-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2016-01-27
2016-08-02
Powieść zaczyna się niewinnie, mamy okazję poznać rodzinę Finch'ów i innych mieszkańców Maycomb, w stanie Alabama, żyjących w latach 30-tych XX wieku. Stanowią oni mieszankę różnych indywidualności, aczkolwiek pewna sytuacja wywołuje lawinę określonych zdarzeń - przez pryzmat tego jasno widać, że w niektórych okolicznościach okazujemy się tacy sami, ujawniają się mroczniejsze strony naszej osobowości. Oczywiście istnieją wyjątki.
Prawda stara jak świat.
Od początku bardzo polubiłam rodzinę Finch'ów, zwłaszcza małą Skaut, zadziorna z niej dziewczynka. Nie można także nie wspomnieć o odważnym Jemie, mądrym Atticusie oraz czuwającej nad całą rodziną Calpurni. Owa gromadka, ich losy i słowa, które wypowiadają, sprawiają, że "Zabić drozda" jest powieścią pełną ważnych cytatów - są to życiowe mądrości i zwykłe codzienne dialogi. Wiem, że to co wymieniłam, jest składnikiem wielu książek, mimo to, tak najbardziej kojarzy mi się powieść Lee.
Jedyny minus to taki, że opowiadana historia nie wygląda na opisywaną z perspektywy młodziutkiej osoby.
Akcja toczy się na amerykańskim Południu (coś nie mam szczęścia do Północy w dobrze lektur), stąd istotnym aspektem są relacje międzyrasowe. Ważny jest również tytuł książki - "Zabić drozda" ma tu dwojakie znaczenie, oba są zaskakujące i intrygujące. Płynie z nich jakieś przesłanie.
Powieść zaczyna się niewinnie, mamy okazję poznać rodzinę Finch'ów i innych mieszkańców Maycomb, w stanie Alabama, żyjących w latach 30-tych XX wieku. Stanowią oni mieszankę różnych indywidualności, aczkolwiek pewna sytuacja wywołuje lawinę określonych zdarzeń - przez pryzmat tego jasno widać, że w niektórych okolicznościach okazujemy się tacy sami, ujawniają się...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-25
Pewien Indianin snuje czytelnikom historię pacjentów szpitala psychiatrycznego, który stanowi jedną z komórek Kombinatu, systemu sprawującego kontrolę nad jednostkami ludzkimi. Może nie w ścisłym znaczeniu tego słowa, lecz jest chyba wiadome, że odgórne ustalenia czy przekonania albo sprawujący władzę mają (mogą mieć) wpływ na tych "maluczkich". Stąd łatwo rodzi się bezsilność, lęk, poczucie wyobcowania, długo by wymieniać.
Czyż szpital psychiatryczny nie jest miejscem, gdzie najłatwiej da się zauważyć powyższe zachowania? Gdyby dodać do tego okrutnych pracowników, to wychodzi "Lot nad kukułczym gniazdem". Miejsce wybrane przez autora "idealnie". Wyszło więc coś smutnego, przerażającego i wgniatającego w fotel. Zwłaszcza zakończenie. Cho**** jasna.
Dobrze ukazany jest charakter manipulacji. Jak wypowiadane umiejętnie pewne słowa, krok po kroku, mogą podłamać czy nawet złamać doszczętnie. Tym bardziej, jeśli jest możliwość użycia jakiś dodatkowych środków. TEN szpital takowe "oferował". W opozycji do siostry Ratched jest McMurphy. On stara się rozśmieszyć, tchnąć ducha w innych, w efekcie zrobi się z tego obustronna pomoc. Jak skończy się rozgrywka nie powiem.
"Lot nad kukułczym gniazdem" to ciężka lektura, którą można szybko przeczytać. Zmusza do pytań, przemyśleń, obserwacji. Ja nie przeszłam wobec niej obojętnie, może nawet się nie da. Może uparcie będzie się coś nasuwać.
Pewien Indianin snuje czytelnikom historię pacjentów szpitala psychiatrycznego, który stanowi jedną z komórek Kombinatu, systemu sprawującego kontrolę nad jednostkami ludzkimi. Może nie w ścisłym znaczeniu tego słowa, lecz jest chyba wiadome, że odgórne ustalenia czy przekonania albo sprawujący władzę mają (mogą mieć) wpływ na tych "maluczkich". Stąd łatwo rodzi się...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-20
Książka Johna Steinbecka jest pochwałą przyjaźni i marzeń, przy czym autor nie prezentuje nam bezkrytycznej postawy wobec człowieka. Oprócz chwalebnych uczynków, znajdzie się również miejsce na wytknięcie słabostek czy wad. Wszystko to w amerykańskiej scenerii.
Podczas lektury uparcie nasuwała mi się pewna konkluzja - nie wiem czy to zamierzony efekt pisarza czy tak po prostu wyszło - część marzeń może się spełnić, więc dlaczego czasem dostatecznie nie próbujemy, a zadowalamy się samymi myślami? Jest na to odpowiedź (nie zawsze wystarczająca?) - każdy ma swój sposób na przetrwanie.
Właściwie ta krótka opowieść ma trochę niedomówień, jednak zdecydowałam się przedstawić własną interpretację. Zaryzykowałam. Mimo, że obserwacja niesprawiedliwości losu aż przenika przez czytelnika, to jakieś światełko w tunelu ogólnie jest. Może być ciężko, może być smutek, ale może być ktoś obok nas.
