-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-12-06
2016-07-13
Pan Kleks to bohater, którego zapewne zna każdy Polak, potrafiący czytać. Brzechwa wykreował postać oraz jej otoczenie, od wielu już lat zachwycając kolejne pokolenia. Trudno zatem oceniać styl, umiejętność kreacji postaci, poprawne kreślenie akcji i inne elementy składające się na dobrą książkę, bowiem "Akademia Pana Kleksa" ma w sobie to wszystko. A może nawet więcej. Bowiem wiele osób kojarzy tę książkę, jak i całą trylogię z dzieciństwem oraz niezapomnianymi chwilami - a tak na czytelników działają tylko arcydzieła. Tych, którzy jeszcze nie czytali, serdecznie zachęcam do przeczytania powieści. Tych, którzy już czytali, nie trzeba zachęcać.
recenzjeoptymisty.blogspot.com
Pan Kleks to bohater, którego zapewne zna każdy Polak, potrafiący czytać. Brzechwa wykreował postać oraz jej otoczenie, od wielu już lat zachwycając kolejne pokolenia. Trudno zatem oceniać styl, umiejętność kreacji postaci, poprawne kreślenie akcji i inne elementy składające się na dobrą książkę, bowiem "Akademia Pana Kleksa" ma w sobie to wszystko. A może nawet więcej....
więcej mniej Pokaż mimo toTrzy godziny wystarczyły, żeby pochłonąć tę przerażająca powieść! ;)
Trzy godziny wystarczyły, żeby pochłonąć tę przerażająca powieść! ;)
Pokaż mimo to2015-03-16
Sięgając po "Beksińscy. Portret podwójny" ma się słuszne wrażenie, że właśnie rozpoczynamy literacką przygodę z książką reporterską pisaną z wielkim rozmachem. Malując w naszej wyobraźni obraz Tomasza i Zdzisława Beksińskich, autorka czerpie z wielu wiarygodnych źródeł. Prawdziwy ogrom pracy jaki został włożony w podanie wyłącznie prawdziwych informacji na temat tych dwu niesamowitych osobistości można ujrzeć podczas całej lektury tej biografii. Niedowiarkom polecam zapoznanie się z wszystkimi przypisami źródeł, z których korzystała Grzebałkowska. Jestem przekonany, że szczęka Wam opadnie.
Grzebałkowska zręcznie, ale nie tak całkiem do końca, omija temat tragicznych śmierci obu panów (Tomasz popełnił samobójstwo, Zdzisław zaś został zamordowany), tworząc tym samym opis ich życia sprzed okresu, z którym to większość nas ich kojarzy. Dzięki temu przyglądamy się bliżej życiu wybitnych ludzi, wesołego, chociaż niesamowicie mrocznego Zdzisława oraz smutnego Tomasza, którego los ciężko doświadczył.
"Beksińscy. Portret podwójny" to przede wszystkim po mistrzowsku napisana biografia, z wielkim rozmachem, emocjami bijącymi z każdej strony, całą skarbnicą szczegółów z życia Beksińskich, możliwością podglądania ich życia z różnych perspektyw. Wrażliwość autorki, lekkie pióro i oryginalność Tomasza oraz Zdzisława sprawią, że czytając te lekturę pochłonie nas ona bez reszty od początku, do końca. Rzadko zdarza się obcować z tak mistrzowsko napisaną biografią. Gorąco polecam!
Sięgając po "Beksińscy. Portret podwójny" ma się słuszne wrażenie, że właśnie rozpoczynamy literacką przygodę z książką reporterską pisaną z wielkim rozmachem. Malując w naszej wyobraźni obraz Tomasza i Zdzisława Beksińskich, autorka czerpie z wielu wiarygodnych źródeł. Prawdziwy ogrom pracy jaki został włożony w podanie wyłącznie prawdziwych informacji na temat tych dwu...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-05-29
Autor prowadzi czytelnika w świat, w którym codzienność jest magiczna, nie ma w niej miejsca na nudę. A czy to nie niesamowitego życia właśnie poszukujemy w literaturze? „Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Pan Kleks” to pozycja pełna wspaniałych, klimatycznych ilustracji umieszczonych niemal na co drugiej stronie. Marianna Sztyma – bo to ona ilustrowała tę perełkę – z pewnością włożyła wiele wysiłku w to, by stworzyć tyle ilustracji. Jej grafiki są kolorowe, bajkowe i przykuwają wzrok, na pewno umilając lekturę pokaźnego tomu. Sztyma, podobnie jak Brzechwa, potrafi czytelnika zaczarować i oczarować. Jeżeli nie posiadacie nowego wydania przygód Pana Kleksa, koniecznie je sobie sprawcie!
