rozwińzwiń

Teatro Grottesco

Okładka książki Teatro Grottesco Thomas Ligotti
Okładka książki Teatro Grottesco
Thomas Ligotti Wydawnictwo: Okultura horror
278 str. 4 godz. 38 min.
Kategoria:
horror
Tytuł oryginału:
Teatro Grottesco
Wydawnictwo:
Okultura
Data wydania:
2014-11-17
Data 1. wyd. pol.:
2014-11-17
Data 1. wydania:
2008-01-09
Liczba stron:
278
Czas czytania
4 godz. 38 min.
Język:
polski
ISBN:
9788388922442
Tłumacz:
Mateusz Kopacz, Wojciech Gunia, Filip Skutela, Aleksander Więckowski
Tagi:
Thomas Ligotti groteska groza
Średnia ocen

7,4 7,4 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Dziwne opowieści. Antologia weird fiction Dagmara Adwentowska, Brian Evenson, Bartłomiej Fitas, Zbigniew Golemienko, Wojciech Gunia, Dawid Kain, Łukasz Krukowski, Thomas Ligotti, Marcin Majchrzak, Paweł Mateja, Paweł Matuszek, Jon Padgett, Magdalena Świerczek-Gryboś, Anna Maria Wybraniec
Ocena 6,7
Dziwne opowieś... Dagmara Adwentowska...
Okładka książki Sny umarłych. Polski rocznik weird fiction 2018 Dagmara Adwentowska, Piotr Borowiec, Mort Castle, Rafał Chojnacki, Daniel Gapiński, Norbert Góra, Tomasz Jacek Graczykowski, Krzysztof Grudnik, Wojciech Gunia, David Harrington, Radosław Jarosiński, Maciej Kaźmierczak, Konrad Knapek, Agnieszka Kwiatkowska, Thomas Ligotti, Krzysztof Maciejewski, Paweł Mateja, Krzysztof Matkowski, Paweł Matuszek, Bartosz Orlewski, Olaf Pajączkowski, Przemysław Pilarek, Tomasz Połoński, Kamil Subzda, Istvan Vizvary, Adrianna Wiśniewska, Anna Maria Wybraniec
Ocena 7,4
Sny umarłych. ... Dagmara Adwentowska...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,4 / 10
214 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
581
316

Na półkach: ,

Nazwisko Ligottiego pojawiało się wielokrotnie w rozmowach fanów grozy. Stawiano go w jednym szeregu z innymi czołowymi piewcami strachu wśród czytelników, chwaląc i polecając. No więc sięgnąłem po jego zbiór opowiadań. No i jak zwykle przy takich zbiorach się odbiłem.

Nie mogę odebrać autorowi wyobraźni przy tworzeniu depresyjnych światów oraz klimatu osaczenia. Stworzył ponure miasteczka, zapełnione przez dziwacznych ludzi, skrywających tajemnice, uciekających przed tajemniczym wrogiem, szukających schronienia. Przy okazji próbuje krytykować korporacjonizm czy sztukę współczesną. Jest tam sporo motywów uderzających wyobraźnię czytelnika negatywnym wydźwiękiem, cały świat jest szaro-czarny, a zło czai się w piwnicach, fabrykach czy galeriach sztuki. Łatwo się zagubić w tym świecie.

Szkoda tylko, że większość tekstu opiera się na wodolejstwie. Słowotok to podstawowa forma wypowiedzi narratora, na dodatek lubującego się w powtórzeniach. Ci drugi akapit przypomina czytelnikowi, że akcja dzieje się w mieście na północy. Wypada również wrócić myślą do problemów z układem trawiennym, który, owszem, potrafi być uprzykrzający życie, ale w końcu zaczyna nudzić. Takich motywów, powracających tematów, jest sporo, zazwyczaj dotyczą jednego opowiadania, czasem kilku, które mają jakąś myśl przewodnią, typu wspomniane przygraniczne miasto na północy.

Możliwe, że to moje tradycyjne marudzenie na zbiory, w których uwidacznia się styl autora, jakiś motyw, wspólny element, znak szczególny. Pojedynczo wyczuwam ten depresyjny stan całym sobą, ale gdy czytam o podobnej sytuacji w kolejnym, i kolejnym opowiadaniu, zaczynam być znużony. Z drugiej strony, może nie jestem idealnym celem tego autora, za dużo we mnie optymizmu, żeby wkroczyć w ten świat i czerpać z niego garściami.

Wymęczyło mnie również słowo wstępne do książki. Z całym szacunkiem do autorów, ale poczułem się jakbym wrócił na studia i kazano mi czytać prace z zakresu filozofii egzystencjalnej. Wiedza i erudycja spływająca z tych pierwszych stron niemal mnie odrzuciły. Nie tego się spodziewałem. Z drugiej strony, było to merytoryczne, ale, niestety, męczące.