Książka Johna Steinbecka jest pochwałą przyjaźni i marzeń, przy czym autor nie prezentuje nam bezkrytycznej postawy wobec człowieka. Oprócz chwalebnych uczynków, znajdzie się również miejsce na wytknięcie słabostek czy wad. Wszystko to w amerykańskiej scenerii.
Podczas lektury uparcie nasuwała mi się pewna konkluzja - nie wiem czy to zamierzony efekt pisarza czy tak po...
2016-08-07
Słyszałam co nieco o tej książce przed przeczytaniem, więc przystąpiłam do niej z określonym nastawieniem, znaczy myślałam, że wiem mniej więcej, jak się ona skończy...
Najbardziej spodobał mi się fakt, że historia jest opowiadana przez kilka osób, sprawdza się wobec tego opinia, że autorka dała szansę czytelnikowi, by on sam pokusił się o odpowiedzi, albo stanął po czyjejś stronie, albo doszedł do wniosku, że nie ma jednego rozwiązania.
Co jest tutaj najważniejsze... rodzina. Różne wydarzenia mogą różnie wpływać na poszczególne osoby. Tutaj "głównym bohaterem" jest ciężka choroba. Jest pozytywnie, gdy widać, że można się nawzajem wspierać, pomagać, załamywać, ale iść dalej. Jest mniej wesoło, gdy widać, że ktoś może się czuć odsuniętym na boczny tor, że choroby i cierpienie kładą się cieniem na wszystkich. Samo życie.
Jodi Picoult napisała coś, co mnie poruszyło, dało do myślenia, ale przede wszystkim zaskoczyło. Czasem zdarza się myśleć, że znamy zakończenie, lecz coś sprawia, że dzieje się inaczej. Przeznaczenie. Nie że tak musiało się stać, ale że co się wydarzyło, to się wydarzyło. I da się z tym pogodzić. Co nie jest łatwe, co nie każdy potrafi lub brzemię jest zbyt ciężkie.
Słyszałam co nieco o tej książce przed przeczytaniem, więc przystąpiłam do niej z określonym nastawieniem, znaczy myślałam, że wiem mniej więcej, jak się ona skończy...
Najbardziej spodobał mi się fakt, że historia jest opowiadana przez kilka osób, sprawdza się wobec tego opinia, że autorka dała szansę czytelnikowi, by on sam pokusił się o odpowiedzi, albo stanął po...
2016-02-28
Tytułowymi małymi kobietkami są 4 siostry: Meg, Jo, Beth i Amy. Każda z nich jest inna, ale wszystkie łączy prawdziwa siostrzana miłość. Przeżywają wzloty i upadki, ale zawsze w trudnych chwilach mogą zwrócić się do siebie czy bliskich. Tymi bliskimi są rodzice sióstr, Hanna pracująca w ich domu, Laurie i jego dziadek, a później mężowie i dzieci. Całość tworzy pokrzepiający, choć sielankowy obrazek. Mimo różnych trudności, tylko jedno wydarzenie tak naprawdę na jakiś czas zaburzyło owe wrażenie - śmierć jednej z dziewczyn. Smutne, że nie można było ujrzeć jej dalszych losów, wiernie kibicując i wspierając przez karty książki. Jeśli chodzi o młodego Laurence'a, to nie przeszkadzał mi fakt, że ostatecznie związał się z inną siostrą niż to się wydawało na początku.
"Małe kobietki" to urocza i sympatyczna XIX-wieczna powieść dla młodszych czytelników. Nie wyrosłam z takich historii, co jest fajne, bo niosą one sporą dawkę pozytywnej energii. Oczywiście zauważyłam, że jest zbyt wyidealizowana i umoralniająca (ten aspekt jest chyba najbardziej irytujący), ale wzięłam pod uwagę czasy w jakich była pisana i już było lepiej. Wolałam skupić się na przygodach dziewczyn i poszukać w każdej z nich siebie, były to przyjemnie spędzone godziny.
Tytułowymi małymi kobietkami są 4 siostry: Meg, Jo, Beth i Amy. Każda z nich jest inna, ale wszystkie łączy prawdziwa siostrzana miłość. Przeżywają wzloty i upadki, ale zawsze w trudnych chwilach mogą zwrócić się do siebie czy bliskich. Tymi bliskimi są rodzice sióstr, Hanna pracująca w ich domu, Laurie i jego dziadek, a później mężowie i dzieci. Całość tworzy...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-30
Ciężko jest mi ocenić tę książkę. Nie męczyłam się przy jej czytaniu, ale wrażenia żadnego na mnie nie zrobiła. Poprawna historia, nic więcej.
Sądzę, że są lepsze książki o zagubionych nastolatkach. Jednak nie odmówiłabym jej realności i aktualności, część dialogów i myśli była, że tak powiem, prosta i dosadna. Szara rzeczywistość.
Dostrzegam potencjał w głównym bohaterze, Holdenie Caulfieldzie. Inteligentny, wrażliwy, zagubiony, powiedziałabym, że buntownik "niepełną gębą" (moje skojarzenie ze słowem buntownik -> ciągle wyobrażałam go sobie jako Jamesa Deana). Tylko taka z niego maruda (może nieuczciwe spostrzeżenie, nie wiem), do tego dość kapryśny. No... Człowiek z krwi i kości, mający i zalety, i wady. Ja też mam swoje.
