-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2015-11-19
2015-12-20
"Rozważna i romantyczna" jest w wielu aspektach podobna do "Dumy i uprzedzenia" oraz "Perswazji". Przedstawienie sylwetki części społeczeństwa angielskiego, dobre i inteligentne główne bohaterki, pozytywni i godni pozazdroszczenia główni bohaterowie, ciekawa charakteryzacja pozostałych postaci, szczęśliwe zakończenia - to są te cechy wspólne.
Pani Dashwood w jakiś czas po śmierci męża przeprowadza się wraz z trzema córkami do Barton. Tam mają okazję poznać między innymi pułkownika Brandona i Johna Willoughby'ego, a jeszcze wcześniej (mianowicie w majątku jedynego brata sióstr, w Norton) Edwarda Ferrarsa. Dlaczego o nich wspominam? Bo Ci panowie odegrają ważne role w tej powieści. Jeden okaże wsparcie, poda pomocną dłoń i będzie wytrwały; drugi obedrze ze złudzeń i zbyt romantycznych mrzonek; trzeci przywróci utraconą nadzieję (przez szczególne zrządzenie losu). Jeśli chodzi o Eleonorę (tę rozważną) i Mariannę (tę romantyczną), to te dwa słowa (jak w tytule) dobrze je określają. Mimo, że są tak różne, to łączy je głębokie przywiązanie do siebie. Obie polubiłam, choć ta pierwsza bardziej mi się spodobała. Jest dojrzalsza, ta młodsza natomiast żywsza.
Im więcej czytam książek Jane Austen, to tym bardziej odczuwam niedosyt związany z coraz mniejszą (według mnie) obecnością wybranków serca. Mam nadzieję, że w następnych utworach to się odwróci.
Niezmiennie wspaniały portret psychologiczny wszystkich postaci, wszechobecna ironia i humor, dobrze ukazana mentalność ludzi tej epoki - to sprawia, że chętnie sięgam po jej powieści. Dla mnie to ciągle duża przyjemność i pewny relaks. Idealne na odprężenie się. Polecam.
"Rozważna i romantyczna" jest w wielu aspektach podobna do "Dumy i uprzedzenia" oraz "Perswazji". Przedstawienie sylwetki części społeczeństwa angielskiego, dobre i inteligentne główne bohaterki, pozytywni i godni pozazdroszczenia główni bohaterowie, ciekawa charakteryzacja pozostałych postaci, szczęśliwe zakończenia - to są te cechy wspólne.
Pani Dashwood w jakiś czas po...
2015-11-28
Miałam na początku pisać streszczenie powieści, ale że opisów nie brakuje, to chciałabym na czym innym trochę się skupić.
Zwróciłam tutaj przede wszystkim uwagę na trójkę bohaterów: Jane, Edwarda i St. Johna. Zanim do nich przejdę, muszę wspomnieć - choćby krótko - młodą Helenę Burns, o której wiele w książce mówione nie było, ale której osoba i której los wywarły na mnie duże wrażenie.. to jaką miała postawę co do cierpienia, śmierci i Boga... jest w tym coś dziwnego i dualistycznego. Najważniejsze jednak, że jej dodawała otuchy. Inne odczucia mam w stosunku do St. Johna, niby też zawierzył Bogu, chciał (i dokonał tego) swoje ambicje przeznaczyć dla szczytnych celów, ale mnie jakoś nie przekonał, brakowało mi w nim ciepła i ten jego moralizatorski ton... aczkolwiek bardzo bliski nam ludziom, ogólnie mówiąc. Może gdyby był inny, to byłby nierealny? Hmmm.
Jane i Edward spodobali mi się jako para i jako dwójka odrębnych ludzi. Ich historia miłosna zaczęła się podchodami i utarczkami, potem było oczekiwanie na szczęście, (nie)zaskakujące wydarzenie, które pokrzyżowało ich plany, bolesna rozłąka i na końcu szczęśliwe zakończenie, choć nie brakło w nim gorzkich momentów. Jane była osobą wyrazistą i silną, miała odwagę podejmować trudne decyzje, czyli postawić się Edwardowi i St. Johnowi. Jej losy nie były dziwne, ale były bardzo zajmujące i ciekawe. Co do Edwarda, sprawiał wrażenie szorstkiego i zbyt niezależnego, ale był, myślę, dobrym człowiekiem, czułym, opiekuńczym, a potem pokornym. Chociaż ten pomysł z ukrywaniem prawdy... ale to już było i minęło. Żadnemu z obojga życie nie poskąpiło różnych jego sprawdzianów.
"Dziwne losy Jane Eyre" to opowieść o (szczęśliwej) miłości, o relacjach międzyludzkich i relacjach ludzi z Bogiem, o dorastaniu i dojrzewaniu, o podejmowaniu decyzji i ich konsekwencjach, o słabości i odwadze... skłania to wszystko do refleksji. Z przyjemnością polecam. Zaliczam tę książkę do moich ulubionych.
Miałam na początku pisać streszczenie powieści, ale że opisów nie brakuje, to chciałabym na czym innym trochę się skupić.
Zwróciłam tutaj przede wszystkim uwagę na trójkę bohaterów: Jane, Edwarda i St. Johna. Zanim do nich przejdę, muszę wspomnieć - choćby krótko - młodą Helenę Burns, o której wiele w książce mówione nie było, ale której osoba i której los wywarły na mnie...
2015-11-13
Moja przygoda z Sherlockiem Holmesem zaczęła się od krótkiego opowiadania "Nakrapiana przepaska niesie śmierć", która stanowi część "Przygód Sherlocka Holmesa". A że bardzo mi się ono spodobało, to postanowiłam przeczytać wszystkie tomy cyklu o sławnym detektywie.
"Studium w szkarłacie" jest pierwszym tomem o Holmesie, w którym na początku poznajemy narratora powieści, czyli doktora Watsona, dowiadujemy się również, jak ta dwójka się poznała oraz powoli zbliżamy się do tytułowej sprawy...
