-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel14
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2014-05-01
Naprawdę długo musiałam czekać na wydanie Bezkresu magii. Chyba nigdy czas mi się tak nie dłużył w oczekiwaniu na książkę. Oczywiście po drodze były jeszcze wznowienia Rozjemcy i Elantris, jednak najlepsze dopiero miało nadejść. I kiedy wydawnictwo zapowiedziało ten zbiór opowiadań, z niecierpliwością odliczałam dni do jego premiery. I uwierzcie mi: było warto! Dziewięć tekstów mistrza Sandersona zebranych w jednym miejscu i opatrzonych pięknymi ilustracjami. To perełka w zbiorze prawdziwego wielbiciela twórczości pisarza! Jeżeli jeszcze nie jesteście przekonani, czy warto sięgnąć po tę pozycję to zapoznajcie się z całą opinią.
Ciąg dalszy: http://jar-of-books.blogspot.com/2017/01/bezkres-magii-brandon-sanderson.html
Naprawdę długo musiałam czekać na wydanie Bezkresu magii. Chyba nigdy czas mi się tak nie dłużył w oczekiwaniu na książkę. Oczywiście po drodze były jeszcze wznowienia Rozjemcy i Elantris, jednak najlepsze dopiero miało nadejść. I kiedy wydawnictwo zapowiedziało ten zbiór opowiadań, z niecierpliwością odliczałam dni do jego premiery. I uwierzcie mi: było warto! Dziewięć...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-21
Czytałam już wiele książek. Moja biblioteka jest naprawdę imponująca i wypełniona głównie powieściami fantasy, science fiction i kryminałami, a ponad to napisałam już mnóstwo opinii na Lubimy Czytać. Przez cały ten czas nie przeczytałam równie fascynującej trylogii, jaką okazało się być Ostatnie Imperium, a ostatni tom dosłownie „wbił mnie w fotel”. Aby w pełni zrozumieć i docenić tę serię, trzeba poznać wszystkie trzy tomy. Brandon Sanderson wykonuje świetną pracę i grzechem byłoby obojętnie przejść obok jego dzieł. Dlatego też, staram się was zachęcić do poznania mojego mistrza pióra.
Po upadku Ostatniego Imperium, popiół, co raz częściej spada z nieba dławiąc florę, a gęste mgły zabijają ludzi. Zagłada jest nieunikniona. Studnia Wstąpienia okazała się więzieniem Zniszczenia, boskiej siły, której teraz nic nie stoi na przeszkodzie przed unicestwieniem życia. Nie lada wyzwanie stoi przed cesarską parą Elendem i Vin Venture. Bohaterowie, wraz z wiernymi przyjaciółmi z ekipy Kelsiera, podejmują się zadania zatrzymania mechanizmu zagłady. Wydawałoby się, że próbują dokonać niemożliwego. A co jeśli Ostatni Imperator przewidział własną śmierć i przygotował na ewentualność powrotu Zniszczenia? Wyścig z czasem w poszukiwaniu wskazówek do wyzwolenia mocy Zachowania, może okazać się ocaleniem lub śmiertelną pułapką.
W rezultacie historia jest kontynuacją, więc nie wiele mogę zrobić, aby nie zdradzić samej fabuły, ale za to ukazać znakomite umiejętności pisarza i ogrom napisanej przez niego historii. Przez całą książkę przechodziłam z jednego stanu emocjonalnego, w drugi. Moi znajomi mogą zaświadczyć, jak czułam się po zakończeniu lektury, kiedy uświadomiłam sobie, że to naprawdę już koniec. Pomimo tego, jestem naprawdę szczęśliwa, że mogłam obcować z takim talentem, który według mnie zasługuje na najwyższe laury i uznania, jakie tylko istnieją.
Wielu autorów, na początku serii, umieszcza wskazówki, które w miarę czytania zostają rozwikłane i powoli prowadzą ku zakończeniu. Najbardziej tęsknię za tymi, którzy burzą wszystkie moje koncepcje, zaskakując mnie zupełnie innymi, ale jakże oczywistymi rozwiązaniami. Niekiedy jednak mam ochotę zamknąć książkę i umieścić ją z powrotem na półce, żałując wydanych pieniędzy na pisarza, który nie ma w sobie za grosz oryginalności. Brandon Sanderson należy do tej pierwszej grupy. Zapewnia on wiele zagadek, które wydają się nazbyt oczywiste do odgadnięcia, ale tak naprawdę kryją w sobie drugie dno – niestety, autor mnie nie oszczędził i wiele ze swoich tajemnic zachował dla kolejnej trylogii.
Wyobraźnia pisarza, szczególnie w tej serii, zapiera dech w piersiach. Sanderson połączył wiele aspektów fantazji, na które natknęłam się już dużo razy w innych powieściach, ale w tym wypadku zostały one zawarte w historii, która jest zupełnie nieszablonowa. Autor miesza ze sobą niekonwencjonalne tematy, np. religię ze śmiercią, władzę z bezsilnością, korupcję z prawością, itd. i do tego dodaje jeszcze szczyptę miłości i straty, która złamała moje serce na milion kawałków.
Wiele mówi się, o możliwościach Sandersona do tworzenia intrygujących systemów magicznych. Myślę, że większą uwagę należy skupić na opanowaniu przez niego historii i ludzkości. Orson Scott Card opisuje Sandersona jako „zadziwiająco mądrego” i biorąc pod uwagę zakres i głębokość opowiadanych przez niego historii, które przykuły moją uwagę, tak, że nie potrafiłam się od nich oderwać, zgadzam się w stu procentach z tym stwierdzeniem.
Konkludując. Ostatnie Imperium to trylogia, obok której nie można przejść obojętnie. Samo zakończenie powieści to majstersztyk pośród innych z tego gatunku. Wiele spraw zostaje jeszcze nierozwiązanych, zachęcając tym samym do sięgnięcia po nową serię. Wydawnictwo Mag jest tak uprzejmie, że będziemy się mogli cieszyć kontynuacją już na początku przyszłego roku.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
Czytałam już wiele książek. Moja biblioteka jest naprawdę imponująca i wypełniona głównie powieściami fantasy, science fiction i kryminałami, a ponad to napisałam już mnóstwo opinii na Lubimy Czytać. Przez cały ten czas nie przeczytałam równie fascynującej trylogii, jaką okazało się być Ostatnie Imperium, a ostatni tom dosłownie „wbił mnie w fotel”. Aby w pełni zrozumieć i...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-08-03
„Byłem jak kapłan, który otrzymał list od Boga, a w tym liście przeczytał: Ty frajerze. Zrobiłem więc to, co by zrobił porządny, dzielny człowiek. Wyszedłem i spiłem się do nieprzytomności.”
Popularny stał się zwrot „Kto zabił Laurę Palmer?” („Miasteczko Twin Peaks” David Lynch)
Nanna Birk Larsen to młoda dziewczyna z kochającego i szczęśliwego domu. Jej śmierć wstrząsa nie tylko rodziną i przyjaciółmi ofiary. Bo kto i dlaczego mógłby chcieć zamordować uroczą, niewinną i wspaniałą Nannę Birk Larsen? Coraz więcej wątków, coraz więcej podejrzanych, zacieśnia i jednocześnie rozrasta się krąg osób, którym pomimo wszelkich pozorów mogłoby zależeć na morderstwie dziewczyny. I niczego, absolutnie niczego nie jesteśmy pewni do końca, do ostatniej strony.
A więc nachodzi pytanie: „Kto zabił Nannę Birk Larsen”?
Śledztwo przeprowadza nie, kto inny jak podkomisarz, Sarah Lund. Świetnie wykreowana postać kobieca, bardzo inteligentna, zrównoważona, wnikliwa oraz oddana sprawie. Kiedy chodzi o rozwiązanie zagadki morderstwa, nie liczy się dla niej nic innego, poza poznaniem prawdy. Nie powstrzymają ją także kraty więzienne, o czym możecie się przekonać, czytając tę powieść.
Lund zostaje przydzielony jako partner Jan Meyer, który po jej odejściu ma się zając do końca śledztwem. Meyer, w moim odczuciu, to osoba niezrównoważona, wymuszająca siłą zeznania nawet na niewinnych kobietach, ale na swój sposób ciekawa i humorzasta postać.
Czy zderzenie spokoju Sary Lund, z brutalnością Jana Meyera doprowadzi nas do poznania mordercy niewinnej Nanny Birk Larsen?
Śledztwo w sprawie zamordowania dziewczyny jest dopiero wierzchołkiem góry lodowej. Tak naprawdę fabuła rozwija się trójtorowo, a wszystkie wątki zgrabnie się łączą, zbiegając w jednym miejscu.