Co do zakończenia, spodziewałam się innego, bardziej spektakularnego. Ale jeśli potraktuje się "Buszującego w zbożu" jako wyrywek z życia pewnego chłopaka, to jest ono "w porządku". Przecież nie zawsze coś się dzieje. Albo inaczej. Nie zawsze widać jakąś zmianę, ale ona istnieje. Ciągle.
Ciężko jest mi ocenić tę książkę. Nie męczyłam się przy jej czytaniu, ale wrażenia żadnego na mnie nie zrobiła. Poprawna historia, nic więcej.
Sądzę, że są lepsze książki o zagubionych nastolatkach. Jednak nie odmówiłabym jej realności i aktualności, część dialogów i myśli była, że tak powiem, prosta i dosadna. Szara rzeczywistość.
Dostrzegam potencjał w głównym...
2016-12-04
Czy zdarzyło się wam kiedykolwiek pomyśleć, jak mogłoby wyglądać życie waszych bliskich gdybyście umarli? I jeszcze móc je obserwować? Z taką sytuacją mamy do czynienia w "Nostalgii anioła". Susie zostaje zgwałcona i zabita, po czym trafia do nieba, skąd może patrzeć, w jaki sposób jej rodzina i przyjaciele radzą sobie z bólem, rozpaczą, tęsknotą. Reakcje nie są identyczne. A sama Susie? Również tęskni i mocno przeżywa wydarzenia, również porzuciła pewne pragnienia. Lecz czas leczy rany i nie wszystkie marzenia zostają zawsze niespełnione - takie przesłanie niesie ta książka.
Jest także osoba zabójcy. Czy poniesie słuszną karę? Co go pchnęło do takiego czynu? Poznając tę książkę, poznajemy szereg różnych uczuć. Rzeczywistych, czasem nawet z własnych doświadczeń. Pomijając niebo oraz kilka elementów zakończenia (największy minus książki według mnie), to realność stanowi o wartości "Nostalgii anioła". Na nią składają się uczucia, intuicja oraz zagadka istnienia. Z całego serca polecam.
Czy zdarzyło się wam kiedykolwiek pomyśleć, jak mogłoby wyglądać życie waszych bliskich gdybyście umarli? I jeszcze móc je obserwować? Z taką sytuacją mamy do czynienia w "Nostalgii anioła". Susie zostaje zgwałcona i zabita, po czym trafia do nieba, skąd może patrzeć, w jaki sposób jej rodzina i przyjaciele radzą sobie z bólem, rozpaczą, tęsknotą. Reakcje nie są identyczne....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-12-30
Na swojej liście nie miałam żadnej amerykańskiej sztuki, ale w końcu padło na "Śmierć komiwojażera" Arthura Millera. Jako ostatnia książka w tym roku. Kurtyna na 2016 więc opada.
Trzeba powiedzieć, że tytuł zdradza zakończenie. Poza tym początek sztuki wprowadza atmosferę ciężkości, napięcia, stanowi preludium do niewesołego punktu kulminacyjnego. Czyli wiadomo co się szykuje, więc nam widzom pozostaje tylko przypatrywać się, jak doszło do owego dramatycznego wydarzenia.
I czego jesteśmy świadkami? Ojciec rodziny przypominał mi Ala Bundy'ego, raczej niesłusznie. To zagubiony, podłamany i zmęczony życiem mężczyzna, który skutecznie przelał swoje niepowodzenia i wybujałe fantazje na synów. Żona stojąca bardziej za mężem, widzi co się z nim dzieje, ale jednocześnie chyba nie wie wszystkiego. Frustracje, żale, narzekania i samooszukiwanie się to chleb powszedni Nomanów. Symbolizują oni ciemną stronę marzeń, dlatego tak istotne jest znalezienie złotego środka. Równowagi, której każdy potrzebuje. Oczywiście szczegóły się różnią, ale sedno pozostaje takie samo.
Przed pisaniem chciałam sztukę ocenić niżej, nie rozumiałam jej fenomenu, no i skąd ten Pulitzer, adaptacje filmowe... po analizowaniu zmieniłam częściowo zdanie, to jest po prostu dobra sztuka według mnie, łatwo się ją czyta.
21 książek z kolejnej listy ogłaszam za przeczytane! W roku 2017 czas na trzecie podejście, czyli literaturę polską - czuję, że będzie ciężko. :D
Na swojej liście nie miałam żadnej amerykańskiej sztuki, ale w końcu padło na "Śmierć komiwojażera" Arthura Millera. Jako ostatnia książka w tym roku. Kurtyna na 2016 więc opada.
Trzeba powiedzieć, że tytuł zdradza zakończenie. Poza tym początek sztuki wprowadza atmosferę ciężkości, napięcia, stanowi preludium do niewesołego punktu kulminacyjnego. Czyli wiadomo co się...
2016-12-18
W twórczości Ericha Segala można zauważyć kilka niezmiennych szczegółów. Mowa tu o środowisku uniwersyteckim, zwłaszcza Harvardzie, wątkach z udziałem prawników i medyków, różne porównania muzyczne. No i ten jego styl opowiadania - trudno jest mi go opisać, ale jest bardzo charakterystyczny, może autor unosił się na falach własnej wyobraźni w sposób melodyczny i to właśnie dostrzegam w jego słowach, zdaniach.