O samej zagadce morderstwa nie powiem wiele, żeby nie psuć czytelnikowi przyjemności z czytania lektury, aczkolwiek przyznam, że zaskoczyło mnie dość długie wyjaśnienie (i sposób przekazania tego) motywu zabójstwa, które okazało się dla mnie najlepszym momentem powieści (może dlatego, że w ogóle się tego nie spodziewałam), ciut lepszym od zadziwiającego geniuszu Holmesa, to jak łączył różne strzępki informacji w spójną całość. Dopiero po wszystkim nie wydaje się to aż tak trudne, ale wtedy jest już właśnie po, a to zmienia... wszystko. :D
W każdym razie czytałam całą powieść w skupieniu, dość powoli, żeby nie przegapić żadnych szczegółów, z rosnącym zafascynowaniem i podekscytowaniem krótką, acz treściwą fabułą. Z przyjemnością spędzę kolejne dni z Sherlockiem Holmesem i jego przyjacielem Watsonem.
Moja przygoda z Sherlockiem Holmesem zaczęła się od krótkiego opowiadania "Nakrapiana przepaska niesie śmierć", która stanowi część "Przygód Sherlocka Holmesa". A że bardzo mi się ono spodobało, to postanowiłam przeczytać wszystkie tomy cyklu o sławnym detektywie.
"Studium w szkarłacie" jest pierwszym tomem o Holmesie, w którym na początku poznajemy narratora powieści,...
2015-11-30
"Perswazje" to druga książka Austen, którą miałam wielką przyjemność przeczytać. Kartkując kolejne strony jej utworów przenoszę się w świat XIX-wiecznej Anglii oraz obserwuję życie społeczne i osobiste jej mieszkańców.
Pragnęłam w tej powieści większej obecności głównego męskiego bohatera, niestety się nie doczekałam, po przeczytaniu "Dumy i uprzedzenia" też odczuwałam taki niedosyt w stosunku do Darcy'ego, ale był on mniejszy. Obaj panowie mieli inne maniery, ale coś ich łączyło, otóż w kontekście każdego z nich była mowa o nadmiernej dumie - to się powtórzyło - trochę szkoda. Z powyższych powodów daję ciut gorszą ocenę. Ale zarówno kapitana Wentwortha, jak i pana Darcy'ego bardzo lubię, od razu wzbudzili moją dużą sympatię.
Inni bohaterowie też byli ciekawi, tutaj odpowiednikiem pani Bennet jest sir Walter - bawił mnie jeszcze bardziej od niej, pana Wickhama myślę, że pan Elliot, siostry Anne posiadały swoje przywary, a co do niej samej... nie brakowało jej urody, charakteru i inteligencji (Elżbieta była identyczna). Hmm, może i za dużo tych podobieństw, mnie jednak właściwie to nie przeszkadza. Zainteresowała mnie także rozmowa Anne z kapitanem Harville'em pod koniec książki, dla mnie mogłaby ona potoczyć się śmiało dalej, bo była intrygująca. Szczegółów nie zdradzę, polecam samemu przeczytać.
"Perswazje" to książka obyczajowa zawierająca między innymi wątek miłosny, czyta się ją łatwo, miło i bardzo przyjemnie. Nie powinna odejść szybko w zapomnienie - przynajmniej dla mnie - książki tej autorki mają swoisty urok, a jeżeli ktoś ogólnie lubi literaturę angielską, to tym bardziej.
"Perswazje" to druga książka Austen, którą miałam wielką przyjemność przeczytać. Kartkując kolejne strony jej utworów przenoszę się w świat XIX-wiecznej Anglii oraz obserwuję życie społeczne i osobiste jej mieszkańców.
Pragnęłam w tej powieści większej obecności głównego męskiego bohatera, niestety się nie doczekałam, po przeczytaniu "Dumy i uprzedzenia" też odczuwałam...
2015-12-31
Pod pewnymi względami "Wielkie nadzieje" podobne są do innej książki Dickensa, mianowicie do "Davida Copperfielda". W obu tych utworach losy głównego bohatera opowiadane są w następujący sposób: poprzez nakreślenie wydarzeń z perspektywy młodego chłopca, dorastającego chłopaka i dorosłego mężczyzny.
Narratorem tej powieści obyczajowej jest Pip (czyli dokładnie Filip Pirrip), na którego późniejsze dzieje będą miały wpływ dwa ważne wypadki: pomoc więźniowi oraz poznanie miss Havisham i Estelli (jej podopiecznej). Nieoczekiwanie pojawia się anonimowy darczyńca, który pragnie polepszyć los Pipa, wskutek czego rezygnuje on z zawodu kowala, wybiera się do Londynu i nabiera tytułowych wielkich nadziei. Aczkolwiek w trakcie lektury okaże się, że nie tylko o jego oczekiwania i pragnienia tu chodzi, bowiem każdy z dickensowskich postaci posiada jakieś marzenia. Jedne się spełnią, inne nie.
Największym atutem "Wielkich nadziei" są jej barwni bohaterowie, nawet Ci trzecioplanowi. Bywają zabawni, tragiczni, niekiedy też przerywani. Sporo jest nierealności, ale podanej w taki sposób, że się tego tak nie czuje. Mnie najbardziej spodobała się postać Wiekowego Staruszka. Jest obecny humor i komizm w lekko kabaretowej konwencji, także ironia i dobre dialogi. Warto przeczytać.
MAŁE PODSUMOWANIE
"Wielkie nadzieje" to dla mnie książka o podwójnym znaczeniu. Ostatnia w 2015 roku i ostatnia w moim małym cyklu (który bardzo przypadł mi do gustu). W dodatku ma ciekawy tytuł - rozpatrując go pod kątem minionych i nowych lat. Na szczęście zdążyłam ją przeczytać do północy. Hurra!