Więcej: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2017/05/witajcie-w-naszej-bajce.html#more
Autor prowadzi czytelnika w świat, w którym codzienność jest magiczna, nie ma w niej miejsca na nudę. A czy to nie niesamowitego życia właśnie poszukujemy w literaturze? „Brzechwa dzieciom. Dzieła wszystkie. Pan Kleks” to pozycja pełna wspaniałych, klimatycznych ilustracji umieszczonych niemal na co drugiej stronie. Marianna Sztyma – bo to ona ilustrowała tę perełkę – z...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-06-05
Co tu dużo mówić, „Chemia naszych serc” to po prostu świetna powieść, która potrafi wciągnąć bez reszty każdego, kto po nią sięgnie. Rozbawi, zasmuci i zmusi do refleksji. Ale przede wszystkim pozostawi po sobie pozytywne wspomnienia. Sami też z radością wrócimy do naszych przeżyć związanych z pierwszą miłością. Ta książka jest tak prawdziwa, że ma się wrażenie uczestniczenia w rzeczywistych wydarzeniach. Mógłbym wciąż wymieniać i wymieniać kolejne zalety powieści, ale zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie, że bardzo trudno zebrać wszystkie myśli w jakąś logiczną całość. Więc odchodzę od komputera i idę sobie usiąść w jakimś kącie, żeby móc bez końca wydawać westchnienia zachwytu. A Was obliguję do przeczytania „Chemii naszych serc” – jest tak wspaniała, że naprawdę zachwyci każdego.
Więcej: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2017/06/miosc-czyli-chemia-naszych-serc.html
Co tu dużo mówić, „Chemia naszych serc” to po prostu świetna powieść, która potrafi wciągnąć bez reszty każdego, kto po nią sięgnie. Rozbawi, zasmuci i zmusi do refleksji. Ale przede wszystkim pozostawi po sobie pozytywne wspomnienia. Sami też z radością wrócimy do naszych przeżyć związanych z pierwszą miłością. Ta książka jest tak prawdziwa, że ma się wrażenie...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-29
"Co w mowie piszczy" to ciekawie napisany poradnik językowy, który za pomocą komunikatywnego stylu wyczerpująco odpowiada na liczne wątpliwości Polaków. Za sięgnięciem po tę powieść przemawiają: szeroki rozmach w poruszaniu problemów językowych, często stosowane humorystyczne uwagi na temat błędów, które popełniamy i podsunięcie ciekawych skojarzeń, które pomogą nam zapamiętać poprawne brzmienie danego zwrotu, przysłowia, odmiany, itp., dość zwięzłe ujęcie tematu i przedstawienie genezy niektórych zwrotów,. Ten poradnik nie przynudza, autorka nie ukazuje swojej wyższości nad popełniającymi błędy czytelnikami. Zdecydowanie warto zapoznać się z pozycją Katarzyny Kłosińskiej, by znacznie wzbogacić swoją wiedzę. Gorąco polecam!
Więcej: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2015/12/co-w-mowie-piszczy.html#more
"Co w mowie piszczy" to ciekawie napisany poradnik językowy, który za pomocą komunikatywnego stylu wyczerpująco odpowiada na liczne wątpliwości Polaków. Za sięgnięciem po tę powieść przemawiają: szeroki rozmach w poruszaniu problemów językowych, często stosowane humorystyczne uwagi na temat błędów, które popełniamy i podsunięcie ciekawych skojarzeń, które pomogą nam...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-01
Niezmiennymi w twórczości Puzyńskiej pozostaje wiele elementów. Intryga kryminalna jest na wysokim poziomie, poprowadzona w taki sposób, by jej rozwiązanie było wielkim zaskoczeniem dla czytelnika, który jest wcześniej wyprowadzany w pole poszlakami, które mnożą pytania bez odpowiedzi. Równie dopracowane jest tło obyczajowe – Lipowo jest tak świetnym obrazem polskiej wsi, że chce się tu ciągle wracać, by poznawać naturę ludzką i po prostu przebywać ze znanymi i bliskimi bohaterami. Gorąco polecam!
Więcej: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2017/07/gdy-legenda-o-drwalu-staje-sie.html
Niezmiennymi w twórczości Puzyńskiej pozostaje wiele elementów. Intryga kryminalna jest na wysokim poziomie, poprowadzona w taki sposób, by jej rozwiązanie było wielkim zaskoczeniem dla czytelnika, który jest wcześniej wyprowadzany w pole poszlakami, które mnożą pytania bez odpowiedzi. Równie dopracowane jest tło obyczajowe – Lipowo jest tak świetnym obrazem polskiej wsi,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-18
Książkę, jak dwie poprzednie z tej serii, przeczytałem w oka mgnieniu. Nim się zorientowałem z pierwszej strony zostało tylko wspomnienie, a mój literacki głód został podsycony, po to aby "Bisy II" przyjąć z jeszcze większym zainteresowaniem. Czuję się jak najbardziej usatysfakcjonowany po skończeniu lektury i z niecierpliwością czekam na ostatnią książkę z tej serii. Trochę się boję, bo smutno jest mi opuszczać świat Witolda Uchmana.
