i nie tylko. Nie brakuje również tajemnic do rozwiązania ani zaskakujących zwrotów akcji. Całości dopełnia niesamowity i dekadencki obraz piekła oraz jego mieszkańców. Brakowało mi tu jednak bardziej rozwiniętego wątku kryminalnego. Spodobał mi się sposób prowadzenia go w pierwszym tomie i poczułam z powodu jego braku pewien niedosyt. Szybko również odkryłam tak pilnie skrywaną przez Pana Gniewu tajemnice. Nie pozbawiło mnie to jednak w żadnym razie przyjemności z lektury.
„Królestwo przeklętych” to lekka, zabawna oraz intrygująca lektura. Myślę, że zadowoli, a nawet zachwyci niemal każdego fana gatunku. Osobiście nie mogę się doczekać co jeszcze szykuję dla nas autorka i jak potoczą się dalsze losy Emilii i Pana Gniewu.
https://www.instagram.com/tygrysicaa/
Czy istnieje na tym świecie miejsce bardziej intrygujące ludzkość niż piekło? Chyba każdy choć raz w swoim życiu zastanawiał się nad jego istnieniem i jak tam jest naprawdę. Czy naprawdę jest tam tak okropnie jak mówią? Emilia Di Carlo miała dość gdybania i straszenia ją przez wszystkich. Chciała w końcu odpowiedzi na nurtujące ją pytania, dlatego postanowiła zawrzeć układ...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-03
2020-05-03
2020-05-03
2020-04-13
W dobie globalizmu, gdzie codziennie mamy do czynienia z wielkimi korporacjami, zapewne nikomu z nas nie przyszłoby na myśl, że to oni mogą przejąć władzę nad nami i rządzić światem według własnych zasad. Anna Stokłosa spojrzała jednak szerzej na otaczający nas świat i dała ponieść się wyobraźni, a potem postanowiła zaproponować nam swój scenariusz na przyszłość. Czy na pewno realny?
„Ważka. Przeobrażenie” sama w sobie jest ciekawą oraz wciągającą książką, od której ciężko jest się oderwać. Autorka za sprawą oryginalnego i niezwykle realnego pomysłu na fabułę przykuwa uwagę czytelnika już od pierwszych stron i nie pozwala oderwać się od lektury ani na moment. Wszystko za sprawą wydarzeń rozgrywających się na kartach tej powieści, które dziejąc się w świecie rzeczywistym mogą doprowadzić do podobnych skutków. Anna Stokłosa zadbała by jej książka szokowała, przerażała oraz niosła ważne przesłanie dla ludzkości, jednocześnie idealnie wpasowując się w obecnie panujące trendy w literaturze.
Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie bohaterowie. Do głównej bohaterki Weroniki już do pierwszej strony zapałałam szczerą niechęcią. Dziewczyna okazała się postacią zupełnie pozbawioną charakteru, naiwną oraz bardzo podatną na wpływy innych. Jest typową, przykładną obywatelką, niekwestionującą w żadne sposób poczynań korporacji. W końcu jedyna słuszna prawda to ta głoszona przez korporację. Jednak pewnego dnia, po spotkaniu ze starszą kobietą Weronika gubi różowe okulary i dostrzega niesprawiedliwość systemu. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że w ciągu dwóch stron z przykładnej obywatelki staję się buntowniczką walczącą z systemem, co wypadło bardzo nierealistycznie. Pozostali bohaterowie również nieprzypadli mi do gustu, jednak z całkiem innego powodu. Autorka niestety nie dała czytelnikowi zwyczajnie możliwości ich poznania, przez co w konsekwencji ciężko było w ogóle zainteresować się ich losem.
„(...) jak wiadomo, im lżej człowiekowi się żyje, tym ma mniej motywacji. Staje się bierny, zblazowany i łatwiej nim kierować
Najnowsza powieść Anny Stokłosy jest lekturą bez wątpienia zasługującą na uznanie. Ta pełna emocji, intrygująca oraz skłaniająca do refleksji historia, poprzez przedstawienie niepokojąco realnej wizji przyszłości, mogącej w każdej chwili się ziścić, będzie w stanie niejednemu czytelnikowi otworzyć oczy na problemy współczesnego świata. „Ważka. Przeobrażenie” to bez dwóch zdań książka warta polecenia wszystkim fanom gatunku. O ile nie straszne Wam irytujące główne bohaterki.
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Ważka. Przeobrażenie” autorstwa Anna Stokłosa.