Pod pewnymi względami "Wielkie nadzieje" podobne są do innej książki Dickensa, mianowicie do "Davida Copperfielda". W obu tych utworach losy głównego bohatera opowiadane są w następujący sposób: poprzez nakreślenie wydarzeń z perspektywy młodego chłopca, dorastającego chłopaka i dorosłego mężczyzny.
Narratorem tej powieści obyczajowej jest Pip (czyli dokładnie Filip...
2015-11-23
Odczucia po tej komedii są o wiele lepsze od "Snu nocy letniej", ponieważ:
1) język jest bardziej dla mnie zrozumiały i żywszy;
2) więcej śmiechu jest przy tej opowiastce;
3) nie brakuje celnych ripost i uwag;
4) bohaterowie zdobyli moją sympatię, choć mieli swoje przywary.
Określiłabym ten utwór mianem sztuki w sztuce (Krzysztof Sly był widzem przedstawienia o poskromieniu pewnej złośnicy), nie brakuje też (pozornie) motywu snu, kiedy to Pan postanawia nabrać owego pijanego kotlarza, przenosząc go do swej komnaty oraz dając żonę i "wiernych" sług... żeby na samym końcu niejako wmówić mu, że wszystko było marzeniem sennym.
A przechodząc do tytułowej sztuki... pełno jest w niej intryg, każdy z bohaterów ma swoje interesy lub podporządkowuje się woli wyższych im pozycją. Punktem kulminacyjnym jest przybycie ojca Lucentia, kiedy to powoli spiski zaczynają wychodzić na jaw. Nie będę oceniała postaci, warto jest samemu wyrobić sobie zdanie, ponieważ są oni intrygujący.
Natomiast zakończenie jest chyba... otwarte - nasuwa się bowiem pytanie czy rzeczywiście Kasia tak łatwo się poddała czy może podjęła grę Petruchia. Ja osobiście wolałabym drugie wyjście, byłoby ono ciekawsze.
"Poskromienie złośnicy" to lekka, zabawna i ironiczna komedia. Czyta się ją łatwo i z przyjemnością (chyba, że komuś za bardzo przeszkadzałoby traktowanie kobiet w tamtych czasach - wtedy to co innego). Serdecznie polecam.
Odczucia po tej komedii są o wiele lepsze od "Snu nocy letniej", ponieważ:
1) język jest bardziej dla mnie zrozumiały i żywszy;
2) więcej śmiechu jest przy tej opowiastce;
3) nie brakuje celnych ripost i uwag;
4) bohaterowie zdobyli moją sympatię, choć mieli swoje przywary.
Określiłabym ten utwór mianem sztuki w sztuce (Krzysztof Sly był widzem przedstawienia o...
2015-11-29
Tytułowy folwark to miejsce, które w wyniku buntu zostało całkowicie opanowane przez zwierzęta. Wszystko szło w miarę dobrze, ale do czasu... Napoleon (co za wymowne imię!) przyszykował "zamach" na Snowballa... i zaczęło być coraz gorzej. Nic nie pozostało prawie z szumnych obietnic, oprócz wiatraka (uzyskanego katorżniczą pracą) i złudnej nadziei. Za to nie brakowało manipulacji, oszustw, wygodnictwa niektórych (utworzyła się "kasta", a na jej czele stały świnie i stróżujące psy), cierpienia i głodu pozostałych... i byłabym zapomniała... nie brakowało pracy, pracy i jeszcze raz pracy, której owoce zbierali Ci, którzy na to sobie nie zasłużyli. Obłudę tych "najwyższych" pokazują chyba najlepiej przykazania (siedem) - przechodzące "ewolucję", a na koniec zmieniające się w jedno, ale do tego wrócę jeszcze.
Najbardziej wzruszył mnie los Boxera, pracował najcięższej i najlepiej, a jego losy skończyły się tak, że jego ciało "poszło" na sprzedaż, a za pieniądze z owej sprzedaży, świnie kupiły sobie skrzynkę whisky... no szlag by trafił.
Podległym zwierzętom oczy otworzyły się chyba za późno...
"Folwark zwierzęcy" jest satyrą na rewolucję i mechanizmy nią rządzące oraz alegorią ludzkich (nie tylko) zachowań (okrutnych, naiwnych, dobrodusznych, wiernych - cała ich paleta), zawiera również liczne aluzje. Myślę, że książka skłania do zastanowienia się nad poruszanymi w niej problemami.
Na koniec dodam - myślę, że najważniejszy - cytat z książki (jedyne już potem przykazanie): "Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre zwierzęta są równiejsze od innych". No właśnie, tak niektórzy myślą.
Tytułowy folwark to miejsce, które w wyniku buntu zostało całkowicie opanowane przez zwierzęta. Wszystko szło w miarę dobrze, ale do czasu... Napoleon (co za wymowne imię!) przyszykował "zamach" na Snowballa... i zaczęło być coraz gorzej. Nic nie pozostało prawie z szumnych obietnic, oprócz wiatraka (uzyskanego katorżniczą pracą) i złudnej nadziei. Za to nie brakowało...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-12
Głównym bohaterem tej książki jest chłopiec chory na Aspergera, wydarzenia opisywane są z jego perspektywy i stanowią treść jego powieści - jak on sam to określił - powieści kryminalnej. Zainspirowany przez swoją nauczycielkę postanowił takową napisać, bo lubi zagadki i chce, żeby była ona realna - tajemnicze morderstwo psa sąsiadki staje się do tego impulsem.
Lecz według mnie nie jest to powieść kryminalna (choć nie brakuje wątku kryminalnego, ale stanowi on dość małą część), powiedziałabym, że jest to raczej pewna relacja, która pokazuje wewnętrzny świat Christophera Boone'a. Dzięki niej mamy okazję poznać jego samego, jego sposób myślenia i patrzenia na świat. A jest on specyficzny. Czasem zachwycający, innym razem przygnębiający, niekiedy po prostu dziwi.