Stefan Darda (ur. 1972r.) - urodził się w Tomaszowie Lubelskim na Roztoczu, gdzie umieszcza akcję swojej powieści „Czarny Wygon. Słoneczna Dolina”. Pisarz był kiedyś członkiem zespołu muzycznego o nazwie „Orkiestra pod wezwaniem Świętego Mikołaja”. Przygodę z pisaniem Stefan Darda rozpoczął w 2003r. Było to cztery lata przed przeprowadzeniem się do Przemyśla, gdzie mieszka do dziś. Dzięki swoim powieściom grozy porównywany jest przez niektórych nawet do Stephena Kinga.
Co mnie zaskoczyło podczas czytania tej książki? Prawie wszystko, ale najbardziej zdziwiony jestem faktem, że strach towarzyszący mi w dwóch poprzednich tomach wyparował i nie ma po nim śladu. Czyżbym już się przyzwyczaił? Czy tylko tych drastycznych scen już nie ma?
Książkę, jak dwie poprzednie z tej serii, przeczytałem w oka mgnieniu. Nim się zorientowałem z pierwszej strony zostało tylko wspomnienie, a mój literacki głód został podsycony, po to aby "Bisy II" przyjąć z jeszcze większym zainteresowaniem. Czuję się jak najbardziej usatysfakcjonowany po skończeniu lektury i z niecierpliwością czekam na ostatnią książkę z tej serii. Trochę się boję, bo smutno jest mi opuszczać świat Witolda Uchmana.
Okładka jaką stworzyło wydawnictwo Videograf wręcz emanuje tajemniczością i grozą, która skryta jest w treści. Wszystkie kolory zgrabnie się ze sobą łączą, tworząc obraz pocieszny dla każdego oka. Nie tylko tego literackiego. "Bisy" to pozycja, którą śmiało można uznać za majstersztyk.
O ile po lekturze dwóch poprzednich tomów miało się wrażenie, że trzecia część będzie przewidywalna, o tyle byliśmy w błędzie. Autor do dość już zagmatwanej fabuły wprowadza nowych bohaterów, których jak później się okaże już od dłuższego czasu miały związek z poprzednimi wydarzeniami. Atmosfera się zagęszcza, a napięcie wzrasta.
Książkę polecam fanom Kinga. Dlaczego akurat im? Ponieważ Stefan Darda potrafi w podobny do Króla sposób stworzyć atmosferę, niemalże namacalną. Prawdziwa gratka, dla osób, które lubią się bać. Jak najbardziej polecam!
Książkę, jak dwie poprzednie z tej serii, przeczytałem w oka mgnieniu. Nim się zorientowałem z pierwszej strony zostało tylko wspomnienie, a mój literacki głód został podsycony, po to aby "Bisy II" przyjąć z jeszcze większym zainteresowaniem. Czuję się jak najbardziej usatysfakcjonowany po skończeniu lektury i z niecierpliwością czekam na ostatnią książkę z tej serii....
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07-18
Na Czarnym Wygonie znalazłem się po raz drugi. Zachęcony pierwszą częścią, która jak najbardziej przypadła mi do gustu, postanowiłem przeczytać kolejną książkę z serii. Cieszę się ogromnie, ponieważ nie wiem jak mógłbym żyć nie czytając całej serii.
Druga część powieści o przeklętej wiosce na Roztoczu. Witold Uchmann podejmuje dziennikarską wyprawę do miejsc opisanych w tajemniczym brulionie. By uratować życie kilkuletniej dziewczynki, musi stawić czoła przerażającemu księdzu, który krąży w okolicach Starzyzny. Wielkie niebezpieczeństwo grozi też Adamowi Nawratowi, który postanowił ruszyć na poszukiwanie zaginionego przyjaciela. Czy uda im się sprowadzić do „naszego świata” naznaczonych klątwą mieszkańców Starzyzny?
Stefan Darda (ur. 1972r.) - urodził się w Tomaszowie Lubelskim na Roztoczu, gdzie umieszcza akcję swojej powieści „Czarny Wygon. Słoneczna Dolina”. Pisarz był kiedyś członkiem zespołu muzycznego o nazwie „Orkiestra pod wezwaniem Świętego Mikołaja”. Przygodę z pisaniem Stefan Darda rozpoczął w 2003r. Było to cztery lata przed przeprowadzeniem się do Przemyśla, gdzie mieszka do dziś. Dzięki swoim powieściom grozy porównywany jest przez niektórych nawet do Stephena Kinga.
Druga część nie jest ani lepsza, ani gorsza od poprzedniczki. Stefan Darda nadal utrzymuje wysoki poziom dzięki czemu "Starzyznę" pochłonąłem podobnie jak "Słoneczną Dolinę" w dwa dni. Nie przeszkadzało mi nawet to, że było już grubo po północy. W tym tomie, ku mojej radości, autor stwarza więcej scen, które potrafiłyby nas przerazić. Dokładne opisy rzeczy tak okropnych, że aż nie chce się o nich myśleć, potrafiły przyprawić mnie o gęsią skórkę.