Więcej na : http://tygrysica.tumblr.com/ oraz https://www.instagram.com/tygrysicaa/
W dobie globalizmu, gdzie codziennie mamy do czynienia z wielkimi korporacjami, zapewne nikomu z nas nie przyszłoby na myśl, że to oni mogą przejąć władzę nad nami i rządzić światem według własnych zasad. Anna Stokłosa spojrzała jednak szerzej na otaczający nas świat i dała ponieść się wyobraźni, a potem postanowiła zaproponować nam swój scenariusz na przyszłość. Czy na...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-12
Pierwsze moje spotkanie z twórczością Victorii Schwab nie można uznać za w stu procentach udane. Wykreowany przez nią świat był co prawda oryginalny i ciekawy, ale bardzo długo zajęło mi wciągnięcie się w „Okrutną pieśń” i jeszcze dłużej w „Mroczny duet”. Zniechęciło mnie to na tyle, że po skończeniu „Świata Verity” myślałam, że daruje sobie czytanie innych jej książek. W końcu jednak skusiłam się na „Vicious. Nikczemni”, co było najlepszą podjętą przeze mnie czytelniczą decyzją tamtego okresu. Ponieważ poznałam Victora Vale i zostałam oczarowana przez tego mrocznego, aroganckiego i niezwykle charyzmatycznego PonadPrzeciętnego. Nie było więc możliwości bym miała nie poznać dalszych jego losów. „Vengeful. Mściwi” wyczekiwałam z wielkim z wielkim utęsknieniem.
Względem „Vengeful. Mściwi” miałam bardzo duże oczekiwania. Może nawet odrobinę zbyt duże, przez co odrobinkę się rozczarowałam. Było tutaj jak dla mnie za mało Victora Vale. Po tej książce spodziewałam się o wiele więcej akcji z jego udziałem. Byłam wręcz przekonana, że cała fabuła będzie prowadzona z jego perspektywy. Jakże wielkie było moje rozczarowanie, gdy odkryłam, że zepchnięto go na dalszy plan, a w zamian pojawili się nowi, główni bohaterowie, którzy niemal całkowicie zdominowali narrację. Na dodatek fakt, że nie była to jedna postać, a kilka wprowadził pewne, niepotrzebne zamieszanie. Bywały nawet momenty, gdy można było przez to się pogubić. Nie pomagał też fakt, że zupełnie nie polubiłam Marcelli Riggins. Na początku faktycznie postrzegałam ją jako intrygującą, silną postać kobiecą, ale z czasem swoim zachowaniem i przeświadczeniem o swej sile oraz nieomylności irytowała mnie coraz bardziej.
Na szczęście były to jedyne rzeczy na jakie mogłam narzekać w przypadku „Vengeful”. Całość wypadła naprawdę znakomicie.
„Życie to nie równanie. Każda osoba to coś więcej niż suma poszczególnych składników.”
Kiedyś usłyszałam gdzieś, że Victoria Schwab jest nazywana królową mrocznej fantastyki. Po przeczytaniu „Świata Verity” nie potrafiłam się z tym zgodzić i nie sądziłam, że kiedykolwiek to się zmieni, lecz teraz, będąc po lekturze „Vicious: Nikczemni” oraz „Vengeful. Mściwi” muszę zrewidować swój pogląd na ten przydomek. Ponieważ Schwab dzięki tym fascynującym historiom oraz niesamowitej kreacji bohaterów dla mnie również stała się królową tego gatunku. W najśmielszych snach nie myślałam, że uda jej się stworzyć tak dobrą i oryginalną historię, która natychmiastowo mnie pochłonie i nie wypuści aż do ostatniej strony. Mam nadzieję, że prędko sięgniecie po książki z serii „Złoczyńcy” i przekonacie się na własnej skórze jak bardzo jest to wspaniała lektura. Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec złoczyńców. Gorąco polecam!
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Vengeful. Mściwi” autorstwa V. E. Schwab.
Więcej na : http://tygrysica.tumblr.com/ oraz https://www.instagram.com/tygrysicaa/
Pierwsze moje spotkanie z twórczością Victorii Schwab nie można uznać za w stu procentach udane. Wykreowany przez nią świat był co prawda oryginalny i ciekawy, ale bardzo długo zajęło mi wciągnięcie się w „Okrutną pieśń” i jeszcze dłużej w „Mroczny duet”. Zniechęciło mnie to na tyle, że po skończeniu „Świata Verity” myślałam, że daruje sobie czytanie innych jej książek. W...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-04-12
„Cud uważności. Prosty podręcznik medytacji” autorstwa Thich Nhat Hanh to zaledwie stu trzydziestostronowa książeczka, mająca na celu wprowadzenie czytelnika w świat medytacji i uważności. Napisana lekkim i przystępnym językiem jest lekturą wprost idealną dla każdej osoby pragnącej rozpocząć przygodę z medytacją. Autor w prosty sposób tłumaczy jak ważne jest zwracanie uwagi na wykonywane czynności oraz że medytować można nie tylko w pozycji lotosu, ale również zmywając naczynia czy pijąc herbatę. Uczy również jak prawidłowo oddychać by dać ukojenie ciału i umysłowi. Przede wszystkim jednak Thich Nhat Hanh zwraca uwagę czytelnika na to by żył tu i teraz oraz zwracał uwagę na siebie i rzeczy pozornie oczywiste, a jednak tak często przez nas ignorowane lub spychane na dalszy plan, na przykład ze względu na wieczny brak czasu.
