Drobne grzeszki Izabela Pietrzyk 6,6

ocenił(a) na 540 tyg. temu W tej powieści Izabela Pietrzyk mniej skupia się na tym, o czym dotychczas pisała – na związkach damsko-męskich z wykazywaniem męskich wad. Ten temat pojawia się w późniejszej części książki i tym razem faceci zostali potraktowani dużo łagodniej, a nawet wręcz pozytywnie.
Głównymi bohaterkami są matka (Barbara, lat 50) i córka (Sandra, lat 32),mieszkające razem i będące ze sobą w dość symbiotycznej relacji – i to jest zasadniczym tematem tej powieści - oraz zmagania Sandry na rynku pracy, gdzie – jak się okazuje – trzeba stosować niezbyt czyste metody gry, aby coś osiągnąć (stąd chyba tytuł...?).
Przez mniej więcej połowę książki opowieść toczy się dwutorowo: współcześnie – relacjonując to, co w powyższym akapicie oraz nieco historycznie – tu zapoznajemy się z młodością Baśki i dzieciństwem Sandry. Pojawia się wątek wojenny i polsko-niemieckich animozji. Ten drugi tor mniej mnie ciekawił, w zasadzie wcale, był zbyt sentymentalny i nierealistyczny (to, jak ciężarna Basia została przyjęta przez Anke); zdecydowanie wolałam czytać o Sandrze i jej radzeniu sobie z problemami w pracy.
Co do osoby samej Sandry, to myślę, że pewnie nie polubiłabym jej w prawdziwym życiu, natomiast podobała mi się jako bohaterka literacka – wydawała mi się wiarygodnie napisaną postacią. To taka kobieta-dziecko; myślę, że jest trochę tego typu kobietek.
Dziwny wydawał mi się związek Sandry z Bartkiem – to jak na początku nie chciał dużo młodszej od siebie partnerki (jest w wieku matki Sandry, haha),a potem znosił wszystkie jej humory, fochy, fanaberie i dziecinadę, zachowując się niemalże jak psychoterapeuta. To mi się z kolei wydało mało realistyczne – naprawdę są faceci, którzy tak robią...??? Nie potrafiłam zrozumieć, jakie on miał korzyści z tego związku, bo korzyści Sandry były oczywiste.
Najfajniejsza sprawa w tej książce: jej postacie były już w poprzednio wydanej powieści I. Pietrzyk „Lepsza połowa” i dowiadujemy się o tym dopiero pod koniec książki. Jednak nie jest to typowa kontynuacja, można spokojnie czytać te książki oddzielnie. Natomiast kto przeczytał tamtą, będzie miał dodatkowy ubaw, bo bohaterowie (głównie Bartosz i Sandra/„Bączek” i „Pszczółka”) są tutaj przedstawieni z innej perspektywy i zupełnie inaczej się je odbiera. Lubię takie wątki – kiedy dana osoba czy sytuacja pokazywane są różnych stron - widać wówczas, jak diametralnie różne mogą być racje – bo to rzeczywiście jest tak, że racje są po obydwu stronach.
Ogólnie rzecz biorąc, książka wywołała we mnie sprzeczne uczucia – trochę mi się podobała, a trochę nie. Może gdyby była krótsza i nie było w niej tylu dygresji...