-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński1
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać315
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2016-08-07
2015-11-19
Do tej pory obejrzałam tylko kilka filmów na podstawie powieści Jane Austen, teraz zaś przeczytałam jedną z nich, jako pierwszą wybrałam sobie "Dumę i uprzedzenie".
Na początku chciałabym powiedzieć, że tytuł utworu jest bardzo adekwatny do treści... bowiem pan Darcy był zbyt dumny, a panna Elizabeth zbyt uprzedzona i na tym w części opiera się fabuła książki - jak ich decyzje powodują określone skutki dla nich samych oraz bliskich osób. Równolegle czy też w powiązaniu z głównym wątkiem są prowadzone inne, m.in. Jane i Bingley'a, pozostałych sióstr Bennet, okolicznych mieszkańców, także dalszej rodziny kilku bohaterów. Ogólnie mówiąc, Jane Austen pokazała w swojej powieści panoramę życia XIX-wiecznej Anglii, oczywiście nie w całym jej przekroju, lecz w pewnej części; przedstawiła różne zależności towarzyskie, hierarchię poszczególnych grup osób w społeczeństwie oraz etykietę.
Co do samych bohaterów, to autorka szczegółowo ich scharakteryzowała i stanowczo oceniła - rzadko się z czymś takim spotykam, ale tutaj mi to w ogóle nie przeszkadzało. Bardzo polubiłam Darcy'ego i Bingley'a oraz ich wybranki serca, bawili mnie państwo Bennetowie (choć patrząc na nich głębiej należy im raczej współczuć), drażniła panna Bingley czy pastor Collins, zniesmaczył Wickham - cała gama przeróżnych uczuć towarzyszyła mi więc w trakcie czytania lektury. No i zakończenie było całkiem po mojej myśli...
W kilku słowach oceniam "Dumę i uprzedzenie" jako sympatyczną i zabawną książkę obyczajowo-romantyczną, co zaś nie oznacza, że brak w niej smutniejszych momentów, jednak całościowo jest to dla mnie bardzo pozytywna książka. Pokazała także, że nie warto sądzić po pozorach, co niby się wie, ale i tak myślę, że dość nietrudno jest się pomylić. Można znaleźć też inne przesłania, ale to już pozostawiam każdemu do osobistego odkrycia. I ta miłość Elizabeth i Darcy'ego... stopniowa, ewoluująca, zmieniająca na lepsze... najbardziej do mnie przemawiająca. Z przyjemnością polecam.
Do tej pory obejrzałam tylko kilka filmów na podstawie powieści Jane Austen, teraz zaś przeczytałam jedną z nich, jako pierwszą wybrałam sobie "Dumę i uprzedzenie".
Na początku chciałabym powiedzieć, że tytuł utworu jest bardzo adekwatny do treści... bowiem pan Darcy był zbyt dumny, a panna Elizabeth zbyt uprzedzona i na tym w części opiera się fabuła książki - jak ich...
2015-12-23
"Dziwne losy Jane Eyre", "Wichrowe Wzgórza", "Lokatorka Wildfell Hall" - wybrałam sobie po jednej książce każdej z sióstr Brontë. Teraz wiem, że przeczytam wszystkie. Nie mogę sobie odmówić takiej przyjemności. Ich styl przypadł mi do gustu jeszcze bardziej niż Jane Austen. Zatem tylko czytać!
W okolicy, mianowicie w Wildfell Hall, pojawia się tajemnicza kobieta, która zamieszkuje w owym dworze wraz z synem i swoją przyjaciółką. Udziela mało informacji o sobie, utrzymuje dystans wobec sąsiadów, prezentuje niecodzienne poglądy - to sprawia, że staje się wręcz "idealnym" obiektem do plotek.
W końcu jednak postanawia otworzyć się przed kimś, co jest w dużym stopniu skutkiem wytrwałości pewnego dżentelmena...
Powieść jest napisana w formie listu Gilberta Markhama do przyjaciela, Jacka Halforda. W jego treść wchodzą inne listy oraz - co najważniejsze - pewien pamiętnik, który zajmuje największą część utworu. Różne myśli i wydarzenia są prezentowane zarówno z perspektywy mężczyzny, jak i kobiety. To duży plus.
"Lokatorka Wildfell Hall" spośród książek wymienionych na samym początku zdobyła moje największe uznanie. Po prostu najbardziej pobudziła do refleksji. I wywołała dużo emocji, za czym niespecjalnie przepadam. Ale tak czasem musi być.
Uważam, że jest to książka przede wszystkim o mężczyznach. Traktuję ją jako ostrzeżenie przed łajdakami i hulakami. Ich zachowanie i myślenie powoduje wielki niesmak, aczkolwiek autorka zręcznie to opisała, stąd czytało mi się zadziwiająco dobrze. Na szczęście nie wszyscy panowie są tam draniami, inaczej załamać by się można było. W stosunku do kobiet też nie brakuje zarzutów. Każda płeć ma coś na swoim sumieniu. Jest to także książka o małżeństwie i pozycji obu płci w tamtym społeczeństwie, pełnym zarówno hipokryzji, obłudy, złych postępków, jak i przeciwstawnych czynów. Dobro i zło, oto co nami rządzi.
