-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-08-07
2017-09-20
"Tango" Mrożka to sztuka, którą można określić wieloma przymiotnikami, ale jej najważniejszą zaletą jest uniwersalność.
O czym jest ten dramat? Młody człowiek imieniem Artur jest zawiedziony swoim otoczeniem, nawet całym światem, nie podoba mu się znajomy rodziny (Edek), ma zapędy dyktatorskie, ale jest także zagubiony i chyba niezbyt mądry. Planowany ślub z Alą staje się wstępem do zaprowadzenia "nowego" porządku, próby "ratowania" domowników, co nie kończy się szczęśliwie.
Trzy akty, akcja tocząca się w niewielkim odcinku czasu - tyle wystarczyło, żeby przedstawić dzieje świata w pigułce. Przez stulecia przewinęły się różne epoki i kierunki (np. w sztuce) oraz postacie przywódców, a wraz z nimi nieodłączne konflikty. Tradycji z postępem i odwrotnie. Od wieków szukamy rozwiązań i jeszcze wszystkich nie znaleźliśmy (choć może je przerobiliśmy), ale pragnienie władzy i okrucieństwa dalej świetnie się trzyma. Utwór Mrożka pozostawia wrażenie, że pozytywny rozwój osobisty idzie nam w ślimaczym tempie, jeśli przypadkiem nie chodzimy jak te raki. Chcieć za dużo też jest źle, a najlepiej zacząć od siebie i próbować mądrze pogodzić wolność z zasadami. Może kompromisy są najtrudniejsze.
Koniec konców kto wygrywa w tym starciu? Teraźniejszość - byle jakoś szło, a ja żebym sobie radził. "Tango" posiada w sobie mnogość interpretacji (wymieniłam tylko kilka), a farsa w sztuce dotrze do większej liczby czytelników i widzów niż nudna rozprawa filozoficzna czy coś podobnego. Tak mało stron, a tak wiele treści.
"Tango" Mrożka to sztuka, którą można określić wieloma przymiotnikami, ale jej najważniejszą zaletą jest uniwersalność.
O czym jest ten dramat? Młody człowiek imieniem Artur jest zawiedziony swoim otoczeniem, nawet całym światem, nie podoba mu się znajomy rodziny (Edek), ma zapędy dyktatorskie, ale jest także zagubiony i chyba niezbyt mądry. Planowany ślub z Alą staje się...
2017-05-25
Z początku przygoda z "Quo vadis" jawiła mi się jako niekończąca się żmudna opowieść o jakiś Rzymianach - ich zachowaniach, niewolnikach, pomieszczeniach. Oczywiście słyszałam, że jest tu mowa o pierwszych chrześcijanach, o miłości, że to jedna z najlepiej czytających się powieści Sienkiewicza, ale nie mogłam wtedy w to uwierzyć, tak złe pierwsze wrażenie odniosłam. Dziwiłam się temu, bo przecież kilka lat temu dość spokojnie przebrnęłam przez "Krzyżaków". Skąd więc takie problemy?
Nie wiem czy poznałam odpowiedź. Może do prozy Sienkiewicza przywyka się dopiero po jakimś czasie, może po prostu akcja stała się ciekawsza, może wszystko po trochu. Kto od pierwszej chwili polubił książkę, ten miał szczęście. Ja jakoś przed setną stroną odkryłam, że jednak czyta się przyjemnie. Odetchnęłam wtedy z ulgą.
Sienkiewicz oprócz przeinaczania faktów historycznych, co akurat tutaj zarzutem nie jest, posiada niemałe skłonności do skrajności i egzaltacji. Porównanie rozpustnych i hałaśliwych Rzymian (wyznawców wielu bogów) do cnotliwych i spokojnych chrześcijan jest najbardziej jaskrawe. Rozważania o religii są idealistyczne i wzniosłe. Chwilami czułam się jak niewierny Tomasz. Bohaterowie są prawdziwi i fikcyjni, często przedstawieni w czarno-białych barwach. Szarości wiele nie uświadczyłam, zaliczyłabym jednak do tej grupy Petroniusza. Mimo jakiś tam zmian koniec końców pozostał sobą.
Sądzę, że "Quo vadis" jest lekturą pełną rozmachu i doskonałym materiałem na amerykański film. Niejako też świadectwem dawnych czasów i niedoścignionym wzorem pewnych wartości.
Z początku przygoda z "Quo vadis" jawiła mi się jako niekończąca się żmudna opowieść o jakiś Rzymianach - ich zachowaniach, niewolnikach, pomieszczeniach. Oczywiście słyszałam, że jest tu mowa o pierwszych chrześcijanach, o miłości, że to jedna z najlepiej czytających się powieści Sienkiewicza, ale nie mogłam wtedy w to uwierzyć, tak złe pierwsze wrażenie odniosłam....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-15
Oprócz tego, że powieść jest napisana polskim językiem i przez polskiego pisarza nie dostrzegam w "Solaris" żadnych narodowych akcentów. Nie rozbrzmiewa w niej echo naszej burzliwej historii oraz naszych wad i zalet. U Lema człowiek jest obywatelem świata. Może bohaterowie są nad wyraz inteligentni, ale tajemnicy bytu nie potrafią rozwiązać. To na podstawie kultury w której żyjemy, dochodzących do nas informacji, własnego rozumu i intuicji tworzymy sobie okrojoną wersję rozwiązania tej największej zagadki.