Autor włada lekkim piórem zasługującym na uznanie przez starszych i młodszych. Nawet litery, które są bardzo małe, nie zmieniają faktu, że wystarczy nam kilka godzin na przeczytanie całej powieści. I nawet narracja pierwszoosobowa, która w poprzedniej części mnie irytowała, tym razem okazała się strzałem w dziesiątkę.
Powieść grozy powinna przede wszystkim przestraszyć. Darda nie dość, że porządnie potrafi przestraszyć, umie również wywołać inne emocje. Niedomówienia i urywanie rozdziałów w chwili kiedy emocje sięgają zenitu to sprawdzony sposób na wypieki na twarzy.
Jeżeli miałbym ocenić wszystkie okładki z serii "Czarny Wygon" powiedziałbym, że ta jest najsłabsza. Od poprzedniej książki mrok i tajemniczość niemal biją w oczy. Podobnie jest w "Bisach" i "Bisach II". Okładka tej książki nie jest zła, ale jakoś patrząc na nią nie czuję strachu. Jednakże sama w sobie jest bardzo pociągająca.
Powieść polecam każdemu fanowi horrorów,obiecuję, że się nie zawiedziecie, a tylko spędzicie kilka godzin w strachu i uczuciu niepewności. Gorąco polecam! sam mógł osądzić, czy Dardę słusznie okrzyknięto polskim Kingiem.
Na Czarnym Wygonie znalazłem się po raz drugi. Zachęcony pierwszą częścią, która jak najbardziej przypadła mi do gustu, postanowiłem przeczytać kolejną książkę z serii. Cieszę się ogromnie, ponieważ nie wiem jak mógłbym żyć nie czytając całej serii.
Druga część powieści o przeklętej wiosce na Roztoczu. Witold Uchmann podejmuje dziennikarską wyprawę do miejsc opisanych w...
2014-02-17
Duchy, demony, zombie i wskrzeszone anioły to mit. Tak uważa większość człowieczeństwa. Ale Graham Masterton ma całkiem odmienne zdanie, co do wyżej napisanych słów. Na podstawie swoich racji pisze książki, przeważnie horrory. ,,Czarny anioł'' to kolejna pozycja, w której pisarz udowadnia - życie po śmierci istnieje. Demony i anioły również. W ostatnim czasie coraz częściej nawiedzają San Francisco...
Graham Masterton to brytyjski pisarz, autor wielu horrorów, którego mam nadzieję każdy szanujący się fan horroru czytał. Sławę przyniósł mu cykl ,,Manitou'', który jest opowieścią o indiańskim szamanie narodzonym ponownie w obecnych czasach, aby zemścić się na białym człowieku. Zachęcony tymże sukcesem Masterton zaczął tworzyć kolejne horrory. Dzisiaj na swoim koncie ma ich około osiemdziesięciu, a zekranizowane książki cieszą się pochlebną opinią widzów już od kilku lat. Po przeczytaniu ,,Zwierciadła piekieł'' zakochałem w się książkach tego autora, dlatego sięgnąłem po ,,Czarnego anioła''.
W San Francisco w wyjątkowo okrutny sposób zamordowano pięć rodzin. Morderstwa popełnia ciągle jedna i ta sama osoba, którą prasa ochrzciła ,,Szatanem z mgły''. Chociaż działa tak jakby nie zależało mu na odkryciu jego osoby, ciągle pozostaje nieuchwytny. Porucznik prowadzący śledztwo kojarzy zbrodnie z niebezpieczną grupą okultystyczną, która próbowała wskrzesić upadłego anioła Beliala, jednak ich działania zakończyły się śmiercią. Co zamierza Szatan z mgły? Ile osób będzie musiało zginąć?
,,Czarny anioł'' jest kolejnym horrorem Mastertona, w którym brutalność nie zna granic, a dokładnie opisane sytuacje potrafią obrzydzić i przerazić. Okropność zamieszczona na pierwszych stronach książki podtrzymuje nas w strachu i niepewności aż do końca. Mrożące krew w żyłach morderstwa przedstawione są tak realistycznie, że koszmary i strach przed ciemnością dręczyć nas będą przez najbliższy tydzień. Troszeczkę denerwowały mnie fragmenty erotyczne, charakterystyczne dla tego pana, ale nie można tego policzyć jako minus.
Autor ma niewyobrażalnie wielką wyobraźnię. Potrafi świetnie wykreować paranormalne postacie i sytuacje z ich udziałem. Wymyślenie nowych rytuałów, paranormalnych stworzeń i innych nienormalnych rzeczy, stworzenie atmosfery i poczucia strachu to dla Mastertona pestka. Pestka, ale jak dobrze wykonana.