Warto sięgnąć i poznać nowe obszary zła i terroru czyhającego na ludzi. Jednak może wygodniej byłoby to dawkować sobie, niż czytać jedną historię za drugą.

Nazwisko Ligottiego pojawiało się wielokrotnie w rozmowach fanów grozy. Stawiano go w jednym szeregu z innymi czołowymi piewcami strachu wśród czytelników, chwaląc i polecając. No więc sięgnąłem po jego zbiór opowiadań. No i jak zwykle przy takich zbiorach się odbiłem.

Nie mogę odebrać autorowi wyobraźni przy tworzeniu depresyjnych światów oraz klimatu osaczenia. Stworzył...

więcej Pokaż mimo to

avatar
129
126

Na półkach: ,

WITAJCIE W TEATRO GROTTESCO!
Tak by nas przywitał szyld wyświetlający się wokół ziemi, gdyby autor był mistrzem galaktyki, jak sam wspominał w jednej z rozmów na temat genezy swoich tekstów. Ligotti to autor fascynujący i nie wspominany zbytnio w PL. Może tylko przez wysubliomowane grono czytelników, bo do takich kieruję też to polecenie. Jeśli jeszcze nie miałeś do czynienia z tym autorem, gwarantuję Ci, że czeka Cię poważny konflikt z rzeczywistością. Przyswajając te teksty trzeba być otwartym na złożoność tekstu jak i jego przekazu, a przekaz jest mocny i należy być czytelnikiem o twardych nerwach, a najlepiej nie być skorym do sugestii. Autor jest naznaczony silną spuścizną po Schulzu, Kafce, a także filarach grozy Lovcrafcie i Poe. Nawet nasz rodak Witkacy ma duży wpływ na potęgowanie atmosfery w dziełach Ligottiego. W ogólnym odczuciu w prozie autora możemy dostrzec nihilistyczny egzystencjalizm na miarę Sartre, Nietschego, Schoppenhauera, albo atmosferę Camus'a, Marai, lub Borgesa lecz przyodzianego we wściekle czarny i znoszony płaszcz dziwofikcji.
Każdy znamienity pisarz ma swój wachlarz charakterystycznych dla siebie motywów, które automatycznie wprowadzają nas w klimat światotwórczego uniwersum autora. Takim warsztatem dysponuję również Ligotti - po pierwsze motyw snu. Oczywiście nie muszę wspominać, że jest to mój ulubiony motyw, który przyciąga mnie jak ćmę do ognia. Co ciekawe, by sięgnąć po powyższą pozycję otrzymałem rekomendację, ale najsilniejszy sygnał otrzymałem właśnie we śnie... we śnie, w którym ukazał mi się sam autor! Brzmi jak wydumane, ale są na to historie w sieci... wracając - motyw snu u Ligottiego to snująca się mroczna mgła uwypuklająca niepokój tej senności. Dalsze motywy to odziedziczone po Schulzu manekiny, a właściwie kukły wieszane na sznurkach niczym na żyłkach jakiegoś lalkarza. Ten motyw odsyła nas do najmroczniejszych tajemnic ludzkiego bytu, nawiązującego do symboliki masońskiej, w której to każdy człowiek jest marionetką kierowaną przez inną marionetkę, kierowaną przez kolejną marionetkę, i tak dalej, aż w końcu dotrzemy po piramidzie hierarchii do Wielkich Architektów. W tym przypadku tytuł zbioru opowiadań nie jest chybiony, gdyż to właśnie tajemniczy budowniczy skryci również w Platońskiej jaskini pałają chęcią igrzysk, pewnego rodzaju TEATRO. Motywów na koniec, bo pojawia się również motyw dziwnych relacji rodzinnych (być może też zapisane w testamencie Brunona). Egzystencjalnie prawdziwe do cna, bo kto z nas nie miał dziwnych odczuć względem kogoś z rodziny? Powtarzającym się motywem, ale jakże kontrastowym względem szarego obywatela jest główny bohater artysta - dziwak, outsider, otoczony tajemnicą i jakąś mroczną powłoką. Ten motyw również mi się podoba i chętnie wracam do opowiadań, w których narratorem jest artysta, lub jego uczeń. Tym tropem docieramy do ważnego szczegółu w twórczości autora, jak i samych jego bohaterów, a mianowicie zjawiska jakim jest Tsalal. Zjawisko totalnej