Kiedy chłopiec poznaje rozwiązanie morderstwa i odkrywa dodatkowo coś innego, to wyrusza w pełną przygód podróż... Wiele się zmieni, choć sądzę, że sam bohater nie aż tak bardzo, nabierze więcej wiary w siebie, jednak jego choroba pozostanie pewną barierą. Zresztą chyba każdy z nas jakąś ma.
Wydaje mi się, że autor trafnie ukazał charakterystykę takiej osoby i jak ona funkcjonuje w społeczeństwie - Christopher jest inteligentnym chłopcem, myślącym bardzo logicznie (w książce nie brakuje wtrąceń matematycznych i fizycznych, co uważam za jej dodatkowy atut), aczkolwiek na polu relacji międzyludzkich nie idzie mu tak dobrze - szkoda mi było jego i rodziców.
"Dziwny przypadek psa nocną porą" to książka, która zapada w pamięć. Są w niej przedstawione trudy rodzicielstwa i związków, skrywane sekrety czy tłamszone marzenia. Życiowe to i wcale nie proste, a wręcz odwrotnie - choć wydaje się, że potrzeby chłopca są tutaj jakby w opozycji. Zawiera też rozważania o czasie czy Bogu.
Na koniec chciałabym dodać, że jest tu podane rozwiązanie morderstwa popełnionego w "Psie Baskerville'ów" Doyle'a. Taka mała uwaga.
Głównym bohaterem tej książki jest chłopiec chory na Aspergera, wydarzenia opisywane są z jego perspektywy i stanowią treść jego powieści - jak on sam to określił - powieści kryminalnej. Zainspirowany przez swoją nauczycielkę postanowił takową napisać, bo lubi zagadki i chce, żeby była ona realna - tajemnicze morderstwo psa sąsiadki staje się do tego impulsem.
Lecz według...
2015-12-06
Trzecie spotkanie z Szekspirem. Przedtem dwie komedie, teraz tragedia. W domu czekają na mnie jeszcze "Romeo i Julia" oraz "Makbet" - kupione kilka lat temu, przeczytane tylko fragmenty - jako lektury szkolne nie zachęcały, ale jak się teraz sama zabrałam za sztuki tego autora, to będzie dobrze.
"Hamlet" nie należy do utworów łatwych, język sprawiał nawet sporo problemów, nieraz zastanawiałam się co oznaczają dane wyrażenia, ale po dwóch aktach zaczęło mi się lepiej czytać, bowiem akcja ruszyła bardziej do przodu.
A o czym jest "Hamlet"? W skrócie, tytułowy bohater spotyka ducha swojego ojca i poprzysięga zemstę na jego mordercy; upewnia się, że jest nim jego wuj (a zarazem ojczym); zabija przez pomyłkę Poloniusza - według mnie to najważniejszy moment utworu, bo daje początek wielu złym wydarzeniom, gdyby do tego nie doszło, to myślę, że nie byłoby tylu tragedii - potem zostaje wysłany do Anglii, żeby tam niechybnie zginąć (z polecenia owego mordercy)... reszty nie dopowiem, żeby nie zdradzać dokładnie zakończenia.
Wybrałam tę książkę z dwóch powodów: często w różnych filmach widziałam nawiązania do niej, więc zapragnęłam ją poznać, poza tym "Hamlet" jest uznawany często za najlepszą książkę Szekspira, a to także duża zachęta. Mogę w tym momencie z pełną świadomością powiedzieć, że się nie zawiodłam.
"Hamlet" to sztuka o dojrzewaniu i podejmowaniu różnych wyborów, o sensie życia i nieuchronności śmierci (najbardziej widoczne w scenach na cmentarzu) wobec której wszyscy jesteśmy równi, o przemijaniu, bólu, cierpieniu i zdradzie, no i przede wszystkim o zemście, bo na tym opiera się ten utwór. Jego bohaterowie w większości nie są jednowymiarowi, targają nimi rozmaite namiętności, wątpliwości czy wyrzuty sumienia. Doskonała lektura do rozmyślań i dyskusji, polecam.
Trzecie spotkanie z Szekspirem. Przedtem dwie komedie, teraz tragedia. W domu czekają na mnie jeszcze "Romeo i Julia" oraz "Makbet" - kupione kilka lat temu, przeczytane tylko fragmenty - jako lektury szkolne nie zachęcały, ale jak się teraz sama zabrałam za sztuki tego autora, to będzie dobrze.
"Hamlet" nie należy do utworów łatwych, język sprawiał nawet sporo problemów,...
2015-11-14
Pierwsze moje wrażenie po przeczytaniu książki... że jest ona słodko-gorzka, choć może należałoby powiedzieć odwrotnie - ze względu na jej zakończenie - ale tak jakoś mi się nasunęło i niech tak już pozostanie.
Losy tytułowej małej księżniczki, czyli Sary były ciężkie, ale również baśniowe i nieprzewidywalne dla niej samej. Na początku miała bardzo wiele, potem los odebrał jej pewną część, lecz na koniec szczęście ponownie się do niej uśmiechnęło. Zresztą nie tylko do niej, również do Becky, Anny, pana Carrisforda... Dzięki bogatej wyobraźni, umiejętności opowiadania pięknych historii, wrodzonej skromności i uprzejmości Sara zyskała sobie grono oddanych przyjaciół i lepiej znosiła trudne przeżycia, które jej nie ominęły. W tej książce najbardziej wzruszyły mnie te smutniejsze momenty, ale na szczęście zakończenie było dobre, ku pokrzepieniu. Nie przepadam za smutnymi zakończeniami, ale wiem, że i czasem takie muszą być, tutaj akurat było ono pozytywne.
Podsumowując, według mnie "Mała księżniczka" to bardzo pouczająca książka, o zabarwieniu nostalgicznym oraz baśniowym. Jest doskonałą lekturą dla młodszych osób, ale i ktoś dorosły może tu znaleźć coś dla siebie, tak jak na przykład ja.