Z jednej strony mamy działania policji, życie prywatne Lund, a z drugiej strony poznajemy prawdę o samej rodzinie Birk Larsen i ich życiu po odejściu najukochańszej córki. Mamy także do czynienia z walką o fotel burmistrza Kopenhagi i co się z tym łączy – kampanie wyborcze. Najbardziej okrutne i zażarte zawody, jakie nam prostym ludziom nawet się nie przyśnią.
Wszyscy od samego początku będą kłamać, żeby w świetle najjaśniejszych reflektorów medialnych wyjść na porządnych ludzi, którzy wiedzą, co robią. Natomiast nikt nie pomyśli o biednej rodzinie pogrążonej w żałobie, kiedy ten temat będzie najbardziej pożądanymi wiadomościami na każdej stacji nadawczej.
„Dochodzenie” to wciągający, momentami mroczny i fascynujący kryminał trzymający w napięciu do samego końca. To książka z wartką akcją, policjantami z krwi i kości, oraz z zagadką z pozoru nie do rozwiązania. Jestem pełna podziwu dla autora, że pomimo tylu bohaterów potrafił nie pogubić się w samej fabule i trzymać tajemnice zabójstwa po ostatnie kartki. Drogi czytelniku! Nawet, jeśli przypuszczasz, kto zabił, odpuść sobie – bo to nie ta osoba! Sama nie wymyśliłabym lepszego zakończenia tej książki, chociaż w głowie miałam mnóstwo scenariuszy, z których każde i tak okazało się niczym w porównaniu z tym, co wymyślił autor.
Chociażbym bardzo chciała, nie mogę nic zarzucić tej książce. Jest po prostu odkryciem ostatniego stulecia w swoim gatunku. Jedyne, o co mam pretensje to to, że trzymała mnie w ciągłym napięciu, nie pozwalała myśleć o niczym innym, tylko o tym, kto zabił Nannę Birk Larsen.
Na książkę „Dochodzenie” trafiłam zupełnie przypadkowo. Do tej pory nie słyszałam nawet o serialu „The Killing”, a już zupełnie mnie zamurowało, kiedy przeczytałam, że książka jest napisana na podstawie pierwowzoru duńskiej produkcji „Forbrydelsen”. Zawsze myślałam, że najpierw powstaje książka, a następnie jej ekranizacje. Jako fanatyczka kryminałów, już po opisie stwierdziłam, że muszę przeczytać tę książkę. Ogromny zaszczyt mnie spotkał, gdy wydawnictwo zgodziło się przysłać egzemplarz recenzencki, za który bardzo dziękuję.
Teraz wiem, że muszę nadgonić seriale tej produkcji – nie ma innej opcji.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com
https://www.facebook.com/AutorkaAgnieszkaMichalska
„Byłem jak kapłan, który otrzymał list od Boga, a w tym liście przeczytał: Ty frajerze. Zrobiłem więc to, co by zrobił porządny, dzielny człowiek. Wyszedłem i spiłem się do nieprzytomności.”
Popularny stał się zwrot „Kto zabił Laurę Palmer?” („Miasteczko Twin Peaks” David Lynch)
Nanna Birk Larsen to młoda dziewczyna z kochającego i szczęśliwego domu. Jej śmierć wstrząsa...
2015-01-05
Ponad pół roku zajęło mi przekonanie się do tej książki. Odstraszała mnie przede wszystkim jej grubość i to, że będę zmuszona walczyć z nudą. W końcu zaufałam opinią na jej temat, które jak dotąd były same pozytywne i wyruszyłam w świat Brandona Sandersona. Byłam przekonana, że pisarz inspirował się znanymi autorami, takimi jak: George R. R. Martin czy Brent Weeks. Jakże się mogłam pomylić, o czym przekonacie się, czytając tę recenzję!
„Nie cel się liczy, ale sposób w jaki się do niego dociera.”
Brandon Sanderson to amerykański pisarz fantastyki i powieści przygodowych dla młodzieży, oraz dwukrotny laureat nagrody Hugo w kategorii: Best Novella (Nowa dusza cesarza) oraz Best Related Work (za Writing Excuses Season Seven wraz z Danem Wellsem, Mary Robinette Kowal, Howardem Taylerem i Jordanem Sandersonem).
„Droga królów” to zapewne jedna z najciekawszych pozycji tego sezonu, która wyszła niewątpliwie spod ręki Mistrza Pióra. Nie dosyć, że książka ma swoją objętość, to zaskakuje nas swoją bogatą treścią. Sanderson potrafi stworzyć pierwszorzędną fabułę, która z każdą kolejną przewracaną kartką, wciąga czytelnika coraz bardziej w swoje sidła. Autor w rzeczy samej robi coś niesamowitego: nie przytłacza nas ilością tekstu. Wręcz przeciwnie! Jak narkotyk, każe brać siebie więcej, tym samym z niecierpliwością wypatrujemy kolejnych tomów.
„Być człowiekiem to znaczy pragnąć tego, czego nie można mieć.”
W pierwszym tomie serii mamy do czynienia z dwoma głównymi bohaterami, na których autor skupił największą uwagę: Kaladin i Shallan. Widać, jak bardzo pisarz przyłożył się do stworzenia obu tych postaci tak, aby czytelnik miał możliwość samemu osądzać ich czyny. To właśnie rozdziały poświęcone tym dwóm bohaterom najbardziej zapierały dech w piersiach. Sanderson ma tentację do uwypuklania szczegółów, także opisywani przez niego ludzie mogliby istnieć w naszym świecie - nie tylko na kartkach papieru.
Bardzo obawiałam się natomiast tematu magii. Byłam przekonana, że wszystko już zostało zapisane przez różnych pisarzy i nie będzie już nikogo, kto podoła wyzwaniu stworzenia czegoś innego, oryginalnego. I tu także poległam. Książka jest przepełniona świeżością. Autor stworzył ciekawe postacie fantastyczne, nazywając i opisując je wedle swojej wyobraźni: są ogniospreny, życiospreny, czy wiatrospreny. Nie znajdziemy tam natomiast wampirów, czy elfów, które mi osobiście już się przejadły.
„Czasami najtrudniej zaakceptować nam w innych to, czego sami kurczowo się trzymamy.”
Największym plusem książki jest niewątpliwie jej niezawiła narracja. Następujące po sobie zdania mają sens, które nadają książce dynamiczności i ekspresji artystycznej, także sami mamy okazję widzieć świat takim, jakim stworzył go autor. Opisy są bardzo lekkie i przyjemne, występujące bardzo często, ale zrównoważone, także nie ma mowy o migrenie, jak przy okazji innych dzieł.
„Czasami nagroda nie jest warta swojej ceny. Sposób, w jaki osiągamy zwycięstwo, jest równie ważny, jak samo zwycięstwo.”
Wciągająca. Mistrzowska. Fenomenalna. To trzy słowa, które nasunęły mi się na myśl, zaraz po zakończeniu lektury. Pomimo, że książka ma swoją cenę, to warto za nią zapłacić. Polecam każdemu czytelnikowi, który ma dosyć przeciętnej fantastyki i oczekuje na wielkie odkrycie w tej dziedzinie. Brandon Sanderson niewątpliwie jest objawieniem na rynku i tylko kwestią czasu pozostaje nim jego popularność przewyższy nawet autora J.R.R. Tolkiena, a ja z niecierpliwością będę wypatrywać ekranizacji książek tego pisarza.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com
Ponad pół roku zajęło mi przekonanie się do tej książki. Odstraszała mnie przede wszystkim jej grubość i to, że będę zmuszona walczyć z nudą. W końcu zaufałam opinią na jej temat, które jak dotąd były same pozytywne i wyruszyłam w świat Brandona Sandersona. Byłam przekonana, że pisarz inspirował się znanymi autorami, takimi jak: George R. R. Martin czy Brent Weeks. Jakże...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-05-18
Wstęp:
„Pretty hurts, we shine the light on whatever's worse/Piękno boli, ukazujemy w świetle wszystko co najgorsze” Beyoncé
Recenzja:
Z trzydziestu pięciu dziewczyn, pozostało już tylko sześć kandydatek, które goszczą w pałacu królewskim. W tym niepokorna Ami Singer, która od początku planowała być dla księcia Maxona tylko przyjaciółką, z czasem jednak przerodziło się to w coś więcej. Jest rozdarta, ponieważ nadal zależy jej na Aspenie, jednocześnie coraz bardziej staje się zauroczona przystojnym następcą tronu. Wie, że jej chaos uczuciowy wpływa na jej relacje z nimi obojga i wciąż potrzebuje czasu na przemyślenie u czyjego boku chciałaby spędzić resztę swojego życia. Na dodatek napięcie pomiędzy kandydatkami staje się coraz bardziej zażarte co sprawia, że Ami ma coraz mniej czasu, by odkryć, jakiej przyszłości pragnie. Nie pomaga również to, że wpada w poważne tarapaty, co odbija się na jej reputacji nie tylko społecznej, ale u samego króla. Dziewczyna zauważa również poważną rywalkę o serce Maxona. Czy to wszystko sprawi, że lady America Singer zdecyduje się w końcu na opuszczenie pałacu, czy jednak będzie dalej walczyć o swoje marzenia?
