-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać2
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński25
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
Biblioteczka
Okładka sugeruje, że mamy do czynienia z poradnikiem. Napisanym z przymrużeniem oka. Mówiąc wprost, jest to biografia Coco Chanel opisana przez pryzmat konkretnych zagadnień i jednocześnie próba stworzenia uniwersalnych zasad, które można by stosować we własnym życiu.
Nie ma tutaj prawd objawionych, poczucie humoru autorki też nie pokryło się z moim. Zbyt dużo rzeczy się powtarzało, co powodowało znużenie. W końcu ile razy można czytać o tym, że Chanel była biedna jako dziecko i często fantazjowała? Czy nie istnieją już synonimy? Jedną historię można napisać na milion sposobów, tu wybrano tylko jeden i powielano go.
Na plus można zaliczyć charakterystykę epoki, w której żyła Chanel i ludzi z jej otoczenia. Ciężko jednak mówić tu o szczególnych zasługach autorki. To wymóg biografii i przypadłość losu, że na wybitną jednostkę składa się odpowiedni czas i odpowiedni ludzie. Miłym akcentem (i tu wierzę, że autorka mogła mieć wpływ oraz zasługę) są ilustracje przed rozpoczęciem. Czarno-białe obrazki. One naprawdę mają klasę i urok, czyli to co dziewczyna mieć „powinna”.
Cała recenzja: http://tektonika-uczuc.blogspot.com/2014/07/ksiega-stylu-coco-chanel-karen-karbo.html
Okładka sugeruje, że mamy do czynienia z poradnikiem. Napisanym z przymrużeniem oka. Mówiąc wprost, jest to biografia Coco Chanel opisana przez pryzmat konkretnych zagadnień i jednocześnie próba stworzenia uniwersalnych zasad, które można by stosować we własnym życiu.
Nie ma tutaj prawd objawionych, poczucie humoru autorki też nie pokryło się z moim. Zbyt dużo rzeczy się...
Hiszpania to kraj magiczny. Tu każda kobieta staje się obiektem kultu, a mężczyzna może udać się do jednej z wielu świątyń światowego futbolu. Temperament i pogoda ducha Iberyjczyków stają się powodem zazdrości niejednego turysty. Nie dziwi więc fakt, że to właśnie Oni organizują tysiące fiest.
Czym się wyróżniają? Czym przyciągają? Zabawą i beztroską lub pokutą, religijnością zestawioną z bazarowym odpustem. Trwają chwilę lub kilka dni. Zdarza się, że przygotowania do nich zajmują cały rok. Próbę zrozumienia i opisania tego kolorytu kulturowego podjęła pani Katarzyna Kobylarczyk. Niestety, zakończyło się fiaskiem.
Przyznam się, że nie przeczytałam całego zbioru reportaży. Dlaczego? Bo była to dla mnie droga przez mękę, pod górę po kamienistej drodze. Każdy krok odbierał siły, a mety nie było widać. Nie chciałam pozwolić, by zanudzono mnie na śmierć.
Dalsza część tutaj: http://tektonika-uczuc.blogspot.com/2014/05/py-z-landrynek-hiszpanskie-fiesty.html
Hiszpania to kraj magiczny. Tu każda kobieta staje się obiektem kultu, a mężczyzna może udać się do jednej z wielu świątyń światowego futbolu. Temperament i pogoda ducha Iberyjczyków stają się powodem zazdrości niejednego turysty. Nie dziwi więc fakt, że to właśnie Oni organizują tysiące fiest.
Czym się wyróżniają? Czym przyciągają? Zabawą i beztroską lub pokutą,...
Na książkę „Piąta aleja, piąta rano” trafiłam przez przypadek. Uwagę przyciągnęła okładka. Pomyślałam, że to kolejny romans z filmem w tle. Kolejna historia o dziewczynie z sąsiedztwa, która naśladuje styl swojej idolki. Kiedy jednak przeczytałam notę wydawniczą, okazało się, że jest to opowieść o tym, jak powstał jeden z moich ulubionych filmów. Wtedy zrozumiałam, że muszę ją przeczytać.
