-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
-
ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Biblioteczka
2023-02-03
2022-08-23
Z „Domem nieba i oddechu” od samego początku wiąże się wiele kontrowersji. Poczynając od zaskakującego (a może i nie?) podziału przez wydawnictwo na dwie części, a kończąc na fali negatywnych opinii płynącej z niejednego bookstagrama. Wszystkie znaki na niebie zniechęcały do sięgnięcia po nią, lecz mnie to nie powstrzymało. O ile na temat podziału moje zdanie nie jest zbyt pochlebne to negatywnych recenzji nie rozumiem. Drugi tom „Księżycowego miasta” nie jest może lekturą idealną, ale na pewno nie jest też nudną czy złą. Myślę, że wręcz przeciwnie! Jest naprawdę nieprzewidywalna.
To co na początku wydaję się czystym chaosem z czasem nabiera coraz większego sensu i rozmachu. Elementy układanki stopniowo wpadają na swoje miejsce ukazując pieczołowicie przygotowane podwaliny do niesamowitego multiwersum.
Początkowe wolne tempo to świetny zabieg wprowadzający czytelnika na nowo do świata Midgardu. To moment na przypomnienie sobie wydarzeń z „Domu ziemi i krwi” oraz na głębsze poznanie zarówno starych, jak i nowych postaci. A jest co poznawać! Maas tym razem postanowiła zdecydowanie nie oszczędzać czytelnika. Stworzyła niezwykle barwną i różnorodną ekipę, a potem zrobiła z niej świetny użytek. Prowadząc od pierwszych stron wieloosobową narrację umożliwiającą ujrzenie historii z różnych perspektyw. Ma to jednak pewien minus. Bywają czasem momenty, że dopiero po kilku zdaniach czytelnik orientuje się, iż nastąpiła zmiana narracji i wydarzenia przedstawiane są z innej perspektywy. W moim odczuciu brakowało widocznego rozgraniczenia.
Największym minusem tej powieści jest kreacja niektórych bohaterów, w szczególności naszego gromowładnego anioła. Autorka w swoich książkach przyzwyczaiła nas do męskich postaci o silnych, indywidualnych charakterach. Takich, o których ciężko zapomnieć. Niestety Umbra Mortis choć jest legendą i sieje postrach samym swoim bytem to wydaje się pozbawiony tej charakterystycznej iskry bohaterów Maas. Typowy samiec alfa, który idealnie dopełnia Bryce, ale sam w sobie wypada dość blado.
Zapewne żadnego fana twórczości Sarah J. Maas nie muszę namawiać do sięgnięcia po jej najnowszą książkę. Jednak gdybym miała to zrobić powiedziałabym, że w tym gatunku nie znajdziecie drugiej tak zaskakującej, pełnej akcji i z fantastycznie wykreowanym światem pozycji. Nie zniechęcajcie się spokojnym początkiem. Dalszy ciąg wynagrodzi go Wam z nawiązką, a zakończenie sprawi, że będziecie błagać o kolejny tom.
Z „Domem nieba i oddechu” od samego początku wiąże się wiele kontrowersji. Poczynając od zaskakującego (a może i nie?) podziału przez wydawnictwo na dwie części, a kończąc na fali negatywnych opinii płynącej z niejednego bookstagrama. Wszystkie znaki na niebie zniechęcały do sięgnięcia po nią, lecz mnie to nie powstrzymało. O ile na temat podziału moje zdanie nie jest zbyt...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-23
Z „Domem nieba i oddechu” od samego początku wiąże się wiele kontrowersji. Poczynając od zaskakującego (a może i nie?) podziału przez wydawnictwo na dwie części, a kończąc na fali negatywnych opinii płynącej z niejednego bookstagrama. Wszystkie znaki na niebie zniechęcały do sięgnięcia po nią, lecz mnie to nie powstrzymało. O ile na temat podziału moje zdanie nie jest zbyt pochlebne to negatywnych recenzji nie rozumiem. Drugi tom „Księżycowego miasta” nie jest może lekturą idealną, ale na pewno nie jest też nudną czy złą. Myślę, że wręcz przeciwnie! Jest naprawdę nieprzewidywalna.