"Dziwne losy Jane Eyre", "Wichrowe Wzgórza", "Lokatorka Wildfell Hall" - wybrałam sobie po jednej książce każdej z sióstr Brontë. Teraz wiem, że przeczytam wszystkie. Nie mogę sobie odmówić takiej przyjemności. Ich styl przypadł mi do gustu jeszcze bardziej niż Jane Austen. Zatem tylko czytać!
W okolicy, mianowicie w Wildfell Hall, pojawia się tajemnicza kobieta, która...
2015-11-14
Pierwsze moje wrażenie po przeczytaniu książki... że jest ona słodko-gorzka, choć może należałoby powiedzieć odwrotnie - ze względu na jej zakończenie - ale tak jakoś mi się nasunęło i niech tak już pozostanie.
Losy tytułowej małej księżniczki, czyli Sary były ciężkie, ale również baśniowe i nieprzewidywalne dla niej samej. Na początku miała bardzo wiele, potem los odebrał jej pewną część, lecz na koniec szczęście ponownie się do niej uśmiechnęło. Zresztą nie tylko do niej, również do Becky, Anny, pana Carrisforda... Dzięki bogatej wyobraźni, umiejętności opowiadania pięknych historii, wrodzonej skromności i uprzejmości Sara zyskała sobie grono oddanych przyjaciół i lepiej znosiła trudne przeżycia, które jej nie ominęły. W tej książce najbardziej wzruszyły mnie te smutniejsze momenty, ale na szczęście zakończenie było dobre, ku pokrzepieniu. Nie przepadam za smutnymi zakończeniami, ale wiem, że i czasem takie muszą być, tutaj akurat było ono pozytywne.
Podsumowując, według mnie "Mała księżniczka" to bardzo pouczająca książka, o zabarwieniu nostalgicznym oraz baśniowym. Jest doskonałą lekturą dla młodszych osób, ale i ktoś dorosły może tu znaleźć coś dla siebie, tak jak na przykład ja.
Pierwsze moje wrażenie po przeczytaniu książki... że jest ona słodko-gorzka, choć może należałoby powiedzieć odwrotnie - ze względu na jej zakończenie - ale tak jakoś mi się nasunęło i niech tak już pozostanie.
Losy tytułowej małej księżniczki, czyli Sary były ciężkie, ale również baśniowe i nieprzewidywalne dla niej samej. Na początku miała bardzo wiele, potem los odebrał...
2016-01-29
Niewielka objętościowo książka, ale niezwykle piękna i wzruszająca. Żeby ją opisać, nie trzeba wyszukanych zdań, to właśnie proste słowa najbardziej oddają jej charakter.
Napisana jest w formie listów Oskara do Pana Boga. Każdy list to kolejny dzień z ostatnich dni chłopca. Każdy dzień to jakby kolejne dziesięć lat, które jest mu dane. W ten sposób Oskar mógł w jakiejś części przeżyć zdarzenia właściwe starszym osobom. Taka krótka podróż przez różne koleje życia. Ciągła nauka i doświadczanie.
To był pomysł cioci Róży. Chciała tak pomóc chłopcu. Udało jej się. Sama też otrzymała wiele. Razem stworzyli po prostu fajny duet, wyjątkowy, połączyła ich prawdziwa przyjaźń.
"Oskar i pani Róża" zawiera sporo symboliki, w tym jest podobna do "Małego Księcia", ale nie tylko, mówi też o ważnych wartościach. Nie mogła nie trafić do mojego serca.
Niewielka objętościowo książka, ale niezwykle piękna i wzruszająca. Żeby ją opisać, nie trzeba wyszukanych zdań, to właśnie proste słowa najbardziej oddają jej charakter.
Napisana jest w formie listów Oskara do Pana Boga. Każdy list to kolejny dzień z ostatnich dni chłopca. Każdy dzień to jakby kolejne dziesięć lat, które jest mu dane. W ten sposób Oskar mógł w jakiejś...
2016-04-27
Scarlett O'Hara i Rett Butler - usłyszałam o nich na długo przed przeczytaniem książki - stanowią nietuzinkową parę, która budzi emocje zarówno w literaturze, jak i w filmie. Odważni, egoistyczni, namiętni, konsekwentnie dążący do wyznaczonych celów, ale mający swoje wrażliwe punkty, ukryte marzenia...
Akcja powieści toczy się jakby dwutorowo. Poznajemy losy bliskich i znajomych Scarlett, ale jesteśmy także świadkami wybuchu wojny secesyjnej i jej długofalowego wpływu na mieszkańców Georgii. Przeminie dotychczasowy ład, każdy z bohaterów stanie przed różnymi wyborami, ukazana będzie ich wytrzymałość i gotowość do życia w nowych warunkach, gdy trzeba budować coś od początku. Taka jest po prostu kwintesencja życia. Niepewność i ulotność. Im większy powiew wiatru, tym trudniejszy sprawdzian. Ale człowiek tak łatwo przyzwyczaja się do dobrego...