Historia zaczyna się od postaci samego autora powieści. Poznajemy Trumana jako człowieka samotnego, choć otaczającego się tłumem ludzi. Większość z nich stanowiły kobiety, jego muzy zwane inaczej Łabędziami i uważane za najbardziej wpływowe obywatelki z Nowego Jorku. Na ich czele stała Babe Paley. Ta przyjaźń zmieniła jego życie. „On stał się jej uszami, oczyma, a czasem ustami, jej ucieczką od monotonnego szumu wyższych sfer, a także przewodnikiem po intelektualnych obszarach, który Babe nigdy dotąd nie eksplorowała. Natomiast Babe – tak jak Holly dla nieznanego z imienia narratora Śniadania u Tiffany'ego – była dla Trumana creme de la creme czystej rzeczywistości”.*
Czytelnik poznaje nie tylko anegdoty z planu zdjęciowego. Ma również możliwość porównania powieści z jej adaptacją. Ja sama nabrałam ochoty na ponowne przeczytanie powieść Trumana. Czytanie o niej było niczym odkrywanie nowego świata. Zastanawiałam się, czy opisane zdarzenia naprawdę miały miejsce. Zdałam sobie sprawę z tego, że moja interpretacja, bez odnoszenia się do tamtejszych realiów i znajomości Nowego Jorku, była o wiele uboższa. Już samo nazwisko Holly to zlepek dwóch słów, które ja dotychczas traktowałam jako całość. Go (iść) lightly (swobodnie). Po prostu.
Dalsza część opinii:
http://tektonika-uczuc.blogspot.com/2014/04/piata-aleja-piata-rano-sam-wasson.html
(Cytat pochodzi z ksiażki)
Na książkę „Piąta aleja, piąta rano” trafiłam przez przypadek. Uwagę przyciągnęła okładka. Pomyślałam, że to kolejny romans z filmem w tle. Kolejna historia o dziewczynie z sąsiedztwa, która naśladuje styl swojej idolki. Kiedy jednak przeczytałam notę wydawniczą, okazało się, że jest to opowieść o tym, jak powstał jeden z moich ulubionych filmów. Wtedy zrozumiałam, że muszę...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mokradełko” to reportaż o życiu po tragedii i sile jej rażenia. To też fikcyjna nazwa miasteczka, które istnieje gdzieś na mapie Polski. Albo wielu anonimowych miasteczek, gdzie tragedia dotyka różnych rodzin, ale jej skutki są podobne. Nie ma bezpiecznej przestrzeni, a kraina mlekiem i miodem płynąca istnieje tylko w bajkach. Tu bohaterką jest Halszka Opfer, autorka „Kato-taty”. Zraniona przez tego, który powołany był do jej ochrony, przez własnego ojca. Napisała książkę, by opowiedzieć swoją historię, dodać otuchy innym ofiarom, przeciwstawić się powszechnemu przyzwoleniu się również w ich imieniu. W Mokradełku już niegdyś czytano taką książkę, ale akcja tamta działa się w dalekich Niemczech. Budziła odrazę, jednocześnie jednak powodowała wypieki na twarzy, dawała pretekst do rozmów. Kolejna pozycja z tego gatunku opisywała już życie w samym miasteczku, jego mieszkańcy to jej bohaterowie.
Przyznam się, że nie przeczytałam „Kato-taty”. Dlaczego? Chciałam uciec od „żywych” opisów, krzywdy, jaka była wyrządzana dziecku. Sądziłam, że to zbędne. Tu oferowano mi krótszą historię, gdzie miałam poznać rodzinę bohaterki, jej reakcje, pochodzenie. To interesowało mnie o wiele bardziej. Miało dać jasny wzorzec, prostą odpowiedź na podstawowe pytania. Ale nie dało.
Dalszy ciąg recenzji tutaj: http://tektonika-uczuc.blogspot.com/2014/03/mokradeko-katarzyna-surmiak-domanska.html
Mokradełko” to reportaż o życiu po tragedii i sile jej rażenia. To też fikcyjna nazwa miasteczka, które istnieje gdzieś na mapie Polski. Albo wielu anonimowych miasteczek, gdzie tragedia dotyka różnych rodzin, ale jej skutki są podobne. Nie ma bezpiecznej przestrzeni, a kraina mlekiem i miodem płynąca istnieje tylko w bajkach. Tu bohaterką jest Halszka Opfer, autorka...
więcej mniej Pokaż mimo to
Już sam tytuł sugeruje , że może być zabawnie. I wiecie co? On nie kłamie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jestem pełna podziwu dla faktu, że nawet rozdział o ekologii i segregacji śmieci okazał się zabawy, dający impuls do autorefleksji. Najbardziej do gustu przypadła mi napisana bajka. Wiem, że teraz każdy może taką napisać i wydać. Jednak czy w jednej bajce zawrze historię dla dziecka i pikantne przypisy dla dorosłych? Nie, tak robi tylko Ellen.