To co na początku wydaję się czystym chaosem z czasem nabiera coraz większego sensu i rozmachu. Elementy układanki stopniowo wpadają na swoje miejsce ukazując pieczołowicie przygotowane podwaliny do niesamowitego multiwersum.
Początkowe wolne tempo to świetny zabieg wprowadzający czytelnika na nowo do świata Midgardu. To moment na przypomnienie sobie wydarzeń z „Domu ziemi i krwi” oraz na głębsze poznanie zarówno starych, jak i nowych postaci. A jest co poznawać! Maas tym razem postanowiła zdecydowanie nie oszczędzać czytelnika. Stworzyła niezwykle barwną i różnorodną ekipę, a potem zrobiła z niej świetny użytek. Prowadząc od pierwszych stron wieloosobową narrację umożliwiającą ujrzenie historii z różnych perspektyw. Ma to jednak pewien minus. Bywają czasem momenty, że dopiero po kilku zdaniach czytelnik orientuje się, iż nastąpiła zmiana narracji i wydarzenia przedstawiane są z innej perspektywy. W moim odczuciu brakowało widocznego rozgraniczenia.
Największym minusem tej powieści jest kreacja niektórych bohaterów, w szczególności naszego gromowładnego anioła. Autorka w swoich książkach przyzwyczaiła nas do męskich postaci o silnych, indywidualnych charakterach. Takich, o których ciężko zapomnieć. Niestety Umbra Mortis choć jest legendą i sieje postrach samym swoim bytem to wydaje się pozbawiony tej charakterystycznej iskry bohaterów Maas. Typowy samiec alfa, który idealnie dopełnia Bryce, ale sam w sobie wypada dość blado.
Zapewne żadnego fana twórczości Sarah J. Maas nie muszę namawiać do sięgnięcia po jej najnowszą książkę. Jednak gdybym miała to zrobić powiedziałabym, że w tym gatunku nie znajdziecie drugiej tak zaskakującej, pełnej akcji i z fantastycznie wykreowanym światem pozycji. Nie zniechęcajcie się spokojnym początkiem. Dalszy ciąg wynagrodzi go Wam z nawiązką, a zakończenie sprawi, że będziecie błagać o kolejny tom.
Z „Domem nieba i oddechu” od samego początku wiąże się wiele kontrowersji. Poczynając od zaskakującego (a może i nie?) podziału przez wydawnictwo na dwie części, a kończąc na fali negatywnych opinii płynącej z niejednego bookstagrama. Wszystkie znaki na niebie zniechęcały do sięgnięcia po nią, lecz mnie to nie powstrzymało. O ile na temat podziału moje zdanie nie jest zbyt...
więcej mniej Pokaż mimo to2022-08-23
Czy istnieje na tym świecie miejsce bardziej intrygujące ludzkość niż piekło? Chyba każdy choć raz w swoim życiu zastanawiał się nad jego istnieniem i jak tam jest naprawdę. Czy naprawdę jest tam tak okropnie jak mówią? Emilia Di Carlo miała dość gdybania i straszenia ją przez wszystkich. Chciała w końcu odpowiedzi na nurtujące ją pytania, dlatego postanowiła zawrzeć układ z samym Szatanem i udać się do Piekła.
„Królestwo Nikczemnych” Kerii Maniscalco wciągnęło mnie już w pierwszym tomie. Okazało się idealnym remedium na zastój czytelniczy. Znalazłam w nim wszystko czego brakowało mi w innych rozpoczętych książkach. Była to lektura niemal idealna. Miała jednak jeden maleńki minus. Po fabule i gatunku spodziewałam się więcej wątku romantycznego. Wyczekiwałam go do samego końca. Na próżno. „Królestwo przeklętych” jednak w tym przypadku nie zawiodło.