Zacznę oczywiście od okładki. Znów dostajemy dziewczynę w pięknej sukni, lecz tym razem towarzyszy jej kolor czerwony, który przepięknie akompaniuje się jako tło. Coraz bardziej byłam więc zaciekawiona, co kryje wnętrze i przekonałam się, że użyte kolory na okładki tej serii mają duże znaczenie w odniesieniu do fabuły książki. Co do opisu przyznam się szczerze, że nie czytałam. Po fenomenalnej pierwszej części, nie mogłam się już doczekać, aby kontynuować czytanie, więc ominęłam skrzydła okładki i od razu zabrałam się za czytanie.
''Elita'' to druga część królewskich przygód. Poznajemy nowe fakty zarówno politycznie, jak i dowiadujemy się więcej o samym księciu i rodzinie królewskiej, co pozwala nam zburzyć obraz idealnego pałacu, rządzonego przez prawych ludzi. Tak naprawdę ta część nie wnosi zbyt wiele to fabuły. Nie dowiadujemy się szczególnie czegoś nowego, co sami nie moglibyśmy wywnioskować z pierwszego tomu. Aczkolwiek powieść ma w sobie pewną tajemniczość, która przyprawia mnie o ciarki i zawroty głowy. Ta mała nuta rozdrażnienia spowodowała, że nie mogłam oderwać się od tej książki. Czyta się ją równie tak samo przyjemnie, jak pierwszą część.
Moje uczucia co do bohaterów, po każdym kolejnym rozdziale zmieniały się jak w kalejdoskopie. Na samym końcu już sama nie wiedziałam komu mam kibicować, a kogo najchętniej bym się pozbyła. Nadal jednak irytuje mnie emocjonalne rozchwianie bohaterki, która nadal nie wie, czego chce i nie ma wizji na to, jak ma wyglądać jej przyszłość. Jej ciągła zmiana zdania doprowadziła do tego, że po przeczytaniu całości nie mam jasnego obrazu na to, na kim jej tak naprawdę zależy.
Także w napadach rebeliantów czegoś mi zabrakło. Może więcej konfrontacji z nimi oko w oko, co raz się w tej części zdarzyło, ale pozostawiło mi pewien niedosyt, albo porwanie kogoś ważnego. Coś, co nadałoby jeszcze więcej charakteru książce. Nawet w dobrych bajkach zdarzają się brutalne sceny, bardziej szczegółowo ukazane niżeli tylko wspomniane.
Pomimo niektórych moich krytycznych słów i tak stawiam tę serię w czołowej elicie. Od jej zakupu bardzo szybko ją pochłonęłam, tak jak ona zdążyła pochłonąć mnie od samego początku. Znów się powtórzę: królewski świat wciąga bez końca i nie wypuszcza ze swoich objęć dopóki wszystko nie stanie się jasne.
Agnieszka Michalska
https://www.facebook.com/A.K.Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
Wstęp:
„Pretty hurts, we shine the light on whatever's worse/Piękno boli, ukazujemy w świetle wszystko co najgorsze” Beyoncé
Recenzja:
Z trzydziestu pięciu dziewczyn, pozostało już tylko sześć kandydatek, które goszczą w pałacu królewskim. W tym niepokorna Ami Singer, która od początku planowała być dla księcia Maxona tylko przyjaciółką, z czasem jednak przerodziło się...
2014-08-15
2013-12-26
Wstęp:
"Przez lata spalałeś wszystkich wokół siejąc kłamstwa i rzucając oszczerstwa. Daję ci szansę, by odkupić duszę. Masz swoją szansę w mojej grze."
Film: Piła II
Postać: Jigsaw
Opis: do jednej ze swych ofiar.
Notka:
Autor: Iza Korsaj
Tytuł: Kostka
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 22 kwietnia 2013
Kategoria: thriller/sensacja/kryminał
Opis:
Nie jestem chirurgiem — rzeźnikiem. Jestem inżynierem Naprawy. Na razie tej zwykłej, od ciała. To od ciebie rozpocznę przygodę z Naprawą umysłu. Prócz zabijania tylko ona jest w stanie mnie zaspokoić. Musi do niej dojść, abym nie został mordercą. Powinieneś być mi wdzięczny. Chcę ci ofiarować nowe, pozbawione ograniczeń życie.
Odklejam Jerry’emu taśmę szybkim pociągnięciem.
— Pomyśl, z czego mógłbyś zrezygnować w życiu? Czasem trzeba dokonać drastycznych wyborów, by przetrwać. Masz godzinę na konkretną decyzję. Potem zadam ci pytanie. Dalsza terapia rozwinie się w zależności od twojej odpowiedzi. Albo jej braku… Do zobaczenia, Jerry – macham mu ręką. – Jeżeli nie wyzbędziesz się strachu, nie przetrzymasz Naprawy.
dr Marvin Cross
Czy Jerry przetrwa Naprawę Marvina? Dlaczego stał się zwierzyną? Jakie obaj skrywają tajemnice?
„Kostka” to fascynująca podróż w głąb umysłu rasowego psychopaty, opowieść o ewolucji przekonań, wściekłym gniewie i nadziei, a przede wszystkim solidna dawka niebezpiecznej przyjemności podczas śledzenia terapii doktora Marvina Crossa – jakiej nie powstydziłby się sam Pan Układanka z Piły.
Recenzja:
”Jeżeli nie wyzbędziesz się strachu, nie przetrzymasz Naprawy.” - dr Marvin Cross
Marvin Cross jest chirurgiem. Jego specjalizacja to wnętrze ludzkich ciał, które naprawia bez mruknięcia okiem. Ale ta część napraw powoli zaczyna go męczyć. Pragnie wznieść się ponad wyżyny swoich możliwości i zaczyna eksperymentować z ludzkim umysłem. Żeby ziścić swój plan musi znaleźć swoją zwierzynę.
Znajduje. Ofiara, pacjent numer jeden: Jerry Savage
„Aniołek słodki ma włosy lniane,
Za swą urodę lanie dostanie!
Aniołek kochany ma piegi jasne,
I zaraz ktoś mu w gębę trzaśnie!
Aniołek jest słaby, do jasnej cholery!
Aniołek ten ma na imię Jerry!"
Ideał do zrealizowania Naprawy Specjalnej. Ofiara losu, która krok po kroku realizuje plan psychopatycznego doktorka rodem z filmu "Piła".
Długo szukałam słów, które mogłyby krótko określić "Kostkę": "Odkrycie roku?", "Przełom w polskiej literaturze?" - lecz żadne z tych określeń nie mogły w pełni pokazać uczuć, jakie żywię do tej książki. Dotąd mogłam tylko zagłębić się w temat umysłu człowieka, jedynie dzięki zagranicznej literaturze, bądź filmom. Od zawsze fascynował mnie świat wewnętrzny ludzi, struktura dzięki której żyjemy i przez którą podejmujemy takie, a nie inne decyzje.
W końcu, dzięki zaprzyjaźnionej recenzentce, natrafiłam na "Kostkę", a kiedy przeczytałam opis wiedziałam, że muszą ją mieć za wszelką cenę. I wcale się nie zdziwiłam, że już od pierwszych stron, trafiła w najciemniejsze zakamarki mojego umysłu.
Czytając "Kostkę" analizowałam każde zdanie. Powracając do przeszłości mierzyłam się z szarą rzeczywistością, jaką Iza Korsaj dość brutalnie wyłożyła na papier. Zdziwiłam się, że tak wiele pojedynczych zdań pasuje do mnie samej. Książka dała mi wiele do myślenia i być może naprawi nawet moje własne życie.
Doktor Marvin Cross nie tylko naprawiał umysł Jerry'ego Savaga, ale także i mój własny!
Najbardziej spodobały mi się wiersze, które skrupulatnie wzbogacały treść tak, że czytelnik miał niedosyt po przeczytaniu choćby jednego.
Jak najbardziej polecam książkę "Kostka" przede wszystkim tym, co planują naprawić swój umysł, a także dla fanów mocnych kryminałów.
Iza Korsaj jest w trakcie pisania nowej powieści pt. „Kolor Obłędu”, po którą jak najbardziej sięgnę.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
https://www.facebook.com/A.K.Michalska
Wstęp:
"Przez lata spalałeś wszystkich wokół siejąc kłamstwa i rzucając oszczerstwa. Daję ci szansę, by odkupić duszę. Masz swoją szansę w mojej grze."
Film: Piła II
Postać: Jigsaw
Opis: do jednej ze swych ofiar.
Notka:
Autor: Iza Korsaj
Tytuł: Kostka
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 22 kwietnia 2013
Kategoria: thriller/sensacja/kryminał
Opis:
Nie jestem chirurgiem...