ciemności, jaką wymyślił Ligotti, dziwnym zbiegiem okoliczności jest imiennikiem stacji badawczej na Arktyce, a ta pewnie wzięła się z inspiracji Wyspą Tsalal, o której pisał Verne 1897 roku w powieści "Lodowy Sfinks", będącej kontynuacją opowiadania Poe o wyprawie Gordona Pyma. O Tsalalu dowiemy się również z serialu "True Detective", w którym to prawdopodobnie wykorzystano wątki Ligottiego. A żeby było dziwniej istnieje zespół black metalowy Tsalal, którego utwory są tak niepokojące, jakby tworzone w innym języku i w innej częstotliwości - czaszka rozłupana od słuchania po kilku sekundach. Muzyka chyba tylko dla obłąkanych. Znowuż odwołując się do masońskich igrzysk kluczowym motywem jest cyrk, a właściwie właśnie ta teatralna część cyrkowości. Tytuł jest ważny, bo pojawiają się lunaparki, iluzjoniści i różne dziwadła niczym wokalista/tka Sopor Aeternus, których groteskowość sprzyja właśnie istocie groteski. W końcu motyw chyba przypisywany tylko Ligotiiemu - korpogroza, czyli horror pracowniczy, dziejąca się w zamknięciu pracoholizmu zgroza każdego Kowalskiego Smitha, czyli fundament egzystencjalizmu - praca, jako kolejny ważny element hierarchii, czyniący niewolnikiem każdego przeciętnego człowieka.
"Teatro Grottesco" to zbiór trzynastu najlepszych opowiadań Thomasa Ligottiego, jak już zdążyliście zauważyć autora horroru egzystencjalnego. Horroru utrzymanego w konwencji weird fiction. W tej konwencji utrzymuje nas gęsty mrok wychylający się z opowiadań. Zagłębienie się w teksty już jest przeżyciem, gdyż czujesz niejaką presję, wciśnięcie w ramy opowiadania, płyniesz przez tekst wartkim lecz lepkim źródłem smoły. Można naprawdę zbyt się wczuć w te teksty, a filozoficzne ustępy są tak mocne, że można później za długo nad nimi myśleć. Zatem beznadzieja, bezsilność, bezsens, konsekwentne NIC. Teksty są bardzo sprawnie napisane, a tym bardziej przetłumaczone, lecz trzeba sobie zdać sprawę, że to nie jest lekkie pióro. Wręcz ciężkie i choć nie zmuszą do nadmiernego główkowania to trzeba ogarnąć powagę mroku jaką zasiewa autor. Zbiór rozpoczęty przedmową Mateusza Kopacza nakreśla nam istotne inspiracje oraz mistrzów autora. Następnie wprowadzenie "Urzeczenie Koszmarem" Wociecha Guni i Sławomira Wielhorskiego przedstawia nam pokrótce sylwetkę autora i jego dokonania. Opowiadania dzielą się na trzy serie "Zaburzenia", "Zdeformowania", "Zniszczeni i Zgnębieni". Osobiście podobała mi się trzecia seria z finałowymi opowiadaniami "Severini", oraz "Cień, Ciemność". To w "Cień, Ciemność" pojawia się motyw Tsalal i świetnie wykreowana postać malarza Grossvogela. Chciałbym przyjrzeć się każdemu opowiadaniu z osobna, ale jest ich za dużo i zabrałem się za tą opinię prawie miesiąc po przeczytaniu, więc wrażenia nie są świeże, ale mimo to piętno egzystencji jakie wyłożył Ligotti, boli wciąż niesamowicie. Nie mniej możecie się spodziewać świetnych opowiadań między innymi, o artyście przybyłym w poszukiwaniu pracy do tytułowego Teatro Grottesco. O lunaparkach pojawiających się przy stacjach benzynowych. O pracownikach fabryk, których istnienie przestaje mieć swoje indywidualne znaczenie. O doktorze, który musiał wysłuchiwać zachwytów nad swoim pacjentem. O artyście nagrywającym tzw "Senne Monologi" i sprzedającym je u pracowniczki muzeum, do której jako jedyny przychodzi w stanie dziwnej nieświadomości, by je posłuchać. A przede wszystkim to opowiadania, o indywiduach, których egzystencja okrywa mrok odpierający wszelki sens podług wyższych form i istot... spłycający ich istnienie do poziomu każdego i tego samego obywatela...