Wydaje mi się, że kluczem do sukcesu "Solaris" jest jej uniwersalność i tematyka science-fiction, wcale nie aż taka wymyślna, a bardziej podszyta pierwiastkiem psychologicznym. Tutaj nie ma mowy o zabawie i śledzeniu z wypiekami zwariowanych przygód bohaterów. Uczestnikiem jest smutek, nostalgia, rozpacz, dręcząca i nieprzemijająca niepewność, jeśli natrafimy na sposobne ku temu warunki. "Solaris" to sytuacja ekstremum. Stan oczekiwania czegokolwiek.
Ogólnie jesteśmy ciekawi jaka jest prawda, choć niekoniecznie wszyscy chcielibyśmy ją poznać. No i ma co się oszukiwać, że są to raczej chwile. Stawiamy na doczesność i wyobrażenia. Ale czy mamy wybór? Czy jesteśmy w stanie dowiedzieć się czegoś więcej?
Oprócz tego, że powieść jest napisana polskim językiem i przez polskiego pisarza nie dostrzegam w "Solaris" żadnych narodowych akcentów. Nie rozbrzmiewa w niej echo naszej burzliwej historii oraz naszych wad i zalet. U Lema człowiek jest obywatelem świata. Może bohaterowie są nad wyraz inteligentni, ale tajemnicy bytu nie potrafią rozwiązać. To na podstawie kultury w której...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-05
Pierwsze skojarzenia? Oczywiście znany film z 1976 roku, który notabene dopiero niedawno obejrzałam oraz sama autorka i jej iście kwiatowe nazwisko. Pół żartem, pół serio - może stąd wynika jej umiłowanie do przyrody i kwiecistego języka? Nie przeszkadzały mi jej opisy, którymi rozpoczynała kolejne rozdziały, lecz muszę przyznać, że były trochę zakręcone. Jednak taki jest urok tej powieści. Kto tego nie lubi, z góry uprzedzam.
Na początku miałam pewne obawy, ale miło się zaskoczyłam. Poznałam całe mnóstwo ckliwych romansów, a ten nie wydaje się być gorszym od reszty, wręcz przeciwnie. Choć jeszcze bardziej pasuje słowo melodramat. Poza tym rodzimy autor, utwór pisany ponad 100 lat temu, w czasach już dla nas historycznych. Może się spodobać, choć nie musi.
Co dzieje się w książce? Poznajemy sferę polskich arystokratów, ich przepych, wielkopańską dumę, skostniałe poglądy, uprzedzenia oraz wyjątki stanowiące o tej regule - w takich oto warunkach odnajdujemy szlachciankę Stefanię. Będziemy śledzić jej rodzącą się miłość do ordynata, jego walkę o szczęście... czas pokaże jak będzie. Co do uczucia, przewiną się dwa pokolenia, w wielu odcieniach się ukaże.
W posłowiu zostało napisane, że ta książka nie spodoba się współczesnemu czytelnikowi. Otóż niekoniecznie. Jeśli oczekuje się dość ckliwej historii i wie co może ona sobą reprezentować, jeśli polubi się bohaterów i zechce im kibicować, to będzie dobrze.
No i wcale nie jest jeszcze taka zapomniana. Ach ta "Trędowata"...
Pierwsze skojarzenia? Oczywiście znany film z 1976 roku, który notabene dopiero niedawno obejrzałam oraz sama autorka i jej iście kwiatowe nazwisko. Pół żartem, pół serio - może stąd wynika jej umiłowanie do przyrody i kwiecistego języka? Nie przeszkadzały mi jej opisy, którymi rozpoczynała kolejne rozdziały, lecz muszę przyznać, że były trochę zakręcone. Jednak taki jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-19
Powieść podobna klimatem do "Trędowatej", ale zdecydowanie krótsza i z innym zakończeniem. Przede wszystkim nie jest to melodramat, tylko prawdziwy romans historyczny, napisany w XIX wieku.
Fabuła jest przewidywalna, oto pół Polak-pół Niemiec hrabia Wentzel Croy-Dülmen pod wpływem miłości do polskiej szlachcianki Jadwigi zmienia swoje zachowanie. Z bon vivanta, cynika, lekkoducha staje się wiernym kochankiem, przywiązanym do rodziny i polskiej ziemii. Metamorfoza dosłownie o 180 stopni. Czy prawdopodobna tego nie będę oceniać.
Jestem przyzwyczajona do tego gatunku, dlatego mile spędziłam czas przy lekturze. Kto za romansami nie przepada może się bardzo zawieść, chyba że potraktuje ten utwór jako ciekawostkę historyczną. Jest to rodzima powieść, bez scen erotycznych, które obecnie są jak chleb powszedni, napisana ponad 100 lat temu, posiadająca ciekawe akcenty w tle, na przykład stosunek obu krajów do siebie. Mimo że ta relacja jest dość pobieżnie potraktowana, to stanowi jakiś walor. Całościowo nie było jednak zachwytów, bohaterowie nie zapadają zbytnio w pamięć, dlatego daję tylko albo aż siódemkę.