2013-12-26
Wstęp:
"Z całej biblioteki mojego mistrza pozostała tylko jedna księga - Bestiariusz (...)"
Notka:
Autor: Jospeh Delaney
Przełożyła: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Spook's Blood
Seria/cykl wydawniczy: Kroniki Wardstone Tom 10
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 13 listopada 2013
Kategoria: Fantastyka/Horror
Opis:
Dziesiąty tom serii, która w Polsce ma wierne grono wielbicieli zarówno wśród czytelników, jak i krytyków.
Zbliża się ostateczna walka ze Złym, który nie przebiera w środkach, by zawładnąć ziemią. Uczeń stracharza Tom Ward wydaje się być gotów do śmiertelnego starcia. Ale czy na pewno? Tom nigdy nie spodziewał się, jak wiele będzie musiał poświęcić w imię szlachetnych celów...
Recenzja:
Joseph Delaney to brytyjski pedagog, a obecnie pisarz książek typu SF i fantasy. Jego kariera rozpoczęła się od napisania książki typu science fiction, napisanej najpierw pod pseudonimem JK Haderack. To znaczy, że pierwszą książką, jaką napisał pod swoim imieniem i nazwiskiem, były Kroniki Wardstone.
"Wysoko na brązowej skórze srebrnymi literami wytłoczono jedno słowo: Doomdryte"
W tej części wyruszamy wraz z Tomem, Stracharzem i jego byłym uczniem Juddem Brinscallem do miasta Totmorden, aby odkupić część kolekcji książek jejmości Cosminy Fresque, do nowej biblioteki domu w Chipenden. Już na ścieżce prowadzącej na ulicę Krzywą, bohaterowie zaczynają wyczuwać zmysłem siódmego syna siódmego syna, że dzieją się tu niepokojące rzeczy. Ale straszliwą prawdę odkrywają dopiero, kiedy Tom odnajduje w skrzyni głowę swego mistrza.
Od tej pory, uczeń Stracharza, wraz z pomocą Judda Brinscalla, przyjaciółki Alice, oraz wiedźmy zabójczyni Grimalkin, musi stawić czoło rumuńskim czarownicą, które złączają swe siły i wypuszczają na świat kolejnego Starego Boga - Siscoi.
Czy Tomowi uda się pokonać kolejnego Boga? Czy uda mu się odnaleźć głowę swego mistrza i zapewnić mu wieczny spokój?
O tym musicie przeczytać już sami. Ja sama pochłonęłam książkę w zaledwie dwa dni! Akcja jest niesłychanie wartka, przyprawia o palpitacje serca, a po przeczytaniu całej książki zostały mi na ustach słowa: "Dlaczego on?".
Cały tom "Krwi Stracharza" od samego początku oparty jest na odbudowie. Stracharz nie tylko stracił swój dom, ale także cały zapał do walki z mrokiem. Jedyną nadzieją dla świata jest jego uczeń - Tom Ward, który w tej części przechodzi przemianę: dorasta do roli Stracharza i jest gotów objąć stery po swoim mistrzu.
I radzę wam przestrzegać ostrzeżenia: "Uwaga, nie czytać po zmroku...", jeśli chcecie spać tej nocy spokojnie!
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
https://www.facebook.com/A.K.Michalska
Wstęp:
"Z całej biblioteki mojego mistrza pozostała tylko jedna księga - Bestiariusz (...)"
Notka:
Autor: Jospeh Delaney
Przełożyła: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: Spook's Blood
Seria/cykl wydawniczy: Kroniki Wardstone Tom 10
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 13 listopada 2013
Kategoria: Fantastyka/Horror
Opis:
Dziesiąty tom serii, która w Polsce ma wierne grono...
2014-06-29
Amerykańska nagroda Hugo to jedna z najbardziej prestiżowych nagród, jaką może otrzymać pisarz za swoją twórczość. Neil Gaiman posiada na swoim koncie już kilka takich statuetek, a jego dzieła zachwycają mnie za każdym razem. Dlaczego o tym wspominam? Otóż N.K. Jemisin wraz ze swoją powieścią zatytułowaną „Piąta pora roku”, jest tegoroczną laureatką tego odznaczenia, oraz została nominowana do takich nagród jak Nebula i Locus. Już samo to powinno zachęcić czytelnika do sięgnięcia po tę pozycję, aby przekonać się, czy rzeczywiście zasługuje ona na swoje wyróżnienia. Tak właśnie postanowiłam zrobić i dzięki temu macie okazję zapoznać się z moją opinią na temat tej książki.
Nadeszła Piąta pora roku, a wraz z nią długa zima. Wydarzenia to zapoczątkował potężny wybuch wulkanu, wskutek którego doszło do trzęsienia ziemi, a światło słoneczne przysłonił gęsty dym. Jakby tego było mało, utworzyła się wielka rozpadlina biegnąca przez sam środek kontynentu. W takim świecie przyszło żyć Essun, dla której koniec świata rozpoczął się od śmierci syna i porwania córki. Do tego kobieta jest górotworem, co oznacza że może wpływać na zdarzenia sejsmiczne. Aby przetrwać, musi zmierzyć się nie tylko z siłami natury, ale również z zorganizowaną społecznością, która nie dopuszcza do swojego grona słabych ludzi. Przemierzając powoli umierający świat w poszukiwaniu córki, Essun nie cofnie się przed niczym. Nawet, jeżeli miałaby sprowadzić na Ziemię kolejne kataklizmy.
Oprócz głównej bohaterki poznajemy jeszcze losy dwóch postaci: Sjen – młodą dziewczynę, która pragnie zostać górotwórcą, oraz Damayę – wyrzutka z nadnaturalnymi zdolnościami. Z pozoru ich historie nie mają nic ze sobą wspólnego, ale na koniec okazuje się, że tworzą zdumiewająco logiczną całość.
Ciężko było zabrać się do napisania tej opinii. Nie dlatego, że książka mi się nie podobała. Wręcz przeciwnie! Musiałam ochłonąć po jej przeczytaniu i pomyśleć, od czego by tu zacząć. Jest tyle rzeczy, o których pragnę wspomnieć! Z drugiej jednak strony, nie chcę też zbytnio rozwodzić się nad wybitnością „Piątej pory roku”, ponieważ przyznana jej nagroda Hugo już o czymś świadczy, a mało kto wytrwałby do końca mojego zachwycania się nad tą lekturą. Dlatego napiszę tylko kilka słów o samej książce, a po resztę odsyłam do samego źródła – naprawdę warto!
N.K. Jemisin w swojej powieści stworzyła nowy świat, który być może jest podobny do naszego, jednak prawa jakimi rządzi się Ziemia zostały mocno zaburzone. Ojciec Ziemia był niegdyś życzliwy i pomagał rodzajowi ludzkiemu egzystować na jego posiadłości, stwarzając dogodne warunki do funkcjonowania i rozwoju. Niestety, ludzie zaczęli doprowadzać do powolnego wyniszczenia środowiska. W odwecie, Ojciec Ziemia zesłał na nich Piątą porę roku, która zabiła niemal całą populację. Jednak tym, którym udało się przeżyć, nie jest łatwo zmagać się z kolejnymi katastrofami. Mieszkańcy Ziemi przyzwyczaili się do nowych zasad i mają świadomość tego, że w każdym momencie może nadejść śmierć. Ich jedyną nadzieją pozostają górotwory – osoby potrafiące ujarzmić fale sejsmiczne, jak i również nimi sterować. Ale ta umiejętność w nieodpowiednich rękach, może doprowadzić do totalnej zagłady świata. Dlatego często stają się oni wyrzutkami, lub już wcześniej zabija się dzieci przejawiające te naturalne zdolności. Nie nazwałabym tego nowym systemem magicznym, ale czymś zupełnie innym, z czym dotąd nie miałam okazji się spotkać. I samo już to zapiera dech w piersiach! Oryginalne i zarazem intrygujące, chociaż jak już wspominałam, bardzo niebezpieczne.
Samą książkę trzeba czytać bardzo uważnie i zapamiętywać poszczególne wątki, które są niezwykle ważne w dalszym rozwoju powieści. Na początku może się wydawać, że akcja rozwija się nieco powoli, ale uwierzcie mi – jest to tylko pierwsze wrażenie. Bo zaraz potem zostajemy wrzuceni na głęboką wodę i musimy bardzo wytężyć umysł na wszelkie nowinki, jakie dostajemy niemal za jednym zamachem. Co do wykreowania bohaterów – Essun, Sjen i Damaya to skrajnie trzy różne osoby. Ich losy poznajemy w trakcie czytania książki i można odnieść wrażenie, że w ogóle nie mają ze sobą nic wspólnego. Często zastanawiałam się, po co autorka zamieściła historie Sjen i Damayi, skoro wyraźnie Essun grała tutaj pierwsze skrzypce. Ale dalsza lektura spowodowała, że wszelkie wątpliwości poszły w zapomnienie! To, co zrobiła pisarka, przeszło moje najśmielsze oczekiwanie i za to należą jej się wielkie brawa.