Masterton nie bał się używać wulgaryzmów, na szczęście nie przesadził z nimi, a tylko pikantnie doprawił dzieło. Jego język jest zrozumiały, swoje myśli zaś ubiera bardzo dokładnie w słowa, co pozwala lepiej wyobrazić sobie sceny opisane w książce. Mimo tego, ekranizacja dzieła nie będzie tak dobra jak książka, bo wątpię żeby jakiemukolwiek reżyserowi udało się przedstawić tę makabrę na ekranie telewizora tak strasznie, jak zrobił to autor w swoim horrorze.
Wydawnictwo stanęło na wysokości zadania i zaprojektowało świetną okładkę, która zachęca do sięgnięcia po książkę. Z początku nie wiedziałem o co chodzi, ale po przeczytaniu zrozumiałem, że świetnie oddaje ona klimat powieści, a krzyże ukazane na fotografii nie znalazły się tam przez przypadek.
Miałem kiedyś styczność z ,,Lśnieniem'' Stephena Kinga i chciałbym teraz porównać tych obu panów. Uważam, że to Graham Masterton powinien być nazywany ,,ojcem'' horroru, bo jego książki są zdecydowanie lepsze od tych Stephena Kinga. W książkach Mastertona jest o wiele więcej elementów horroru, strachu i emocji. Oczywiście to jest tylko moja opinia i każdy z was może myśleć inaczej.
Książkę polecam każdemu czytelnikowi, który nie boi się ,,rycia'' psychiki, a brutalność nie robi na nim zbyt dużego wrażenia. Osoby o słabych nerwach niech lepiej nie sięgają po ten horror.
Recenzja wzięta z mojego bloga: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2014/02/graham-masterton-czarny-anio_17.html
Duchy, demony, zombie i wskrzeszone anioły to mit. Tak uważa większość człowieczeństwa. Ale Graham Masterton ma całkiem odmienne zdanie, co do wyżej napisanych słów. Na podstawie swoich racji pisze książki, przeważnie horrory. ,,Czarny anioł'' to kolejna pozycja, w której pisarz udowadnia - życie po śmierci istnieje. Demony i anioły również. W ostatnim czasie coraz częściej...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-07
Arcydzieło o dojrzewaniu, pierwsza udana próba doścignięcia mistrzów gatunku, takich jak Tolkien czy Le Guin —tak pisze krytyka o tej niezwykle poczytnej baśni fantasy o oryginalnej fabule i skomplikowanej dramaturgii. Tytułowa córka Czarownic to potomkini królewskiego rodu, przygotowywana od dzieciństwa po wiek dojrzały przez pięć Czarownic do trudnej sztuki uwolnienia kraju z rąk Najeźdźców i do rządzenia. Będąc doskonałą lekturą dla czytelników w każdym wieku, jest równocześnie niezwykle ambitnym utworem w swoim gatunku. Wpisana w roku 1994 na Światową Listę im. H. Ch. Andersena, znalazła się wśród najlepszych książek świata dla dzieci i młodzieży.
Dorota Terakowska jest pisarką niesamowitą, która bacznie obserwowała otoczenie i długo nad nim rozmyślała, co widzimy w jej powieściach. Dzięki nim udaje nam się wniknąć w czyjś umysł, zrozumieć jego zachowanie i zastanowić się przez chwilę, czy aby ta opisywana przez Terakowską postać nie jest moim odbiciem. Po lekturze "Samotności Bogów" i "Tam, gdzie spadają Anioły" moja podświadomość podpowiadała mi, że to kolejna mistrzowska powieść, która skradnie moje serce. Rzeczywiście, tak też się stało.
Kto jak kto, ale tylko Dorota Terakowska potrafi w tak mistrzowski sposób spleść ze sobą wszystkie elementy sprawiające, że książka staje się skutecznym złodziejem czasu. Chociażby potykamy się z ciekawą, dopracowaną w najmniejszych detalach fabułą. Moglibyśmy szukać najmniejszego błędu logicznego z wielkim zapałem, a mimo to, nasze poszukiwania spełzłyby na niczym. Autorka pragnęła stworzyć lekturę, która pochłonęłaby młodszych i starszych, niezależnie od gustu literackiego. Rzecz jasna, jak najbardziej się to udało.
Kolejnym plusem tej książki są bohaterowie. Główna bohaterka, Luella, jest osobą niezwykle realistyczną. Jej charakter, wygląd i zachowanie zostały nakreślone w taki sposób, że jej obraz mimowolnie rysuje się w naszej wyobraźni. Mimo swojego zachowania, czasami nazbyt aroganckiego, udało mi się polubić Luellę. Czarownice również są niesamowitymi postaciami. Wystarczyło jedno zdanie na ich temat, żebym wyczuł tę bijącą od nich magię. Nie znajduję słów, które całkowicie oddałyby moje odczucia względem wykreowanych przez autorkę bohaterów.
"Marzeń nie można zabić."