Powieść podobna klimatem do "Trędowatej", ale zdecydowanie krótsza i z innym zakończeniem. Przede wszystkim nie jest to melodramat, tylko prawdziwy romans historyczny, napisany w XIX wieku.
Fabuła jest przewidywalna, oto pół Polak-pół Niemiec hrabia Wentzel Croy-Dülmen pod wpływem miłości do polskiej szlachcianki Jadwigi zmienia swoje zachowanie. Z bon vivanta, cynika,...
2017-09-10
W gimnazjum i liceum nie czytałam wielu książek, jak większość unikałam czytania lektur szkolnych, dopiero teraz nadrabiam zaległości. "Syzyfowe prace" mają niską średnią na LC, poza tym Żeromski ma opinię pisarza nużącego, więc spodziewałam się, że nie będzie lekko. Pierwszy rozdział nie natchnął mnie otuchą, opisy wydały mi się zgrzytliwe, ale dzisiaj nawet dobrze mi się czytało, nie przysypiałam czy coś, aż jestem ciekawa czy to może wypadek przy pracy. :D Następne w kolejce jest "Przedwiośnie", także długo nie będę musiała czekać na weryfikację dzisiejszych odczuć. :D
Temat obrał autor niezwykle ważny i aktualny w tamtych czasach, mianowicie kiedy byliśmy pod zaborami. To młodzież tworzy trochę dalszą przyszłość, więc skuteczna rusyfikacja mogła przynieść wiele korzyści dla narodu rosyjskiego. Czym skorupka za młodu nasiąknie... łatwiej jest manipulować młodszymi, gdyż ich zasady i poglądy dopiero co się kształtują. Od razu na myśl przychodzi mi też Hitlerjugend, ale to osobna historia. "Syzyfowe prace" są ostrzeżeniem, ale sam tytuł jest nośnikiem optymizmu dla Polski, pasuje do akcji książki.
Oprócz problematyki tożsamości narodowej oraz siły naszego wpływu na innych Stefan Żeromski przedstawia po prostu sylwetki młodych ludzi. Ich nadzieje, zwycięstwa, porażki, pierwsze miłości, wybryki, obowiązki etc. Niektórzy z nich mieli naprawdę trudny start, na przykład Andrzej Radek, ale dzięki wytrwałości i szczęściu radzą sobie, a przyszłość jest znakiem zapytania, bo odpowiedzi nie dostajemy. Zamiast tego czeka pociecha, światełko w tunelu.
W gimnazjum i liceum nie czytałam wielu książek, jak większość unikałam czytania lektur szkolnych, dopiero teraz nadrabiam zaległości. "Syzyfowe prace" mają niską średnią na LC, poza tym Żeromski ma opinię pisarza nużącego, więc spodziewałam się, że nie będzie lekko. Pierwszy rozdział nie natchnął mnie otuchą, opisy wydały mi się zgrzytliwe, ale dzisiaj nawet dobrze mi się...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-06
Sztukę czyta się w trymiga.
To przede wszystkim od zachowania pani Dulskiej wzięło się pojęcie dulszczyzna. Dramat Zapolskiej aż ocieka podwójną moralnością, przymykaniem oczu na pewne grzeszki, kłamstwem, materializmem oraz samooszukiwaniem się. To chleb powszedni rodziny Dulskich i... wielu z nas. Oczywiście w różnym stopniu. Mimo tego sztuka nie traci na lekkości, daje tylko małego prztyczka w nos. Pełna jest ironicznych i satyrycznych cytatów.
Według mnie jedynie Lokatorka wyłamuje się z tego wizerunku. Zbyszko chce, ale nie może. Mela najchętniej o niczym by nie wiedziała, jednak ją polubiłam, bo chce pomagać. Hesia uwielbia docinać i ironizować. Pan Dulski chyba tylko nocuje w tym domu. Dulska to Dulska, a Juliasiewiczowa jest niezłą manipulantką. Co do Hanki i Tadrachowej, akurat dobrze, że z kwitkiem nie odeszły. Przecież pani Dulska lubi prać własne brudy u siebie. :D
Myślę, że trzy akty was nie zanudzą. Niezły portret ludzkich charakterów można tutaj znaleźć. Polecam.
Sztukę czyta się w trymiga.
To przede wszystkim od zachowania pani Dulskiej wzięło się pojęcie dulszczyzna. Dramat Zapolskiej aż ocieka podwójną moralnością, przymykaniem oczu na pewne grzeszki, kłamstwem, materializmem oraz samooszukiwaniem się. To chleb powszedni rodziny Dulskich i... wielu z nas. Oczywiście w różnym stopniu. Mimo tego sztuka nie traci na lekkości, daje...
2017-12-31
Kończę rok 2017 polską książką, utrzymaną w świątecznym klimacie, opowiadającą o tym, że marzenia mogą się spełniać. Określana jest jako komedia romantyczna i poniekąd mogę się z tym zgodzić. Myślę, że to była dobra lektura na ten ostatni dzień, zakończyła się optymistycznie, miło się ją czytało, więc jestem zadowolona. I tym samym kolejne (czwarte już) czytelniczne wyzwanie ze mną.