„Piąta pora roku” zabiera nas w podróż w nieznane. Nie jest to typowa książka fantastyczna, bardziej należy ją zakwalifikować do literatury postapokaliptycznej. Ta powieść niewątpliwie na długo zapisze się w pamięci każdego czytelnika. To wyjątkowa pozycja, której przeczytanie jest niesamowitym i niezapomnianym przeżyciem. Na pewno jest najlepszą lekturą, jaką przeczytałam w tym roku! Cieszę się, że kończę go z taką książką na koncie i wspomnieniami, które zostaną ze mną do końca. I nawet planuje do niej kiedyś wrócić. Niewątpliwie nastąpi to przed wydaniem kolejnej części.
Amerykańska nagroda Hugo to jedna z najbardziej prestiżowych nagród, jaką może otrzymać pisarz za swoją twórczość. Neil Gaiman posiada na swoim koncie już kilka takich statuetek, a jego dzieła zachwycają mnie za każdym razem. Dlaczego o tym wspominam? Otóż N.K. Jemisin wraz ze swoją powieścią zatytułowaną „Piąta pora roku”, jest tegoroczną laureatką tego odznaczenia, oraz...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-14
2014-05-12
Wstęp:
„Jeśli twoje życie naprawdę stanęło na głowie, to znaczy, że ona musi gdzieś tu być. Prawdziwa miłość zwykle jest okropnie niewygodna.”
Recenzja:
Illéia to nowe państwo, które powstało na gruzach dawnego USA, po czwartej wojnie światowej. Państwo to jest rządzone przez rodzinę królewską, której władza przekazywana jest poprzez dziedziczenie tronu. Reszta społeczeństwa została podzielona na osiem segmentów. W zależności od tego, jak kiedyś pradziadkowie przysłużyli się państwu, tak ich pokolenia zostały przydzielone do odpowiadającym tym zasługą kast. Najważniejsze są Jedynki, czyli arystokracja. Następnie Dwójki, Trójki i tak do Ósemek - najniższa klasa, na którą składają się ludzie bezdomni i wyrzutki.
America Singer, główna bohaterka powieści jest Piątką, czyli należy do osób zarabiających na życie śpiewaniem, malowaniem, albo innymi formami sztuki. Poznajemy ją w momencie, kiedy zostaje ogłoszony wielki konkurs, tak zwane Eliminacje, które mają wyłonić przyszłą żonę dla przystojnego księcia, a w przyszłości zostania władczynią Illei. Dla Ami udział w eliminacjach równa się z koniecznością rozstania się z ukochanym. Aspen jej potajemna miłość, należy to Szóstek - kasty służących. Niefortunny zbieg okoliczności sprawia, że dziewczyna znajduje się w pałacu, uczestnicząc w zaciętej rywalizacji z trzydziestoma czterema innymi dziewczynami. Ami nie ma zamiaru brać udziału w rywalizacji o serce księcia Maxona. Kiedy jednak poznaje go bardzo dobrze, zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że jej marzenia stają przed nią otworem. Wystarczy tylko sięgnąć po nie ręką, a przy okazji pokonać zawzięte rywalki.
Pierwsze, co rzuca nam się w oczy to przepiękna okładka. Dziewczyna w cudowniej sukni i niebieskie tło nadające charakteru opisowi, który maluje nam powieść rodem z bajki. Od tego momentu nie miałam żadnych wątpliwości, że muszę mieć tę książkę. Po wielu próbach zdobycia jej, w końcu udało mi się ją kupić po korzystnej cenie. Czy była tego warta?
Moja pierwsza myśl po przeczytaniu całej książki, była taka, że dostaliśmy coś na kształt ''Igrzysk Śmierci'', lecz w iście królewskim wydaniu. Wiele rzeczy łączyło obie książki, a najbardziej jednak rzucało się w oczy podzielenie społeczeństwa na klasy, co zarówno w jednej, jak i w drugiej powieści od majątku rodziny zależało to, w której znaleźli się oni grupie.
Natomiast sama książka łączy w sobie elementy humoru, tragedii, ale przede wszystkim rywalizacji. Może nie była ona aż tak bardzo wyczuwalna na początku Eliminacji, ale z biegiem czasu, jak zaczęło zmniejszać się grono kandydatek na księżniczkę, stała się bardziej zacięta. W tym momencie można było już posegregować dziewczyny na te, którym zależy na przystojnym księciu, oraz na te dla których liczy się tylko korona i władza.
Autorka bardzo umiejętnie potrafiła nam przekazać swoją wizję, także czułam się niemal tak, jakbym była jej częścią - trzydziestą szóstą dziewczyną rywalizującą o względy Maxona. Także uczucia głównej bohaterki były bardzo wyraźnie ukazane - kiedy trzeba śmiałam się wraz z nią, a nawet płakałam. Cieszę się, że do pałacowych gwardzistów dołączył wkrótce Aspen, ze wszystkich sił starając się odzyskać uczucia skrzywdzonej przez niego dziewczyny. Wtedy rywalizacja nabrała nowego rozmachu. Jakiego? Sami się o tym przekonajcie.
Książka urzekła mnie swoją wartką akcją, oraz szczególnymi momentami, dzięki którym nie mogłam oderwać się od książki, a nim się obejrzałam był już koniec - co mnie bardzo rozczarowało. Czytając, miałam wrażenie, że wszystkie elementy, jakie powinna zawierać bardzo dobra książka były na swoich miejscach. Oczywiście zdarzały się niedociągnięcia we fabule, ale jest to tylko z lekka zauważalne, dla kogoś, kto bardzo dobrze śledził wszystkie niuanse związane z polityką Illéi.
"Rywalki" polecam przede wszystkim osobom, którym zależy na spędzeniu miłego czasu z przyjemną książką w rękach! Sama byłam zrozpaczona, że w mgnieniu oka było już po wszystkim! Królewski świat wciąga bez końca i nie wypuszcza ze swoich objęć dopóki wszystko nie stanie się jasne.
Agnieszka Michalska
https://www.facebook.com/A.K.Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
Wstęp:
„Jeśli twoje życie naprawdę stanęło na głowie, to znaczy, że ona musi gdzieś tu być. Prawdziwa miłość zwykle jest okropnie niewygodna.”
Recenzja:
Illéia to nowe państwo, które powstało na gruzach dawnego USA, po czwartej wojnie światowej. Państwo to jest rządzone przez rodzinę królewską, której władza przekazywana jest poprzez dziedziczenie tronu. Reszta...
2015-09-20
Brandon Sanderson znajduje się na szczycie listy uwielbianych przeze mnie autorów. Serie „Archiwum Burzowego Światła” i „Ostatnie Imperium” oczarowały mnie przede wszystkim swoją historią i niezwykłym klimatem. Ten pisarz podbił nie tylko moje serce, ale również listy bestsellerów na całym świecie. Swój sukces może zawdzięczać niesamowitej wyobraźni, którą z precyzją mistrza przelewa na papier i przekazuje czytelnikom. Kiedy ogłoszono, że Sanderson wydaje powieść YA, byłam zachwycona i już nie mogłam się doczekać polskiej edycji. Wiedziałam, że to będzie dobre. I właśnie takie było.
Akcja „Stalowego serca” rozgrywa się w bliskiej przyszłości. Świat, który znamy, uległ diametralnej przemianie, kiedy na niebie pojawiło się nowe ciało niebieskie, zwane Calamity. Zaczęło ono zmieniać ludzi, a wybrańcy, tak zwani Epicy, odkryli w sobie nadprzyrodzone moce. Jednak wraz z pojawieniem się dziwnego obiektu zanikła moralność i zaczęła się walka o władzę pomiędzy Obdarowanymi a zwykłymi śmiertelnikami, co zapoczątkowało powolną dewastację świata. Grupa Mścicieli, która nie chce pogodzić się z takim losem, staje do walki z władającym Newcago (dawniej Chicago) Stalowym Sercem, potężnym Epikiem, który jest niemal niepokonany. Do tej grupy buntowników dołącza David, młody człowiek cudownie ocalały z masakry, w której zginął między innymi jego ojciec. Pała on nienawiścią do Epika, który stał się niemal obsesją chłopaka.
„Stalowe serce” jest powieścią, która już po pierwszym rozdziale zachwyca swoją odmiennością od innych książek z tego gatunku. Przede wszystkim nie mamy tutaj do czynienia ze stereotypowymi superbohaterami, którzy zostają obdarzeni nadprzyrodzonymi mocami i zaczynają ratować świat. W tym przypadku ci herosi stają się Epikami chcącymi przejąć władzę za wszelką cenę, nawet po trupach. To jest właśnie jeden elementów, który mnie zachwycił i dał początek naprawdę świetnej przygodzie.