"Przeminęło z wiatrem" jest tego wszystkiego symbolem, a wojna między Północą i Południem tylko bardziej nam to uświadamia. I może też koniec książki.
Pierwsza myśl po skończeniu powieści to: "Jak ja nie lubię otwartych zakończeń!". Druga, że są tylko trzy niewiadome dla mnie; ogólnie dalsze losy bohaterów, sam Rett, no i pytanie czy Scarlett może się zmienić. Przeminęła na zawsze ta miłość czy nie? Czy może po raz kolejny przeminąć "stara" Scarlett? Wątpliwości są, bo granica bólu została przekroczona i dość późno opadły czyjeś złudzenia.
Zastanawiam się nad tym dziś, nie odkładam na jutro.
Scarlett O'Hara i Rett Butler - usłyszałam o nich na długo przed przeczytaniem książki - stanowią nietuzinkową parę, która budzi emocje zarówno w literaturze, jak i w filmie. Odważni, egoistyczni, namiętni, konsekwentnie dążący do wyznaczonych celów, ale mający swoje wrażliwe punkty, ukryte marzenia...
Akcja powieści toczy się jakby dwutorowo. Poznajemy losy bliskich i...
2017-02-13
Liesel Meminger jest tytułową Złodziejką Książek. Chyba już sam ten fakt sprawia, że ją lubimy, przecież czytanie stanowi też naszą pasję. Może nie czujemy takiego głodu słów, bo żyjemy w czasach dużej dostępności książek, ale głód poznawania czy tworzenia nowych opowieści nie jest nam obcy. Obserwując Liesel mamy okazję wrócić do własnych wspomnień, ta dziewczynka jest także naszym zwierciadłem.
Nasze historie zawsze dzieją się w jakiś okolicznościach. Złodziejka Książek trafiła na czasy, kiedy nienawiść osiągnęła prawdopodobnie swój najwyższy stopień. Mowa o II wojnie światowej, która przyniosła mnóstwo ofiar, cierpienia, bólu, strachu, równocześnie multum pracy dla Śmierci. To Śmierć (nawet sympatyczna) jest Narratorem tej konkretnej opowieści, opowieści o Złodziejce Książek, Niemce, która traci jedną rodzinę i trafia do drugiej, odnajduje przyjaciół. Ich życie zmienia wojna i ukrywanie Żyda. Jako że właśnie Śmierć snuje swoje retrospekcje pojawia się domysł nieszczęścia, tragedii. Jednak zaskoczyło mnie zakończenie.
Pomimo ważnych i trudnych tematów książka Zusaka posiada w sobie pewną lekkość, która pozwala na przyjemną przygodę z bohaterami. Godziny szybko mijały, kolejne strony umykały. Współczucie, wzruszenie, śmiech, zaciekawienie, niepewność - takie właśnie uczucia często były moimi towarzyszami.
SŁOWA. Mogą dobrze ukazać fakty i mogą okazać się dezinformacją. Potrafią podnieść na duchu, ale i prowadzić stopniowo do nieszczęścia. Najlepiej widać to na przykładzie Maxa Vandenburga, jego narodowości i jego prezentu. Warto się zastanowić czy w "Złodziejce książek" nie ma swoistego pojedynku pomiędzy magią wyrażania własnych uczuć i potrzeb za pomocą słów a niszczycielską hitlerowską propagandą. Czy jest jakaś sprawiedliwość?
Polecam z całego serca spotkanie ze Złodziejką Książek. Myślę, że nie zawiedziecie się.
Liesel Meminger jest tytułową Złodziejką Książek. Chyba już sam ten fakt sprawia, że ją lubimy, przecież czytanie stanowi też naszą pasję. Może nie czujemy takiego głodu słów, bo żyjemy w czasach dużej dostępności książek, ale głód poznawania czy tworzenia nowych opowieści nie jest nam obcy. Obserwując Liesel mamy okazję wrócić do własnych wspomnień, ta dziewczynka jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-01-23
Po przeczytaniu stwierdzam, że było po prostu "okay" (nie mogłam się powstrzymać, żeby tak nie napisać - inspiracja czy tam ściągnięcie prosto z książki :D). A to dzięki głównym bohaterom, Hazel Grace i Augustusowi, nastolatkom mającym raka. Spodobała mi się ich relacja, ich osobowość, ich (nierzadko odmienne) opinie i spojrzenia na otaczający świat. To wszystko zabarwione czasem nutą baśniowości, ale w większości bardzo realistyczne.
Dużo pytań zostało postawionych w tej książce. Pytań nad którymi setki lat ludzie się zastanawiają. I jednomyślności nie ma, bo jej być nie może. Ponieważ każdy z nas jest inny. Ponieważ nikt nam nie podał jednoznacznych odpowiedzi i rozwiązań. Aczkolwiek w pewnym stopniu możemy wybrać swoją życiową drogę, połączyć jakoś swój własny świat z zewnętrznym. Czyli ogólnie mówiąc poczuć się w miarę pogodzonym. Jednak nie obejdzie się bez przeszkód. Czasem nas złamią, coś odbiorą (w najgorszym wypadku życie - zresztą zawsze tak jest - chodzi tylko o czas, jakże cenny), a czasem otworzą na nowe, pozwolą zrozumieć niektóre sprawy.