Największym plusem tej historii są jej postacie, a mianowicie dwie starsze panie i dwójka dzieciaków. Ich pomysły i dialogi powodowały, że uśmiech często gościł na mojej twarzy. Akurat sam wątek romantyczny mnie tak nie zainteresował, ale nie był zły, tylko po prostu niedopracowany, dlatego nie widziałam tutaj magii miłości między głównymi bohaterami. Jednak magii przyjaźni, ciepła i nadziei nie brakowało, co mnie bardzo cieszy.
Właściwie nie odczuwałam, że książkę pisały dwie osoby, choć wkradły się pewne błędy, związane z czasem. Poza tym były to przyjemne książkowe chwile. Jeśli ktoś ma ochotę na niezobowiązującą lekturę, której akcja dzieje się podczas świąt, to polecam. :) Pudełko z marzeniami może mieć moc dzięki ludziom.
Kończę rok 2017 polską książką, utrzymaną w świątecznym klimacie, opowiadającą o tym, że marzenia mogą się spełniać. Określana jest jako komedia romantyczna i poniekąd mogę się z tym zgodzić. Myślę, że to była dobra lektura na ten ostatni dzień, zakończyła się optymistycznie, miło się ją czytało, więc jestem zadowolona. I tym samym kolejne (czwarte już) czytelniczne...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-29
"Tam, gdzie spadają Anioły" to piękna i prosta opowieść o losach ludzkich i anielskich, które są ze sobą połączone. Połączone przeznaczeniem i czasem.
Co się dzieje, gdy Anioł spada na Ziemię pokonany przez swojego brata? Jak to wpływa na osobę, którą miał się opiekować? Czy Anioł Stróż może zawieść?
Brzmi jak smutna bajka i w pewnym sensie można tę książkę tak traktować, ale dla mnie jest ona czymś więcej. To "Mały Książę" w polskim wydaniu. Zostałam pozytywnie zaskoczona, lubię opowieści o Niebie i Piekle, Dobru i Złu i tutaj tego nie zabrakło. Poznałam także zarysy angelologii i postać Swedenborga. Jednak przede wszystkim poznałam pewną wizję naszego Istnienia.
Prosty i momentami filozoficzny język utworu sprawia, że opowiadania historia i jej przesłanie mogą dotrzeć do wielu z nas. Mimo smutku i świadomości, jak wielu rzeczy nie wiemy i jakich tajemnic nie odkryliśmy, pozostaje nadzieja i pokrzepienie. Polecam z całego serca. To magiczna przygoda z Aniołami, Ewą, jej rodziną... i piórem.
"Tam, gdzie spadają Anioły" to piękna i prosta opowieść o losach ludzkich i anielskich, które są ze sobą połączone. Połączone przeznaczeniem i czasem.
Co się dzieje, gdy Anioł spada na Ziemię pokonany przez swojego brata? Jak to wpływa na osobę, którą miał się opiekować? Czy Anioł Stróż może zawieść?
Brzmi jak smutna bajka i w pewnym sensie można tę książkę tak traktować,...
2017-11-19
Przez ponad miesiąc nie przeczytałam żadnej książki, więc cieszę się, że dziś mogę przerwać swoją złą passę, spowodowaną nawałem obowiązków. :D
Na mojej maturze z języka polskiego jeden z tematów pracy pisemnej dotyczył właśnie "Przedwiośnia", wtedy go nie wybrałam, bo nie przeczytałam tej lektury, teraz po czasie dałabym radę. :D Musiałam wybrać zatem coś innego, za dobrze na tym nie wyszłam, ale chociaż kojarzyłam o co chodzi. :D
"Przedwiośnie" w zamyśle autora miało być zapewne próbą przedstawienia aktualnej sytuacji Polski, która niedawno odzyskała niepodległość i wyzwań stojących przed Polakami (na przykładzie głównego bohatera Cezarego Baryki), ale według mnie nie do końca mu ten pomysł wyszedł. Żeromskiemu musiała przyświecać jakaś misja, jak w 'Syzyfowych pracach", ale w drugim utworze lepiej to wyglądało.
Szklane domy, Nawłoć i Wiatr od wschodu - to tytuły rozdziałów. Pierwszy i trzeci skupiają się na problemach tożsamościowych i ideologicznych. Ścierają się ze sobą poglądy komunistów i ludzi, którzy powoli chcą odbudować kraj (takich jak Szymon Gajowiec), a pośrodku nich stoi niepewny i zagubiony Czaruś. Autor dostrzegł, że niektórzy nie wiedzą w którą stronę pójść i że jest ich spora grupa.
Tylko wszystko przesłoniła Nawłoć i rozterki miłosne, na dodatek nie rozwiązały się one po mojej myśli (choć tę część czytało mi się najłatwiej). Chciałam, żeby Czaruś był z Karoliną, a tak dzięki otwartemu zakończeniu zastanawiam się, czy jednak udało mu się koniec końców zmądrzeć, bo przecież jakieś przebłyski miewał. :D Jeśli wskazówką miałyby być dalsze losy Polski, to... nie dopowiem. :D
Przez ponad miesiąc nie przeczytałam żadnej książki, więc cieszę się, że dziś mogę przerwać swoją złą passę, spowodowaną nawałem obowiązków. :D
Na mojej maturze z języka polskiego jeden z tematów pracy pisemnej dotyczył właśnie "Przedwiośnia", wtedy go nie wybrałam, bo nie przeczytałam tej lektury, teraz po czasie dałabym radę. :D Musiałam wybrać zatem coś innego, za...