Jak zawsze przy każdej książce Sandersona to bohaterowie najbardziej mnie zaskakują. Ich wykreowanie jest mistrzowskie, mam wrażenie, że oni naprawdę istnieją. Sam prolog rokuje nadzieję na coś niesamowitego, a kiedy poznaje się Davida jako osobę już dorosłą, to czuć bijące od niego zapał i determinację. Pozostali bohaterowie zostali przedstawieni równie barwnie. Są przede wszystkim różnorodni, zwłaszcza Epicy i ich moce – od panowania nad żywiołami, latania, niezwykłej siły czy umiejętności uzdrawiania, po te bardziej skomplikowane jak na przykład tworzenie iluzji. Każda z postaci jest indywidualna i sporo wnosi do powieści. Dzięki temu czyta się ją z wielką przyjemnością.
Sama budowa świata przedstawionego jest niesamowita i naprawdę brakuje mi słów, aby go opisać. Wyobrażenie ziemi po apokalipsie było bardzo realistyczne i przekonywujące, między innymi dzięki klimatowi książki i opisom, które pobudziły moją wyobraźnię. Do tego Epicy posiadający nadprzyrodzone moce, które sprawiły że, zapragnęłam żyć w takim świecie. I to wszystko uzupełniają jeszcze sceny walk i pościgów, które były mroczne i intrygujące, jakby oglądało się film akcji lub czytało komiksy mistrza Marvela.
„Stalowe serce” obfituje w mnóstwo niespodziewanych zwrotów akcji, które są świetnie dopasowane do zawrotnego tempa historii. Wszelakie aspekty polityki w świetle nikczemności, moralności i ludzkiej natury zostały ze sobą doskonale połączone. Fabuła jest bardzo intensywna i nie daje czytelnikowi w ogóle odetchnąć przy nadmiarze kolejnych działań bohaterów, co najbardziej pokochałam w tej książce.
Zakończenie ogromnie mnie zaskoczyło i karze mi sięgnąć po kolejny tom, którego z niecierpliwością wyczekuję. Dlatego też z czystym sumieniem mogę polecić „Stalowe serce” każdemu czytelnikowi, nawet tym, którzy nie przepadają za gatunkiem YA. Według mnie ta powieść zasługuje na najwyższe laury, jak zresztą wszystko, co napisał Brandon Sanderson.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
Brandon Sanderson znajduje się na szczycie listy uwielbianych przeze mnie autorów. Serie „Archiwum Burzowego Światła” i „Ostatnie Imperium” oczarowały mnie przede wszystkim swoją historią i niezwykłym klimatem. Ten pisarz podbił nie tylko moje serce, ale również listy bestsellerów na całym świecie. Swój sukces może zawdzięczać niesamowitej wyobraźni, którą z precyzją...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-01
Wielu pisarzy często postanawia wrócić do świata, które sami stworzyli. Byłoby to wielką stratą, gdyby odrzucili te wspaniałe miejsca, ludzi i kultury, które powołali do życia. Natomiast Sanderson poszedł o krok dalej! Użył trylogię „Ostatnie Imperium” jako fundament do nowych opowiadań i epok w świecie zwanym jako Scadrial. Jego wyobraźnia nie ma sobie równych, a dzięki talentowi, który przelewa na karty powieści, to my mamy ogromny zaszczyt uczestniczyć w tych wydarzeniach.
„Prawdziwie wielkim człowiekiem jest ten, który umie odłożyć na bok sprawy ważne, by zająć się tymi niezbędnymi.”
W „Stopie prawa” główną rolę odgrywa Waxillium „Wax” Ladrian, który jest jednocześnie Allomantą i Feruchemikiem. Przed powrotem do miasta, zajmował się pilnowaniem, aby wszyscy w Dziczy przestrzegali prawa. Kiedy jednak odziedziczył spadek, zmuszony został zapomnieć o przygodach pełnych wrażeń i zająć się nudnym życiem arystokratów.
Jednak nie jemu jest pisane rozmyślanie o ślubie i wielkich uroczystościach. W Elendel dzieją się złe rzeczy. Tajemniczy gang Znikaczy w nikomu nieznany sposób rabuje pociągi i zabiera ze sobą zakładniczki. Te okoliczności sprawiają, że do miasta przybywa jego najlepszy przyjaciel, Wayne. Za jego namową, Wax powraca do znanego mu życia i dzięki swoim zdolnościom pomaga rozwikłać zagadkę tajemniczych uprowadzeń.
„Przesada, nawet w czymś dobrym, może się okazać niszczycielska.”
Trylogia „Zrodzonego z mgły” osadzona była w klimacie średniowiecznym, gdzie nie było jeszcze znane pojęcie nowoczesnej technologii. Natomiast trzysta lat po opisanych tam wydarzeniach, Scadrial zrobiło ogromny cywilizacyjny krok na przód. Na ulice wyjechały pierwsze samochody, a w domach i na ulicach zaczęła działać elektryczność. Pojawiły się również rewolwery, które uatrakcyjniły rozgrywające się wydarzenia. Więc śmiało można powiedzieć, że wydarzenia opisane w „Stopie prawa” dzieją się w epoce wiktoriańskiej.
Allomancja i feruchemia zdążyły przez ten czas wyewoluować, wzbogacając się o nowe stopy i zastosowania. Metal nadal dominuje nad światem i ma większe wpływy niż do tej pory. Pojawia się więcej mieszanek – Podwójnych, czyli osób posiadających nowe kombinacje mocy. Podwójni nie są jednak równi Zrodzonym, którzy w „Stopie prawa” już nie istnieją – owszem, jest ich więcej, ale nie posiadają tak wielkiej siły, jak ich poprzednicy. Jednak, połączenie mocy allomatycznej z feruchemiczną potrafi stworzyć wielkie możliwości dla osoby, która potrafi się nią umiejętnie posłużyć.
Książka, choć bardzo cienka (porównując do innych dzieł tego autora), jest naprawdę godna uwagi. Nie tylko okładka przyciąga wzrok, ale samo wykonanie obwoluty. Wysoka jakość tektury, oraz papieru jest godna uwagi oraz zasługuje na pochwałę. Natomiast w środku znajdziemy dodatki w postaci ilustracji, których zabrakło przy poprzedniej wersji (dlatego warto sięgnąć po odnowioną część). Jak zawsze Sanderson zamieścił na końcu „Ars Arcanum”, czyli pełną listę metali i ich właściwości oraz dokładny opis wszystkich trzech sztuk metalicznych, więc bez problemu każdy odnajdzie się w jego świecie.
„Najlepsze przedstawienia to te, których nie da się powtórzyć.”
Podsumowując, „Stop prawa” to doskonałe rozpoczęcie nowej trylogii. Polecam ją przede wszystkim tym, którzy zapoznali się już z „Z mgły zrodzonym”. Osoby, które najpierw sięgnął po tę część, mogą mieć mały problem ze zrozumień niektórych sytuacji.
Cieszę się, że na horyzoncie widać powoli kolejny tom. Ten świat wciągnął mnie i nie pozwala odejść, dopóki całkowicie mnie nie pochłonie. Pozostaje mi tylko odliczać czas do premiery „Cieni tożsamości”.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
Wielu pisarzy często postanawia wrócić do świata, które sami stworzyli. Byłoby to wielką stratą, gdyby odrzucili te wspaniałe miejsca, ludzi i kultury, które powołali do życia. Natomiast Sanderson poszedł o krok dalej! Użył trylogię „Ostatnie Imperium” jako fundament do nowych opowiadań i epok w świecie zwanym jako Scadrial. Jego wyobraźnia nie ma sobie równych, a dzięki...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-11-30
2015-05-28
„Nauczyłem się akceptować świat takim, jaki jest.”
W ubiegłym roku „Droga królów” znalazła się na pierwszym miejscu zestawionych przeze mnie książek. Brandon Sanderson podbił nie tylko moje serce, ale również listy bestsellerów w całej Polsce i na świecie. Licząca prawie tysiąc stron powieść otrzymywała najwyższe oceny od krytyków literackich. Co sprawiło, że mało znany dotychczas autor, zdołał odnieść taki sukces? Niewątpliwe kluczowym elementem stał się niesamowity świat wykreowany przez pisarza, który potrafił zachwycić wymagającego czytelnika. Do tego dodana szczypta zaplanowanej krok po kroku, fascynującej fabuły i wspaniale wykreowani bohaterowie, których nie można pomylić z żadnymi innymi postaciami w literaturze młodzieżowej. Z całą pewnością „Droga królów” może konkurować z takimi dziełami jak: „Pieśń Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina czy też „Koło Czasu” Roberta Jordana.