Tak bym określiła "Gwiazd naszych wina". Podsumowując, postrzegam tę książkę jako wzruszającą, pouczającą, zaskakującą, smutną, radosną... Polecam.
Po przeczytaniu stwierdzam, że było po prostu "okay" (nie mogłam się powstrzymać, żeby tak nie napisać - inspiracja czy tam ściągnięcie prosto z książki :D). A to dzięki głównym bohaterom, Hazel Grace i Augustusowi, nastolatkom mającym raka. Spodobała mi się ich relacja, ich osobowość, ich (nierzadko odmienne) opinie i spojrzenia na otaczający świat. To wszystko zabarwione...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-06
Trzecie spotkanie z Szekspirem. Przedtem dwie komedie, teraz tragedia. W domu czekają na mnie jeszcze "Romeo i Julia" oraz "Makbet" - kupione kilka lat temu, przeczytane tylko fragmenty - jako lektury szkolne nie zachęcały, ale jak się teraz sama zabrałam za sztuki tego autora, to będzie dobrze.
"Hamlet" nie należy do utworów łatwych, język sprawiał nawet sporo problemów, nieraz zastanawiałam się co oznaczają dane wyrażenia, ale po dwóch aktach zaczęło mi się lepiej czytać, bowiem akcja ruszyła bardziej do przodu.
A o czym jest "Hamlet"? W skrócie, tytułowy bohater spotyka ducha swojego ojca i poprzysięga zemstę na jego mordercy; upewnia się, że jest nim jego wuj (a zarazem ojczym); zabija przez pomyłkę Poloniusza - według mnie to najważniejszy moment utworu, bo daje początek wielu złym wydarzeniom, gdyby do tego nie doszło, to myślę, że nie byłoby tylu tragedii - potem zostaje wysłany do Anglii, żeby tam niechybnie zginąć (z polecenia owego mordercy)... reszty nie dopowiem, żeby nie zdradzać dokładnie zakończenia.
Wybrałam tę książkę z dwóch powodów: często w różnych filmach widziałam nawiązania do niej, więc zapragnęłam ją poznać, poza tym "Hamlet" jest uznawany często za najlepszą książkę Szekspira, a to także duża zachęta. Mogę w tym momencie z pełną świadomością powiedzieć, że się nie zawiodłam.
"Hamlet" to sztuka o dojrzewaniu i podejmowaniu różnych wyborów, o sensie życia i nieuchronności śmierci (najbardziej widoczne w scenach na cmentarzu) wobec której wszyscy jesteśmy równi, o przemijaniu, bólu, cierpieniu i zdradzie, no i przede wszystkim o zemście, bo na tym opiera się ten utwór. Jego bohaterowie w większości nie są jednowymiarowi, targają nimi rozmaite namiętności, wątpliwości czy wyrzuty sumienia. Doskonała lektura do rozmyślań i dyskusji, polecam.
Trzecie spotkanie z Szekspirem. Przedtem dwie komedie, teraz tragedia. W domu czekają na mnie jeszcze "Romeo i Julia" oraz "Makbet" - kupione kilka lat temu, przeczytane tylko fragmenty - jako lektury szkolne nie zachęcały, ale jak się teraz sama zabrałam za sztuki tego autora, to będzie dobrze.
"Hamlet" nie należy do utworów łatwych, język sprawiał nawet sporo problemów,...
2015-12-02
Mało przeczytałam książek i mało widziałam filmów z gatunku fantasy, w każdym bądź razie dowiedziałam się, że "Hobbit, czyli tam i z powrotem" jest wstępem do "Władcy pierścieni" i to niedługim nawet, więc czemu by nie spróbować przeczytać tej powieści i nie przekonać się, czy odnalazłabym się w tym rodzaju literatury... wcześniejszych moich doświadczeń bym nie brała pod uwagę, bo to prawie tyle co nic.
Bardzo się cieszę, że na końcu książki jest mapa, bez niej miałabym dużo więcej problemów z wyobrażeniem sobie trasy wędrówki hobbita, krasnoludów i Gandalfa - to nie jest moja mocna strona - ale jeśli chodzi o same miejsca, to myślę, że poszło mi nieźle, autor pięknie to wszystko opisuje, widać i czuć, że posiada wiedzę oraz wyobraźnię... jestem tym zachwycona. Były przygody, różnobarwne postacie, ciekawe miejsca, zwroty akcji, humor, wzruszające momenty. Bilbo Baggins... jest taki poczciwy, uroczy, odważny, że prawie zawsze mi się przy nim buźka uśmiechała (nie licząc niebezpiecznych sytuacji), zasłużył i na pierścień, i na szczęśliwe zakończenie wędrówki. Mądry Gandalf i orły, którzy pojawiali się w najlepszych momentach i często niespodzianie. Na poły zabawni, na poły przerażający Gollum i Smaug. Bohaterscy Bard i Beorn, ekipa krasnoludów na czele z Thorinem i inni... wg mnie tutaj tkwi największy sukces Tolkiena, właśnie w ich kreacji.