2017-09-03
"Pan Tadeusz" to nasza epopeja narodowa, a zaczyna się od słów: "Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie..." - oczywiście znam tego przyczynę, ale moje osobiste zdanie jest takie, że "Pan Tadeusz" to epopeja dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów albo Polski i Litwy razem, ale nie samej Polski. Z tego powodu podczas czytania książki miałam mieszane odczucia i momentami było mi aż głupio, poza tym przy początkowych księgach usypiałam po kilku stronach, ale później mi to przeszło.
"Pan Tadeusz" opowiada o dziejach dwóch rodów, Sopliców i Horeszków. Toczy się proces o zamek tych drugich, więc pewnego razu spotykają się wszyscy związani z tą sprawą. W międzyczasie szykuje się powstanie na Litwie, szlachta liczy na pomoc Napoleona, któremu nie szczędzi chwalebnych słów, znajdują się jednak osoby sceptyczne, właściwie chyba tylko jedna. Te dwa wątki służą ukazaniu narodowej postawy w obliczu ważnego wydarzenia oraz ujawnieniu naszych zalet i przywar, powiedziałabym, że zgodnych z prawdą. Stare przemija, oto nadchodzi nowy początek, takie jest przesłanie... Dla ubarwienia akcji dodał chyba Mickiewicz wątek romansowy oraz inne mniejsze, z tęsknoty opisywał swoje rodzinne strony i dawne obyczaje.
"Pan Tadeusz" bardziej mi się spodobał niż "Dziady", autor jest tutaj spokojniejszy, a i Jacek Soplica-ksiądz Robak budzi więcej sympatii niż młody Gustaw-Konrad.
"Pan Tadeusz" to nasza epopeja narodowa, a zaczyna się od słów: "Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie..." - oczywiście znam tego przyczynę, ale moje osobiste zdanie jest takie, że "Pan Tadeusz" to epopeja dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów albo Polski i Litwy razem, ale nie samej Polski. Z tego powodu podczas czytania książki miałam mieszane odczucia i momentami...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-20
Główny punkt widzenia Słowackiego i Mickiewicza łatwo dostrzec, choć przyznam się, że przy dogłębniejszych wyjaśnieniach pojawiały się problemy z trafną interpretacją, tak u Krasińskiego trudniej powiedzieć coś konkretnego. Niby potępiał pomysł rewolucji, stwierdzając, że wcale nie rodzi nowego i lepszego porządku, ale arystokracji (drugiemu obozowi) także się dostało. Jednak przeważa pierwsze podejście, na pewno mające związek z osobistymi przeżyciami autora.
Mickiewicz, Słowacki, Krasiński. Żaden z nich nie uczestniczył w powstaniu, ale zdecydował się niejako do niego nawiązać. Możliwe, że zagłuszali tym swoje wyrzuty sumienia, mogę się tylko domyślać. Pierwszy wcielił się w rolę proroka, drugi skupił się na krytyce Mickiewicza i innych Polaków, u trzeciego chyba rozterki są najbardziej widoczne. Każdy radzi sobie na swój sposób z daną sytuacją, ja mogę co najwyżej ocenić ich podejście w utworach.
"Nie-boska komedia" to dramat, który pokazuje także samotność jednostki, która stoi przed trudnymi wyborami, popełnia błędy, buntuje się, jest to romantyczna dusza poety. Niestety nieszczęśliwa postać. Poza tym są nawiązania do religii, nie można być samym Bogiem, nasza wolność jest ograniczona, a inne opinie są tylko mrzonkami.
Główny punkt widzenia Słowackiego i Mickiewicza łatwo dostrzec, choć przyznam się, że przy dogłębniejszych wyjaśnieniach pojawiały się problemy z trafną interpretacją, tak u Krasińskiego trudniej powiedzieć coś konkretnego. Niby potępiał pomysł rewolucji, stwierdzając, że wcale nie rodzi nowego i lepszego porządku, ale arystokracji (drugiemu obozowi) także się dostało....
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-20
"Polska Winkelriedem narodów"
Od razu na myśl przychodzi mi inne hasło, czyli "Polska Chrystusem narodów", które przyświeca "Dziadom" Adama Mickiewicza. Ten ostatni wspominał w wyżej wymienionym utworze o ojczymie Słowackiego, więc nie ma co się dziwić, że autor "Kordiana" zapragnął konfrontacji swojej postawy z ideałami wyznawanymi przez Mickiewicza. Nie szczędzi mu słów krytyki i przedstawia własną koncepcję, co uwidacznia się najbardziej w prologu.
Za pośrednictwem uczynków Kordiana i stwarzania postaci przywódców powstania listopadowego przez Szatana Słowacki piętnuje winy tychże osób, zarzuca im nieudolność, konserwatyzm, brak odwagi i tym podobne zachowania. Swoje opinie przedstawia w bardziej zwięzły sposób, nie przynudza zbyt rozwlekłymi dywagacjami o Polsce i naturze romantyków. Krótsza forma, a dość podobna treść.
Zakończenie pozostawia czytelnika w niepewności, zdążył czy nie? Tak sobie pomyślałam, że to może metafora sytuacji naszego kraju w tamtej epoce. Byliśmy w niebezpieczeństwie, ale czy mimo pewnych potknięć udało nam się wyjść cało z opresji?
