-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel11
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać1
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2011-03-08
2011-03-03
2011-03-01
2011-02-25
2010-06-24
Jakieś dwa lata temu wróciłam do domu jak na skrzydłach z przekonaniem, że niosę z sobą zdobycz, która będzie perłą mojej skromnej książkowej kolekcji - "Stowarzyszenie Umarłych Poetów", dzieło napisane na podstawie mojego ukochanego filmu! Trwając w zachwycie, pochłonęłam książkę jednym duszkiem... i na tym zakończył się mój entuzjazm.
Nie będę opiewać znakomitej fabuły, finezyjnego obrazu przestrzeni ani ujmujących charakterów postaci - są one bowiem wspólnym dziełem scenarzysty i reżysera filmu o wspomnianym tytule, a autorka zdaje się odżegnywać od ich kreacji. Pozostaje więc jedynie zrecenzowanie warsztatu literackiego pani Kleinbaum.
Autorka jest byłą dziennikarką oraz redaktorką i ma na swoim koncie już bodajże kilka książek napisanych na podstawie filmów. Stworzenie takiego dzieła jest niebywale trudne, więc zazwyczaj z tego typu literackich adaptacji nie wychodzi nic dobrego. Należy bowiem w pełni oddać klimat tego, co się obejrzało i odczuło w czasie filmowego seansu i zobrazować wszystko z odpowiednią siłą przekazu. W tym wypadku zadanie przerosło autorkę.
Pani Kleinbaum bardzo kurczowo trzyma się scenariusza i najwyraźniej z ostrożności nie ujawnia własnych refleksji na temat fabuły, ani nie zagłębia się w psychikę bohaterów, co ostatecznie pozostawia czytelnika z poczuciem niedosytu. Na domiar złego, jako że powieściopisarstwo okazało się ciężkim orzechem do zgryzienia, autorka skupia się na tym, co potrafi - i mamy, w wyniku skrzywienia zawodowego, suche opisy wydarzeń i jałowe relacje. W ten oto sposób książka wyszła cienka - w obydwu znaczeniach tego słowa.
Po przeczytaniu pozostaje nam zatem z tego jedynie nikły posmak filmu; i zdaje się, że gdybym go tak nie uwielbiała, książka by do mnie nie trafiła. Zatem, drodzy czytelnicy, obejrzyjcie film, zanim to przeczytacie, a kiedy wam się spodoba, zagłębcie się w dzieło pani Kleinbaum. A potem je kupcie - bo mimo wszystko zawiera ono treści, które trzeba mieć na papierze i wracać do nich jak najczęściej.
Jakieś dwa lata temu wróciłam do domu jak na skrzydłach z przekonaniem, że niosę z sobą zdobycz, która będzie perłą mojej skromnej książkowej kolekcji - "Stowarzyszenie Umarłych Poetów", dzieło napisane na podstawie mojego ukochanego filmu! Trwając w zachwycie, pochłonęłam książkę jednym duszkiem... i na tym zakończył się mój entuzjazm.
Nie będę opiewać znakomitej fabuły,...
2003-01-01
jako dziecko nienasycone czytelniczo pochłaniałam wszystko, co zalegało w domu, łącznie z tą lekturą, której kategorycznie zakazała mi mamusia. no i miała rację - to chyba było dla mnie za wcześnie. muszę powtórzyć.
jako dziecko nienasycone czytelniczo pochłaniałam wszystko, co zalegało w domu, łącznie z tą lekturą, której kategorycznie zakazała mi mamusia. no i miała rację - to chyba było dla mnie za wcześnie. muszę powtórzyć.
Pokaż mimo toze względu na postać pana "pojawiam-się-i-znikam-i-jestem-tak-tajemniczy-jak-tylko-się-da" Quina powracam do książki po wielokroć i wciąż uwielbiam ją tak samo. cudo.
ze względu na postać pana "pojawiam-się-i-znikam-i-jestem-tak-tajemniczy-jak-tylko-się-da" Quina powracam do książki po wielokroć i wciąż uwielbiam ją tak samo. cudo.
Pokaż mimo to2010-12-01
2010-10-01
po przeczytaniu antologii
poezji anglikopochodnej
z postanowieniem chodzę takiem:
w przyszłości będę Barańczakiem!
po przeczytaniu antologii
poezji anglikopochodnej
z postanowieniem chodzę takiem:
w przyszłości będę Barańczakiem!
2008-01-01
2006-01-01
2004-01-01
2003-01-01
2002-01-01
dziwne to było. Mickiewicz oczywiście, jako ten klasyk, wieszczy pięknie, i nieraz błysnął tak trafnymi homeryckimi porównaniami czy kwiecistymi metaforami, że aż mi dech zapierało, no ale sama historia jakoś średnio zachwyca.
dziwne to było. Mickiewicz oczywiście, jako ten klasyk, wieszczy pięknie, i nieraz błysnął tak trafnymi homeryckimi porównaniami czy kwiecistymi metaforami, że aż mi dech zapierało, no ale sama historia jakoś średnio zachwyca.
Pokaż mimo to