Wracając do meritum, w powieści "Doktorzy" spotykamy kilka osób, które dążą do złożenia przysięgi Hipokratesa, a potem do bycia pełnoprawnymi lekarzami. Ocieramy się o niektóre wspomnienia z przeszłości, widzimy ich sukcesy i porażki, życie prywatne. Poruszane są związki, relacje z rodzicami, ukryte żale, eutanazja, trudy i uroki macierzyństwa oraz oczywiście choroby. Praca lekarza jawi się jako bardzo odpowiedzialna, wymagająca dużej sprawności psychicznej i fizycznej, "dostarczająca" wielu ważnych dylematów. A w tle dzieje Ameryki...
Książkę czyta się przyjemnie, lecz niestety według mnie posiada trochę minusów. Mimo dużej objętości wydaje mi się niedopracowana, chyba za dużo w niej szczegółów i to dość powierzchowne zakończenie. Chciałabym wiedzieć coś więcej o Bennetcie. A postać Hanka? Wyjątkowo oślizły typ. Niemniej polecam zapoznanie się z "Doktorami", na ich przykładzie widać jak ewoluuje medycyna i jak zmienia ona ludzkie życie.
W twórczości Ericha Segala można zauważyć kilka niezmiennych szczegółów. Mowa tu o środowisku uniwersyteckim, zwłaszcza Harvardzie, wątkach z udziałem prawników i medyków, różne porównania muzyczne. No i ten jego styl opowiadania - trudno jest mi go opisać, ale jest bardzo charakterystyczny, może autor unosił się na falach własnej wyobraźni w sposób melodyczny i to właśnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-20
Miłość i podróże w czasie - tak w skrócie można opisać tę opowieść. Pierwszy motyw istnieje w literaturze od wieków, wzbudza różne emocje, jest bardzo powszechny, wręcz oklepany. Drugi natomiast nasuwa skojarzenia z fantastyką i ludzkimi pragnieniami, by przeżyć coś po raz kolejny, zapobiec czemuś czy dowiedzieć się co nas czeka w przyszłości.
Wracając do książki, nie mamy tutaj do czynienia z typową magią, podróże w czasie głównego bohatera stanowią po prostu chorobę genetyczną - Henry nie jest czarodziejem, lecz osobą, która zmaga się z negatywnymi skutkami owej przypadłości, nie potrafi bowiem kontrolować swoich przenosin, nie ma pojęcia gdzie trafi i co tam na niego czeka. Pewnego razu spotyka małą Clare (samemu będąc dorosłym człowiekiem), która wywrze duży wpływ na jego życie. Od tej pory będą się dość regularnie spotykać, aż do dwuletniej przerwy, po której Clare zmierzy się z teraźniejszym Henrym. Takie koło czasu, trochę to poplątane, ale czyta się bardzo dobrze. Autorka wykonała kawał świetnej roboty, bo połączyła wszystko tak, żeby miało sens i oczarowywało, wciągało czytelnika.
Nie określiłabym mianem magii również miłości, ponieważ w relacji kochanków nie brakuje trudnych momentów (przede wszystkim gdy trzeba się rozstać), nie da się uniknąć bólu, lęku, strachu, ale także pewnych tajemnic. Nie można tu nie wspomnieć więc o Gomezie - wydaje mi się, że rozumiem co autorka chciała przekazać, ale mogła posłużyć się innym bohaterem, wtedy nie byłoby niesmaku i bardziej lubiłabym Clare. Ale wyszło jak wyszło. Stąd 9 gwiazdek, nie 10. Może się to wydawać paradoksem, ale ta miłość wbrew pozorom stoi mocno na ziemi. Według mnie oczywiście.
Czuje się, że duszą tej opowieści jest Henry oraz w konsekwencji jego nietypowe wojaże po świecie i czasie. Na dodatek jest bibliotekarzem. Te książki, a w środku niejako książka o nim. Nie ma typowej magii, ale jest czar tej wspaniałej historii. Innej niż wszystkie, to pewne.
Miłość i podróże w czasie - tak w skrócie można opisać tę opowieść. Pierwszy motyw istnieje w literaturze od wieków, wzbudza różne emocje, jest bardzo powszechny, wręcz oklepany. Drugi natomiast nasuwa skojarzenia z fantastyką i ludzkimi pragnieniami, by przeżyć coś po raz kolejny, zapobiec czemuś czy dowiedzieć się co nas czeka w przyszłości.
Wracając do książki, nie...
2016-10-16
Jestem przeziębiona, ale zdecydowałam się na napisanie recki. Przyszło mi do głowy, że dziś też czuję się jak w szklanym kloszu, ale innym niż to dotyczyło głównej bohaterki niniejszej książki. Perspektywa niebolącego gardła, niezapchanego nosa i dużej siły wydaje się być troszkę odległa. :D
"Szklany klosz" jawi się z początku jako zwykła historia zwykłej dziewczyny, która może i ma pewne problemy z pełnym zaadaptowaniem się do nowego środowiska, ale mało co wskazuje na poważne problemy psychiczne. Dopiero potem robi się poważniej. Próby samobójcze, obecność w szpitalu psychiatrycznym - to nie jest tylko skutek obecnych wydarzeń, ale stopniowy proces, który osiągnął dramatyczną kulminację. Zapoznając się z biografią autorki można łatwo dostrzec, że wiedziała co pisze, zostawiła tutaj swoją małą cząstkę. Smutno tylko, że zabrakło tego małego światełka nadziei na końcu, po wielu zmaganiach, w porównaniu do Esther...