Zakończenie pierwszego tomu serii „Archiwum Burzowego Światła” wręcz nakazywało mi sięgnąć po jej kontynuację. Jednakże miałam ogromne obawy o to, czy autor zdołał utrzymać wysoki poziom, jaki sobie postawił. „Słowa światłości” to drugi tom powieści, na który długo nie musiałam na szczęście czekać. I znowu dzięki uprzejmości Wydawnictwa Mag mogłam w pełni cieszyć się lekturą tej książki. Wróciłam do Rosharu, gdzie było mi dane poznać kolejne przygody Kaladina, Dalinara i Shalan Davar.
„To wy jesteście dziwni. Jeśli rozbijesz skałę, ona wciąż istnieje. Jeśli złamiesz sprena, on nadal istnieje. W pewnym sensie. Jeśli złamiesz człowieka, coś odchodzi. Coś się zmienia. Pozostaje tylko mięso. Jesteście dziwaczni.”
W tej części ponownie główne wątki skupiają się na dwóch bohaterach: Kaladinie i Shallan. Lecz tym razem, w przeciwieństwie do „Drogi królów” pierwszoplanowe skrzypce odgrywa młoda uczennica Jasnah. Równie ważne są przygodny arcyksięcia Dalinara i jego syna Adolina. Zresztą, każda postać jest postawiona na jednej szali i w sumie nie umiem stwierdzić, za którą z nich po lekturze książki tęsknię najbardziej. Bohaterowie są nieprzewidywalni – zaskakują czytelnika, jak i nawet samych siebie. Widać, że autor panuje nad wszystkim idąc według obranego scenariusza i nawet na chwilę nie stacza się w przepaść. Fabuła jest wielowątkowa, pozwala na chwilę odetchnąć od jednego wydarzenia, do którego zaraz chce się wracać.
Kontynuacja „Drogi królów” moim zdaniem obroniła się na całej linii. Jest jeszcze bardziej ciekawa i wciąga czytelnika już od pierwszych stron. Czytając tę książkę nie mogłam się wprost od niej oderwać. Wiedziałam, że nie zdołam sięgnąć po żadną inną, dopóki nie skończę przygody z tym autorem. Według mnie ta książka ta majstersztyk sztuki literackiej. Jak dla mnie „Archiwum Burzowego Światła” bardzo długo będzie pozostawał na szczytach bestsellerów, a kwestią czasu jest tylko dostrzeżenie jej przez reżysera i stworzenie ekranizacji, lub jak w przypadku „Pieśń Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina – wersji serialowej. Czego sobie jak i innym miłośnikom małego ekranu serdecznie życzę!
„Słońce świeci. Arcyburze przechodzą. A ojciec wrzeszczy. Takie jest życie.”
Jakie są więc „Słowa światłości”? Pierwszorzędne, imponujące i doskonałe! Więcej słów nie potrzeba! Drogi czytelniku zagłębiający się w tę recenzję. Biegnij jak najszybciej do pobliskiej księgarni i wykupuj dwie pierwsze części „Archiwum Burzowego Światła” nim ktoś inny zgarnie Ci je sprzed nosa!
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
„Nauczyłem się akceptować świat takim, jaki jest.”
W ubiegłym roku „Droga królów” znalazła się na pierwszym miejscu zestawionych przeze mnie książek. Brandon Sanderson podbił nie tylko moje serce, ale również listy bestsellerów w całej Polsce i na świecie. Licząca prawie tysiąc stron powieść otrzymywała najwyższe oceny od krytyków literackich. Co sprawiło, że mało znany...
2014-04-23
Wcisnąłem się z powrotem do środka drzewa
i wsunąłem do pochew na piersi dwie najostrzejsze
klingi. Potem naciągnąłem długi, gruby, czarny płaszcz
z trzynastoma guzikami, wyrzeźbionymi z najlepszej
kości. Płaszcz sięga mi do brązowych skórzanych butów,
rękawy są wystarczająco długie, by ukryć włochate ręce.
Cały jestem włochaty - i powinienem wspomnieć
o czymś jeszcze. O czymś, co różni mnie od was.
Mam ogon.
Nie śmiejcie się - nie róbcie min ani nie kręćcie
głowami. Zachowajcie rozsądek, właściwie to
powinniście żałować, że nie macie ogonów.
Bo widzicie, mój ogon jest długi i silny,
lepszy niż trzecia ręka.
I jeszcze jedno - na imię mam Wijec i nim zakończę
swą opowieść, dowiecie się dlaczego.
To już jedenasty tom z serii Kroniki Wardstone, z pod pióra mistrza fantastyki i horroru Josepha Delaneya. Na razie jednak zostawiamy przygody Toma Warda, który sprawuje teraz piecze nad hrabstwem i przygotowuje się do ostatecznej walki ze Złym i przenosimy się na daleki północ, setki mil od domu bohatera, gdzie powstaje nowy Mrok.
Akcja tej książki rozgrywa się na krótko po wydarzeniach, opisanych we "Krwi Stracharza" i traktuje o nowych istotach, nowych krainach i nowych niewyobrażalnych koszmarach.
Poznajcie Wijca, kobalowskiego maga zwanego haizdanem, zamieszkującego własne terytorium daleko od siedziby innych kobalosów. Sprawuje on piecze nad własnym terenem (haizdą), gdzie poluje i pielęgnuje ludzi, którzy do niego należą. Jego posiłek, jak i wzmocnienie sił pochodzą z krwi, którą wysysa ze swych ofiar, a czasami po śmierci kradnie im dusze.
Wijca poznajemy w momencie, kiedy po śmierci farmera, z którym zawarł umowę, zmuszony zostaje do dotrzymania jej warunków. W tej sytuacji musi odwieźć jego dwie młodsze córki do krewnych zamieszkujących na południu. Natomiast jemu przypadnie najstarsza córka farmera Nessa.
Wijec nie spodziewa się jednak straszliwych obrotów spraw, jakie napotka na swej drodze, a w przeżyciu pomoże mu nie kto inny, jak sama zabójczyni Grimalkin.
Czytając tę część byłam jednocześnie zafascynowana, a jednocześnie miałam wrażenie, że czytam zupełnie inną książkę. Nowe postacie, inne zwyczaje i tradycje... Świat przedstawiony w tym tomie zupełnie odbiegał, od tak mi znanego świata Toma Warda. Wydaje mi się, jestem wręcz przekonana, że Joseph Delaney chciał tym samym zapoczątkować nową serię będącą kontynuacją "Kronik Wardstone".
"Wijec" chociaż nic nie wnosi nowego do fabuły "Kronik Wardstone", to pozostawia po sobie niedosyt po jego przeczytaniu. Otwarte zakończenie, po którym czuję się tak, jakbym oczekiwała lada moment na jego kontynuacje i jeśli moje przypuszczenia się sprawdzą, to jak najbardziej sięgnę po nową serię Josepha Delaneya. I mam nadzieję, że wydawnictwo rozważa wydanie kontynuacji tej serii, po jej zakończeniu - jakby to nie zabrzmiało.
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
https://www.facebook.com/A.K.Michalska
Wcisnąłem się z powrotem do środka drzewa
i wsunąłem do pochew na piersi dwie najostrzejsze
klingi. Potem naciągnąłem długi, gruby, czarny płaszcz
z trzynastoma guzikami, wyrzeźbionymi z najlepszej
kości. Płaszcz sięga mi do brązowych skórzanych butów,
rękawy są wystarczająco długie, by ukryć włochate ręce.
Cały jestem włochaty - i powinienem wspomnieć
o czymś jeszcze. O...
2015-02-03
„Przedtem mogłem ufać tylko sobie. Teraz ty jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać.” cytat pochodzi z serialu „Z Archiwum X”
Niektórzy z nas zapewne wciąż mają w pamięci mrożący krew w żyłach serial, puszczany późną porą w telewizji. Melodia, która rozpoczynała każdy nowy odcinek, niewątpliwie zapadła każdemu w pamięci. Tajemnica i zjawiska paranormalne wzbudzały lęk, a każdy cień zdawał się być przybyszem z kosmosu. Bo właśnie takie emocje dostarczał widzom serial „Z Archiwum X”. Na każdy kolejny odcinek czekało się z utęsknieniem i nadzieją poznania prawdy.
„Mam nadzieję, że jeśli ktoś mnie wykopie za tysiąc lat, to też okażę się przeklęty” cytat pochodzi z serialu „Z Archiwum X”
Niestety, produkcja została zakończona po dziewięciu sezonach, a główny reżyser Chris Carter pozostawił tylko masę pytań i niedokończonych wątków. I dla każdego wielbiciela informacja o tym, że nie będzie kontynuacji, była koszmarem. W końcu jednak scenarzysta serialu zlitował się nad fanami i stworzył serię komiksów, które są oficjalną kontynuacją kultowego serialu. A dzięki wydawnictwu Sine Qua Non możemy cieszyć się pierwszym tomem już w Polsce!