Warto poświęcić tenże akapit na omówienie baśniowego klimatu w "Córce Czarownic". Nie potrafię wytłumaczyć, jak bardzo utalentowana jest Terakowska, a kiedy chodzi o jej najmocniejszą stronę, czyli tworzenie klimatu, wtedy całkowicie wysiadam. Naprawdę nie mam pojęcia, jak ktokolwiek może manewrując słowami stworzyć tak niesamowity i bardzo wyraźny klimat. Kilka słów, jedno zdanie, a my już znajdujemy się w innym, ciekawszym świecie.
Wydawnictwo Literackie również miało swój własny wkład w dodaniu tej książce magicznego klimatu. Stara szata graficzna, owszem, była wspaniała i przykuwała wzrok, jednak porównując ją z tą, która widzimy u góry, możemy powiedzieć, że jest gorsza. Dziewczynka stojąca na tle niesamowitego nieba idealnie oddaje klimat książki i myślę, że Terakowska byłaby zachwycona, gdyby ją zobaczyła. Gratuluje wydawnictwu.
Jeżeli więc szukacie powieści fantasy na poziomie Tolkiena i C.S. Lewisa, która dodatkowo zatrzyma was na chwilę refleksji, to "Córka czarownic" jest lekturą dla was idealną. Młodsi czytelnicy zachwyceni będą stworzonym światem i przygodami Luelli, starsi zaś oprócz tego, czym zachwycać będą się mali czytelnicy, odkrywać będą znaczenie symboliczne tej powieści. Tak, Dorota Terakowska, to osoba która nie opisuje wszystkiego wprost. Niektórych rzeczy trzeba się domyślić. Gorąco polecam!
Recenzja pochodzi stąd:
http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2015/02/dorota-terakowska-corka-czarownic.html#more
Arcydzieło o dojrzewaniu, pierwsza udana próba doścignięcia mistrzów gatunku, takich jak Tolkien czy Le Guin —tak pisze krytyka o tej niezwykle poczytnej baśni fantasy o oryginalnej fabule i skomplikowanej dramaturgii. Tytułowa córka Czarownic to potomkini królewskiego rodu, przygotowywana od dzieciństwa po wiek dojrzały przez pięć Czarownic do trudnej sztuki uwolnienia...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-25
2016-12-20
Reasumując, jestem zdania, że „Domem czwartym” Katarzyna Puzyńska udowadnia swoim czytelnikom, że niesamowite pomysły na wydarzenia ciągle jej się nie kończą, doskonale potrafi poprowadzić wartką akcją, po mistrzowsku dawkując napięcie, a jej bohaterowie ciągle się zmieniają. Wiele się wydarzyło w Lipowie od czasów „Motylka”, ale cały czas można napotkać się tam na fascynujące i mrożące krew w żyłach jednocześnie historie. Puzyńska to mistrzyni pióra – ma doskonale opanowany warsztat, a autentyczni bohaterowie ze świetnie nakreślonym portretem psychologicznym stał się już znakiem rozpoznawczym jej prozy. Nie muszę wspominać o zagadce kryminalnej. Bo ta zawsze jest ciężkim orzechem do zgryzienia i majstersztykiem. Gorąco polecam!
Więcej: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2016/12/co-sie-stao-z-klementyna-kopp.html#disqus_thread
Reasumując, jestem zdania, że „Domem czwartym” Katarzyna Puzyńska udowadnia swoim czytelnikom, że niesamowite pomysły na wydarzenia ciągle jej się nie kończą, doskonale potrafi poprowadzić wartką akcją, po mistrzowsku dawkując napięcie, a jej bohaterowie ciągle się zmieniają. Wiele się wydarzyło w Lipowie od czasów „Motylka”, ale cały czas można napotkać się tam na...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-26
Niemal każdy z nas uwielbia, kiedy czytając jakieś dzieło, autor tak wprawnie manewruje słowami, że z łatwością buduje niepowtarzalny klimat. "Dom na Wyrębach" to powieść grozy, której strony przesiąknięte są wszechobecnym poczuciem strachu, niewytłumaczalnymi zjawiskami i mrocznymi tajemnicami. Zagłębiając się w treść książki nasza wyobraźnia podsuwa nam coraz mroczniejsze obrazy i wciągnięci w świat głównego bohatera czujemy czyhające niebezpieczeństwo. Najchętniej opuścilibyśmy przerażający świat, jednak jeżeli już zaczęliśmy obcować z wyobraźnią Dardy, musimy być świadomi, że żadna siła nad od niej nie odciągnie.
Dlaczego tak bardzo polubiłem prozę Stefana Dardy? Ponieważ zagłębiając się w akcję, poznawałem nowe, niesamowicie wyraziste postaci. Marek Leśniewski, główny bohater, mimo swoich wad i uzależnienia od alkoholu, natychmiastowo zaskarbił sobie moją sympatię. Właśnie dzięki temu, że autor nie pozbawił go trudności życiowych i wad, w moim oczach stał się jeszcze bardziej rzeczywisty. Czułem jego strach, niepewność. Każde jego uczucie udzielało się również mi, przez co Leśniewski stał mi się tak bliskim bohaterem. Jednakże nie tylko główna postać została nakreślona w detalach. Jego znajomi, sąsiad, a nawet znajomi sąsiada są, jak prawdziwe osoby.
