-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz1
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska1
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2014-12-31
2014-12-27
2014-12-26
Dla mnie pojęciem-kluczem do tego zbioru (a proza Ligottiego zdaje się potężnym gmachem zbudowanym z dziurek i zamków, tak wdzięcznym[?] jest tematem do interpretacji), jest rytm. O rytmie w pracy translatorskiej mówili w wywiadzie tłumacze tomu, odnalezienie tego rytmu - w sobie jako czytelniku - podczas lektury jest jak sądzę warunkiem zachwytu tą literaturą. Wierzę, że takiej synchronizacji rytmów zawdzięczam wrażenie jakie zrobiły na mnie "Czerwona Wieża", "Lunaparki przy stacjach benzynowych", "Bungalow" oraz "Dziwowisko i inne opowiadania". Pozostałych tekstów (czy też może ich "miejsc przewodnich", bo to opowieści miejsc, nie postaci, co jest wspaniałym konceptem) nie odczułam tak mocno, czego nie ośmielę się uznać za powód do uznania ich za słabe. Jedynie otwierająca zbiór "Czystość" - może wskutek niewychwycenia jeszcze rytmu - wydała mi się jakoś niespodziewanie kingowska i nieco miałka na tle pozostałych.
Zacnym podsumowaniem - chyba słusznie zostawionym na koniec - była lektura wstępu, gdzie z należytymi honorami przedstawiono z imienia i nazwiska snujące się nieustannie w zalegających ligottiańskie miasteczka mgłach cienie ich (mgieł tych) i Ligottego jako pisarza, ojców. Pojawiły się też nazwiska i odniesienia dla mnie nowe, za którymi z zainteresowaniem podążę. Da się zaobserwować również kierunek odwrotny - ostatnio zauważam drobne, i jedne z wielu zapewne, korzenie literatury Ligottiego w tekstach innych twórców, niedawno np. w "Szafie" Thomasa Manna, która to szafa stoi - to pewne na tyle, na ile tylko coś w tych przykrych, malarycznych wszechświatach może być pewne - w jednym z pokoi pensjonatu pani Pyk.
Dla mnie pojęciem-kluczem do tego zbioru (a proza Ligottiego zdaje się potężnym gmachem zbudowanym z dziurek i zamków, tak wdzięcznym[?] jest tematem do interpretacji), jest rytm. O rytmie w pracy translatorskiej mówili w wywiadzie tłumacze tomu, odnalezienie tego rytmu - w sobie jako czytelniku - podczas lektury jest jak sądzę warunkiem zachwytu tą literaturą. Wierzę, że...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-15
2014-11-09
Bardzo dobry zbiór, wykraczający poza ramy "klimatycznej ramoty". Nie w każdym opowiadaniu, bo nie brakuje klasyki smętnych poddaszy, dorożek pędzących w deszcz i egzotycznych klątw - ale np. atmosfera i obrazy z "Salsy de Tomates" czy "Krainy Czarów" albo refleksja płynąca z tytułowej "Damy Tyfusowej" (zwłaszcza w kontekście sympatii autora?) wcale nie leżą zagrzebane w głębokim międzywojniu.
Zaskoczył mnie zamykający zbiór "Pająk" - bardzo podobna historia pióra Josefa Jirego Kolara i opatrzona tytułem "Pod Czerwonym Smokiem" rozpoczyna antologię "Czas i Śmierć - Antologia czeskich opowiadań grozy z XIX i początków XX wieku". Internet podpowiada, że ta druga, czyli "U Červeného draka" została wydana w roku 1889, "Pająk" natomiast ukazał się w zbiorze "Opętani" w 1909. Ciekawe więc czy istnieje utwór-matka ("Pod Czerwonym Smokiem" opatrzone jest komentarzem 'Według Chatriana' - tu francuskie duo Erckmann-Chatrian, druga połowa XIX w., co by się zgadzało - choć Pająk już się do tej inspiracji nie przyznaje)? Czy legenda jakaś znana? Czy Ewers czeskiego aktora-nowelistę czytywał? :)
Bardzo dobry zbiór, wykraczający poza ramy "klimatycznej ramoty". Nie w każdym opowiadaniu, bo nie brakuje klasyki smętnych poddaszy, dorożek pędzących w deszcz i egzotycznych klątw - ale np. atmosfera i obrazy z "Salsy de Tomates" czy "Krainy Czarów" albo refleksja płynąca z tytułowej "Damy Tyfusowej" (zwłaszcza w kontekście sympatii autora?) wcale nie leżą zagrzebane w...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-02
2014-10-28
Uważam, że "Nietota" to książka totalna - nie będę sobie schlebiać, że choć w małym stopniu ją pojęłam, ale czy można pojąć taki ogrom, taki kosmos?
Inicjacyjna wędrówka, opary myśli Wschodu, lucyferyzm z mitami czterech stron świata w tle, spór o Polskę i polskość, migawki folklorystyczne, powieść przygodowa, klasyka grozy, satyra na współczesnych... długo by wymieniać, a wszystko to w "Nietocie" jest i - nawet po zdrowym odśmianiu maniery - zazębia się składa i syci myśli.