"Hobbit, czyli tam i z powrotem" to udane spotkanie ze Śródziemiem, zachęcające do ponownej wizyty w świecie hobbitów, krasnoludów, elfów i czarodziejów oraz do przeżywania wraz z nimi niezwykłych przygód. Polecam.
Mało przeczytałam książek i mało widziałam filmów z gatunku fantasy, w każdym bądź razie dowiedziałam się, że "Hobbit, czyli tam i z powrotem" jest wstępem do "Władcy pierścieni" i to niedługim nawet, więc czemu by nie spróbować przeczytać tej powieści i nie przekonać się, czy odnalazłabym się w tym rodzaju literatury... wcześniejszych moich doświadczeń bym nie brała pod...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-29
"Hrabia Monte Christo" to powieść dość obszerna, jednak w porównaniu do "Wojny i pokoju" zdaje się być ledwie fraszką. Przyczyną tego są liczne przygody imć Edmunda Dantesa - tytułowego bohatera, człowieka o wielu wcieleniach. Poznajemy go jako młodego i szczęśliwego chłopaka, którego przykre wypadki zmieniają w mężczyznę tajemniczego i mściwego. Zemsta bowiem jest głównym motywem tego utworu. Na szczęście niejedynym. Inaczej książka nie byłaby taka dobra.
Mogłabym opowiedzieć jakie wydarzenia przywiodły bohatera do takich czynów oraz czego dokładnie dotyczyły, tylko uczyniłabym to z krzywdą dla czytelników. Współczułam Edmundowi, ale uważam, że posunął się stanowczo za daleko. Szkoda tym większa, że miałam okazję zobaczyć jaki był za młodych lat. Nie zmienił się całkowicie, ale... żałowałam tamtego chłopaka.
Książka swoją sławę zawdzięcza także pozostałym bohaterom. Bez nich nie byłoby hrabiego Monte Christo. Bez nich historia nie byłaby taka wciągająca. Mogłabym wymieniać dalej. W swoim gatunku powieść jest wspaniała. Jedną gwiazdkę odejmuję za zakończenie. Mam wrażenie, że zostało napisane w pośpiechu, na kolanach, czyli że autor nie przyłożył się do tego.
"Hrabia Monte Christo" to powieść dość obszerna, jednak w porównaniu do "Wojny i pokoju" zdaje się być ledwie fraszką. Przyczyną tego są liczne przygody imć Edmunda Dantesa - tytułowego bohatera, człowieka o wielu wcieleniach. Poznajemy go jako młodego i szczęśliwego chłopaka, którego przykre wypadki zmieniają w mężczyznę tajemniczego i mściwego. Zemsta bowiem jest głównym...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-11
Myślę, że wybrałam sobie dobrą książkę na swoje pierwsze spotkanie z Agathą Christie. Przychylam się do wysokiej średniej ocen na LC. "I nie było już nikogo" jest świetną zachętą do zagłębienia się w kryminałach.
Dziesięć osób ląduje na Wyspie Murzynków, zgodnie z pewnym wierszykiem każda z nich ginie w określonych okolicznościach. Zanim umrą wszyscy obecni na wyspie (czy aby na pewno?), na dotychczas żyjących zaproszonych gości padnie blady strach, będą mnożyć się podejrzenia. Zainteresowanych łączy też to, że mają coś na sumieniu...
Dwie rzeczy były wiadome prawie, że na samym początku: motyw i skłonności psychopatyczne zabójcy. Ale szczegóły... nie wpadłam na nie. Miałam czasem przebłyski, ale jednak ciągle dawałam się zmylić. Byłam także za mało uważna i skupiona, wciągnęłam się potem coraz bardziej w zmienną akcję. Gdybym nie porzuciła pewnej myśli, to miałabym szansę rozwiązania tajemnicy.
Ale nie żałuję tego, w dobrym kryminale nic nie powinno być proste. Tutaj znajdziemy dość skomplikowaną zagadkę, zgubne tropy i mroczne sekrety. Kolejnymi atutami są mała objętość lektury i mroczny klimat.
Choć jest inna możliwość... że nie mam do takich spraw talentu. :D Nie każdy nadaje się na Poirota lub Holmesa.
Myślę, że wybrałam sobie dobrą książkę na swoje pierwsze spotkanie z Agathą Christie. Przychylam się do wysokiej średniej ocen na LC. "I nie było już nikogo" jest świetną zachętą do zagłębienia się w kryminałach.
Dziesięć osób ląduje na Wyspie Murzynków, zgodnie z pewnym wierszykiem każda z nich ginie w określonych okolicznościach. Zanim umrą wszyscy obecni na wyspie (czy...
2015-11-28
2015-11-28
Miałam na początku pisać streszczenie powieści, ale że opisów nie brakuje, to chciałabym na czym innym trochę się skupić.