Nie nazwałabym "Szklanego klosza" literaturą feministyczną, choć przez stronice przebija niezbyt pochlebne zdanie o drugiej płci, potrzeba niezależności, lęk przed wydarzeniami, które mogą owy status zmienić czy oddalić. Pokazane są również rozterki, które towarzyszą młodym ludziom, ale przede wszystkim najważniejszy jest opis ciężkiej choroby, gdy człowiek nie do końca może kierować swoimi zachowaniami. W pewnych aspektach brzmiał on dość znajomo. Mimo wszystko czytało mi się szybko, nie czułam żadnego przytłaczającego ciężaru lektury.
Jestem przeziębiona, ale zdecydowałam się na napisanie recki. Przyszło mi do głowy, że dziś też czuję się jak w szklanym kloszu, ale innym niż to dotyczyło głównej bohaterki niniejszej książki. Perspektywa niebolącego gardła, niezapchanego nosa i dużej siły wydaje się być troszkę odległa. :D
"Szklany klosz" jawi się z początku jako zwykła historia zwykłej dziewczyny, która...
2016-10-02
Średnia ocen wysoka, lecz ja dołożę niestety małą cegiełkę do jej obniżenia. Szkoda, że muszę to napisać, ale "Paragraf 22" mnie nużył i usypiał. Jeszcze aż takich problemów nie miałam. Idealna kołysanka. Ponad połowę książki dziś przeczytałam, aczkolwiek dlatego, że się uparłam, nie chciałam dłużej się męczyć. Na szczęście nie brało mnie bardzo mocno na spanie, bo "akcja" troszkę ruszyła do przodu. Wzięłam słowo akcja w cudzysłowie, ponieważ większość stanowią pokręcone, absurdalne dialogi oraz opisy nietuzinkowych (łagodnie mówiąc) postaci.
Rzecz dzieje się na Pianosie, gdzie znajduje się amerykańska baza lotnictwa bombowego, mamy tam okazję poznać mężczyzn należących do eskadry, ich zwierzchników, pracowników oraz prostytutki, umilające im życie. :P Piloci chcą zaliczyć obowiązkową ilość lotów, przeżyć je i wrócić do kraju, ale pewien pułkownik systematycznie im je podwyższa. No i istnieje paragraf 22... na przykładzie Yossariana najbardziej widać walkę człowieka "z górą".
Można wyżej wymienioną całość okrasić mianem czarnego humoru, trafnie opisującą bezsensowność i brutalność wojny, ale ja czułam się jakbym miała do czynienia z nieudaną parodią życia w czasach wojny. Było jak na kiepskim filmie. Gubiłam się też czasem kto jest kim i co zrobił. Choć przyznam, że nieźle udało się autorowi to pomieszanie z poplątaniem, ja bym tam wpadła szybko. I mimo opisu myślałam, że będzie bardziej rzeczowo i poważniej, co nie znaczy, że nie było smutnych i wstrząsających chwil. Mnie lektura nie przypadła do gustu, ale u kogoś może być inaczej, więc nie będę odradzać zapoznania się z "Paragrafem 22".
Średnia ocen wysoka, lecz ja dołożę niestety małą cegiełkę do jej obniżenia. Szkoda, że muszę to napisać, ale "Paragraf 22" mnie nużył i usypiał. Jeszcze aż takich problemów nie miałam. Idealna kołysanka. Ponad połowę książki dziś przeczytałam, aczkolwiek dlatego, że się uparłam, nie chciałam dłużej się męczyć. Na szczęście nie brało mnie bardzo mocno na spanie, bo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-09-22
Eddie próbując uratować życie małej dziewczynki trafia do nieba. Tam spotyka tytułowych pięć osób, które udzielą mu pięć ponadczasowych "lekcji". Niektórych znał przelotnie, inni byli mu bliżsi. Co ich łączy? Ich losy splotły się w jakiś istotny sposób z życiem głównego bohatera.
Jedna decyzja, nawet z pozoru niezbyt ważna, może w znaczący sposób zmienić bieg życia innych. W ten sposób istnienie jawi się jako wzajemne ciągłe oddziaływanie na siebie nawzajem. Ludzi jest wielu, wydarzeń, ich przyczyn i skutków multum. Nie widać więc początku i końca. Nie wie się też wszystkiego o drugim człowieku, stąd czasem nie można czegoś zrozumieć.
Jak wygląda życie po śmierci? Czy w ogóle jakieś jest? Szuka się odpowiedzi na te pytania poprzez religie albo odrzuca różnorakie wyjaśnienia albo przyjmuje tezę, że nie ma po prostu nic. Można mieć także swoje własne wyobrażenie, popuścić wodze fantazji, nakręcić film lub napisać książkę...