W „Cudzie uważności” najbardziej spodobały mi się ćwiczenia medytacyjne znajdujące się na końcu książeczki. Może nie sprawiły one, że zacznę medytować, ale na pewno pozwoliły na chwilę wyciszenia oraz skupieniu się na własnym ja.
„Zwykło się uważać za cud chodzenie po powierzchni wody czy unoszenie się w powietrzu, ale myślę, że prawdziwym cudem jest chodzenie po ziemi. Każdego dnia uczestniczymy w cudzie, z którego nawet nie zdajemy sobie sprawy: niebieskie niebo, białe chmury, zielone liście, ciekawskie oczy dziecka – nasze własne oczy. Wszy¬stko jest cudem.”
Prosty podręcznik medytacji Thich Nhat Hanh zdecydowanie polecam osobom, które odczuwają pustkę w swoim życiu lub uważają, że nie mają na nic wiecznie czasu. W obecnych czasach, kiedy żyjemy w ciągłym biegu, a życie niczym woda przecieka nam przez palce, coraz mniej zwracamy uwagę na otaczający nas świat oraz nas samych. Może właśnie dzięki tej książce uda się Wam zrozumieć, ile szczęścia nas otacza, oraz że można je znaleźć nawet w najprostszej czynności.
Aleksandra
Wszystkie cytaty pochodzą z książki „Cud uważności” autorstwa Thích Nhất Hạnh.
Więcej na : http://tygrysica.tumblr.com/ oraz https://www.instagram.com/tygrysicaa/
„Cud uważności. Prosty podręcznik medytacji” autorstwa Thich Nhat Hanh to zaledwie stu trzydziestostronowa książeczka, mająca na celu wprowadzenie czytelnika w świat medytacji i uważności. Napisana lekkim i przystępnym językiem jest lekturą wprost idealną dla każdej osoby pragnącej rozpocząć przygodę z medytacją. Autor w prosty sposób tłumaczy jak ważne jest zwracanie uwagi...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czym tak bardzo zasłużyli sobie greccy bogowie, że opowieści o nich fascynują ludzkość niezmiennie od wieków? Czy chodzi o ich potęgę? Nadprzyrodzone moce? Wyzwolenie? A może o uwielbienie ludu i wspaniałe budowle, powstałe na ich cześć? Czy istnieje w ogóle jednoznaczna odpowiedź na to pytanie? Chyba nie.
Będąc oczarowana od lat mitologią grecką i historią Hadesa oraz Persefony sięgnęłam po „Neon gods”. Po samych pozytywnych opiniach byłam przeświadczona, że Katee Robert przeniesie mnie do ich magicznego świata. Srogo się jednak rozczarowałam.
Nie licząc imion głównych bohaterów i wielkich sloganów „Neon gods” z mitami ma tyle wspólnego co nic. Świat wykreowany przez autorkę przypominał bardziej serial „Plotkara” z tymi portalami plotkarskimi, podziałem miasta i wszędobylskimi paparazzi niż ten greckich bogów. Bohaterowie również odbiegali od swoich pierwowzorów. Hadesa więcej łączy z Greyem niż mrocznym panem podziemia, a Persefona? Na nią i resztę bohaterów spuśćmy lepiej kurtynę milczenia.
Książkę mimo wszystko czytało się szybko. Akcja płynęła od jednej sceny erotycznej do drugiej. A fabuła? Praktycznie nie istniała. Całość pełna niedopowiedzeń. Często w oczy rzucała się niekonsekwencja autorki. Szczególnie jeśli chodzi o głównego bohatera. Wątek ekshibicjonizmu (tak skrzętnie pielęgnowany przez autorkę) nie wnosił nic do relacji między Hadesem i Persefoną, a także w żaden sposób nie uzupełniał charakteru postaci. Zakończenie? Rozczarowało równie bardzo jak reszta.
„Neon gods” miało potencjał na lekturę na medal. Gdyby Katee Robert dopracowała tą historię i stworzyła bohaterów na modłę mitologii greckiej to osiągnęłaby sukces na wielką skalę. Tymczasem jednak wyszedł marny erotyk z niczym niewyróżniającymi się bohaterami oraz niezrozumiałą kreacją świata.
Czym tak bardzo zasłużyli sobie greccy bogowie, że opowieści o nich fascynują ludzkość niezmiennie od wieków? Czy chodzi o ich potęgę? Nadprzyrodzone moce? Wyzwolenie? A może o uwielbienie ludu i wspaniałe budowle, powstałe na ich cześć? Czy istnieje w ogóle jednoznaczna odpowiedź na to pytanie? Chyba nie.
więcej Pokaż mimo toBędąc oczarowana od lat mitologią grecką i historią Hadesa oraz...