WITAJCIE W TEATRO GROTTESCO!
Tak by nas przywitał szyld wyświetlający się wokół ziemi, gdyby autor był mistrzem galaktyki, jak sam wspominał w jednej z rozmów na temat genezy swoich tekstów. Ligotti to autor fascynujący i nie wspominany zbytnio w PL. Może tylko przez wysubliomowane grono czytelników, bo do takich kieruję też to polecenie. Jeśli jeszcze nie miałeś do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
380
267

Na półkach: , , , ,

Gdyby w zbiorze opowiadań nie zawarto podzbioru "Zniszczeni i Zgnębieni", w którym znajduje się arcydzieło za arcydziełem literatury weirdu, absolutnie topowe spośród tych, które miałem okazję poznać- zbiór ocenił bym wyjątkowo surowo, gdyż przez niemal 200 stron nie zdobył mojego uznania, pomimo niewyczerpujących się chęci dania Ligottiemu szansy. Usypiał niestety, jednak nie tak wspaniale jak robi to Schulz w swoich onirycznych opowiadaniach, a na wzór przeciętnej, wydumanej prozy horroru, wypełniającej regały wszystkich księgarni.
Tytułowe Teatro Grottesco, w którym stykamy się z tajemniczą organizacją potrafiącą w nieokreślony i nieodgadniony sposób spełniać okrutne życzenia artystów. 9/10
Lunaparki przy stacjach benzynowych, gdzie dziecięce wspomnienie staje się koszmarem na jawie pod pewną groteskową postacią dla dorosłej osoby. 9/10
Bungalow, w którym tajemnicze, anonimowe nagranie z wystawy w galerii sztuki zamienia się w obsesję. 9/10
Severini, który opisuje krótką historię pewnego koła okultystycznego mającego swoje miejsce spotkań w domku na bagnie. 8/10
Cień i Ciemność, przerażający do szpiku kości horror, w którym ciało rywalizuje z umysłem. Najciekawszy sposób wykorzystania motywów choroby zakaźnej w horrorze jaki spotkałem. 10/10

Wydaje mi się, że wszystkie opowiadania z tego podzbioru są obowiązkowymi pozycjami dla A24 do ekranizacji, ale chyba jeszcze jako społeczeństwo nie jesteśmy w stanie zapewnić odpowiedniego "zwrotu" z takiej inwestycji. Jeszcze trochę.

Gdyby w zbiorze opowiadań nie zawarto podzbioru "Zniszczeni i Zgnębieni", w którym znajduje się arcydzieło za arcydziełem literatury weirdu, absolutnie topowe spośród tych, które miałem okazję poznać- zbiór ocenił bym wyjątkowo surowo, gdyż przez niemal 200 stron nie zdobył mojego uznania, pomimo niewyczerpujących się chęci dania Ligottiemu szansy. Usypiał niestety, jednak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1129
671

Na półkach:

Tchnienie zgniłego mroku, lodowaty powiew psychozy – oto klimat, w jaki Thomas Ligotti wprowadza czytelnika swoich opowiadań. To literatura grozy przywołująca najlepsze jej tradycje
z E.A. Poem i H.P. Lovecraftem na czele, jednocześnie mająca w sobie coś z mitycznego nastroju prozy Brunona Schultza. Jeśli słyszeliście, że Ligotti pisze horrory, w żadnym wypadku nie wyobrażajcie sobie czegoś na kształt Kinga i Mastertona, Zapomnijcie o tandetnych horrorowych gadżetach typowych dla tego typu mocnej rozrywki . Jeśli jest to horror, to podbudowany sporą dawką metafizyki, pochylający się nad ciemnymi aspektami bytu. Nigdy wcześniej nie czytałem czegoś podobnego tym pochłaniającym wyobraźnię tekstom. Nigdy wcześniej nie czytałem czegoś tak mrocznego, przekazującego równie pesymistyczną filozofię.

Środowisko naturalne tej prozy to małe zapomniane, zaniedbane miasteczka, zaułki podejrzanych dzielnic, rudery i speluny, opuszczone fabryczne hale, podupadłe hoteliki, ciemne, mało uczęszczane galerie – słowem miejsca jak gdyby naznaczone aurą przeklętych, bo takie są najbardziej wymowne, gdy szuka się pejzaży najbardziej eksponujących negatywne aspekty istnienia.

Na tym tle poruszają się postacie równie niejasne i podejrzane, jacyś niewydarzeni naukowcy eksperymentatorzy, szarlatani, dziwaczni artyści, performerzy, literaci, cała ta szemrana bohema skorodowana jakimiś ezoterycznymi procedurami. Czegóż nosicielem mogą zatem być tacy protagoniści? Nihilizm Ligottiego jest totalny i nieprzenikniony. Ale właśnie na dnie tego czarnego nihilizmu zakwita osobliwe poetyckie piękno, trudno uchwytne, ale niezaprzeczalne. Pojawia się ono w mrocznych obrazach, niespokojnych wizjach, jakby wyrwanych z koszmarnego snu. Łatwi optymiści beztrosko cieszący się życiem(co zawsze ma swój kres) – chyba nie polubili by Ligottiego. A może właśnie im należałoby tę książkę polecić; niech doznają wstrząsu, jakie wywołuje spotkanie z groźną, acz niepomyślną prawdą.