W świecie wykreowanym przez Maniscalco nie brakuje niczego. Jest świetna, wartka akcja. Znakomite poczucie humoru, które rozbawi niejednego czytelnika. Pełna żaru i emocji relacja między głównymi bohaterami i nie tylko. Nie brakuje również tajemnic do rozwiązania ani zaskakujących zwrotów akcji. Całości dopełnia niesamowity i dekadencki obraz piekła oraz jego mieszkańców. Brakowało mi tu jednak bardziej rozwiniętego wątku kryminalnego. Spodobał mi się sposób prowadzenia go w pierwszym tomie i poczułam z powodu jego braku pewien niedosyt. Szybko również odkryłam tak pilnie skrywaną przez Pana Gniewu tajemnice. Nie pozbawiło mnie to jednak w żadnym razie przyjemności z lektury.
„Królestwo przeklętych” to lekka, zabawna oraz intrygująca lektura. Myślę, że zadowoli, a nawet zachwyci niemal każdego fana gatunku. Osobiście nie mogę się doczekać co jeszcze szykuję dla nas autorka i jak potoczą się dalsze losy Emilii i Pana Gniewu.
https://www.instagram.com/tygrysicaa/
Czy istnieje na tym świecie miejsce bardziej intrygujące ludzkość niż piekło? Chyba każdy choć raz w swoim życiu zastanawiał się nad jego istnieniem i jak tam jest naprawdę. Czy naprawdę jest tam tak okropnie jak mówią? Emilia Di Carlo miała dość gdybania i straszenia ją przez wszystkich. Chciała w końcu odpowiedzi na nurtujące ją pytania, dlatego postanowiła zawrzeć układ...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-31
2020-05-03
2020-05-03
2020-05-03
Czym tak bardzo zasłużyli sobie greccy bogowie, że opowieści o nich fascynują ludzkość niezmiennie od wieków? Czy chodzi o ich potęgę? Nadprzyrodzone moce? Wyzwolenie? A może o uwielbienie ludu i wspaniałe budowle, powstałe na ich cześć? Czy istnieje w ogóle jednoznaczna odpowiedź na to pytanie? Chyba nie.
Będąc oczarowana od lat mitologią grecką i historią Hadesa oraz Persefony sięgnęłam po „Neon gods”. Po samych pozytywnych opiniach byłam przeświadczona, że Katee Robert przeniesie mnie do ich magicznego świata. Srogo się jednak rozczarowałam.
Nie licząc imion głównych bohaterów i wielkich sloganów „Neon gods” z mitami ma tyle wspólnego co nic. Świat wykreowany przez autorkę przypominał bardziej serial „Plotkara” z tymi portalami plotkarskimi, podziałem miasta i wszędobylskimi paparazzi niż ten greckich bogów. Bohaterowie również odbiegali od swoich pierwowzorów. Hadesa więcej łączy z Greyem niż mrocznym panem podziemia, a Persefona? Na nią i resztę bohaterów spuśćmy lepiej kurtynę milczenia.
Książkę mimo wszystko czytało się szybko. Akcja płynęła od jednej sceny erotycznej do drugiej. A fabuła? Praktycznie nie istniała. Całość pełna niedopowiedzeń. Często w oczy rzucała się niekonsekwencja autorki. Szczególnie jeśli chodzi o głównego bohatera. Wątek ekshibicjonizmu (tak skrzętnie pielęgnowany przez autorkę) nie wnosił nic do relacji między Hadesem i Persefoną, a także w żaden sposób nie uzupełniał charakteru postaci. Zakończenie? Rozczarowało równie bardzo jak reszta.
„Neon gods” miało potencjał na lekturę na medal. Gdyby Katee Robert dopracowała tą historię i stworzyła bohaterów na modłę mitologii greckiej to osiągnęłaby sukces na wielką skalę. Tymczasem jednak wyszedł marny erotyk z niczym niewyróżniającymi się bohaterami oraz niezrozumiałą kreacją świata.
Czym tak bardzo zasłużyli sobie greccy bogowie, że opowieści o nich fascynują ludzkość niezmiennie od wieków? Czy chodzi o ich potęgę? Nadprzyrodzone moce? Wyzwolenie? A może o uwielbienie ludu i wspaniałe budowle, powstałe na ich cześć? Czy istnieje w ogóle jednoznaczna odpowiedź na to pytanie? Chyba nie.
więcej Pokaż mimo toBędąc oczarowana od lat mitologią grecką i historią Hadesa oraz...