Pierwsze moje wrażenie po przeczytaniu książki... że jest ona słodko-gorzka, choć może należałoby powiedzieć odwrotnie - ze względu na jej zakończenie - ale tak jakoś mi się nasunęło i niech tak już pozostanie.
Losy tytułowej małej księżniczki, czyli Sary były ciężkie, ale również baśniowe i nieprzewidywalne dla niej samej. Na początku miała bardzo wiele, potem los odebrał...
2015-11-22
Po panu Darcy'm z "Dumy i uprzedzenia" przyszedł czas na pana Darcy'ego z "Dziennika Bridget Jones"...
"Dziennik Bridget Jones" przedstawia rok z życia tytułowej bohaterki, wszystko opisane jest właśnie w formie dziennika, przy prawie każdym dniu nie może zabraknąć takich informacji jak: waga Bridget, ilość wypitego alkoholu oraz wypalonych papierosów, spożyte kalorie, kupione zdrapki oraz innych (w zależności od sytuacji) szczegółów. Na początku książki są pokazane postanowienia noworoczne, a na końcu podsumowanie mijającego roku - taka fajna klamra. To wszystko stanowi dla mnie główny plus książki, nie można się przy tym nie uśmiechnąć. Co do samej fabuły, to brakowało mi szerszego rozwinięcia pewnych wątków czy wydarzeń, np. początków znajomości Bridget z Markiem (a za dużo dla mnie Daniela). Biorę pewną poprawkę na rodzaj powieści, ale i tak moje odczucia się nie zmieniają. A sami bohaterowie są różnorodni i przedstawieni w przerysowany sposób, co nie znaczy, że nieprawdziwy, bo książka ta porusza wiele życiowych problemów, które skłaniają do refleksji.
Porównanie z filmem... przed czytaniem oglądałam kilka razy przygody Bridget w TV i wydaje mi się, że w filmie jest więcej humoru, więcej ironii... po prostu więcej wszystkiego (w tym pozytywnym sensie). O! Nie ma tylko chyba tych codziennych zabawnych opisów Bridget.
Porównanie dwóch panów Darcy'ch... trudna trochę sprawa, bo po pierwsze żyli w innych epokach, po drugie tego drugiego jest w książce jeszcze mniej niż tego pierwszego w swojej... ale raczej Mark nie był taki dumny jak Fitzwilliam (co za ciekawe imię), ale łączy ich pewna "sztywność" w obejściu, obaj są bogaci i robią ważne rzeczy (właściciel rozległych ziem kontra prawnik). A większą moją sympatię zdobył ten z "Dumy i uprzedzenia".
Czyli ogólnie mówiąc "Dziennik Bridget Jones" jest książką dobrą, dość zabawną, ale bez szału. Zapewne zabiorę się za drugą część i też tak sobie porównam.
Po panu Darcy'm z "Dumy i uprzedzenia" przyszedł czas na pana Darcy'ego z "Dziennika Bridget Jones"...
"Dziennik Bridget Jones" przedstawia rok z życia tytułowej bohaterki, wszystko opisane jest właśnie w formie dziennika, przy prawie każdym dniu nie może zabraknąć takich informacji jak: waga Bridget, ilość wypitego alkoholu oraz wypalonych papierosów, spożyte kalorie,...
2015-11-15
Moja pierwsza w całości przeczytana książka Szekspira, do tej pory miałam za sobą fragmenty "Romea i Julii" oraz "Makbeta", czyli szkolne lektury, teraz zaś mogę z pełną świadomością powiedzieć, że czytałam coś jego autorstwa od początku do końca.
Wybrałam "Sen nocy letniej", ponieważ spodobała mi się jego fabuła, ale po przeczytaniu muszę powiedzieć, że czuję... niedosyt. Sama sztuka jest bardzo dobrze napisana, spodobało mi się przedstawienie akcji jako pomieszanie marzeń sennych z rzeczywistością (patrząc z perspektywy bohaterów), która jak na końcu mówi Puk... cała może być owym marzeniem czy szałem nocy świętojańskiej. A niedosyt wynika z tego, że większość bohaterów nie przypadła mi do gustu, największą sympatię zdobyli u mnie tajemniczy i psotny chochlik Puk albo amatorka grupa aktorów. Mimo tego książkę czytało mi się dobrze, choć z pewnym trudem ze względu na język utworu, liczę jednak na to, że następnym razem będzie lepiej.
Z chęcią sięgnę po kolejne utwory tego autora, a "Sen nocy letniej" polecam, również jako początek drogi z Szekspirem, bo po pierwsze - jest to dość krótka sztuka, po drugie - jest komedią, po trzecie - stanowi myślę dobry wstęp do trudniejszych jego dzieł.
Moja pierwsza w całości przeczytana książka Szekspira, do tej pory miałam za sobą fragmenty "Romea i Julii" oraz "Makbeta", czyli szkolne lektury, teraz zaś mogę z pełną świadomością powiedzieć, że czytałam coś jego autorstwa od początku do końca.
Wybrałam "Sen nocy letniej", ponieważ spodobała mi się jego fabuła, ale po przeczytaniu muszę powiedzieć, że czuję... niedosyt....
2015-12-02
Mało przeczytałam książek i mało widziałam filmów z gatunku fantasy, w każdym bądź razie dowiedziałam się, że "Hobbit, czyli tam i z powrotem" jest wstępem do "Władcy pierścieni" i to niedługim nawet, więc czemu by nie spróbować przeczytać tej powieści i nie przekonać się, czy odnalazłabym się w tym rodzaju literatury... wcześniejszych moich doświadczeń bym nie brała pod uwagę, bo to prawie tyle co nic.