Tchnienie zgniłego mroku, lodowaty powiew psychozy – oto klimat, w jaki Thomas Ligotti wprowadza czytelnika swoich opowiadań. To literatura grozy przywołująca najlepsze jej tradycje
z E.A. Poem i H.P. Lovecraftem na czele, jednocześnie mająca w sobie coś z mitycznego nastroju prozy Brunona Schultza. Jeśli słyszeliście, że Ligotti pisze horrory, w żadnym wypadku nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
983
431

Na półkach: , , ,

Czy może być coś lepszego niż twórczość Ligottego? Szczerze wątpię.

Thomas pisze tak jak nikt. Niepokój i szaleństwo po brzegi wypełniają jego opowiadania.
Dla tych którzy jeszcze nie mieli okazji czytać, wspomnę że jest to zbiór opowiadań z gatunku horroru egzystencjalnego.

Chciałbym polecić wam opowiadanie z powyższego zbiorku pt. "Lunaparki przy stacjach benzynowych". Nie mogę zdradzać zbytnio fabuły ale wyobrazcie sobie że gdzieś tam na jakimś odludziu miałyby działać zrujnowane parki przy stacjach benzynowych: sama idea brzmi bardzo dziwnie, a do tego dodajcie jeszcze postać showmana, tylko pytanie-kto to w sumie jest?

Czytam. To opowiadanie co jakiś czas i za każdym razem towarzyszy mi obezwładniające uczucie strachu. Czytanie ligottiego to jak wpatrywanie się w okna rzekomo nawiedzonego domu, niby wiesz że to tylko twoja wyobraźnia a i tak się boisz.

Czy może być coś lepszego niż twórczość Ligottego? Szczerze wątpię.

Thomas pisze tak jak nikt. Niepokój i szaleństwo po brzegi wypełniają jego opowiadania.
Dla tych którzy jeszcze nie mieli okazji czytać, wspomnę że jest to zbiór opowiadań z gatunku horroru egzystencjalnego.

Chciałbym polecić wam opowiadanie z powyższego zbiorku pt. "Lunaparki przy stacjach...

więcej Pokaż mimo to

avatar
210
64

Na półkach: ,

Niektóre historie świetne, ale niektóre nudne, że aż je pomijałem. Ogólnie fajna książka, mój typ czarnego i absurdalnego humoru.

Niektóre historie świetne, ale niektóre nudne, że aż je pomijałem. Ogólnie fajna książka, mój typ czarnego i absurdalnego humoru.

Pokaż mimo to

avatar
141
10

Na półkach:

Jedna z najbardziej nierównych książek, które przeczytałem.

Jedna z najbardziej nierównych książek, które przeczytałem.

Pokaż mimo to

avatar
641
610

Na półkach: , , ,

Thomas Ligotti - jeden z najważniejszych żyjących twórców grozy, jego, póki co, ostatni zbiór opowiadań (a na kolejne się nie zanosi),na dodatek dzieło GENIALNE - do „Teatro Grottesco” trzeba wracać, trzeba pisać, trzeba przypominać, żeby Ligotti przestał być „najlepiej skrywanym sekretem współczesnego horroru” (jak o nim swego czasu napisał „Washington Post”) a został w pełni uznany, jako jego wielki mistrz.

„Teatro Grottesco” to zbiór opowiadań. Dziwnym nie jest, bo Ligotti zasadniczo pisze wyłącznie opowiadania - jego proza nie ma na celu opowiadania o ludziach, o ich emocjach i przeżyciach, nie kreuje bohaterów, których przygody czytelnik ma obserwować i z którymi ma sympatyzować. Ligotti, podobnie jak np. Lovecraft (choć jakże odmiennie stylistycznie) w swej prozie chce wywołać w czytelniku poczucie dyskomfortu, niepokoju, strachu a czyni to, konfrontując go z grozą i bezsensem istnienia. Nadto - jak podkreśla sam Ligotti - w krótkiej formie łatwiej jest przerazić czytelnika, zaszokować nagłym zwrotem akcji, utrzymać napięcie na poziomie, który w większej powieści musiałby ulec osłabieniu.

Pytanie jednak, jakimi środkami i metodami Ligotti stara się przerazić czytelnika w „Teatro” ? Ciekawie wypada jego porównanie do debiutanckiego zbioru - „Pieśni Umarłego Marzyciela”. Oba tomy są równie genialne, oba cudownie straszą, ale używają do tego innych instrumentów i sposobów. W miejsce archetypów gatunkowych (seryjni mordercy, wampiry, duchy),reformowanych i de-formowanych w „Pieśniach”, w „Teatro” pojawia się „horror codzienności”, groza istnienia, odnajdywana w miejskim otoczeniu („Czystość”, „Zarządca Miasta”) w pracy („Nasz Tymczasowy Zarządca”, „Motywy Moich Działań Odwetowych”),w powszechnym upadku („Bungalow”) czy wręcz w nicości („Cień, Ciemność”).
Zmiana jest dostrzegalna również w scenografii opowiadań. Miejsce lovecraftowskich pokręconych uliczek i schylających się nad nimi prastarych kamienic zajmują zrujnowane ulice nowoczesnych upadających wielkich miast i fabryk (to odbicie rodzinnego Detroit).