Bezkrytycznie i z zachwytem przyjmuję obrazy: śpiący bogowie w Grocie pod Giewontem, a wśród nich posąg króla twarzą do ziemi - Tatry nadmorskie i doliny-fiordy - kuźnia Trismegisty pod Ornakiem - iguanodonty i starożytne jednorożce w ogrodach Turowego Rogu - trumna przywiązana do skrzydeł wiatraka... znów wymieniać by długo, a każdy mógłby brzmieć jeszcze i brzmieć na płytach, obrazach, tekstach.
Przyziemniej: jedno z największych (chyba życiowych?) wyzwań czytelniczych i wielka satysfakcja po zakończeniu lektury. Obiecuję sobie, że kiedyś wrócę i pojmę odrobinę więcej - drogi rozkrywających się tajni zaiste są błogosławione.
Uważam, że "Nietota" to książka totalna - nie będę sobie schlebiać, że choć w małym stopniu ją pojęłam, ale czy można pojąć taki ogrom, taki kosmos?
Inicjacyjna wędrówka, opary myśli Wschodu, lucyferyzm z mitami czterech stron świata w tle, spór o Polskę i polskość, migawki folklorystyczne, powieść przygodowa, klasyka grozy, satyra na współczesnych... długo by wymieniać,...
2014-10-16
2014-10-12
2014-10-06
2014-09-11
Pozycja skierowana raczej do tzw. młodszego (od kogo?) czytelnika ale i jako starszy nie żałuję tej krótkiej a wciagajacej lektury. Ładnie i wzruszająco - do tego z Krakowem w nieoczekiwanej roli (nie całkiem) epizodycznej.
Pozycja skierowana raczej do tzw. młodszego (od kogo?) czytelnika ale i jako starszy nie żałuję tej krótkiej a wciagajacej lektury. Ładnie i wzruszająco - do tego z Krakowem w nieoczekiwanej roli (nie całkiem) epizodycznej.
Pokaż mimo to2014-06-16
2014-07-21
2014-08-13
2014-08-06
2014-07-28
O dziwo z większym zaciekawieniem przeczytałam część drugą, w której - fakt, że raczej rozwlekle - prezentują się podróżniczo-etnograficzne ciągoty Grabińskiego znane mi dotąd tylko z "Osady Dymów". Bardzo mi cała ta niemożliwie anachroniczna wizja przypomina "Zwycięzcę" Żuławskiego, znów człowiek biały, silny i wrażliwy daje się porwać pokusom władzy w nieoczekiwanie odkrytych zakamarkach wszechświata, i te same igrce z religią i wdzięki najszlachetniejszych z lokalnych panien nieodparte...
Nie zabrakło "Wyspie..." wspaniałych językowo momentów, które nadają grozie Grabińskiego nadają ponętne ciało - a w tym wypadku czynią nienajlepszą powieść miłą, choćby i tylko dla wewnętrznego ucha. Szczególnie lubię fragmenty o smaczliwkach, tappie-papierotce i im podobnej fonetycznie frapującej florze: "Z półmisków pociągały oczy i podniebienia ponętne gojawy (...), posytne smaczliwiki, których mięsowocnie soczyste i jędrne kryje skorupa skórowata i oleista, pizangi, pigwy, banany, pootwierane gościnnie mlekiem słodkim wypełnione czary z kokosu, melony, pataty, rączkami młodych niewiast wypiekane placki z taro i orzechy ratta" - i jeszcze te rączki :) Niezrównane.
O dziwo z większym zaciekawieniem przeczytałam część drugą, w której - fakt, że raczej rozwlekle - prezentują się podróżniczo-etnograficzne ciągoty Grabińskiego znane mi dotąd tylko z "Osady Dymów". Bardzo mi cała ta niemożliwie anachroniczna wizja przypomina "Zwycięzcę" Żuławskiego, znów człowiek biały, silny i wrażliwy daje się porwać pokusom władzy w nieoczekiwanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-11
Moim zdaniem najsłabsza powieść Grabińskiego, z całym przeglądem dłużyzn: rozwlekłymi dialogami gwarą, drobiazgowymi opisami manewrów rozmaitymi rodzajami statków i łodzi, szczegółami topograficznymi w rodzaju wysokości skał podanych w metrach... Z drugiej strony jest kilka wspaniałych scen (dla samej wizji ze szczytu rozewskiej latarni warto okazać trochę cierpliwości), piękne, brzmiące opisy przyrody, które aż chce się czytać na głos i interesująca historia, niby w zupełnie innym (bajdurząco-legendarnym) nastroju niż bardziej znane teksty pisarza, ale gdzieś głębiej podążająca za tą samą myślą o nieuchronnych przeznaczeniach, która ożywia mknące donikąd pociągi i wille demonicznych kochanek.
Moim zdaniem najsłabsza powieść Grabińskiego, z całym przeglądem dłużyzn: rozwlekłymi dialogami gwarą, drobiazgowymi opisami manewrów rozmaitymi rodzajami statków i łodzi, szczegółami topograficznymi w rodzaju wysokości skał podanych w metrach... Z drugiej strony jest kilka wspaniałych scen (dla samej wizji ze szczytu rozewskiej latarni warto okazać trochę cierpliwości),...
więcej Pokaż mimo to