Dzieło Mitcha Alboma ukazuje nam pożyteczną i pouczającą wersję nieba. Nie będzie typowego raju, trzeba dowiedzieć się dlaczego żyłeś, co dobrego zrobiłeś, zrozumieć swoje błędy. Wrócisz pamięcią do przeszłych zdarzeń, które poczujesz na swoim ciele, ale potem przyjdzie spokój. Poza tym jeśli wpłynąłeś na kogoś, to sam staniesz się kimś, kto udzieli swojej "lekcji".
Przyznam się, że spodobała mi się taka wizja. Wzruszyłam się przy czytaniu. Przeżywałam z Eddiem kolejne "lekcje". Pomyślałam, że miał mimo wszystko dobre życie. Czy nie o to chodziło? :-) Polecam lekturę każdemu. Warto pisać takie utwory. Może cała historia jest zbyt prosta, lecz mnie to nie przeszkadza. Patrzę na nią jak na nieskomplikowany morał, ogólny zarys ważnych wartości.
Eddie próbując uratować życie małej dziewczynki trafia do nieba. Tam spotyka tytułowych pięć osób, które udzielą mu pięć ponadczasowych "lekcji". Niektórych znał przelotnie, inni byli mu bliżsi. Co ich łączy? Ich losy splotły się w jakiś istotny sposób z życiem głównego bohatera.
Jedna decyzja, nawet z pozoru niezbyt ważna, może w znaczący sposób zmienić bieg życia...
2016-09-12
W domu opieki pewien mężczyzna opowiada pewnej kobiecie dzieje miłości między dwojgiem ludzi, opisanych w notatniku.
Poznają się w sennym miasteczku w Karolinie Północnej, zakochują w sobie, ale coś rozdziela ich na czternaście lat. Potem dochodzi do ponownego spotkania...
"Nigdy do tej pory mi się nie zdarzyło,
By nagle mnie słodka opętała miłość;
Twarz mej ukochanej, niczym kwiat w rozkwicie,
Zawładnęła sercem moim całkowicie."
Oboje są artystami, jedno kocha poezję, drugie malowanie. I kochają siebie nawzajem. Nie stronią od wyrażania swoich uczuć poprzez wiersze, listy, obrazy.
Owa historia powtarza się wciąż od nowa...
"Bądź spokojna, bądź sobą gdy jestem przy tobie,
Prędzej słońce ci zgaśnie, niźli ja to zrobię.
Prędzej woda przed tobą toń świetlistą schowa.
Liście szelest uciszą, niźli moje słowa,
Którymi cię obdarzam, stracą wdzięk i powab."
Słowa toczą się leniwie, poetycznie, sentymentalnie, jakby widziało się je przez szybę. Przeszłość.
Ma się świadomość upływającego czasu, człowiek czuje, że nieuchronnie zbliża się jego koniec, boi się, lęka, ale trwa, ma nadzieję, ważne chwile. Teraźniejszość.
"Gdy ciało słabnie, ból je przeszywa
I kres wydaje się bliski, i
Trwa nasza miłość, jest ciągle żywa,
śle pocałunki, czułość, uściski."
Choroba kładzie się cieniem na życie, ale miłość próbuje ją trochę pokonać. Stara się zachować najważniejsze.
O tym mówi "Pamiętnik".
W domu opieki pewien mężczyzna opowiada pewnej kobiecie dzieje miłości między dwojgiem ludzi, opisanych w notatniku.
Poznają się w sennym miasteczku w Karolinie Północnej, zakochują w sobie, ale coś rozdziela ich na czternaście lat. Potem dochodzi do ponownego spotkania...
"Nigdy do tej pory mi się nie zdarzyło,
By nagle mnie słodka opętała miłość;
Twarz mej ukochanej,...
2016-03-19
Akcja toczy się w latach 20-tych XX wieku, tytułowy Jay Gatsby po pięciu latach ponownie wkracza w życie Daisy Buchanan. Narratorem jest Nick Carraway, kuzyn Daisy i sąsiad Jaya - mimowolny świadek różnych namiętności, sekretów i... zbrodni.
Miałam przyjemność czytać wydanie posiadające zdjęcia z filmu z 1974 roku - stąd twarze bohaterów były twarzami aktorów. W każdym razie ten zabieg stworzył ciekawy klimat, czuło się w powietrzu styl życia charakterystyczny dla tych czasów. Stroje retro, luksusowe samochody, atmosfera sprzyjająca swobodnym obyczajom - zaglądając w biografię autora można stwierdzić, że wiedział o czym pisze, choć wszystko jest niedopowiedziane.
Bohaterowie w większości są płytcy i egoistyczni, nie powiedziałabym, że dążenie do wolności i zabawy w ich przypadku zdało pozytywny egzamin. Przez jakiś czas łączą ich wszelakie uczucia i interesy, a gdy coś zaczyna zgrzytać... mówią bye, bye i odwracają się plecami. Najmocniej jest to ukazane na przykładzie Gatsby'ego.
Choć główna myśl powieści jest inna, podsumowana na ostatniej stronie, trochę trudna do przekazania, przynajmniej dla mnie. Może chodzi o to, że jak się za czymś za bardzo goni, to nasz cel nam umknie lub okaże się zmienionym? Albo że cokolwiek się stanie, to przeszłość zawsze będzie z nami? Albo że będzie nas cofała, a my ciągle będziemy próbowali mimo tego iść do przodu? Nie mam prostej odpowiedzi, ech.