Elementem stałe obecnym w tle opowiadań z „Teatro” jest choroba, ona wpływa na zachowania i postępowanie bohaterów („Cień, Ciemność”, „Lunaparki”, tytułowe „Teatro Grottesco” czy „Bungalow”). Choroba, cierpienie fizyczne (być może odbicie stanów samego Ligottiego - tak bardzo sugestywnie jest to opisywane) pozwala dotrzeć do istoty bytu. A to, co tam można znaleźć to krańcowa, Ekstatyczna Groza - to objawienie upiornej prawdy o otaczającym nas świecie (niczym w Matrixie),to Cień, Ciemność, napędzające cały otaczający człowieka świat, napędzające wszystko, co żyje i wszystko, co istnieje.
Często bohaterami tych opowiadań są artyści, ludzie, którzy poprzez sztukę szukają odpowiedzi na pytania o otaczającą nas rzeczywistość („Lunaparki”, „Bungalow”, „Teatro Grottesco”, „Cień, Ciemność”

Inny powracający motyw to szukanie samego siebie („Dziwowisko”, „Lunaparki”, „Bungalow”) - narratorzy, niczym detektyw Harry Angel rozwiązują różne zagadki, brną, walczą, szamoczą się, by na koniec zobaczyć w lustrze swe własne odbicie.

Opowiadania Ligottiego są niczym mroczne łamigłówki. Zaraz po lekturze można próbować na kartce papieru rekonstruować pokręcony przebieg ich „fabuł”. A, gubiąc się w ich meandrach, chce się je przeczytać drugi i trzeci raz. Od razu! Czasami bywa, że te opowiadania, które poganiane szybkim pierwszym czytaniem początkowo wymykają się zrozumieniu i zostawiają czytelnika skonsternowanego i zagubionego, odkrywają swe przeraźliwe tajemnice przy kolejnej lekturze, przynoszącej ze sobą więcej zrozumienia, rosnącą bolesną fascynację i przerażony zachwyt - ekstatyczną grozę.
Ligotti podbija emocje przymiotnikami, jak Lovecraft. „Upiorne”, „koszmarne”, „przerażające” - to odpowiada za budowanie nastroju i robi lwią cześć roboty. Fabuły są mniej znaczące od klimatu opowiadań, od poruszania najgłębiej ukrytych w czytelnikach strun przerażenia.


Nie ma sensu opisywać fabuł wszystkich opowiadań, zresztą te fabuły bywają czasami szczątkowe. Akcja w nich praktycznie zamiera, brak jakichkolwiek postaci - jest tylko Narrator, pogrążony w Cieniu i Ciemności, poddany działaniu przerażających sił i wydarzeń, czasem zaś nieskończenie smutny, bo „nie ma dokąd pójść, co zrobić i kogo poznać”.

Najbliżej klasycznego horroru usytuowany jest mini-zbiorek „W Obcym Mieście, Na Obcej Ziemi”, żonglujący rozpoznawalnymi motywami gatunkowymi, złożony z kilku wzajemnie ze sobą powiązanych, tworzących większą całość, tekstów.

Jest również grupa opowiadań opisujących grozę korporacyjną, grozę pojawiającą się w codziennym otoczeniu, czasami miejscu pracy. To teksty relatywnie najłatwiejsze, takie, które najszybciej przypadną go gustu. Znaleźć tu można czarną komedię o Detroit „Zarządca Miasta”, znakomitego „Naszego Tymczasowego Nadzorcę” i najbardziej zakręcone i przerażające z nich - „Motywy Moich Działań Odwetowych”.

Niektóre z tekstów praktycznie zupełnie ignorują tradycyjną fabułę, zmieniają się w szczególne „poematy grozą”. Takim przykładem będzie „Czerwona Wieża” - wspaniała metaforyczna opowieść o fabryce, w której produkowane są i dystrybuowane na świecie rozmaite koszmary. Wraz z zanikiem tych koszmarów (szara rzeczywistość odbiera wiarę w Nadprzyrodzone),„produkcja” schodzi pod ziemię, na upiorny cmentarz zombie (symbolizujący strach przed śmiercią). Ale gdy szara rzeczywistość przestaje się bać nawet tego, jest jeszcze trzeci poziom podziemi…
Podobnie mrocznym urokiem i grozą emanują dziwaczne fragmenty tekstów tworzące „Dziwowisko” (szczególnie polecam pierwszy z nich - „Chorobliwa macierz” - opisane w szczegóły pewnego odrażającego spotkania w mroku zapuszczonej klatki schodowej pozostaną w koszmarach czytelników na długie lata).