Zwróciłam tutaj przede wszystkim uwagę na trójkę bohaterów: Jane, Edwarda i St. Johna. Zanim do nich przejdę, muszę wspomnieć - choćby krótko - młodą Helenę Burns, o której wiele w książce mówione nie było, ale której osoba i której los wywarły na mnie duże wrażenie.. to jaką miała postawę co do cierpienia, śmierci i Boga... jest w tym coś dziwnego i dualistycznego. Najważniejsze jednak, że jej dodawała otuchy. Inne odczucia mam w stosunku do St. Johna, niby też zawierzył Bogu, chciał (i dokonał tego) swoje ambicje przeznaczyć dla szczytnych celów, ale mnie jakoś nie przekonał, brakowało mi w nim ciepła i ten jego moralizatorski ton... aczkolwiek bardzo bliski nam ludziom, ogólnie mówiąc. Może gdyby był inny, to byłby nierealny? Hmmm.
Jane i Edward spodobali mi się jako para i jako dwójka odrębnych ludzi. Ich historia miłosna zaczęła się podchodami i utarczkami, potem było oczekiwanie na szczęście, (nie)zaskakujące wydarzenie, które pokrzyżowało ich plany, bolesna rozłąka i na końcu szczęśliwe zakończenie, choć nie brakło w nim gorzkich momentów. Jane była osobą wyrazistą i silną, miała odwagę podejmować trudne decyzje, czyli postawić się Edwardowi i St. Johnowi. Jej losy nie były dziwne, ale były bardzo zajmujące i ciekawe. Co do Edwarda, sprawiał wrażenie szorstkiego i zbyt niezależnego, ale był, myślę, dobrym człowiekiem, czułym, opiekuńczym, a potem pokornym. Chociaż ten pomysł z ukrywaniem prawdy... ale to już było i minęło. Żadnemu z obojga życie nie poskąpiło różnych jego sprawdzianów.
"Dziwne losy Jane Eyre" to opowieść o (szczęśliwej) miłości, o relacjach międzyludzkich i relacjach ludzi z Bogiem, o dorastaniu i dojrzewaniu, o podejmowaniu decyzji i ich konsekwencjach, o słabości i odwadze... skłania to wszystko do refleksji. Z przyjemnością polecam. Zaliczam tę książkę do moich ulubionych.
Miałam na początku pisać streszczenie powieści, ale że opisów nie brakuje, to chciałabym na czym innym trochę się skupić.
Zwróciłam tutaj przede wszystkim uwagę na trójkę bohaterów: Jane, Edwarda i St. Johna. Zanim do nich przejdę, muszę wspomnieć - choćby krótko - młodą Helenę Burns, o której wiele w książce mówione nie było, ale której osoba i której los wywarły na mnie...
2016-02-07
Dotąd jedyną powieścią psychologiczną na najwyższym poziomie, którą poznałam była "Zbrodnia i kara". Dziś dołączam do swojej skromnej półki "Misery".
Skupienie na wątku miłosnym, niezbyt skomplikowani bohaterowie, dość płytka fabuła, przewidywalne zakończenie - tego u Kinga nie ma, przynajmniej w tej książce, w odróżnieniu od większości moich przeczytanych utworów.
Prawie na samym początku nastawiłam się na określone zakończenie, ale autor tak poprowadził akcję, że miałam wątpliwości, czy stanie się tak, jak tego oczekiwałam. Nawet byłam pod koniec pewna, że nie, skończy się inaczej, a tu bach... niespodzianka! Można się było poczuć trochę jak główny bohater - nie ma bólu, ale jest niepewność - jaki będzie ten kolejny krok? Taka symbolika się jakoś nasuwa.
Ta lektura to rewelacja. Widoczna jest inteligencja i pomysłowość Kinga. Genialna w swoim gatunku. Dobrze ukazana reakcja na skrajne wydarzenia. Udany portret psychopatki i ofiary. Strach, lęk, ból, wola przetrwania to cechy przewodnie książki. Ciekawym pomysłem jest wplecenie fragmentów o Misery. Nawet bym przeczytała cały "Powrót Misery", gdyby była taka możliwość. Choć bardzo daleko byłoby mi do Annie.
Miłośniczką lektur z dreszczykiem emocji nie zostanę, ale od czasu do czasu zajrzę do jakiegoś thrillera.
Dotąd jedyną powieścią psychologiczną na najwyższym poziomie, którą poznałam była "Zbrodnia i kara". Dziś dołączam do swojej skromnej półki "Misery".
Skupienie na wątku miłosnym, niezbyt skomplikowani bohaterowie, dość płytka fabuła, przewidywalne zakończenie - tego u Kinga nie ma, przynajmniej w tej książce, w odróżnieniu od większości moich przeczytanych utworów.
Prawie...
2016-11-20
Miłość i podróże w czasie - tak w skrócie można opisać tę opowieść. Pierwszy motyw istnieje w literaturze od wieków, wzbudza różne emocje, jest bardzo powszechny, wręcz oklepany. Drugi natomiast nasuwa skojarzenia z fantastyką i ludzkimi pragnieniami, by przeżyć coś po raz kolejny, zapobiec czemuś czy dowiedzieć się co nas czeka w przyszłości.