Akcja toczy się w latach 20-tych XX wieku, tytułowy Jay Gatsby po pięciu latach ponownie wkracza w życie Daisy Buchanan. Narratorem jest Nick Carraway, kuzyn Daisy i sąsiad Jaya - mimowolny świadek różnych namiętności, sekretów i... zbrodni.
Miałam przyjemność czytać wydanie posiadające zdjęcia z filmu z 1974 roku - stąd twarze bohaterów były twarzami aktorów. W każdym...
2016-03-23
Sam Forrest Gump serwuje nam historię swojego życia. Zaczyna ją dość nietypowo - przedstawia bowiem siebie jako idiotę - w ten sposób już na początku nadaje jej określony charakter i tworzy u czytelnika konkretne wrażenie. Z biegiem czasu okazuje się, że mylące - tutaj słowo "idiota" jest względne i wybiórcze. Gump jest po prostu człowiekiem zaskakującym i z mnóstwem talentów.
Spodziewałam się, że będzie to opowieść z gatunku obyczajowych, a dostałam chyba przygodową. Momentami czułam się, jakbym oglądała film będący parodią czy pastiszem innych produkcji, taki misz-masz. Co za dużo, to niezdrowo - stąd jedna gwiazdka mniej. Ale humoru i ironii odmówić książce nie mogę.
Choć Gump popełnia błędy gramatyczne (są pokazane) i nie grzeszy błyskotliwością, to potrafi wyciągać celne wnioski, ma dla nas niejedno przesłanie, dorasta wraz z rozwojem akcji. Zachęcam do przeczytania, żeby je poznać. A o jednym sama wspomnę, jest oczywiste, każdy z nas ma niedoskonałości, jak i umiejętności, które może oszlifować.
Sam Forrest Gump serwuje nam historię swojego życia. Zaczyna ją dość nietypowo - przedstawia bowiem siebie jako idiotę - w ten sposób już na początku nadaje jej określony charakter i tworzy u czytelnika konkretne wrażenie. Z biegiem czasu okazuje się, że mylące - tutaj słowo "idiota" jest względne i wybiórcze. Gump jest po prostu człowiekiem zaskakującym i z mnóstwem...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-27
Scarlett O'Hara i Rett Butler - usłyszałam o nich na długo przed przeczytaniem książki - stanowią nietuzinkową parę, która budzi emocje zarówno w literaturze, jak i w filmie. Odważni, egoistyczni, namiętni, konsekwentnie dążący do wyznaczonych celów, ale mający swoje wrażliwe punkty, ukryte marzenia...
Akcja powieści toczy się jakby dwutorowo. Poznajemy losy bliskich i znajomych Scarlett, ale jesteśmy także świadkami wybuchu wojny secesyjnej i jej długofalowego wpływu na mieszkańców Georgii. Przeminie dotychczasowy ład, każdy z bohaterów stanie przed różnymi wyborami, ukazana będzie ich wytrzymałość i gotowość do życia w nowych warunkach, gdy trzeba budować coś od początku. Taka jest po prostu kwintesencja życia. Niepewność i ulotność. Im większy powiew wiatru, tym trudniejszy sprawdzian. Ale człowiek tak łatwo przyzwyczaja się do dobrego...
"Przeminęło z wiatrem" jest tego wszystkiego symbolem, a wojna między Północą i Południem tylko bardziej nam to uświadamia. I może też koniec książki.
Pierwsza myśl po skończeniu powieści to: "Jak ja nie lubię otwartych zakończeń!". Druga, że są tylko trzy niewiadome dla mnie; ogólnie dalsze losy bohaterów, sam Rett, no i pytanie czy Scarlett może się zmienić. Przeminęła na zawsze ta miłość czy nie? Czy może po raz kolejny przeminąć "stara" Scarlett? Wątpliwości są, bo granica bólu została przekroczona i dość późno opadły czyjeś złudzenia.
Zastanawiam się nad tym dziś, nie odkładam na jutro.
Scarlett O'Hara i Rett Butler - usłyszałam o nich na długo przed przeczytaniem książki - stanowią nietuzinkową parę, która budzi emocje zarówno w literaturze, jak i w filmie. Odważni, egoistyczni, namiętni, konsekwentnie dążący do wyznaczonych celów, ale mający swoje wrażliwe punkty, ukryte marzenia...
Akcja powieści toczy się jakby dwutorowo. Poznajemy losy bliskich i...
2016-06-11
Stany Zjednoczone, Jackson w stanie Missisipi, lata 60-te, czasy segregacji rasowej i przemian obyczajowo-politycznych. W tle przewijają się dość luźnie np. prawa Jima Crowa, Martin Luther King czy Rosa Parks.
Głównymi bohaterkami książki są kobiety, białe i czarne Amerykanki, na ich przykładzie są pokazane niełatwe relacje panujące między dwiema grupami (najczęściej na zasadzie pani-poddana). Pełne niezrozumienia, pogardy, uprzedzeń, ale nie tylko. Pojawiają się również pozytywne więzi, gdzie obie strony potrafią sobie wzajemnie pomagać. Są dwie strony medalu. Mnie najbardziej spodobała się miłość Aibileen i Malutkiej - taka delikatna i wzruszająca, trochę bolesna. Mogłabym także dodać, że cała powieść jest metaforą losów kobiet, każda z nas ma swoje radości i smutki. Oraz próbą odpowiedzi na pewne pytania.