„Z Archiwum X. Wyznawcy” przedstawia ciąg dalszy historii agentów Muldera (w tej roli David Duchovny) i Scully (aktorka Gillian Anderson), po emisji ostatniego odcinka serialu i filmie „Z Archiwum X. Chcę wierzyć.”. Komiks rozpoczyna się od porwania Scully, zaatakowania przez obcych Skinnera i tajemniczego zniknięcia agenta Doggetta. Kiedy więc archiwa FBI zostają zhakowane, a synowi Dany grozi niebezpieczeństwo, tylko jedna osoba może rozwikłać całą tę sytuację - Fox Mulder.
Na tom pierwszy składa się pięć krótkich zeszytów, kończących się przeważnie w zagadkowych momentach, zachęcających do dalszego czytania. Kolorowa grafika pokazuje to, co ma pokazać, podkreśla elementy istotne i dokładnie zarysowuje linię fabularną. Z pod ręki Carlosa Valenzuela wyszły doprawdy imponujące rysunki. I nic, tylko zawiesić na nich oko.
Komiks został zrobiony z twardej oprawy. Na pierwszym planie widzimy głównych bohaterów, majaczących na tle enigmatycznej maski. Natomiast z tyłu okładki mamy opis, wraz z cytatami i zdjęcia poszczególnych komiksowych postaci. To wszystko powinno zachęcić wielbicieli serialu do sięgnięcia po jej kontynuację. Wydawnictwo Sine Qua Non, dodało do każdego egzemplarza ogromną gratkę - kultowy plakat ze słowami „I want to believe”, które są motywem przewodnim całego serialu.
„Jeśli przypadki są tylko przypadkami, czemu wydają się tak przemyślane?” cytat pochodzi z serialu „Z Archiwum X”
Jak dla mnie komiks jest strzałem w dziesiątkę! Mroczny klimat i tajemnice paranormalne towarzyszą nam od samego początku. Zostałam po raz kolejny pochłonięta przez wyobraźnię Chrisa Cartera. Polecam nawet tym, którzy nie oglądali serialu, a zastanawiają się nad zakupem komiksu. Uwierzcie mi, warto sięgnąć po tę pozycję!
Agnieszka Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/
„Przedtem mogłem ufać tylko sobie. Teraz ty jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać.” cytat pochodzi z serialu „Z Archiwum X”
Niektórzy z nas zapewne wciąż mają w pamięci mrożący krew w żyłach serial, puszczany późną porą w telewizji. Melodia, która rozpoczynała każdy nowy odcinek, niewątpliwie zapadła każdemu w pamięci. Tajemnica i zjawiska paranormalne wzbudzały lęk, a...
Wstęp:
„I'm friends with the monster that's under my bed
Przyjaźnię się z potworem spod mojego łóżka” Rihanna
Notka:
Autor: Rick Yancey
Przełożyła: Stanisław Kroszczyński
Tytuł oryginału: The Monstrumologist
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 15 stycznia 2014
Kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
Opis:
Są to tajemnice, których dotrzymałem. Powierzono mi je, a ja nigdy nie zdradziłem pokładanego we mnie zaufania. Jednakowoż ten, który mi je powierzył, nie żyje już i to od ponad czterdziestu lat. Ten, dzięki któremu poznałem owe tajemnice… Ten, który mnie ocalił… I za którego sprawą ciąży nade mną klątwa.
Tak zaczyna się opowieść Willa Henry'ego, sieroty i asystenta doktora, który pod przykrywką zwykłej pracy oddawał się nietypowej pasji: tropieniu potworów. Wychowany na brudnych ulicach mrocznego, okrytego wieczną mgłą miasta, Will szybko przywykł do pracy w trudnych warunkach. Nocne wezwania, szemrane interesy, dziwne układy z grabarzami - wszystko to mieściło się w zakresie normy. Pewnej nocy na stół w laboratorium trafiło częściowo pożarte ciało młodej kobiety. To wtedy po raz pierwszy Will zobaczył stworzenie zwane antropofagiem, istotę żywiącą się ludzkim mięsem.
Wyglądające jak ucieleśnienie nocnych koszmarów, antropofagi nawet w niewielkiej licznie stanowią śmiertelne zagrożenie. Gdy zaczną się rozmnażać i polować, żadna siła nie będzie w stanie ich powstrzymać. Will i jego mistrz muszą stanąć oko w oko z potworami, w które nie wierzy żaden rozsądnie myślący człowiek.
Recenzja:
Rick Yancey jest autorem kilkunastu książek, które zostały wydane w kilkudziesięciu krajach oraz zdobyły wiele nagród na całym świecie. Pisarz rzucił specjalnie pracę, aby codziennie pisać, bo uważa, że to najlepsza droga, by marzenia stały się rzeczywistością.
Kiedy usłyszałam, że wydawnictwo Jaguar planuje wydać jedną z książek tego autora, pomyślałam: "Muszę to mieć"! Do podjęcia takiej decyzji, przede wszystkim przyciągnęła mnie okładka - mroczna i zagadkowa w stylu Sherlocka Holmesa, ale także intrygujący napis na okładce z przodu: "DLA WIELBICIELI „KRONIK WARDSTONE”" - do których należę, oraz ostrzeżenie z tyłu okładki, które brzmi: "Uwaga! Czytanie tej książki grozi wystąpieniem silnych lęków oraz sennych koszmarów. Czytasz na własną odpowiedzialność.".
Wszystko to sprawiło, że książka znalazła się w moim posiadaniu, a ja mogę co nieco wam o niej opowiedzieć!
Zapewne zastanawiacie się, co to za powieść o dziwnym tytule serii: "Monstrumolog". Otóż nazwa ta oznacza człowieka, zajmującego się badaniem potworów, do których należy jeden z głównych bohaterów książki - doktor Pellinore Warthrop. Ów doktor jest wybitnym specjalistą w swojej dziedzinie (jak nie jednym z najlepszych), potrafi nie spać, nie jeść nawet przez tydzień, aby całkowicie skupić się na swojej pracy. Jak każdy doktor, ma też on swojego asystenta, którego usługi są mu nieodzowne. Jest nim dwunastoletni, osierocony William James Henry. Obu bohaterów poznajemy w momencie, kiedy to niespodziewany gość puka do drzwi ich domu i przynosi ze sobą "skromny" prezent, który zamienia ich życie w koszmar.
Akcja książki dzieje się w 1888 roku, więc mamy okazję przenieść się nieco w czasie i poznać obyczaje i kulturę panującą w tamtych czasach. Jak dla mnie to wielki plus powieści, ponieważ jest to powiew czegoś świeżego, oderwanie się od rzeczywistości, nowych technologi, a zapoznanie się z czasami, kiedy to przesyłanie listów było codziennością.
Groza w książce przeplata się z humorem. Niekiedy bardzo irytującym, co dodawało tylko tempa powieści, a niektóre zdania zostały mi po dziś dzień w głowie, dudniąc nieznośnie: "Wstawaj, wstawaj Willu Henry, nie guzdraj się ! Żwawo Willu Henry ! Z życiem Willu Henry !". Akcja płynie sobie powoli, wyjaśnione zostają wszelkie niuanse tak, że nie łatwo jest się pogubić. Dynamiczne są momenty, kiedy bohaterowie książki stają oko w oko z potworami. Na duży plus zasługują opisy zapachów - jeśli coś śmierdzi, to tak właśnie jest, aż samemu możemy to poczuć.
Twórczość Ricka Yanceya chciałam poznać już od dłuższego czasu, a mianowicie od premiery "Piątej fali". Oczywiście zakupiłam książkę, ale nie miałam jakoś ochoty na jej przeczytanie, dlatego leżała przez dłuższy czas na półce. Natomiast po lekturze "Badacza potworów" muszę nadrobić tę stratę!
"Badacz potworów" jest dla mnie bardzo ciekawym odkryciem. Zaskakuje nas od samego początku do końca, więc o nudzie nie ma tu mowy! Polecam każdemu, kto ma ochotę oderwać się od naszych czasów i zaznać odrobiny grozy i horroru, jaką przeżywają monstrumolog i jego młody asystent.
„Ależ tak dziecino. Potwory istnieją, a jakże. Ot, choćby w mojej piwnicy właśnie jeden taki wisi sobie na haku.”
Agnieszka Michalska
https://www.facebook.com/A.K.Michalska
http://jar-of-books.blogspot.com/2014/05/badacz-potworow-rick-yancey.html
Wstęp:
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to„I'm friends with the monster that's under my bed
Przyjaźnię się z potworem spod mojego łóżka” Rihanna
Notka:
Autor: Rick Yancey
Przełożyła: Stanisław Kroszczyński
Tytuł oryginału: The Monstrumologist
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 15 stycznia 2014
Kategoria: fantastyka, fantasy, science fiction
Opis:
Są to tajemnice, których dotrzymałem. Powierzono mi je, a...