Diabeł myli datę końca XVIII wieku... to było zabawne. :D
"Polska Winkelriedem narodów"
Od razu na myśl przychodzi mi inne hasło, czyli "Polska Chrystusem narodów", które przyświeca "Dziadom" Adama Mickiewicza. Ten ostatni wspominał w wyżej wymienionym utworze o ojczymie Słowackiego, więc nie ma co się dziwić, że autor "Kordiana" zapragnął konfrontacji swojej postawy z ideałami wyznawanymi przez Mickiewicza. Nie szczędzi mu słów...
2017-07-17
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?" - cz. 2 "Dziadów"
Poprzez rytualne wezwanie duchów lekkich, pośrednich i ciężkich otrzymujemy ważne przesłania. Dla mnie to najlżejsza część książki, wzruszająca i prosta, łącząca w sobie pogańskie i chrześcijańskie elementy tradycji. Czuję klimat typowy dla "Ballad i romansów". Pojawia się Widmo, które ujrzymy jeszcze w innych postaciach...
"Wybiło dwie godziny: miłości, rozpaczy,
A teraz następuje godzina przestrogi." - cz. 4 "Dziadów"
Tutaj po raz pierwszy poznajemy głębiej Gustawa, jest on dla mnie zwiastunem poplątanych myśli, uczuć i zdarzeń, wokół niego będzie kręcić się dalsza akcja. Jawi nam się jako bohater romantyczny, bywa ekstatyczny i przygnębiony, zależy w którą stronę zmierza jego dusza. Wolę jego od Wertera.
"Póki ciemno, głucho wszędzie,
Spieszmy się w tajnym obrzędzie." - cz. 1 "Dziadów"
Ponownie spotykamy Guślarza i Gustawa. Coś się szykuje... Słychać echo ludowych historii.
"Polska Chrystusem narodów" - cz. 3 "Dziadów"
Najtrudniejsza część, namęczyłam się trochę nad nią. Pewnych rzeczy także nie zrozumiałam. Imię jego czterdzieści i cztery... o kogo chodzi? Główny cel i myśl dostrzegłam, choć miałam wrażenie, że Mickiewicz się pogubił razem z Konradem-Gustawem. Fantazja nieraz ich obu ponosiła. Powróciła również postać księdza. Poza tym zostały poruszone istotne sprawy naszej ojczyzny, prześladowania ze strony rosyjskiej. W takich sytuacjach zawsze ktoś cierpi, Mickiewicz o tym nie zapomniał i pragnął dać rodakom promyk nadziei.
Zastanawiałam się jaką dać ocenę, ale ze względu na znaczenie, które mają w polskiej literaturze "Dziady" postanowiłam ją podwyższyć. Lektura nie zachwyciła mnie, lecz zdarza się czasem i tak. Nie mniej jednak polecam zapoznać się z nią. Stanowi część naszej spuścizny.
"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?" - cz. 2 "Dziadów"
Poprzez rytualne wezwanie duchów lekkich, pośrednich i ciężkich otrzymujemy ważne przesłania. Dla mnie to najlżejsza część książki, wzruszająca i prosta, łącząca w sobie pogańskie i chrześcijańskie elementy tradycji. Czuję klimat typowy dla "Ballad i romansów". Pojawia się Widmo, które ujrzymy...
2017-07-02
Geralt z Rivii to bohater, który zasłynął przede wszystkim z książek Sapkowskiego oraz gier komputerowych. Telewizja do tej pory niezbyt mu sprzyjała, ale taki stan rzeczy może się zmienić, jeśli Netflixowi uda się nakręcić porządny serial fantastyczny. A dobra fantastyka nie nudzi i nie starzeje się.
Czytając "Ostatnie życzenie" często myślałam o tym, że tłumacze mają przy sadze o Wiedźminie mnóstwo pracy, autor bowiem nie szczędzi wielu wymyślnych słów. Jestem ciekawa więc w jakim stopniu udało im się przełożyć klimat przygód Geralta na inne języki.
Po tym jednym tomie nadal nie wiem czy lubię głównego bohatera. Chyba potrzebuję więcej opowieści o nim, żeby wyrobić sobie konkretną opinię. Stąd w końcu sięgnę po dalsze części, ale nie śpieszy mi się, ponieważ ochów i achów na razie nie ma. Choć od początku czułam, że przyjemnie dokończę całość. I tak się stało.
Najbardziej w samej książce wciągnęły mnie kolejne przygody, czyli zmagania Geralta z coraz to nowym wrogiem. Jak będzie wyglądał, w jaki sposób da się pokonać, jaką zrobi krzywdę. Rozwiązania okazały się różne, co stanowi dużą zaletę, ponieważ najgorsza dla takiego gatunku jest monotonia. Spoiwem akcji były rozdziały "Głos rozsądku", gdy Geralt przebywał u Nenneke, pozostałe to retrospekcje. Zauważyłam też, że nie było wiele wulgarności i nie brakło humoru, co mnie cieszy. Liczę, że w kolejnych książkach Sapkowski się rozkręci i dam więcej gwiazdek.