Bardzo się cieszę, że na końcu książki jest mapa, bez niej miałabym dużo więcej problemów z wyobrażeniem sobie trasy wędrówki hobbita, krasnoludów i Gandalfa - to nie jest moja mocna strona - ale jeśli chodzi o same miejsca, to myślę, że poszło mi nieźle, autor pięknie to wszystko opisuje, widać i czuć, że posiada wiedzę oraz wyobraźnię... jestem tym zachwycona. Były przygody, różnobarwne postacie, ciekawe miejsca, zwroty akcji, humor, wzruszające momenty. Bilbo Baggins... jest taki poczciwy, uroczy, odważny, że prawie zawsze mi się przy nim buźka uśmiechała (nie licząc niebezpiecznych sytuacji), zasłużył i na pierścień, i na szczęśliwe zakończenie wędrówki. Mądry Gandalf i orły, którzy pojawiali się w najlepszych momentach i często niespodzianie. Na poły zabawni, na poły przerażający Gollum i Smaug. Bohaterscy Bard i Beorn, ekipa krasnoludów na czele z Thorinem i inni... wg mnie tutaj tkwi największy sukces Tolkiena, właśnie w ich kreacji.
"Hobbit, czyli tam i z powrotem" to udane spotkanie ze Śródziemiem, zachęcające do ponownej wizyty w świecie hobbitów, krasnoludów, elfów i czarodziejów oraz do przeżywania wraz z nimi niezwykłych przygód. Polecam.
Mało przeczytałam książek i mało widziałam filmów z gatunku fantasy, w każdym bądź razie dowiedziałam się, że "Hobbit, czyli tam i z powrotem" jest wstępem do "Władcy pierścieni" i to niedługim nawet, więc czemu by nie spróbować przeczytać tej powieści i nie przekonać się, czy odnalazłabym się w tym rodzaju literatury... wcześniejszych moich doświadczeń bym nie brała pod...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-28
Młoda dziewczyna poznaje w Monte Carlo starszego od niej wdowca Maxima de Wintera. Zgadza się zostać jego żoną i po jakimś czasie przyjeżdża wraz z nim do jego posiadłości, do Manderley...
Już na samym początku zostaje nam ujawniony w intrygujący sposób kawałek zakończenia. Oczywiście na ostatnich stronach wszystkie fragmenty ułożą się w jedną całość, logiczną i zaskakującą. Jednak nie dla mnie. Ponieważ najpierw widziałam film. W przypadku tej powieści to duży błąd. Na szczęście czułam jej mroczną i duszącą atmosferę, więc nie jestem zawiedziona.
Wijąca się aleja, obecność wielu drzew i krzewów, odurzający zapach kwiatów, widok na morze, domek nad zatoką, sama posiadłość. Oto Manderley. Żyjące własnym życiem, będące niemym świadkiem wielu tajemnic, strachu, nienawiści, małych i większych zbrodni. Lecz zmieniające się pod wpływem obecności ludzi. Zachwycające, przenikające, ponure.
Ta książka ma w sobie mieszankę kilku gatunków. Nie da się jej jednoznacznie sklasyfikować - romans, thriller, kryminał, powieść psychologiczna. A Rebeka, zmarła żona Maxa de Wintera, kieruje niejako akcją, łączy się z wydarzeniami i myślami bohaterów, które wzbudzały różne odczucia. Szkoda tylko, że nie poznałam imienia drugiej pani de Winter. Co raczej nie jest przypadkowe.
Sądzę, że warto przeczytać.
Młoda dziewczyna poznaje w Monte Carlo starszego od niej wdowca Maxima de Wintera. Zgadza się zostać jego żoną i po jakimś czasie przyjeżdża wraz z nim do jego posiadłości, do Manderley...
Już na samym początku zostaje nam ujawniony w intrygujący sposób kawałek zakończenia. Oczywiście na ostatnich stronach wszystkie fragmenty ułożą się w jedną całość, logiczną i...
2015-12-29
Książka opowiada o Lou Clark, która zostaje zatrudniona na pół roku jako towarzyszka i opiekunka Willa Traynora, mężczyzny mającego porażenie czterokończynowe.
Początki ich znajomości są trudne, jednak powolutku otwierają się na siebie nawzajem, w rozmowach są obecne żarty i docinki, po prostu pojawia się między obojgiem przyjaźń, delikatność i pewna intymność. Niestety wisi nad nimi widmo cierpienia Willa i obietnicy, którą złożył swojej matce. Sześć miesięcy mija nieubłaganie...
Przy tym utworze nasuwa się sporo pytań. Jak ocenić pewne miejsce we szwajcarskiej miejscowości? Czy eutanazja jest moralna? Czy mamy w pewnej sytuacji prawo podjąć decyzję za kogoś? Czy zaakceptować chęć samobójstwa? Czy uczestniczyć biernie w czymś takim? Jak sobie radzić przy takich dylematach?
To wzruszająca i smutna powieść, ale zawiera też sporą dawkę optymizmu. By cieszyć się życiem. By odkrywać i wykorzystywać swoje możliwości. By nie chować się tylko w swojej małej norce, a czasem wysunąć pyszczek i rozejrzeć się odważnie dookoła. Oby pozytywna refleksja trwała jak najdłużej.
Książka opowiada o Lou Clark, która zostaje zatrudniona na pół roku jako towarzyszka i opiekunka Willa Traynora, mężczyzny mającego porażenie czterokończynowe.
Początki ich znajomości są trudne, jednak powolutku otwierają się na siebie nawzajem, w rozmowach są obecne żarty i docinki, po prostu pojawia się między obojgiem przyjaźń, delikatność i pewna intymność. Niestety...
2015-12-14
Natknęłam się na opisy, że jest to wstrząsająca książka. Też się z tym zgadzam. Odczucia takie wynikają może nie tyle wskutek samych wydarzeń, ale bohaterów, których dotyczą. Tak, dlatego. Rzecz jest o młodych chłopcach, którzy lądują na bezludnej wyspie z powodu wypadku samolotu.
Sporo miałam skojarzeń z "Folwarkiem zwierzęcym" Orwella. Są świnie, są wodzowie i ich poddani, są silne i słabe jednostki, jest życie i śmierć. Przy tamtej książce płakałam, przy tej robiło mi się niedobrze. Pogoń za maciorą, spotkanie Simona z Władcą Much, obłędny taniec, smutny los Prosiaczka, ucieczka Ralfa - krótko mówiąc jest to przerażające.