Podoba mi się to, że autor swoją powieść grozy opiera na wierzeniach ludowych. Nie dość, że nadaje to książce niepowtarzalnego klimatu, to temat strzyg i tematów pochodnych, jest nam bardzo bliski. Kto w przeszłości nie interesował się wierzeniami swoich przodków? Sam pomysł, choć świetny nie byłyby jednak tak dobry, gdyby nie doskonałe wymieszanie tych elementów i oparcie wokół nich toczącej się akcji. Pomysł niesamowity, wykonany z taką starannością i talentem, że na pewno pochłonie każdego amatora dobrej książki.
Cała recenzja: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2015/02/stefan-darda-dom-na-wyrebach.html
Niemal każdy z nas uwielbia, kiedy czytając jakieś dzieło, autor tak wprawnie manewruje słowami, że z łatwością buduje niepowtarzalny klimat. "Dom na Wyrębach" to powieść grozy, której strony przesiąknięte są wszechobecnym poczuciem strachu, niewytłumaczalnymi zjawiskami i mrocznymi tajemnicami. Zagłębiając się w treść książki nasza wyobraźnia podsuwa nam coraz mroczniejsze...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-08-28
To jest powieść ze wszech miar wspaniała, bardzo trudno opisać, co w niej zachwyciło, bo okazałoby się, że lista zalet „Dumy i uprzedzenia” nie ma końca.
https://poppapraniec.blogspot.com/
To jest powieść ze wszech miar wspaniała, bardzo trudno opisać, co w niej zachwyciło, bo okazałoby się, że lista zalet „Dumy i uprzedzenia” nie ma końca.
https://poppapraniec.blogspot.com/
2016-11-06
Lektura tej książki to wspaniała okazja do obcowania z niemal liryczną narracją. Jakub Małecki bawi się językiem, tworzy chwytające ze serce opisy, ciekawe metafory, liczne onomatopeje, a narrację prowadzi w sposób, który oczarowuje czytelnika i nie pozwala mu odłożyć dzieła na bok. W „Dygocie” często pojawia się miłość. Jest ona interpretowana na wiele sposobów: miłość do Durnej, rodziny, dzieci, partnera, życia i przede wszystkim ziemi Polskiej. Liczne rozważania na tematy ważne każdemu z nas, zmuszają do refleksji nad tematyką egzystencjalną. A taka właśnie powinna być prawdziwa sztuka: wychowująca, zmuszająca do myślenia i kształtująca. Powieść ma swój nieodparty, niemożliwy do wyjaśnienia urok. Każdy powinien pozwolić sobie na chwilę oderwania i refleksji, dlatego wszystkich gorąco zachęcam do przeczytania tej powieści.
Więcej: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/2016/11/opanuj-zycia-dygot.html
Lektura tej książki to wspaniała okazja do obcowania z niemal liryczną narracją. Jakub Małecki bawi się językiem, tworzy chwytające ze serce opisy, ciekawe metafory, liczne onomatopeje, a narrację prowadzi w sposób, który oczarowuje czytelnika i nie pozwala mu odłożyć dzieła na bok. W „Dygocie” często pojawia się miłość. Jest ona interpretowana na wiele sposobów: miłość do...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-04-09
Boże! Jak ja dawno nie czytałem tak niesamowitej sagi rodzinnej. "Dziedzictwo von Becków" nie dość, że pisane jest z wielkim rozmachem, zadowala nas realizmem i autentycznością. Autorka w niezwykle frapujący sposób zabiera nas w podróż w czasie, pozwalając nam na podglądanie miłosnych zawirowań wielu bohaterów na przełomie ponad osiemdziesięciu lat. Joanna Jax tak przyjemnie opisała temat nieprzyjemny, jakim są relacje polsko-niemieckie w sposób autentyczny. Jestem w stanie uwierzyć w każde słowo autorki, choćby pisała niestworzone rzeczy bez sensu, ponieważ wszystko co opisuje, przesiąknięte jest realizmem.
Zadziwiło mnie, że osoba (można by rzec) tak niedojrzała pod względem literacki (w końcu jest to debiut autorki) serwuje nam powieść tak dojrzałą. Relacje miłosne, czy zawodowe pomiędzy bohaterami pod żadnym pozorem nie wydają się ani papierowe, ani sztuczne. Namiętność, radość, strach, niepewność, chciwość, żądza zemsty. Emocje targające bohaterami w równym stopniu wymuszane są na czytelniku, który wręcz kipi od nawałnicy uczuć. ..