Wracając do książki, nie mamy tutaj do czynienia z typową magią, podróże w czasie głównego bohatera stanowią po prostu chorobę genetyczną - Henry nie jest czarodziejem, lecz osobą, która zmaga się z negatywnymi skutkami owej przypadłości, nie potrafi bowiem kontrolować swoich przenosin, nie ma pojęcia gdzie trafi i co tam na niego czeka. Pewnego razu spotyka małą Clare (samemu będąc dorosłym człowiekiem), która wywrze duży wpływ na jego życie. Od tej pory będą się dość regularnie spotykać, aż do dwuletniej przerwy, po której Clare zmierzy się z teraźniejszym Henrym. Takie koło czasu, trochę to poplątane, ale czyta się bardzo dobrze. Autorka wykonała kawał świetnej roboty, bo połączyła wszystko tak, żeby miało sens i oczarowywało, wciągało czytelnika.
Nie określiłabym mianem magii również miłości, ponieważ w relacji kochanków nie brakuje trudnych momentów (przede wszystkim gdy trzeba się rozstać), nie da się uniknąć bólu, lęku, strachu, ale także pewnych tajemnic. Nie można tu nie wspomnieć więc o Gomezie - wydaje mi się, że rozumiem co autorka chciała przekazać, ale mogła posłużyć się innym bohaterem, wtedy nie byłoby niesmaku i bardziej lubiłabym Clare. Ale wyszło jak wyszło. Stąd 9 gwiazdek, nie 10. Może się to wydawać paradoksem, ale ta miłość wbrew pozorom stoi mocno na ziemi. Według mnie oczywiście.
Czuje się, że duszą tej opowieści jest Henry oraz w konsekwencji jego nietypowe wojaże po świecie i czasie. Na dodatek jest bibliotekarzem. Te książki, a w środku niejako książka o nim. Nie ma typowej magii, ale jest czar tej wspaniałej historii. Innej niż wszystkie, to pewne.
Miłość i podróże w czasie - tak w skrócie można opisać tę opowieść. Pierwszy motyw istnieje w literaturze od wieków, wzbudza różne emocje, jest bardzo powszechny, wręcz oklepany. Drugi natomiast nasuwa skojarzenia z fantastyką i ludzkimi pragnieniami, by przeżyć coś po raz kolejny, zapobiec czemuś czy dowiedzieć się co nas czeka w przyszłości.
Wracając do książki, nie...
2016-01-19
Postanowiłam powrócić do tej lektury po wielu latach.
To wzruszająca książeczka o dzielnym i mądrym psie Lampo. Nie dało się nie płakać przy jej czytaniu. Przedstawia piękny portret wiernej psiej przyjaźni - oparty na prawdziwej historii. Akcja toczy się w większości na pewnej włoskiej stacji - w Marittimie główny bohater zdobył sympatię wielu ludzi i stał się znany. Do dziś właśnie tam stoi jego pomnik.
Chwyta za serce. Polecam.
Postanowiłam powrócić do tej lektury po wielu latach.
To wzruszająca książeczka o dzielnym i mądrym psie Lampo. Nie dało się nie płakać przy jej czytaniu. Przedstawia piękny portret wiernej psiej przyjaźni - oparty na prawdziwej historii. Akcja toczy się w większości na pewnej włoskiej stacji - w Marittimie główny bohater zdobył sympatię wielu ludzi i stał się znany. Do...
2017-07-23
Niedawno pisałam o tym, że "Mansfield Park" jest trochę inną książką Austen, a co mam powiedzieć o tej? "Opactwo Northanger" jest całkiem inne, na tyle, na ile była w stanie zmienić swój styl autorka. Podejrzewam, że takie odczucia mogę mieć tylko jeszcze przy "Lady Susan".
Ta metamorfoza, która mogła być powodem kłopotów z wydaniem powieści, w połączeniu z poprzednią dość wolną lekturą była prawdopodobnie przyczyną tego, że tak szybko przeczytałam tę książkę. Przypadła mi także do gustu, cieszę się, że mogłam poznać i taką Jane.
Główną bohaterką jest Katarzyna Moreland, miłośniczka powieści gotyckich, która poznaje w Bath rodzeństwo Thorpe'ów i Tilney'ów. Jedna para jest dobra, druga obłudna (kolejność przypadkowa). Czy Katarzyna będzie miała dobrego nosa do ludzi? Sprawdźcie sami. Nasza heroina nie będzie się nudziła, przeżyje "mnóstwo" przygód, po części z powodu swojej wybujałej wyobraźni. Czyżby czytanie niektórych książek miało swoją straszną stronę? Na to wychodzi. :D No i czy w każdej sytuacji okaże się skłonna do podszeptów? Tego nie zdradzę. Ale miłość na pewno będzie. :D
Ta parodia powieści gotyckich i w pewnym sensie ostrzeżenie przed niektórymi aspektami życia udała się Jane Austen bardzo dobrze, przynajmniej w moim mniemaniu. świetnie się bawiłam przy śledzeniu perypetii naszej heroiny oraz uważam, że specyficzny humor dodał powieści uroku.