Zakończenie takie, jakiego się nie spodziewałam. Dziwne nawet. Tak nasiąknęłam złowrogim klimatem "Władcy Much", że aż się pod koniec zdziwiłam. I dobrze. Wydaje mi się, że nie wszystko zrozumiałam (całościowo), albo inaczej, nie jestem pewna, czy słuszne wnioski wyciągnęłam. W każdym bądź razie trzeba jeszcze kiedyś po nią sięgnąć. Gdy nadejdzie właściwy moment.
Na ile jest to książka realna (w tych konkretnych warunkach), tego nie będę oceniać. Jednak na pewno tkwi w niej głębokie przesłanie. O złu, które w odpowiednich okolicznościach może się u nas pojawić/rozwinąć, gdy znikną bariery czy narzucone zasady. O odarciu ze złudzeń. O utracie niewinności. A to jest bardzo bolesne.
Natknęłam się na opisy, że jest to wstrząsająca książka. Też się z tym zgadzam. Odczucia takie wynikają może nie tyle wskutek samych wydarzeń, ale bohaterów, których dotyczą. Tak, dlatego. Rzecz jest o młodych chłopcach, którzy lądują na bezludnej wyspie z powodu wypadku samolotu.
Sporo miałam skojarzeń z "Folwarkiem zwierzęcym" Orwella. Są świnie, są wodzowie i ich...
2015-11-07
Jako swoją pierwszą książkę z cyklu "Rok 2015 z literaturą angielską" wybrałam właśnie "Alicję w Krainie Czarów", oglądałam film na podstawie tej lektury, ale nigdy nie skusiłam się na wersję papierową, tak jakoś po prostu wyszło. Teraz jednak postanowiłam to zmienić, powrócić w pewien sposób do świata dzieciństwa.
Książka ta mnie zachwyciła, bo po pierwsze przypomniała magię właśnie takich książek, po drugie pobudziła wyobraźnię, po trzecie pokazała raz jeszcze jak nieprawdopodobne potrafią być sny. Tutaj akurat jest to sen zakręcony, pełen nielogiczności i sprzeczności, ale ukazany w sposób ciekawy dla dziecka... i także dla dorosłego, który również zobaczy coś dla siebie, dostrzeże ukrytą symbolikę postaci i zdarzeń. Nie brakuje też humoru, co cenię w książkach - nie muszą one koniecznie wywoływać śmiechu, wystarczy po prostu zwykły uśmiech, który pokrzepi, wywoła pozytywne wspomnienia i skojarzenia.
Na pewno czas spędzony nad tym utworem nie jest czasem straconym, przynajmniej dla mnie. Polecam go osobom, które tak jak ja chciałyby powrócić do lat dziecięcych.
Jako swoją pierwszą książkę z cyklu "Rok 2015 z literaturą angielską" wybrałam właśnie "Alicję w Krainie Czarów", oglądałam film na podstawie tej lektury, ale nigdy nie skusiłam się na wersję papierową, tak jakoś po prostu wyszło. Teraz jednak postanowiłam to zmienić, powrócić w pewien sposób do świata dzieciństwa.
Książka ta mnie zachwyciła, bo po pierwsze przypomniała...
2015-12-23
"Dziwne losy Jane Eyre", "Wichrowe Wzgórza", "Lokatorka Wildfell Hall" - wybrałam sobie po jednej książce każdej z sióstr Brontë. Teraz wiem, że przeczytam wszystkie. Nie mogę sobie odmówić takiej przyjemności. Ich styl przypadł mi do gustu jeszcze bardziej niż Jane Austen. Zatem tylko czytać!
W okolicy, mianowicie w Wildfell Hall, pojawia się tajemnicza kobieta, która zamieszkuje w owym dworze wraz z synem i swoją przyjaciółką. Udziela mało informacji o sobie, utrzymuje dystans wobec sąsiadów, prezentuje niecodzienne poglądy - to sprawia, że staje się wręcz "idealnym" obiektem do plotek.
W końcu jednak postanawia otworzyć się przed kimś, co jest w dużym stopniu skutkiem wytrwałości pewnego dżentelmena...
Powieść jest napisana w formie listu Gilberta Markhama do przyjaciela, Jacka Halforda. W jego treść wchodzą inne listy oraz - co najważniejsze - pewien pamiętnik, który zajmuje największą część utworu. Różne myśli i wydarzenia są prezentowane zarówno z perspektywy mężczyzny, jak i kobiety. To duży plus.
"Lokatorka Wildfell Hall" spośród książek wymienionych na samym początku zdobyła moje największe uznanie. Po prostu najbardziej pobudziła do refleksji. I wywołała dużo emocji, za czym niespecjalnie przepadam. Ale tak czasem musi być.
Uważam, że jest to książka przede wszystkim o mężczyznach. Traktuję ją jako ostrzeżenie przed łajdakami i hulakami. Ich zachowanie i myślenie powoduje wielki niesmak, aczkolwiek autorka zręcznie to opisała, stąd czytało mi się zadziwiająco dobrze. Na szczęście nie wszyscy panowie są tam draniami, inaczej załamać by się można było. W stosunku do kobiet też nie brakuje zarzutów. Każda płeć ma coś na swoim sumieniu. Jest to także książka o małżeństwie i pozycji obu płci w tamtym społeczeństwie, pełnym zarówno hipokryzji, obłudy, złych postępków, jak i przeciwstawnych czynów. Dobro i zło, oto co nami rządzi.
"Dziwne losy Jane Eyre", "Wichrowe Wzgórza", "Lokatorka Wildfell Hall" - wybrałam sobie po jednej książce każdej z sióstr Brontë. Teraz wiem, że przeczytam wszystkie. Nie mogę sobie odmówić takiej przyjemności. Ich styl przypadł mi do gustu jeszcze bardziej niż Jane Austen. Zatem tylko czytać!