W opisach książki jest zawarta informacja, że kilka z kobiet decyduje się podjąć pewnego zadania - nie będę go ujawniać czy wyjaśniać. Niech każdy sam prześledzi, jak to zadanie będzie się rozwijać i zmieniać, wpływać na uczestników i otoczenie. Bo coś takiego na pewno nastąpi.
"Jesteśmy tylko dwiema istotami ludzkimi, nie tak znowu wiele nas dzieli. Znacznie mniej, niż sądziłam."
Polecam z całego serca.
Stany Zjednoczone, Jackson w stanie Missisipi, lata 60-te, czasy segregacji rasowej i przemian obyczajowo-politycznych. W tle przewijają się dość luźnie np. prawa Jima Crowa, Martin Luther King czy Rosa Parks.
Głównymi bohaterkami książki są kobiety, białe i czarne Amerykanki, na ich przykładzie są pokazane niełatwe relacje panujące między dwiema grupami (najczęściej na...
2016-03-04
Książka napisana na podstawie znanego filmu pod tym samym tytułem. Film kiedyś oglądałam, więc zakończenie mnie nie zaskoczyło - mogłam tylko się zastanawiać czy w książce będzie identyczne.
"Stowarzyszenie umarłych poetów" to utwór o dorastaniu. Pokazuje, że potrzeba wolności ma dwie strony medalu. Skutki zależne są od osoby zainteresowanej, jej otoczenia i losu. Dobrym przykładem są tu Todd i Neil, uczniowie Keatinga. Sceneria nieprzypadkowo została umieszczona w surowej Akademii Weltona, poza jej murami chłopcy mogą dać upust swoim młodzieńczym marzeniom. Ogólnie ważna jest myśl "Carpe diem" oraz pochwała literatury - nieraz w grocie były recytowane fragmenty różnych wierszy. Też chcę tak zrobić.
"Daremne żale - próżny trud,
Bezsilne złorzeczenia!
Przeżytych kształtów żaden cud
Nie wróci do istnienia.
Świat wam nie odda, idąc wstecz,
Znikomych mar szeregu -
Nie zdoła ogień ani miecz
Powstrzymać myśli w biegu.
Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe...
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę.
Wy nie cofniecie życia fal!
Nic skargi nie pomogą -
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą."
"Daremne żale", Adam Asnyk, 1838-1897
Książka napisana na podstawie znanego filmu pod tym samym tytułem. Film kiedyś oglądałam, więc zakończenie mnie nie zaskoczyło - mogłam tylko się zastanawiać czy w książce będzie identyczne.
"Stowarzyszenie umarłych poetów" to utwór o dorastaniu. Pokazuje, że potrzeba wolności ma dwie strony medalu. Skutki zależne są od osoby zainteresowanej, jej otoczenia i losu. Dobrym...
Nieraz oglądałam "Białego Kła" i z tego co pamiętam, film dość znacząco różni się od książki. Mimo tego czytanie lektury szło szybko i z wyraźną przyjemnością, nie wpłynęło to na mój pozytywny odbiór utworu.
Powieść dzieli się na pięć części. Pierwsza opowiada o starciu dwóch mężczyzn z gromadą głodnych wilków. Druga - o rodzicach Białego Kła i pierwszych miesiącach jego życia, kiedy nie ma on jeszcze do czynienia z człowiekiem. Trzecia i czwarta - główny bohater dorasta i doznaje wiele zła ze strony ludzi i psów, przez co staje się nieufny i niebezpieczny. Piąta - Biały Kieł poznaje lepszą część ludzkiej natury, przywiązuje się mocno do Weedona Scotta, zbiera rozmaite doświadczenia, które nie zawsze okazują się łatwe, a na koniec ratuje życie, samemu odnosząc obrażenia. Wszystko kończy się szczęśliwie.
Przemiana Białego Kła rzeczywiście wydaje się zbyt idealna, ale mnie to nie przeszkadza. To taka książka, że autorowi można "wybaczyć" ten zabieg. Przedstawia ona walkę dobra ze złem, gdzie nie obejdzie się bez przeszkód, ale finał jest szczęśliwy. Mało jest dialogów, dużo za to opisów, ale tak interesujących, że nawet nie odczułam braku tych rozmów. Wciągnęłam się w losy tytułowego mądrego, dzielnego i wiernego wilka z domieszką psiej krwi. Jego przyjaźń z człowiekiem jest piękna w swojej prostocie. Poza tym te opisy surowej, przerażającej Alaski-Puszczy, gdzie rządzą instynkty i wola przetrwania - dostrzegłam jej głębię, ale skupiłam się przede wszystkim na Białym Kle.
Nieraz oglądałam "Białego Kła" i z tego co pamiętam, film dość znacząco różni się od książki. Mimo tego czytanie lektury szło szybko i z wyraźną przyjemnością, nie wpłynęło to na mój pozytywny odbiór utworu.
więcej Pokaż mimo toPowieść dzieli się na pięć części. Pierwsza opowiada o starciu dwóch mężczyzn z gromadą głodnych wilków. Druga - o rodzicach Białego Kła i pierwszych miesiącach jego...