Geralt z Rivii to bohater, który zasłynął przede wszystkim z książek Sapkowskiego oraz gier komputerowych. Telewizja do tej pory niezbyt mu sprzyjała, ale taki stan rzeczy może się zmienić, jeśli Netflixowi uda się nakręcić porządny serial fantastyczny. A dobra fantastyka nie nudzi i nie starzeje się.
Czytając "Ostatnie życzenie" często myślałam o tym, że tłumacze mają...
2017-06-02
"Wszystko czerwone" to moje pierwsze spotkanie z królową polskiego kryminału, czyli panią Joanną Chmielewską.
Ten kryminał należy do takich książek, których prawie w ogóle nie powinno się streszczać, gdyż nawet tyle zdradza zbyt dużo i może popsuć przyjemność z czytania. Ograniczę się więc tylko do jednego. Grupa znajomych Polaków i Duńczyków spotyka się u Alicji i jeden ze zwykłych takich wieczorków kończy się zgoła niezwykle... jeden z gości zostaje zamordowany.
Od tej chwili "Wszystko czerwone" z każdą kolejną kartką staje się coraz bardziej szalone i niemożliwe. A co najważniejsze zabawne. Zakręcona fabuła, absurdalne sytuacje, nietuzinkowo opisani bohaterowie, no i komiczne dialogi (swoje trzy grosze wrzuca tu Duńczyk polskiego pochodzenia zajmujący się tą poplątaną sprawą), słowem istny kogel-mogel. Wszystko czerwone, wszystko szybko... autorka nie daje nam i bohaterom prawie chwili spokoju. Ileż strachu się oni nie najedli...
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jedno. Z powodów wyżej wymienionych odkrycie sprawcy jakby się rozmyło, nie robi takiego wrażenia. Wiem, że tutaj nie jest to najważniejsze, jednak nie przypadło mi to do gustu.
Ci którzy czytali Christie (w tym ja) mogą doszukiwać się podobieństw, aczkolwiek są to dwie różne autorki. Chmielewska bardziej stawia na humor sytuacyjny niż na intrygę i zagadki. Jestem ciekawa czy w innych książkach będzie podobnie. Samą książkę gorąco polecam, mnie się podoba.
"Wszystko czerwone" to moje pierwsze spotkanie z królową polskiego kryminału, czyli panią Joanną Chmielewską.
Ten kryminał należy do takich książek, których prawie w ogóle nie powinno się streszczać, gdyż nawet tyle zdradza zbyt dużo i może popsuć przyjemność z czytania. Ograniczę się więc tylko do jednego. Grupa znajomych Polaków i Duńczyków spotyka się u Alicji i jeden...
2017-05-14
Nie bardzo wiem jak opisać "Wesele". W każdym razie czyta się przyjemniej, kiedy nie wisi nad Tobą przymus obowiązkowej szkolnej lektury. :D Jak w wielu sztukach, tak i tutaj można odnaleźć cytaty, które na dłużej zapadają w pamięć. Choć niekiedy staropolski język odbiera utworowi rytmiczności. Przynajmniej dla osoby przyzwyczajonej do trochę innej mowy. Częste wplatanie "o" do różnych wyrazów lekko mnie irytowało. :D Aczkolwiek wiem, że tak musi być.
W utworze ścierają się dwa obozy. Pierwszy to chłopstwo, drugi to inteligencja - rzecz dzieje się na weselu, więc obie strony się tolerują, jest zabawa, więc różne fakty wychodzą na jaw. Krąży między nimi wiele mitów, nie rozumieją się nawzajem, lecz coś ich do siebie przyciąga. Ich problemy i ich różnice najbardziej uwidoczniają się poprzez postacie fantastyczne. Bez nich wesele byłoby jednym z wielu, a tak... jest ciekawie. Podsumowując, "Wesele" to misz-masz teraźniejszości i przeszłości. To portret naszych narodowych przywar, myśli, ciągot do naśladownictwa i wspomnień o dobrych, dawnych czasach oraz chwilowych zrywów.
"Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
(...)
ostał ci sie ino sznur."
Nie bardzo wiem jak opisać "Wesele". W każdym razie czyta się przyjemniej, kiedy nie wisi nad Tobą przymus obowiązkowej szkolnej lektury. :D Jak w wielu sztukach, tak i tutaj można odnaleźć cytaty, które na dłużej zapadają w pamięć. Choć niekiedy staropolski język odbiera utworowi rytmiczności. Przynajmniej dla osoby przyzwyczajonej do trochę innej mowy. Częste wplatanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-04
"Zemsta" to zacna przedstawicielka poczciwej polskiej komedii. Akcja utworu toczy się w XVIII wieku - są to ostatnie dobre czasy Rzeczypospolitej szlacheckiej. Z tego względu czuć w książce staropolski klimat, aczkolwiek Fredro skupił się na pojedynczym przypadku.
Sąsiedzka waśń Cześnika z Rejentem przedstawiona jest z przymrużeniem oka, choć zawiera ździebełka prawdy. Czyż część szlachty polskiej nie słynęła z gwałtownego usposobienia, nie lubowała się w ucztach i walkach o nic? Czyż niektórzy z nas nie zaprezentowali nigdy fałszywej pobożności, kiedy im to odpowiadało? Ależ oczywiście, że tak!