"Lady Susan. Watsonowie. Sanditon" - tylko to mi zostało. Bardzo szkoda.
Niedawno pisałam o tym, że "Mansfield Park" jest trochę inną książką Austen, a co mam powiedzieć o tej? "Opactwo Northanger" jest całkiem inne, na tyle, na ile była w stanie zmienić swój styl autorka. Podejrzewam, że takie odczucia mogę mieć tylko jeszcze przy "Lady Susan".
Ta metamorfoza, która mogła być powodem kłopotów z wydaniem powieści, w połączeniu z poprzednią...
2017-08-13
To moja setna opinia, podoba mi się ta liczba. :D
Wiele książek Charlesa Dickensa do dziś cieszy się popularnością, ale nie "Opowieść o dwóch miastach", przynajmniej w Polsce. Chyba jest to trochę dziwne, bo ideały zawarte w utworze winny do nas przemawiać i pobudzać pamięć przeszłych dziejów. Ja usłyszałam o tej lekturze tylko dzięki liście BBC, inaczej nie zwróciłabym na nią uwagi.
Londyn i Paryż, Anglia i Francja u schyłku XVIII wieku. W obu krajach panuje głód i ubóstwo, szerzy się przemoc, niepokój i bunt przenikają dusze. Lata wyzyskiwania i ciemiężenia ludu przez arystokrację musiały zrobić swoje, wybucha rewolucja francuska.
"Wolność, Równość, Braterstwo, albo Śmierć"
Trzy pierwsze słowa symbolizują cele do których warto dążyć, Dickens mógł więc popierać pomysł rebelii, ale na pewno zauważył, że tkwią w nas także złe instynkty oraz jak cienka potrafi być granica dobrego i złego. Gilotyna to przewrót, zamiana ról, ofiary stają się katami. Niewinni nadal giną, coś się zmieniło, a jednocześnie wcale nie. I to jest najbardziej przerażające.
Dickens operuje tutaj poetyckimi opisami i daje nam takich bohaterów, aby jak najmocniej do nas przemówić, więc nie każdemu przypadnie to do gustu. Ja akurat dałam świadomie porwać się temu prądowi pióra autora. Dostrzegam przestrogi, jak i pociechę, dlatego uważam "Opowieść o dwóch miastach" za udaną historię z wieloma ważnymi przesłaniami. Można ją czytać wiele razy i zawsze odkryć coś nowego. Mimo pewnej powagi książkę czyta się lekko. Podziwiam co zrobił Sydney Carton. Jego czyn spiął klamrą wszystkie wydarzenia, które od początku prowadziły do takiego, a nie innego zakończenia.
To moja setna opinia, podoba mi się ta liczba. :D
Wiele książek Charlesa Dickensa do dziś cieszy się popularnością, ale nie "Opowieść o dwóch miastach", przynajmniej w Polsce. Chyba jest to trochę dziwne, bo ideały zawarte w utworze winny do nas przemawiać i pobudzać pamięć przeszłych dziejów. Ja usłyszałam o tej lekturze tylko dzięki liście BBC, inaczej nie zwróciłabym na...
Słyszałam co nieco o tej książce przed przeczytaniem, więc przystąpiłam do niej z określonym nastawieniem, znaczy myślałam, że wiem mniej więcej, jak się ona skończy...
Najbardziej spodobał mi się fakt, że historia jest opowiadana przez kilka osób, sprawdza się wobec tego opinia, że autorka dała szansę czytelnikowi, by on sam pokusił się o odpowiedzi, albo stanął po czyjejś stronie, albo doszedł do wniosku, że nie ma jednego rozwiązania.
Co jest tutaj najważniejsze... rodzina. Różne wydarzenia mogą różnie wpływać na poszczególne osoby. Tutaj "głównym bohaterem" jest ciężka choroba. Jest pozytywnie, gdy widać, że można się nawzajem wspierać, pomagać, załamywać, ale iść dalej. Jest mniej wesoło, gdy widać, że ktoś może się czuć odsuniętym na boczny tor, że choroby i cierpienie kładą się cieniem na wszystkich. Samo życie.
Jodi Picoult napisała coś, co mnie poruszyło, dało do myślenia, ale przede wszystkim zaskoczyło. Czasem zdarza się myśleć, że znamy zakończenie, lecz coś sprawia, że dzieje się inaczej. Przeznaczenie. Nie że tak musiało się stać, ale że co się wydarzyło, to się wydarzyło. I da się z tym pogodzić. Co nie jest łatwe, co nie każdy potrafi lub brzemię jest zbyt ciężkie.
Słyszałam co nieco o tej książce przed przeczytaniem, więc przystąpiłam do niej z określonym nastawieniem, znaczy myślałam, że wiem mniej więcej, jak się ona skończy...
więcej Pokaż mimo toNajbardziej spodobał mi się fakt, że historia jest opowiadana przez kilka osób, sprawdza się wobec tego opinia, że autorka dała szansę czytelnikowi, by on sam pokusił się o odpowiedzi, albo stanął po...