Jednak prawdziwy zrzut napalmu ma miejsce w ostatniej części zbioru, zatytułowanej „Zniszczeni I Zgnębieni”. Tu opowiadania połączone są wspólnymi motywami - to choroba jako bolesny próg oświecenia, oraz bohaterowie-artyści - kapłani zdolni do poznania Tajemnicy. Jeden genialny tekst popędza kolejny. Tajne stowarzyszenie, tytułowe „teatro grottesco” gotowe podjąć się „doszczętnego zniszczenia wskazanej osoby”, nihilistyczna tajemnica otaczająca nagranie pustki wewnątrz niszczejącego domu („Bungalow”),przerażający Showman nawiedzający wyobraźnię narratora w „Lunaparkach Przy Stacjach Benzynowych” - każde opowiadanie to instant classic nowoczesnego horroru.

Na i na koniec Prawdopodobnie Najstraszniejsze Opowiadanie, jakie kiedykolwiek powstało, czyli „ Cień, Ciemność”. Opowiadanie, które niejako podsumowuje artystyczną wizję Ligottiego i jego nihilistyczną filozofię, łączące się tematyką czarnej siły napędzającej świat z poprzednimi utworami autora. W jej obliczu wszystko traci na znaczeniu, polityczne spory, kulturowe uniesienia, sportowe osiągnięcia, nawet samo zdrowie ( choć po raz kolejny to na jego bazie buduje Ligotti swą opowieść).
Po TAKIM opowiadaniu w zasadzie nie warto już nic pisać, nic dziwnego że stanowi ono, bez mała, łabędzi śpiew Ligottiego prozaika. Ten tekst, kiedy wedrze się w umysł czytelnika, po prostu wbija w podłogę. Odbiera sens wszelkiego starania, wszelkiej sztucznej emocji - obdziera byt do jego samej istoty. Koszmarna lektura, duszna, przerażająca. Nikomu jej nie polecam. Po niej nic nie będzie wyglądało tak samo….
Ligotti to punkt graniczny - dla fanów literackiej grozy będzie jeszcze autorem horroru, choć bardzo wymagającym, dla brzydzących się gatunkowymi hopsztosami fanów artystowsko rozumianego weirdu będzie z kolei jedynym akceptowalnym pisarzem grozy. Bo to akurat, że Ligotti to autor grozy, twórca horroru, jest niewątpliwe, ba, on jest w swym oddaniu gatunkowi najbardziej konsekwentny! Praktycznie każdy z wielkich kiedyś „zdradził horror”- robili to i Poe i Lovecraft i Barker (że o Kingu nie wspomnę),jeden Ligotti wytrwale snuje swoje lepkie, duszne koszmary i trzyma mroczną pochodnię oświetlającą połyskliwą czerń „tsalala” - Ciemności Na Dnie Świata.

Ciężkie, wybitne, konieczne. Arcy-kult.

Thomas Ligotti - jeden z najważniejszych żyjących twórców grozy, jego, póki co, ostatni zbiór opowiadań (a na kolejne się nie zanosi),na dodatek dzieło GENIALNE - do „Teatro Grottesco” trzeba wracać, trzeba pisać, trzeba przypominać, żeby Ligotti przestał być „najlepiej skrywanym sekretem współczesnego horroru” (jak o nim swego czasu napisał „Washington Post”) a został w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
481
476

Na półkach:

Pierwsze porównanie, jakie zazwyczaj robią fani, przedstawiając Ligottiego nowemu czytelnikowi, jest oczywiście do Lovecrafta. Jeśli jednak kogoś dziwi jeszcze, że Ligotti pozostaje postacią niszową, podczas gdy jego poprzednik święci sukcesy ponad osiemdziesiąt lat po własnej śmierci, odpowiedź wydaje mi się nader oczywista. U Lovecrafta kosmiczna groza objawia się prędzej czy później pod postacią zupełnie materialnych ryboludzi, ewentualnie ich rozespanego rybiego bóstwa, któremu powagi dodają skrzętnie dobrane DUŻE przymiotniki, takie jak "złowieszczy", "ohydny" czy "posępny". Ligotti natomiast nie ma czytelnikowi do zaoferowania nic bardziej konkretnego niż mglista sugestia, wręcz tchórzliwie ucieka od dosłowności, jakby ta odrobina realizmu mogła osłabić - i tak już dość wątłą - bańkę metafory. Podobnie jak David Lynch, inny artysta, którego wolę cenić z bezpiecznej odległości, Ligotti uważa najwyraźniej niepewność i niedopowiedzenie za inherentnie głębsze przeżycia niż narracyjna satysfakcja czy zaspokojenie ciekawości; do tego stopnia, że stosuje je w proporcjach 10 do 1. A zatem nie pisze wprost o, przykładowo, ludziach zarzynających się w kiepskich warunkach w korporacyjnej fabryce, lecz zamiast tego tworzy sztuczną, kafkowską przestrzeń literacką, którą obsadza odrealnionymi postaciami bez osobowości, czyniąc z dosłownej fabuły zaledwie bezwartościową dekorację. W momencie, kiedy czytelnik zaczyna rozumieć przesłanie opowiadania, tekst właściwie nie ma mu już nic więcej do zaoferowania - poza mdłym i skrajnie powtarzalnym stylem, jakby naukowo spreparowanym, by przypadkiem nie wzbudzić w czytelniku za dużo ekscytacji. Szumnie podkreślany przez fanów pesymizm zupełnie do mnie nie trafia, bo w odróżnieniu ode mnie Ligotti zdaje się nie znajdować ani odrobiny czarnego humoru w bezmyślnym okrucieństwie świata. Czy "Teatro Grottesco" jest więc obiektywnie złe? A skąd, opowiadania Ligottiego składają się z kompletnych zdań i zawierają zrozumiałe idee i poprawnie zastosowane zabiegi literackie; jedyne, co mnie od nich odrzuca, to całokształt stylu i osobowości autora, które - ze względu na różnice w oglądzie rzeczywistości - uważam za niemożliwe do przyjęcia. No i macie, niniejszym rozwiązuję cały dyskurs o jakości prozy Ligottiego brawurowym stwierdzeniem: "może być, ale nie dla każdego". Dla nowych czytelników będzie to być może ostrzeżenie, ale fanów zapewne niczym nie zaskoczyłem.

Pierwsze porównanie, jakie zazwyczaj robią fani, przedstawiając Ligottiego nowemu czytelnikowi, jest oczywiście do Lovecrafta. Jeśli jednak kogoś dziwi jeszcze, że Ligotti pozostaje postacią niszową, podczas gdy jego poprzednik święci sukcesy ponad osiemdziesiąt lat po własnej śmierci, odpowiedź wydaje mi się nader oczywista. U Lovecrafta kosmiczna groza objawia się prędzej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1160
938

Na półkach: ,

„Nie było łatwo, ale ciekawie”
Zbiór opowiadań Thomasa Ligotti nie należy do najłatwiejszych. Na pewno nie dałbym rady przeczytać go „na raz”. Forma w jakiej napisane są opowiadania, wymaga dość dużego skupienia i czasami musiałem wracać do początku, bo się pogubiłem.
Groza w wykonaniu pisarza to mieszanina własnych lęków, nabytych podczas przeżywania codzienności. Owa schematyczna chęć bytowania, może straszyć brakiem konkretnego celu, lub bezcielesnością kolejnego bytu. Czasami to co nas porusza osnute jest mgłą niedosłowności i powoduje, że musimy przemyśleć proste czynności. Napędza się koło teorii spisku i strachu…
Całość dawkowana w kawałkach jest znakomita. Pod tym względem przypomina Lovecraftowskie przekazy. Trzeba sobie to cudo dawkować i rozkoszować się pojedynczymi historiami.
Ligotti mnie zafascynował, do tego stopnia, że tego czego nie zrozumiałem, będę dochodził w powtórnej analizie tekstu.
Zbiór jest bardzo starannie wydany. Twarda oprawa i szyty grzbiet zapewnią mu dużą trwałość.
Innowacyjne podejście do grozy sprawia, że warto po niego sięgnąć, choć nie jest łatwy w odbiorze.

„Nie było łatwo, ale ciekawie”
Zbiór opowiadań Thomasa Ligotti nie należy do najłatwiejszych. Na pewno nie dałbym rady przeczytać go „na raz”. Forma w jakiej napisane są opowiadania, wymaga dość dużego skupienia i czasami musiałem wracać do początku, bo się pogubiłem.
Groza w wykonaniu pisarza to mieszanina własnych lęków, nabytych podczas przeżywania codzienności. Owa...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    624
  • Przeczytane
    283
  • Posiadam
    115
  • Ulubione
    21
  • Teraz czytam
    21
  • Horror
    14
  • Chcę w prezencie
    10
  • Fantastyka
    8
  • Do kupienia
    3
  • Kindle
    3

Cytaty

Więcej
Thomas Ligotti Teatro Grottesco Zobacz więcej
Thomas Ligotti Teatro Grottesco Zobacz więcej
Thomas Ligotti Teatro Grottesco Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także