Smaczku głównej historii nadaje "poseł" Papkin, czego on nie umie, czego nie zrobił... można by długo pisać. A młodzi zakochani walczący dzielnie o bycie razem? A wicher przeszłości, multiwdowa, czyli Podstolina? Każdy bohaterów wnosi coś zabawnego i pouczającego. Komizm stoi na wysokim poziomie, więc buzia się uśmiecha i kartki szybko umykają.
"Bardzo proszę... mocium panie...
Mocium panie... me wezwanie...
Mocium panie... wziąć w sposobie...
Mocium panie... wziąć w sposobie,
Jako ufność ku osobie...
Mocium panie... waszmość pana,
Która lubo mało znana...
Która lubo mało znana..."
To było najlepsze. :D
A i zemsta wyborna! Za jednym zamachem takie rozwiązania! :D
"Zemsta" to zacna przedstawicielka poczciwej polskiej komedii. Akcja utworu toczy się w XVIII wieku - są to ostatnie dobre czasy Rzeczypospolitej szlacheckiej. Z tego względu czuć w książce staropolski klimat, aczkolwiek Fredro skupił się na pojedynczym przypadku.
Sąsiedzka waśń Cześnika z Rejentem przedstawiona jest z przymrużeniem oka, choć zawiera ździebełka prawdy....
2017-01-14
Generalnie nie przepadam za Mickiewiczem, ale sądzę, że w miarę doceniam jego talent. Napisać "Pana Tadeusza" 13-zgłoskowcem to jest coś... W każdym razie "Ballady i romanse" jawią mi się jako najprzyjemniejsze utwory tegoż autora, włącznie z kilkoma innymi wierszami.
Na książkę składa się 14 utworów. Co je łączy? Przeplatanie się świata rzeczywistego z fantastycznym, ludowość i baśniowość, motywy miłości, straty, śmierci, zbrodni, zdrady, ale nie tylko. Nasz narodowy wieszcz nie zapomina o swojej Maryli i kraju, w którym się urodził. Tym właśnie przesycone są jego ballady.
Spotykamy tutaj jeden z najsłynniejszych książkowych cytatów - "Miej serce i patrzaj w serce". Piękne zdanie, choć ja dopisałabym coś jeszcze: "I nie zapominaj o rozumie. Przydaje się.". :D Najbardziej podoba mi się "Romantyczność", "Świtezianka", "Powrót taty" oraz "To lubię".
"Ballady i romanse" świetnie nadają się jako wstęp do twórczości Mickiewicza. Rozpoczynają też pewną epokę w Polsce, czyli romantyzm. Według mnie z kulminacją nastrojów romantycznych mamy do czynienia w "Dziadach". Co tutaj się tli, to tam się rozpali. Polecam.
Generalnie nie przepadam za Mickiewiczem, ale sądzę, że w miarę doceniam jego talent. Napisać "Pana Tadeusza" 13-zgłoskowcem to jest coś... W każdym razie "Ballady i romanse" jawią mi się jako najprzyjemniejsze utwory tegoż autora, włącznie z kilkoma innymi wierszami.
Na książkę składa się 14 utworów. Co je łączy? Przeplatanie się świata rzeczywistego z fantastycznym,...
Powojenna Warszawa, która stopniowo odbudowuje się z gruzów, to główna bohaterka książki. Musiała chyba wywoływać sprzeczne emocje w autorze, bo raz pisze o niej z nostalgią, z jakimś uczuciem, a kiedy indziej nie szczędzi jej gorzkich słów i dystansu. Największy zarzut uosabia nam postać ZŁEGO i jego historia. To my ludzie odpowiadamy za miejsce w którym żyjemy.
"Złego" można również poznawać bez tej sentymentalnej otoczki. Ot, mamy przed sobą obraz awanturniczej Warszawy, świat (nie)prymitywnych namiętności, świadectwo tamtego życia, mapę stolicy. W takim oto kręgu znajdują się nasi bohaterowie. Należy ich traktować z przymrużeniem oka, co według mnie nie odbiera im autentyczności, bowiem symbolizują różne typy ludzi. Co za paleta różnobarwnych charakterów. I kim jest ten ZŁY? Oto główna zagadka, główna postać siejąca postrach wśród winnych i niewinnych.
Myślę, że dominowałoby u mnie drugie podejście, gdyby nie końcowe części utworu. Zmieniły one moją ocenę i opinię, z korzyścią dla "Złego". Inaczej dałabym siódemkę, ponieważ te 776 stron dało trochę popalić. Ciągiem czytałabym prawie dobę, grube tomisko. :D Jeszcze akcja długo nie porywała, zdarza się.
O ZŁYM niewiele napisałam. Dla tych co nie czytali, niech będzie tajemniczym osobnikiem, ukrywającym twarz pod płaszczem, znad którego wyzierają tylko białe, jarzące się oczy...
Powojenna Warszawa, która stopniowo odbudowuje się z gruzów, to główna bohaterka książki. Musiała chyba wywoływać sprzeczne emocje w autorze, bo raz pisze o niej z nostalgią, z jakimś uczuciem, a kiedy indziej nie szczędzi jej gorzkich słów i dystansu. Największy zarzut uosabia nam postać ZŁEGO i jego historia. To my ludzie odpowiadamy za miejsce w którym żyjemy.
więcej Pokaż mimo to"Złego"...