W okolicy, mianowicie w Wildfell Hall, pojawia się tajemnicza kobieta, która...
2015-12-09
Słyszałam trochę o miłości Katarzyny i Heathcliffa, nadeszła zatem kolej samej wyrobić sobie jakąś opinię. Teraz muszę stwierdzić, że nie jest ona pochlebna. Oczywiście, że zdarzało się, że im współczułam, jednak przede wszystkim budzili moją niechęć. Ale od początku...
Akcja toczy się wokół dwóch miejsc, Wichrowych Wzgórz i Drozdowego Gniazda. Krąży też wokół dwóch historii miłosnych - obu odwzajemnionych, lecz tylko jednej spełnionej. Spoiwem książki jest Nelly Dean, która opowiada panu Lockwoodowi (dzierżawcy Drozdowego Gniazda) dzieje Earnshawów, Lintonów i Heathcliffów.
Heathcliff był za młodu źle traktowany, ale gdyby potem w kilku sytuacjach okazał choć cień litości, to bym lepiej na niego spojrzała, a tak pozostał dla mnie okrutnikiem. Katarzyna za to była osóbką zbyt swawolną, dziką i egoistyczną. Aż dziw, że się pokochali, choć lepiej byłoby nazwać ich uczucie obsesją. Myślę, że oboje mieli poważne zaburzenia psychiczne. Podjęli też niefortunne decyzje, co zaważyło na ich losach. Nic romantycznego w tej parze nie widzę.
Drugą parę, czyli Katy i Haretona, polubiłam. Ich miłość była spokojniejsza, rozwijała się stopniowo i na szczęście nie odziedziczyli najgorszych cech swoich rodziców. Choć nie spodziewałam się, że Hareton wyrośnie na pozytywną osobę, na szczęście stało się inaczej. Mieli szczęśliwe zakończenie.
Muszę wspomnieć też o dobrych duszach tej powieści, mianowicie o Nelly i Edgarze. Nelly to interesująca kobieta, która wspaniale opowiadała i czuwała nad wieloma sprawami. Szkoda mi było natomiast Edgara, że nie pokochał kogoś innego niż Katarzynę, bo zasługiwał na pełnię szczęścia.
"Wichrowe Wzgórza" to powieść o dwóch odcieniach miłości i potędze przeznaczenia, o niszczycielskiej sile zemsty i nienawiści, o konsekwencjach własnych decyzji, wszystko to w charakterystycznym angielskim klimacie, pośród wrzosowisk i licznych pagórków. Polecam.
Słyszałam trochę o miłości Katarzyny i Heathcliffa, nadeszła zatem kolej samej wyrobić sobie jakąś opinię. Teraz muszę stwierdzić, że nie jest ona pochlebna. Oczywiście, że zdarzało się, że im współczułam, jednak przede wszystkim budzili moją niechęć. Ale od początku...
Akcja toczy się wokół dwóch miejsc, Wichrowych Wzgórz i Drozdowego Gniazda. Krąży też wokół dwóch...
Do tej pory obejrzałam tylko kilka filmów na podstawie powieści Jane Austen, teraz zaś przeczytałam jedną z nich, jako pierwszą wybrałam sobie "Dumę i uprzedzenie".
Na początku chciałabym powiedzieć, że tytuł utworu jest bardzo adekwatny do treści... bowiem pan Darcy był zbyt dumny, a panna Elizabeth zbyt uprzedzona i na tym w części opiera się fabuła książki - jak ich decyzje powodują określone skutki dla nich samych oraz bliskich osób. Równolegle czy też w powiązaniu z głównym wątkiem są prowadzone inne, m.in. Jane i Bingley'a, pozostałych sióstr Bennet, okolicznych mieszkańców, także dalszej rodziny kilku bohaterów. Ogólnie mówiąc, Jane Austen pokazała w swojej powieści panoramę życia XIX-wiecznej Anglii, oczywiście nie w całym jej przekroju, lecz w pewnej części; przedstawiła różne zależności towarzyskie, hierarchię poszczególnych grup osób w społeczeństwie oraz etykietę.
Co do samych bohaterów, to autorka szczegółowo ich scharakteryzowała i stanowczo oceniła - rzadko się z czymś takim spotykam, ale tutaj mi to w ogóle nie przeszkadzało. Bardzo polubiłam Darcy'ego i Bingley'a oraz ich wybranki serca, bawili mnie państwo Bennetowie (choć patrząc na nich głębiej należy im raczej współczuć), drażniła panna Bingley czy pastor Collins, zniesmaczył Wickham - cała gama przeróżnych uczuć towarzyszyła mi więc w trakcie czytania lektury. No i zakończenie było całkiem po mojej myśli...
W kilku słowach oceniam "Dumę i uprzedzenie" jako sympatyczną i zabawną książkę obyczajowo-romantyczną, co zaś nie oznacza, że brak w niej smutniejszych momentów, jednak całościowo jest to dla mnie bardzo pozytywna książka. Pokazała także, że nie warto sądzić po pozorach, co niby się wie, ale i tak myślę, że dość nietrudno jest się pomylić. Można znaleźć też inne przesłania, ale to już pozostawiam każdemu do osobistego odkrycia. I ta miłość Elizabeth i Darcy'ego... stopniowa, ewoluująca, zmieniająca na lepsze... najbardziej do mnie przemawiająca. Z przyjemnością polecam.
Do tej pory obejrzałam tylko kilka filmów na podstawie powieści Jane Austen, teraz zaś przeczytałam jedną z nich, jako pierwszą wybrałam sobie "Dumę i uprzedzenie".
więcej Pokaż mimo toNa początku chciałabym powiedzieć, że tytuł utworu jest bardzo adekwatny do treści... bowiem pan Darcy był zbyt dumny, a panna Elizabeth zbyt uprzedzona i na tym w części opiera się fabuła książki - jak ich...