Boże! Jak ja dawno nie czytałem tak niesamowitej sagi rodzinnej. "Dziedzictwo von Becków" nie dość, że pisane jest z wielkim rozmachem, zadowala nas realizmem i autentycznością. Autorka w niezwykle frapujący sposób zabiera nas w podróż w czasie, pozwalając nam na podglądanie miłosnych zawirowań wielu bohaterów na przełomie ponad osiemdziesięciu lat. Joanna Jax tak...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-01-03
Laurence Roach nie marzy o wygraniu meczu futbolowego czy o nowej deskorolce. Ma piętnaście lat i jego jedynym marzeniem jest, by przetrwać każdy kolejny dzień. Nie jest to wcale proste – jego mama jest uzależniona od alkoholu, a sześcioletni braciszek raz po raz wciela się w Scooby’ego – psiego bohatera z kreskówki. Mimo wszystkich przeciwności losu Laurence podejmuje heroiczną walkę, by utrzymać rodzinę razem i przywrócić ich wspólnemu życiu normalny bieg. Wykonanie tego planu nie jest jednak proste i sprowadzi na dwóch braci niejedną ryzykowną przygodę…
Jestem zachwycony wydaniem graficznym Piętnastu dni bez głowy. Ciepłe kolory, wymieszane ze sobą dają jasną, widoczną z daleka okładkę. Tajemnicza postać ukryta gdzieś we wnętrzu budki telefonicznej, to obiekt, który również mnie zaintrygował. Ale nie sama grafika przyciąga nasz wzrok. Rzeczą intrygującą, na którą odpowiedź musiałem poznać jest tytuł. Z tej decyzji jest, jak najbardziej usatysfakcjonowany. Cóż takiego może kryć tak ciekawy i tajemniczy tytuł? Zachęcam Was do zapoznania się z lekturą, abyście mogli poznać odpowiedź na to pytanie.
Dave Cousins jest wspaniałym autorem, który posługuje się równie wspaniałym językiem. Swoje myśli przelewa na papier mieszając humor z rozpaczą. Jego opisy są idealnej proporcji - nie za długie, nie za krótkie, a mimo to są dokładne. Poza tym, cała historia opowiedziana jest w sposób wciągający i łatwy w odbiorze. Znam niewielu pisarzy, którzy potrafią w jednym zdaniu zawrzeć więcej emocji, niż ich koledzy. Dave Cousins do takich właśnie autorów należy.
Papierowi bohaterowie pojawiający się na przewracających się w błyskawicznym tempie stronach, są bardzo realistyczni. Ich zachowanie, dziwactwa i problemy, sprawiają, że stają się nam bliżsi, a co za tym idzie, darzymy ich sympatią. Najbardziej z wszystkich polubiłem Jaya. Małego, rezolutnego chłopaka, który zafascynowany jest Scoobym Doo. Ciut słabszą sympatią obdarzyłem Laurence'a i jego koleżankę Mine. Podczas całej historii niewiele trafiło się postaci, których nie dało się lubić, a że lubię poznawać ciekawych bohaterów, osobiście zaliczam to jako plus.
Cousins podziwiany jest przeze mnie za odwagę. Nie bał się poruszyć problemów biedy i uzależnienia. Zgrabnie opisał te dwa problemy, z jakimi boryka się ogromna liczba młodych ludzi. Sposób w jaki Laurence radzi sobie z przeciwnościami losu, nie jest ani odpychający, ani nużący. W swojej powieści Dave apeluje do czytelników, aby rozejrzeli się dookoła. Czy w ich środowisku na pewno nie ma mają miejsca takie sytuacje?
Na stronach tej karty humor przeplata się z innymi, całkiem skrajnymi uczuciami. Spotykamy się z braterską miłością, chociażby gdyby Jay myje się w lodowatej wodzie, tylko dlatego, by Laurence nie płakał. W tym momencie po prostu się wzruszyłem. Czułem się dziwnie, ale jednocześnie bardzo przyjemnie, gdy zestawienie kilku słów sprawiało we mnie wzruszenie i to ciepłe uczucie w środku - zwane radością.
Nie mogę zrobić nic innego, jak polecić 15 dni bez głowy. Jeżeli pragniecie spędzić czas w sposób przyjemny, nie mogliście trafić lepiej. Obiecuję, że każdemu, naprawdę każdemu, lektura tej powieści przypadnie do gustu. Szczególnie polecam młodzieży, która bez trudu wczuje się w opisywane zdarzenia. Myślę, że nie macie się już po co dłużej zastanawiać nad prezentem mikołajkowym.
Miłego dnia! :)
____________________________________
Recenzja dostępna na: http://recenzjeoptymisty.blogspot.com/
Laurence Roach nie marzy o wygraniu meczu futbolowego czy o nowej deskorolce. Ma piętnaście lat i jego jedynym marzeniem jest, by przetrwać każdy kolejny dzień. Nie jest to wcale proste – jego mama jest uzależniona od alkoholu, a sześcioletni braciszek raz po raz wciela się w Scooby’ego – psiego bohatera z kreskówki. Mimo wszystkich przeciwności losu Laurence podejmuje...
więcej Pokaż mimo to