NIEPOKALANE POCZĘCIE
W końcu nadszedł czas nas słaby tom „The X Files”. Nie jest tragicznie, bo nadal całość ma klimat i niezłą akcję, ale tym razem dostajemy do bólu oczywiste historie, które prawie nic nie wnoszą do całej opowieści, a i same w sobie jako epizody typu Monster of the Week wypadają dość nijako. I tylko momentami całość ma przebłyski dawnej świetności.
W tomie na czytelników czekają trzy opowieści. W pierwszej z nich ciężarna nastolatka przychodzi do klinki aborcyjnej, by pozbyć się dziecka. Kiedy lekarz zabiera się do zabiegu, dochodzi do wybuchu. Dziewczyna wychodzi jednak z niego nietknięta i pociąga za sobą tłumy.
Sprawę badają Mulder i Scully. To, co początkowo wyglądało na zamach terrorystyczny dziewczyny nie mogącej poradzić sobie z traumą po poprzedniej aborcji, okazuje się być czymś zupełnie innym. Dziwny byt towarzyszący dziewczynie i kolejne makabryczne wydarzenia sprawiają, że agenci zaczną podejrzewać, że mogą mieć do czynienia ze zwiastunem końca świata. Tym bardziej, że na scenę wkracza jeden z bohaterów Millenium.
Potem dostajemy dwie krótsze opowieści. Najpierw odkrywamy, co przez ostatnie półtora roku działo się z Johnem i Monicą uwięzionymi przez kosmitę, potem Mulder zajmuje się sprawą, z którą związek lata temu miał jego ojciec. Wszystko dotyczy tajemniczego projektu #G-23, który miał zostać wymazany w latach 60., ale najwyraźniej wcale tak się nie stało…
Całość recenzji na moim blogu: https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2020/03/the-x-files-season-10-vol-4-joe-harris.html
Tak!
Ten tom odzwierciedla wszystko to, co kocham w "The X Files". Główny wątek kolonizacji Ziemi przez istoty pozaziemskie nigdy nie był tak fascynujący jak te krótkie, jednoodcinkowe historyjki w starej konwencji "monster of the week".
W tym tomie twórcy powrócili m. in. do historii Flukemana - potwóra z sennego koszmaru technika Miejskiego Przedsiębiorstwa Kanalizacji. O, myśleliście, że zginął? Widocznie nie pamiętacie za dobrze ostatnich sekund odcinka "The Host" z drugiego sezonu serialu. Autorzy godnie rozwinęli losy zmutowanej motylicy i dodali też szerszą retrospekcję, która w wersji fabularnej była tylko luźno nakreślona z braku czasu antenowego.
Ale to nie wszystko! Dla fanów wątków mitologicznych jest kilka ciekawych faktów o byłych informatorach Muldera (hmmm... szykujcie się na niespodziankę!) plus jedna, krótka historyjka z życia typowego amerykańskiego małego miasteczka.
Jest moc! Czekam z utęsknieniem na kolejne wydania.