Nie przeczytacie tu szokujących wyznań. Nie ma tu także obnażonych sekretów Hollywood. Śmiem jednak twierdzić, że to właśnie w zwyczajności i prostocie tkwi siła. Widać zwrot ku naturze, istocie życia. Prawda o tym, że to nie posiadane miliony zapewniają nam szczęście tylko bliscy wokół.
Na uwagę zasługuje styl, w jakim książka została napisana. Przede wszystkim język jest niewyszukany w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Zakładam, że 95% społeczeństwa nie miałoby problemu z jego zrozumieniem. Zaznaczam jednocześnie, że nie jest to promowanie celebryckiej głupoty. Sama kariera Ellen udowadnia, że nie jest to przypadkowa osoba, która zbudowała ją na skandalach i pokazywaniu swojego ciała. Nawet Einstein mówił o tym, że jeśli nie potrafimy wyjaśnić innym, to znaczy że sami tego nie zrozumieliśmy.
Autorka zwraca się do nas w sposób bezpośredni. Miałam wrażenie, że to przyjacielskie spotkanie na kawie, gdzie opowiada mi o tym, jaka jest szczęśliwa. Czasem przybieramy poważne miny, ale tylko po to by zaraz wybuchnąć śmiechem. Wiem, że słowa kierowane są tylko do mnie. Jak najlepsza przyjaciółka sprawia, że czuję się wyjątkowa, łączy nas nić porozumienia.
To książka o codzienności w niecodziennie zabawny sposób. Idealna dla poszukiwaczy relaksu, którzy mają ochotę na zapoznanie się z „literaturą środka”. Zapewnia dużą dawkę pozytywnej energii. Pokazuje czytelnikowi, że najlepiej być sobą. To wystarcza.
Już sam tytuł sugeruje , że może być zabawnie. I wiecie co? On nie kłamie. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Jestem pełna podziwu dla faktu, że nawet rozdział o ekologii i segregacji śmieci okazał się zabawy, dający impuls do autorefleksji. Najbardziej do gustu przypadła mi napisana bajka. Wiem, że teraz każdy może taką napisać i wydać. Jednak czy w jednej bajce zawrze...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Histerie rodzinne" to powieść słodko-gorzka. Idealnie napisana o nieidealnym życiu. Pokazuje, że perfekcyjne rodziny istnieją tylko w magazynach. Wszystkie cztery ściany pochłaniają tajemnice, krzyki i nie pozwalają im przedostać się do świata zewnętrznego. Jednocześnie nie pozwala się czytelnikowi na utratę nadziei. Chociaż bohaterowie kłócą się, obrażają w niecodzienny i niewybredny sposób, to w chwilach wyjątkowych potrafią się zjednoczyć.
W charakterystyce postaci posłużono się prostą zasadą kontrastów. Im bardziej skrajnie tym lepiej. Każde pokolenie ma przedstawicieli na dwóch biegunach. Wychodzą z tego niekiedy wybuchowe mieszanki. Czy polubiłam Wiktorię jako główną bohaterkę? Nie wiem. Nie czuję bym ją tak naprawdę poznała. Mogę opisać jaką jest córką, siostrą, ciotką nauczycielką, przyjaciółką, partnerką... Ale gdzieś umyka obraz człowieka, jednostki samodzielnej. Z drugiej strony myślę, że nie mogę wiedzieć nic ponad to, co ona wie osobie. Wie niewiele, jest na początku swojej drogi samopoznania. W końcu potrzeba ponownego zdefiniowania własnej osoby jest popularnym elementem w literaturze kobiecej.
Całość recenzji: http://tektonika-uczuc.blogspot.com/2014/11/histerie-rodzinne-izabela-pietrzyk.html
"Histerie rodzinne" to powieść słodko-gorzka. Idealnie napisana o nieidealnym życiu. Pokazuje, że perfekcyjne rodziny istnieją tylko w magazynach. Wszystkie cztery ściany pochłaniają tajemnice, krzyki i nie pozwalają im przedostać się do świata zewnętrznego. Jednocześnie nie pozwala się czytelnikowi na utratę nadziei. Chociaż bohaterowie kłócą się, obrażają w niecodzienny i...
więcej Pokaż mimo to